Blask nowych dni - Batalion Judy - ebook

Blask nowych dni ebook

Batalion Judy

0,0
64,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

 

Jedna z najciekawszych historii II wojny światowej, wstrząsająca i inspirująca. Opowieść o walce o wolność, odwadze, kobiecej przyjaźni i wyjątkowej woli przetrwania. Dynamiczny
i emocjonalny portret zbiorowy zapomnianych bohaterek, młodych żydowskich kobiet, które stały się bojowniczkami ruchu oporu.

 

Judy Batalion – wnuczka polskich Żydów ocalałych z Holokaustu – przenosi czytelników
i czytelniczki do 1939 roku, aby przedstawić Renię Kukiełkę, przemytniczkę broni i kurierkę, która ryzykując życie, podróżowała po okupowanej Polsce pieszo i pociągiem. Opisuje inne młode Żydówki: kurierki, uzbrojone bojowniczki, agentki wywiadu i sabotażystki, które wykonując swoje misje, nieustannie narażały się na śmiertelne niebezpieczeństwo. Autorka podąża za swoimi bohaterkami przez likwidowane getta, areszty i gestapowskie więzienia aż po obozy koncentracyjne. Z zaangażowaniem i czułością śledzi losy tych kobiet, które miały szansę przeżyć czas Zagłady, aż do początku XXI wieku.

 

Blask nowych dni, owoc kilku lat intensywnej pracy badawczej i reporterskiej Judy Batalion, osiągnął status bestsellera i zdobył liczne nagrody. Został przetłumaczony na ponad dwadzieścia języków. Prawa do ekranizacji książki nabył Steven Spielberg.

 

Książkę polecają: Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN i Muzeum Getta Warszawskiego

 

„Te „dziewczyny z getta” opłacały gestapowskich strażników, ukrywały pistolety w bochenkach chleba i pomagały budować system podziemnych schronów. Flirtowały z nazistami, przekupywały ich ciastkami, winem i wódką, po czym niepostrzeżenie zabijały. Szpiegowały dla Moskwy, rozprowadzały fałszywe dokumenty i ulotki, informowały o tym, co naprawdę dzieje się z Żydami. Pomagały chorym i uczyły dzieci, wysadzały niemieckie linie kolejowe, a w Wilnie – także sieć energetyczną. Udawały chrześcijanki, pracowały jako służące po aryjskiej stronie i pomagały Żydom w ucieczce z getta kanałami i przewodami kominowymi, przez dziury w murach i po dachach domów. Dawały łapówki oprawcom, pisały podziemne biuletyny radiowe, dbały o morale grupy, negocjowały z Polakami, potrafiły nakłonić gestapowców, żeby nosili im walizki z bronią, zainicjowały utworzenie wśród nazistów grupy oporu wobec Hitlera i, rzecz jasna, zajmowały się większością konspiracyjnej administracji.” (Fragment książki)

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 782

Rok wydania: 2025

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Ty­tuł ory­gi­nału: The Li­ght of Days. The Untold Story of Wo­men Re­si­stance Fi­gh­ters in Hi­tler’s Ghet­tos
Co­py­ri­ght © 2020 by Judy Ba­ta­lion. By ar­ran­ge­ment with the au­thor.All ri­ghts re­se­rved.
Co­py­ri­ght © for the Po­lish trans­la­tion by SIW Znak Sp. z o.o. Co­py­ri­ght © for the Po­lish edi­tion by Po­rad­nia K, 2025
Opieka re­dak­cyjna: MAŁ­GO­RZATA WRÓ­BLEW­SKA
Re­dak­cja: PIOTR CHOJ­NACKI
Ko­rekta: MAR­CIN GRAB­SKI, JO­LANTA KU­CHAR­SKA
Pro­jekt okładki: GRZE­GORZ ARA­SZEW­SKI / ga­rasz.pl
Mapa © 2020 Sprin­ger Car­to­gra­phics LLC
Wy­da­nie I
ISBN 978-83-67784-75-7
Wy­daw­nic­two Po­rad­nia K Sp. z o.o. Pre­zes: Jo­anna Ba­żyń­ska 00-544 War­szawa, ul. Wil­cza 25 lok. 6 e-mail: po­rad­niak@po­rad­niak.pl
Po­znaj na­sze inne książki. Za­pra­szamy do księ­garni:www.po­rad­niak.plfa­ce­book.com/po­rad­niaklin­ke­din.com/com­pany.po­rad­niakin­sta­gram.com/po­rad­nia­_k_wy­daw­nic­twotik­tok.com@po­rad­nia_k
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

Pa­mięci mo­jej bobe Ze­ldy.

Dla mo­ich có­rek, Ze­ldy i Bil­lie.

Le­dor we­dor... Cha­zak we­emac.

W hoł­dzie wszyst­kim ży­dow­skim ko­bie­tom w Pol­sce,które sprze­ci­wiły się na­zi­stow­skiemu re­żi­mowi.

War­szawa z za­pła­kaną twa­rzą,

Z gro­bami na ro­gach ulic,

Prze­trwamy prze­moc wrażą,

Uj­rzymy blask no­wych dni.

Frag­ment pio­senki po­świę­co­nej po­wsta­niu w get­cie war­szaw­skim, która zdo­była główną na­grodę w get­to­wym kon­kur­sie. Na­pi­sana przed śmier­cią przez młodą ży­dow­ską dziew­czynę, opu­bli­ko­wana w an­to­lo­gii Freuen in di Ghet­tos w 1946 roku.

BO­HA­TERKI OPO­WIE­ŚCI

(W ko­lej­no­ści po­ja­wia­nia się)

Re­nia Ku­kiełka: uro­dzona w Ję­drze­jo­wie, łącz­niczka Droru w Bę­dzi­nie.

Sara Ku­kiełka: star­sza sio­stra Reni, człon­kini Droru, opie­kunka ży­dow­skich sie­rot w Bę­dzi­nie.

Cy­wia Lu­bet­kin: uro­dzona w By­te­niu, przy­wód­czyni Droru, człon­kini do­wódz­twa Ży­dow­skiej Or­ga­ni­za­cji Bo­jo­wej (ŻOB), uczest­niczka po­wsta­nia w get­cie war­szaw­skim.

Frumka Płot­nicka: uro­dzona w Piń­sku, człon­kini Droru, or­ga­ni­za­torka ru­chu oporu w Bę­dzi­nie.

Chań­cia Płot­nicka: młod­sza sio­stra Frumki, jedna z li­de­rek Droru i łącz­niczka.

To­sia Alt­man: in­struk­torka Ha-Szo­mer ha-Cair i jedna z naj­ak­tyw­niej­szych łącz­ni­czek war­szaw­skich.

Władka Meed (z domu Fej­gele Pel­tel): ku­rierka Bundu w War­sza­wie.

Chajka Klin­ger: in­struk­torka Ha-Szo­mer ha-Cair i dzia­łaczka ru­chu oporu w Bę­dzi­nie.

Gu­sta Da­wid­son Dra­en­ger: łącz­niczka i li­derka Akiby w Kra­ko­wie.

Hela Ru­fa­isein-Schüp­per: łącz­niczka Akiby w Kra­ko­wie.

Bela Ja­ari Cha­zan: łącz­niczka Droru w Grod­nie, Wil­nie i Bia­łym­stoku. Współ­pra­cow­niczka Lonki Ko­zie­brodz­kiej i Temy Sznaj­der­man.

Cha­sia Bie­licka i Chajka Gros­sman: łącz­niczki Ha-Szo­mer ha-Cair, człon­ki­nie an­ty­fa­szy­stow­skiego pod­zie­mia w Bia­łym­stoku.

Różka Kor­czak: in­struk­torka Ha-Szo­mer ha-Cair, człon­kini Zjed­no­czo­nej Or­ga­ni­za­cji Par­ty­zanc­kiej (Fa­rej­nikte Par­ti­za­ner Or­ga­ni­za­cje, FPO) w Wil­nie, na­stęp­nie do­wód­czyni le­śnego od­działu par­ty­zanc­kiego.

Witka Kemp­ner: in­struk­torka Ha-Szo­mer ha-Cair, człon­kini Zjed­no­czo­nej Or­ga­ni­za­cji Par­ty­zanc­kiej w Wil­nie, do­wód­czyni le­śnego od­działu par­ty­zanc­kiego.

Ze­lda Tre­ger: łącz­niczka Ha-Szo­mer ha-Cair w Wil­nie, na­stęp­nie w par­ty­zantce.

Faye Schul­man (Fajna Ła­zieb­nik): fo­to­grafka, sa­ni­ta­riuszka w od­dzia­łach par­ty­zanc­kich i bo­jow­niczka.

Anna He­il­man: człon­kini Ha-Szo­mer ha-Cair z za­sy­mi­lo­wa­nej ro­dziny war­szaw­skiej, człon­kini ru­chu oporu w Au­schwitz.

POL­SKA W CZA­SIE DRU­GIEJ WOJNY ŚWIA­TO­WEJ

WPRO­WA­DZE­NIE

KO­BIETY Z ŻE­LAZA

W czy­telni Bri­tish Li­brary pach­niało sta­rymi książ­kami. Spo­glą­da­łam na stertę za­mó­wio­nych prac po­świę­co­nych hi­sto­rii ko­biet. „Wcale nie za dużą – prze­ko­ny­wa­łam się w du­chu – wcale nie przy­tła­cza­jącą”. Naj­bar­dziej nie­zwy­kła le­żała na sa­mym dole: twarda oprawa, wy­tarte nie­bie­skie płótno, po­żół­kłe wy­strzę­pione brzegi. Otwo­rzy­łam ją i zo­ba­czy­łam nie­mal dwie­ście stron drob­nego druku w ji­dysz. Zna­łam ten ję­zyk, ale nie uży­wa­łam go od po­nad pięt­na­stu lat.

Już mia­łam odło­żyć książkę na bok bez czy­ta­nia, ale coś cią­gnęło mnie do lek­tury. Zer­k­nę­łam na kilka stron. A po­tem na kilka dal­szych. Spo­dzie­wa­łam się nud­nych ha­gio­gra­ficz­nych la­men­tów i męt­nych tal­mu­dycz­nych dy­wa­ga­cji na te­mat siły i mę­stwa ko­biet. Tym­cza­sem – ko­biety, ak­cje dy­wer­syjne, ka­ra­biny, prze­bie­ranki, dy­na­mit. Od­kry­łam thril­ler.

Czy to moż­liwe?

By­łam oszo­ło­miona.

* * *

Szu­ka­łam sil­nych ży­dow­skich ko­biet.

Na po­czątku XXI wieku, gdy mia­łam dwa­dzie­ścia kilka lat, miesz­ka­łam w Lon­dy­nie, za dnia pra­cu­jąc jako hi­sto­ryczka sztuki, a wie­czo­rami do­ra­bia­jąc jako stand-uperka. W obu tych sfe­rach moja ży­dow­ska toż­sa­mość sta­no­wiła pro­blem. Dwu­znaczne żar­ciki na te­mat se­mic­kiego wy­glądu i se­mic­kich zwy­cza­jów były na po­rządku dzien­nym za­równo wśród pra­cow­ni­ków uczelni czy ga­le­rii, jak i wśród pu­blicz­no­ści, osób, z któ­rymi wy­stę­po­wa­łam na sce­nie, pro­du­cen­tów. Stop­niowo za­czę­łam ro­zu­mieć, że tym, co tak draż­niło Bry­tyj­czy­ków, były otwar­tość i swo­boda, z ja­kimi de­mon­struję swoją ży­dow­skość. Do­ra­sta­łam w bar­dzo zży­tej spo­łecz­no­ści ży­dow­skiej w Ka­na­dzie, póź­niej po­szłam do col­lege’u w pół­nocno-wschod­niej czę­ści Sta­nów Zjed­no­czo­nych i w żad­nym z tych miejsc moje po­cho­dze­nie ni­kogo nie dzi­wiło. Nie mia­łam dwóch róż­nych per­son – pry­wat­nej i pu­blicz­nej. Ale w An­glii tak otwarte „ob­no­sze­nie się” z in­no­ścią... cóż, wy­da­wało się bez­czelne i po­wo­do­wało dys­kom­fort. Kiedy to so­bie uświa­do­mi­łam, prze­ży­łam szok, który po­dzia­łał na mnie pa­ra­li­żu­jąco. Nie bar­dzo wie­dzia­łam, co z tym zro­bić. Zi­gno­ro­wać? Od­po­wia­dać żar­ci­kami? Za­cho­wy­wać więk­szą ostroż­ność? Re­ago­wać ostro? Nie re­ago­wać? Ukryć swoją toż­sa­mość? Przy­jąć po­dwójną? Ucie­kać?

Po­mocy w roz­wią­za­niu tego dy­le­matu po­sta­no­wi­łam po­szu­kać w sztuce i ba­da­niach. Przy­go­to­wa­łam pu­bli­ka­cję na te­mat toż­sa­mo­ści ży­dow­skiej ko­biety i emo­cjo­nal­nego dzie­dzic­twa traumy prze­ka­zy­wa­nego z po­ko­le­nia na po­ko­le­nie. Moim wzo­rem była Hanna Sze­nes, jedna z nie­wielu bo­jow­ni­czek z cza­sów dru­giej wojny świa­to­wej, które nie znik­nęły w mro­kach nie­pa­mięci. Jako dziecko cho­dzi­łam do świec­kiej szkoły ży­dow­skiej – jej fi­lo­zo­fia tkwiła ko­rze­niami w ru­chach ży­dow­skich, które na­ro­dziły się w Pol­sce – gdzie po­zna­wa­łam he­braj­ską po­ezję i po­wie­ści w ję­zyku ji­dysz. W pią­tym roku na­uki ji­dysz czy­ta­li­śmy o Han­nie, która wy­emi­gro­wała do Pa­le­styny, w wieku dwu­dzie­stu je­den lat do­łą­czyła do jed­nostki bry­tyj­skich spa­do­chro­nia­rzy, a na­stęp­nie wró­ciła do Eu­ropy, żeby wspo­móc tam­tej­szy ruch oporu. Mi­sja ta wpraw­dzie się nie po­wio­dła, ale za to Han­nie udało się na­tchnąć in­nych od­wagą. Przed eg­ze­ku­cją nie chciała, by za­sło­nięto jej oczy, uparła się, że bę­dzie pa­trzeć śmierci w twarz. Umiała sta­wić czoło praw­dzie, żyła i umarła, bro­niąc swo­ich prze­ko­nań, z dumą także de­mon­stro­wała swoją toż­sa­mość.

Tam­tej wio­sny w 2007 roku wy­bra­łam się do Bri­tish Li­brary w po­szu­ki­wa­niu in­for­ma­cji o Han­nie Sze­nes. Szu­ka­łam bar­dziej zniu­an­so­wa­nych opi­nii na jej te­mat. Oka­zało się, że nie ma o niej zbyt wielu ksią­żek, za­mó­wi­łam więc wszyst­kie, w któ­rych po­ja­wiało się jej na­zwi­sko. Przy­pad­kiem się zda­rzyło, że jedna z nich była w ji­dysz. Omal nie odło­ży­łam jej na bok.

Coś mnie jed­nak pod­ku­siło i za­czę­łam prze­glą­dać Freuen in di Ghet­tos (Ko­biety w get­tach), zbiór tek­stów opu­bli­ko­wany w No­wym Jorku w 1946 roku[1]. W tej li­czą­cej sto osiem­dzie­siąt pięć stron an­to­lo­gii o Han­nie wspo­mniano tylko w ostat­nim roz­dziale. Pierw­szych sto sie­dem­dzie­siąt stron zaj­mo­wały opo­wie­ści o in­nych ko­bie­tach – dzie­siąt­kach nie­zna­nych mło­dych Ży­dó­wek, które dzia­łały w ru­chu oporu i wal­czyły z na­zi­stami głów­nie w get­tach na te­re­nie Pol­ski. Te „dziew­czyny z getta” opła­cały ge­sta­pow­skich straż­ni­ków, ukry­wały pi­sto­lety w bo­chen­kach chleba i po­ma­gały bu­do­wać sys­tem pod­ziem­nych schro­nów. Flir­to­wały z na­zi­stami, prze­ku­py­wały ich ciast­kami, wi­nem i wódką, po czym nie­po­strze­że­nie za­bi­jały. Szpie­go­wały dla Mo­skwy, roz­pro­wa­dzały fał­szywe do­ku­menty i ulotki, in­for­mo­wały o tym, co na­prawdę dzieje się z Ży­dami. Po­ma­gały cho­rym i uczyły dzieci, wy­sa­dzały nie­miec­kie li­nie ko­le­jowe, a w Wil­nie – także sieć ener­ge­tyczną. Uda­wały chrze­ści­janki, pra­co­wały jako słu­żące po aryj­skiej stro­nie i po­ma­gały Ży­dom w ucieczce z getta ka­na­łami i prze­wo­dami ko­mi­no­wymi, przez dziury w mu­rach i po da­chach do­mów. Da­wały ła­pówki opraw­com, pi­sały pod­ziemne biu­le­tyny ra­diowe, dbały o mo­rale grupy, ne­go­cjo­wały z Po­la­kami, po­tra­fiły na­kło­nić ge­sta­pow­ców, żeby no­sili im wa­lizki z bro­nią, za­ini­cjo­wały utwo­rze­nie wśród na­zi­stów grupy oporu wo­bec Adolfa Hi­tlera i, rzecz ja­sna, zaj­mo­wały się więk­szo­ścią kon­spi­ra­cyj­nej ad­mi­ni­stra­cji.

Mimo wielu lat ży­dow­skiej edu­ka­cji ni­gdy nie spo­tka­łam się ze świa­dec­twami, które tak szcze­gó­łowo po­ka­zy­wa­łyby nie­zwy­kłość i co­dzien­ność ko­bie­cej walki. Nie mia­łam po­ję­cia, że aż tyle Ży­dó­wek było za­an­ga­żo­wa­nych w dzia­ła­nia ru­chu oporu.

Tek­sty te nie tylko mnie zdu­miały, ale także oso­bi­ście po­ru­szyły, wy­wra­ca­jąc do góry no­gami to, co wie­dzia­łam na te­mat wła­snej hi­sto­rii. Po­cho­dzę z ro­dziny pol­skich Ży­dów oca­la­łych z Ho­lo­kau­stu. Moja bobe Ze­lda (po któ­rej imię nosi moja star­sza córka) nie na­le­żała do ru­chu oporu. Jej udana, choć tra­giczna ucieczka ukształ­to­wała spo­sób, w jaki po­strze­ga­łam losy oca­la­łych. Babka, która ze swo­imi wy­dat­nymi ko­śćmi po­licz­ko­wymi i spi­cza­stym no­sem nie wy­glą­dała na Ży­dówkę, ucie­kła z oku­po­wa­nej War­szawy, prze­pły­nęła nie­jedną rzekę, ukry­wała się w klasz­to­rze, ura­to­wała się dzięki flir­towi z na­zi­stą, prze­do­stała się na wschód w cię­ża­rówce peł­nej po­ma­rań­czy, wresz­cie prze­kra­dła się do Ro­sji, gdzie udało jej się oca­lić ży­cie dzięki – o iro­nio – przy­mu­so­wej pracy w obo­zie na Sy­be­rii. Moja bobe była silna jak wół, ale stra­ciła ro­dzi­ców i trzy z czte­rech sióstr, po­nie­waż wszy­scy oni zo­stali w War­sza­wie. Tę kosz­marną hi­sto­rię opo­wia­dała mi wzbu­rzona, ze łzami w oczach, każ­dego po­po­łu­dnia, gdy zaj­mo­wała się mną po szkole. Moja ży­dow­ska spo­łecz­ność w Mont­re­alu skła­dała się w więk­szo­ści z osób oca­la­łych z Za­głady – ro­dziny obojga mo­ich ro­dzi­ców, a także są­sia­dów miały za sobą po­dobną prze­szłość, pełną bólu i cier­pie­nia. Moje geny zo­stały na­zna­czone – na­wet od­mie­nione, jak uwa­żają dziś przed­sta­wi­ciele neu­ro­nauki – przez traumę. Do­ra­sta­łam wśród wspo­mnień prze­śla­do­wań i stra­chu.

Na stro­nach Freuen in di Ghet­tos mia­łam jed­nak przed sobą inną wer­sję wo­jen­nej hi­sto­rii ko­biet. Te opo­wie­ści o spraw­czo­ści były dla mnie wstrzą­sem. Ko­biety, o któ­rych czy­ta­łam, z wście­kło­ścią rzu­cały się w wir dzia­łań, wy­ka­zy­wały się har­tem du­cha, nie­kiedy na­wet bru­tal­no­ścią. Zaj­mo­wały się szmu­glem, zbie­rały in­for­ma­cje wy­wia­dow­cze, po­dej­mo­wały dzia­ła­nia dy­wer­syjne, a także brały udział w walce i były dumne ze swo­jego za­pału. Au­torki tek­stów ze­bra­nych we wspo­mnia­nej an­to­lo­gii nie do­ma­gały się współ­czu­cia – sła­wiły mę­stwo i dziel­ność. Mimo głodu i tor­tur były śmiałe i bez­czelne. Kilka z nich mo­gło uciec, a jed­nak zo­stały, nie­które na­wet wró­ciły i sta­nęły do walki. Bobe była moją bo­ha­terką, ale co by się stało, gdyby po­sta­no­wiła za­ry­zy­ko­wać ży­cie i zo­stała, żeby wal­czyć? Prze­śla­do­wało mnie py­ta­nie, co ja zro­bi­ła­bym w po­dob­nej sy­tu­acji. Wal­czy­ła­bym czy ucie­kła­bym?

* * *

Po­cząt­kowo my­śla­łam, że tych kil­ka­dzie­siąt bo­ha­ter­skich ko­biet, o któ­rych mowa we Freuen in di Ghet­tos, to wszystko. Ale gdy tylko za­ję­łam się tym te­ma­tem, nie­zwy­kłe opo­wie­ści o ży­dow­skich bo­jow­nicz­kach za­częły na­gle wy­glą­dać ze wszyst­kich ką­tów: z ar­chi­wów, z ka­ta­lo­gów, z ma­ili nie­zna­jo­mych, któ­rzy dzie­lili się ze mną swo­imi hi­sto­riami ro­dzin­nymi. Zna­la­złam dzie­siątki ko­bie­cych wspo­mnień opu­bli­ko­wa­nych w ma­łych wy­daw­nic­twach i setki świa­dectw pi­sa­nych od lat czter­dzie­stych do dziś – po pol­sku, ro­syj­sku, he­braj­sku, w ji­dysz, po nie­miecku, fran­cu­sku, ho­len­der­sku, duń­sku, grecku, wło­sku i an­giel­sku.

Ba­daczki i ba­da­cze Ho­lo­kau­stu de­ba­tują nad tym, co na­leży uznać za akt ży­dow­skiego oporu[2]. Wielu przyj­muje naj­szer­szą de­fi­ni­cję – uznają za opór każde dzia­ła­nie, które po­twier­dza czło­wie­czeń­stwo, każdy akt, dzięki któ­remu wspól­nie lub w po­je­dynkę Ży­dzi na­wet mi­mo­wol­nie prze­ciw­sta­wiali się na­zi­stow­skiej po­li­tyce czy ide­olo­gii, w tym także po pro­stu po­zo­sta­nie przy ży­ciu. Inni są­dzą, że ta zbyt ogólna de­fi­ni­cja umniej­sza za­sługi tych, któ­rzy na­ra­żali ży­cie, by ak­tyw­nie sprze­ci­wiać się re­żi­mowi, i że na­leży od­róż­nić opór czynny i bierny.

Akty sprze­ciwu, które od­kry­łam wśród mło­dych Ży­dó­wek w Pol­sce – kraju, na któ­rym się sku­pia­łam – obej­mo­wały pełną gamę dzia­łań: ta­kie, które wią­zały się z ca­ło­ścio­wym pla­no­wa­niem i ze skom­pli­ko­wa­nymi kal­ku­la­cjami (jak pod­kła­da­nie ła­dun­ków wy­bu­cho­wych), i ta­kie, które ro­dziły się spon­ta­nicz­nie, były pro­ste, wręcz slap­stic­kowe, a wią­zały się z prze­bie­ran­kami, bi­ciem i dra­pa­niem opraw­ców oraz wy­śli­zgi­wa­niem się z rąk na­zi­stów. Dla czę­ści ko­biet, o któ­rych czy­ta­łam, ce­lem było ra­to­wa­nie Ży­dów, dla in­nych – god­ność w ob­li­czu śmierci po­zo­sta­wiona w spu­ściź­nie po­tom­nym. An­to­lo­gia Freuen in di Ghet­tos zwraca uwagę na ak­tyw­ność „get­to­wych bo­jow­ni­czek” – człon­kiń pod­zie­mia, które re­kru­to­wały się z ży­dow­skich ru­chów mło­dzie­żo­wych i dzia­łały na te­re­nie getta. Dziew­czyny te były żoł­nier­kami, wy­daw­czy­niami biu­le­ty­nów i spo­łecz­ni­cami. To głów­nie one peł­niły funk­cję łącz­ni­czek, nie­zwy­kle istotną z punktu wi­dze­nia pod­ziem­nych ope­ra­cji. Kur­so­wały mię­dzy get­tami i mia­stami, uda­jąc chrze­ści­janki, prze­rzu­ca­jąc oprócz lu­dzi także pie­nią­dze, do­ku­menty, in­for­ma­cje i broń, które czę­sto same zdo­by­wały.

Wal­czyły jed­nak nie tylko w get­tach – ucie­kały do lasu, gdzie za­cią­gały się do od­dzia­łów par­ty­zanc­kich, brały udział w ak­cjach dy­wer­syj­nych i ope­ra­cjach szpie­gow­skich. Część ich ak­tów oporu miała cha­rak­ter „nie­zor­ga­ni­zo­wa­nych” dzia­łań jed­no­ra­zo­wych. Kilka pol­skich Ży­dó­wek do­łą­czyło do za­gra­nicz­nego ru­chu oporu, inne współ­pra­co­wały z pol­skim pod­zie­miem. Ko­biety te two­rzyły sieci[3] po­ma­ga­jące ra­to­wać ukry­wa­ją­cych się lub ucie­ka­ją­cych Ży­dów. Ich opór miał wresz­cie wy­miar mo­ralny, du­chowy i kul­tu­ralny – chro­niły swoją toż­sa­mość, dys­try­bu­owały ży­dow­skie książki, w cza­sie trans­por­tów opo­wia­dały dow­cipy, żeby zła­go­dzić strach, tu­liły to­wa­rzyszki z ba­ra­ków, by za­pew­nić im cie­pło[4], or­ga­ni­zo­wały je­dze­nie dla sie­rot. Dzia­łal­ność ta miała nie­kiedy cha­rak­ter zor­ga­ni­zo­wany, pu­bliczny i nie­zgodny z pra­wem, kiedy in­dziej zaś pry­watny i oso­bi­sty.

Po wielu mie­sią­cach ba­dań zy­ska­łam za­ra­zem skarb i wy­zwa­nie dla pi­sarki: zgro­ma­dzi­łam wię­cej nie­zwy­kłych hi­sto­rii, niż mo­głam so­bie wy­obra­zić. Ja­kim cu­dem mia­łam te­raz ogra­ni­czyć ten ma­te­riał i wy­brać główne po­sta­cie?

Osta­tecz­nie po­sta­no­wi­łam po­dą­żyć za swoją pierw­szą in­spi­ra­cją, to zna­czy za Freuen in di Ghet­tos, która kon­cen­truje się na bo­jow­nicz­kach po­cho­dzą­cych z ży­dow­skich or­ga­ni­za­cji mło­dzie­żo­wych Dror (Wol­ność) i Ha-Szo­mer ha-Cair (Młody Straż­nik). Au­torką naj­waż­niej­szego i naj­dłuż­szego tek­stu w zbio­rze była łącz­niczka pod­pi­sana jako „Re­nia K.”. Wy­da­wała mi się szcze­gól­nie bli­ska, choć nie dla­tego, że była bar­dzo znana, wa­leczna czy cha­ry­zma­tyczna – wręcz prze­ciw­nie. Re­nia nie była ani ide­alistką, ani re­wo­lu­cjo­nistką, tylko by­strą dziew­czyną z klasy śred­niej, która na­gle obu­dziła się w środku bez­li­to­snego kosz­maru. Kie­ru­jąc się po­czu­ciem spra­wie­dli­wo­ści i gnie­wem, sta­nęła na wy­so­ko­ści za­da­nia. Za­fa­scy­no­wały mnie jej nie­zwy­kłe opo­wie­ści o prze­kra­da­niu się przez gra­nicę i szmu­glo­wa­niu gra­na­tów, szcze­gó­łowe opisy taj­nych mi­sji. W wieku dwu­dzie­stu lat nadała do­świad­cze­niom mi­nio­nego pię­cio­le­cia formę zrów­no­wa­żo­nej, re­flek­syj­nej prozy, którą oży­wiają by­stre spo­strze­że­nia, szcze­rość wra­żeń, a na­wet dow­cip.

Z cza­sem od­kry­łam, że tekst za­miesz­czony w an­to­lo­gii Freuen in di Ghet­tos sta­no­wił część dłuż­szych wspo­mnień, które Re­nia spi­sała po pol­sku, a na­stęp­nie opu­bli­ko­wała po he­braj­sku w Pa­le­sty­nie w 1945 roku[5]. Jej książka była jedną z pierw­szych ca­ło­ścio­wych re­la­cji oso­bi­stych do­ty­czą­cych Ho­lo­kau­stu (nie­któ­rzy twier­dzą na­wet, że pierw­szą[6]). W 1947 roku prasa ży­dow­ska w No­wym Jorku opu­bli­ko­wała wer­sję an­giel­ską ze wstę­pem zna­ko­mi­tego tłu­ma­cza[7]. Wkrótce jed­nak książka i jej świat po­pa­dły w za­po­mnie­nie. Sama na­tknę­łam się na Re­nię tylko w po­bież­nych wzmian­kach i ko­men­ta­rzach na­uko­wych. A te­raz wy­do­by­wam jej hi­sto­rię z przy­pi­sów i prze­no­szę do tek­stu głów­nego, aby po­ka­zać tę ano­ni­mową dziew­czynę i jej zdu­mie­wa­jącą od­wagę. W opo­wieść o Reni wplo­tłam hi­sto­rie ży­dow­skich bo­jow­ni­czek z roz­ma­itych or­ga­ni­za­cji pod­ziem­nych w Pol­sce, wy­ko­nu­ją­cych różne za­da­nia, a wszystko po to, by uka­zać ogrom i głę­bię ko­bie­cej od­wagi.

* * *

Tra­dy­cja ży­dow­ska ob­fi­tuje w opo­wie­ści o zwy­cię­stwach słab­szych nad sil­niej­szymi: o Da­wi­dzie, który wy­grał z Go­lia­tem, o Izra­eli­tach, któ­rym udało się wy­wieść w pole fa­ra­ona, o bra­ciach Ma­cha­be­uszach, któ­rzy po­ko­nali Gre­ków.

Ta hi­sto­ria taka nie jest.

W ka­te­go­riach suk­cesu mi­li­tar­nego czy ofiar po stro­nie na­zi­stów i liczby oca­lo­nych Ży­dów trudno po­wie­dzieć, by ży­dow­ski ruch oporu na zie­miach pol­skich od­niósł zwy­cię­stwo[8]. Po­dej­mo­wany wy­si­łek był jed­nak znacz­nie więk­szy, a dzia­ła­nia – bar­dziej zor­ga­ni­zo­wane niż po­dej­rze­wa­łam, wręcz ko­lo­salne w po­rów­na­niu z opo­wie­ściami, które sły­sza­łam w dzie­ciń­stwie. Ży­dow­skie grupy zbrojne dzia­łały w po­nad dzie­więć­dzie­się­ciu get­tach w Eu­ro­pie Wschod­niej[9]. „Małe ak­cje” i po­wsta­nia or­ga­ni­zo­wano nie tylko w War­sza­wie, ale także w Bę­dzi­nie, Wil­nie, Bia­łym­stoku, Kra­ko­wie, we Lwo­wie, w Czę­sto­cho­wie, So­snowcu i Tar­no­wie[10]. Zbrojny opór sta­wiano co naj­mniej w pię­ciu głów­nych obo­zach kon­cen­tra­cyj­nych i obo­zach za­głady – mię­dzy in­nymi w Au­schwitz, Tre­blince i So­bi­bo­rze – oraz w osiem­na­stu obo­zach pracy przy­mu­so­wej[11]. Do od­dzia­łów par­ty­zanc­kich w la­sach za­cią­gnęło się trzy­dzie­ści ty­sięcy Ży­dó­wek i Ży­dów[12]. Sieć wspar­cia fi­nan­so­wego obej­mo­wała dwa­na­ście ty­sięcy osób ukry­wa­ją­cych się w War­sza­wie[13]. A wszystko to obok po­dej­mo­wa­nych bez końca co­dzien­nych ak­tów sprze­ciwu.

Dla­czego – py­ta­łam wciąż sie­bie – ni­gdy o tym nie sły­sza­łam? Dla­czego nie sły­sza­łam o set­kach, a na­wet ty­sią­cach ży­dow­skich ko­biet, które brały udział we wszyst­kich tych for­mach oporu i czę­sto nimi kie­ro­wały? Dla­czego an­to­lo­gia Freuen in di Ghet­tos była ty­tu­łem za­po­mnia­nym, a nie kla­syczną po­zy­cją na li­ście lek­tur do­ty­czą­cych Ho­lo­kau­stu?

Z cza­sem za­czę­łam zda­wać so­bie sprawę, że na roz­wój nar­ra­cji o Za­gła­dzie wpły­nęło wiele czyn­ni­ków, i to za­równo oso­bi­stych, jak i po­li­tycz­nych. Na­sza pa­mięć zbio­rowa zo­stała ukształ­to­wana przez wszech­ogar­nia­jący opór przed opo­rem. Mil­cze­nie po­zwala skrzy­wić per­spek­tywę i zmie­nić układ sił – przez dzie­się­cio­le­cia na różne spo­soby było to wy­ko­rzy­sty­wane w Pol­sce, Izra­elu i Ame­ryce Pół­noc­nej. Jest rów­nież me­todą ra­dze­nia so­bie z traumą, umoż­li­wia dal­sze ży­cie.

A je­śli na­wet ktoś się wy­ła­my­wał i za­czy­nał opo­wia­dać o opo­rze, nie­wiele miej­sca po­świę­cał ko­bie­tom[14]. W tych nie­zwy­kłych sy­tu­acjach, gdy włą­czał do swo­jej hi­sto­rii ko­biece po­sta­cie, zwy­kle przed­sta­wiał je zgod­nie ze ste­reo­ty­po­wymi tro­pami nar­ra­cyj­nymi. W fa­scy­nu­ją­cym fil­mie te­le­wi­zyj­nym Po­wsta­nie z 2001 roku, po­świę­co­nym po­wsta­niu w get­cie war­szaw­skim, bo­jow­niczki wpraw­dzie uwzględ­niono, ale kla­sycz­nie wy­pa­czono ich rolę. Przy­wód­czy­nie uka­zano jako po­sta­cie dru­go­pla­nowe, „dziew­czyny” bo­ha­te­rów. Je­dyną główną po­sta­cią ko­biecą jest To­sia Alt­man, a choć film wspo­mina o tym, że od­waż­nie prze­my­cała broń, przed­sta­wiono ją jako śliczne, nie­śmiałe dziew­czątko, które trosz­czy się o cho­rego ojca i po­tul­nie przyj­muje rolę bo­jow­niczki, ro­biąc przy tym wiel­kie oczy. W rze­czy­wi­sto­ści To­sia jesz­cze przed wojną była in­struk­torką Ha-Szo­mer ha-Cair i, jak pod­kre­śla jej bio­grafka, ucho­dziła za za­dziorną „stroj­ni­się”, wręcz „gor­szy­cielkę”[15]. Pi­sząc na nowo jej hi­sto­rię, film nie tylko wy­pa­cza jej cha­rak­ter, ale także wy­ma­zuje cały świat edu­ka­cji i pracy ży­dow­skich ko­biet, który ją stwo­rzył.

Oczy­wi­ście nie ozna­cza to, że ży­dow­ski ruch oporu w Pol­sce był ra­dy­kalną mi­sją fe­mi­ni­styczną, w któ­rej brały udział wy­łącz­nie ko­biety. Męż­czyźni byli bo­jow­ni­kami, in­struk­to­rami i do­wód­cami, ale ze względu na swoją płeć i umie­jętne ka­mu­flo­wa­nie po­cho­dze­nia ko­biety szcze­gól­nie nada­wały się do re­ali­zo­wa­nia waż­nych i nie­bez­piecz­nych za­dań, zwłasz­cza do peł­nie­nia funk­cji łącz­ni­czek. Jak ujęła to Chajka Gros­sman, „ży­dow­skie dziew­czyny były ośrod­kiem ner­wo­wym ru­chu”[16].

* * *

Ema­nuel Rin­gel­blum, nie­zwy­kły kro­ni­karz getta war­szaw­skiego, tak pi­sał wów­czas o łącz­nicz­kach: „Po­dej­mują się naj­nie­bez­piecz­niej­szych za­dań bez słowa sprze­ciwu, bez chwili wa­ha­nia. [...] Ile razy za­glą­dały śmierci w oczy? [...] Ko­bieta ży­dow­ska za­pi­sała piękną kartę w dzie­jach Ży­dów pod­czas obec­nej wojny świa­to­wej”[17].

W 1946 roku ce­lem an­to­lo­gii Freuen in di Ghet­tos było za­po­zna­nie ame­ry­kań­skich Ży­dów z nie­wia­ry­god­nym wy­sił­kiem po­dej­mo­wa­nym przez ko­biety w get­tach. Część au­to­rek ze­bra­nych w niej tek­stów za­kła­dała, że na­zwi­ska tych ko­biet staną się po­wszech­nie znane – su­ge­ro­wały przy­szłym hi­sto­rycz­kom i hi­sto­ry­kom spo­rzą­dze­nie mapy tego nie­zwy­kłego te­ry­to­rium. Bo­jow­niczka Różka Kor­czak pi­sała, że opo­wie­ści o ko­bie­cym opo­rze są „naj­więk­szym skar­bem na­szego na­rodu” i po­winny stać się istotną czę­ścią ży­dow­skiej tra­dy­cji[18].

Sie­dem­dzie­siąt pięć lat póź­niej te bo­ha­terki wciąż są wła­ści­wie nie­znane, a ich stro­nice w księ­dze wiecz­nej pa­mięci[19] – nie­za­pi­sane. Do dziś.

PRO­LOG

PRZE­BŁY­SKI PRZY­SZŁO­ŚCI – BRO­NIĆ SIĘ CZY RA­TO­WAĆ?

Z lotu ptaka to małe mia­steczko z lśnią­cym zam­kiem i pa­ste­lo­wymi bu­dyn­kami przy cu­kier­ko­wych ulicz­kach można by omył­kowo wziąć za cza­ro­dziej­skie kró­le­stwo. Ist­nie­jący od IX wieku Bę­dzin zo­stał wznie­siony jako gród obronny, który po­sta­wiono na straży sta­ro­żyt­nego szlaku han­dlo­wego łą­czą­cego Ki­jów z Za­cho­dem[20]. Tak jak w wy­padku wielu śre­dnio­wiecz­nych miast w Pol­sce, zwłasz­cza tych na po­łu­dniu kraju, wśród la­sów, Bę­dzin jest po­ło­żony wy­jąt­kowo ma­low­ni­czo. Ostat­nią rze­czą, z jaką mo­głaby się ko­ja­rzyć bujna zie­leń wo­kół, są po­działy i śmierć, cią­gła walka i okrutne wy­roki. Z da­leka nikt by nie po­wie­dział, że to kró­lew­skie mia­sto zwień­czone złotą wie­życzką stało się sym­bo­lem nie­mal cał­ko­wi­tej za­głady Ży­dów.

Bę­dzin w Za­głę­biu Dą­brow­skim był do­mem dla Ży­dów przez setki lat. Pra­co­wali tu i żyli do­stat­nio od XIII stu­le­cia. Pod ko­niec XVI wieku król przy­znał im prawo do wzno­sze­nia boż­nic, ku­po­wa­nia nie­ru­cho­mo­ści, pro­wa­dze­nia nie­ogra­ni­czo­nej dzia­łal­no­ści han­dlo­wej, uboju zwie­rząt i roz­pro­wa­dza­nia al­ko­holu. Przez po­nad dwie­ście lat, do­póki pła­cili po­datki, do­póty byli bez­pieczni i two­rzyli silną sieć re­la­cji han­dlo­wych. Pod ko­niec XVIII wieku mia­sto prze­szło pod pa­no­wa­nie su­ro­wych Pru­sa­ków, póź­niej, w XIX wieku – Ro­sjan, ale grupy miej­sco­wych sprze­ci­wiały się ob­cym rzą­dom i opo­wia­dały się za bra­ter­stwem pol­sko-ży­dow­skim. W XX wieku na­stą­pił roz­kwit go­spo­dar­czy, utwo­rzono no­wo­cze­sne szkoły i Bę­dzin otwo­rzył się na nowe idee, zwłasz­cza so­cja­lizm. Te nurty wy­wo­ły­wały w ło­nie ży­dow­skiej spo­łecz­no­ści na­miętne de­baty i twór­cze róż­nice zdań. Jak grzyby po desz­czu wy­ra­stały ży­dow­skie par­tie po­li­tyczne, ga­zety i ośrodki edu­ka­cyjne. Po­dob­nie jak w wielu mia­stach w ca­łym kraju Ży­dzi sta­no­wili ro­snący od­se­tek lud­no­ści i nie­od­łączny ele­ment ele­ment co­dzien­nego ży­cia. Mó­wiący w ji­dysz miesz­kańcy two­rzyli zrąb po­pu­la­cji w re­gio­nie, a ży­cie w Za­głę­biu stało się in­te­gralną czę­ścią ich toż­sa­mo­ści.

W 1921 roku Bę­dzin na­zy­wano „Je­ro­zo­limą Za­głę­bia Dą­brow­skiego”. Ży­dzi sta­no­wili pra­wie po­łowę miesz­kań­ców mia­sta[21], z czego w spo­rej czę­ści do­brze sy­tu­owa­nych: le­ka­rzy, praw­ni­ków, kup­ców i wła­ści­cieli przed­się­biorstw pro­duk­cyj­nych. Byli wła­ści­cie­lami sze­ściu­set dwu­dzie­stu sied­miu fa­bryk i warsz­ta­tów. Two­rzyli li­be­ralną grupę świec­kich zwo­len­ni­ków umiar­ko­wa­nego so­cja­li­zmu, która by­wała w ka­wiar­niach, miała domy let­ni­skowe w gó­rach, lu­biła tań­czyć tango, słu­chać jazzu, jeź­dzić na nar­tach i czuła się Eu­ro­pej­czy­kami. Do­brze po­wo­dziło się rów­nież kla­sie ro­bot­ni­czej i Ży­dom re­li­gij­nym – dzia­łały dzie­siątki sy­na­gog i wiele stron­nictw, na które można było gło­so­wać. W 1928 roku w wy­bo­rach do władz sa­mo­rzą­do­wych wy­star­to­wały dwa­dzie­ścia dwa ko­mi­tety, z czego sie­dem­na­ście ży­dow­skich. Ży­dem był wi­ce­bur­mistrz mia­sta. Oczy­wi­ście nikt nie miał po­ję­cia, że dy­na­miczny świat, który stwo­rzyli Ży­dzi, wkrótce ule­gnie cał­ko­wi­temu znisz­cze­niu, a oni będą mu­sieli wal­czyć za­równo o swoje dzie­dzic­two, jak i o wła­sne ży­cie.

* * *

We wrze­śniu 1939 roku ar­mia nie­miecka za­jęła Bę­dzin. Na­zi­ści do­szczęt­nie spa­lili wspa­niałą neo­ro­mań­ską sy­na­gogę – bu­dy­nek dum­nie wzno­szący się u pod­nóża zamku – i za­mor­do­wali wielu ży­dow­skich miesz­kań­ców[22].

Trzy lata póź­niej dwa­dzie­ścia ty­sięcy osób no­szą­cych na ręku opa­skę z gwiazdą Da­wida prze­sie­dlono do ma­łej dziel­nicy na obrze­żach, gdzie w zruj­no­wa­nych cha­łu­pach i po­je­dyn­czych po­ko­jach gnieź­dziło się po kilka ro­dzin. Lu­dzie, któ­rzy przez setki lat cie­szyli się względ­nym spo­ko­jem, do­stat­kiem i spo­łeczną in­te­gra­cją, któ­rych kul­tura przez stu­le­cia kwi­tła, zo­stali ści­śnięci w kilku nędz­nych kwar­ta­łach. W Bę­dzi­nie po­ja­wił się nowy za­ką­tek. Mroczny, zimny i wil­gotny. Getto.

Getta w Za­głę­biu Dą­brow­skim na­le­żały do ostat­nich w Pol­sce prze­zna­czo­nych do „li­kwi­da­cji” – „osta­teczne roz­wią­za­nie” miało się tu do­peł­nić póź­niej[23]. Za­miast na­tych­mia­sto­wej wy­wózki do obo­zów za­głady, miesz­kań­ców, któ­rzy mieli po­zwo­le­nie na pracę, wy­sy­łano do przy­mu­so­wej pracy w fa­bry­kach broni i warsz­ta­tach w Niem­czech. W Bę­dzi­nie wciąż dzia­łała poczta – można się było kon­tak­to­wać z Ro­sją, ze Sło­wa­cją, z Tur­cją, ze Szwaj­ca­rią i in­nymi nie­aryj­skimi kra­jami. I na­wet w tych naj­mrocz­niej­szych za­kąt­kach po­ja­wiały się ko­mórki ży­dow­skiego ru­chu oporu.

Wśród za­tło­czo­nych do­mów, w któ­rych pa­no­wała at­mos­fera pa­niki, ner­wo­wo­ści i ter­roru, wy­róż­niał się je­den bu­dy­nek. Stał mocno nie tylko dzięki so­lid­nym fun­da­men­tom (w rze­czy­wi­sto­ści wkrótce opie­rał się już na sieci pod­ziem­nych schro­nów), lecz przede wszyst­kim dzięki swoim miesz­kań­com – ich umy­słom, ser­com i mię­śniom. To tu mie­ściła się kwa­tera główna ży­dow­skiego ru­chu oporu. Oporu, który na­ro­dził się z fi­lo­zo­fii sy­jo­ni­zmu pracy, ce­nią­cego spraw­czość, uprawę ziemi, so­cja­lizm i rów­ność. Człon­ki­nie i człon­ko­wie ru­chu – „to­wa­rzy­sze” – wzra­stali w kul­cie pracy fi­zycz­nej i rów­no­upraw­nie­nia ko­biet. Tu­taj znaj­do­wało się cen­trum Droru.

* * *

W lu­tym 1943 roku mróz trzy­mał getto w że­la­znym uchwy­cie, po­wie­trze było cięż­kie jak ołów. W tęt­nią­cym zwy­kle ży­ciem bu­dynku pa­no­wała wy­jąt­kowa ci­sza. Umilkł co­dzienny zgiełk za­jęć or­ga­ni­zo­wa­nych przez Dror – kur­sów ję­zy­ko­wych, kon­cer­tów, se­mi­na­riów na te­mat związku mię­dzy ser­cem a zie­mią. Żad­nego gwaru gło­sów, żad­nego śpiewu.

Re­nia Ku­kiełka, osiem­na­sto­let­nia człon­kini ży­dow­skiego pod­zie­mia, wy­szła z pralni i ru­szyła na spo­tka­nie, które od­by­wało się przy wiel­kim stole na par­te­rze. Tam zwy­kle ob­my­ślano naj­waż­niej­sze plany. Do­brze znała to miej­sce.

– Udało się zdo­być pa­piery dla kilku osób – oznaj­mił Her­szel.

Wszy­scy wes­tchnęli. To była prze­pustka po­zwa­la­jąca wy­do­stać się z Pol­ski i prze­żyć.

Dziś miała za­paść de­cy­zja[24].

Frumka Płot­nicka stała u szczytu stołu, ciemne oczy pa­trzyły by­stro spod zmarsz­czo­nych brwi. Gdy jako in­tro­wer­tyczna na­sto­latka z bied­niej re­li­gij­nej ro­dziny z Piń­ska do­łą­czyła do ru­chu, wnio­sła ze sobą po­wagę i zdol­ność ana­li­tycz­nego my­śle­nia. Szybko zy­skała sza­cu­nek i wkrótce po wy­bu­chu wojny zo­stała jedną z przy­wód­czyń pod­zie­mia.

Her­szel Sprin­ger, ko­lejny li­der bę­dziń­skiego „od­działu”, znaj­do­wał się po dru­giej stro­nie stołu. Uwiel­biany przez wszyst­kich, miał „tyle lu­do­wo­ści ży­dow­skiej”[25], że po­tra­fił wdać się w szczerą roz­mowę z każ­dym, od fur­mana po rzeź­nika, i roz­ma­wiać na te­mat naj­drob­niej­szych spraw. Cie­pły, pro­sto­duszny uśmiech Herszla był ko­jącą siłą, która prze­ciw­sta­wiała się po­twor­no­ściom wo­kół. W co­raz bar­dziej wy­lud­nio­nym get­cie już tylko pustka nio­sła się echem.

Re­nia za­jęła miej­sce mię­dzy nimi, wraz z resztą mło­dych.

Czę­sto ła­pała się na tym, że prze­bły­ski rze­czy­wi­sto­ści wpra­wiały ją w osłu­pie­nie. W ciągu za­le­d­wie kilku lat stra­ciła ro­dzi­ców, prze­pa­dło też sze­ścioro jej braci i sióstr. Nie miała po­ję­cia, czy na­dal żyją ani gdzie mogą być. Ra­zem z całą ro­dziną ucie­kała przez za­ście­lone cia­łami pola. Póź­niej błą­kała się cał­kiem sama. Przed kil­koma mie­sią­cami wy­sko­czyła z po­ciągu i jako pol­ska chłopka na­jęła się do po­mocy w pol­sko-nie­miec­kiej ro­dzi­nie. Uparła się, że dla nie­po­znaki bę­dzie cho­dzić ze wszyst­kimi do ko­ścioła, ale za pierw­szym ra­zem cały czas się trzę­sła – bała się, że nie bę­dzie wie­działa, kiedy po­winna stać, kiedy usiąść ani jak się prze­że­gnać. Z na­sto­latki prze­mie­niła się w ak­torkę, która przez cały czas była na sce­nie. Po­lu­biła ją pani domu – chwa­liła, że jest czy­sta, za­radna, a na­wet kul­tu­ralna. „Po­cho­dzę z in­te­li­genc­kiej ro­dziny. – Tylko po czę­ści skła­mała Re­nia. – By­li­śmy za­możni. Ale kiedy ro­dzice umarli, mu­sia­łam iść do pracy”.

Trak­to­wano ją do­brze, lecz gdy tylko udało jej się po­ta­jem­nie skon­tak­to­wać ze swoją sio­strą, Sarą wie­działa, że musi do niej do­łą­czyć – chciała być z ro­dziną, z tymi, któ­rzy z niej oca­leli. Sara zor­ga­ni­zo­wała prze­rzut Reni do Bę­dzina, gdzie mie­ściło się cen­trum Droru, or­ga­ni­za­cji, do któ­rej na­le­żała.

Re­nia pra­co­wała te­raz jako praczka. Była tu nie­le­gal­nie, in­truzka wśród in­tru­zów. Na­zi­ści po­dzie­lili pod­bitą Pol­skę na czę­ści. Re­nia miała do­ku­menty, które upo­waż­niały ją do po­bytu wy­łącz­nie na te­re­nie Ge­ne­ral­nego Gu­ber­na­tor­stwa, ob­szaru ma­ją­cego słu­żyć jako „ra­sowe śmiet­ni­sko”[26] – to stam­tąd bez końca czer­pano nie­wol­ni­czą siłę ro­bo­czą i tam osta­tecz­nie do­szło do ma­so­wej eks­ter­mi­na­cji eu­ro­pej­skich Ży­dów. Nie miała ze­zwo­le­nia na po­byt w Za­głę­biu, które włą­czono do Trze­ciej Rze­szy.

Po pra­wej stro­nie Reni sie­działa Chań­cia, sio­stra i za­ra­zem cał­ko­wite prze­ci­wień­stwo Frumki – jej en­tu­zjazm i nie­słab­nący opty­mizm roz­świe­tlały za­le­ga­jący w sali mrok. Chań­cia uwiel­biała opo­wia­dać, jak to uda­jąc ka­to­liczkę, wo­dziła Niem­ców za nos. Oprócz niej były rów­nież obecne Sara, z rzeź­bioną twa­rzą, wy­dat­nymi ko­śćmi po­licz­ko­wymi i prze­szy­wa­ją­cym spoj­rze­niem ciem­nych oczu[27], i Aliza Zi­ten­feld, dziew­czyna Herszla, która wspól­nie z Sarą opie­ko­wała się sie­ro­tami w get­cie. Nie­wy­klu­czone, że przy stole zna­la­zła się rów­nież Chajka Klin­ger, szczera i za­dziorna przy­wód­czyni sio­strza­nej grupy, go­towa wal­czyć o swoje ide­ały: prawdę, dzia­ła­nie i god­ność.

– Udało się zdo­być pa­piery dla kilku osób – po­wtó­rzył Her­szel.

Pa­piery ozna­czały wstęp do obozu dla in­ter­no­wa­nych – i ży­cie. Były to fał­szywe pasz­porty kra­jów sprzy­mie­rzo­nych, w któ­rych prze­trzy­my­wano poj­ma­nych Niem­ców. Po­sia­da­czy ta­kich pasz­por­tów na­zi­ści umiesz­czali w spe­cjal­nym obo­zie, by wy­mie­nić ich na schwy­ta­nych współ­o­by­wa­teli – je­den z wielu spo­so­bów ucieczki, o ja­kich Ży­dzi sły­szeli w ostat­nich la­tach[28]. Może aku­rat ten okaże się sku­teczny. Zor­ga­ni­zo­wa­nie i zdo­by­cie do­ku­men­tów za­jęło im wiele mie­sięcy, wy­ma­gało ogrom­nego na­kładu środ­ków i było nie­bez­piecz­nym pro­ce­sem, który obej­mo­wał prze­sy­ła­nie fał­sze­rzom za­szy­fro­wa­nych wia­do­mo­ści ze zdję­ciami. Kto je te­raz do­sta­nie?

A może nikt nie po­wi­nien ich brać?

Bro­nić się czy się ra­to­wać? Wal­czyć czy ucie­kać?

De­ba­to­wali nad tym już wcze­śniej. Kil­koro Ży­dów z jesz­cze mniej­szą liczbą pi­sto­le­tów nie po­kona na­zi­stów, jaki więc sens sta­wiać opór? Czy wal­czyli, bo chcieli umrzeć z god­no­ścią? W imię ze­msty? Ho­noru? Czy po to, żeby siać znisz­cze­nie, ra­to­wać i chro­nić? A je­śli tak, to kogo? Jed­nostki czy or­ga­ni­za­cję? Dzieci czy do­ro­słych? Ar­ty­stów czy przy­wód­ców? Czy Ży­dzi po­winni wal­czyć w get­cie, czy w la­sach? Jako Ży­dzi czy ra­zem z Po­la­kami?

Te­raz nad­szedł czas, by wresz­cie pod­jąć de­cy­zję.

– Frumka! – za­wo­łał Her­szel, pa­trząc jej pro­sto w oczy.

Od­po­wie­działa sta­now­czym spoj­rze­niem, choć nie ode­zwała się ani sło­wem.

Her­szel wy­ja­śnił, że wy­tyczne przy­szły z War­szawy, od Cy­wii Lu­bet­kin, przy­wód­czyni, którą wszy­scy po­wa­żali. Z fał­szy­wym pasz­por­tem Frumka miała się prze­do­stać na Za­chód, aby przed­sta­wić tam sprawę Ży­dów, po­wie­dzieć światu, co się z nimi dzieje. Póź­niej cze­kała ją po­dróż do Pa­le­styny, gdzie miała za­świad­czyć o po­twor­no­ściach po­peł­nia­nych przez na­zi­stów.

– Mam je­chać? – spy­tała Frumka.

Re­nia spoj­rzała na ko­le­żankę, serce wa­liło jej jak mło­tem. Wy­czu­wała, że pod ma­ską spo­koju try­biki by­strego umy­słu Frumki kręcą się jak osza­lałe. Frumka była ich przy­wód­czy­nią, opoką dla wszyst­kich, ko­biet i męż­czyzn. Kto po­je­dzie ra­zem z nią? Co zro­bią bez niej?

– Nie – od­parła Frumka sta­now­czo, ale ła­god­nie. – Skoro mamy zgi­nąć, le­piej zgi­nąć ra­zem. Tylko – za­mil­kła na mo­ment – niech to bę­dzie bo­ha­ter­ska śmierć.

Sły­sząc te słowa, pew­ność w jej gło­sie, wszy­scy ze­brani wes­tchnęli. I na­gle, jakby wró­ciło im ży­cie, za­częli tu­pać, a na­wet się uśmie­chać. Frumka wal­nęła pię­ścią w stół.

– Nad­szedł czas. Pora brać się do dzieła.

Pod­jęli jed­no­myślną de­cy­zję: będą się bro­nić.

Re­nia, za­wsze go­towa, ze­rwała się z krze­sła.

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

PRZY­PISY

[1]Freuen in di Ghet­tos, red. Leib Spi­zman, Pio­neer Wo­men’s Or­ga­ni­za­tion, New York 1946. Książka jest an­to­lo­gią wspo­mnień, li­stów i wier­szy (także wy­im­ków z więk­szych prac) po­świę­co­nych ży­dow­skim bo­jow­nicz­kom – głów­nie so­cja­li­stycz­nym sy­jo­nist­kom z Pol­ski – i przez nie na­pi­sa­nych. Zbiór zo­stał spo­rzą­dzony w ji­dysz z my­ślą o ame­ry­kań­skich Ży­dach, choć więk­szość tek­stów pier­wot­nie opu­bli­ko­wano po he­braj­sku. Re­dak­tor tomu Leib Spi­zman uciekł z oku­po­wa­nej Pol­ski do Ja­po­nii, a na­stęp­nie prze­do­stał się do No­wego Jorku, gdzie za­jął się ba­da­niem hi­sto­rii sy­jo­ni­zmu so­cja­li­stycz­nego (sy­jo­ni­zmu pracy).
[2] Dys­ku­sja na te­mat de­fi­ni­cji „oporu” – zob. na przy­kład: Mo­thers, Si­sters, Re­si­sters. Oral Hi­sto­ries of Wo­men Who Su­rvi­ved the Ho­lo­caust, red. Brana Gu­re­witsch, Uni­ver­sity of Ala­bama Press, Tu­sca­lo­osa 1998, s. 221–222; Yehu­dit Kol-In­bar, ‘Not Even for Three Li­nes in Hi­story’: Je­wish Wo­men Un­der­gro­und Mem­bers and Par­ti­sans Du­ring the Ho­lo­caust, [w:] A Com­pa­nion to Wo­men’s Mi­li­tary Hi­story, red. Bar­ton Hac­ker, Mar­ga­ret Vi­ning, Brill, Le­iden 2012, s. 513–546; Yit­chak Mais, Je­wish Life in the Sha­dow of De­struc­tion, [w:] Da­ring to Re­sist: Je­wish De­fiance in the Ho­lo­caust, red. Yit­chak Mais, [ka­ta­log wy­stawy] Mu­seum of Je­wish He­ri­tage, New York 2007, s. 18–25; Eva Fo­gel­man, On Bla­ming the Vic­tim, [w:] ibi­dem, s. 134–137; Da­lia Ofer, Le­nore J. We­it­zman, Re­si­stance and Re­scue, [w:] Wo­men in the Ho­lo­caust, red. Da­lia Ofer, Le­nore J. We­it­zman, Yale Uni­ver­sity Press, New Ha­ven 1998, s. 171–174; Gun­nar S. Pauls­son, Uta­jone mia­sto. Ży­dzi po aryj­skiej stro­nie War­szawy 1940–1945, przeł. Elż­bieta Olen­der-Dmow­ska, Wy­daw­nic­two Znak, Kra­ków 2007, s. 7–15; Joan Rin­gel­heim, Wo­men and the Ho­lo­caust: A Re­con­si­de­ra­tion of Re­se­arch, [w:] Dif­fe­rent Vo­ices: Wo­men and the Ho­lo­caust, red. Ca­rol Rit­t­ner, John K. Roth, Pa­ra­gon Ho­use, St. Paul 1993, s. 383, 390; Ne­chama Tec, Opór. Walka Ży­dów i Po­la­ków z ter­ro­rem nie­miec­kim, przeł. Ję­drzej Po­lak, Wy­daw­nic­two Po­znań­skie, Po­znań 2014, zwł. s. 12–13; Le­nore J. We­it­zman, Li­ving on the Aryan Side in Po­land: Gen­der, Pas­sing, and the Na­ture of Re­si­stance, [w:] Wo­men in the Ho­lo­caust..., s. 187–222. Gun­nar S. Pauls­son i Le­nore J. We­it­zman sta­now­czo twier­dzą, że ukry­wa­nie się na­leży uznać za formę oporu, we­dług Gun­nara S. Pauls­sona to samo zresztą do­ty­czy ucieczki.
[3] Na te­mat Ży­dów za­an­ga­żo­wa­nych w dzia­ła­nia ra­tun­kowe – zob. Mor­de­chai Pal­diel, Sa­ving One’s Own. Je­wish Re­scu­ers Du­ring the Ho­lo­caust, Je­wish Pu­bli­ca­tion So­ciety, Uni­ver­sity of Ne­bra­ska Press, Phi­la­del­phia 2017. We­dług Pal­diela w Pol­sce dzia­ła­nia ra­tun­kowe na wielką skalę były rzad­sze niż w in­nych kra­jach.
[4] Świa­dec­two Very Sly­mo­vicz, Alex Dwor­kin Ca­na­dian Je­wish Ar­chi­ves, Mont­real, s. 27.
[5] Re­nia Ku­kielka, Bin­du­dim Uva­mach­te­ret: 1939–1943 B’Po­lin, Ha­kib­butz Ha­meu­chad, Ein Ha­rod 1945.
[6] Zob. na przy­kład opis książki Reni Ku­kiełki w: https://ima­ges.shulc­loud.com/1281/uplo­ads/Do­cu­ments/Na­ray­ever-News/news-jan-feb-2014.pdf.
[7] Re­nya Kul­kielko [sic!], Escape from the Pit, przeł. Lu­dwig Le­wi­sohn, Sha­ron Bo­oks, New York 1947.
[8] Choć opo­wie­ści o ży­dow­skim opo­rze nie prze­do­stały się do mo­jego śro­do­wi­ska, prze­ka­zuje się je w spo­łecz­no­ściach oca­la­łych, a także dys­ku­tuje się na ich te­mat w krę­gach aka­de­mic­kich w Izra­elu. Nie­któ­rzy twier­dzą, że po­dej­mo­wane sta­ra­nia były tak ni­kłe, że nie za­słu­gują na uwagę, inni uwa­żają, że opór był „ma­sowy”. Warto wspo­mnieć, że wiele da­nych licz­bo­wych w tej hi­sto­rii to tylko sza­cunki, które czę­sto się kwe­stio­nuje. Więk­szość po­cho­dzi z do­ku­men­tów na­zi­stow­skich, ten­den­cyj­nych, je­śli cho­dzi o do­nie­sie­nia do­ty­czące oporu. Z ko­lei po stro­nie ży­dow­skiej, mimo że w kilku wy­pad­kach udało się stwo­rzyć i oca­lić ar­chiwa Ho­lo­kau­stu, mnó­stwo in­for­ma­cji prze­pa­dło, te zaś, które trzeba było za­cho­wać w ta­jem­nicy, po­zo­sta­wały nie­udo­ku­men­to­wane albo za­pi­sy­wano je szy­frem. Wiele da­nych po­cho­dzi z oso­bi­stych wspo­mnień.
[9] Y. Mais, Je­wish Life in the Sha­dow of De­struc­tion..., s. 24. Inne źró­dła po­dają od­mienne liczby. We­dług en­cy­klo­pe­dii Ho­lo­kau­stu Uni­ted Sta­tes Ho­lo­caust Me­mory Mu­seum ruch oporu dzia­łał w około stu get­tach (bra­kuje in­for­ma­cji na te­mat jego uzbro­je­nia) – zob. https://en­cyc­lo­pe­dia.ushmm.org/con­tent/en/ar­ticle/je­wish-upri­sings-in-ghet­tos-and-camps-1941-44. W opi­nii Agnes Grun­wald-Spier (Wo­men’s Expe­rien­ces in the Ho­lo­caust: In Their Own Words, Am­ber­ley, Stroud 2018, s. 180–181), zor­ga­ni­zo­wane grupy oporu dzia­łały w sie­dem­na­stu get­tach na te­re­nie Pol­ski i Li­twy, a na ob­sza­rze Bia­ło­rusi w około sześć­dzie­się­ciu pię­ciu ufor­mo­wały się zbrojne od­działy, które póź­niej wal­czyły w la­sach.
[10] Za: Fi­gh­ting to Su­rvive: Je­wish Re­si­stance, Mont­real Ho­lo­caust Mu­seum, Mont­real. In­for­ma­cja mu­ze­alna z Mu­zeum Hi­sto­rii Ży­dów Pol­skich PO­LIN w War­sza­wie wy­mie­nia także Bę­dzin, Bra­sław, Brześć, Ko­bryń, Krze­mie­niec, Mir, Nie­śwież, Tu­czyn i Wilno. En­cy­klo­pe­dia Ho­lo­cau­stu Uni­ted Sta­tes Ho­lo­caust Me­mory Mu­seum wspo­mina o Ła­chwie, Krze­mieńcu i Nie­świeżu – zob. https://en­cyc­lo­pe­dia.ushmm.org/con­tent/en/ar­ticle/je­wish-upri­sings-in-ghet­tos-and-camps-1941-44. Mark Ber­nard (Pro­blems Re­la­ted to the Study of the Je­wish Re­si­stance Mo­ve­ment in the Se­cond World War, „Yad Va­shem Stu­dies” 1959, nr 3, s. 45) pi­sze, że do ak­tów oporu do­cho­dziło także w Ka­zi­mie­rzu, Bia­łej Pod­la­skiej, Pu­ła­wach, Ra­dzy­niu, Ja­śle i San­do­mie­rzu. Wspo­mina po­nadto o od­dzia­łach par­ty­zanc­kich, które ufor­mo­wały się w get­tach w Łu­ko­wie, Pu­ła­wach, Bia­łej Pod­la­skiej, Miń­sku Ma­zo­wiec­kim, Brze­ściu, Lu­bli­nie i Piń­sku, a także o po­wsta­niu w obo­zie w Traw­ni­kach. We­dług In­sty­tutu Jad Wa­szem nie­udaną próbę za­ma­chu na na­czel­nika getta pod­jęli bo­jow­nicy z Grodna – zob. https://www.yadva­shem.org/odo­t_pdf/Mi­cro­so­ft20Wor­d20-206316.pdf.
[11] N. Tec, Opór..., s. 148.
[12] Je­wish Par­ti­san Edu­ca­tio­nal Fo­un­da­tion (http://www.je­wi­sh­par­ti­sans.org).
[13] Liczba ta jest kwe­stio­no­wana. Zob. przy­pisy do roz­działu dwu­dzie­stego.
[14] Agnes Grun­wald-Spier (Wo­men’s Expe­rien­ces in the Ho­lo­caust...) pi­sze, że kiedy wnuczka Cy­wii Lu­bet­kin zo­stała pi­lotką my­śliwca, w ar­ty­kule, który na jej te­mat opu­bli­ko­wał bry­tyj­ski „Da­ily Te­le­graph”, na­pi­sano, że jej dzia­dek był bo­jow­ni­kiem ru­chu oporu w War­sza­wie, ale ani sło­wem nie wspo­mniano o Cy­wii. W książce Mat­thew Brze­zin­skiego Ar­mia Iza­aka. Walka i opór pol­skich Ży­dów (przeł. Mi­łosz Ha­bura, Wy­daw­nic­two Znak, Kra­ków 2013) ko­biety w spi­sie po­staci wy­mie­niono pod męż­czy­znami i przed­sta­wiono jako ich „dziew­czyny”. Ża­den męż­czy­zna nie zo­stał opi­sany jako „chło­pak” bo­jow­niczki.
[15] Ziva Sha­lev, Tos­sia Alt­man. Le­ader of Ha­sho­mer Hat­zair Mo­ve­ment and of the War­saw Ghetto Upri­sing, Mo­re­shet, Tel-Aviv 1992, s. 32–33. Wię­cej na te­mat gor­szy­cie­lek można zna­leźć [w:] Anna Le­gier­ska, Dżen­tel­meni i gor­szy­cielki w przed­wo­jen­nej Pol­sce, Cul­ture.pl, https://cul­ture.pl/pl/ar­ty­kul/dzen­tel­meni-i-gor­szy­cielki-moda-w-przed­wo­jen­nej-pol­sce [do­stęp: 14 paź­dzier­nika 2014].
[16] Cha­ika Gros­sman, [Dla nas wojna się nie skoń­czyła], [w:] Freuen in di Ghet­tos..., s. 180–182.
[17]Pi­sma Ema­nu­ela Rin­gel­bluma z getta [wpis praw­do­po­dob­nie z maja 1942 roku], [w:] Ar­chi­wum Rin­gel­bluma, t. 29, oprac. Jo­anna Na­le­wajko-Ku­li­kov, przeł. Da­ria Bo­niecka-Stę­pień, Agata Kon­rad, s. 351–352, https://cbj.jhi.pl/do­cu­ments/848735/410/. Wielu ów­cze­snych przy­wód­ców wy­gła­szało po­dobne po­chwały. Jan Kar­ski, słynny pol­ski ku­rier, pod­kre­ślał, że łącz­niczki były bar­dziej na­ra­żone na nie­bez­pie­czeń­stwo niż or­ga­ni­za­to­rzy i bo­jow­nicy, a także wy­ko­ny­wały naj­cięż­szą i naj­mniej do­ce­nianą pracę. Zob. Dif­fe­rent Vo­ices..., s. 255.
[18] Ruzka Kor­czak, [Ko­biety w get­cie wi­leń­skim], [w:] Freuen in di Ghet­tos..., s. 126.
[19] Gu­sta Da­vid­son Dra­en­ger, Ju­styna’s Nar­ra­tive, przeł. Ro­slyn Hirsch, Da­vid H. Hirsch, Uni­ver­sity of Mas­sa­chu­setts Press, Am­herst 1996, s. 33: „Z tej celi wię­zien­nej, któ­rej ni­gdy nie opu­ścimy żywi, my, mło­dzi bo­jow­nicy, któ­rzy cze­kamy na śmierć, po­zdra­wiamy Cię. Od­da­jemy swoje ży­cie ocho­czo za na­szą świętą sprawę, pro­sząc tylko, żeby na­sze czyny zo­stały za­pi­sane w księ­dze wiecz­nej pa­mięci”.
[20] In­for­ma­cje na te­mat Bę­dzina po­cho­dzą z: https://sztetl.org.pl/pl/miej­sco­wo­sci/b/406-be­dzin/99-hi­sto­ria-spo­lecz­no­sci/137057-hi­sto­ria-spo­lecz­no­sci; Bella Gut­ter­man, The Ho­lo­caust in Bę­dzin, [w:] Rutka’s No­te­book: Ja­nu­ary–April 1943, Yad Va­shem, Je­ru­sa­lem 2007; Alek­san­dra Na­my­sło, Za­nim na­de­szła Za­głada... Po­ło­że­nie lud­no­ści ży­dow­skiej w Za­głę­biu Dą­brow­skim w cza­sie nie­miec­kiej oku­pa­cji, Wy­daw­nic­two In­sty­tutu Pa­mięci Na­ro­do­wej, Ka­to­wice 2009; Anna Pier­ni­kar­czyk, Bę­dzin, https://pol­skie­dzieje.pl/dzieje-miast-pol­skich/be­dzin.html; Avihu Ro­nen, The Jews of Bę­dzin, w: Be­fore They Pe­ri­shed... Pho­to­gra­phs Fo­und in Au­schwitz, red. Ker­sten Brandt i in., Pań­stwowe Mu­zeum Au­schwitz-Bir­ke­nau, Oświę­cim 2001, s. 16–27; Mar­cin Wo­dziń­ski, Bę­dzin, The YIVO En­cyc­lo­pe­dia of Jews in Eastern Eu­rope, http://www.en­cyc­lo­pe­dia.yivo.org/ar­ticle.aspx/Be­dzin; Ruth Za­riz, At­tempts at Re­scue and Re­volt; At­ti­tude of Mem­bers of the Dror Youth Mo­ve­ment in Bę­dzin to Fo­re­ign Pas­sports as Me­ans of Re­scue, „Yad Va­shem Stu­dies” 1990, nr 20, s. 211–236.
[21]Bę­dzin, The YIVO En­cyc­lo­pe­dia of Jews in Eastern Eu­rope, https://yivo­en­cyc­lo­pe­dia.org/ar­ticle.aspx/Be­dzin. Inne źró­dła po­dają wiel­ko­ści od 45 do 80 pro­cent.
[22] Różne źró­dła po­dają, że było to od czter­dzie­stu do dwu­stu osób. We­dług The YIVO En­cyc­lo­pe­dia of Jews in Eastern Eu­rope za­bito czter­dzie­ści cztery osoby.
[23] Dla swo­ich zbrod­ni­czych pla­nów na­zi­ści uży­wali eu­fe­mi­stycz­nych okre­śleń. „Osta­teczne roz­wią­za­nie” od­nosi się do idei uni­ce­stwie­nia wszyst­kich eu­ro­pej­skich Ży­dów. Słowo „li­kwi­da­cja” ozna­cza wy­wózkę miesz­kań­ców getta do obozu śmierci lub w miej­sce ma­so­wego mordu.
[24] Scena ta sta­nowi roz­bu­do­waną wer­sję wzmianki ze wspo­mnień Reni. Por. Re­nia Ku­kielka, Bin­du­dim Uva­mach­te­ret: 1939–1943 B’Po­lin, Ha­kib­butz Ha­meu­chad, Ein Ha­rod 1945, s. 74–75.
[25] Opis Herszla po­cho­dzi z: Chajka Klin­ger, Pa­mięt­niki Chajki Klin­ger, „Za­głada Ży­dów” 2013, nr 9, s. 373.
[26]Ge­ne­ral­go­uver­ne­ment, Yad Va­shem Shoah Re­so­urce Cen­ter, http://www.yadva­shem.org/odo­t_pdf/Mi­cro­so­ft20Wor­d20-206246.pdf.
[27] Opis oparty na fo­to­gra­fii Sary prze­cho­wy­wa­nej w ar­chi­wum Mu­zeum Bo­jow­ni­ków Getta w Izra­elu.
[28] Zob. R. Za­riz, At­tempts at Re­scue and Re­volt..., s. 211–236. Je­śli cho­dzi o omó­wie­nie in­nych moż­li­wo­ści wy­ko­rzy­sta­nia za­gra­nicz­nych pasz­por­tów – zob. na przy­kład: Władka Meed, Po obu stro­nach muru, przeł. Ka­ta­rzyna Krenz, Ja­wor­ski, War­szawa 2003, s. 205–209; M. Pal­diel, Sa­ving One’s Own..., s. 361–362; Avihu Ro­nen, Ska­zana na ży­cie. Dzien­niki i ży­cie Chajki Klin­ger, przeł. Mi­chał So­bel­man, Ży­dow­ski In­sty­tut Hi­sto­ryczny, War­szawa 2021.