Enemy of my brother - Celińska J.K. - ebook + audiobook + książka

Enemy of my brother ebook i audiobook

Celińska J.K.

3,8

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Osiemnastoletnia Judy Benson jest młodszą siostrą Nicolasa, który od lat rywalizuje o wszystko z Jeanem Tunnerem. Z kolei ten drugi jest bratem najlepszych przyjaciółek Judy – Alice i Emily. Mimo iż bracia dziewczyn są zażartymi wrogami, żadna z nich nie ma zamiaru zrezygnować z przyjaźni. 

Ich sytuacji towarzyszy ciągłe napięcie, ponieważ wszyscy spędzają ze sobą sporo czasu, a unikanie spotkań nie wchodzi w grę, bo uczą się w tym samym liceum. Sprawy komplikują się jeszcze bardziej, kiedy Judy i Jean niezamierzenie zbliżają się do siebie. Potem nie potrafią przyznać, że doskonale pamiętają, co się zdarzyło, i że dla obojga nie było to obojętne.

Zarówno on jak i ona boją się wyznać, że są sobą zauroczeni. Jednakże czy będą potrafili to ukryć?                                                                                                                                                                                                                                                                                                          Opis pochodzi od Wydawcy.        

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 349

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 8 godz. 30 min

Lektor: J. K. Celińska
Oceny
3,8 (131 ocen)
52
32
26
13
8
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
paulinaghfhgg

Nie polecam

Droga autorko tutaj mogę wyrazić spokojnie swoja opinie bo tutaj nie możesz jej usunąć co robisz na wattpad. Musisz pamiętać że ludziom ma prawo się nie podobać twoja książka. Ja uważam że ona nie powinna być w ogóle wydana. Nie wiem czy wydawnictwo patrzy na to co wydaje bo chyba niestety nie. Książka jest zła pod każdym aspektem, wydaje się że te książkę pisała 15 latka która nie ma pomysłu na fabule, zero uczuć, zero logiki, ciągnie się jak flaki z olejem.... Jest po prostu bardzo ale to bardzo zła I powinna zostać na wattpad. A ty droga autorko naucz się przyjmować krytykę bo skoro zdecydowałaś się na wydanie swojej książki to musisz się liczyć z tym że nie będziesz dostawać tylko słodko pierdzące komentarze.
203
Izuczek
(edytowany)

Z braku laku…

Książka ma 268 stron a ciągnie się i ciągnie i końca nie widać. Początek zapowiadał się bardzo dobrze ale z każdą kolejną stroną czegoś brakowało. Niestety jak się czyta czuć, że to bardziej był zbiór opowiadań niż pomysł na książkę. Jedna gwiazdka za ładną okładkę.
60
Wikawiak

Nie polecam

Nie da się tego czytać… „Porozmnażamy się?” Poważnie? Bardzo nie polecam
61
AgaWiktoria
(edytowany)

Z braku laku…

rozwój wydarzeń był jak dla 15tolatkow, brakowało emocji, elokwentnych dialogów, ciekawych wydarzeń. Szybko o niej zapomnę Lubią sie a następnego dnia nagle się kochają Czy chcesz zostać moja dziewczyna? 🙄 to chyba przedszkole. I porozmnażamy się? Naprawdę, w wieku 20 lat a zachowywali się jak 13latkowie
przeczytane1995

Z braku laku…

Nie do końca wiem, co sądzić o tej książce. Nie jest ona zła, ale nie mogę powiedzieć, że jest super. Jest bardzo neutralna, choć podoba mi się relacja Jeana i Judy. Nie rozumiem za to Nicholasa. Strasznie wkurzająca postać i na dodatek za każdym razem jak się tylko pojawiał w książce, to byłam zirytowana. Tak na dobrą sprawę, to jego postać nic nie wnosi do książki, bo niby jest tytułową postacią (w pewnym sensie), ale problem jest taki, że jest tak negatywną postacią, że aż chcę omijać fragmenty z nim. Jest bardzo nielogiczny i ja rozumiem, że można mieć problemy z przeszłości, tylko że ci ludzie mają po 18/19 lat, więc siłą rzeczy problemy sprzed kilku lat nie mogą być jakieś niewiadomo jak wielkie. Pomimo tego, że w teorii spór jaki jest między Jeanem i Nicholasem ma poważne podłoże, to jednak jest bezsensowny i zbyt mocno eskalował. Zobaczę, czy w ogóle będę miała ochotę czytać dalej tą serię. Niby jestem ciekawa tego, co wydarzy się dalej, jednak obawiam się, że jak już wyjdzie ...
20

Popularność




Copyright © 2023

J.K. Celińska

Wydawnictwo NieZwykłe

All rights reserved

Wszelkie prawa zastrzeżone

Redakcja:

Anna Łakuta

Korekta:

Joanna Kalinowska

Karolina Piekarska

Joanna Boguszewska

Redakcja techniczna:

Mateusz Bartel

Projekt okładki:

Paulina Klimek

Autor ilustracji:

Marta Michniewicz

www.wydawnictwoniezwykle.pl

Numer ISBN: 978-83-8320-684-4

Rozdział 1

Judy

– Chyba sobie żartujesz – wyśmiał mnie bramkarz, krzyżując ręce na piersi. Facet miał chyba dwa metry wzrostu, a po opinającej się na jego bicepsie bluzce z łatwością wywnioskowałam, że był częstym gościem na siłowni. – Pokaż mi dowód, bo nigdy nie uwierzę. – Posłał mi pełne zwątpienia spojrzenie, a ja miałam ochotę wymierzyć mu siarczysty policzek. Po chwili namysłu stwierdziłam jednak, że nie dosięgnęłabym do jego twarzy, nawet gdybym stanęła na palcach.

Z naburmuszoną miną zaczęłam grzebać w torebce w poszukiwaniu dowodu osobistego. Mimo iż torebka, którą dzisiaj ze sobą zabrałam, była stosunkowo niewielkich rozmiarów, to nie mogłam w niej nic znaleźć. Gdy po raz dziesiąty przewróciłam zawartość torebki do góry nogami, jakiś mężczyzna w kolejce za mną zaczął marudzić i wyzywać mnie od głupich małolatów. Kątem oka zauważyłam, że facet stojący na bramce także się niecierpliwił, więc z podwójną motywacją wróciłam do poszukiwania dowodu.

– Proszę. – Podałam dokument ochroniarzowi, uśmiechając się przy tym z wyższością. Mężczyzna spojrzał na moją datę urodzenia i ze zdziwieniem zmarszczył brwi.

– Wszystkiego najlepszego – rzucił od niechcenia i z naburmuszoną miną przepuścił mnie do wejścia. Obejrzałam się za siebie i posłałam swoim przyjaciółkom rozbawione spojrzenie, a one bez problemu weszły za mną do klubu. Dziś postanowiłyśmy uczcić moją pełnoletność, idąc na imprezę. Co prawda Alice i Emily były jeszcze niepełnoletnie, ale nadrabiały to wzrostem, nie wzbudzając przy tym żadnych podejrzeń. Ja nie należałam do osób, które ktoś mógłby uznać za pełnoletnie, spoglądając jedynie na zdjęcie, więc nie zdziwiła mnie reakcja ochroniarza stojącego przed klubem. Za to przyjaciółki samym wzrostem przyćmiewały większość chłopaków w szkole.

– To na co macie ochotę, moje drogie panie? – spytałam z nieskrywanym podekscytowaniem w głosie, a moje towarzyszki uśmiechnęły się znacząco. Kierowałyśmy się w stronę baru, a ja wodziłam wzrokiem po całym klubie. Na parkiecie było mnóstwo ludzi, których rozświetlała czerwona poświata płynąca z reflektorów, a na suficie mieniły się neony w przeróżnych kolorach. Słyszałam, że tańczący ludzie skandowali głośno pseudonim DJ-a, którego niestety nie znałam.

– DJ Runner! DJ Runner! – Usłyszałam jak za moimi plecami Alice i Emily dołączyły do okrzyków. Spojrzałam na nie ze zdziwieniem, ponieważ z tego, co wiedziałam, żadna z nich nie była wcześniej w tym klubie. Mimo iż Marquee Sydney było popularnym i znanym lokalem, to nigdy wcześniej nie ciągnęło nas na imprezy.

– Czy ja o czymś nie wiem? – Próbowałam przekrzyczeć tłum i dotrzeć jak najbliżej do swoich przyjaciółek. Obok nas przepychali się ludzie, którym bardzo spieszyło się na parkiet lub po prostu chcieli dotrzeć pod scenę, a co za tym idzie, znaleźć się jak najbliżej DJ-a. Spojrzałam za siebie i ujrzałam bar, do którego zmierzałyśmy. Nad serwującym drinki barmanem unosiła się błyszcząca kula dyskotekowa, a ja zapragnęłam uchwycić na fotografii moment, w którym światło reflektorów odbijało się od kuli i zabarwiało na wszystkie kolory tęczy stojące na barze szklane kieliszki.

– Przecież to Jean! – wykrzyknęła mi Alice do ucha, a ja, stając na palcach, próbowałam dojrzeć DJ-a, którego zasłaniały uniesione wysoko w górę ręce skaczących wokół ludzi. Wiedziałam, że brat moich przyjaciółek dorabiał sobie czasami jako DJ, ale nie spodziewałam się, że pracował w tym klubie. Nawet nie znałam wcześniej jego pseudonimu.

– Będziecie teraz stały i podziwiały swojego brata, którego macie na co dzień, czy może w końcu pójdziemy po te drinki? – spytałam, starając się odciągnąć swoje towarzyszki jak najdalej od tłumu. Przy barze również było dużo ludzi, ale nie było się czemu dziwić, bo w końcu był piątek. Alice i Emily oderwały wzrok od swojego brata i podeszły ze mną do barmana, który właśnie serwował drinki grupce znajomych. W trakcie czekania na swoją kolej, ponownie zaczęłam rozglądać się po klubie, tym razem w poszukiwaniu koleżanek, które miały tutaj na nas czekać. Gdy w końcu udało mi się je dojrzeć, spostrzegłam, że siedziały na jednej z obitych szarą skórą kanap i również się rozglądały. Z pewnością wypatrywały naszej trójki, ale nie chciałam rezygnować z kolejki do baru tylko po to, aby do nich podejść. – Alice – zagadnęłam swoją towarzyszkę, wyrywając ją z zamyślenia. Widziałam, że bacznie rozglądała się po całym klubie w poszukiwaniu partnera na dzisiejszy wieczór. – Tam siedzą dziewczyny, więc jeśli masz ochotę, to możesz je zawołać, bo same nie damy rady zanieść tych drinków. – Dziewczyna jedynie kiwnęła głową i odeszła od baru.

– Co podać? – Z zamyślenia wyrwał mnie głos siwowłosego barmana, który delikatnie pochylał się w moją stronę. Po jego luźnej postawie i tonie głosu wywnioskowałam, że już od dłuższego czasu pracował w tym klubie i czuł się na swoim stanowisku bardzo swobodnie. Barman, mimo iż był siwy, w ogóle nie sprawiał wrażenia zmęczonego panującym wokół klimatem.

– Cztery razy podwójny Jack Daniels z colą i trzy razy Absolut z sokiem żurawinowym – wyrecytowała Emily ponad moim ramieniem. Barman spojrzał na nas niepewnie, ale chyba ostatecznie uznał, że skoro zostałyśmy wpuszczone do klubu, to nie musiał ponownie sprawdzać naszych dowodów osobistych. Cieszyłam się, że mężczyzna od razu zabrał się za realizowanie naszego zamówienia, bo nie miałam ochoty po raz kolejny przetrzepywać torebki w poszukiwaniu dokumentu. W międzyczasie podeszła do nas Alice wraz z Kate i Julie, z którymi od razu się przywitałam. Gdy barman skończył przygotowywać nasze napoje, każda z dziewczyn wzięła po dwa drinki i wspólnie ruszyły do stolika, a ja rozpoczęłam poszukiwania portfela, aby zapłacić za wszystko barmanowi. Kiedy w końcu mi się to udało, zabrałam swojego drinka i udałam się do naszego stolika.

– Gdyby nie to, że umawiam się z Lucasem, chętnie poszłabym na randkę z waszym bratem. – Zachichotała Lily, która przez cały czas wierciła się na kanapie i próbowała dojrzeć Jeana stojącego gdzieś w oddali na scenie. Odkąd pamiętałam, Lily nie potrafiła utrzymać swoich uczuć na wodzy.

– Nie obraź się, Lily, bo jesteś naprawdę cudowna, ale myślę, że Jean nie byłby tobą zainteresowany. – Emily rzadko bywała nieuprzejma, ale ta wypowiedź miała w sobie gorzki ton. Lily od razu spochmurniała i wsadziła nos w szklankę ze swoim napojem.

– Emily, może masz ochotę zatańczyć? – zagadnęłam, aby jakoś rozluźnić atmosferę panującą przy naszym stoliku. Wiedziałam, że od jakiegoś czasu Emily i Zayn przechodzili kryzys w związku, co wpływało na nią negatywnie, bo od dłuższego czasu chodziła rozdrażniona i pogrążona we własnych myślach.

– No właśnie. Ja mam ochotę zatańczyć, a przez łączącą nas bliźniaczą więź czuję, że ty też – powiedziała ochoczo Alice i wstała z miejsca, pociągając swoją siostrę za sobą. Ja również wstałam, aby do nich dołączyć, ponieważ kochałam tańczyć i czekałam na tę chwilę od samego rana.

Po kilku piosenkach zaczął mi doskwierać ból w nogach, ale zignorowałam to i tańczyłyśmy dalej. Niestety podczas jednego z wielu obrotów zakręciło mi się w głowie, straciłam równowagę i wpadłam na kogoś.

– Bardzo przepraszam! – wyjąkałam, gdy tylko udało mi się pozbierać z parkietu. Okazało się, że wpadłam na jakiegoś mężczyznę, który natychmiast podał mi rękę i pomógł podnieść się do pionu. – Albo jednak nie – rzuciłam, gdy tylko udało mi się dostrzec, z kim miałam do czynienia. Nie byłam zaskoczona tym, że chłopak był ode mnie znacznie wyższy, bo przy moich stu pięćdziesięciu centymetrach wzrostu większość ludzi była ode mnie wyższa. Moja twarz wyrażała zdziwienie i złość równocześnie, gdy spostrzegłam, że stanęłam oko w oko z własnym bratem. Oczy Nicolasa miały ten sam odcień niebieskiego co moje, a jego włosy były tak samo jasne. Wyglądaliśmy jak bliźnięta, ale na szczęście nimi nie byliśmy. Przynajmniej nasze charaktery bardzo się od siebie różniły.

– Co ty tutaj robisz? – wykrzyknął brat i obrzucił złowrogim spojrzeniem moje równie zdziwione przyjaciółki. Klub nie był mały i nie był też jedynym klubem w Sydney, więc prawdopodobieństwo, że spotkam tutaj tego delikwenta, wydawało mi się niewielkie. Przekonałam się jednak, że życie potrafiło płatać figle i robić nie do końca udane niespodzianki urodzinowe.

– Mogłabym zadać ci to samo pytanie, bracie – odpowiedziałam z udawaną obojętnością i odwróciłam się do chłopaka plecami. Chciałam powrócić do przerwanej przez upadek czynności, ale gdy tylko zaczęłam tańczyć, poczułam silne szarpnięcie za ramię. – Czego ty ode mnie chcesz? – spytałam z wyraźną pogardą w głosie.

– Przecież ty nie chodzisz do klubów i nie lubisz imprez – odparł Nicolas, udając, że nie dostrzegł wymalowanej na mojej twarzy irytacji.

– A to ty nie wiesz, że ludzie na każdym etapie swojego życia mogą zmienić zdanie oraz upodobania? – zapytałam. – Ty przecież ciągle zmieniasz zdanie, bo jeszcze miesiąc temu mówiłeś, że wspólnie spędzimy moje osiemnaste urodziny i zabierzesz mnie na weekend do Queensland! – wykrzyknęłam ze złością. – A dziś jest jedenasty listopada i jakimś cudem nadal jestem w Sydney. – Zabrzmiało to może odrobinę zbyt ostro, ale byłam na niego zła. Zazwyczaj byliśmy blisko jako rodzeństwo i wspieraliśmy się nawzajem. A przynajmniej tak mi się do tej pory zdawało.

– Cholera, na śmierć o tym zapomniałem – wykrztusił. Mnie ciężko było zapomnieć o parkach rozrywki w Queensland, które brat obiecał mi pokazać. Mieliśmy spędzić weekend na beztroskich rozmowach i rozrywce, a skończyło się jedynie na wielkim rozczarowaniu. Gdyby nie Alice i Emily, które wyciągnęły mnie do klubu, spędziłabym swoje urodziny w łóżku przed telewizorem. – Wszystkiego najlepszego… – rzucił niepewnie Nicolas i podrapał się po karku.

– Daruj sobie – warknęłam i tym razem na dobre powróciłam do tańca z przyjaciółkami. Przez rozmowę z Nicolasem, nie zauważyłam nawet, że zmieniła się muzyka. DJ-a nie było już na scenie a ja nie dostrzegłam go także na parkiecie.

– Za kim się tak rozglądasz? – zapytała Alice, przekrzykując muzykę. Zanim zdążyłam odpowiedzieć, zauważyłam, że w naszą stronę podążał Jean Tunner. Jak zwykle wyglądał najnormalniej we wszechświecie, ale to sprawiało, że był najbardziej pociągającym mężczyzną w całym klubie, choć wcale się nie starał. Brązowe oczy chłopaka były ciemne i rozbiegane, ale mimo to starałam się nawiązać z nim jakiś kontakt. Wiedziałam, że nie powinnam w ten sposób na niego patrzeć, bo Jean od zawsze był dla mnie zakazany. Czarne jeansy i T-shirt przylegały ciasno do umięśnionego ciała chłopaka, a jego włosy były idealnie ułożone, przez co nie mogłam oderwać od niego wzroku. Nie wiedziałam dlaczego, ale spodziewałam się, że będzie miał czapkę z daszkiem i złoty łańcuch na szyi. Właśnie tak wyobrażałam sobie każdego DJ-a.

– Cześć, dziewczyny – przywitał się Jean i uśmiechnął się promiennie do swoich młodszych sióstr, ignorując przy tym mnie. W przeciwieństwie do chłopaka, ja nie chciałam być nieuprzejma, więc postanowiłam nie komentować jego niegrzecznego zachowania wobec mnie. Właściwie nie żywiłam do Jeana żadnych negatywnych emocji, no może poza tym, że tak samo jak mój brat nigdy nie umiał odpuścić i zawzięcie wykłócał się o swoje racje. Gdyby chociaż jeden z nich był inteligentny, to ich głupie przepychanki zakończyłyby już się dawno temu. – Jak wam się tutaj podoba? – spytał chłopak, wyrywając mnie z zamyślenia, choć wiedziałam, że nie do mnie skierował to pytanie. Widziałam, że rozglądał się po klubie, i miałam przeczucie, że nie podziwiał neonów ani dekoracji. Jego czekoladowe oczy błądziły gdzieś w tłumie tańczących ludzi, a on sam sprawiał wrażenie obecnego jedynie ciałem.

– W porządku. Dlaczego tak szybko skończyłeś? – odezwała się Emily.

– Szybko? – Zaśmiał się Jean. – Jestem tutaj od otwarcia i przyznam szczerze, że trochę mam już dosyć. – Mimo że był w trakcie rozmowy, to nie poświęcał swoim rozmówczyniom zbyt wiele uwagi, bo nadal rozglądał się po zgromadzonych w klubie ludziach.

– W takim razie jedziesz już do domu? – zapytała Alice, usilnie starając się pochwycić spojrzenie swojego brata. Chłopak zignorował jej pytanie i odszedł w kierunku sceny, a ja wraz ze swoimi towarzyszkami podążyłam spojrzeniem w wybranym przez niego kierunku. Wszystkie trzy w tej samej chwili spojrzałyśmy na siebie nawzajem. Każda z nas wiedziała, że zbliżało się nieszczęście. Jean zmierzał właśnie w kierunku Nicolasa. Alice i Emily zaczęły przepychać się przez tłum i usilnie starały się dotrzeć do brata, aby powstrzymać go przed kolejną wojną na słowa. Ja tradycyjnie postanowiłam się nie wtrącać. Pamiętałam, że nasi bracia jeszcze w szkole podstawowej byli najlepszymi przyjaciółmi, ale odkąd rozpoczęli naukę w szkole średniej, ich przyjaźń się zakończyła. W tamte wakacje musiało przytrafić się coś, o czym żaden z nich nie chciał głośno powiedzieć, ale mimo to obaj rozpamiętywali to wydarzenie. Tłum tańczących co chwilę zbliżał się do mnie i oddalał, a ja mogłam obserwować sytuację, która rozgrywała się kilkanaście metrów dalej, tylko między ramionami ludzi. Widziałam, jak Jean zbliżył się do Nicolasa i powiedział mu coś do ucha, tak aby nikt inny nie był w stanie tego usłyszeć. Sekundę później zaparło mi dech w piersiach, bo zobaczyłam, jak mój własny brat rzucił się na Jeana. W tamtej chwili, nie myśląc zbyt wiele o swoim postanowieniu niewtrącania się w cudze sprawy, zaczęłam przepychać się przez środek parkietu, aby jak najszybciej dotrzeć do narwanego brata.

– Nicolas, idziemy do domu! – wykrzyknęłam i ze zdziwieniem zarejestrowałam, że w moim głosie wyraźnie było słychać zdenerwowanie. Szarpnęłam brata za ramię i zaczęłam odciągać go od Jeana.

– Tak Nicolas, idź lepiej do domu! – skomentował ze śmiechem Jean, a ja posłałam mu mordercze spojrzenie. Zdecydowanie nie pomagał mi swoim gadaniem. Alice i Emily stały po obu stronach swojego brata, a ja nadal usiłowałam odciągnąć Nicolasa, który bez problemu był w stanie mi się oprzeć. Ta sytuacja wyglądała jak wszystkie inne, w których każda z nas musiała opowiedzieć się po jednej ze stron, choć wcale nie miałyśmy ochoty brać udziału w sporach naszych braci.

– A ty, Tunner, lepiej trzymaj swoje siostry krótko, bo obie mają niewyparzony język! – Nicolas wyrwał ramię z mojego uścisku i ponownie zbliżył się do Jeana. Nie wiedziałam, co mój brat miał na myśli wypowiadając te słowa, ale wolałam o to nie pytać, bo atmosfera i tak była już gęsta. Na reakcję Jeana nie trzeba było zbyt długo czekać, bo chłopak sekundę później trzymał już Nicolasa za kołnierz koszuli. Wiedziałam, że Jean był silniejszy od mojego brata, więc tym bardziej nie chciałam dopuścić do bójki między nimi.

– Moje siostry będą mówić i robić to, co im się żywnie podoba – syknął Jean, trzymając w uścisku Nicolasa, który usilnie próbował mu się wyrwać. – Na twoim miejscu pilnowałbym własnej siostry albo chociaż spróbował nie zapomnieć o jej urodzinach. – Prychnął z rozbawieniem, a ja wymownie spojrzałam na Alice i Emily, które wyglądały na mocno zakłopotane. Prosiłam, aby nigdy nie mówiły swojemu bratu o moich rodzinnych sprzeczkach, ale najwyraźniej złamały tę obietnicę. Byłam pewna, że zawczasu poinformowały Jeana o tym, że pojawimy się w klubie. Właśnie dlatego nie ujrzałam na twarzy ich brata żadnego zdziwienia, gdy nas tu spotkał.

– Mam was dosyć – zakomunikowałam nagle wszystkim zebranym wokół osobom i zaczęłam kierować się do wyjścia z klubu. Mało mnie obchodziło to, czy ktoś za mną pobiegł, czy nie. Rozumiałam Alice i Emily, wiedziałam, że chciały być lojalne wobec starszego brata. Ja nie potrafiłam stanąć ostatecznie po stronie Nicolasa, bo nigdy nie zdradził mi, dlaczego tak bardzo poróżnił się z Jeanem. Gdyby obaj potrafili przyznać się do błędu lub chociaż powiedzieć, co było na rzeczy, może umiałabym pomóc im rozwiązać tę sytuację albo chociaż zrozumieć ich działanie. W tamtej chwili nie potrafiłam i nie chciałam ich zrozumieć.

Jean

Stałem z kolegami na szkolnym dziedzińcu i wpatrywałem się w Nicolasa oraz jego kumpli, którzy posyłali nam nieprzyjazne spojrzenia. Alice i Emily stwierdziły, że w piątek w klubie zachowywaliśmy się gorzej niż dzieci. Miały trochę racji, ale chciałem, żeby mimo wszystko zaczęły mnie wspierać. Chociaż, patrząc na Judy, moje siostry wspierały mnie o wiele bardziej, niż ona Nicolasa, za co byłem im wdzięczny. Z oddali widziałem, jak koledzy Bensona kręcili się wokół swoich kobiet oraz jak jeden z nich próbował zagadać do jakiejś blondynki z młodszego rocznika. Nicolas natomiast usilnie starał się udobruchać swoją dziewczynę, Lizzie, która z tego, co mi było wiadomo, obraziła się na niego z powodu naszej sprzeczki. Po chwili Nicolas obrócił się do swojego kolegi, który był zajęty obmacywaniem swojej partnerki.

– Jak my się prezentujemy w oczach innych?! – usłyszałem z oddali i miałem ochotę się roześmiać. – Jak chcecie się pieprzyć, to idźcie chociaż w miejsce, w którym nie będę musiał was oglądać! – Reszty wypowiedzi niestety nie dosłyszałem, bo moją uwagę przyciągnęły trzy wchodzące na teren szkoły dziewczyny. Jak zawsze szły śmiejąc się głośno i rozmawiając z ożywieniem o jakichś pierdołach. Przez cały weekend nie miałem okazji porozmawiać z moimi siostrami, bo z całych sił starały się udawać, że były na mnie śmiertelnie obrażone. Kiedy Judy i bliźniaczki przeszły obok nas, miałem ochotę się z nimi przywitać, ale nawet na mnie nie spojrzały, więc odpuściłem. W międzyczasie zadzwonił dzwonek na lekcje, więc cała zgraja ludzi zaczęła przepychać się do drzwi wejściowych razem ze mną.

***

Przez wszystkie lekcje zastanawiałem się, jak mógłbym dyskretnie utrzeć nosa Nicolasowi, ale nie wymyśliłem nic mądrego, co mógłbym w miarę szybko zrealizować. Ponadto zacząłem myśleć również o tym, co mógłbym zrobić, żeby jakoś udobruchać swoje młodsze siostry. Przez rozkojarzenie dostałem możliwie najniższą ocenę z matematyki, bo na zadane przez nauczycielkę pytanie na temat ciągów, wyrecytowałem wzór na pole kwadratu. Musiałem przyznać się do tego, że myślami byłem gdzieś indziej i nie interesowało mnie to, co działo się na lekcji. Dopiero na godzinie wychowawczej odzyskałem trzeźwość umysłu, bo nasza wychowawczyni ogłosiła, że wyjeżdżamy na trzy dni w Góry Śnieżne do Parku Narodowego Kościuszki. Kobieta wygłosiła przemowę na temat tego, jak ważne było poszerzanie wiedzy młodych ludzi na temat środowiska, natury i ekologii, a następnie przeszła do konkretów.

– Wyjeżdżamy za trzy tygodnie, w poniedziałek piątego grudnia o szóstej rano. – Słowa nauczycielki spotkały się z wyraźną dezaprobatą uczniów, ale ona nie przejęła się okrzykami niezadowolenia i kontynuowała swój wywód. – Zatrzymamy się w hotelu River Inn, a podróż autokarem potrwa około sześciu godzin. – Cała klasa natychmiast wyciągnęła telefony i każdy z prędkością światła zaczął wystukiwać na klawiaturze nazwę hotelu, aby obejrzeć zdjęcia i przygotować się na warunki, jakie będą w nim panowały. – Mam nadzieję, że wykorzystacie tę wycieczkę głównie w celach naukowych, a nie alkoholowych, bo w końcu jest to wasz ostatni wspólny wyjazd w tym gronie. – Pomyślałem wtedy, że niezmiernie mnie to cieszyło. Miałem dosyć tej szkoły i chciałem w końcu wyjechać na studia medyczne, na które popychali mnie rodzice. Może zawód moich rodziców nie był dla mnie do końca stworzony, ale wiedziałem, że w jakiś sposób byłem zobowiązany, aby pójść na te konretne studia. W końcu ktoś musiał podtrzymać rodzinną tradycję. Moja mama była psychiatrą, a ojciec kardiologiem, więc wszyscy wokół spodziewali się, że ja także zostanę lekarzem. Moje siostry już dawno przekonały się o tym, że kariera medyczna nie została dla nich stworzona, bo gdy tylko widziały krew, od razu mdlały lub w najlepszym wypadku robiło im się niedobrze. Z rozmyślań wyrwał mnie głos nauczycielki. – Jeszcze jedna ważna kwestia – rzuciła, tym samym przywołując klasę do porządku. – Jedzie z nami klasa wychowawcza pani Grace, w związku z czym mam nadzieję, że nie będzie między wami żadnych nieporozumień, kłótni ani tym bardziej żadnych bójek. Jesteście dorośli i myślę, że potraficie się zachowywać na tyle odpowiedzialnie, żeby wasi rodzice nie musieli po was przyjeżdżać – zakończyła swoją wypowiedź, a kilka sekund później rozległ się dźwięk dzwonka rozpoczynającego przerwę. Większość uczniów podniosła się z miejsc i jeden po drugim zaczęli opuszczać klasę, ale były to głównie osoby palące.

– Jadą z nami twoje siostry. – Szturchnął mnie w ramię Zayn, mój najlepszy przyjaciel, a zarazem chłopak Emily. Brunet był chudszy i trochę niższy ode mnie, ale to nie przeszkadzało mu w irytowaniu silniejszych od siebie. Na początku, gdy Emily i Zayn zaczęli się ze sobą spotykać, byłem trochę zły, bo myślałem, że moja siostra odciągnie ode mnie kumpla, ale nic takiego się na szczęście nie wydarzyło. Ostatecznie związek mojego przyjaciela i siostry zbliżył nas wszystkich do siebie, bo mogliśmy spędzać wspólnie więcej czasu. Jako że Alice i ja nie mieliśmy partnerów, liczba osób w naszym gronie zawsze była parzysta, co sprzyjało wszelkim rywalizacjom i wyzwaniom. Niestety, jakiś czas temu Emily zaczęła zwracać większą uwagę na moje zachowanie wobec Nicolasa, a co za tym idzie, patrzyła z dezaprobatą również na działania Zayna, który zawsze ochoczo mnie wspierał.

– Wychodzi na to, że Bensonowie również jadą – mruknąłem. Moja klasa była podzielona na dwa główne fronty, czyli ja kontra Nicolas, a cała reszta wolała nie wtrącać się między nas. Poza tym wszyscy w szkole wiedzieli, że ja i Benson jak do tej pory popsuliśmy swoim zachowaniem wszystkie klasowe wycieczki.

– Może tym razem będzie inaczej – powiedział nieśmiało Zayn, a ja nic nie odpowiedziałem, bo wiedziałem, że prawdopodobieństwo tego, że wyjazd zakończy się spokojnie, było niewielkie.

Rozdział 2

Judy

– Czy masz może ochotę na dokładkę? – spytała mama moich przyjaciółek i uśmiechnęła się do mnie zachęcająco. Dziś miałam zostać na noc u Alice i Emily, o czym już od dawna między sobą rozmawiałyśmy, ale nasi bracia nie mieli o niczym pojęcia. Moi rodzice wyjechali na jakiś czas i poinformowali mnie o tym z dość dużym wyprzedzeniem, dzięki czemu mogłam uniknąć pozostania w domu sam na sam z bratem, na którego byłam zła. Miałam jeszcze jednego brata, ale mama zostawiła go z dziadkami, więc Nicolas miał cały dom dla siebie. Mój ojciec był pilotem samolotowym, w związku z czym dosyć często wyjeżdżał, a mama kilka lat temu skończyła studia prawnicze, ponieważ było to jej młodzieńczym marzeniem. Gdy poznała mojego tatę, pracowała jako stewardesa, ale dzięki jego pomocy mogła rozpocząć studia i spełnić swoje marzenie. Z tego, co wiedziałam, sprawdzała się w zawodzie prawnika i była zadowolona z tego, co jak do tej pory udało jej się zrobić dla innych.

– Dziękuję bardzo, ale chyba nic już nie zmieszczę. – Zaśmiałam się serdecznie i wstałam od stołu. Alice i Emily podążyły moim śladem, ale wszystkie trzy przystanęłyśmy na chwilę, gdy drzwi wejściowe do domu się otworzyły, a w progu stanął Jean. Czułam się dziwnie z tym, że stałam na środku salonu w różowej piżamie, a brat moich przyjaciółek lustrował mnie wzrokiem. Dom Tunnerów był przepiękny, ale trochę za bardzo sprzyjał takim sytuacjom jak ta, ponieważ salon, jadalnia, kuchnia oraz przedpokój stanowiły jedno ogromne pomieszczenie, w związku z czym każdy widział każdego i nie było miejsca, w którym można było się ukryć przed niechcianym spojrzeniem. Byłam częstym gościem w tym domu, a rodzice Alice i Emily odnosili się do mnie z szacunkiem, jednakże ich syn zawsze starannie mnie unikał. Nie rozumiałam, dlaczego tak się zachowywał, ale domyślałam się, że miało to jakiś związek z Nicolasem.

– Czy ja o czymś nie wiem? – spytał głupio Jean, a ja przewróciłam oczami na jego słowa. Czasami miałam wrażenie, że brat moich przyjaciółek był niedorozwinięty, bo za każdym razem, kiedy widział mnie w swoim domu, rzucał tym samym tekstem.

– Mam nadzieję, że dom będzie nadal tutaj stał, kiedy wrócimy – powiedział tata Jeana, wymijając go w progu. Mama chłopaka wspominała wcześniej, że wraz z mężem wybierali się na nocną zmianę do szpitala.

– Bądźcie grzeczni. – Zaśmiała się pani Tunner i pocałowała syna w policzek, na co on wyraźnie się obruszył, a ja uśmiechnęłam się pod nosem. W tamtej chwili Jean był dla mnie zwykłym chłopakiem, który nie miał nic wspólnego z Nicolasem, wrednymi docinkami i wieczną rywalizacją. W takim udomowionym wydaniu podobał mi się o wiele bardziej niż przedtem. Przez chwilę trwało zamieszanie, gdy rodzice moich przyjaciółek ubierali buty i kurtki, a następnie opuścili dom. Po tym, jak drzwi zatrzasnęły się za nimi, między naszą czwórką nastała przytłaczająca cisza.

– Strasznie jesteś niska – powiedział Jean, przechodząc obok mnie. Kiedy był blisko, musiałam zadzierać głowę do góry, bo ledwie sięgałam mu do piersi.

– Mój wzrost jest dla ciebie tak bardzo istotny, że aż postanowiłeś się do mnie odezwać? – odparłam z wyraźną kpiną i ruszyłam w stronę schodów prowadzących na piętro. Doskonale wiedziałam, gdzie znajdował się pokój gościnny, bo byłam chyba jedyną osobą w tym domu, która kiedykolwiek z niego korzystała. Pokój był ładnie urządzony i mimo że na stałe nikt w nim nie przebywał, to nie znalazłam w nim nigdy ani odrobiny kurzu. Nie wiedziałam, czy była to zasługa tego, że rodzina Tunnerów tak starannie dbała o swój dom, czy może pokój zawsze był sprzątany przed moim przybyciem. Spod łóżka wyciągnęłam moją torebkę i wygrzebałam z niej swoje ulubione kwaśne żelki. Zawsze, gdy coś mnie denerwowało, słodkości poprawiały mi nastrój.

– Nie jedz tyle, bo w końcu kiedyś zaczniesz tyć i będziesz gorzko żałować. – Usłyszałam głos Alice, a po chwili zobaczyłam, jak ręka dziewczyny wylądowała w mojej paczce żelków. Zaraz za nią do pokoju weszła Emily i zamknęła za sobą drzwi. Mimo iż wiedziałam jaka będzie reakcja dziewczyny, pomachałam jej swoją przekąską przed oczami. Tak jak myślałam, Emily skrzywiła się z niesmakiem i usiadła na łóżku.

– Nie rozumiem, jak wy możecie to jeść – powiedziała z obrzydzeniem i wyjęła telefon z tylnej kieszeni swoich spodni. Byłam pewna, że czekała na jakąś wiadomość od Zayna.

– Kwaśne żelki są najlepsze! – wykrzyknęłam, w międzyczasie rzucając się na łóżko obok przyjaciółki. – Po wszystkich innych żelkach bolą mnie zęby, ale po tych jakoś nie – dodałam i podrzuciłam żelka do góry, próbując złapać go w usta. Niestety sztuczka mi się nie udała i po chwili musiałam szukać swojej słodkości w pościeli.

– A mama specjalnie dla ciebie jeszcze raz wyprała tę pościel – Alice teatralnym gestem złapała się za serce i usiadła obok swojej bliźniaczki. Zauważyłam, że jak zawsze bez pytania zaglądała w telefon Emily. – Daj już spokój, może poszedł spać albo coś mu wypadło – pocieszała siostrę, kładąc swoją głowę na jej ramieniu.

– Szczerze mówiąc, zastanawiam się, czy nasz związek ma jeszcze jakiś sens. – Westchnęła Emily, a jej słowa mocno mnie zdziwiły. Najwyraźniej nie tylko ja czułam się zbita z tropu, bo Alice z powrotem uniosła głowę do góry.

– Co ty mówisz? Przecież tyle razem przeszliście, zwiedziliście razem tak wiele miejsc i łączy was tyle wspomnień – zaczęła Alice. – Szkoda byłoby to zmarnować przez jakiś drobny kryzys. W każdym związku zdarzają się ciche dni, kłótnie, wzloty i upadki. Jeśli to przetrwacie, to przekonasz się, że było warto – skwitowała. Z biegiem lat zauważyłam, że najwięcej o związkach i relacjach damsko-męskich wiedziały osoby, które nigdy nie miały takich problemów. Zawsze łatwiej było doradzić komuś niż sobie samemu, bo w sytuacjach sercowych ludzie, którzy byli głęboko zaangażowani, tracili trzeźwość umysłu.

– Chyba nie planujesz porzucić mojego najlepszego przyjaciela? – Usłyszałyśmy głos Jeana dochodzący zza drzwi, a po chwili chłopak wszedł do pokoju. Gdy przyszedł do domu, miał na sobie koszulę i jeansy, ale teraz był już przebrany w luźny T-shirt i krótkie spodenki od piżamy.

– Mamusia cię nie nauczyła, że nieładnie jest podsłuchiwać cudze rozmowy? – wytknęła bratu Alice, całkowicie ignorując jego pytające spojrzenie. – Tym bardziej, jeśli są to rozmowy między kobietami.

– No tak, tak. Uczyła, ale po co od razu zrywać z biednym, Bogu ducha winnym chłopakiem? – Jean puścił mimo uszu uwagi młodszej siostry i rozsiadł się w najlepsze na łóżku obok nas. Gdy usiadł tak blisko mnie, poczułam woń jego perfum, których musiał użyć dosłownie przed chwilą, bo zapach był dosyć silny, a gdy przechodził wcześniej obok mnie, niczego takiego nie czułam.

– Jeśli kiedyś poznasz jakąś dziewczynę, to może zrozumiesz, jak to jest być ignorowanym przez osobę, którą kochasz – powiedziała Emily. – Chociaż z całego serca ci tego nie życzę.

– Myślę, że jesteś dla niego zbyt surowa. Pamiętaj, że my w tym roku kończymy szkołę, a po powrocie z wycieczki mamy egzaminy końcowe, od których wiele będzie zależało – stwierdził rzeczowo Jean.

– Dziwi mnie to, że ty jesteś taki spokojny – mruknęła Alice i spojrzała na brata spode łba.

Gdyby ktoś mi powiedział, że pewnego dnia znajdę się na jednym łóżku z Jeanem Tunnerem i będziemy dyskutować wspólnie z jego siostrami o wykształceniu, to nigdy bym w to nie uwierzyła.

– Ja po prostu wierzę w siebie i wiem, że mam odpowiednią wiedzę. – Chłopak zaśmiał się i popukał teatralnie w czoło.

– Szkoda tylko, że twoja życiowa wiedza nie dorównuje tej naukowej – wyszeptałam pod nosem w nadziei, że nikt nie zwróci na mnie uwagi. Jednakże mocno się pomyliłam, bo już po chwili poczułam poduszkę na swojej twarzy. Alice i Emily pisnęły po cichu, a ich śmiech zmieszał się nieco ze zdziwieniem. – Nie pozwalaj sobie! – burknęłam w stronę chłopaka i odrzuciłam mu poduszkę, którą zręcznie pochwycił.

– Obrażasz mnie w moim własnym domu – stwierdził beznamiętnie i wstał z łóżka, aby otrzepać swoje spodnie z jakichś niewidzialnych dla moich oczu pyłków. – Wiem, że między nami nie jest kolorowo, ale mogłabyś zachowywać się nieco bardziej kulturalnie. – Wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu, a ja nie mogłam się już dłużej powstrzymywać.

– I kto to mówi?! – wykrzyknęłam, również podnosząc się z łóżka. – To, że masz z moim bratem jakiś problem i są między wami niewyjaśnione sprawy, nie oznacza, że za każdym razem masz prawo mi docinać – stwierdziłam.

– Proszę, nie pobijcie się tutaj – usłyszałam za plecami szept Alice, która z niecierpliwością czekała na dalszy rozwój sytuacji.

– Spokojnie, nawet kijem bym jej nie tknął – zapewnił siostrę Jean.

– Dupek – rzuciłam pod nosem i odwróciłam się do chłopaka plecami z zamiarem powrotu na swoje poprzednie miejsce.

– Co tam szepczesz? – spytał od niechcenia.

– Mówię, że jesteś dupkiem – powtórzyłam nieco głośniej, aby moje słowa w końcu dotarły do zapatrzonego w siebie chłopaka. Nie zdążyłam nawet obejrzeć się za siebie, gdy nagle poczułam, że moje stopy oderwały się od podłogi. – Postaw mnie! Słyszysz? Puść mnie! – Niestety Jean chyba po raz pierwszy w życiu posłuchał mojej prośby i rzucił mnie na łóżko. Zabolało.

– Następnym razem będę niemiły – zapewnił, a ja obrzuciłam go lodowatym spojrzeniem. Między nami nastała chwila niezręcznej ciszy.

– Mam pomysł – wtrąciła Alice, a ja wraz z rodzeństwem dziewczyny wydałam z siebie jęk dezaprobaty. Najwyraźniej wszyscy wiedzieliśmy, że pomysły Alice nigdy nie kończyły się dobrze. – Jeszcze nawet nie wiecie jaki! – Oburzyła się.

– Wszystkie twoje pomysły są co najmniej dziwne – stwierdził Jean i zaczął wymykać się w stronę drzwi.

– Mam ochotę się trochę zabawić – powiedziała Alice, ignorując wcześniejszą wypowiedź brata. Po chwili dziewczyna pochwyciła nasze zaniepokojone spojrzenia. – Spokojnie, nie mam na myśli żadnych podtekstów seksualnych – dodała.

– To dobrze, bo z tego, co mi wiadomo, to kazirodztwo jest karalne – powiedział Jean łapiąc za klamkę. – No, może nie do końca byłoby to kazirodztwo – dodał, spoglądając na mnie znacząco.

– Przed chwilą stwierdziłeś, że byś mnie nawet kijem nie tknął – przypomniałam.

– Kijem może i nie – zaśmiał się i wyszedł z pokoju, a ja dopiero po chwili zrozumiałam, co miał przez to na myśli.

– Zaraz zwymiotuję – stwierdziła Emily i zakryła twarz dłońmi. – Czy ty każdą dziewczynę podrywasz takimi żałosnymi tekstami? – wykrzyknęła po chwili, a następnie podniosła się z łóżka i wybiegła na schody. – Teraz już wiem, dlaczego wciąż jesteś prawiczkiem!

Byłam pewna, że sąsiedzi po drugiej stronie ulicy również to usłyszeli. Mimo wszystko zdziwiłam się, bo Jean zawsze był w moich oczach typowym szkolnym podrywaczem. Choć nie widywałam go zbyt często w towarzystwie kobiet, sądziłam, że większość czasu spędzał na randkowaniu i imprezach w klubach nocnych. Tej drugiej opcji wciąż jednak nie wykluczałam, bo jako DJ z pewnością spędzał sporo czasu w różnych lokalach w naszym mieście.

– Dosyć tego! – wykrzyknęła z wyraźnym rozbawieniem Alice i z prędkością światła wybiegła z pokoju. Nie pozostało mi nic innego, jak tylko pójść w jej ślady, więc także podniosłam się z łóżka i zeszłam na parter. – Zagrajmy w butelkę jak w amerykańskim romansie. Tylko na wyzwania – zaproponowała dziewczyna.

– Ja odpadam – zapowiedziałam od razu, bo wiedziałam, że z pewnością przegrałabym wszystkie możliwe konkurencje i jeszcze przed wybiciem północy świeciłabym gołym tyłkiem wśród swoich towarzyszy.

– Czyżbyś bała się podjąć wyzwanie? – zapytał Jean, który nie wiadomo skąd znalazł się nagle za moimi plecami. Wiedziałam, że chłopak chciał mnie jedynie sprowokować, ale takie słowa zawsze na mnie działały. Ilekroć ktoś próbował mi wmówić, że nie dam rady, ja usilnie starałam się udowodnić takiej osobie, że nie miała racji. Inaczej mówiąc, za każdym razem bardzo łatwo dawałam się wkręcić we wszystko, co brzmiało jak wyzwanie.

– Zmieniłam zdanie – powiedziałam, patrząc prosto w ciemne oczy mojego przeciwnika, co było dla mnie nie lada wyzwaniem. Jean nie skomentował w żaden sposób moich słów, tylko rozsiadł się wygodnie na podłodze, opierając plecy o kanapę. Emily i ja również usiadłyśmy, a Alice po chwili dołączyła do nas ze szklaną butelką w dłoni.

– No dobra – zaczęła dziewczyna, siadając między mną a Jeanem. – Ja zaczynam, bo to był mój pomysł. – Uśmiechnęła się do nas promiennie i zakręciła butelką, którą chwilę wcześniej położyła na podłodze. Wpatrywałam się w szkło jak zahipnotyzowana i próbowałam zaczarować tę butelkę tak, aby zatrzymała się na kimkolwiek innym niż ja. Nie chciałam być pierwszą ofiarą Alice. Niestety moje moce nie zadziałały, bo zakrętka jednoznacznie była skierowana w moją stronę. Od razu spojrzałam błagalnie na przyjaciółkę, prosząc ją w duchu, aby nie była dla mnie wredna.