Dziennik inwazji - Kurkow Andrij - ebook

Dziennik inwazji ebook

Kurkow Andrij

4,0

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Jest to zbiór tekstów i zapisów audycji dokumentujących to, co działo się w Ukrainie tuż przed rosyjską napaścią i przez kilka pierwszych miesięcy wojny. Powstawał na gorąco w Kijowie, a potem na głuchej prowincji. Jest jednocześnie zbiorowym portretem Ukraińców. Opisuje ukraińską kulturę, tradycje, obyczaje i to jak bardzo rosyjska agresja wzmocniła w Ukraińcach poczucie tożsamości narodowej. Jest także bardzo osobistą kroniką, niestroniącą od emocji. Oprócz relacjonowania wydarzeń, często dramatycznych, zawiera przemyślenia oraz refleksje na temat historii i współczesnego świata.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 339

Oceny
4,0 (1 ocena)
0
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Ty­tuł ory­gi­nału: Diary of an In­va­sion
Opieka re­dak­cyjna: MO­NIKA SZEW­CZYK
Opra­co­wa­nie re­dak­cyjne: ANNA SU­LI­GOW­SKA-PA­WE­ŁEK
Ko­rekta: BE­ATA WY­RZY­KOW­SKA, EL­WIRA WY­SZYŃ­SKA
Pro­jekt okładki: WIK­TO­RIA KY­RY­CHENKO
Co­py­ri­ght © 2022, An­drey Kur­kov For the Po­lish edi­tion Co­py­ri­ght © 2023, Noir sur Blanc, War­szawa
ISBN 978-83-7392-837-4
Ofi­cyna Li­te­racka Noir sur Blanc Sp. z o.o. ul. Fra­scati 18, 00-483 War­szawa
Za­mó­wie­nia pro­simy kie­ro­wać: – te­le­fo­nicz­nie: 800 42 10 40 (li­nia bez­płatna) – e-ma­ilem: ksie­gar­nia@wy­daw­nic­two­li­te­rac­kie.pl – księ­gar­nia in­ter­ne­towa: www.noir.pl
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

23 lu­tego 2022

Na­pię­cie, ale nie pa­nika

Przez trzy wie­czory z rzędu mój te­le­fon dzwo­nił nie­prze­rwa­nie. Para sta­rych przy­ja­ciół, Igor i Irina, za­dzwo­niła, by po­wia­do­mić nas, że wy­jeż­dżają sa­mo­cho­dem w Kar­paty. Inni chcieli po pro­stu wie­dzieć, czy moim zda­niem doj­dzie do wojny, a także czy wy­buch­nie ona na dniach, czy za dwa ty­go­dnie. A po­tem pre­zy­dent Pu­tin prze­mó­wił w te­le­wi­zji do na­rodu ro­syj­skiego, żeby wy­ja­śnić swoją wer­sję hi­sto­rii Ro­sji i Ukra­iny i przez to zmie­nić świat.

Ro­sja uzna­wała dwa nie­ist­nie­jące „pań­stwa” na te­ry­to­rium Ukra­iny i pod­pi­sała z nimi trak­taty o przy­jaźni i woj­sko­wej współ­pracy. Pu­tin po­wie­dział, że te­raz „gra­nica” z Ukra­iną – to zna­czy li­nia frontu – bę­dzie strze­żona przez ro­syj­skie woj­sko. To ozna­cza, że od tej chwili ro­syj­scy żoł­nie­rze będą strze­lać z te­ry­to­rium Ukra­iny na te­ry­to­rium Ukra­iny.

Można by za­py­tać, co to zmie­niło? Otóż bar­dzo wiele. Przed „re­or­ga­ni­za­cją” Pu­tina od­działy ukra­iń­skie od­po­wia­dały ogniem na ostrzał ze strony se­pa­ra­ty­stów. Te­raz je­śli woj­sko ukra­iń­skie za­re­aguje na ostrzał ro­syj­skiej ar­mii, zo­sta­nie to na­zwane wojną ro­syj­sko-ukra­iń­ską. I od­działy ro­syj­skie ota­cza­jące Ukra­inę będą mo­gły ją na­je­chać w każ­dym punk­cie gra­nicy z Ro­sją i Bia­ło­ru­sią.

Po raz pierw­szy od­czuwa się na­pię­cie w Ki­jo­wie. Jed­nak na­dal nie ma pa­niki. Nie­da­leko mo­jego bloku, w li­bań­skiej re­stau­ra­cji Mon Cher, bu­dują ta­ras na lato. W końcu w tym roku mie­li­śmy bar­dzo krótką zimę. Na­de­szła wio­sna, tem­pe­ra­tura wzro­sła do 13−14°C. Słońce świeci, ptaki śpie­wają. Dro­gami z za­chodu cią­gną woj­skowe cię­ża­rówki i po­jazdy służb me­dycz­nych. Mi­jają Ki­jów i jadą na wschód.

Przy­po­mina mi się rok 2014, kiedy trans­por­tery opan­ce­rzone i woj­skowe cię­ża­rówki też po­dą­żały z za­chodu Ukra­iny na wschód, a przy tym znisz­czone cię­ża­rówki i spa­lone po­jazdy opan­ce­rzone spro­wa­dzano z po­wro­tem trak­to­rami. Te­raz ruch od­bywa się tylko ku wscho­dowi. Ale jest też inny szlak pro­wa­dzący ze wschodu na za­chód. Ucie­ki­nie­rzy ze Sta­nicy Łu­gań­skiej, mia­sta le­żą­cego do­kład­nie na li­nii frontu nie­da­leko Łu­gań­ska, do­tarli do Char­kowa. Jak do tej pory to tylko kil­ka­na­ście osób. Po­rzu­cili miesz­ka­nia i domy, bo za­ło­żyli, że nie­długo nic z nich nie zo­sta­nie. Prze­trwali lata 2014−2015, kiedy co trzeci dom w pięt­na­sto­ty­sięcz­nym mie­ście zo­stał zbu­rzony przez ostrzał ar­ty­le­ryj­ski. Do nie­dawna w Sta­nicy po­zo­sta­wało 7 ty­sięcy miesz­kań­ców. Trudno po­wie­dzieć, ilu z nich jest tam te­raz, zwłasz­cza po tym, jak po­cisk se­pa­ra­ty­stów tra­fił w przed­szkole. To cud, że nikt nie zgi­nął.

A ja stra­ci­łem bi­lety na po­ciąg. 2 marca mia­łem je­chać do Sie­wie­ro­do­niecka w ob­wo­dzie łu­gań­skim i wró­cić do Ki­jowa noc­nym po­cią­giem 4 marca. Te­raz nie po­jadę.

Jesz­cze kilka dni temu ze­spół fil­mow­ców z Ki­jowa na­dal krę­cił film Szare psz­czoły w na wpół opusz­czo­nej wio­sce nie­da­leko Sie­wie­ro­do­niecka – 16 ki­lo­me­trów od li­nii frontu. Ja­kiś ty­dzień wcze­śniej zja­wili się tam żoł­nie­rze i uprze­dzili ich, że w każ­dej chwili może się za­cząć ewa­ku­acja. „Ro­sja­nie da­dzą ostrze­że­nie na dwie go­dziny przed ata­kiem – po­wie­dział fil­mow­com ukra­iń­ski ofi­cer. – Dla­tego przy­go­tuj­cie się na to!”.

Ivanna Dja­djura, pro­du­centka filmu, uzgod­niła z miej­sco­wymi kie­row­cami, że będą w go­to­wo­ści na wy­pa­dek ewa­ku­acji. Ta­kie za­bez­pie­cze­nie kosz­to­wało mnó­stwo pie­nię­dzy. W tam­tym re­jo­nie na­dal bra­kuje pracy, ale lu­dzie mają sa­mo­chody. Są auta, lecz bra­kuje dróg. Mó­wiąc pre­cy­zyj­niej – as­fal­to­wych dróg. Przez ty­dzień sa­mo­chody stały bez­czyn­nie, jed­nak po­tem zja­wili się żoł­nie­rze i ka­zali im na­tych­miast wy­jeż­dżać.

Ze­spół fil­mow­ców wró­cił już do Ki­jowa. Nie udało im się do­koń­czyć filmu. Będą mu­sieli zna­leźć inne miej­sce – może w ob­wo­dzie czer­ni­how­skim albo sum­skim, gdzie jest wiele opusz­czo­nych lub na wpół opusz­czo­nych wsi. Te ob­wody rów­nież gra­ni­czą z Ro­sją. A po dru­giej stro­nie gra­nicy stoją ro­syj­skie od­działy. Jak długo fil­mo­wa­nie tam bę­dzie bez­pieczne? Tego nikt nie wie!

Już nie przej­muję się tym fil­mem. Od prze­mó­wie­nia Pu­tina my­ślę o czymś zu­peł­nie in­nym. Przy­ja­ciele nie prze­stają dzwo­nić. Ode­bra­łem też te­le­fon, który stłu­mił mój nie­po­kój.

Na­uczy­cielka li­te­ra­tury La­rysa Alek­sie­jewna z ki­jow­skiej Szkoły Pod­sta­wo­wej nr 92, gdzie uczyło się troje mo­ich dzieci, za­dzwo­niła i po­pro­siła, że­bym przy­szedł na­stęp­nego dnia i po­pro­wa­dził lek­cję z hi­sto­rii li­te­ra­tury kry­mi­nal­nej. Ta prośba była cał­ko­wi­cie nie­spo­dzie­wana. Od razu się zgo­dzi­łem. Lek­cja bar­dzo się udała. Kiedy mó­wi­łem o róż­ni­cach po­mię­dzy au­stra­lij­skimi, ja­poń­skimi i bry­tyj­skimi kry­mi­na­łami, za­po­mnia­łem o Ro­sji, pre­zy­den­cie Pu­ti­nie i ich zbrod­niach. Dzie­ciaki rów­nież ro­biły wra­że­nie, jakby za­po­mniały o Ro­sji i ewen­tu­al­nej woj­nie.

Po dro­dze ze szkoły do domu usia­dłem w ka­wiarni, żeby na­pić się her­baty i coś prze­ką­sić. Po­pa­trzy­łem na twa­rze lu­dzi sie­dzą­cych wo­kół mnie i nad­sta­wi­łem ucha, żeby po­słu­chać ich roz­mowy, ale nic nie usły­sza­łem. Lu­dzie pili kawę i je­dli ka­napki nie­mal w zu­peł­nej ci­szy.

Ukra­iń­scy po­li­tycy za­częli mó­wić gło­śniej niż zwy­kle. Mi­ni­ster spraw za­gra­nicz­nych za­ape­lo­wał do pre­zy­denta Ze­łen­skiego, by ze­rwał sto­sunki dy­plo­ma­tyczne z Ro­sją. Były par­la­men­ta­rzy­sta i ak­ty­wi­sta Bo­ry­sław Be­reza za­żą­dał od Ze­łen­skiego, by wpro­wa­dził stan wo­jenny w ob­wo­dach łu­gań­skim i do­niec­kim. Coś mi mówi, że pre­zy­dent nie zrobi ani jed­nego, ani dru­giego. Stwier­dził pu­blicz­nie, że na­dal ma na­dzieję na to, że unik­niemy wojny.

Chciał­bym zro­zu­mieć jego lo­gikę, ale jak do tej pory to mi się nie udało. Przy­wódca Łu­gań­skiej Re­pu­bliki Lu­do­wej, uzna­wa­nej przez Ro­sję, We­ne­zu­elę, Kubę i Ab­cha­zję, za­żą­dał od Ukra­iny „uwol­nie­nia” dru­giej po­łowy ob­wodu łu­gań­skiego, któ­rej se­pa­ra­ty­ści nie kon­tro­lują. Chce stwo­rzyć „re­pu­blikę” w gra­ni­cach ukra­iń­skiego ob­wodu. Przy­wódca „Do­niec­kiej Re­pu­bliki Lu­do­wej” mil­czy tym ra­zem, ale w prze­szło­ści także stra­szył ode­bra­niem Ukra­inie ca­łego ob­wodu do­niec­kiego. Ro­syj­skie Mi­ni­ster­stwo Spraw Za­gra­nicz­nych oświad­czyło, że Ro­sja­nie uznają obie „re­pu­bliki” w ich obec­nych gra­ni­cach, ale za­sad­ni­czo gra­nice „pań­stwa” po­zo­stają pry­watną sprawą sa­mego „pań­stwa”.

Cho­ciaż z tego oświad­cze­nia bije groźba wojny, nic nie wska­zuje, że wy­buch­nie ona w bli­skiej przy­szło­ści. Prze­rwa po­mię­dzy uzna­niem tych „re­pu­blik” i kon­ty­nu­owa­niem ro­syj­skich ope­ra­cji woj­sko­wych prze­ciwko Ukra­inie może po­trwać od dwóch ty­go­dni do trzech mie­sięcy, jak nie dłu­żej. Wszystko za­leży od tego, co świat zrobi w tej sy­tu­acji. Je­śli re­ak­cja bę­dzie gło­śna, a nowe sank­cje okażą się do­tkliwe dla ro­syj­skiej go­spo­darki, wtedy ta prze­rwa może prze­cią­gnąć się do sze­ściu mie­sięcy. Je­śli z ko­lei świat słabo za­re­aguje, wów­czas wojna wy­buch­nie nie­ba­wem.

Ro­sja za­ra­bia w Eu­ro­pie na tę wojnę, sprze­da­jąc ropę i gaz. Ma ona także ogromne re­zerwy fi­nan­sowe i je­dy­nie sank­cje, które wstrzy­mają przy­pływ pie­nię­dzy, mo­głyby ostu­dzić za­pędy Pu­tina po­su­nię­cia się da­lej w głąb te­ry­to­rium Ukra­iny.

Kiedy pi­szę te słowa, spraw­dzam bez prze­rwy wia­do­mo­ści. Te­raz Pu­tin oświad­czył, że uznaje obie „re­pu­bliki” w więk­szych gra­ni­cach niż te kon­tro­lo­wane obec­nie przez se­pa­ra­ty­stów. I nie­mal na­tych­miast usły­sza­łem wy­po­wiedź pre­zy­denta Ze­łen­skiego, który ogło­sił, że pod­pi­sał wła­śnie roz­kaz wcie­le­nia re­zer­wi­stów do ar­mii.

W ostat­nich ty­go­dniach wielu Ukra­iń­ców stało się eks­per­tami od spraw woj­sko­wych. Ja też. Wiem już, że po­su­wa­jąca się do przodu ar­mia traci stan li­czebny w pro­por­cji 10:1. To zna­czy, że straty wśród obroń­ców te­ry­to­rium nie prze­kra­czają jed­nej dzie­sią­tej w po­rów­na­niu z na­pie­ra­ją­cymi si­łami.

Przy­ja­ciele przy­słali mi zrzut z ekranu z ro­syj­skiej strony rzą­do­wej do­ty­czą­cej za­opa­trze­nia. Na tym zrzu­cie Bur­denko – mo­skiew­ski Główny Woj­skowy Szpi­tal Kli­niczny – chce za­ku­pić 45 ty­sięcy wor­ków na ciała. Użyto co prawda ła­god­niej­szego me­dycz­nego okre­śle­nia: worki pa­to­lo­giczno-ana­to­miczne. Liczba tych wor­ków od­po­wiada pra­wie ide­al­nie sło­wom by­łego ro­syj­skiego ge­ne­rała, że Ro­sja jest go­towa stra­cić do 50 ty­sięcy żoł­nie­rzy w cza­sie ofen­sywy na Ukra­inie. Prze­sła­łem da­lej ten zrzut z ekranu do przy­ja­ciela, który zna się na sys­te­mie za­ku­pów pu­blicz­nych. „To fake – od­pi­sał mi. – Mają setki ty­sięcy wor­ków na ciała przy­go­to­wane od dłuż­szego czasu!”.

Pod­czas pi­sa­nia zo­ba­czy­łem wia­do­mość o tym, że Pu­tin uznał nie tylko tamte „re­pu­bliki”, lecz także ich „kon­sty­tu­cje”. W tych „kon­sty­tu­cjach” znaj­duje się stwier­dze­nie, że te­ry­to­ria „re­pu­blik” obej­mują całe ob­wody do­niecki i łu­gań­ski. W chwili, gdy to prze­czy­ta­łem, mia­łem wra­że­nie, że wojna znacz­nie się przy­bli­żyła.

Już te­raz dużo trud­niej jest ode­rwać my­śli od wojny. Pu­tin znowu prze­ma­wiał i po­sta­wił ul­ti­ma­tum Ukra­inie i światu: albo Ukra­ina i świat uznają Krym za ro­syj­ski i Ukra­ina na za­wsze po­rzuci ma­rze­nie o wstą­pie­niu do NATO, albo ar­mia ro­syj­ska ru­szy na Ki­jów.

W ukra­iń­skich wia­do­mo­ściach aż roi się od sce­na­riu­szy ro­syj­skiego ataku. W naj­po­pu­lar­niej­szych su­ge­ruje się, że Ro­sja ude­rzy naj­pierw na trzy mia­sta: Char­ków, Ki­jów i Cher­soń. Ro­zu­miem, że Cher­soń zo­sta­nie za­ata­ko­wany z Krymu, Char­ków z ob­wodu bieł­go­rodz­kiego w Ro­sji, ale skąd na­dej­dzie ude­rze­nie na Ki­jów? Naj­krót­sza droga do sto­licy dla ro­syj­skiej ar­mii pro­wa­dzi przez Bia­ło­ruś i strefę czar­no­byl­ską. Pra­wie nie ma tam dróg, jest za to wiele ba­gien i nie­wiel­kich rzek. Tak, po dru­giej stro­nie bia­ło­ru­skiej gra­nicy zgro­ma­dzono dużą liczbę czoł­gów. Na zdję­ciach sa­te­li­tar­nych wi­dać ro­syj­skie ćwi­cze­nia woj­skowe w po­bliżu Ukra­iny po­le­ga­jące na bu­do­wa­niu tym­cza­so­wych mo­stów pon­to­no­wych do prze­kra­cza­nia rzek przez czołgi.

Nie spo­sób prze­wi­dzieć dzia­ła­nia Pu­tina, można tylko ja­sno zo­ba­czyć cel, jaki chce osią­gnąć. W ostat­nim prze­mó­wie­niu pod­kre­ślił, że nie uznaje Ukra­iny za pań­stwo. Dla niego to część Ro­sji. Ce­lem jest za­ję­cie Ukra­iny i prze­kształ­ce­nie jej w po­łu­dnio­wo­za­chodni okręg fe­de­ralny Fe­de­ra­cji Ro­syj­skiej. Duma Pań­stwowa może w dwie go­dziny wnieść po­prawki do ro­syj­skiej kon­sty­tu­cji; tak wła­śnie zro­biono, żeby przy­łą­czyć do Ro­sji Krym. Spraw­cza i bez­myślna ma­china pań­stwowa jest go­towa speł­nić każdy ka­prys Pu­tina.

W Ukra­inie we wszyst­kich cer­kwiach i me­cze­tach lu­dzie mo­dlą się o po­kój – to jest we wszyst­kich z wy­jąt­kiem mniej wię­cej 12 ty­sięcy pra­wo­sław­nych cer­kwi pa­triar­chatu mo­skiew­skiego, gdzie na­dal pro­szą Boga o zdro­wie dla ro­syj­skiego pa­triar­chy Cy­ryla. Inne Ko­ścioły już zwra­cały się do cer­kwi pod­le­głych pa­triar­cha­towi mo­skiew­skiemu z prośbą o mo­dli­twę o po­kój, ale Mo­skwa mil­czy.

W 2014 roku od­było się po­sie­dze­nie par­la­mentu ukra­iń­skiego po­świę­cone ope­ra­cjom woj­sko­wym w Don­ba­sie, na które za­pro­szono przed­sta­wi­cieli wszyst­kich Ko­ścio­łów i wy­znań. Uczczono na nim mi­nutą ci­szy pa­mięć ukra­iń­skich żoł­nie­rzy po­le­głych w tej woj­nie. Wszy­scy obecni w par­la­men­cie wstali, poza przed­sta­wi­cie­lami pa­triar­chatu mo­skiew­skiego, któ­rzy pro­wo­ka­cyj­nie po­zo­stali nie­wzru­szeni na miej­scach. Popi z pa­triar­chatu mo­skiew­skiego od­ma­wiali po­chówku ukra­iń­skich żoł­nie­rzy za­bi­tych pod­czas tej wojny. Nie­mniej nikt nie pod­pa­lał ich cer­kwi ani też nie pró­bo­wał bić po­pów.

W ostat­nich dniach Służba Bez­pie­czeń­stwa Ukra­iny schwy­tała kilku ro­syj­skich agen­tów, któ­rzy usi­ło­wali pod­ło­żyć bomby w cer­kwiach pa­triar­chatu mo­skiew­skiego w Ki­jo­wie. Agen­tom naj­wy­raź­niej cho­dziło o uzna­nie za­ma­chów bom­bo­wych na cer­kwie za jesz­cze je­den ca­sus belli.

Nie ma na świe­cie nic gor­szego od wojny. Na­wet pan­de­mia ko­ro­na­wi­rusa wy­daje się te­raz czymś zwy­kłym i zro­zu­mia­łym. Wojny ni­gdy nie da się zro­zu­mieć ani za­ak­cep­to­wać.

Ukra­ińcy na­dal żyją jak za­wsze. Wczo­raj za­trzy­ma­łem się przed no­wo­cze­snym hip­ster­skim bar­be­rem. W środku dwóch klien­tów miało strzy­żone brody, pod­czas gdy trzeci cze­kał w ko­lejce przy ba­rze i po­pi­jał whi­sky. Tym­cza­sem na ki­jow­skim lot­ni­sku wy­lą­do­wał ka­na­dyj­ski sa­mo­lot trans­por­towy z bro­nią. Ta nowa rze­czy­wi­stość ukra­iń­ska znacz­nie prze­wyż­sza moją pi­sar­ską wy­obraź­nię. Nie mogę po­wie­dzieć, że mi się po­doba. Ale ak­cep­tuję tę rze­czy­wi­stość.

Tym­cza­sem moi sta­rzy przy­ja­ciele, Igor i Irina, któ­rzy wy­je­chali sa­mo­cho­dem w Kar­paty, by uciec przed wojną, za­dzwo­nili, żeby po­wie­dzieć o pla­nie wy­jazdu przez Pol­skę na Li­twę. Za­równo Pol­ska, jak i Li­twa to part­ne­rzy Ukra­iny, na któ­rych można po­le­gać, i je­śli bę­dzie to ko­nieczne, przyjmą nie tylko Igora i Irinę, ale też setki ty­sięcy in­nych Ukra­iń­ców. Mam tylko na­dzieję, że nie bę­dzie ta­kiej po­trzeby.

24 lu­tego 2022

Ostatni barszcz w Ki­jo­wie

Po­przed­niego wie­czora mię­dzy roz­mo­wami przez te­le­fon go­to­wa­łem barszcz dla dzien­ni­ka­rzy, któ­rzy mieli mnie od­wie­dzić. Mia­łem na­dzieję, że Pu­tin nie prze­rwie nam obiadu. I nie prze­rwał. Po­sta­no­wił ude­rzyć w Ukra­inę po­ci­skami ra­kie­to­wymi o pią­tej tego ranka. Wojna za­częła się także w Don­ba­sie i do­szło do ata­ków na inne miej­sca, w tym je­den z Bia­ło­rusi.

Je­ste­śmy te­raz z Ro­sją w sta­nie wojny. Ale me­tro w Ki­jo­wie działa, ka­wiar­nie są otwarte. Po­dano do wia­do­mo­ści pu­blicz­nej, że Ukra­ina ze­rwała sto­sunki dy­plo­ma­tyczne z Ro­sją. Od po­czątku walk ar­mia ukra­iń­ska ze­strze­liła sześć ro­syj­skich sa­mo­lo­tów i dwa he­li­kop­tery. Jest ja­sne, że sami po­nie­śli­śmy duże straty. Je­śli wcze­śniej w trak­cie ro­syj­skiej agre­sji sy­tu­acja zmie­niała się z dnia na dzień, to te­raz zmie­nia się z go­dziny na go­dzinę. Ale zo­stanę i będę pi­sał dla was, że­by­ście wie­dzieli, jak żyje się w Ukra­inie w cza­sie wojny z pu­ti­now­ską Ro­sją. Gdzie­kol­wiek je­ste­ście, bądź­cie bez­pieczni.

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

Na­kła­dem wy­daw­nic­twa Noir sur Blanc uka­zały sięna­stę­pu­jące książki An­drieja Kur­kowa:

OSTAT­NIA MI­ŁOŚĆ PRE­ZY­DENTA2007

PRAWO ŚLI­MAKA2009

DO­BRY ANIOŁ ŚMIERCI2010

DZIEN­NIK UKRA­IŃ­SKI2015

JIMI HEN­DRIX WE LWO­WIE2021