Codziennie jest piątek. Szczęście po nordycku - Aldona Hartwińska, Iga Faurholt Jensen, Aleksandra Michta-Juntunen, Magdalena Szczepańska, Kinga Eysturland, Agnieszka Jastrząbek - ebook

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Szeroko rozumiana Skandynawia jest oazą szczęścia, co potwierdzają wszystkie rankingi prezentujące poziom zadowolenia z życia poszczególnych narodów. Jak więc przeżywają szczęście na Północy?

 

Przedstawiamy znakomite reportaże i fascynujące rozmowy ze Skandynawami. Zebraną w nich wiedzę bardzo szybko możesz wykorzystać w praktyce, by stworzyć własną sielankę.

 

Autorki na co dzień mieszkające m.in. w Danii, Finlandii czy na Wyspach Owczych zapraszają cię w niezwykłą podróż duchową i kulinarną bez wychodzenia z domu. Dzięki nim zrozumiesz, że w basenie wszyscy jesteśmy równi (Islandia) i staniesz się mistrzem pozytywnego dystansu społecznego (Szwecja). A jeśli narzekasz, to przestaniesz (Norwegia). Obiecujemy (Pascal).

 

Na Północy najcieplej! No i Codziennie jest piątek!

 

 

 

Często bywam w Polsce i kocham ją za piękną architekturę i bardzo pomocnych ludzi. Z niecierpliwością czekam na każdą podróż do Polski i jestem wiecznie wdzięczna, że ten kraj istnieje.

 

May-Linn Aaslie, Norwegia

 

Co cię interesuje w krajach nordyckich? Socjaldemokracja? Obyczaje? Uchodźcy? Elfy? Wzornictwo? Przepisy kulinarne? Hygge? Sisu? Fika? Lagom? Wszystko to znajdziesz w tej książce! A jeśli jeszcze nie interesuje cię nic, tym bardziej warto ją przeczytać.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 391

Oceny
3,9 (71 ocen)
19
31
13
8
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
ligotkowo

Nie oderwiesz się od lektury

pochłonęłam ją w jeden dzień
00

Popularność




Au­to­rzy: Al­do­na Har­twiń­ska (Szwe­cja), Iga Faur­holt Jen­sen (Da­nia), Alek­san­dra Mich­ta-Jun­tu­nen (Fin­lan­dia), Mag­da­le­na Szcze­pań­ska (Nor­we­gia), Kin­ga Ey­stur­land (Wy­spy Owcze), Agniesz­ka Ja­strzą­bek (Is­lan­dia), Da­niel Ga­szew­ski (62–65, 76), Do­ro­ta Ła­pot (78), Ewe­li­na Fi­jał­kow­ska (194–201)
Re­dak­cja: Anna Wil­l­man, Jo­lan­ta Olej­ni­czak-Ku­lan (Da­nia)
Ko­rek­ta: To­masz Giza
Re­dak­cja tech­nicz­na: Ma­riusz Kur­kow­ski
Pro­jekt gra­ficz­ny ma­kie­ty i skład: Iza­be­la Kruź­lak
Pro­jekt gra­ficz­ny okład­ki: Faj­ne Chło­pa­ki
Zdję­cia: Da­niel Ga­szew­ski (57), Juha Jun­tu­nen (116, 120, 128, 137), Tu­uk­ka Kii­ski­nen (148), Iida Ka­ik­ko­nen (150), Da­riusz Kie­res (162, 166, 168), May-Linn Aaslie (164, 184), In­gi­björg Tor­fa­dót­tir (301, 303), Ewe­li­na Fi­jał­kow­ska (195–200)
Po­zo­sta­łe zdję­cia: z ar­chi­wum Au­to­rek
Re­dak­tor pro­wa­dzą­cy: Ro­man Ksią­żek
Kie­row­nik re­dak­cji: Agniesz­ka Gó­rec­ka
© Co­py­ri­ght by Mag­da­le­na Szcze­pań­ska, Al­do­na Har­twiń­ska, Kin­ga An­to­ni­na Ey­stur­land, Iga Ber­na­det­ta Faur­holt Jen­sen, Alek­san­dra Mich­ta-Jun­tu­nen, Agniesz­ka Ja­strzą­bek © Co­py­ri­ght for this edi­tion by Wy­daw­nic­two Pas­cal
Wszel­kie pra­wa za­strze­żo­ne. Żad­na część tej książ­ki nie może być po­wie­la­na lub prze­ka­zy­wa­na w ja­kiej­kol­wiek for­mie bez pi­sem­nej zgo­dy wy­daw­cy, za wy­jąt­kiem re­cen­zen­tów, któ­rzy mogą przy­to­czyć krót­kie frag­men­ty tek­stu.
Biel­sko-Bia­ła 2020
Wy­daw­nic­two Pas­cal sp. z o.o. ul. Za­po­ra 25 43-382 Biel­sko-Bia­ła tel. 338282828, fax 338282829pas­cal@pas­cal.plwww.pas­cal.pl
ISBN 978-83-8103-722-8
Kon­wer­sja: eLi­te­ra s.c.

PO­DZIĘ­KO­WA­NIA

Po­dzię­ko­wa­nia dla mo­je­go męża Ada­ma, któ­ry jako pierw­szy dał mi spró­bo­wać soku z ja­gód, dże­mu z ma­li­ny mo­rosz­ki i pa­no­ra­mę na mia­sto, któ­re dziś trak­tu­ję jak dru­gi dom.

Ga­brie­lo­wi Stil­le dzię­ku­ję za to, że za­wsze ma dla mnie (i dla Nor­dic Tal­king) czas, na­wet je­śli rze­czy trze­ba zro­bić „na wczo­raj”. Dzię­ku­ję Char­lot­te Hag­ström za czas po­świę­co­ny na roz­mo­wę i po­ka­za­nie zu­peł­nie in­ne­go spoj­rze­nia na Szwe­cję. Da­nie­lo­wi Ga­szew­skie­mu za po­dzie­le­nie się in­spi­ru­ją­cą hi­sto­rią Si­mo­na, za zdję­cia do książ­ki i za nie­ustan­ną go­to­wość do dzia­ła­nia. Do­rot­ce Ła­pot za udo­stęp­nie­nie smacz­nych prze­pi­sów, Mag­dzie Ko­strzew­skiej za po­moc w tłu­ma­cze­niu, Mar­ti­no­wi Arve­bro za ogrom­ny uśmiech i mą­dre prze­my­śle­nia.

Al­do­na Har­twiń­ska (Szwe­cja)

Po­dzię­ko­wa­nia dla Tan­ji Eli­sa­beth Ha­dji Han­sen i Mi­cha­ela Il­skov Falk Hel­ler-Njor za fan­ta­stycz­ne wy­wia­dy na te­mat kul­to­we­go hyg­ge, te­ma­tu szczę­ścia oraz kul­tu­ry ce­le­bro­wa­nia wol­nych chwil. Dla Lot­te, Tina i Jane – za po­dzie­le­nie się prze­my­śle­nia­mi na te­mat szczę­ścia.

Iga Faur­holt Jen­sen (Da­nia)

Szcze­gól­ne po­dzię­ko­wa­nia dla Miry Björ­klund, Ii­va­rie­go Järvi­ne­na oraz Var­pu Ru­si­li za po­świę­co­ny czas oraz po­dzie­le­nie się wła­sny­mi do­świad­cze­nia­mi i spo­strze­że­nia­mi na te­mat fiń­skiej kul­tu­ry i tra­dy­cji. Bar­dzo dzię­ku­ję rów­nież po­zo­sta­łym roz­mów­com za do­da­nie wie­lu in­te­re­su­ją­cych ko­men­ta­rzy. Po­dzię­ko­wa­nia dla Juhy Jun­tu­ne­na za wspar­cie i udo­stęp­nie­nie zdjęć Fin­lan­dii wi­dzia­nej z lotu pta­ka.

Alek­san­dra Mich­ta-Jun­tu­nen (Fin­lan­dia)

May-Linn Aaslie za za­an­ga­żo­wa­nie, za­ufa­nie, po­dzie­le­nie się pięk­ną sztu­ką da­le­kiej Pół­no­cy i prze­my­śle­nia­mi na te­mat szczę­ścia. Roy­owi Eina­ro­wi Dreng za udzie­le­nie szcze­rych i głę­bo­kich od­po­wie­dzi na moje py­ta­nia. Ewe­li­nie Fi­jał­kow­skiej za po­dzie­le­nie się nie­sa­mo­wi­tą wie­dzą na te­mat ku­li­na­riów oraz prze­pi­sa­mi na pysz­ne da­nia. Ewie Bo­ro­wiec i Mi­cha­ło­wi Skrzyp­cza­ko­wi za nie­ustan­ne wspar­cie i wia­rę we mnie. Da­riu­szo­wi Kie­re­so­wi za udo­stęp­nie­nie pięk­nych zdjęć.

Mag­da­le­na Szcze­pań­ska (Nor­we­gia)

Dzię­ku­ję ko­le­żan­kom współ­au­tor­kom za to, że wspól­ny­mi si­ła­mi stwo­rzy­ły­śmy to kom­pen­dium nor­dyc­kiej szczę­śli­wo­ści. Po­nad­to wszyst­kim moim fa­rer­skim współ­ro­zmów­com za za­ufa­nie oraz po­świę­co­ny czas – takk fyri! Do­mi­ni­ce za przy­dat­ne uwa­gi i wni­kli­wą lek­tu­rę pierw­szych roz­dzia­łów. Ku­bie za cier­pli­wość w ro­bie­niu zdjęć. Mar­ci­no­wi za ko­men­ta­rze i po­praw­ki. Iva­no­wi za wszyst­ko.

Kin­ga Ey­stur­land (Wy­spy Owcze)

Href­nie In­gól­fs­dót­tir za cie­płe przy­ję­cie w swo­im domu, Lin­dzie Mar­grét Si­gu­rðar­dót­tir za za­pro­sze­nie na piąt­ko­wą piz­zę. An­nie Gu­ðný Tor­fa­dót­tir i Þor­ber­gu­ro­wi Ingi Jóns­so­no­wi za to, że nie zna­jąc mnie oso­bi­ście, za­ufa­li mi i zgo­dzi­li się od­po­wie­dzieć na moje py­ta­nia.

An­nie Björk, Hel­dze, Ste­fáno­wi i Sin­drie­mu Geir za oka­za­ną po­moc na wcze­snym eta­pie pi­sa­nia. Ali­cji Ja­strzą­bek za każ­dy po­pra­wio­ny prze­ci­nek oraz ro­dzi­nie za wspar­cie i te­sto­wa­nie prze­pi­sów. Pio­tro­wi Mi­ko­łaj­cza­ko­wi za po­świę­co­ny czas, cen­ne wska­zów­ki i in­spi­ru­ją­ce roz­mo­wy o Is­lan­dii. Do zo­ba­cze­nia w Aku­rey­ri! Po­zo­sta­łym współ­au­tor­kom tej­że książ­ki za set­ki go­dzin spę­dzo­nych na bu­rzach mó­zgów, jak i pry­wat­nych roz­mo­wach, dzię­ki któ­rym sta­ły­ście się mi wy­jąt­ko­wo bli­skie. Arie­mu – za to, że wie­rzy we mnie bar­dziej niż ja sama.

Agniesz­ka Ja­strzą­bek (Is­lan­dia)

SON­DA

Nie bu­dzę się co­dzien­nie rano z my­ślą: „o, je­stem szczę­śli­wa”. Szczę­ście jest czymś, z cze­go zda­jesz so­bie spra­wę do­pie­ro wte­dy, kie­dy je­steś nie­szczę­śli­wy. Do­pie­ro wów­czas za­czy­nasz czuć tę róż­ni­cę, czu­jesz, że cze­goś ci bra­ku­je. Czu­jesz, że NIE je­steś szczę­śli­wy.

Char­lot­te Hag­ström Szwe­cja

Szczę­ście to bar­dzo płyn­ny stan umy­słu, w któ­rym czu­jesz za­do­wo­le­nie ze swo­je­go obec­ne­go ży­cia, z osią­gnięć swo­ich lub bli­skich ci osób. To tak­że po­czu­cie sa­tys­fak­cji z tego, że pod­ję­te przez cie­bie de­cy­zje przy­nio­sły do­bry efekt, nie­za­leż­nie od tego, czy było to wy­ni­kiem wy­ko­rzy­sta­nia two­jej wie­dzy, czy zwy­kłe­go uśmie­chu losu.

Mar­tin Arve­bro, Szwe­cja

My­ślę, że każ­dy two­rzy wła­sną ideę szczę­ścia, bo szczę­ście po­cho­dzi z wnę­trza. Je­stem szczę­śli­wa, kie­dy osią­gam we­wnętrz­ny spo­kój, je­stem zdro­wa, u mo­ich bli­skich jest wszyst­ko w po­rząd­ku i mam z nimi do­bre re­la­cje. Każ­de­go dnia wy­bie­rasz swo­je na­sta­wie­nie do ży­cia i je­śli jest ono po­zy­tyw­ne, masz więk­sze szan­se na to, że bę­dziesz szczę­śli­wy.

Href­na Lau­fey In­gól­fs­dót­tir, Is­lan­dia

Od­czu­wam szczę­ście, kie­dy po­ma­gam in­nym, a dzię­ki temu oni osią­ga­ją swo­je cele.

Ari Hólm Ke­tils­son, Is­lan­dia

Mał­że je­dzo­ne nad brze­giem wody. Let­nie po­ło­wy ło­so­sia i pstrą­ga. Do­świad­cza­nie dzi­kiej przy­ro­dy i śpie­wu pta­ków. To jest czy­ste szczę­ście.

Roy Einar Dreng, Nor­we­gia

Mo­ment, w któ­rym moż­na się za­trzy­mać, sta­nąć bosą sto­pą na mo­krym, in­ten­syw­nie zie­lo­nym mchu, wziąć głę­bo­ki, spo­koj­ny od­dech i prze­ży­wać tę chwi­lę jak naj­więk­szy dar od świa­ta.

Line Ma­rie Sun­de, Nor­we­gia

Szczę­ście to dla mnie sło­necz­ny wio­sen­ny dzień. Spo­tka­nie z ro­dzi­ną i przy­ja­ciół­mi, do­bra ko­la­cja, za­pla­no­wa­na po­dróż i uda­ny dzień w pra­cy.

Ma­ija, Fin­lan­dia

Szczę­ście jest wte­dy, kie­dy wszyst­ko jest w po­rząd­ku, kie­dy zmar­twie­nia cię nie przy­tła­cza­ją. Wszyst­kie­go masz do­kład­nie tyle, ile trze­ba. Nikt z bli­skich nie cier­pi, nie jest smut­ny i wszy­scy są dla sie­bie do­brzy. Szczę­ście jest wte­dy, kie­dy mo­żesz się po­dzie­lić swo­im szczę­ściem z in­ny­mi. Kie­dy je­steś zdro­wy, nic cię boli, nie mę­czy. Kie­dy uda­je ci się do­trzeć tam, gdzie dą­żysz. Kie­dy masz czas dla sie­bie, ale nie je­steś sam.

Juha Jun­tu­nen, Fin­lan­dia

Szczę­ściem dla mnie jest miesz­ka­nie w ta­kim kra­ju jak Da­nia, gdzie znacz­na więk­szość spo­łe­czeń­stwa ma dach nad gło­wą i nie do­świad­cza gło­du. Szczę­ściem jest ży­cie w pań­stwie, gdzie wszyst­kie dzie­ci mogą cho­dzić do szko­ły, każ­dy ma pra­wo do opie­ki le­kar­skiej, pra­cy i gdzie moż­na ze­sta­rzeć się z god­no­ścią. Szczę­ście to do­świad­cza­nie czte­rech pór roku, wła­sna ro­dzi­na, dzie­ci i wnu­ki.

Lot­te, Da­nia

Ko­cham na­sze czte­ry pory roku i fakt, że mamy bli­sko do mo­rza. Uwiel­biam mój dom, ale ko­cham rów­nież miej­skie ży­cie i na­tu­rę. Ce­nię to, że mogę spę­dzać czas z mo­imi przy­ja­ciół­mi – choć­by pod­czas wspól­ne­go obia­du w re­stau­ra­cji czy spa­ce­ro­wa­nia wśród skle­pów i bu­ti­ków. Wszyst­ko to spra­wia, że czu­ję się szczę­śli­wa.

Tina, Da­nia

Szczę­ściem dla mnie jest zdro­wie mo­jej ro­dzi­ny i to, że wszy­scy mamy się do­brze.

Jane, Da­nia

GRA­NI­CE NOR­DYC­KIE­GO ŚWIA­TA

Kin­ga Ey­stur­land

Nomen­kla­tu­ra od­no­szą­ca się do Pół­no­cy jako re­gio­nu o wspól­nym za­ple­czu geo­po­li­tycz­nym i kul­tu­ro­wym bywa nie­do­pre­cy­zo­wa­na i nad­in­ter­pre­to­wa­na. Waż­ne za­tem, aby przed po­dró­żą do nor­dyc­kie­go świa­ta wy­zna­czyć jego gra­ni­ce. Po­ję­cie „kra­je nor­dyc­kie” bywa błęd­nie utoż­sa­mia­ne z „kra­ja­mi skan­dy­naw­ski­mi”. Te ostat­nie to tak na­praw­dę wy­łącz­nie Nor­we­gia i Szwe­cja, gdyż tyl­ko one leżą na Pół­wy­spie Skan­dy­naw­skim. Z ra­cji hi­sto­rycz­nych po­wią­zań do skan­dy­naw­skiej ro­dzi­ny do­ko­op­to­wa­no rów­nież Da­nię, a to za spra­wą daw­nych te­ry­to­rial­nych zdo­by­czy – Ska­nii i Ble­kin­ge, któ­re obec­nie ad­mi­ni­stra­cyj­nie pod­le­ga­ją Szwe­cji. Tę skan­dy­naw­ską trój­cę łą­czą prze­ni­ka­ją­ce się wpły­wy kul­tu­ro­we, płasz­czy­zna ję­zy­ko­wa oraz re­li­gij­na. Waż­ną pró­bą uni­fi­ka­cji re­gio­nu była unia kal­mar­ska, któ­ra cho­ciaż nie prze­trwa­ła pró­by cza­su, na 126 lat sca­li­ła ten ob­szar, da­jąc pod­wa­li­ny jego in­te­gra­cji. In­nym prze­ja­wem chę­ci kon­so­li­da­cji był zro­dzo­ny w do­bie ro­man­ty­zmu skan­dy­na­wizm, wpi­su­ją­cy się w pan­na­cjo­na­li­stycz­ny pa­ra­dyg­mat. Idee skan­dy­na­wi­zmu za­owo­co­wa­ły krót­ko­trwa­łą Skan­dy­naw­ską Unią Mo­ne­tar­ną po­wo­ła­ną do ży­cia w 1893 roku, a prze­rwa­ną przez wy­buch I woj­ny świa­to­wej. Współ­cze­śnie moż­na od­nieść wra­że­nie, że kra­je skan­dy­naw­skie wy­ka­zu­ją hi­po­te­tycz­ną go­to­wość do utwo­rze­nia kon­fe­de­ra­cji, jed­nak de fac­to dużo le­piej funk­cjo­nu­ją one w for­mie ak­tyw­nie współ­pra­cu­ją­cych i czę­sto za­zę­bia­ją­cych się or­ga­ni­zmów.

Po­ję­cie „kra­je nor­dyc­kie” bywa błęd­nie utoż­sa­mia­ne z „kra­ja­mi skan­dy­naw­ski­mi”

Re­gion nor­dyc­ki, okre­śla­ny rów­nież jako Nor­den, jest kon­struk­tem kul­tu­ro­wo-men­tal­nym opar­tym o wspól­ne war­to­ści i pod­wa­li­ny cy­wi­li­za­cyj­ne. W jego skład wcho­dzą kra­je skan­dy­naw­skie wraz z te­ry­to­ria­mi au­to­no­micz­ny­mi – Wy­spa­mi Owczy­mi, Gren­lan­dią i Wy­spa­mi Alandz­ki­mi, Is­lan­dią oraz Fin­lan­dią. W 1952 roku sfor­ma­li­zo­wa­no i usank­cjo­no­wa­no funk­cjo­no­wa­nie współ­pra­cy nor­dyc­kiej, po­wo­łu­jąc do ży­cia Radę Nor­dyc­ką. Jej za­ło­ży­cie­la­mi były Da­nia, Nor­we­gia, Szwe­cja i Is­lan­dia. W 1955 roku do ini­cja­ty­wy przy­stą­pi­ła Fin­lan­dia, w 1970 – Wy­spy Owcze i Wy­spy Alandz­kie, a w 1984 – Gren­lan­dia. Sy­gna­ta­riu­sze sku­pia­ją się na we­wnątrz­nor­dyc­kiej współ­pra­cy kul­tu­ral­nej i na­uko­wej, pro­wa­dzą re­gio­nal­ne dzia­ła­nia in­te­gra­cyj­ne w ra­mach ob­sza­rów przy­le­głych, a tak­że we­wnątrz Unii Eu­ro­pej­skiej. Rada Nor­dyc­ka była ini­cja­to­rem stwo­rze­nia wspól­ne­go ryn­ku pra­cy oraz wdro­że­nia swo­bo­dy po­dró­żo­wa­nia, po­przez znie­sie­nie kon­tro­li gra­nicz­nych. Po­nad­to jej de­cy­zje mają na celu zin­ten­sy­fi­ko­wa­nie efek­tyw­no­ści po­dej­mo­wa­nych dzia­łań, wspie­ra­nie nor­dyc­kiej so­li­dar­no­ści i kon­ku­ren­cyj­no­ści. Sie­dzi­ba Rady Nor­dyc­kiej mie­ści się w Ko­pen­ha­dze, a or­ga­ni­za­cja jest fi­nan­so­wa­na z bu­dże­tów po­szcze­gól­nych państw.

Nor­dyc­ki światpo­sta­wił na współ­pra­cę

W 1971 roku po­wsta­ła Nor­dyc­ka Rada Mi­ni­strów, jako fo­rum współ­pra­cy na szcze­blu rzą­do­wym, w celu umoc­nie­nia re­la­cji państw człon­kow­skich. Jej ofi­cjal­ny­mi człon­ka­mi są Da­nia, Szwe­cja, Nor­we­gia, Fin­lan­dia i Is­lan­dia, jed­nak de­cy­zje Nor­dyc­kiej Rady Mi­ni­strów do­ty­czą rów­nież te­ry­to­riów au­to­no­micz­nych. Rada jest plat­for­mą mię­dzy­rzą­do­wą, stwo­rzo­ną do opra­co­wy­wa­nia wspól­nej stra­te­gii dzia­łań. Nor­dyc­ka Rada Mi­ni­strów po raz pierw­szy za­ję­ła się kwe­stia­mi obron­no­ści, a sta­ło się tak za spra­wą ra­por­tu z 2009 roku, przy­go­to­wa­ne­go przez nor­we­skie­go po­li­ty­ka Tho­rval­da Stol­ten­ber­ga. Sam au­tor ra­por­tu przy­znał, że je­śli po­li­ty­ka za­gra­nicz­na i bez­pie­czeń­stwa sta­ną się czę­ścią słow­ni­ka nor­dyc­kiej współ­pra­cy, na­sze (nor­dyc­kie) part­ner­stwo bę­dzie bar­dziej istot­ne w od­nie­sie­niu do świa­ta poza re­gio­nem. Nowa for­ma współ­pra­cy nie tyl­ko wzmoc­ni re­gion, ale bę­dzie wzmoc­nie­niem nor­dyc­kie­go wkła­du w bez­pie­czeń­stwo na po­zio­mie mię­dzy­na­ro­do­wym. Po­li­ty­ka obron­no­ści była skrzęt­nie po­mi­ja­na przez Radę Nor­dyc­ką ze wzglę­du na róż­ni­ce dzie­lą­ce w tym za­kre­sie po­szcze­gól­ne kra­je – Da­nia, Is­lan­dia i Nor­we­gia od lat na­le­żą do NATO, pod­czas gdy Szwe­cja i Fin­lan­dia nie pla­nu­ją do­łą­cze­nia do Pak­tu Pół­noc­no­atlan­tyc­kie­go.

W ra­mach Nor­dyc­kiej Rady Mi­ni­strów w 1981 roku utwo­rzo­no or­ga­ni­za­cję cór­kę, któ­rą w 1996 roku prze­mia­no­wa­no na North Atlan­tic Co­ope­ra­tion. NORA sku­pia się na dzia­ła­niach w ob­sza­rze pół­noc­ne­go Atlan­ty­ku, a w jej skład wcho­dzą Is­lan­dia, Gren­lan­dia, Wy­spy Owcze oraz część za­chod­nie­go i pół­noc­ne­go wy­brze­ża Nor­we­gii. Re­gion pół­noc­ne­go Atlan­ty­ku ce­chu­je po­dob­na spe­cy­fi­ka geo­gra­ficz­na i go­spo­dar­cza. Ce­lem dzia­ła­nia or­ga­ni­za­cji jest wzmac­nia­nie współ­pra­cy pół­noc­no-atlan­tyc­kiej w za­kre­sie han­dlu, ba­dań na­uko­wych oraz wy­mia­ny kul­tu­ral­nej. Sie­dzi­ba NORA mie­ści się w Tór­shavn na Wy­spach Owczych, a w skład ko­mi­te­tu wcho­dzi dwu­na­stu człon­ków – po trzech z każ­de­go kra­ju.

Od dzie­się­cio­le­ci kra­je nor­dyc­kie ja­wią się na are­nie mię­dzy­na­ro­do­wej jako sta­bil­ni go­spo­dar­czo i po­li­tycz­nie gra­cze. Pod wzglę­dem eko­no­micz­nym oraz spo­łecz­nym mogą śmia­ło ucho­dzić za wzór dla in­nych de­mo­kra­tycz­nych państw. Ich siłą jest wspól­ne sta­wia­nie czo­ła wy­zwa­niom, utrzy­my­wa­nie wy­so­kich stan­dar­dów de­mo­kra­tycz­nych oraz po­waż­ne i in­no­wa­cyj­ne po­dej­ście do kwe­stii ochro­ny śro­do­wi­ska. Dzi­siej­sza mo­de­lo­wa współ­pra­ca po­prze­dzo­na była jed­nak wie­lo­ma wie­ka­mi re­gio­nal­nych wo­jen, de­mon­stra­cji sił i ostrej ry­wa­li­za­cji. Wie­le kwe­stii do dziś bu­dzi kon­tro­wer­sje i emo­cje, jak cho­ciaż­by nie­pod­le­głość Wysp Owczych i Gren­lan­dii od Da­nii, duń­ska po­li­ty­ka im­pe­rial­na w ko­lo­niach czy kwe­stia mniej­szo­ści szwedz­kiej w Fin­lan­dii. Mimo to nor­dyc­ki świat w osta­tecz­nym roz­ra­chun­ku zro­zu­miał, że w myśl sta­re­go przy­sło­wia zgo­da bu­du­je, nie­zgo­da ruj­nu­je, i po­sta­wił na współ­pra­cę. Być może wła­śnie to po­dej­ście jest klu­czem do do­bro­by­tu i szczę­śli­wo­ści kra­jów Pół­no­cy.

BI­BLIO­GRA­FIA

1. Czio­mer Er­hard (red.), Mię­dzy­na­ro­do­we bez­pie­czeń­stwo ener­ge­tycz­ne w XXI wie­ku, Kra­ków 2008.

2. Grze­la Jo­an­na, Współ­pra­ca kra­jów re­gio­nu nor­dyc­kie­go w dzie­dzi­nie po­li­ty­ki spo­łecz­nej – wy­bra­ne aspek­ty, [w:] „Ze­szyt Na­uko­wy”, nr 14/2013.

3. Pes­sel Wło­dzi­mierz Ka­rol, Da­nia, Pol­ska, Pół­noc. Czer­wo­no-bia­li i bia­ło-czer­wo­ni. Pro­ble­my są­siedz­twa kul­tu­ro­we­go, War­sza­wa 2019.

4. www.nor­den.com

5. www.nora.fo

SZCZĘ­ŚCIE: POZA NAD­ZO­REM

Prof. Sła­wo­mi­ra Anna Gru­szew­ska

Szczę­ście nie­ła­two, opi­sać, na­zwać, czy zde­fi­nio­wać, gdyż nie po­sia­da sta­łych pa­ra­me­trów, któ­re nada­wa­ły­by mu cha­rak­ter uni­wer­sal­ny. A me­to­dy i tech­ni­ki jego po­zy­ski­wa­nia, któ­re moż­na by wy­mie­nić i uznać za sku­tecz­ne, nie ist­nie­ją. Dla­cze­go tak jest? Bo szczę­ście nie jest ob­li­ga­to­ryj­ne, per­ma­nent­ne i ogól­no­do­stęp­ne. Pod­le­ga spe­cy­ficz­nej re­gla­men­ta­cji i jest ab­so­lut­nie su­biek­tyw­ne. Wy­róż­nia się spe­cy­ficz­nym sta­nem emo­cjo­nal­nym, roz­pię­tym po­mię­dzy dwo­ma bie­gu­na­mi: za­do­wo­le­niem i ra­do­ścią. To pew­ne­go ro­dza­ju aso­cja­cja, do­zna­nie, że w da­nym mo­men­cie nie po­trze­ba ni­cze­go wię­cej niż to, co wła­śnie zo­sta­ło osią­gnię­te, zdo­by­te, czy wy­pra­co­wa­ne.

Szczę­ście ma swój emo­cjo­nal­ny kod (inny dla każ­de­go), cha­rak­te­ry­zu­ją­cy się po­czu­ciem speł­nie­nia, trwa­ją­cym w kon­kret­nym cza­sie. Na­le­ży do­dać, w dość krót­kim cza­sie. Od­czu­wa­nie ra­do­ści, eu­fo­rii, czy za­chwy­tu z osią­gnię­cia, zdo­by­cia cze­goś, nie będą trwa­ły wiecz­nie. To naj­czę­ściej krót­kie chwi­le, któ­re wień­czą pro­ces po­zy­ski­wa­nia, zdo­by­wa­nia na przy­kład tego, co znaj­du­je się na top li­ście in­dy­wi­du­al­nych pre­fe­ren­cji, ma­rzeń czy pra­gnień każ­de­go z nas. Już w sta­ro­żyt­no­ści Epi­kur za­uwa­żył, że krót­ko­trwa­łość po­czu­cia szczę­ścia jest ko­niecz­na, aby­śmy mie­li moż­li­wość prze­ży­cia go. Nie może ono jed­nak trwać zbyt krót­ko, bo by­śmy go nie za­uwa­ży­li, ani tym bar­dziej zbyt dłu­go, bo by­śmy się do nie­go przy­zwy­cza­ili i za­czę­li igno­ro­wać, gdyż nasz mózg za­mie­nił­by je w ru­ty­nę.

Przed­sta­wi­cie­le róż­nych dys­cy­plin na­uko­wych pró­bu­ją od­po­wie­dzieć na py­ta­nia: w ja­kich kra­jach żyje się z częst­szym po­czu­ciem speł­nie­nia i ra­do­ści? A tak­że, czym to po­czu­cie jest uwa­run­ko­wa­ne? Gdy­by­śmy mie­li wy­mie­nić te kra­je, któ­re zaj­mu­ją wy­so­kie miej­sca w ran­kin­gu państw o wy­so­kim pro­cen­cie szczę­śli­wo­ści, zgła­sza­nym przez ich miesz­kań­ców, to Pol­ska, wśród kra­jów eu­ro­pej­skich nie zaj­mu­je wy­so­kie­go miej­sca, co nie zna­czy, że Po­la­cy pla­su­ją się w gru­pie spo­łecz­no­ści mniej szczę­śli­wych. Roz­bież­ność wy­ni­ka z po­ło­że­nia geo­gra­ficz­ne­go, kul­tu­ry, re­li­gii, ale tak­że po­li­ty­ki pań­stwa, do­stę­pu do me­diów, edu­ka­cji i z przy­ję­te­go spo­łecz­ne­go sys­te­mu war­to­ści. Szczę­ściem dla miesz­kań­ca Etio­pii bę­dzie praw­do­po­dob­nie zje­dze­nie przy­naj­mniej jed­ne­go po­sił­ku dzien­nie, a dla miesz­kań­ca Eu­ro­py, spo­ży­cie po­sił­ku nie bę­dzie mia­ło więk­sze­go zna­cze­nia i nie wpły­nie na stan jego szczę­ścia, ale naj­now­szy mo­del sa­mo­cho­du zna­nej mar­ki, być może już tak. Je­śli do tego do­da­my jesz­cze su­biek­tyw­ne pra­gnie­nia i pre­fe­ren­cje każ­de­go, to nie da się pod­cią­gnąć pod wspól­ny mia­now­nik czyn­ni­ków de­ter­mi­nu­ją­cych te prze­strze­nie, któ­rych osią­gnię­cie naj­czę­ściej wy­zwa­la po­czu­cie za­do­wo­le­nia i eu­fo­rii.

Oka­zu­je się, że su­ro­wy kli­mat, zmien­na po­go­da i de­fi­cy­ty słoń­ca nie prze­szka­dza­ją miesz­kań­com kra­jów nor­dyc­kich w osią­ga­niu po­czu­cia za­do­wo­le­nia i szczę­ścia

Do naj­szczę­śliw­szych państw eu­ro­pej­skich na­le­żą pań­stwa nor­dyc­kie. O tym fak­cie in­for­mu­ją co­rocz­ne ra­por­ty prze­pro­wa­dza­ne przez ONZ w ra­mach pro­jek­tu Word Hap­pi­ness Ra­port. Ale jest w tych do­nie­sie­niach pew­na nie­spój­ność fak­tów. Otóż ra­port OECD tego nie po­twier­dza, in­for­mu­jąc, że miesz­kań­cy ta­kich państw, jak Is­lan­dia, Szwe­cja, Da­nia czy Fin­lan­dia od­no­to­wu­ją spo­rą licz­bę sa­mo­bójstw i za­ży­wa­nia du­żych ilo­ści an­ty­de­pre­san­tów. Z cze­go wy­ni­ka ta roz­bież­ność? Czyn­ni­ków może być wie­le, ale praw­do­po­dob­nie jed­nym z głów­nych jest my­le­nie sta­nu szczę­śli­wo­ści z tak zwa­nym do­brym na­stro­jem. Być może do­bre wa­run­ki ży­cia, do­stęp do dóbr ma­te­rial­nych, ni­ski po­ziom bez­ro­bo­cia więk­szość z nich utrzy­mu­je w po­zor­nym po­czu­ciu speł­nie­nia. Sta­bi­li­za­cja eg­zy­sten­cjal­na i względ­ne po­czu­cie bez­pie­czeń­stwa nie sprzy­ja­ją jed­nak czę­stym zmia­nom i go­to­wo­ści do po­dej­mo­wa­nia co i rusz no­wych wy­bo­rów. To z ko­lei może pro­wo­ko­wać sta­gna­cję. A prze­dłu­ża­ją­ca się sta­gna­cja prę­dzej czy póź­niej wy­ge­ne­ru­je ad­ap­ta­cję, ro­zu­mia­ną jako ak­cep­ta­cję sta­nu po­sia­da­nia, a więc bra­ku po­trze­by opusz­cza­nia sprzy­ja­ją­cej stre­fy kom­for­tu. Szczę­ście ma inne wy­ma­ga­nia i znacz­nie róż­ni się od do­bre­go na­stro­ju. Wpły­wa na nie kil­ka czyn­ni­ków. Jed­nym z głów­nych jest umie­jęt­ność szyb­kie­go po­dej­mo­wa­nia de­cy­zji o re­ali­za­cji wy­bra­ne­go celu. Dla­cze­go wła­śnie ten czyn­nik jest tak istot­ny? Trzy­ma­nie idei czy celu wciąż w fa­zie pro­jek­tu wpły­wa de­struk­cyj­nie na na­strój, wzma­ga nie­za­do­wo­le­nie wy­ni­ka­ją­ce z bez­sil­no­ści i bra­ku de­cy­zji o wsz­czę­ciu dzia­ła­nia, skie­ro­wa­ne­go na jego re­ali­za­cję. Pro­ces ten uak­tyw­nia eg­zy­sten­cję, czy­li prze­trwa­nie, ale hi­ber­nu­je pro­ces two­rze­nia, któ­ry sta­no­wi pew­ne­go ro­dza­ju pre­lu­dium szczę­ścia. To by po czę­ści tłu­ma­czy­ło nie­spój­ną in­for­ma­cję, wy­ni­ka­ją­cą z ra­por­tów. Z jed­nej stro­ny miesz­kań­cy państw nor­dyc­kich od­czu­wa­ją sa­tys­fak­cję ze swo­je­go ży­cia, a z dru­giej nie ra­dzą so­bie z jego ak­cep­to­wal­ną jed­no­staj­no­ścią, bo to wy­wo­łu­je zgorzk­nie­nie, fru­stra­cję i lęk. Je­że­li mo­że­my mieć, no może nie wszyst­ko, ale bar­dzo dużo, to fakt ten nie sprzy­ja ra­do­ści. Aby nie od­czu­wać owe­go bra­ku za­do­wo­le­nia, mu­sie­li­by­śmy zmie­nić spo­sób my­śle­nia, a to nie jest ani ła­twy, ani pro­sty pro­ces. Przede wszyst­kim wy­ma­ga ob­ni­że­nia sta­nu lęku i na­pię­cia. Aby temu spro­stać, się­ga się po środ­ki albo do­pin­gu­ją­ce, albo an­ty­de­pre­san­ty.

Czy w ta­kim wy­pad­ku, mamy ja­kąś nie uni­wer­sal­ną, bo to nie­moż­li­we, ale przy­naj­mniej sen­sow­ną re­cep­tę na szczę­ście? Re­cep­ty nie, ale czyn­ni­ki sprzy­ja­ją­ce pod­nie­sie­niu po­zio­mu szczę­ścia tak! Są nimi: sa­mo­dy­scy­pli­na, mo­ty­wa­cja, siła woli i od­wa­ga two­rze­nia, a tak­że go­to­wość do pod­da­nia się twór­czej kry­ty­ce. A nad tym wszyst­kim kró­lu­je umie­jęt­ność wy­bo­ru wła­snej dro­gi ży­cia. Czy­li zgo­dy na to, co ma nam każ­de­go dnia po­twier­dzać, że pro­jekt ży­cia jest za­sad­ny, do­bry, praw­dzi­wy i zgod­ny z na­szą wolą. Gdy­by­śmy po­wyż­sze in­for­ma­cje prze­nie­śli na grunt pol­ski, uda­ło­by się nie­co przy­bli­żyć i wy­ja­śnić to, dla­cze­go Po­la­cy nie znaj­du­ją się na czo­ło­wych miej­scach li­sty naj­szczę­śliw­szych na­ro­dów. Wśród wszyst­kich wy­mie­nio­nych czyn­ni­ków uak­tyw­nia­ją­cych stan szczę­śli­wo­ści jest kil­ka, z któ­ry­mi mamy pro­blem, a mia­no­wi­cie: nie za­wsze w peł­ni wy­ko­rzy­stu­je­my na­szą ener­gię emo­cjo­nal­ną. Ina­czej mó­wiąc, z jed­nej stro­ny za dużo cza­su tra­ci­my na na­rze­ka­nie, z dru­giej – na po­rów­ny­wa­nie się do in­nych (na­szym zda­niem lep­szych i do­sko­nal­szych od nas). Wa­ha­my się i nie mó­wi­my praw­dy o tym, cze­go nie chce­my, co na­praw­dę czu­je­my i cze­go nam brak. To są po­waż­ne wy­kro­cze­nia prze­ciw­ko szczę­ściu! Ale to jesz­cze nie wszyst­ko. Czę­sto nie re­ali­zu­je­my na­szych pla­nów, bo bo­imy się kry­ty­ki, ośmie­sze­nia i po­ka­zy­wa­nia pal­ca­mi, albo spo­rych strat, na przy­kład fi­nan­so­wych. A to duży błąd. Ry­zy­ko, któ­re w efek­cie się nie opła­ci­ło, nie jest po­raż­ką tyl­ko do­świad­cze­niem, któ­re uczy nas no­wych wa­run­ków – w da­nym mo­men­cie wpraw­dzie jesz­cze ich nie speł­ni­li­śmy, ale cze­goś się o nich do­wie­dzie­li­śmy, aby w przy­szło­ści je wy­ko­rzy­stać i unik­nąć tych wcze­śniej­szych błę­dów. Czy po­win­ni­śmy wciąż dą­żyć do tego, aby prze­ży­wać jak naj­czę­ściej stan szczę­ścia? Udzie­la­jąc od­po­wie­dzi „tak” lub „nie”, su­ge­ro­wa­ła­bym tyl­ko moje su­biek­tyw­ne od­czu­cia, po­sta­ram się za­tem od­po­wie­dzieć bar­dziej obiek­tyw­nie. Po każ­dym po­czu­ciu speł­nie­nia, ra­do­ści, za­do­wo­le­nia (po­trak­tuj­my je jak skła­do­we szczę­ścia) na­le­ży po­sprzą­tać. Czy­li od­po­cząć, za­sta­no­wić się, zre­ge­ne­ro­wać siły i spo­koj­nie przy­stą­pić do ko­lej­ne­go za­pro­jek­to­wa­nia i wy­bo­ru celu. Na­le­ży osza­co­wać uby­tek sił i po­zwo­lić so­bie na chwi­lo­we le­niu­cho­wa­nie. Spo­koj­nie i bez bra­wu­ry. Daj­my świa­tu na chwi­lę rów­nież od­po­cząć od nas. Prze­myśl­my na­sze pra­gnie­nia, zwe­ry­fi­kuj­my je i zo­staw­my tyl­ko te, któ­re mają dla nas fun­da­men­tal­ne zna­cze­nie.

Kto może dys­po­no­wać naj­więk­szy­mi moż­li­wo­ścia­mi i czę­ściej niż inni do­zna­wać po­czu­cia szczę­ścia? Ci, któ­rzy po­tra­fią będą umie­li sko­mu­ni­ko­wać się ze swo­im we­wnętrz­nym ja, od­uczą się ra­nie­nia sie­bie i in­nych i przyj­mą do wia­do­mo­ści, że nikt za nich tego nie zro­bi. Zna­ko­mi­cie uj­mu­ją to au­to­rzy dwóch be­st­sel­le­ro­wych po­zy­cji. Je­an­ne Siaud-Fac­chin, au­tor­ka książ­ki Zbyt in­te­li­gent­ni, żeby żyć szczę­śli­wie, oma­wia po­czu­cie szczę­ścia z po­zy­cji nie­by­wa­le wy­so­kiej wraż­li­wo­ści, któ­ra z jed­nej stro­ny sprzy­ja szczę­ściu, a z dru­giej mu prze­szka­dza. Dla­cze­go? Bo cza­sem „nie po­zwa­la na­iw­nie spoj­rzeć na świat i dać się po­nieść fali uczuć”. Albo „nie po­zwa­la kon­tro­lo­wać rze­czy­wi­sto­ści, któ­ra wciąż się wy­my­ka” i nie daje się ujarz­mić. W ta­kich wa­run­kach trud­no o wła­ści­wy wy­bór i zgo­dę na dzia­ła­nie. Czę­ściej po­zo­sta­je ono tyl­ko w sfe­rze in­ten­cji. Z ko­lei ame­ry­kań­ski psy­cho­te­ra­peu­ta John Brad­shaw w Po­wro­cie do swo­je­go we­wnętrz­ne­go domu ana­li­zu­je i oma­wia waż­ność cią­głe­go po­zna­wa­nia i od­kry­wa­nia sie­bie w celu nie tyl­ko iden­ty­fi­ka­cji z wła­sną toż­sa­mo­ścią, ale rów­nież z wła­sny­mi po­trze­ba­mi po­zo­sta­ją­cy­mi w niej w zgo­dzie. Cho­ciaż obo­je au­to­rzy oma­wia­ją róż­ne aspek­ty ży­cia na róż­nych przy­kła­dach i w róż­nych kon­tek­stach, to w jed­nym są zgod­ni i ja rów­nież do nich do­łą­czam: szczę­ście jest kom­bi­na­cją dwóch skła­do­wych, tego, jak bar­dzo nam się na­sze ży­cie po­do­ba i tego, jak do­brze się w nim czu­je­my każ­de­go dnia.

NOR­DYC­KIE PAŃ­STWA DO­BRO­BY­TU

Alek­san­dra Mich­ta-Jun­tu­nen

Od wie­lu de­kad kra­je nor­dyc­kie są przed­mio­tem za­in­te­re­so­wa­nia oraz ba­dań za­rów­no w sfe­rze go­spo­dar­ki, po­li­ty­ki spo­łecz­nej, jak i sze­ro­ko po­ję­tej de­mo­kra­cji. Szcze­gól­nie nor­dyc­ki mo­del pań­stwa do­bro­by­tu bu­dzi za­cie­ka­wie­nie, po­dejrz­li­wość, a na­wet nie­do­wie­rza­nie, że tak „prze­cią­żo­ny” we­dług nie­któ­rych sys­tem może w ogó­le dzia­łać. W mię­dzy­na­ro­do­wych po­rów­na­niach go­spo­dar­czych to wła­śnie ten nor­dyc­ki mo­del wy­da­je się w cał­kiem uda­ny spo­sób łą­czyć wy­daj­ność i wzrost go­spo­dar­czy ze sto­sun­ko­wo sta­bil­nym ryn­kiem pra­cy i z w mia­rę spra­wie­dli­wą dys­try­bu­cją do­cho­dów oraz spo­łecz­ną spój­no­ścią[1].

CZYM JEST NOR­DYC­KIE PAŃ­STWO DO­BRO­BY­TU? Po­ję­cie pań­stwa do­bro­by­tu ukształ­to­wa­ło się po II woj­nie świa­to­wej, cho­ciaż jego idea się­ga cza­sów nie­miec­kie­go kanc­le­rza Otto von Bi­smarc­ka[2] i wpro­wa­dzo­nych przez nie­go re­form sys­te­mu za­bez­pie­czeń spo­łecz­nych, po­dob­nych roz­wią­zań spo­łecz­nych wpro­wa­dza­nych w An­glii oraz za­ło­żeń ame­ry­kań­skie­go No­we­go Ładu. W kra­jach nor­dyc­kich roz­wój idei pań­stwa opie­kuń­cze­go na­stą­pił w la­tach 20. i 30. XX wie­ku – wte­dy to za­czę­ły się po­ja­wiać pierw­sze ini­cja­ty­wy ma­ją­ce na celu wpro­wa­dze­nie za­bez­pie­czeń so­cjal­nych. Opra­co­wa­ny w 1928 roku pro­gram na­zy­wa­ny szwedz­ką dro­gą po­śred­nią mię­dzy ka­pi­ta­li­zmem a so­cja­li­zmem (część dok­try­ny „domu ludu”, szw. fol­khe­met) był pierw­szym z prze­ja­wów sys­te­mo­we­go two­rze­nia pań­stwa opie­kuń­cze­go. W Fin­lan­dii za pierw­szy prze­jaw tego typu po­li­ty­ki moż­na uznać wpro­wa­dze­nie ogól­no­kra­jo­we­go sys­te­mu eme­ry­tal­ne­go, póź­niej opie­ki zdro­wot­nej dla cię­żar­nych, a od 1936 roku za­po­móg dla przy­szłych ma­tek – po­cząt­ko­wo była to po­moc fi­nan­so­wa, póź­niej rów­nież rze­czo­wa. Sys­tem za­bez­pie­czeń so­cjal­nych wpro­wa­dza­ny w kra­jach nor­dyc­kich za­czął bu­dzić co­raz więk­sze za­in­te­re­so­wa­nie po II woj­nie świa­to­wej. Zna­czą­cą rolę w roz­wo­ju pań­stwa do­bro­by­tu ode­gra­ły zmia­ny spo­łecz­no-go­spo­dar­cze w la­tach po­wo­jen­nych, ta­kie jak szyb­ki roz­wój prze­my­słu, mi­gra­cje we­wnętrz­ne, roz­wój ru­chów związ­ko­wych i wzrost po­par­cia par­tii so­cjal­de­mo­kra­tycz­nych.

Pań­stwo do­bro­by­tu, na­zy­wa­ne rów­nież pań­stwem opie­kuń­czym lub pań­stwem bez­pie­czeń­stwa so­cjal­ne­go, po­przez swo­je dzia­ła­nie w sfe­rze go­spo­dar­ki oraz po­li­ty­ki spo­łecz­nej sta­ra się chro­nić oby­wa­te­li przed bie­dą i wy­klu­cze­niem spo­łecz­nym spo­wo­do­wa­nym m.in. utra­tą pra­cy, cho­ro­bą czy sta­ro­ścią. Dzię­ki sze­ro­ko roz­bu­do­wa­ne­mu sek­to­ro­wi usług pu­blicz­nych pań­stwo ta­kie obej­mu­je oby­wa­te­li po­wszech­ną opie­ką zdro­wot­ną i edu­ka­cją. Bez­płat­na edu­ka­cja ma za­pew­nić wy­rów­na­nie szans wszyst­kich dzie­ci już od sa­me­go po­cząt­ku na­uki. Pań­stwo opie­kuń­cze w znacz­nym stop­niu in­ge­ru­je w go­spo­dar­kę, jest więc pań­stwem kosz­tow­nym, a zwięk­szo­ne wy­dat­ki są fi­nan­so­wa­ne z wy­so­kich po­dat­ków.

W naj­bar­dziej uni­wer­sa­li­stycz­nej in­ter­pre­ta­cji pań­stwo do­bro­by­tu dąży do za­pew­nie­nia opie­ki so­cjal­nej wszyst­kim oby­wa­te­lom, a nie tyl­ko naj­bar­dziej na­ra­żo­nym jed­nost­kom lub gru­pom spo­łecz­nym. Za­pew­nie­nie do­bro­by­tu na wie­lu płasz­czy­znach nie ogra­ni­cza się je­dy­nie do po­mo­cy spo­łecz­nej. Pań­stwo do­bro­by­tu jako war­tość nad­rzęd­na wy­ko­rzy­stu­je po­li­ty­kę go­spo­dar­czą, spo­łecz­ną i kul­tu­ral­ną w celu za­pew­nie­nia do­bro­sta­nu swo­ich oby­wa­te­li. W prak­ty­ce ozna­cza to dą­że­nie do za­bez­pie­cze­nia pod­sta­wo­wych po­trzeb oraz uchro­nie­nia przed róż­ne­go ro­dza­ju pro­ble­ma­mi zwią­za­ny­mi ze sta­ro­ścią, nie­peł­no­spraw­no­ścią, bez­ro­bo­ciem, oraz za­pew­nie­nia rów­ne­go do­stę­pu do edu­ka­cji, opie­ki zdro­wot­nej, bu­dow­nic­twa ko­mu­nal­ne­go, sys­te­mu za­sił­ków i ulg so­cjal­nych.

O wspól­nym nor­dyc­kim mo­de­lu pań­stwa opie­kuń­cze­go mo­że­my mó­wić na ogól­nym po­zio­mie, po­nie­waż kon­kret­ne roz­wią­za­nia i prak­ty­ka mogą się róż­nić mię­dzy po­szcze­gól­ny­mi kra­ja­mi. Spe­cy­ficz­ne spo­so­by re­ali­za­cji ce­lów, za­sięg świad­czeń oraz moż­li­wo­ści po­szcze­gól­nych państw nor­dyc­kich są w tym za­kre­sie róż­ne, mo­że­my jed­nak wy­mie­nić kil­ka pod­sta­wo­wych za­ło­żeń wspól­nych. Nor­dyc­ki mo­del łą­czy roz­bu­do­wa­ny sek­tor pu­blicz­ny z go­spo­dar­ką ryn­ko­wą. Prak­ty­ka kra­jów nor­dyc­kich po­ka­zu­je, że ist­nie­je szan­sa ra­cjo­nal­ne­go łą­cze­nia li­be­ra­li­zmu i so­cjal­de­mo­kra­cji, wol­no­ści jed­nost­ki przy jed­no­cze­snym za­pew­nie­niu bez­pie­czeń­stwa so­cjal­ne­go obej­mu­ją­ce­go wszyst­kich oby­wa­te­li.

Nor­dyc­kie pań­stwa do­bro­by­tu cha­rak­te­ry­zu­ją się wy­so­kim po­zio­mem za­ufa­nia spo­łecz­ne­go (za­ufa­nia oby­wa­te­li wzglę­dem sie­bie oraz za­ufa­nia wo­bec in­sty­tu­cji pań­stwo­wych), ni­skim po­zio­mem ko­rup­cji, wy­so­kim po­zio­mem uzwiąz­ko­wie­nia oraz wy­so­kim po­czu­ciem nie­za­leż­no­ści jed­nost­ko­wej. Co bar­dzo istot­ne, za­bez­pie­cze­nie so­cjal­ne jest po­strze­ga­ne jako in­we­sty­cja spo­łecz­na, a tak­że jako na­rzę­dzie za­rzą­dza­nia ry­zy­kiem. Pań­stwa nor­dyc­kie są czę­sto po­strze­ga­ne jako spo­łe­czeń­stwa sta­bil­ne, de­mo­kra­tycz­ne, któ­rych oby­wa­te­le mają za­pew­nio­ny do­bry stan­dard ży­cia. Z dru­giej stro­ny czę­sto pod­kre­śla się zbyt da­le­ko idą­cą kon­tro­lę pań­stwa nad oby­wa­te­la­mi. Mimo to wszyst­kie kra­je nor­dyc­kie pla­su­ją się na czo­ło­wych po­zy­cjach w ran­kin­gu naj­szczę­śliw­szych państw świa­ta Wold Hap­pi­ness Re­port[3]. W czym tkwi se­kret państw nor­dyc­kich, dla­cze­go to wła­śnie tam miesz­ka­ją naj­szczę­śliw­si lu­dzie[4]? Kra­je nor­dyc­kie rów­nież re­gu­lar­nie zaj­mu­ją czo­ło­we miej­sca w mię­dzy­na­ro­do­wych ran­kin­gach do­ty­czą­cych rów­no­upraw­nie­nia, bez­pie­czeń­stwa, wol­no­ści pra­sy, de­mo­kra­cji, dys­try­bu­cji do­cho­dów. Mię­dzy­na­ro­do­we in­sty­tu­cje i ośrod­ki ba­daw­cze przy­glą­da­ją się tym kra­jom, aby zro­zu­mieć, w czym tkwi nor­dyc­ki se­kret. Za­in­te­re­so­wa­nie nor­dyc­kim mo­de­lem wy­da­je się nie ma­leć, a wspo­mnia­ne świa­to­we ran­kin­gi je­dy­nie pod­sy­ca­ją ten trend. Z dru­giej stro­ny cie­ka­wość in­nych państw wy­wo­łu­ją śmia­łe po­my­sły, jak np. ten do­ty­czą­cy do­cho­du pod­sta­wo­we­go w Fin­lan­dii, któ­ry – choć był je­dy­nie pro­gra­mem pi­lo­ta­żo­wym – zy­skał uwa­gę (ale też nie­zro­zu­mie­nie[5]) na ca­łym świe­cie.

Pań­stwo do­bro­by­tu obej­mu­je oby­wa­te­li po­wszech­ną opie­ką zdro­wot­ną i edu­ka­cją, w znacz­nym stop­niu in­ge­ru­je w go­spo­dar­kę

Sys­tem pań­stwa opie­kuń­cze­go wciąż cie­szy się po­par­ciem spo­łecz­nym w kra­jach nor­dyc­kich, cho­ciaż o jego wy­so­kich kosz­tach dys­ku­tu­je się od dzie­się­cio­le­ci. In­te­re­su­ją­cy jest rów­nież spo­sób wy­ko­rzy­sta­nia tego mo­de­lu przez nor­dyc­kie par­tie po­li­tycz­ne, któ­re ak­cep­tu­ją sys­tem pań­stwa do­bro­by­tu, a pre­cy­zyj­niej – żad­na otwar­cie nie mówi o ra­dy­kal­nych zmia­nach lub cał­ko­wi­tym znie­sie­niu tego sy­te­mu. Oczy­wi­ście mó­wi­my tu­taj o wie­lu róż­nią­cych się de­fi­ni­cjach pań­stwa do­bro­by­tu. Ra­to­wa­nie, wspie­ra­nie lub utrzy­ma­nie pań­stwa do­bro­by­tu jest czę­sto wy­ko­rzy­sty­wa­ne w re­to­ry­ce po­li­tycz­nej na wszel­kie moż­li­we spo­so­by. Na przy­kład mi­ni­ster­stwo fi­nan­sów ar­gu­men­tu­je po­mysł ogra­ni­cze­nia wy­dat­ków ko­niecz­no­ścią utrzy­ma­nia pań­stwa do­bro­by­tu. Neo­li­be­ral­ne po­stu­la­ty roz­sze­rze­nia go­spo­dar­ki ryn­ko­wej mają rów­nież chro­nić lub za­pew­nić cią­głość pań­stwa opie­kuń­cze­go. Nor­dyc­kie par­tie pra­wi­co­we po­przez za­my­ka­nie gra­nic, zmniej­sza­nie imi­gra­cji chcą chro­nić pań­stwo do­bro­by­tu. Je­dy­nie w nar­ra­cji pra­wi­co­wej (w skraj­nej jej for­mie) za­sa­da uni­wer­sa­li­zmu ogra­ni­cza się do (tyl­ko i wy­łącz­nie) oby­wa­te­li da­ne­go kra­ju. Przed­sta­wi­cie­le świa­ta biz­ne­su, do­ma­ga­jąc się na przy­kład znie­sie­nia ogra­ni­czeń sys­te­mo­wych ma­ją­cych na celu uspraw­nie­nie kon­ku­ren­cji, czę­sto tłu­ma­czą swo­je pro­po­zy­cje chę­cią utrzy­ma­nia pań­stwa do­bro­by­tu na okre­ślo­nym po­zio­mie[6].

WY­ZWA­NIA NOR­DYC­KIE­GO PAŃ­STWA DO­BRO­BY­TU War­to pa­mię­tać, że mo­del nor­dyc­ki nie jest ide­al­ny, bo­ry­ka się z wie­lo­ma pro­ble­ma­mi, szcze­gól­nie w do­bie bar­dzo dy­na­micz­nych zmian o za­się­gu glo­bal­nym. Do naj­więk­szych wy­zwań na­le­żą kosz­ty zwią­za­ne z utrzy­ma­niem sta­rze­ją­ce­go się spo­łe­czeń­stwa, wy­dłu­że­niem wie­ku eme­ry­tal­ne­go, imi­gra­cją, ko­niecz­no­ścią re­for­my sys­te­mu po­dat­ko­we­go, zmia­na­mi na ryn­ku pra­cy. Obec­nie go­spo­dar­ki są za­leż­ne od mię­dzy­na­ro­do­wych ryn­ków, glo­bal­nych po­wią­zań i mo­bil­no­ści pra­cow­ni­ków, co sta­no­wi ko­lej­ne wy­zwa­nie dla tego sys­te­mu. Zwięk­sze­nie wy­daj­no­ści sek­to­ra pu­blicz­ne­go, ko­niecz­ne zmia­ny w usłu­gach, sys­te­mie za­bez­pie­czeń so­cjal­nych i edu­ka­cji będą już w nie­da­le­kiej przy­szło­ści wy­ma­ga­ły no­wych roz­wią­zań.

Nor­dyc­ki mo­del łą­czy roz­bu­do­wa­ny sek­tor pu­blicz­ny z go­spo­dar­ką ryn­ko­wą

Róż­ni­ce w sys­te­mie i jego za­bez­pie­cze­niach, a tak­że dys­pro­por­cje w po­ten­cja­le go­spo­dar­czym kra­jów nor­dyc­kich były wi­docz­ne szcze­gól­nie po kry­zy­sie w 2008 roku. Jesz­cze nie wie­my, ja­kie kon­se­kwen­cje go­spo­dar­czo-spo­łecz­ne przy­nie­sie obec­ny kry­zys wy­wo­ła­ny przez pan­de­mię ko­ro­na­wi­ru­sa, cho­ciaż już te­raz za­uwa­żal­ne jest znacz­ne spo­wol­nie­nie go­spo­dar­cze. Prze­wi­dy­wa­nie po­ten­cjal­nych pro­ble­mów, do­sto­so­wy­wa­nie sta­rych roz­wią­zań do no­wych wy­zwań, a tak­że szu­ka­nie no­wych dróg jest klu­czo­we i an­ga­żu­je wszyst­kie pań­stwa nor­dyc­kie. Bar­dzo czę­sto są one przed­sta­wia­ne jako nie­mal­że per­fek­cyj­nie zor­ga­ni­zo­wa­ne pań­stwa, dba­ją­ce o każ­de­go oby­wa­te­la w ide­ali­stycz­nie ega­li­tar­ny spo­sób, na­le­ży jed­nak pa­mię­tać, że mimo wie­lu sta­rań kra­je te nie są wol­ne od pro­ble­mów, ro­sną­ce­go roz­war­stwie­nia spo­łecz­ne­go czy dys­kry­mi­na­cji imi­gran­tów, szcze­gól­nie na ryn­ku pra­cy. Od kil­ku już de­kad mówi się o pro­ble­mach, kry­zy­sie czy na­wet ry­chłym upad­ku mo­de­lu pań­stwa do­bro­by­tu[7][8]. Dla­te­go tak waż­ne bę­dzie w przy­szło­ści osza­co­wa­nie, któ­re usłu­gi mogą być na­dal za­pew­nia­ne, a z któ­rych trze­ba bę­dzie zre­zy­gno­wać lub ogra­ni­czyć. Czy pań­stwo opie­kuń­cze w nor­dyc­kim wy­da­niu prze­trwa i w ja­kiej for­mie, tego nie wie­my.

Ha­ka­nie­mi, Hel­sin­ki

BI­BLIO­GRA­FIA

1. An­der­sen T.M., Holm­ström B., Hon­ka­poh­ja S., Kork­man S., Söder­ström H. T., Var­tia­inen J., THE NOR­DIC MO­DEL Em­bra­cing glo­ba­li­za­tion and sha­ring ri­sks, The Re­se­arch In­sti­tu­te of the Fin­nish Eco­no­my (ETLA), Hel­sin­ki 2007.

2. Ku­ja­la A., Da­niels­bac­ka M., Hy­vi­nvo­iti­val­tion lop­pu? Val­la­pi­täjät, kan­sa ja va­sta­vu­oro­isu­us, Hel­sin­ki 2015.

3. Liu­kas C., How to stay at the top? Three chal­len­ges fa­cing the Nor­dic we­lfa­re mo­del. https://www.hel­sin­ki.fi/en/news/nor­dic-we­lfa­re-news/how-to-stay-at-the-top-three-chal­len­ges-fa­cing-the-nor­dic-we­lfa­re-mo­del, data do­stę­pu 30.4.2020.

4. Wahl A., The Rise and Fall of the We­lfa­re Sta­te, Plu­to Press, Lon­don, 2011.

5. World Hap­pi­ness Re­port, https://worl­dhap­pi­ness.re­port/ed/2020/#read, data do­stę­pu 20.5.2020.

6. The Nor­dic Excep­tio­na­lism: What Expla­ins Why the Nor­dic Co­un­tries Are Con­stan­tly Among the Hap­piest in the World, https://worl­dhap­pi­ness.re­port/ed/2020/the-nor­dic-excep­tio­na­lism-what-expla­ins-why-the-nor­dic-co­un­tries-are-con­stan­tly-among-the-hap­piest-in-the-world/, data do­stę­pu 19.5.2020.

SZCZĘ­ŚCIE PO NOR­DYC­KU

Ka­ta­rzy­na Ba­zyl­czyk (1986), ab­sol­went­ka psy­cho­lo­gii na WSPS w So­po­cie oraz skan­dy­na­wi­sty­ki na Uni­wer­sy­te­cie Gdań­skim; od 2014 r. pra­cu­je jako psy­cho­loż­ka kli­nicz­na w szpi­ta­lu w Kri­stian­sand, a tak­że pro­wa­dzi pry­wat­ną prak­ty­kę.

Od naj­młod­szych lat je­steś zwią­za­na z Nor­we­gią, a od 2014 roku pra­cu­jesz w tym kra­ju jako psy­cho­log kli­nicz­ny. Ja­kie ce­chy cha­rak­te­ry­zu­ją spo­łe­czeń­stwo nor­we­skie? 

Na kon­dy­cję psy­chicz­ną Nor­we­gów wpły­wa wie­le uwa­run­ko­wań – za­rów­no po­zy­tyw­nych, jak i ne­ga­tyw­nych. Przede wszyst­kim spo­łe­czeń­stwa nor­dyc­kie nie są szcze­gól­nie lud­ne i Nor­we­gia nie jest tu wy­jąt­kiem – ak­tu­al­nie kraj li­czy oko­ło 5,3 mi­lio­na miesz­kań­ców. Lud­ność jest roz­pro­szo­na na te­ry­to­rium o po­wierzch­ni zbli­żo­nej do Pol­ski, jed­nak o od­mien­nej rzeź­bie te­re­nu i bar­dzo spe­cy­ficz­nej li­nii brze­go­wej. Do­mi­nu­je roz­bi­cie na małe, czę­sto od­izo­lo­wa­ne spo­łecz­no­ści, zaś nor­we­skie „duże mia­sta” to z pol­skiej per­spek­ty­wy mia­stecz­ka. Taka or­ga­ni­za­cja zbio­ro­wo­ści nie tyl­ko ogra­ni­cza czę­sto­tli­wość in­te­rak­cji in­ter­per­so­nal­nych, ale rów­nież wy­mu­sza zwięk­szo­ną kon­tro­lę spo­łecz­ną. Do plu­sów ta­kie­go sta­nu rze­czy moż­na za­li­czyć m.in. współ­pra­cę wspól­no­to­wą i ni­ską prze­stęp­czość. Oby­wa­te­le nie­ja­ko pa­trzą so­bie na ręce, a to wy­mu­sza trans­pa­rent­ność oraz uczci­wość. Jed­nak w ma­łych sku­pi­skach lud­no­ści trud­no o ma­ni­fe­sto­wa­nie in­dy­wi­du­ali­zmu, wy­róż­nia­nie się czy wy­ra­ża­nie kon­tro­wer­syj­nych po­glą­dów, co ma swo­je kon­se­kwen­cje za­rów­no na po­zio­mie zbio­ro­wo­ści, jak i po­szcze­gól­nych jed­no­stek. Szcze­gól­nie od­bi­ja się to na ży­ciu osób mło­dych. Pa­nu­je prze­ko­na­nie, że w mniej­szych miej­sco­wo­ściach mło­dzież ma trzy opcje: przy­na­leż­ność do wspól­no­ty re­li­gij­nej, za­an­ga­żo­wa­nie w sport lub zej­ście na ścież­kę uży­wek.

Jak to się prze­kła­da na re­la­cje mię­dzy­ludz­kie?

W obie­go­wej opi­nii lu­dzie pół­no­cy są zdy­stan­so­wa­ni, chłod­ni, a uczu­cia i emo­cje oka­zu­ją z re­zer­wą. Wy­ni­ka to z tego, że wie­le osób w kra­jach nor­dyc­kich cier­pi na lęk spo­łecz­ny – boją się np. pójść do skle­pu czy w ogó­le wyjść z domu. Na­wet tak ba­nal­na sy­tu­acja, jak na­tknię­cie się na są­sia­dów, dla wie­lu jed­no­stek bywa stre­su­ją­ca. Lęk spo­łecz­ny może mieć źró­dło w ja­kimś trau­ma­tycz­nym do­świad­cze­niu, np. mob­bin­gu w szko­le lub miej­scu pra­cy, ale rów­nie do­brze w po­czu­ciu by­cia oce­nia­nym. Co­dzien­ne in­te­rak­cje i „small talk” nie są moc­ny­mi stro­na­mi Skan­dy­na­wów. Ta dy­na­mi­ka re­la­cji od­bi­ja się na wy­ra­ża­niu emo­cji. Zgod­nie z nor­dyc­kim pa­ra­dyg­ma­tem gniew na­le­ży wy­ra­żać sub­tel­nie, nie wprost, a o ile to moż­li­we – w ogó­le. Bez­po­śred­nie oka­zy­wa­nie zło­ści jest rów­no­znacz­ne z po­raż­ką, a spo­łecz­nie tego typu za­cho­wa­nie jest pięt­no­wa­ne. Wska­zy­wa­nie na czy­jeś zde­ner­wo­wa­nie jest rów­nież czę­sto sto­so­wa­nym chwy­tem re­to­rycz­nym, np. w cza­sie de­bat po­li­tycz­nych. Wów­czas za­rzu­ce­nie prze­ciw­ni­ko­wi gnie­wu czy pa­syw­nej agre­sji jest naj­lep­szą for­mą wy­pro­wa­dze­nia współ­ro­zmów­cy z rów­no­wa­gi, a co za tym idzie, zdo­by­cia do­mi­na­cji. Nie ozna­cza to jed­nak, że Skan­dy­na­wo­wie nie są aser­tyw­ni. Po­tra­fią za­ko­mu­ni­ko­wać swo­je obu­rze­nie lub sprze­ciw w spo­sób zrów­no­wa­żo­ny, lecz do­sad­ny.

W mniej­szych miej­sco­wo­ściach mło­dzież ma trzy opcje: przy­na­leż­ność do wspól­no­ty re­li­gij­nej, za­an­ga­żo­wa­nie w sport lub zej­ście na ścież­kę uży­wek

Spo­łe­czeń­stwa nor­dyc­kie czę­sto utoż­sa­mia­ne są z ta­ki­mi ce­cha­mi, jak za­cho­waw­czość, wstrze­mięź­li­wość i emo­cjo­nal­ny dy­stans, a mimo to na­cje te kró­lu­ją w wie­lu ran­kin­gach szczę­śli­wo­ści. Skąd ta­kie sta­ty­sty­ki i co się za nimi kry­je?

Wie­le za­le­ży od tego, kto stoi za kon­kret­nym ran­kin­giem i ja­kie czyn­ni­ki bra­no pod uwa­gę, kształ­tu­jąc dane ze­sta­wie­nie. W więk­szo­ści po­pu­lar­nych ran­kin­gów, na któ­re po­wo­łu­ją się me­dia, klu­czo­wą kwe­stią kla­sy­fi­ka­cyj­ną jest za­moż­ność da­ne­go spo­łe­czeń­stwa. Za­gad­nie­niem tym zaj­mo­wał się pol­ski psy­cho­log spo­łecz­ny Ja­nusz Cza­piń­ski, któ­ry swo­je roz­wa­ża­nia na te­mat szczę­ścia oparł o ba­da­nia In­sty­tu­tu Gal­lu­pa. Zda­niem Cza­piń­skie­go spra­wa jest dość pro­sta – im zim­niej, tym więk­szy do­bro­byt, a to prze­kła­da się bez­po­śred­nio na po­czu­cie szczę­ścia. Na­to­miast eko­no­micz­ny do­sta­tek tłu­ma­czy na­stę­pu­ją­ca teza: im trud­niej­szy kli­mat, tym spo­łecz­ność bar­dziej musi się wspie­rać i współ­pra­co­wać, co z ko­lei pro­wa­dzi do lep­sze­go roz­wo­ju go­spo­dar­ki in­du­strial­nej. Z ko­lei we­dług Eve­re­ta van de Vlier­ta, pro­fe­so­ra spo­łecz­nej psy­cho­lo­gii mię­dzy­kul­tu­ro­wej z Uni­wer­sy­te­tu w Gro­nin­gen, po­zy­tyw­na współ­za­leż­ność ce­lów w chłod­nym kli­ma­cie stwo­rzy­ła kul­tu­rę współ­pra­cy, otwar­to­ści, kom­pro­mi­su i to­le­ran­cji. Wy­ni­ka z tego, że klu­czem do do­bro­by­tu i stwo­rze­nia spo­łe­czeń­stwa oby­wa­tel­skie­go był wspól­ny front prze­ciw­ko su­ro­we­mu kli­ma­to­wi i wy­ma­ga­ją­cej przy­ro­dzie. Zda­niem van de Vlier­ta spo­łe­czeń­stwa zma­ga­ją­ce się z dłu­gi­mi zi­ma­mi, ciem­no­ścią i po­ry­wi­stym wia­trem dla za­spo­ko­je­nia pod­sta­wo­wych po­trzeb mu­sia­ły stwo­rzyć rów­no­wa­gę po­mię­dzy osią­ga­niem ce­lów in­dy­wi­du­al­nych i zbio­ro­wych. W kon­se­kwen­cji przez wie­le po­ko­leń na­stę­po­wa­ła ewo­lu­cja w kie­run­ku współ­od­po­wie­dzial­no­ści, na­pę­dza­na jed­nym kon­kret­nym za­ło­że­niem: albo ra­zem prze­trwa­my, albo ra­zem zgi­nie­my. Oczy­wi­ście obec­ny mo­del nor­dyc­kie­go spo­łe­czeń­stwa oby­wa­tel­skie­go nie zro­dził się od razu. Na przy­kład skan­dy­naw­scy wi­kin­go­wie co praw­da chęt­nie jed­no­czy­li siły, jed­nak ich współ­pra­ca prze­ja­wia­ła się w gwał­tach, plą­dro­wa­niu i pod­bi­ja­niu róż­nych za­kąt­ków Eu­ro­py. W cią­gu wie­ków miesz­kań­cy pół­no­cy na­uczy­li się grać ze­spo­ło­wo, co w dzi­siej­szych cza­sach pro­cen­tu­je. Współ­pra­ca mię­dzy kra­ja­mi nor­dyc­ki­mi jest mo­de­lo­wym przy­kła­dem sto­sun­ków mię­dzy­na­ro­do­wych i może sta­no­wić wzór dla in­nych re­gio­nów. Re­asu­mu­jąc, pań­stwa, w któ­rych oby­wa­te­le dzia­ła­ją na rzecz kon­kret­ne­go kla­nu czy ma­fii, nie dba­jąc przy tym o in­te­res ogó­łu, nie są w sta­nie po­do­łać wy­zwa­niom współ­cze­sne­go świa­ta.

Klu­czo­we jest po­czu­cie bez­pie­czeń­stwa, w któ­rym nad­rzęd­ną rolę od­gry­wa pań­stwo opie­kuń­cze

Ja­kie two­im zda­niem czyn­ni­ki skła­da­ją się na nor­we­skie po­czu­cie szczę­śli­wo­ści?

Na pew­no klu­czo­we jest po­czu­cie bez­pie­czeń­stwa, w któ­rym nad­rzęd­ną rolę od­gry­wa pań­stwo opie­kuń­cze. Pań­stwo pil­nu­je, by pro­por­cje pi­ra­mi­dy Ma­slo­wa nie zo­sta­ły za­chwia­ne, dzię­ki cze­mu Nor­we­go­wie mogą się cie­szyć ży­ciem i sku­piać na za­spo­ka­ja­niu po­trzeb wyż­sze­go rzę­du. Są świa­do­mi tego, że żyją w uprzy­wi­le­jo­wa­nym i bo­ga­tym kra­ju, a co za tym idzie – mają mniej po­wo­dów do zmar­twień. Co praw­da co­raz czę­ściej w de­ba­cie pu­blicz­nej po­ru­sza się te­mat wy­czer­pa­nia złóż ropy naf­to­wej, jed­nak więk­szość Nor­we­gów zo­sta­wia tę kwe­stię do roz­wią­za­nia po­li­ty­kom. Ele­men­tem nor­we­skie­go po­czu­cia szczę­śli­wo­ści jest nie­wąt­pli­wie więź z na­tu­rą. Tu­tej­sza przy­ro­da jest nie tyl­ko spek­ta­ku­lar­na, ale też obec­na na każ­dym moż­li­wym kro­ku. Nor­we­skie wsie i mia­stecz­ka wpi­su­ją się w góry, łąki, fior­dy, sta­no­wią­ce tło dla ży­cia co­dzien­ne­go. Nor­we­go­wie, jak i po­zo­sta­li miesz­kań­cy Pół­no­cy, czer­pią z na­tu­ry peł­ny­mi gar­ścia­mi – lu­bią ak­tyw­ny wy­po­czy­nek, bi­wa­ko­wa­nie, wę­drów­ki po gó­rach, że­glar­stwo. Chęt­nie po­dró­żu­ją po wła­snym kra­ju, od­kry­wa­jąc jego uro­ki, co sprzy­ja bu­do­wa­niu toż­sa­mo­ści na­ro­do­wej. Nie bez zna­cze­nia jest rów­nież tra­dy­cja pie­lę­gno­wa­na na po­zio­mie kul­tu­ro­wym i ję­zy­ko­wym. Nor­we­go­wie są bar­dzo dum­ni ze swo­ich stro­jów na­ro­do­wych, do któ­rych na­le­żą fol­ke­drakt i bu­nad. Nor­we­ską re­cep­tą na szczę­ście jest rów­nież sport w du­żych daw­kach. Upra­wia­nie spor­tu jest tu tak na­tu­ral­ne, jak my­cie zę­bów. Je­że­li nie tre­nu­jesz przy­naj­mniej raz w ty­go­dniu, le­piej nie mów o tym gło­śno. Sport jest sy­no­ni­mem za­cho­wa­nia do­brej kon­dy­cji fi­zycz­nej i psy­chicz­nej.

Jak w to po­czu­cie szczę­śli­wo­ści wpi­su­je się nor­dyc­ki mo­del wy­cho­wa­nia?

Spo­sób wy­cho­wa­nia nie tyl­ko wpły­wa na więk­szość de­cy­zji, któ­re po­dej­mu­je­my w na­szym do­ro­słym ży­ciu, jak cho­ciaż­by wy­bór part­ne­ra czy dro­gi za­wo­do­wej, ale tak­że de­cy­du­je o po­zio­mie em­pa­tii i kon­tak­cie z wła­sny­mi emo­cja­mi. Ja­nusz Kor­czak na­pi­sał pięk­ne zda­nie: „Nie ma dzie­ci, są lu­dzie” i ten pro­sty prze­kaz od­da­je du­cha nor­dyc­kie­go mo­de­lu wy­cho­wa­nia. Za­pew­nia on przede wszyst­kim prze­strzeń na sa­mo­dziel­ne od­kry­wa­nie świa­ta i we­ry­fi­ka­cję rze­czy­wi­sto­ści. Dziec­ko po­strze­ga­ne jest jako nie­za­leż­ny byt, a po­trze­by ma­ło­let­nich trak­tu­je się z sza­cun­kiem i nie ba­ga­te­li­zu­je się ich. Po­nad­to dzie­ci mają sta­tus „wspól­ne­go do­bra” i pod­le­ga­ją ochro­nie, więc ta­kie kwe­stie jak cho­ciaż­by prze­moc do­mo­wa są trak­to­wa­ne z naj­wyż­szą po­wa­gą. Na stra­ży do­bro­sta­nu dzie­ci w kra­jach nor­dyc­kich stoi pań­stwo, któ­re in­ter­we­niu­je w ra­zie ko­niecz­no­ści. Wśród cu­dzo­ziem­ców miesz­ka­ją­cych w Nor­we­gii nie­chlub­ną sła­wą cie­szy się in­sty­tu­cja od­po­wie­dzial­na za ochro­nę praw dzie­ci – Bar­ne­ver­net. Swe­go cza­su w pol­skich me­diach po­ja­wia­ły się kon­tro­wer­syj­ne wia­do­mo­ści o pol­skich ro­dzi­nach w Nor­we­gii, któ­rym ode­bra­no dzie­ci. Dzia­łal­ność Bar­ne­ver­net rze­czy­wi­ście bu­dzi skraj­ne emo­cje, szcze­gól­nie wśród osób z nie­nor­dyc­kim za­ple­czem kul­tu­ro­wym, jed­nak pa­trząc na to za­gad­nie­nie z nor­we­skiej per­spek­ty­wy, dzie­ci oraz ich roz­wój trak­to­wa­ne są przez pań­stwo prio­ry­te­to­wo.

Z ja­ki­mi pro­ble­ma­mi zma­ga­ją się współ­cze­śni Nor­we­go­wie?

Nor­we­gia, po­dob­nie jak po­zo­sta­łe pań­stwa nor­dyc­kie, pod­cho­dzi bar­dzo po­waż­nie do zdro­wia psy­chicz­ne­go. Le­cze­nie jest kosz­tow­ne, cza­sem dość dłu­gie, a re­zul­ta­ty nie­pew­ne. Dla­te­go w ostat­nich la­tach środ­ki in­we­sto­wa­ne są w pre­wen­cję, głów­nie edu­ka­cję i ochro­nę dzie­ci, a tak­że wal­kę z prze­mo­cą do­mo­wą. Wie­le miejsc ofe­ru­je dar­mo­wą po­moc i wspar­cie w za­kre­sie za­bu­rzeń psy­chicz­nych i uza­leż­nień. Po­nad­to przy­pa­dło­ścią wszyst­kich kra­jów nor­dyc­kich jest al­ko­ho­lizm – ty­po­wy dla tych sze­ro­ko­ści geo­gra­ficz­nych. Al­ko­hol ge­ne­ru­je prze­moc, w tym sek­su­al­ną. Więk­szość kra­jów nor­dyc­kich sto­su­je kon­tro­lo­wa­ną po­daż al­ko­ho­lu po­przez mo­no­po­le han­dlo­we oraz wy­so­kie ceny trun­ków, jed­nak nie umiem re­al­nie oce­nić, na ile sku­tecz­ne są te dzia­ła­nia. Rzą­dy in­we­stu­ją w kam­pa­nie spo­łecz­ne, in­sty­tu­cje od­wy­ko­we i bez­płat­ne te­ra­pie. Pro­ble­mem na da­le­kiej Pół­no­cy są tak­że sa­mo­bój­stwa. Co cie­ka­we, wie­lu Nor­we­gów pa­dło ofia­ra­mi do­bro­by­tu, a przed­wcze­sna re­ali­za­cja ce­lów i speł­nie­nie ma­rzeń, do­pro­wa­dzi­ły do uczu­cia pust­ki i bez­sen­su.

Ja­kie naj­więk­sze róż­ni­ce wi­dzisz po­mię­dzy swo­imi pol­ski­mi i nor­we­ski­mi pa­cjen­ta­mi?

Po­la­cy są zde­cy­do­wa­nie bar­dziej eks­pre­syj­ni i nie boją się wy­rzu­ca­nia z sie­bie emo­cji, pod­czas gdy Nor­we­go­wie du­szą wszyst­ko w so­bie naj­dłu­żej jak to moż­li­we. Róż­ni nas tak­że po­dej­ście do na­rze­ka­nia. W Pol­sce ura­sta ono do ran­gi spor­tu na­ro­do­we­go, z ko­lei w Nor­we­gii jest to zja­wi­sko nie­zro­zu­mia­łe i nie­ak­cep­to­wa­ne. Nor­we­go­wie mają wy­so­kie wy­ma­ga­nia wzglę­dem sie­bie, a do tego do­cho­dzi pre­sja spo­łecz­na i za­pi­sa­ne w świa­do­mo­ści prze­ko­na­nie, że trze­ba być za­wsze mi­łym i uśmiech­nię­tym, bo wła­śnie tego ocze­ku­ją od nas inni. Nie ma miej­sca na zmę­cze­nie czy fru­stra­cję. Zda­rza się, że tra­fia­ją do mnie mło­de dziew­czy­ny z symp­to­ma­mi de­pre­sji, któ­rym to­wa­rzy­szy nie­wy­po­wie­dzia­ne po­czu­cie winy i wsty­du. Po­la­cy rów­nież dużo od sie­bie wy­ma­ga­ją, ale kie­dy trze­ba, po­tra­fią od­pu­ścić. Nor­we­go­wie mają z tym pro­blem. Za­uwa­ży­łam rów­nież za­sad­ni­cze róż­ni­ce w na­sta­wie­niu do ży­cia. Po­lak żyje w cią­głym na­pię­ciu, w go­to­wo­ści na ko­lej­ną ka­ta­stro­fę czy kry­zys, ce­chu­je go czar­no­widz­two i mar­twie­nie się na za­pas. Nor­weg wie­rzy, że wszyst­ko bę­dzie do­brze, i z opty­mi­zmem pa­trzy w przy­szłość. Na­le­ży jed­nak brać pod uwa­gę roz­bież­no­ści hi­sto­rycz­ne mię­dzy na­szy­mi na­ro­da­mi. Nor­we­go­wie w naj­now­szej hi­sto­rii wła­ści­wie nie do­świad­czy­li woj­ny, a już na pew­no nie na taką ska­lę, jak Po­la­cy. Nas hi­sto­ria nie oszczę­dza­ła – je­ste­śmy na­ro­dem strau­ma­ty­zo­wa­nym przez roz­bio­ry, woj­ny i re­żim ko­mu­ni­stycz­ny.

Od Nor­we­gów mo­że­my czer­pać wzor­ce do­ty­czą­ce spo­łe­czeń­stwa oby­wa­tel­skie­go, współ­od­po­wie­dzial­no­ści za kraj, mia­sto, dziel­ni­cę

Wa­run­ki na­tu­ral­ne w kra­jach nor­dyc­kich nie są sprzy­ja­ją­ce – krót­kie lato i sto­sun­ko­wo chłod­ne, dłu­gie i ciem­ne zimy, duże ilo­ści opa­dów i sil­ne wia­try. Jak do po­czu­cia szczę­śli­wo­ści ma się po­wszech­na w tych sze­ro­ko­ściach geo­gra­ficz­nych de­pre­sja? 

Nie na­le­ży my­lić szczę­ścia z do­bro­sta­nem psy­chicz­nym. O de­pre­sji trze­ba mó­wić w kon­tek­ście cho­ro­by, któ­ra w kra­jach nor­dyc­kich ma za­zwy­czaj szcze­gól­ną for­mę se­zo­no­wych za­bu­rzeń na­stro­ju. To rze­czy­wi­ście spo­ry pro­blem, szcze­gól­nie w ob­sza­rze ark­tycz­nym i sub­po­lar­nym, po­nie­waż nie­do­bór słoń­ca zna­czą­co wpły­wa na bio­che­mię mó­zgu. Nic więc dziw­ne­go, że naj­bar­dziej pół­noc­ne re­jo­ny Nor­we­gii, jak Nor­dland czy Fin­n­mark, są jed­no­cze­śnie naj­sła­biej za­lud­nio­ne. Eks­tre­mal­nym przy­kła­dem jest ar­chi­pe­lag Sval­bard, gdzie noc po­lar­na trwa oko­ło 130 dni. Za ko­łem po­lar­nym naj­le­piej ra­dzą so­bie ci, któ­rzy się tam wy­cho­wa­li oraz mi­ło­śni­cy spor­tów zi­mo­wych i eks­tre­mal­nych. Stra­te­gii na prze­trwa­nie po­lar­nej zimy jest wie­le i każ­dy ra­dzi so­bie jak umie. Moż­na sko­rzy­stać z te­ra­pii świa­tłem lub bez resz­ty od­dać się upra­wia­niu spor­tu. Nie­któ­rzy nie­ste­ty wspo­ma­ga­ją się al­ko­ho­lem. W ta­kim przy­pad­ku na­le­ży szu­kać pro­fe­sjo­nal­nej po­mo­cy, któ­ra jest po­wszech­nie do­stęp­na i w więk­szo­ści dar­mo­wa.

W Nor­we­gii na­rze­ka­nie to zja­wi­sko nie­zro­zu­mia­łe i nie­ak­cep­to­wa­ne

Czy Po­la­cy mogą uczyć się szczę­ścia od Nor­we­gów, a je­śli tak, to ja­kie wzor­ce/in­spi­ra­cje po­win­ni­śmy czer­pać?

Trud­no mi jed­no­znacz­nie oce­nić, czy Po­la­cy mogą się uczyć od Nor­we­gów szczę­ścia, ale my­ślę, że wa­riant ko­pio­wa­nia Nor­we­gów w po­go­ni za szczę­ściem nie spraw­dził­by się na pol­skim po­dwór­ku. Oba na­ro­dy mają róż­ną prze­szłość, od­mien­ne re­alia i z czym in­nym utoż­sa­mia­ją szczę­ście. Od Nor­we­gów mo­że­my na­to­miast czer­pać wzor­ce do­ty­czą­ce spo­łe­czeń­stwa oby­wa­tel­skie­go, współ­od­po­wie­dzial­no­ści za kraj, mia­sto, dziel­ni­cę. Chcia­ła­bym, żeby Po­la­cy wy­pra­co­wa­li umie­jęt­ność współ­pra­cy, aby po­tra­fi­li oka­zy­wać so­li­dar­ność na co dzień, a nie tyl­ko w sy­tu­acjach kry­zy­so­wych. W prze­ci­wień­stwie do Skan­dy­na­wii, w Pol­sce szo­ku­ją­cy jest po­ziom agre­sji na wszyst­kich po­zio­mach – od ka­sjer­ki w skle­pie do sej­mo­wej mów­ni­cy, za­tem od miesz­kań­ców Pół­no­cy mo­że­my się uczyć opa­no­wa­nia oraz co­dzien­nej życz­li­wo­ści. W kra­jach nor­dyc­kich eli­ty cie­szą się wy­so­kim stop­niem za­ufa­nia spo­łecz­ne­go, gdyż po­li­ty­cy my­ślą da­le­ko­wzrocz­nie i dba­ją o do­bro ogó­łu. W Nor­we­gii przy­kła­dem tego może być cho­ciaż­by Fun­dusz Naf­to­wy gro­ma­dzą­cy środ­ki ze sprze­da­ży ropy naf­to­wej na czar­ną go­dzi­nę. Ży­czy­ła­bym so­bie, żeby pol­skie eli­ty rzą­dzą­ce czer­pa­ły wzor­ce z kra­jów nor­dyc­kich, zwłasz­cza pod wzglę­dem trans­pa­rent­no­ści i sza­cun­ku do współ­o­by­wa­te­li.

Roz­ma­wia­ła Kin­ga Ey­stur­land

KUCH­NIA NOR­DYC­KA

Czy je­dze­nie uszczę­śli­wia? Z pew­no­ścią może za­pew­nić zdro­wie i siłę, a w kon­se­kwen­cji dłu­go­wiecz­ność. Ale to nie wszyst­ko, bo li­czą się tak­że oko­licz­no­ści, w ja­kich się jada – po­sił­ki ce­le­bro­wa­ne wspól­nie z ro­dzi­ną czy przy­ja­ciół­mi po­zwa­la­ją się cie­szyć chwi­lą. Smacz­nie, pro­sto, zdro­wo, przy wspól­nym sto­le z naj­bliż­szy­mi – oto kwin­te­sen­cja kuch­ni Pół­no­cy.

Kuli­nar­ną wi­zy­tów­ką pół­noc­nej Eu­ro­py są ryby – bez nich trud­no so­bie wy­obra­zić kuch­nię tej czę­ści kon­ty­nen­tu. Ty­po­we sko­ja­rze­nia z die­tą miesz­kań­ców kra­jów nor­dyc­kich to ło­soś (nor­we­skie do­bro eks­por­to­we) oraz nie­zwy­kle po­pu­lar­ny w Szwe­cji śledź bał­tyc­ki. Sze­ro­ki do­stęp do mórz, oce­anów, je­zior i rzek za­pew­nia ob­fi­tość róż­no­rod­nych ga­tun­ków ryb oraz owo­ców mo­rza, war­to jed­nak pa­mię­tać, że kuch­nia Pół­no­cy to nie tyl­ko da­nia opar­te na su­row­cach po­zy­ski­wa­nych z wód.

Kuch­nie kra­jów nor­dyc­kich łą­czy pro­sto­ta, se­zo­no­wość, wy­ko­rzy­sty­wa­nie lo­kal­nych pro­duk­tów i uni­ka­nie ostrych przy­praw

Mimo pew­nych wspól­nych cech, tra­dy­cje ku­li­nar­ne każ­de­go z państw nor­dyc­kich są od­mien­ne. Ogrom­ną rolę w ich kształ­to­wa­niu od­gry­wa geo­gra­fia. Środ­ko­wa i po­łu­dnio­wa Fin­lan­dia, Szwe­cja, Nor­we­gia, a w mniej­szym stop­niu tak­że Da­nia ofe­ru­ją miesz­kań­com do­stęp do le­śnych ja­gód i grzy­bów. Spo­śród owo­ców wy­stę­pu­ją­cych po­wszech­nie wy­łącz­nie w Skan­dy­na­wii i Fin­lan­dii war­to wy­róż­nić ma­li­nę mo­rosz­kę wy­ko­rzy­sty­wa­ną naj­czę­ściej do prze­two­rów lub jako do­da­tek do de­se­rów.

Ob­co­kra­jow­com, zwłasz­cza tym przy­zwy­cza­jo­nym do in­ten­syw­nych sma­ków, kuch­nia nor­dyc­ka może się wy­da­wać mdła i po­zba­wio­na wy­ra­zu. Tym­cza­sem miesz­kań­cy Pół­no­cy kie­ru­ją się za­sa­dą, że je­śli da­nie jest przy­go­to­wy­wa­ne ze świe­żych i do­brych ja­ko­ścio­wo su­row­ców, to na­le­ży je­dy­nie de­li­kat­nie wy­do­być i pod­kre­ślić jego smak. Nie trze­ba się­gać po wy­szu­ka­ne przy­pra­wy – wy­star­czą sól, pieprz, gał­ka musz­ka­to­ło­wa, ko­pe­rek, szczy­pio­rek lub pie­trusz­ka.

Ku­li­nar­ny prze­gląd Pół­no­cy za­cznij­my od da­rów mo­rza. Do naj­po­pu­lar­niej­szych ga­tun­ków ryb ja­da­nych na co dzień na­le­żą ło­soś, dorsz, pstrąg, ma­kre­la i śledź. Przy­rzą­dza się je i kon­ser­wu­je na róż­ne spo­so­by. Zna­ne z Lo­fo­tów zdję­cia, któ­re czę­sto prze­wi­ja­ją się w prze­wod­ni­kach tu­ry­stycz­nych, pre­zen­tu­ją su­szą­ce się na spe­cjal­nych ste­la­żach dor­sze, po­zba­wio­ne gło­wy i wnętrz­no­ści – tzw. sztok­fisz. Tra­dy­cja ta­kie­go kon­ser­wo­wa­nia ryb jest zna­na i sto­so­wa­na w ca­łym ob­sza­rze nor­dyc­kim od śre­dnio­wie­cza. Sztok­fisz może być pod­da­ny dal­szej ob­rób­ce, któ­rej efek­tem jest lu­te­fisk – da­nie ser­wo­wa­ne przez Nor­we­gów naj­czę­ściej pod­czas świąt Bo­że­go Na­ro­dze­nia. Rybę mo­czy się naj­pierw w ługu, a na­stęp­nie w wo­dzie, dzię­ki cze­mu na­bie­ra ona cha­rak­te­ry­stycz­nej kon­sy­sten­cji ga­la­re­ty. W Skan­dy­na­wii po­pu­lar­no­ścią cie­szy się gra­vlaks (gra­vlax), czy­li – w do­słow­nym tłu­ma­cze­niu – po­grze­ba­ny ło­soś. Daw­niej ło­so­sia so­lo­no i za­ko­py­wa­no na kil­ka dni w pia­sku ob­my­wa­nym przez mor­skie fale – po­wo­do­wa­ło to roz­po­czę­cie pro­ce­su fer­men­ta­cji. Dzi­siaj gra­vlax przy­go­to­wu­je się w mniej eks­tre­mal­ny spo­sób, czy­li mo­cząc w ma­ry­na­cie, któ­rej głów­ny­mi skład­ni­ka­mi są sól, cu­kier i ko­per. Nie­któ­re prze­pi­sy do­pusz­cza­ją tak­że uży­cie musz­tar­dy. Ko­lej­ny skan­dy­naw­ski spe­cjał to sur­ström­ming, czy­li ki­szo­ny śledź, daw­niej za­sy­py­wa­ny dużą ilo­ścią soli w becz­kach, dzi­siaj za­my­ka­ny w me­ta­lo­wych pusz­kach. Po ich otwar­ciu wy­dzie­la się cha­rak­te­ry­stycz­na i bar­dzo in­ten­syw­na woń, któ­ra po­zo­sta­je w pa­mię­ci na za­wsze! Jesz­cze moc­niej­szych do­znań za­pew­nia hákarl, po­tra­wa ro­dem z Is­lan­dii okre­śla­na jako „zgni­ły re­kin”. I tym wła­śnie jest – mię­sem re­ki­na po­lar­ne­go pod­da­ne­go ob­rób­ce tak, aby było ono ja­dal­ne dla czło­wie­ka. Naj­pierw umiesz­cza się je w po­jem­ni­kach i za­ko­pu­je na kil­ka ty­go­dni, by za­szedł pro­ces fer­men­ta­cji, na­stęp­nie su­szy przez kil­ka mie­się­cy, by na koń­cu za­ser­wo­wać je ra­zem z bren­ni­vín – is­landz­ką wód­ką kmin­ko­wą. Spo­śród owo­ców mo­rza naj­więk­sze wzię­cie mają kre­wet­ki, kra­by, omuł­ki i ho­ma­ry, do­stęp­ne nie­mal w każ­dym nor­dyc­kim su­per­mar­ke­cie. Są do­dat­kiem do ka­na­pek, sa­ła­tek, zup lub po­da­wa­ne jako sa­mo­dziel­ne da­nie (np. omuł­ki w kre­mo­wym so­sie przy­rzą­dza­nym na bia­łym wi­nie).

Jed­nym z mi­tów krą­żą­cych na te­mat kuch­ni Pół­no­cy jest to, że na ta­ler­zach Skan­dy­na­wów po­wszech­nie go­ści dzi­czy­zna w po­sta­ci mię­sa ło­sia i re­ni­fe­ra. Tym­cza­sem po­lo­wa­nia na ło­sie oraz ubój re­ni­fe­rów od­by­wa­ją się we­dług ści­śle wy­zna­czo­nych za­sad i w okre­ślo­nym cza­sie. Po­tra­wy z mię­sa tych zwie­rząt przy­rzą­dza się na spe­cjal­ne oka­zje, wy­ją­tek sta­no­wi ob­szar za ko­łem pod­bie­gu­no­wym za­miesz­ka­ny przez Sa­amów, któ­rzy tra­dy­cyj­nie zaj­mu­ją się ho­dow­lą re­ni­fe­rów i ko­rzy­sta­ją z nich rów­nież jako źró­dła po­ży­wie­nia. We­dług Fin­ki Meri-An­ne­li: „Mię­so re­ni­fe­ra naj­le­piej sma­ku­je z do­dat­kiem kon­fi­tu­ry z bo­rów­ki brusz­ni­cy i go­to­wa­nej bru­kwi”.

W 2018 roku nor­we­ski Fa­na­ost pro­du­ko­wa­ny w Oste­gården uzna­no za naj­lep­szy ser na świe­cie

W kra­jach nor­dyc­kich, po­dob­nie jak w in­nych czę­ściach Eu­ro­py, czę­sto się­ga się po wie­przo­wi­nę, drób i wo­ło­wi­nę, inny jest jed­nak spo­sób przy­rzą­dza­nia tych mięs. Köt­t­bul­lar to szwedz­kie klop­si­ki z mie­lo­ne­go mię­sa wie­przo­we­go, któ­re nie­jed­ne­mu z nas ko­ja­rzą się z prze­ką­ską w prze­rwie pod­czas za­ku­pów w IKEA. Spo­tka­my je tak­że w po­zo­sta­łych kra­jach Pół­no­cy, choć pod in­ny­mi na­zwa­mi. Nor­we­skie kjøt­t­bol­ler jada się z ziem­nia­ka­mi po­la­ny­mi gę­stym brą­zo­wym so­sem oraz z mar­chew­ką. Z ko­lei Duń­czy­cy swo­je fri­ka­del­ler po­da­ją na wie­le róż­nych spo­so­bów – go­to­wa­ne w bu­lio­nie z wa­rzy­wa­mi przyj­mu­ją po­stać zupy, sma­żo­ne są ser­wo­wa­ne z jaj­kiem i chle­bem ra­zo­wym bądź po pro­stu słu­żą za prze­ką­skę, tak­że na zim­no. Na pół­noc­ne sto­ły czę­sto tra­fia­ją da­nia z ja­gnię­ci­ny i ba­ra­ni­ny, zwłasz­cza na Wy­spach Owczych, na Is­lan­dii i w za­chod­niej Nor­we­gii, gdzie tra­dy­cyj­nie ho­du­je się owce. W kuch­ni tych trzech kra­jów nic się nie mar­nu­je, to­też każ­da część zwie­rzę­cia, łącz­nie z na­rzą­da­mi, może zo­stać wy­ko­rzy­sta­na do przy­rzą­dze­nia osob­nej po­tra­wy lub jako skład­nik in­nej. Do przy­kła­dów na­le­żą: fa­rer­ski ruk­ku­lak­kin[1] z żo­łąd­ka owcy, nor­we­ska sma­la­ho­ve, czy­li go­to­wa­na gło­wa po­da­wa­na w ca­ło­ści na ta­le­rzu, oraz is­landz­ka bló­ðmör – kieł­ba­sa, któ­rej głów­nym skład­ni­kiem jest krew i tłuszcz ba­ra­ni[2]. Tak samo jak w przy­pad­ku ryb, ba­ra­ni­nę i ja­gnię­ci­nę tra­dy­cyj­nie kon­ser­wo­wa­no za po­mo­cą su­sze­nia, wę­dze­nia i fer­men­to­wa­nia.

Nie­zbęd­nym ele­men­tem nor­dyc­kiej kuch­ni są zbo­ża, zwłasz­cza żyto i owies, któ­re naj­le­piej ra­dzą so­bie z chłod­nym kli­ma­tem, a tak­że ziem­nia­ki i bru­kiew.

Owsian­ka po­da­wa­na w róż­nych for­mach i z se­zo­no­wy­mi do­dat­ka­mi, jak ja­go­dy czy bo­rów­ki brusz­ni­ce, do dzi­siaj jest pod­sta­wą nor­dyc­kie­go śnia­da­nia. Do tego ko­niecz­nie szklan­ka pysz­ne­go peł­ne­go mle­ka oraz ku­bek czar­nej kawy, zwłasz­cza w Fin­lan­dii, któ­rą okre­śla się cza­sem jako „kra­inę mle­kiem i kawą pły­ną­cą[3]”. Kraj ten przo­du­je wśród państw nor­dyc­kich pod wzglę­dem bo­gac­twa dań mącz­nych. I jesz­cze kil­ka słów o chle­bie, któ­ry jest do­dat­kiem lub pod­sta­wą wie­lu dań. Zwłasz­cza ciem­ny chleb, przy­go­to­wy­wa­ny na za­kwa­sie. Duń­czy­cy i Nor­we­go­wie ko­cha­ją smør­re­brød/smør­brød – ro­dzaj ka­nap­ki z róż­ny­mi do­dat­ka­mi, jak kre­wet­ki, jaj­ka, ma­jo­nez, tuń­czyk, wę­dli­na oraz wie­le in­nych. Co cie­ka­we, taką ka­nap­kę jada się no­żem i wi­del­cem. Po­pu­lar­ne w kra­jach nor­dyc­kich jest tak­że pie­czy­wo chrup­kie.

W kra­jach nor­dyc­kich prze­two­ry mlecz­ne pro­du­ku­je się i kon­su­mu­je w ogrom­nych ilo­ściach. Zde­cy­do­wa­nie kró­lu­ją po­śród nich sery – jak wy­ni­ka ze sta­ty­styk, prze­cięt­ny Szwed zja­da aż 19 ki­lo­gra­mów sera rocz­nie. Bo­gac­two róż­no­rod­nych ty­pów nor­dyc­kich se­rów moż­na po­zna­wać mię­dzy in­ny­mi na or­ga­ni­zo­wa­nym co roku w Sztok­hol­mie se­ro­wym fe­sti­wa­lu Oste­fe­sti­va­len. O sło­dy­czach i de­se­rach jako nie­zbęd­nych „uprzy­jem­nia­czach” week­en­do­wych wie­czo­rów prze­czy­ta­cie w dal­szej czę­ści książ­ki, w tym miej­scu wspo­mnę jed­nak o szcze­gól­nym nor­dyc­kim przy­sma­ku – lu­kre­cji. W Pol­sce po „czar­ne żel­ki” i cu­kier­ki się­ga się na sa­mym koń­cu, gdy już wszyst­kie inne pysz­no­ści znik­ną ze sto­łu. W kra­jach nor­dyc­kich, zwłasz­cza w Fin­lan­dii, są nu­me­rem je­den wśród sło­dy­czy i nie tyl­ko. Znaj­dzie­cie je wszę­dzie – w cze­ko­la­dzie, al­ko­ho­lu, lo­dach, de­se­rach... Sal­miak­ki to pe­wien ro­dzaj lu­kre­cji, w któ­rej łą­czy się kil­ka sma­ków: any­żo­wy, sło­ny, cierp­ki i ostry. Ta spe­cy­ficz­na mie­szan­ka cie­szy nie­zmien­nie od lat pod­nie­bie­nia miesz­kań­ców Pół­no­cy.

Współ­cze­sna kuch­nia kra­jów nor­dyc­kich wciąż ba­zu­je na pro­duk­tach i ich po­łą­cze­niach cha­rak­te­ry­stycz­nych dla lu­dów za­miesz­ku­ją­cych te te­re­ny ty­siąc lat temu, ale tra­dy­cyj­ne po­tra­wy Pół­no­cy na­bra­ły no­wo­cze­sne­go wy­ra­zu, a nor­dyc­ka sztu­ka ku­li­nar­na zo­sta­ła zde­fi­nio­wa­na na nowo w ra­mach de­kla­ra­cji New Nor­dic Cu­isi­ne Ma­ni­fe­sto, któ­rej idea na­ro­dzi­ła się w Da­nii. Ma­ni­fest jest zbio­rem za­sad i wska­zó­wek, na któ­rych po­win­no się opie­rać go­to­wa­nie po nor­dyc­ku, a pod­pi­sa­li się pod nim naj­zna­mie­nit­si sze­fo­wie kuch­ni i ko­ne­se­rzy na świe­cie. Nowa Nor­dyc­ka Kuch­nia pre­zen­tu­je inne spoj­rze­nie choć­by na pro­ces fer­men­ta­cji od daw­na sto­so­wa­ny na Pół­no­cy. Czer­pie gar­ścia­mi z tra­dy­cji i kul­tu­ry tego re­gio­nu i jest ele­men­tem bu­do­wa­nej na nowo nor­dyc­kiej toż­sa­mo­ści. Jed­no­cze­śnie za­cho­wu­je to, co w kuch­ni tej czę­ści Eu­ro­py było za­wsze naj­istot­niej­sze: pro­sto­tę, ra­cjo­nal­ne wy­ko­rzy­sty­wa­nie skład­ni­ków, wy­do­by­wa­nie naj­lep­sze­go sma­ku z po­tra­wy. Istot­ną rolę gra rów­nież stro­na es­te­tycz­na – da­nie po­win­no być po­da­ne tak, by cie­szy­ło wszyst­kie zmy­sły. I tu­taj cała hi­sto­ria za­ta­cza koło. Po­si­łek we­dług miesz­kań­ców Pół­no­cy w ca­łej swej isto­cie ma przy­no­sić czło­wie­ko­wi – poza od­ży­wie­niem or­ga­ni­zmu – przede wszyst­kim po­czu­cie głę­bo­kie­go za­do­wo­le­nia czy wręcz szczę­ścia, czę­sto mie­rzo­ne­go w chwi­lach spę­dzo­nych z naj­bliż­szy­mi przy wspól­nym sto­le, w at­mos­fe­rze, któ­ra sprzy­ja pie­lę­gno­wa­niu re­la­cji mię­dzy ludź­mi. Wte­dy dzie­je się praw­dzi­wa ma­gia.

Mag­da­le­na Szcze­pań­ska

Al­do­na Har­twiń­ska

SZWE­CJA JEST LA­GOM O Szwe­cji mówi się, że to duży kraj dla nie­wiel­kiej licz­by miesz­kań­ców. Trud­no temu za­prze­czyć, sko­ro w jed­nym z naj­więk­szych państw Eu­ro­py licz­ba lud­no­ści wy­no­si nie­wie­le po­nad 10 mi­lio­nów. Szwe­dzi ce­nią so­bie spo­kój i bli­skość na­tu­ry, co w znacz­nej mie­rze za­wdzię­cza­ją wła­śnie nie­wiel­kie­mu za­lud­nie­niu. Bli­sko 97% te­ry­to­rium kra­ju jest nie­za­miesz­ka­ne, moż­na za­tem wy­brać się na sa­mot­ną wę­drów­kę po ru­bie­żach i ty­go­dnia­mi nie spo­tkać na dro­dze ni­ko­go. Je­zio­ra, lasy, ogrom­ne prze­strze­nie par­ków na­ro­do­wych, a na pół­no­cy wy­so­kie Góry Skan­dy­naw­skie – dla Szwe­dów przy­ro­da i moż­li­wość spę­dza­nia cza­su na ło­nie na­tu­ry jest jed­ną z naj­waż­niej­szych war­to­ści. Ale też istot­nym ba­lan­sem mię­dzy ży­ciem za­wo­do­wym, a cza­sem wol­nym.

Bli­sko 97% te­ry­to­rium kra­jujest nie­za­miesz­ka­ne

Ba­lans jest tym, co leży u pod­sta­wy naj­waż­niej­sze­go w ży­ciu Szwe­dów ha­sła – la­gom. Var­ken för myc­ket el­ler för li­tet, czy­li ani za dużo, ani za mało. La­gom ozna­cza od­po­wied­nią ilość, ide­al­ne pro­por­cje, rów­no­wa­gę. La­gom może być roz­miar, od­le­głość, por­cja je­dze­nia czy licz­ba chmur na nie­bie. La­gom prze­kła­da się na wie­le aspek­tów ży­cia Szwe­dów i la­ta­mi kształ­to­wa­ło ich men­tal­ność. Bez wąt­pie­nia po­cząt­ki współ­cze­sne­go ro­zu­mie­nia tego ter­mi­nu się­ga­ją praw Jan­te­go (s. 87), ale samo sło­wo po­cho­dzi po­dob­no od sfor­mu­ło­wa­nia la­get om, któ­re w cza­sach wi­kin­gów ozna­cza­ło „po­daj da­lej”, a wią­za­ło się ze zwy­cza­jem, zgod­nie z któ­rym pod­czas li­ba­cji ze­bra­ni w krę­gu wi­kin­go­wie prze­ka­zy­wa­li so­bie z rąk do rąk róg wy­peł­nio­ny al­ko­ho­lem, pil­nu­jąc przy tym, by nikt nie zo­stał po­mi­nię­ty[1].

Mar­tin Arve­bro, szwedz­ki blo­ger i twór­ca po­pu­lar­ne­go ka­na­łu na YouTu­be The­swe­di­sh­lad twier­dzi, że naj­gor­szą szwedz­ką ce­chą jest to, że ab­so­lut­nie nie na­le­ży się wy­róż­niać z tłu­mu. Nie moż­na być od ni­ko­go lep­szym. Nie jest do­brze wi­dzia­ne, je­śli ktoś oka­zu­je się w czymś zbyt do­bry – każ­dy po­wi­nien być po pro­stu la­gom. Zda­niem Mar­ti­na być może wła­śnie dla­te­go Szwe­dzi są mi­strza­mi świa­ta w stwa­rza­niu dy­stan­su spo­łecz­ne­go, a co za tym idzie – uni­ka­niu kon­fron­ta­cji, stre­su­ją­cych sy­tu­acji i wy­cho­dze­nia przed sze­reg. Mogą się wy­da­wać chłod­ni i nie­do­stęp­ni, po­nad­to przy­by­sze z ze­wnątrz wy­ty­ka­ją im brak spon­ta­nicz­no­ści i chę­ci po­dej­mo­wa­nia ini­cja­ty­wy. Ale spójrz­my na to tak: na­sze spon­ta­nicz­ne dzia­ła­nie może za­bu­rzyć ba­lans i oso­bi­stą prze­strzeń dru­giej oso­by, a za­tem po­zor­na nie­chęć i dy­stans są ob­ja­wa­mi sza­cun­ku. Mar­tin twier­dzi, że by­cie rów­nym wca­le nie wy­ni­ka z tego, że ktoś tę rów­ność na­ka­zu­je: W Szwe­cji na­dal wy­raź­nie wi­dać wspól­no­tę w róż­nych wy­zwa­niach, z któ­ry­mi mie­rzy się spo­łe­czeń­stwo. Na przy­kład w po­rów­na­niu z in­ny­mi kra­ja­mi pła­ci­my wspól­nie bar­dzo wy­so­kie po­dat­ki. Wciąż ży­je­my w po­czu­ciu wspól­no­ty, choć je­ste­śmy in­dy­wi­du­ali­sta­mi. Dziś co­raz wię­cej osób od­ry­wa się od idei la­gom, zgod­nie z któ­rą każ­dy z nas po­wi­nien być jak wszy­scy inni. Jed­nak te nie­pi­sa­ne re­gu­ły spo­łecz­ne są bar­dziej wi­docz­ne w nas sa­mych niż w tym, ja­kie­go za­cho­wa­nia ocze­ku­ją od nas inni. W do­bie me­diów spo­łecz­no­ścio­wych i po­lo­wa­nia na po­lu­bie­nia, w któ­rym przo­du­ją in­flu­en­ce­rzy, to po­wo­li się zmie­nia. Cie­ka­we, gdzie bę­dzie­my za 10 czy 20 lat.

Mar­tin Arve­bro

Jed­no wy­da­je się nie­zmien­ne. Je­śli za­py­tasz Szwe­da, co spra­wia, że jest szczę­śli­wy, naj­praw­do­po­dob­niej od­po­wie, że to wła­śnie ten ży­cio­wy ba­lans. Szwe­dzi po­tra­fią zna­leźć zło­te pro­por­cje, łą­cząc prio­ry­te­ty za­wo­do­we z po­trze­bą od­po­czyn­ku, sa­mo­roz­wo­ju i ak­tyw­ne­go spę­dza­nia wol­ne­go cza­su. Char­lot­te Hag­ström, pro­fe­sor et­no­lo­gii na Uni­wer­sy­te­cie w Lund, rów­nież pod­kre­śla zna­cze­nie la­gom w co­dzien­nym ży­ciu prze­cięt­ne­go Szwe­da. Jej zda­niem w utrzy­ma­niu tego ba­lan­su po­ma­ga­ją mię­dzy in­ny­mi sport oraz po­czu­cie, że każ­dy ma pra­wo re­ali­zo­wać się w każ­dej dzie­dzi­nie: Sport jest obec­ny w ży­ciu Szwe­dów od ma­łe­go, to waż­ny ele­ment edu­ka­cji szkol­nej. Sprzy­ja­ją temu oczy­wi­ście świet­nie wy­po­sa­żo­ne sale spor­to­we, ale głów­nie cho­dzi o to, co się dzie­je w dzie­cię­cych gło­wach. Sport sta­je się nie­od­łącz­ną czę­ścią ży­cia. Do­ro­śli Szwe­dzi upra­wia­ją czę­sto jog­ging, jeż­dżą na ro­we­rze czy rol­kach. 50-lat­ko­wie mogą za­cząć upra­wiać nową dzie­dzi­nę spor­tu – cóż z tego, że nie zo­sta­ną już mi­strza­mi świa­ta w tej dys­cy­pli­nie? Ro­bią to, bo to jest do­bre dla zdro­wia.

Szwe­dzi są mi­strza­mi świa­ta w stwa­rza­niu dy­stan­su spo­łecz­ne­go

Sport jest czę­sto upra­wia­ny na świe­żym po­wie­trzu, bo bli­skość z na­tu­rą jest dla Szwe­dów prio­ry­te­to­wa. Od naj­młod­szych lat kształ­tu­je się ich po­sta­wę eko­lo­gicz­ną, uczy sza­cun­ku do przy­ro­dy i wpa­ja naj­waż­niej­szą i nie­pi­sa­ną za­sa­dę ży­cia co­dzien­ne­go: al­le­man­srät­ten, czy­li pra­wo wszyst­kich lu­dzi. Gwa­ran­tu­je ono każ­de­mu czło­wie­ko­wi wol­ny, rów­ny i nie­ogra­ni­czo­ny do­stęp do na­tu­ry. W Szwe­cji moż­na roz­bić na­miot tam, gdzie ma się na to ocho­tę. Na­wet w par­kach na­ro­do­wych czy na te­re­nie pry­wat­nym, przy za­cho­wa­niu od­po­wied­nie­go dy­stan­su, je­śli ob­szar jest za­miesz­ka­ny. Oczy­wi­ście nie wol­no prze­szka­dzać wła­ści­cie­lom i na­le­ży po so­bie po­sprzą­tać, sta­ran­nie za­cie­ra­jąc śla­dy bi­wa­ko­wa­nia. Przez te­ren pry­wat­ny (na­wet przez ogro­dze­nie!) moż­na przejść, je­śli chce­my spoj­rzeć na oko­li­cę z punk­tu wi­do­ko­we­go, do­trzeć do pla­ży czy na szlak pie­szy. Moż­na ko­rzy­stać do woli z da­rów lasu, zbie­ra­jąc ja­go­dy i grzy­by, moż­na się ką­pać w je­zio­rach i rze­kach, cho­dzić po gó­rach, pły­wać ka­ja­kiem. Ale oprócz praw są i obo­wiąz­ki. Trze­ba sza­no­wać flo­rę i fau­nę, pry­wat­ność wła­ści­cie­li ziem oraz wy­po­czy­wa­ją­cych w po­bli­żu tu­ry­stów. U pod­staw al­le­man­srät­ten leży za­sa­da „nie prze­szka­dzaj i nie niszcz”. Więk­szość Szwe­dów upra­wia fri­lu­ft­sliv, czy­li ży­cie na świe­żym po­wie­trzu, obej­mu­ją­ce da­le­kie pie­sze wy­ciecz­ki, po­dró­że kam­pe­rem po Szwe­cji i ca­łym Pół­wy­spie Skan­dy­naw­skim czy po pro­stu week­en­do­we wy­jaz­dy za mia­sto. Ma­rze­niem ty­po­we­go Szwe­da jest let­nia chat­ka zwa­na stu­gą (en stu­ga), naj­le­piej nad je­zio­rem, gdzie moż­na ło­wić ryby, pły­wać łód­ką i gril­lo­wać. Week­en­do­wy wy­pad do stu­gi po­zwa­la ode­rwać się od co­dzien­nych obo­wiąz­ków i zła­pać rów­no­wa­gę mię­dzy pra­cą a cza­sem wol­nym.

FRE­DAG­SMYS.SZWEDZ­KIE TEO­RIE SZCZĘ­ŚCIA

Na ogól­ne za­do­wo­le­nie z ży­cia i spo­kój du­cha wpły­wa­ją rów­nież dro­bia­zgi i co­dzien­ne małe ce­le­bra­cje, w któ­rych lu­bu­ją się Szwe­dzi.

Od po­ło­wy paź­dzier­ni­ka Szwe­cja za­czy­na się po­grą­żać w ciem­no­ściach. Desz­cze, wiatr i de­pre­syj­na aura – to wła­śnie z tym nie mogą so­bie po­ra­dzić miesz­kań­cy tego pół­noc­ne­go pań­stwa. Ra­tun­kiem są wa­ka­cje w cie­płych kra­jach, na któ­re Szwe­dzi wy­ru­sza­ją ma­so­wo w oko­li­cach li­sto­pa­da, uwa­ża­ne­go za naj­bar­dziej do­łu­ją­cy mie­siąc w roku. Naj­chęt­niej wy­bie­ra­nym kie­run­kiem je­sien­nych wo­ja­ży jest Da­le­ki Wschód z Taj­lan­dią na cze­le. Nic dziw­ne­go, że w Taj­lan­dii są miej­sca, na przy­kład na Phu­ket, gdzie w re­stau­ra­cjach moż­na zna­leźć tra­dy­cyj­ne szwedz­kie klop­si­ki mię­sne, na uli­cach dro­go­wska­zy z na­pi­sa­mi po szwedz­ku, a tak­że pla­ców­ki, gdzie pod czuj­nym okiem szwedz­kich przed­szko­la­nek czy na­uczy­cie­lek szwedz­kie dzie­cia­ki miło spę­dza­ją czas. Ale na­wet naj­dłuż­sze wa­ka­cje kie­dyś się koń­czą, urlo­py zo­sta­ją wy­czer­pa­ne do cna, a je­sien­na chan­dra nie od­pusz­cza. Wręcz prze­ciw­nie – za­czy­na się wzma­gać. Na szczę­ście jest fre­dag­smys! Naj­kró­cej rzecz uj­mu­jąc, jest to szwedz­ki prze­pis na uda­ny pią­tek. Sło­wo to wzię­ło się z po­łą­cze­nia dwóch in­nych: fre­dag (pią­tek) oraz my­sig (przy­tul­ny, przy­jem­ny, miły). War­to po­znać tak­że cza­sow­nik att mysa, któ­ry może ozna­czać po pro­stu re­lak­so­wa­nie się. W wy­da­niu szwedz­kim wy­glą­da to tak: piąt­ko­wy wie­czór, ka­na­pa, cie­pły koc, te­le­wi­zor, coś do­bre­go do zje­dze­nia, a u boku ko­niecz­nie ktoś bli­ski. To naj­lep­szy spo­sób na od­po­czy­nek po cięż­kim ty­go­dniu.

Kon­cep­cja fre­dag­smys za­czę­ła na­bie­rać kształ­tu w la­tach 90. XX wie­ku za spra­wą nie­zwy­kle po­pu­lar­nej re­kla­my te­le­wi­zyj­nej pro­du­cen­ta chip­sów OLW. W spo­cie bo­ha­te­ra­mi są lu­dzie, któ­rzy na­resz­cie do­cze­ka­li się week­en­du. Wy­bi­ła go­dzi­na koń­ca pra­cy, więc za­czy­na­ją śpie­wać pio­sen­kę Det är dags för fre­dag­smys (czas na fre­dag­smys). Wszy­scy, nie­za­leż­nie od zaj­mo­wa­nych sta­no­wisk i sta­tu­su spo­łecz­ne­go, ru­sza­ją w kie­run­ku swo­ich do­mów, by za­siąść na ka­na­pie i roz­po­cząć re­laks. Jed­nak ba­da­nia prze­pro­wa­dzo­ne przez Char­lot­te Hag­ström z uni­wer­sy­te­tu w Lund wska­zu­ją jed­no­znacz­nie, że zwy­czaj ten jest prak­ty­ko­wa­ny od da­wien daw­na, tyle że nie miał okre­ślo­nej na­zwy.

Od po­ło­wy paź­dzier­ni­ka Szwe­cja za­czy­na się po­grą­żać w ciem­no­ściach

W me­diach spo­łecz­no­ścio­wych naj­wię­cej zdjęć zwią­za­nych z ha­słem fre­dag­smys pre­zen­tu­je je­dze­nie. Po­tra­wy są róż­ne – od wy­kwint­nych dań, któ­rych nie po­wsty­dził­by się Sve­ri­ges mäster­kock (szwedz­ka wer­sja bry­tyj­skie­go pro­gra­mu Ma­ster­chef) po pro­ste sma­ko­ły­ki, czę­sto przy­rzą­dzo­ne z pół­pro­duk­tów do­stęp­nych w każ­dym su­per­mar­ke­cie. Po­nad­to na zdję­ciach po­ja­wia­ją się pło­ną­ce świe­ce, pu­szy­ste weł­nia­ne ko­cy­ki, po­dusz­ki, kie­lisz­ki na­peł­nio­ne wi­nem i uśmiech­nię­te bu­zie. Cze­go za­tem po­trze­bu­je­my, aby przy­go­to­wać per­fek­cyj­ny miły pią­tek? Po pierw­sze wy­god­na sofa oraz te­le­wi­zor. W piąt­ko­wy wie­czór szwedz­ka te­le­wi­zja ofe­ru­je pro­gra­my dla wi­dzów w każ­dym wie­ku. Do tra­dy­cji prze­szło już oglą­da­nie På spåret o godz. 20.00 emi­to­wa­ne­go na an­te­nie pu­blicz­nej SVT od 1987 roku. Za­wod­ni­cy wsia­da­ją do wir­tu­al­ne­go po­cią­gu, a na ich ekra­nach po­ja­wia­ją się ob­ra­zy z da­le­kich kra­in. Na pod­sta­wie za­da­wa­nych py­tań pro­wa­dzą­cych (lub sa­mych wi­docz­ków) mu­szą zgad­nąć, gdzie ak­tu­al­nie się znaj­du­je­my. Z każ­dym ko­lej­nym py­ta­niem-pod­po­wie­dzią licz­ba punk­tów do zdo­by­cia top­nie­je. Oglą­da­nie På Spåret ma też zna­cze­nie spo­łecz­ne, bo gdzieś w głę­bi du­szy re­ali­zu­je się mo­del wspól­no­to­wy – prze­cież ten sam pro­gram w tej chwi­li oglą­da mi­lion in­nych osób. Po­dob­nie rzecz się ma z oglą­da­ną w każ­dą Wi­gi­lię kre­sków­ką Kal­le Anka – tak po szwedz­ku na­zy­wa się Ka­czor Do­nald. Od­ci­nek za­ty­tu­ło­wa­ny Kal­le Anka och hans vän­ner ön­skar God Jul (Ka­czor Do­nald i jego przy­ja­cie­le ży­czą we­so­łych świąt) jest pusz­cza­ny w szwedz­kiej te­le­wi­zji od 1960 roku. To praw­dzi­wa nie­pi­sa­na tra­dy­cja, po­dob­na jak oglą­da­nie Ke­vi­na sa­me­go w domu w Pol­sce. Se­ans roz­po­czy­na się o 15.00 i wów­czas uli­ce w Szwe­cji pu­sto­sze­ją, bo całe ro­dzi­ny za­sia­da­ją przed te­le­wi­zo­ra­mi. We­dług ra­por­tu SOS Swe­den, ope­ra­to­ra szwedz­kie­go nu­me­ru 112, w wi­gi­lij­ne po­po­łu­dnie spa­da licz­ba prze­stępstw i wy­pad­ków sa­mo­cho­do­wych. Re­kord oglą­dal­no­ści słyn­ne­go Ka­czo­ra padł w 1997 roku, kie­dy przed ekra­na­mi za­sia­dło 4,37 mi­lio­nów wi­dzów (Szwe­cja li­czy­ła wte­dy bli­sko 10 mi­lio­nów miesz­kań­ców)!

Park Na­ro­do­wy Abi­sko, jed­no z ulu­bio­nych miejsc Szwe­dów do trek­kin­gu

Wróć­my jed­nak do fre­dag­smys. Jego naj­istot­niej­szym ele­men­tem jest to­wa­rzy­stwo ro­dzi­ny, przy­ja­ciół lub bli­skiej oso­by. Char­lot­te Hag­ström twier­dzi, że do wspól­ne­go świę­to­wa­nia mi­łe­go piąt­ku naj­le­piej za­pro­sić ko­goś, z kim czu­je­my się kom­for­to­wo, ma­jąc na so­bie ulu­bio­ny mys­by­xor, czy­li wy­god­ny do­mo­wy dres czy wręcz pi­ża­mę. Bo w mi­łym piąt­ku cho­dzi wła­śnie o to, żeby się wy­lu­zo­wać, być sobą, a pro­ble­my odło­żyć na bok. A już na pew­no nie moż­na się stre­so­wać wy­glą­dem czy stro­jem!

A za­tem jesz­cze raz: sie­dzi­my na wy­god­nej so­fie, przed nami te­le­wi­zor lub mo­ni­tor kom­pu­te­ra z do­brym se­ria­lem czy fil­mem, w za­się­gu ręki pacz­ka ulu­bio­nych chip­sów albo po­pcorn, ja­kiś smacz­ny läsk (na­pój ga­zo­wa­ny), a może win­ko. War­to za­zna­czyć, że cho­dzi tu o jed­ną ewen­tu­al­nie dwie lamp­ki, bo fre­dag­smys nie po­le­ga na upi­ja­niu się do nie­przy­tom­no­ści – al­ko­hol ma nas ła­god­nie wpro­wa­dzić w stan re­lak­su. Ból gło­wy na­stęp­ne­go dnia nie jest wska­za­ny, bo je­śli iść na więk­szą im­pre­zę, to wła­śnie w so­bo­tę.

Co tra­fia do piąt­ko­we­go menu, poza czymś chru­pią­cym i na­po­ja­mi? Ko­niec ty­go­dnia w Szwe­cji to nie tyl­ko fre­dag­smys, ale też czę­sto Taco Fre­dag. Ro­do­wi­ty Mek­sy­ka­nin mógł­by się zdzi­wić na wi­dok szwedz­kich ta­cos na­zy­wa­nych szum­nie mek­sy­kań­ski­mi. Ale to wła­śnie z nimi wią­że się kwin­te­sen­cja fre­dag­smys. Do przy­go­to­wa­nia ta­cos nie po­trze­ba dużo cza­su, a więk­szość pół­pro­duk­tów moż­na ku­pić w każ­dym su­per­mar­ke­cie (są na­wet spe­cjal­ne re­ga­ły). Prze­ką­ska ma tę nie­wąt­pli­wą za­le­tę, że każ­dy je tak, jak lubi. W mi­skach na środ­ku sto­łu lą­du­ją skład­ni­ki: musz­le taco lub zwy­kła tor­til­la, mię­sny farsz, ku­ku­ry­dza, gu­aca­mo­le, po­mi­do­ry, czer­wo­na ce­bul­ka, a czę­sto rów­nież... rzod­kiew­ka, ana­nas i zie­lo­ny ogó­rek. Nie­któ­re szwedz­kie in­ter­pre­ta­cje po­traw po­tra­fią być oso­bli­we! Tym spo­so­bem mamy coś eg­zo­tycz­ne­go i eks­cy­tu­ją­ce­go w jed­nym – w koń­cu to kuch­nia od­le­głych kra­in, tyle że za­adap­to­wa­na do szwedz­kich wa­run­ków. Ta­cos moż­na się za­ja­dać sie­dząc przed te­le­wi­zo­rem z całą ro­dzi­ną, ale są jesz­cze inne moż­li­wo­ści, na przy­kład za­mó­wie­nie piz­zy, a tym sa­mym przy­pie­czę­to­wa­nie piąt­ko­we­go le­ni­stwa.

Od­ci­nek Ka­czo­ra Do­nal­da Kal­le Anka och hans vän­ner ön­skar God Jul jest emi­to­wa­ny w szwedz­kiej te­le­wi­zji w każ­dą Wi­gi­lię od 1960 roku

Spo­re zna­cze­nie ma opra­wa, dzię­ki któ­rej uda­je się wy­cza­ro­wać od­po­wied­nią at­mos­fe­rę, czy­li my­sig – naj­le­piej pod­kre­ślą ją cie­płe ko­cy­ki, kub­ki na her­ba­tę wy­cią­ga­ne je­dy­nie na spe­cjal­ne oka­zje i oczy­wi­ście na­stro­jo­we świa­tło świec, któ­re roz­świe­tli je­sien­ną sza­ru­gę i zi­mo­wą ciem­ność.

Zda­niem Char­lot­te Hag­ström drob­ny z po­zo­ru zwy­czaj, ja­kim jest fre­dag­smys, po­ka­zu­je rów­ność spo­łecz­ną: w taki sam spo­sób re­lak­su­ją się praw­nik, ka­sjer i pre­mier Szwe­cji. Wszy­scy spo­ty­ka­ją się przy ta­cos i oglą­da­ją ra­zem te­le­wi­zję.

Fre­dag­smys bu­du­je sil­ne re­la­cje ro­dzin­ne przy sto­sun­ko­wo ma­łym na­kła­dzie pra­cy i cza­su – mówi Char­lot­te Hag­ström. – Fre­dag­smys mo­żesz przy­go­to­wać bar­dzo ła­two, nie mu­sisz się w to moc­no an­ga­żo­wać, wy­star­czy po­świę­cić piąt­ko­we po­po­łu­dnie po pra­cy. W za­mian do­sta­jesz dużo faj­ne­go cza­su z ro­dzi­ną, przy­ja­ciół­mi i bli­ski­mi.

Zda­niem et­no­loż­ki fre­dag­smys peł­ni też inną waż­ną funk­cję: jest jed­nym z ry­tu­ałów, któ­rych po­trze­bu­je­my, by ja­koś wy­róż­niać waż­ne mo­men­ty. Ta­ki­mi ry­tu­ała­mi mogą być ubie­ra­nie cho­in­ki na Boże Na­ro­dze­nie, udział w pa­ster­ce, ma­lo­wa­nie pi­sa­nek na Wiel­ka­noc czy za­trzy­ma­nie się na mi­nu­tę o go­dzi­nie W, by uczcić rocz­ni­cę wy­bu­chu po­wsta­nia war­szaw­skie­go. Ry­tu­ałem może być w za­sa­dzie wszyst­ko, cze­mu sami nada­my taką ran­gę – roz­po­czy­na­ją­ca dzień po­ran­na kawa i koń­czą­cy ty­dzień pra­cy miły pią­tek.

Moja mama już od daw­na jest na eme­ry­tu­rze, jej dni w za­sa­dzie wy­glą­da­ją po­dob­nie, ale wciąż jest dla niej dość istot­ne, by po­wie­dzieć so­bie: o, dziś już pią­tek! – mówi z uśmie­chem Char­lot­te.

Samo kul­ty­wo­wa­nie fre­dag­smys nie spra­wi, że bę­dzie­my szczę­śli­wy­mi ludź­mi, z pew­no­ścią jed­nak po­mo­że nam zła­pać rów­no­wa­gę i po­czuć się do­brze.

Za­pra­sza­my do za­ku­pu peł­nej wer­sji książ­ki

PRZY­PI­SY

NOR­DYC­KIE PAŃ­STWA DO­BRO­BY­TU

[1]THE NOR­DIC MO­DEL Em­bra­cing glo­ba­li­za­tion and sha­ring ri­sks, T. M. An­der­sen, B. Holm­ström, S. Hon­ka­poh­ja, S. Kork­man, H. T. Söder­ström, J. Var­tia­inen, The Re­se­arch In­sti­tu­te of the Fin­nish Eco­no­my (ETLA), Hel­sin­ki 2007.
[2]Hy­vi­nvo­iti­val­tion lop­pu? Val­la­pi­täjät, kan­sa ja va­sta­vu­oro­isu­us, A. Ku­ja­la, M. Da­niels­bac­ka, Hel­sin­ki 2015.
[3] World Hap­pi­ness Re­port, https://worl­dhap­pi­ness.re­port/ed/2020/#read (20.5.2020).
[4] The Nor­dic Excep­tio­na­lism: What Expla­ins Why the Nor­dic Co­un­tries Are Con­stan­tly Among the Hap­piest in the World, https://worl­dhap­pi­ness.re­port/ed/2020/the-nor­dic-excep­tio­na­lism-what-expla­ins-why-the-nor­dic-co­un­tries-are-con­stan­tly-among-the-hap­piest-in-the-world/ (19.5.2020).
[5] Czę­sto w ko­men­ta­rzach po­mi­ja­no fakt, iż był to je­dy­nie pro­gram pi­lo­ta­żo­wy prze­pro­wa­dzo­ny w okre­ślo­nym cza­sie. Skut­ko­wa­ło to tym, że po za­koń­cze­niu pro­gra­mu in­for­mo­wa­no, że się on nie po­wiódł i Fin­lan­dia z nie­go zre­zy­gno­wa­ła.
[6]https://www.hel­sin­ki.fi/en/news/nor­dic-we­lfa­re-news/how-to-stay-at-the-top-three-chal­len­ges-fa­cing-the-nor­dic-we­lfa­re-mo­del.
[7] The Rise and Fall of the We­lfa­re Sta­te, A. Wahl, Plu­to Press, Lon­don, 2011.
[8] Hy­vi­nvo­iti­val­tion lop­pu? Val­la­pi­täjät, kan­sa ja va­sta­vu­oro­isu­us, A. Ku­ja­la, M. Da­niels­bac­ka, Tam­mi, Hel­sin­ki 2015.

KUCH­NIA NOR­DYC­KA

[1]https://fa­roe.pl/kuch­nia-wysp-owczych/.
[2]https://nor­dic-tal­king.pl/thor­ra­blot-czy­li-de­li­cje/.
[3]http://fin­skie­sma­ki.blog­spot.com/p/jak-zda­zy­li­scie-sie-juz-zo­rien­to­wac.html/.

SZWE­CJA

[1] Jon­ny Jack­son, Elias Lar­sen, The Lit­tle Book of La­gom: How to Ba­lan­ce Your Life the Swe­dish Way, Chi­che­ster 2014.