Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Czasem nie potrzeba wiele aby na ziemi zobaczyć niebo.
Ostatni rok w życiu Aimee nie należał do najłatwiejszych. Dziewczyna straciła ukochaną matkę i wpadła w nieodpowiednie towarzystwo, co ściągnęło na nią lawinę kłopotów. Przymusowy wyjazd na wakacje do ciotki mieszkającej w niewielkiej kanadyjskiej miejscowości ma być dla niej lekcją pokory. Czy to miejsce – jawiące się w jej wyobraźni jako odludne i przeraźliwie nijakie – stanie się jej czyśćcem, niebem czy piekłem? Nowo poznani przyjaciele oraz pewien młody, utalentowany chłopak odmienią jej spojrzenie na świat, ale przeszłość powróci do Aimee niczym bumerang i ponownie namiesza w jej życiu. Jedno jest pewne: to lato w Pickering wcale nie będzie spokojne…
– O co chodzi z tą piosenką Simona i zdjęciem?
– Przestań mówić zagadkami.
Dziewczyna nie odpowiada, tylko bierze swój telefon i wchodzi na Instagram. Przesiadam się na jej stronę łóżka, żeby lepiej widzieć. Sky otwiera profil Simona i pierwsze, co się wyświetla, to nasze zdjęcie z urodzin Naomi. Dokładnie to, na którym Simon zaczął mnie łaskotać, żebym na niego spojrzała. Faktycznie jest bardzo ładne, ale bardziej moją uwagę przykuwa opis: „Please don’t hurt me anymore, I can’t stand this silence. You’re like a hurricane – link in bio”. Od razu klikam w link na jego profilu, który przenosi mnie na stronę z najnowszym filmikiem. Simon siedzi w jakimś nieznanym mi miejscu, jest już wieczór, widać zachodzące słońce. Mam ciarki na całym ciele, kiedy słyszę jego głos. Uśmiech nie schodzi mi z twarzy i naprawdę mogłabym oglądać to nagranie przez cały wieczór.
– A teraz gadaj, o co z tym chodzi. – Sky wyrywa mi telefon z ręki patrzy na mnie wyczekująco.
Biorę głęboki wdech i opowiadam o wszystkim, co wydarzyło się w piątek.
Karolina Glabisz
Absolwentka psychopedagogiki kreatywności Akademii Pedagogiki Specjalnej w Warszawie. Uważa, że kreatywność to jedna z ważniejszych cech, jakie posiada człowiek, a ograniczać ją może tylko brak wyobraźni. Wolny czas poświęca na czytanie, pisanie i tworzenie wszelkiego rodzaju DIY. Uwielbia polskie morze, zimę i herbatę z cytryną. Już od najmłodszych lat wymyślała własne historie, które z czasem zaczęła przelewać na papier. Heaven to jej debiutancka powieść, która bazuje na trudnych doświadczeniach autorki. W swojej twórczości chce dawać czytelnikom nadzieję, poczucie zrozumienia, a przede wszystkim uśmiech.
instagram.com/karsx3/
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 299
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
The choices that we make in life have the potential to create heaven on earth…
Greg Tharpe,
Zakochiwanie się powinno być proste. Spotykasz kogoś, zaczyna się moment poznawania. Wszystko, czego się dowiadujesz, jest dla ciebie niesamowite. Zaczynasz fascynować się osobą, której prawie nie znasz, ale to nieważne, bo masz wrażenie, że jest inaczej. Że znacie się o wiele dłużej, że rozumie cię jak nikt inny. Wszystko, co jest poza wami, przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie, kiedy jesteście razem.
Coś takiego istnieje tylko w książkach i filmach. Życie nie ma nic wspólnego ani z jednym, ani z drugim. Na drodze do zakochania stoi wiele przeszkód, trzy czwarte z nich znajdują się w nas, jedna czwarta w otoczeniu.
Czasem bariery są w nas od tak dawna, że zaczynamy żyć w szklanej bańce. Nawet jeśli uda nam się zbliżyć do szyby, widzimy w niej nie tylko to, co na zewnątrz, ale też siebie.
Zdarza się jednak, że w naszym życiu pojawia się ktoś, kto jest w stanie zburzyć tę bańkę. Na początku jesteśmy przerażeni tym, co jest na zewnątrz, i nie dajemy sobie rady. Najważniejsze, by mieć wtedy obok siebie kogoś, kto skutecznie przeprowadzi nas przez to nowe życie. Kogoś, kto sprowadzi nam niebo, wciąż będąc na ziemi.
Pickering. Miasto w Kanadzie, w prowincji Ontario. Liczba mieszkańców: 87139. Pięćset siedem kilometrów od Montrealu. Prawie pięć godzin drogi. A przede mną dwa miesiące tutaj.
Siedzę w samochodzie od trzech godzin i droga dłuży mi się niemiłosiernie. Ulubiona playlista zapętliła się już czwarty raz, a my jesteśmy dopiero w połowie drogi. W połowie drogi do zmiany, jak uważa tata. Według niego wysłanie mnie na wakacje do domu mojej ciotki to genialne rozwiązanie. Dla mnie to tylko ucieczka od problemów i pójście na łatwiznę. Prościej jest zajmować się ośmioletnim synem, który nie sprawia kłopotów, bo ich nie ma.
– Daj spokój, Aimee. Masz zamiar nie odzywać się do mnie do końca podróży? – Na słowa taty odwracam głowę jeszcze bardziej do okna, by nie musieć na niego patrzeć. Nie chcę widzieć rozczarowania na jego twarzy. Ten obraz doskonale wyrył się w mojej pamięci. Wiele razy widziałam go w takim stanie, ale to, co stało się dwa tygodnie temu, całkowicie go zmieniło. Oczywiście pomijając pozostałe okoliczności, które zmieniły nas wszystkich w ciągu ostatnich kilku miesięcy. – Wiesz, że to dla twojego dobra. Taka zmiana wyjdzie ci na dobre.
– Skąd możesz wiedzieć, co jest dla mnie dobre? Od pół roku prawie ze mną nie rozmawiasz. I teraz nagle udajesz wzorowego ojca? Lepiej już nic nie mów – odzywam się, po czym pogłaśniam muzykę. W tym samym czasie tata zjeżdża na pobocze i gwałtownie hamuje. Odwracam się w jego stronę, ale on nie patrzy na mnie. Zatrzymuję piosenkę i zdejmuję słuchawki. Po chwili ciszy tata zaczyna krzyczeć.
– Myślisz, że jest mi łatwo?! Zostałem sam z dwójką dzieci! Toby nie do końca rozumie, co się dzieje, a ty zachowujesz się, jakby cię to w ogóle nie obchodziło. Nie wiem, co się z tobą stało, ale nie potrafię do ciebie dotrzeć. – Po raz pierwszy od dawna słyszę, jak tata krzyczy. Kiedyś być może robił to częściej, zwłaszcza gdy miał jakieś problemy w firmie, ale od pewnego czasu po prostu nie podnosił głosu. – Błagam – dodaje po chwili, a jego głos ponownie staje się spokojny. – Nie utrudniaj tego. Wiesz, że chcę dla ciebie jak najlepiej.
– Jedźmy już – mówię, zakładam słuchawki i znowu włączam muzykę. Nic nie jest jednak w stanie zagłuszyć moich myśli i potwornych wyrzutów sumienia.
***
– Aimee! Tak się cieszę, że cię widzę! – ciocia Nicole niemal przewraca mnie, kiedy wybiega z domu, i przytula do siebie. Mimo że mam wrażenie, że jej zachowanie jest zbyt wylewne, to miła odmiana. Gdy odsuwa mnie od siebie, widzę, że wygląda trochę starzej niż pół roku temu, ale wciąż bije od niej to samo ciepło, które zapamiętałam.
– Cześć, ciociu – mówię i uśmiecham się lekko. Mimo tak przyjaznego gestu, z tatą wita się tylko skinieniem głowy. Jestem trochę zdezorientowana, ponieważ do tej pory mieli całkiem dobry kontakt, dlatego nie mogę zrozumieć takiego powitania. Tata najwidoczniej nie przejął się tym za bardzo i zajmuje się teraz wyjmowaniem moich bagaży z samochodu.
– Chodź, zaniesiemy twoje rzeczy. Przygotowałam ci pokój na piętrze, ten obok pokoju Sky. – Nim mam okazję cokolwiek odpowiedzieć, ciocia idzie już w stronę domu z dwiema moimi walizkami. Spoglądam na tatę błagalnym wzrokiem, ale jedyne, co otrzymuję w zamian, to wzruszenie ramionami. Wiem, że nie ma już odwrotu. Wiem też, że nie ma sensu się buntować ani błagać, bo nic to nie zmieni. Wyciągam z bagażnika plecak i idę za ciocią, zostawiając tatę przy samochodzie.
Na pierwszy rzut oka budynek wydaje się typowym kanadyjskim domkiem. Jednak kiedy wchodzi się do środka, od razu można zauważyć, że jest zdecydowanie za duży jak na czteroosobową rodzinę cioci Nicole i wujka Jamesa. Na parterze znajdują się kuchnia połączona z jadalnią oraz salon z wyjściem na taras na tył domu, jedna łazienka i gabinet wujka. Na piętrze natomiast są sypialnia, pokoje moich kuzynek oraz pokoje gościnne. Mimo że dom jest duży i nowocześnie urządzony sprawia wrażenie przytulnego.
– Mam nadzieję, że pokój ci się podoba.
– Jest w porządku.
– Może trochę więcej entuzjazmu? – Ciocia nie daje za wygraną i jestem niemal pewna, że zaraz zacznie mnie rozpakowywać i układać moje ubrania w dwóch olbrzymich szafach stojących naprzeciwko łóżka, które, swoją drogą, też jest duże. Tak jak wszystko w tym domu. – Kiedyś lubiłaś spędzać tu wakacje.
– Kiedyś nie byłam do tego zmuszana. Mogę zostać sama? Chciałabym się rozpakować i odpocząć – mówię i podchodzę do drzwi, dając znać, że umiem sama o siebie zadbać.
Ciocia jeszcze przez chwilę mi się przygląda, zatrzymuje się w progu, ale nie wychodzi od razu.
– Dziewczyny pojechały po zakupy z Jamesem. Jak tylko wrócą, będzie obiad. Czuj się jak w domu. – Po tych słowach wychodzi z pokoju i zamyka za sobą drzwi.
Rozglądam się dookoła. Nie jestem pewna, od czego zacząć. Nie mam najmniejszej ochoty się rozpakowywać ani czuć jak w domu. Zdejmuję walizki na podłogę i kładę się na łóżku. Wiem, że totalnie zawaliłam, i wiem, że zasługuję na karę, ale nie mogę zrozumieć, dlaczego muszę być ponad pięćset kilometrów od domu. I na dodatek spędzić tu prawie dwa miesiące.
Nie mam pojęcia, jak długo tak leżę i patrzę w sufit, ale moje rozmyślania przerywa pukanie do drzwi. Zanim udaje mi się cokolwiek odpowiedzieć, do pokoju wchodzi moja młodsza kuzynka Naomi, a zaraz za nią pojawiła się Sky.
– Aimee! – Naomi rzuca się na mnie i nie jestem w stanie nawet zaprotestować, kiedy zaczyna się do mnie przytulać. Co jest z nią nie tak?
– Jezu, Naomi, uspokój się – mówi Sky, ale nie podchodzi bliżej. Po kilku sekundach dziewczynka odrywa się ode mnie, siada w nogach łóżka i lekko podskakuje. Na jej twarzy maluje się ogromny uśmiech, jakby właśnie dostała najnowszą płytę Ariany Grande, której jest fanką. – Cześć. – Tym razem Sky zwraca się do mnie i jestem pewna, że moja obecność nie sprawia jej takiej radości jak jej siostrze.
– Cześć – odpowiadam i siadam po turecku. Przez chwilę ani ja, ani Sky nic nie mówimy, a Naomi tylko wodzi wzrokiem między nami.
Ciszę przerywa Sky.
– Nie wiem, czy wiesz, ale będziemy musiały spędzać ze sobą czas. Zgaduję, że ani ja, ani ty nie mamy na to ochoty. Może po prostu róbmy, co mamy robić, i nie stwarzajmy dodatkowych problemów.
– Okej – odpowiadam i podnoszę ręce w obronnym geście.
– Za dziesięć minut będzie obiad. A wieczorem idę na próbę chóru. Ty niestety idziesz ze mną.
– Czekaj, co? – Podnoszę się z łóżka i podchodzę do Sky, która odruchowo cofa się o krok. – Nie pisałam się na żadne dodatkowe atrakcje.
– Nie ja ustalam zasady – mówi i wychodzi razem z Naomi z pokoju.
Ponownie zostaję sama i mimo że jeszcze przed chwilą niemal umierałam z głodu, teraz nie mam najmniejszej ochoty na jakikolwiek posiłek. A tym bardziej nie mam ochoty na uczestniczenie w tym całym przedstawieniu. Rzucam się na łóżko i nakrywam głowę poduszką, która skutecznie pochłania mój krzyk.
Po wspólnym obiedzie, w którym musiałam wziąć udział, zaczynam się rozpakowywać. Tata niemal od razu postanawia wracać do Montrealu, bo nie chce zostawiać Toby’ego na noc u naszych sąsiadów. Miałam nadzieję, że mimo wszystko uda mi się spędzić wieczór w domu i nie będę musiała nigdzie wychodzić. Zaczynam odczuwać zmęczenie po podróży i nie mam ochoty na towarzystwo Sky ani obcych dla mnie ludzi.
Po dwóch godzinach udaje mi się ułożyć w szafach wszystko tak jak chciałam. Telefon zaczyna wibrować akurat w momencie, w którym kładę się na łóżku.
– Halo?
– No cześć, Ams! – W słuchawce oprócz radosnego głosu mojej przyjaciółki Madison słychać w tle głośną muzykę. Mogę się założyć, że Mads zdążyła już trochę wypić albo po prostu nie wytrzeźwiała po ostatniej imprezie. Nie widziałam się z nią od dwóch tygodni, czyli mniej więcej od czasu, kiedy wszystko zmieniło się jeszcze bardziej. Brakuje mi jej, bo przez ostatnie kilka miesiący byłyśmy niemal nierozłączne. – Jak tam to twoje… no, jak się nazywa to zadupie, na które cię wysłali?
– Pickering – podpowiadam i przewracam się na brzuch.
– No właśnie, nieważne. Szkoda, że cię nie ma! Robimy imprezę u Masona, będzie sztos! Poza tym Noah o ciebie pytał.
– Co?
– Dobrze słyszałaś. Chyba zaimponowała mu ta akcja ostatnio! Albo twój megaseksowny taniec, którego nie zdążyłaś mnie nauczyć. – Na te słowa zalewa mnie fala ciepła i pojedyncze urywki tamtej nocy pojawiają się w mojej głowie. – Muszę kończyć, Mason ma jakiś problem z muzyką! Nie umrzyj z nudów, kocham cię! – Madison rozłącza się, zanim do końca przyswajam to, co przed chwilą powiedziała.
Gdybym mogła, najchętniej wykasowałabym ostatnie kilka dni i nie pozwoliła, aby stało się to ponownie. Moja frustracja zaczyna narastać, kiedy uświadamiam sobie, ile rzeczy mnie ominie przez to, że muszę być tutaj. Imprezy, nocne wypady, no i Noah. Jeśli to, co mówiła Madison, było prawdą, byłam na siebie podwójnie wkurzona. To naprawdę nieprawdopodobne, jak wszystko może się zmienić w ciągu kilku godzin. Nadal nie rozumiem, jak do tego wszystkiego doszło. Gdybym wtedy nie straciła nad sobą kontroli, prawdopodobnie teraz byłabym w trakcie szykowania się na imprezę u Masona. Im dłużej zastanawiam się nad tą feralną nocą, tym mocniej uderza we mnie świadomość, że była ona po prostu zwieńczeniem ostatnich sześciu miesięcy. Równie dobrze mogłoby się to wydarzyć dzisiaj. I być może w jakimś równoległym wszechświecie właśnie tej nocy wszystko wywraca się do góry nogami.
Pukanie do drzwi wyrywa mnie z zamyślenia. Jednak tym razem nikt nie wchodzi do środka. Niechętnie podnoszę się z łóżka i zbliżam do drzwi. Sky stoi oparta o przeciwległą ścianę i zauważam, że wygląda inaczej niż jeszcze dwie godziny wcześniej. Blond włosy związała w wysoki kucyk, a kilka krótszych pasm opada jej na czoło. Zamiast jeansowych szortów i luźnej koszulki ma na sobie białą sukienkę do kolan z odkrytymi ramionami oraz wiązane, beżowe sandały. Delikatny makijaż idealnie dopełnia całości i mam wrażenie, że Sky wygląda bardziej, jakby szła na randkę niż na próbę jakiegoś chóru.
– Nie jesteś gotowa? – pyta z wyrzutem i przygląda mi się od stóp do głowy
– Gotowa na co?
– Doskonale wiesz! Mówiłam ci, że jedziemy na próbę mojego chóru. – W jej głosie słychać frustrację.
– Miałam nadzieję, że o tym zapomnisz.
– Możesz się przebrać w coś, co jest mniej… odważne? I po prostu pójść tam ze mną? Uwierz, mnie też nie bardzo się to podoba. Przebierz się, a ja poczekam na dole. Tata nas odwiezie, ale będziemy musiały wrócić same. – Odwraca się na pięcie i schodzi po schodach. Przeglądam się w lustrze i zastanawiam, co jest odważnego w moim stroju. Szorty sięgają połowy ud, a biały top ledwo co odkrywa brzuch. Postanawiam jedynie włożyć koszulę w kratę oraz moje ulubione czarne trampki za kostkę. Chowam telefon i drobne do kieszeni spodni i wychodzę z pokoju.
Przed domem w samochodzie czekają już na mnie wujek oraz Sky, która niemal dostaje zawału, kiedy widzi, co mam na sobie.
– Podoba ci się – pytam ze sztucznym uśmiechem i zajmuję miejsce obok Naomi, która także jest w samochodzie. – Ty też jesteś w tym chórze?
– Nie, no coś ty. Jestem za młoda. Ale Sky obiecała, że przez wakacje będę mogła z nią chodzić. Poza tym będzie tam moja przyjaciółka Abby. Jej brat prowadzi ten chór. Jest superprzystojny, a Sky się w nim podkochuje – odpowiada Naomi i chichocze jak głupia, kiedy Sky się odwraca i posyła jej nienawistne spojrzenie.
Nie jestem w stanie się opanować i sama zaczynam się śmiać, kiedy Naomi nadal drąży temat. Wymieniam porozumiewawcze spojrzenie z wujkiem, który przez cały czas próbuje zachować powagę. To sprawia, że Sky rumieni się jeszcze bardziej, a ja jestem pewna, że właśnie trafiłam na pierwsze miejsce czarnej listy. O ile już nie było moje.
Cała podróż zajęła nam jakieś dziesięć minut, co zdecydowanie mnie zaskoczyło, ponieważ w Montrealu, aby przedostać się gdziekolwiek, trzeba było liczyć się z korkami i opóźnieniami. Kiedy docieramy na miejsce, mojej uwadze nie umyka to, że znajdujemy się przed kościołem. Na początku jestem pewna, że miejsce próby znajduje się gdzieś niedaleko, ale kiedy Sky oraz Naomi idą w stronę świątyni, nie mam wątpliwości, że to jednak tu. I dopiero wtedy uświadamiam sobie, że faktycznie nie jestem do końca odpowiednio ubrana. Dodatkowo każda osoba, którą mijam, mierzy mnie mnie wzrokiem, co sprawia, że jedyne, na co mam ochotę, to jak najszybszy powrót do domu. Całe szczęście, że dziewczyny od razu wchodzą do środka. Podążam za nimi, cały czas się rozglądając.
Kościół nie jest duży, ale nowy i miejscami nawet niedokończony. Co prawda nie ma już żadnych rusztowań na zewnątrz, ale gdy wchodzi się do środka, niemal od razu widać, ile rzeczy jest jeszcze do zrobienia. Ołtarz, a przynajmniej miejsce, które nim będzie, jest osłonięte ciemnogranatową płachtą. Po prawej stronie ustawiono pianino i kilka mikrofonów. Na lewo stronie stoi obraz, ale jest owinięty folią, więc nie mogę zobaczyć, co przedstawia. Przed ołtarzem ustawiono w dwóch rzędach krzesła, a resztę przestrzeni pozostawiono pustą.
Naomi niemal od razu znajduje swoją przyjaciółkę i zostawia Sky, która chyba nawet nie zauważyła, że jej młodsza siostra nie stoi obok. I nie dziwię się, że w jednej chwili przeniosła się do zupełnie innego świata. Przy pianinie stoi młody chłopak, obstawiam, że jest w naszym wieku albo bardzo zbliżonym. Jestem pewna, że to właśnie o nim opowiadała Naomi. Trochę mi szkoda Sky, która stoi jak sparaliżowana, kiedy brunet spogląda w jej kierunku i macha na powitanie.
Zajmuję miejsce na samym końcu, by nie rzucać się w oczy, co jest bardzo trudne, jak się później okazuje. Dosłownie w jednej sekundzie wzrok bruneta ze Sky przenosi się na mnie. Mimo sporej odległości mogę szczerze powiedzieć, że jest naprawdę przystojny i totalnie nie pasuje do tego miejsca. Sky podąża za jego wzrokiem i także na mnie patrzy. Teraz już wiem, że mam przerąbane. Jak widać, Sky wciąż jest na mnie wściekła za to, co się stało w zeszłym roku. Do tej pory się tym nie przejmowałam, ale teraz mam wyrzuty sumienia. To chyba wina tego miejsca. Aby zająć czymś myśli, wyjmuję telefon i przeglądam relacje Madison na Instagramie, co tylko pogarsza mój nastrój.
Przez następne dziesięć minut schodzą się ludzie w moim wieku, a z ołtarza powstaje prowizoryczna scena. Każda nowa osoba badawczo mi się przygląda. Nie jestem przyzwyczajona do bycia w centrum uwagi. Mieszkając w dużym mieście, nie da się do tego przyzwyczaić. Tam możesz być całkowicie anonimowym, czego bardzo mi tutaj brakuje. Punktualnie o siódmej wchodzi ostatnia dziewczyna i zajmuje miejsce obok mnie. Zgaduję, że tylko dlatego, że inne są już zajęte i nie ma zbytniego wyboru. Sky siedzi w pierwszym rzędzie, a Naomi oraz Abby obok chłopaka na prowizorycznej scenie.
– Zaczniemy od modlitwy, a potem powtórzymy piosenki na koncert. Nie wiem jak wy, ale ja nie mogę się doczekać! – Brunet staje na środku i przysuwa sobie jeden z mikrofonów.
Cała sala idzie w ślad za nim, a kiedy ja się nie ruszam, dziewczyna, która zajmuje miejsce obok, rzuca w moją stronę pogardliwe spojrzenie. Przewracam oczami i biorę głęboki wdech. Gdy chłopak zaczyna mówić, wszyscy mu wtórują. Niewyróżnianie się szło mi super.
– Jezu, jesteś dla mnie wszystkim. Krzyżem uczyniłeś to właśnie dla mnie. Więc cokolwiek każesz mi znieść, obiecuję Ci. Spędzę moją wieczność z Tobą. Amen. Możemy zaczynać, chodźcie na scenę.
W jednej chwili wszyscy zaczynają się podnosić i przechodzić w stronę sceny.
To są jakieś żarty.
– Może chcesz dołączyć? – Brunet stoi na środku i patrzy prosto na mnie.
– Tu mi dobrze – mówię i poprawiam się na krześle, jakby było bardzo niewygodne.
– Jak wolisz. Ale gdybyś chciała dołączyć, to nie krępuj się. – Na twarzy chłopaka pojawia się uśmiech, który jest jednym z przyjaźniejszych, jakie mam ostatnio okazję oglądać.
Czuję na sobie nienawistne spojrzenie Sky i postanawiam, że kiedy wrócimy do domu, porozmawiam z nią i postaram się jakoś naprostować nasze relacje.. Skoro utknęłam tu na dwa miesiące, muszę przestać się buntować, bo teraz i tak już nic nie zmienię. Mogę za to sprawić, aby ten czas nie był aż takim koszmarem. I mimo że jestem w Pickering dopiero od kilku godzin, czuję się inaczej niż w Montrealu. Być może tata miał rację i ten wyjazd jest dla mnie szansą na zmianę. Albo przynajmniej na powrót do tego, jaka byłam, zanim moje życie legło w gruzach.
Próba mija bardzo szybko. Przyłapuję się nawet na tym, że po pewnym czasie zaczynam śpiewać jedną z piosenek razem z resztą. Mam poczucie, że chłopak raz na jakiś czas na mnie zerka, ale kiedy podnoszę wzrok znad telefonu, w którym sprawdzam tekst każdej pieśni, napotykam jedynie lodowate spojrzenie Sky. Chyba naprawdę musi być w nim zakochana, skoro tak nerwowo reaguje.
– To jest moja super kuzynka Aimee, a to moja przyjaciółka Abby. – Naomi przedstawia nas sobie i obie zajmują miejsca obok mnie.
– Długo jeszcze tu będziemy?
– Raczej nie. – Naomi zerka na zegarek i ponownie się odzywa. – Jeszcze jakieś pół godziny. Zazwyczaj teraz jest mały poczęstunek i po prostu każdy z każdym rozmawia. A przynajmniej tak mówiła Sky.
Naomi ciągnie mnie za rękę i prowadzi w stronę sceny, gdzie ludzie stoją w grupkach i rozmawiają. Sky jest razem z brunetem i jeszcze dwiema dziewczynami. Naomi razem z Abby przepychają się tak, by znaleźć się jak najbliżej. Kiedy podchodzimy, widzę, jak z twarzy Sky schodzi uśmiech, a pojawia się na niej irytacja.. Dwie dziewczyny, które jej towarzyszą, na mój widok odchodzą do grupy innych, przy pianinie, i teraz już obserwują nas z większej odległości.
– Simon, to moja kuzynka, Aimee – odzywa się Naomi i uśmiecha szeroko do chłopaka.
– Simon – mówi brunet i wyciąga rękę w moim kierunku.
– Aimee – odpowiadam i uśmiecham się na myśl, jak absurdalnie wyglądało to nasze przedstawianie się, skoro Naomi i tak już wszystko powiedziała. Simon chyba podchwytuje moją myśl i także się uśmiecha. Muszę przyznać, że wygląda naprawdę atrakcyjnie.
– Sky wspominała, że przyjedzie do niej na wakacje kuzynka. A skąd?
– Z Montrealu.
– Byłem tam kiedyś na wycieczce, jeszcze w podstawówce. Całkiem fajne miasto.
– Zbyt duże jak dla mnie – mówię i dopiero po chwili dociera do mnie, że powiedziałam to, co naprawdę myślałam, a nie to, co powinnam była powiedzieć. Ostatnio trochę zaniedbałam w sobie to poczucie szczerości. Nawet nie byłam pewna, czy to, co myślę, jest jeszcze moje, czy może mój mózg przełączył się na tryb mówienia tego, co inni chcą usłyszeć.
– Pickering może okazać się zbyt małe – odpowiada i w tej samej chwili nasze spojrzenia się spotykają, a mnie zalewa fala ciepła. W jego głosie słychać szczerość, czyli coś, z czym nie obcowałam już od dawna. Patrzymy na siebie dosłownie dwie sekundy, ale mam wrażenie, że czas stanął w miejscu.
– Będziemy się zbierać – mówi Sky i spogląda na mnie.
– Mogę jeszcze zostać z Abby? Simon nas później odwiezie, prawda Simon? – pyta Naomi i błagalnie patrzy to na Sky, to na chłopaka. Oboje wymieniają porozumiewawcze spojrzenia, które znaczą coś, co wiedzą tylko oni.
– Okej – odpowiada w końcu chłopak. – Miło było cię poznać. Na razie, Sky – mówi i odchodzi w stronę stołu z napojami, zabierając ze sobą dziewczyny.
Sky obrzuca mnie spojrzeniem pełnym wyrzutu, który dziś opanowała już chyba do perfekcji, i bez słowa wychodzi.
Droga do domu mija szybciej, niż na początku myślałam. Może dlatego, że Sky zostawiła mnie dobre dwa metry z tyłu i tylko czasem odwraca się, żeby sprawdzić, czy na pewno za nią idę. Kiedy po trzydziestu minutach docieramy na miejsce, bez słowa idzie na górę i zamyka się w swoim pokoju.
– Aimee, chodź na chwilkę – słyszę głos cioci dobiegający z salonu.
Biorę głęboki wdech i idę do pokoju. Ciocia razem z wujkiem siedzą na kanapie i oglądają jakiś film. Niepewnie podchodzę do nich i siadam na fotelu naprzeciwko.
– Jak było na próbie? – pyta ciocia i wyplątuje się z objęć męża.
– W porządku. Nie wiedziałam tylko, że to próba chóru kościelnego, wtedy pewnie ubrałabym się lepiej – mówię i pokazuję na swoje ciuchy.
Ciocia uśmiecha się do mnie, widząc moje zakłopotanie.
– To tylko próba. Nie przejmuj się tym. Dzwonił twój tata, że dojechał bez problemu, a Toby już tęskni.
– Zadzwonię do niego jutro. Macie coś przeciwko, jeśli już pójdę? Jestem strasznie zmęczona. Dobranoc.
– Dobranoc – odpowiadają niemal równocześnie.
Przez chwilę obserwuję ich razem, a w moich oczach pojawiają się łzy na myśl, że jeszcze jakiś czas temu tak samo wyglądali moi rodzice.
Po długiej kąpieli kładę się do łóżka i jeszcze przez chwilę przeglądam socjale. Jednak kiedy na głównych stronach pokazują mi się praktycznie tylko zdjęcia moich znajomych z imprezy, od razu wyłączam internet i odkładam telefon na szafkę nocną. Mimo że noc jest ciepła, nakrywam się kołdrą po samą głowę i w momencie, w którym udaje mi się ukryć przed całym światem zewnętrznym, zaczynam płakać. Szloch jest tak potężny, że w pewnym momencie nie jestem w stanie normalnie oddychać. Mimo usilnych prób uspokojenia się nie mogę opanować potoku łez, który zalewa nie tylko moją twarz, ale także pościel. Nie płakałam od sześciu miesięcy. Tym samym czuję, jak mur, który budowałam przez ostatnie miesiące, po prostu upada, a ja tracę pewnego rodzaju poczucie bezpieczeństwa. Im dłużej leżę bez ruchu, zalana łzami, tym spokojniejsza się czuję. Te miesiące udawania sprawiły, że w pewnym momencie zapomniałam, jaka jestem naprawdę. Zapomniałam, że mam prawo czuć ból i że mam prawo płakać. Madison powtarzała mi, że płacz jest oznaką słabości i że jeśli pokażę komuś, jak naprawdę się czuję, ludzie zaczną to wykorzystywać. Dlatego od tamtej pory przestałam okazywać swoje prawdziwe uczucia, co przyniosło zupełnie odwrotny rezultat, niż miałam pierwotnie nadzieję osiągnąć.
Ciche pukanie do drzwi przerywa mój szloch. Na początku nie jestem pewna, czy się nie przesłyszałam, ale po chwili słyszę ciche skrzypnięcie. Ktoś wchodzi do pokoju. Zaczynam się zastanawiać, czy płakałam aż tak głośno, że ciocia usłyszała to z dołu, ale kiedy odkrywam głowę, widzę, że przy drzwiach stoi Sky. W pokoju jest tak ciemno, że nie mogę dostrzec wyrazu jej twarzy, ale przez chwilę przemyka mi przez myśl, że może odczuwa satysfakcję, że nakryła mnie na momencie słabości.
– Aimee, wszystko w porządku? – szepcze i podchodzi do krawędzi łóżka, na którym ostrożnie siada.
Ja także podnoszę się do pozycji siedzącej i wycieram wierzchem dłoni oczy. Milczę, zastanawiając się, co odpowiedzieć. Nie chcę się przyznawać, że coś jest nie tak, ale potrzeba powiedzenia komuś o tym, co czuję, jest silniejsza ode mnie. W końcu po raz pierwszy od miesięcy ktoś o to zapytał.
– Nic nie jest w porządku, Sky – odpowiadam łamiącym się głosem i znów zaczynam szlochać. Czuję, jak kuzynka przysuwa się bliżej i przytula mnie. Jej włosy pachną jakimś owocowym szamponem. Ten zapach działa na mnie uspokajająco. Albo to po prostu jej obecność.
Nie wiem, jak długo tkwimy w uścisku, ale Sky puszcza mnie dopiero wtedy, kiedy mój oddech się uspokaja.
– Już lepiej? – pyta i odsuwa mi z twarzy włosy, które przylepiły się do mokrych policzków.
– Jeśli pytasz, czy mam zamiar ponownie zmoczyć ci piżamę, to nie – mówię i obie się śmiejemy.
– Dobrze wiedzieć, bo to jedna z moich ulubionych – dodaje i wygładza mokry materiał.
Przez kilka minut siedzimy w ciszy, która jest niezwykle przyjemna. Zaczynam skubać nitkę, która wystaje z nogawki moich spodni, kiedy Sky się odzywa.
– Przepraszam, że byłam dzisiaj taką suką. – Podnoszę wzrok zaskoczona doborem słów. Prawdę mówiąc, nigdy nie słyszałam, żeby Sky przeklinała. – No co, nie jestem aż taka święta. – Unosi ręce w geście obronnym, jakby czytała mi w myślach.
– Akurat nie ty powinnaś przepraszać. Miałaś prawo być suką. Ja nią byłam ostatnim razem.
– Zasłużyłam sobie. Wiem, że jest ci ciężko, nie powinnam tego jeszcze bardziej utrudniać. – Dziewczyna zmienia pozycję, kładzie się na brzuchu i zabiera jedną z poduszek, by móc oprzeć głowę.
– Dopuściłam do tego, żebyś się upiła w obcym domu, i jeszcze pozwoliłam temu debilowi, żeby cię całował. To było okropne, przepraszam.
– Akurat ta część z całowaniem była przyjemna! To, jak zaczął zdejmować mi koszulkę, potem na mnie zwymiotował, a potem ja wymiotowałam całą noc, było znacznie gorsze.
– Racja. Zarzygałaś mi łazienkę.
– Coś za coś – mówi i zaczyna cicho chichotać. – Ale to i tak mnie nie usprawiedliwia za dzisiaj. Po prostu byłam na ciebie zła, że przyjeżdżasz i pozujesz na taką wyluzowaną laskę, a wcale taka nie jesteś. Przynajmniej nigdy nie byłaś. A potem jeszcze ten chór i to, że się nie przebrałaś, bo wyglądałaś swoją drogą super, ale że zrobiłaś mi to na złość, to mnie bardziej wkurzyło. I to wszystko z Simonem, i…
– Czyli to o to chodziło.
– Nie przerywaj! Temat Simona to osobna sprawa. Jeśli mamy żyć w zgodzie, musisz mi powiedzieć, dlaczego wujek cię tu przysłał.
– To skomplikowane. – Także kładę się na brzuchu i dzięki temu jesteśmy teraz na tej samej wysokości.
– Mamy na to całą noc. Poza tym, jeśli mi nie powiesz, twój wyjazd będzie koszmarem. Mogę ci to obiecać – mówi z pełną powagą i gdzieś w mojej głowie pojawia się ostrzeżenie, że może nie żartować. – I nie opowiem ci o Simonie – dodaje po chwili, a w momencie, kiedy wypowiada jego imię, widzę, jak się uśmiecha.
– Z tym nie wygram.
– Zdecydowanie nie.
Dalsza część dostępna w wersji pełnej
Heaven
ISBN: 978-83-8219-992-5
© Karolina Glabisz i Wydawnictwo Novae Res 2022
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt
jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu
wymaga pisemnej zgody wydawnictwa Novae Res.
Redakcja: Kamila Recław
Korekta: Słowa na warsztat
Okładka: Wioleta Melerska
Ilustracja okładkowa: Karolina Glabisz
Wydawnictwo Novae Res należy do grupy wydawniczej Zaczytani.
Zaczytani sp. z o.o. sp. k.
ul. Świętojańska 9/4, 81-368 Gdynia
tel.: 58 716 78 59, e-mail: [email protected]
http://novaeres.pl
Publikacja dostępna jest w księgarni internetowej zaczytani.pl.
Na zlecenie Woblink
woblink.com
plik przygotowała Katarzyna Rek