Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Utalentowana wokalistka, słynna imprezowiczka, gwiazda San Francisco, jedna z pierwszych celebrytek swoich czasów. Bliska znajoma Jimiego Hendrixa i kochanka Krisa Kristoffersona. Buntowniczka, która pobiła się z Jimem Morrisonem, i romantyczka wpatrzona w Arethę Franklin i Bessie Smith. Kim tak naprawdę była Janis Joplin, jedna z największych artystek XX wieku?
Urodziła się w 1943 roku, zmarła zaledwie dwadzieścia siedem lat później. Wychowana wśród klasy średniej, do końca życia nie porzuciła marzeń o normalności pozbawionej narkotyków, alkoholu i przygodnych romansów. Jednak jej wrażliwość i maskujące kompleksy pragnienie bycia w centrum uwagi zamiast na szczyt zaprowadziły ją na samo dno.
Holly George-Warren, jedna najlepszych amerykańskich dziennikarek muzycznych, prowadzi nas przez krótkie, lecz burzliwe życie Joplin z pasją i kronikarską dokładnością. Dzięki rozmowom z przyjaciółmi i rodziną wokalistki oraz fragmentom jej listów i pamiętników udało się stworzyć pierwszy tak dokładny portret pionierki bluesa, która kochała życie zbyt mocno.
„Czekałam na osobę, która w końcu napisze pełną biografię Janis Joplin. Teraz fani powinni być szczęśliwi, bo taka osoba nareszcie się pojawiła. Dzięki Holly George-Warren Janis żyje i oddycha wolnością.” Rosanne Cash
„Biografia Janis Joplin opowiada o życiu i karierze, które toczyły się z pełną świadomością nieuniknionych rozczarowań, potknięć i cierpień – a jednak także na przekór nim. Książka Holly George-Warren, tak jak sama Janis, przynosi nam najbardziej porywający dreszcz.” „Texas Observer”
„Autorka usuwa na bok cały medialny hałas wokół Janis […] i opowiada jej historię prosto i wciągająco jak w dobrej powieści.” „New York Times Book Review”
„To biografia jednej z najwybitniejszych postaci, która wyłoniła się z genialnej epoki.” „Kirkus”
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 696
SERIA AMERYKAŃSKA
William S. Burroughs Jack Kerouac A hipopotamy żywcem się ugotowały
David Ritz Respect. Życie Arethy Franklin
Alysia Abbott Tęczowe San Francisco. Wspomnienia o moim ojcu
Jon Krakauer Pod sztandarem nieba. Wiara, która zabija
Kim Gordon Dziewczyna z zespołu
Dennis Covington Zbawienie na Sand Mountain. Nabożeństwa z wężami w południowych Appalachach
Hampton Sides Krew i burza. Historia z Dzikiego Zachodu
James Grissom Szaleństwa Boga. Tennessee Williams i kobiety z mgły
Patti Smith Pociąg linii M
Billie Holiday William Dufty Lady Day śpiewa bluesa
Dan Baum Dziewięć twarzy Nowego Orleanu
Jill Leovy Wszyscy wiedzą. O zabójstwach czarnych w Ameryce
Brendan I. Koerner Niebo jest nasze. Miłość i terror w złotym wieku piractwa powietrznego
Hampton Sides Ogar piekielny ściga mnie. Zamach na Martina Luthera Kinga i wielka obława na jego zabójcę
Paul Theroux Głębokie Południe. Cztery pory roku na głuchej prowincji
S. C. Gwynne Wrzask rebeliantów. Historia geniusza wojny secesyjnej
Jon Krakauer Missoula. Gwałty w amerykańskim miasteczku uniwersyteckim
James McBride Załatw publikę i spadaj. W poszukiwaniu Jamesa Browna, amerykańskiej duszy i muzyki soul
Dan Baum Wolność i spluwa. Podróż przez uzbrojoną Amerykę
Legs McNeil Gillian McCain Please kill me. Punkowa historia punka
David McCullough Bracia Wright
Lawrence Wright Wyniosłe wieże. Al-Kaida i atak na Amerykę
Linda Polman Laleczki skazańców. Życie z karą śmierci
Jan Błaszczak The Dom. Nowojorska bohema na polskim Lower East Side
Charlie LeDuff Detroit. Sekcja zwłok Ameryki (wyd. 3)
Charlie LeDuff Shitshow! Ameryka się sypie, a oglądalność szybuje
Tom Clavin Bob Drury Serce wszystkiego, co istnieje. Nieznana historia Czerwonej Chmury, wodza Siuksów (wyd. 2)
Andrew Smith Księżycowy pył. W poszukiwaniu ludzi, którzy spadli na Ziemię
Nikki Meredith Ludzkie potwory. Kobiety Mansona i banalność zła
Nick Bilton Król darknetu. Polowanie na genialnego cyberprzestępcę
Patti Smith Rok Małpy
Magda Działoszyńska-Kossow San Francisco. Dziki brzeg wolności
David Treuer Witajcie w rezerwacie. Indianin w podróży przez ziemie amerykańskich plemion
Sam Quinones Dreamland. Opiatowa epidemia w USA (wyd. 2)
Ronan Farrow Złap i ukręć łeb. Szpiedzy, kłamstwa i zmowa milczenia wokół gwałcicieli
S. C. Gwynne Imperium księżyca w pełni. Wzlot i upadek Komanczów (wyd. 2)
Matt Taibbi Nienawiść sp. z o.o. Jak dzisiejsze media każą nam gardzić sobą nawzajem
Książka, którą nabyłeś, jest dziełem twórcy i wydawcy. Prosimy, abyś przestrzegał praw, jakie im przysługują. Jej zawartość możesz udostępnić nieodpłatnie osobom bliskim lub osobiście znanym. Ale nie publikuj jej w internecie. Jeśli cytujesz jej fragmenty, nie zmieniaj ich treści i koniecznie zaznacz, czyje to dzieło. A kopiując ją, rób to jedynie na użytek osobisty.
Tytuł oryginału angielskiego Janis. Her Life and Music
Projekt okładki Agnieszka Pasierska / Pracownia Papierówka
Projekt typograficzny i redakcja techniczna Robert Oleś / d2d.pl
Fotografia na okładce © by The Estate of David Gahr / Getty Images
Copyright © 2019 by Holly George-Warren
Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo Czarne, 2020
Copyright © for the Polish translation by Andrzej Wojtasik, 2020
Opieka redakcyjna Jakub Bożek
Redakcja Magdalena Jobko-Śpiewakowska
Korekta Sylwia Paszyna, Elżbieta Krok
Skład Agnieszka Frysztak / d2d.pl
Skład wersji elektronicznej d2d.pl
ISBN 978-83-8191-121-4
Dla Roberta Burke’a Warrena, mojej bratniej duszy, i Jacka Warrena, mojej inspiracji
Nie sprzeniewierzaj się sobie samemu. Ty sam – to wszystko, co masz1.
Janis Joplin
Jest wrzesień 2018 roku. W Nashville zapadła już parna noc. Ruby Boots rozdziera jej ciszę, miotając gitarą elektryczną i wyśpiewując z krtani utwór Janis Joplin Piece of My Heart na scenie klubu muzycznego The Basement East. Tegoroczna edycja Americanafest, sześciodniowego festiwalu muzycznego połączonego z konferencją, ma uczcić albumy wydane w 1968 roku, w tym przełomową płytę Cheap Thrills zespołu Big Brother & the Holding Company. Boots urodziła się wiele lat po śmierci Joplin i dorastała po drugiej stronie globu, w australijskim mieście Perth, jednak już jako dziecko zakochała się w muzyce amerykańskiej wokalistki, w jej porywającym, pełnym bólu głosie. Jak wtedy, gdy pięćdziesiąt lat temu Janis śpiewała tę piosenkę, tak i teraz tłum – zachwycony jej surowym i odważnym charakterem – ruszył ku scenie.
Na ceremonii przyznania nagród Americana Honors & Music Awards Show w The Ryman Auditorium (skąd niegdyś nadawano program Grand Ole Opry[1]) na scenie pojawia się wielu akolitów Janis. Piosenkarka, kompozytorka i aktywistka Rosanne Cash, która została jej fanką jako nastolatka, zdobywa nagrodę Free Speech in Music [Wolność słowa w muzyce]; k.d. lang, pochodząca z kanadyjskiej prowincji Alberta, która już w 1991 roku ujawniła się jako lesbijka, otrzymuje wyróżnienie „za przecieranie szlaków” – Trailblazer Award. Nominowane do trzech różnych nagród znakomite wokalistki Brandi Carlile, Margo Price i Courtney Marie Andrews swoimi niesamowitymi występami ukazują wpływ, jaki wywarła na nie Janis.
Gdyby nie Janis Joplin – która tak niewiele czasu spędziła w blasku reflektorów – artystki te miałyby trudność ze znalezieniem dla siebie wzoru do naśladowania porównywalnego z „bitniczką z Port Arthur”. W osobie Janis spotkały się błyskotliwa muzykalność, zuchwała seksualność i naturalny entuzjazm – a połączenie tych cech dało pierwszą amerykańską kobiecą gwiazdę rocka, zmieniając wszystko. Janis wciąż włada kolejnymi pokoleniami, twórcami niezliczonych gatunków bez względu na ich płeć i tożsamość seksualną. I choć jej zamiłowanie do książek, bystry intelekt i głębokie pragnienie domu – koniecznie z białym płotkiem – nie stanowiły głównych cech wizerunku, jaki stworzyła dla swoich fanów, to przenikały każdy jej ruch.
To samo można powiedzieć o jej pionierskich instynktach. Chociaż epokę Janis uważa się w znacznej mierze za czas wyzwalania się od ograniczeń lat pięćdziesiątych, rock był w rzeczywistości niemal wyłącznie „klubem dla mężczyzn”, a Janis konfrontowała się z szokującymi przejawami seksizmu, zarówno w mediach głównego nurtu, jak i prasie kontrkulturowej, oraz z lodowatym, niekiedy wręcz okrutnym lekceważeniem ze strony przedstawicieli branży muzycznej. A jednak jej gwiazda lśniła. Dzięki sile woli i niesłychanemu talentowi pokazała, w jaki sposób niepokorne wokalistki, instrumentalistki, autorki i fanki mogą stać się częścią rockowego świata. Feministka Ellen Willis, która w latach sześćdziesiątych zajmowała się krytyką muzyczną na łamach tygodnika „The New Yorker”, nazwała Janis „jedynym bohaterem kultury lat sześćdziesiątych, który uwidocznił i upublicznił kobiece doświadczenie dążenia do indywidualnego wyzwolenia”2. Patti Smith, Stevie Nicks, Cyndi Lauper, Chrissie Hynde, wokalistka B-52’s Kate Pierson oraz siostry Ann i Nancy Wilson z zespołu Heart należą do artystek, które miały okazję zobaczyć Janis na scenie i dzięki temu przeżyciu poczuły, jaka przyszłość może stać się ich udziałem. Kiedy w marcu 2019 roku Stevie Nicks została wprowadzona do Rock and Roll Hall of Fame, opowiadała, jak bardzo zmieniło ją występowanie przed Janis w latach sześćdziesiątych: „Jej łączność ze słuchaczami była tak niezwykła, że pomyślałam sobie: »Chcę robić to co ona«”3.
Dzięki swoim wpływom i wytrwałej pracy Janis Joplin wciąż pozostaje w centrum naszej muzyki i kultury. Janis była obecna w większości kluczowych momentów w dziejach rocka w latach sześćdziesiątych XX wieku: na The Monterey Pop Festival, na kipiącej energią scenie Haight-Ashbury w San Francisco, na ulicach, w klubach i studiach nagraniowych Nowego Jorku, na Festiwalu Woodstock. Była bohaterką wystaw muzealnych, przedstawień teatralnych i filmów. Jej pierwszy solowy album – eklektyczny, śmiały odjazd I Got Dem Ol’ Kozmic Blues Again Mama! – brzmi dziś równie świeżo jak w 1969 roku, kiedy go wydano. Jej występ w Monterey, udokumentowany przez filmowca D. A. Pennebakera, podczas pokazów wciąż wywołuje aplauz kolejnych pokoleń widzów, a na YouTube ma miliony odsłon – i liczba ta wciąż rośnie.
Kiedy Janis wkroczyła na scenę w Monterey w czerwcu 1967 roku, niewielu słuchaczy spoza San Francisco kojarzyło jej nazwisko. „O co chodzi z tą dziewczyną? – zastanawiał się Lou Adler, jeden z producentów festiwalu w Monterey. – Skąd się wzięła, z takim wyglądem, przewodząc kapeli złożonej z samych facetów?”4. Pewnej podpowiedzi udzielił Chet Helms, impresario sceny Haight-Ashbury, który przedstawił ją niczego niepodejrzewającej publiczności w Monterey następująco:
Trzy lub cztery lata temu spotkałem w Teksasie pannę o nazwisku Joplin. Usłyszałem, jak śpiewa. Pojechaliśmy razem stopem na Zachodnie Wybrzeże. Wiele się zmieniło od tego czasu. Z wielką dumą przedstawiam produkt końcowy czterech lat pracy: Big Brother & the Holding Company!5.
Tego dnia niezwykły występ Janis miał zmienić jej życie – i przyszłość muzyki pop. Zanim jeszcze złożony z pięciu utworów set zakończył się dramatyczną przeróbką Ball and Chain bluesowej piosenkarki Willie Mae Thornton, tysiące zszokowanych fanów – i setki oszołomionych dziennikarzy – poznało już jej nazwisko. Niebawem rozniosła się o niej wieść. Jej emocjonalny styl śpiewania zachwycił innych wokalistów stawiających wówczas pierwsze kroki na scenie – należał do nich chociażby Robert Plant z Led Zeppelin. Młode kobiety, które widziały jej występy w The Avalon Ballroom czy w jednym z prowadzonych przez Billa Grahama klubów o nazwie The Fillmore, wciąż wspominają to doświadczenie. Miały wrażenie, że Janis, śpiewając dla nich, opowiadała im ich własne historie, odczuwała ich ból, dodawała im odwagi i uwalniała od wstydu. Janis była niczym odsłonięty nerw, umiała wyrażać uczucia, których większość ludzi ujawnić nie chciała bądź nie potrafiła. Była gotowa dźwigać ciężar, który to ujawnienie za sobą pociągało.
Janis nigdy nie sprzeniewierzyła się swojej wizji. Nie bała się przekraczać granic – muzycznych, kulturowych i seksualnych. Otwarcie biseksualna, w czasach gdy było to nielegalne, nie bała się ani więzienia, ani społecznego potępienia. Kiedy krytycy i fani oburzali się, ponieważ wyraziła zuchwałą chęć rezygnacji z roli „śpiewającej cizi” w zespole – który jak uważała, powstrzymywał jej rozwój – i tak ją odrzuciła. Zaledwie cztery dni przed śmiercią, 4 października 1970 roku w rozmowie z dziennikarzem Howardem Smithem powiedziała: „Jesteś tylko tym, co cię zadowala”6.
Janis Joplin nigdy nie spoczęła. Była najstarszym dzieckiem w bardzo zżytej rodzinie. Uwielbiała ojca, miłośnika Bacha, intelektualistę i ateistę, nieafiszującego się ze swoimi poglądami w konserwatywnym mieście, w którym podstawą był przemysł naftowy. Mała Janis była niesforną chłopczycą, lecz także rozwiniętą intelektualnie i ciekawą świata dziewczynką, ujawniającą – wspierane przez rodziców – talenty w dziedzinie sztuk plastycznych. Gdy w latach pięćdziesiątych trafiła do liceum, jej zainteresowanie bitnikami i postępowe poglądy w kwestiach rasowych wyobcowały ją z jej otoczenia. Pierwszym aktem transgresji Janis była jej – białej dziewczyny – fascynacja muzyką bluesową, którą chłonęła z niszowych płyt i na żywo w knajpach na wybrzeżu Zatoki Meksykańskiej. Nigdy w pełni nie otrząsnęła się z doświadczenia dotkliwej pogardy rówieśników, szydzących również z jej wyglądu, zwłaszcza odkąd zaczęła się wzorować na bitniczkach, na których zdjęcia natknęła się w czasopiśmie „Life”.
Seth i Dorothy Joplin na wiele sposobów okazywali uwielbienie swojemu najstarszemu dziecku, jednak do córki ostatecznie zraziła rodziców jej narastająca samowola – ta sama cecha, która miała przynieść jej sławę. Zawsze buntownicza i pragnąca uwagi Janis nabrała wiatru w żagle w okresie dojrzewania, ośmielona budzącą się w niej seksualnością oraz odkryciem rock and rolla, alkoholu i amfetaminy. Rany poniesione w wyniku konfliktu z rodziną w tych burzliwych latach nigdy się nie zagoiły. Sporą część jej życia naznaczyło napięcie pomiędzy potrzebą przynależności i pragnieniem zwrócenia na siebie uwagi. To ostatnie było dla Janis wyrazem uznania dla indywidualizmu, w którego wartość wierzyła jej rodzina. Odkrycie przez Joplin swego niezwykłego głosu pomogło jej znaleźć miejsce, do którego mogłaby pasować, w którym mogłaby stworzyć nową rodzinę. To świat bohemy i muzyków, najpierw w Teksasie – w Port Arthur i Beaumont, potem w Austin, wreszcie w San Francisco. Radośnie czerpała z tego życia, nigdy jednak nie zdołała uciec od fundamentalnego mroku, stworzonego przez samotność i ponury fatalizm, zaszczepiony jej przez ojca. Alkohol i narkotyki – jako środki mające uśmierzyć ten ból – jedynie wszystko pogorszyły.
Janis, pełna pasji i muzycznej erudycji, choć była obdarzona wrodzonym talentem, ciężko pracowała, aby go rozwinąć. Jednak opowiadając o tym, skąd pochodziła, często pomijała ów żmudny aspekt dążenia do doskonałości. W odrzutach z sesji nagraniowej do Pearl, który miał stać się jej ostatnim albumem, słychać, jak przejmuje stery i prowadzi show. W okresie, w którym kobiety nie zajmowały się produkcją własnej muzyki, w pełni współpracowała ze słynącym z apodyktyczności producentem Paulem Rothchildem. Sesje te były dla Janis czasem rozkwitu artystycznego. Pomysły – wraz z jej niezwykłym głosem i świetnie rozumiejącym jej intencje zespołem Full Tilt Boogie – zaowocowały arcydziełem. Płyta Pearl z 1970 roku – wydana pośmiertnie, po tym, jak Janis przypadkowo przedawkowała heroinę w wieku dwudziestu siedmiu lat – stała się jej największym dokonaniem, albumem o nieprzemijającej wartości, zaś singiel Me and Bobby McGee – finalnym akordem jej kariery, która rozpoczęła się od Piece of My Heart.
Charakterystyczny głos Janis Joplin brzmi dziś równie mocno, jak wtedy gdy w 1967 roku po raz pierwszy usłyszeli go radiosłuchacze. Bardziej niż głos któregokolwiek z jej rówieśników przebija się przez cyfrowy szum, przez zgiełk naszych czasów i trafia dokładnie tam, gdzie chciała trafić Janis: prosto do serca. Jej dzieło i jej życie dla niezliczonych kobiet stanowiły inspirację, by tworzyć własne dźwięki i kroczyć własnymi bezkompromisowymi ścieżkami: od Lucindy Williams po Pink, od Amy Winehouse po Carolyn Wonderland, od Lady Gagi po Brittany Howard, od Alicii Keys po Florence Welch, od Grace Potter po Elle King, od Melissy Etheridge po Keshę. Lucinda Williams napisała o niej piosenkę (Port Arthur). Pink miała nadzieję, że wcieli się w jej postać w filmie. Carolyn Wonderland zaśpiewała zabójczo dobrą wersję piosenki Lonniego Johnsona z 1962 roku (What Good Can Drinkin’ Do). Melissa Etheridge, która pomogła przyjąć Joplin w 1995 roku do Rock and Roll Hall of Fame, powiedziała w czasie ceremonii: „Gdy dusza patrzy na świat i odczuwa ból i samotność, to jeśli zdoła sięgnąć w głąb i odnaleźć głos, którym potrafi to wyśpiewać – może się uleczyć”7.
Zapewne to właśnie pozostaje największym darem Janis.
Nie pisz o tym, co robisz; pisz o tym, co myślisz8.
Seth Joplin
Janis Joplin pochodziła z długiej linii awanturników: siedemnasto- i osiemnastowiecznych pielgrzymów, pionierów, kaznodziejów, uczestników wojny o niepodległość i wojny secesyjnej, łupieżców, kowbojów, ranczerów i farmerów. Zarówno rodziny jej ojca, jak i matki wywodzą się od przybyszów z Anglii, Szkocji i Szwecji, którzy przed wiekami trafili do Nowej Anglii i Wirginii. Jej przodkowie przeżyli rozbicie okrętu, porwania przez Indian podczas wojny francusko-indiańskiej oraz wędrówki krytymi wozami w poprzek kontynentu.
„Płynie we mnie krew pionierów”9, chwaliła się Janis znajomym, którzy martwili się jej alkoholowymi i narkotykowymi ekscesami. Być może miała na myśli swoją prababkę, którą siostra Janis Laura tak opisała później w swojej wspomnieniowej książce zatytułowanej Love, Janis: „twarda pionierka, o mocnym ciele i silnym sercu, którą wewnętrzne przekonania i wiara w męża zaprowadziły na Dziki Zachód”10. Gdyby Janis wejrzała głębiej w dzieje rodziny, mogłaby również dostrzec powiązania własnych ambicji i niespokojnego ducha ze swymi przodkami.
Jej rodzice poznali się na randce w ciemno. W grudniu 1932 roku, w czasie wielkiego kryzysu Dorothy East, dziewiętnastoletnia studentka college’u, zaczęła chodzić z Sethem Joplinem, dwudziestodwulatkiem, który właśnie rzucił naukę w szkole inżynierskiej. Rodzinnym miastem obojga było Amarillo w Teksasie. Podobnie jak ich ubodzy przodkowie Dorothy i Seth mieli eksplorować niezbadane terytorium: w ich wypadku była to amerykańska klasa średnia, w ramach której – jak liczyli – mieli zarabiać na życie pracą umysłową, nie fizyczną, i bezpiecznie przekazywać własne aspiracje dzieciom, choć zdecydowanie niekonwencjonalnymi sposobami.
Dorothy East, najstarsza z czwórki rodzeństwa, dorastając, doświadczyła traumy burzliwego małżeństwa swoich rodziców. Ich trudny związek rozpoczął się w niewielkiej miejscowości Clay Center na równinach Nebraski. Cecil East i Laura (z domu Hanson) wkrótce osiedlili się jako ranczerzy w Oklahomie – dopiero co uzyskała status stanu. Tam 13 lutego 1913 roku przyszła na świat Dorothy Bonita East. Jednak Laura, tęskniąc za swoją dużą rodziną prowadzącą gospodarstwo w Nebrasce, nalegała na powrót do Clay Center. W 1920 roku Cecil założył tam fermę świń. Gdy zaraza wybiła trzodę, Eastowie ogłosili bankructwo i zamieszkali z Hansonami, a wtedy Laura zaczęła popadać w dewocję. Cecil wyjechał samotnie do przeżywającego właśnie boom[2] miasta Amarillo w zachodnim Teksasie, gdzie został agentem nieruchomości, zdobywając jednocześnie reputację pijaka i kobieciarza. Gdy Dorothy była licealistką, Laura dołączyła wraz z nią do męża w Amarillo, lecz w tym czasie z małżeństwa Eastów pozostały już tylko zgliszcza.
Jeszcze kilkadziesiąt lat później Dorothy prześladowały wspomnienia „okropnych zniewag”11, jakich nie szczędzili sobie rodzice, oraz gwałtownych kłótni. Jej rozwścieczona matka podejmowała niekiedy próby powrotu autostopem do Nebraski – bez Dorothy i jej młodszego rodzeństwa: Geralda, Barbary i Mildred. Podczas gdy Dorothy zajmowała się dziećmi, Cecil brał samochód, jechał po żonę i przywoził ją do domu. Całe Amarillo trzęsło się od plotek o problemach małżeńskich Eastów i niewierności Cecila. Budziło to zażenowanie Dorothy, która obiecała sobie, że jej małżeństwo nigdy nie stanie się pożywką dla małomiasteczkowych plotek.
Jednym z obszarów, w których szukała schronienia, była muzyka. Dorothy zaczęła śpiewać w kościele już jako dziecko i zdaniem wszystkich miała piękny głos. W Amarillo dołączyła do szkolnego Lyric Club i brała udział w musicalach operetkowych. Recenzja spektaklu Once in a Blue Moon zamieszczona w „The Amarillo Globe-News” wyróżniła ją z grona wykonawców: „Dorothy East jako Księżycowa Dama zasłużyła na pochwały, jakie spływały na nią ze wszystkich stron, zarówno kiedy wykonywała swoje partie, jak i po ich zakończeniu. Górowała nad innymi doskonałością stylu”12. Dorothy śpiewała na weselach, imprezach organizowanych przez filantropijną organizację Lions Club i w lokalnych produkcjach muzycznych. „Zawsze się wyróżniałam – opowiadała wiele lat później swoim dzieciom. – Miałam pojemne płuca i dobre brzmienie głosu. Na tej wielkiej sali potrafiłam wydobyć z siebie zarówno wysokie, jak i niskie tony, które docierały aż do ostatniego rzędu. Ale w żaden sposób nie wpłynęło to na moje ego. Nie myślałam, że jestem najlepsza w mieście czy coś w tym rodzaju”13. Niemniej jednak tęskniła za profesjonalnym śpiewaniem. Ojciec Dorothy zachęcał ją do rozwijania muzycznych zainteresowań, w odróżnieniu od matki – ta podczas choroby, którą przeszła w dzieciństwie, niemal całkowicie straciła słuch.
Po jednym z występów Dorothy w Lions Club w 1931 roku lokalna gazeta odnotowała, że „sądząc po oklaskach, nie pierwszy raz była ona sensacją”14, i dodała, że Dorothy „zapowiedziano jako drugą Marion Talley” – czyniąc aluzję do pochodzącej z Kansas City w stanie Missouri nastoletniej sopranistki koloraturowej, która dołączyła do nowojorskiej Metropolitan Opera. Jak wspominała sama Dorothy: „pewien producent wziął mnie na bok i powiedział: »Jeśli chcesz jechać do Nowego Jorku, mogę bez problemu wkręcić cię do przedstawienia«”15. Jednak Laura East zniechęciła córkę do tego pomysłu, radząc jej, jak opowiadała Dorothy, aby poszła do „college’u biznesowego, bo tam można się czegoś nauczyć. […] Mówiła: »musisz zarabiać na życie«”16. Łowca talentów przyznał, że show-biznes to bezwzględny świat, i twierdził: „nie ma w nim miejsca dla ludzi twojego pokroju”17.
Propozycja wyjazdu do Nowego Jorku wzbudziła u Dorothy obawy, że jej życie będzie przypominało chaotyczne losy rodziców, że czekają ją ciągła wędrówka i niepewność, że ciągnąć się będzie za nią zła reputacja. Dorothy chciała w większym stopniu panować nad swoim życiem. Wykorzystując talent wokalny w bardziej tradycyjny sposób, zgodnie z zaleceniami swego pastora złożyła wniosek o stypendium umożliwiające jej studiowanie muzyki na Texas Christian University – i uzyskała je.
Kiedy w czasie przerwy bożonarodzeniowej na pierwszym roku studiów wróciła do domu, poznała Setha Joplina. Jego ojciec Seeb Joplin, zarządca składu bydła oraz były kowboj i szeryf, wychował się na ranczo w zachodnim Teksasie jako najstarsze z jedenaściorga rodzeństwa. Dziadek Seeba Benjamin Joplin pomagał przy budowie pierwszego Fortu Worth – jednej ze stanic amerykańskiej kawalerii założonych po wojnie z Meksykiem. Matka Setha Florence Porter Joplin prowadziła pensjonat na obrzeżach Amarillo. Florence, podobnie jak jej mąż Seeb pochodząca z Teksasu, była najmłodszą córką Roberta Portera, zaopatrzeniowca wojsk Konfederacji. Miała trzynaścioro rodzeństwa. Pierwszym dzieckiem Seeba i Florence była córka Margaret. 19 maja 1910 roku na świat przyszedł Seth Ward Joplin. Margaret uczęszczała do szkoły z internatem, podczas gdy Seth mieszkał samotnie w jednoizbowej chacie za pensjonatem, z dala od grubiańskich lokatorów. Wycofany chłopiec wiódł spokojne życie, pochłonięty czytaniem książek. Przez dwa lata uczęszczał do Texas A&M College, a następnie przeniósł się na University of Alabama, aby studiować inżynierię mechaniczną. Ponieważ dysponował tylko niewielkimi zasobami finansowymi i nie miał pomocy ze strony ojca, który rzucił szkołę w wieku trzynastu lat, Seth nie ukończył uczelni, zrezygnował z kilku punktowanych kursów i wrócił do Amarillo. Kiedy zaczął spotykać się z Dorothy, mieszkał z rodzicami w pensjonacie i pracował na stacji benzynowej.
Seth i Dorothy stanowili frapującą parę: on – przystojny młodzieniec o zamyślonych, głęboko osadzonych błękitnych oczach, ona – atrakcyjna, pełna życia, zielonooka studentka. Jednocześnie byli swoimi przeciwieństwami: on – pochłonięty myślami introwertyk i niedoszły intelektualista, który wolał ciche wieczory wypełnione dyskusjami o literaturze i filozofii, ona – towarzyski podlotek, uwielbiająca grać na pianinie, śpiewać i tańczyć całą noc. Dorothy, tak jak jej matka, była osobą głęboko wierzącą. Seth był zdeklarowanym ateistą. W lepszych chwilach można było powiedzieć, że się uzupełniali, w gorszych – że niezgoda była im pisana. Łączyły ich wspólna pasja do muzyki, pragnienie lepszego życia, silna wola i stoicka postawa. Wszystkie te cechy, z wyjątkiem stoicyzmu, przekazali córce.
Kiedy Dorothy wróciła na studia, rozpoczęła się wymiana listów między ukochanymi. W tej intymnej korespondencji Seth – dość nietypowo jak na mężczyznę z tamtych czasów i z tamtego miejsca – dał wyraz swemu pragnieniu, by poznać wewnętrzne ja swojej dziewczyny. Dorothy, jak wspominała, przyjęła to z pewnym zaskoczeniem: „Kiedyś napisał do mnie: »Nie pisz o tym, co robisz; pisz o tym, co myślisz«. Zdumiało mnie to, ponieważ wszelka dotychczasowa korespondencja, jaką prowadziłam, była adresowana do moich rodziców, którzy z pewnością chcieli wiedzieć, co robię”18. Ta dociekliwość na temat życia wewnętrznego, a także talent do wyrażania opinii poprzez korespondencję i język pisany miały cechować również ich najstarsze dziecko.
Po wakacyjnej przerwie w 1933 roku Dorothy postanowiła nie wracać do szkoły. Zapewne wciąż miała nadzieję na karierę sceniczną, udzielała się w stacji radiowej KGNC w Amarillo, ale została zwolniona wkrótce po tym, jak przy włączonym mikrofonie przez nieuwagę wymknęło jej się przekleństwo: „Nie mogę się połapać, o co chodzi z tym cholerstwem”19. Udało się jej jednak zatrudnić w sklepie Montgomery Ward, gdzie talent do biznesu doprowadził ją do awansu z funkcji tymczasowej pomocy w okresie letnim na stanowisko szefa działu kredytowego. Zadbana i zawsze nadążająca za modą, pomimo ograniczonych zasobów sama projektowała i szyła przyciągające wzrok sukienki oraz dobierała do nich szykowne kapelusze, dopasowane do jej ciemnych, krótko przyciętych włosów. Ujście dla swojej kreatywności znalazła w krawiectwie – była to dla niej forma rozrywki, talent, który realizowała przez całe życie.
Chociaż Seth nie przepadał za nocnymi tańcami, lubił alkohol i od czasu do czasu palił konopie, które były legalne w Teksasie do 1937 roku. Podczas prohibicji nauczył się, jak samemu wytwarzać piwo i bimber, którymi niekiedy dzielił się z ojcem Dorothy Cecilem, ku rozżaleniu jego żony Laury. Jeśli chodzi o nałogi Dorothy, zaczęła palić w czasie, gdy firmy tytoniowe zwróciły się ku kobietom, reklamując papierosy jako „pochodnie wolności”.
W 1935 roku, w okresie Dust Bowl[3] na równinach północno-zachodniego Teksasu bezrobocie w Amarillo sięgało dwudziestu pięciu procent. Jeden z przyjaciół Setha z college’u poinformował go, że Texas Company (firma znana później pod nazwą Texaco) oferuje pracę w Port Arthur, na wybrzeżu Zatoki Meksykańskiej, w południowo-wschodniej części stanu, w strefie klimatu subtropikalnego. Znajdowała się tam największa ówczesna sieć rafinerii ropy naftowej na świecie, rozległy kompleks wypełniony kominami wyrzucającymi w powietrze płonące wyziewy chemiczne. Rozkwit tej branży sprawił, że dla okolicznych mieszkańców Wielki Kryzys wydawał się nieodczuwalny. Seth spakował więc swój skromny dobytek i wyruszył do Port Arthur, pokonując niemal tysiąc sto kilometrów. Tamtejsza wilgoć, komary i spaliny z rafinerii były nieznośne. Jednak przyjaciel, który polecił mu to miejsce, miał rację: rozwijające się miasto i jego największy pracodawca Texas Company oferowały człowiekowi takiemu jak Seth szansę na godne życie oraz pracę pod dachem, nie na polach uprawnych. Tam faktycznie mógł sobie poradzić lepiej niż jego rodzice. Jego przełożeni byli pod wrażeniem intelektu i umiejętności inżynieryjnych Setha i firma zatrudniła go jako kierownika nadzorującego budowę metalowych pojemników używanych do transportu ropy naftowej na cały świat. Nic nie wskazuje na to, że Seth szczególnie pasjonował się swoją pracą czy też czerpał z niej wielką satysfakcję, ale z pewnością cenił bezpieczeństwo, jakie człowiekowi jego pochodzenia zapewniało piastowanie kierowniczego stanowiska. Sens swojej pracy poczuł szczególnie podczas II wojny światowej, kiedy otrzymał trzy odroczenia za wykorzystanie swojej specjalistycznej wiedzy w realizacji zadań jedynego amerykańskiego producenta kontenerów do transportu ropy. Będzie pracował w Texaco przez następne czterdzieści lat.
„Port Arthur to w stu procentach ropa” – w ten sposób książka z dziedziny geologii wydana w 1932 roku opisała jedno z trzech miast wchodzących w skład Złotego Trójkąta: sztucznego kanału, który łączył Port Arthur z Beaumont (otoczonym polami naftowymi) i Orange (siedzibą korporacji metalurgicznej Consolidated Steel). 10 stycznia 1901 roku w Spindletop, sześć kilometrów na południe od Beaumont i dwadzieścia cztery kilometry na północ od Port Arthur, dokonano pierwszego odwiertu teksańskiej ropy. Legendarny szyb naftowy „zaczął pracować z rykiem, wstrząsając ziemią pod wieżą wiertniczą, wypluwając najpierw błoto, potem skały, a następnie wyrzucając w powietrze sześciotonową rurę, którą robiono odwiert, jakby to była słomka do napojów – jak pisał Lonn Taylor, badacz dziejów Teksasu. – Potem wystrzeliła w górę czterdziestopięciometrowa fontanna ropy; przez dziewięć dni, zanim udało się zatkać odwiert, wylewało się z niego sto tysięcy baryłek ropy dziennie. Spindletop to początek nowoczesnego przemysłu naftowego. Odtąd ani Teksas, ani świat nigdy nie będą takie same”20.
Początki Port Arthur są starsze niż odkrycie ropy. Miasto założył pięć lat wcześniej Arthur Stilwell, wizjoner i niezależny potentat w dziedzinie kolei. Powstało ono na trasie wytyczonej właśnie linii kolejowej ciągnącej się z Kansas City. Port Arthur usytuowano na brzegu jeziora Sabine, sto pięćdziesiąt kilometrów na wschód od Houston i trzydzieści kilometrów od granicy z Luizjaną. Ekscentryczny Stilwell napisał później, że swoją decyzję o wyborze lokalizacji miejscowości zawdzięcza „podpowiedziom”21 szeptanym mu podczas snu przez tajemne „skrzaty” czy też „duchowych doradców”. W 1898 roku sfinansował ukończenie trudnego przekopu ponad jedenastokilometrowego kanału, łączącego Port Arthur z Zatoką Meksykańską, który wzorowany był na Kanale Sueskim. Zbudował również elewator zbożowy i port dla brytyjskich statków transportujących do Europy produkty przewożone pociągami ze Środkowego Zachodu.
Jednak już rok później firma Stilwella – Kansas City, Pittsburg & Gulf Railroad Company – zbankrutowała, a za dalszy rozwój Port Arthur odpowiadał John W. Gates, obrotny przedsiębiorca wieku pozłacanego[4], który początkowo pomagał finansowo Stilwellowi, lecz potem porzucił współpracę i wyparł go z rynku. Gates zbił majątek na produkcji drutu kolczastego – jego firmę wykupiła później korporacja U. S. Steel, a słabość do hazardu przyniosła mu przydomek „Bet-a-Million” [załóżmy się o milion]. Do inwestycji, które mu się opłaciły, należały sfinansowanie licznych odwiertów naftowych w pobliżu Spindletop, założenie Texas Company oraz zakup Port Arthur Canal & Dock Company. Gates zbudował w mieście dużą rafinerię, a także budynki użyteczności publicznej, w tym St. Mary Hospital oraz Port Arthur College. Pozostał głównym dobroczyńcą miasta aż do swojej śmierci w 1911 roku.
Kiedy Seth przybył do Port Arthur prawie dwadzieścia pięć lat później, w mieście funkcjonowały zakłady chemiczne, rafineria i stocznie, a kanał i port służyły spedycji ropy. Wraz z napływem pracowników rafinerii z całego Teksasu, francuskojęzycznych mieszkańców Luizjany określanych mianem „Acadians” lub „Cajuns”, a także Afroamerykanów i Latynosów, populacja miasta wzrosła do pięćdziesięciu tysięcy. Jak pisał Bryan Burrough w pracy The Big Rich, poświęconej historii teksańskiego przemysłu naftowego, w latach 1930–1935 pola naftowe we wschodnim Teksasie „stworzyły wielkie rodzinne fortuny”22. W czasie gdy Seth został pracownikiem Texas Company (uznawanej za „najbardziej bezczelną i ekspansywną”23 w branży), firma „przeorientowała swoje działania na przetwarzanie i sprzedaż ropy, w mniejszym stopniu skupiając się na poszukiwaniach nowych złóż”.
Wkrótce po zatrudnieniu się Seth skłonił do przyjazdu Dorothy, która szybko znalazła pracę w dziale kredytowym firmy Sears-Roebuck w Port Arthur. Młoda para zaczęła realizować swój cel: osiąść, założyć rodzinę i awansować do klasy średniej. 20 października 1936 roku dwudziestosześcioletni Seth i dwudziestotrzyletnia Dorothy pobrali się. Nikt z krewnych nie przyjechał na wschód, aby wziąć udział w tej uroczystości. Niektóre wieczory nowożeńcy spędzali w hałaśliwych zajazdach wzniesionych wzdłuż Highway 90, po drugiej stronie rzeki Sabine w Vinton w Luizjanie. Po latach Dorothy wspominała tańce na stołach w tych samych klubach, w których robiła zadymy jej nastoletnia córka.
Pierwsze siedem lat małżeństwa Joplinowie spędzili pracowicie, oszczędzając pieniądze na przyszłość. Pewnego czerwcowego dnia, pół roku po tym, jak niespodziewany japoński atak na Pearl Harbor pchnął Stany Zjednoczone do udziału w II wojnie światowej, Seth wrócił z pracy do domu i, według relacji jego żony, powiedział: „Zróbmy coś dla potomności”24. Trzydzieści siedem tygodni później, o wpół do dziesiątej rano, 19 stycznia 1943 roku w szpitalu St. Mary przyszła na świat Janis Lyn Joplin. Urodziła się dwadzieścia jeden dni przed terminem, mierzyła czterdzieści centymetrów i ważyła niespełna dwa i pół kilograma, ale była zdrowa.
Trzydziestotrzyletni Seth, który nie był obecny przy porodzie, napisał na maszynie żartobliwy ironiczny liścik skierowany do swojej dwudziestodziewięcioletniej żony: „Pragnę złożyć Pani gratulacje z okazji rocznicy udanej realizacji kwoty produkcyjnej za okres dziewięciu miesięcy kończący się 19 stycznia 1943 roku. Mając świadomość przejścia przez Panią okresu inflacji[5], jakiego nigdy wcześniej Pani nie znała – stwierdzam, że mimo to, dzięki najwyższym staraniom, we wczesnych godzinach dn. 19 stycznia, dobre trzy tygodnie przed terminem, osiągnęła Pani swój cel”25.
Młodzi rodzice uwielbiali córkę, a każde kolejne ważne wydarzenie w jej życiu Seth dokumentował kamerą. Przez następne sześć lat, do czasu narodzin ich drugiego dziecka, Janis będzie centrum ich świata – ośrodkiem uwagi, której już zawsze później pragnęła. Seth, choć z natury nieśmiały i hołdujący ponurej wizji życia, traktował swoją pierworodną niczym syna, o którym marzył. Dorothy chciała dla córki idealnego, przyzwoitego dzieciństwa – takiego, jakiego sama nie zaznała. Poświęciła się macierzyństwu w pełnym wymiarze, by zapewnić dziecku dobry start. Łagodny temperament małej Janis napawał świeżo upieczonych rodziców wiarą, że się uda.
„Nigdy nie była marudna, nieznośna ani trudna”26, opowiadała Dorothy. Janis zaczęła raczkować po sześciu miesiącach, a stawać przed ukończeniem pierwszego roku życia. Jej niebieskie oczy błyszczały, gdy ojciec wracał z pracy; jako małe dziecko zainicjowała rytuał witania go w drzwiach wejściowych. Po obiedzie Seth siadał w fotelu, aby czytać książki i posłuchać Bacha lub Beethovena, a obcując z tym pięknem, niekiedy miewał łzy w oczach. Różnił się bardzo od większości ojców w Port Arthur.
Janis uważała Setha za „ukrytego intelektualistę” i opisywała go później jako „czytelnika książek, mówcę, myśliciela”. Dodawała przy tym: „Był dla mnie bardzo ważny, bo zmuszał mnie do myślenia. To on sprawił, że jestem taka, jaka jestem”27. Jej rys niezależności z pewnością pochodził od ojca, lecz – chociaż sama Janis rzadko się do tego przyznawała – była ona w równym stopniu córką swej matki. Odziedziczyła po Dorothy fascynację modą, jej silne pragnienie kontroli i, rzecz jasna, znakomity głos, który dawał możliwość ucieczki od spokojnego, ograniczającego życia. Dorothy odrzuciła tę ofertę – Janis skwapliwie ją przyjęła.
Mniej więcej cztery lata wcześniej, w 1939 roku, Joplinowie uczynili duży krok w kierunku awansu do klasy średniej. Z wynajmowanego mieszkania przy Sixth Street w śródmieściu przeprowadzili się do pierwszego własnego lokum: większego domu z cegły z dwiema sypialniami, przy głównej ulicy Port Arthur, Procter Street, pod numerem 4048. Było w nim dość miejsca, by mogły z nimi zamieszkać matka i najmłodsza siostra Dorothy Mildred. Eastsowie w końcu się rozwiedli, a Cecil przeprowadził się do Kansas City i zerwał kontakty z dziećmi. „Gdybym musiała wybierać, z którym z rodziców mam utrzymać kontakt, wskazałabym ojca – wyznała później Dorothy. – Jednak on […] wziął fizyczny i emocjonalny rozwód z nami wszystkimi”28. Laura i Mildred East zatrzymały się w domu Joplinów na siedem lat – do trzecich urodzin Janis i zakończenia wojny.
Dorothy, wciąż bliska wierze swojej matki, dołączyła do ewangelikalnego zboru First Christian Church, którego członkinią była jeszcze w Nebrasce. Co do Setha, „nie wychował się w rodzinie religijnej”, jak opowiadała Dorothy i dodawała: „Ten człowiek nigdy w życiu do niczego nie przynależał”. Najmłodsze dziecko Joplinów Michael wspominał: „Mama pytała tatę, czy chciałby pójść do kościoła, a on zawsze odpowiadał: »nie«. Spytałem go kiedyś o powód, a sens jego odpowiedzi był taki, że nie wierzy w Boga. Wierzył w duchowość, ale nie ufał zorganizowanej religii. Nie znosił kazań”. Seth zostawał co niedzielę w domu, gdy Dorothy i Janis – a później kolejne dzieci: Laura i Michael – szły na nabożeństwo. Podobnie jak w przypadku swojego zamiłowania do muzyki klasycznej i literatury Seth nie obnosił się ze swoim ateizmem poza domem. W głęboko pobożnej społeczności Port Arthur „uzewnętrzniona” niewiara wiązała się z ryzykiem surowego osądu, a nawet potępienia. Tylko bliscy Sethowi ludzie znali i akceptowali, a nawet podziwiali jego przekonania. W tym niewielkim gronie było również jego najstarsze dziecko Janis.
Niemniej jednak, z powodu nalegań Dorothy, Janis w wieku dziesięciu lat została ochrzczona przez zanurzenie – w zborze First Christian Church na Procter Street, gdzie do czasów gimnazjalnych uczęszczała na nabożeństwa. (Trzydzieści lat później odnaleziono tam malowaną przez Janis kolorowankę przedstawiającą modlitwę Jezusa w Getsemani). Janis, podobnie jak jej matka, po raz pierwszy śpiewała publicznie w chórze kościelnym. Dorothy uczyła ją w szkole niedzielnej, a Seth nie sprzeciwiał się temu. Dychotomia w przekonaniach jej rodziców połączona z ich wzajemnym szacunkiem była dla młodej Janis Joplin czymś normalnym.
Gdy Janis była dzieckiem, cechowała ją niespokojna dociekliwość charakterystyczna dla ojca. „Zawsze była ciekawa wszystkiego – twierdziła Dorothy – a gdy zadawała mi pytanie, to nawet jeśli było krępujące, odpowiadałam jej wprost. Zapewne była nadpobudliwa, chociaż nie miałam o tym pojęcia. Sądziłam, że po prostu fascynuje się tym, co robi. Nie wiedziałam, że jest to coś, nad czym można by zapanować”. Na odwrocie zdjęcia z wizyty u rodziny Setha w Amarillo, podczas której niesfornej Janis pozwolono szaleć, Dorothy zanotowała skierowane do niej i jej męża słowa córki, która biadała: „Już wracamy do domu. Teraz będę musiała być grzeczna”. W Port Arthur pozory miały ogromne znaczenie: Dorothy, coraz bardziej świadoma swego statusu, pragnęła dystyngowanej, „ułożonej” córki, jak na klasę średnią przystało. Ubierała małą Janis w śpioszki i sukienki z falbankami, które sama szyła w domu, niekiedy uzupełniając strój rękawiczkami i kapelusikami; gdy córka podrosła, Dorothy nauczyła ją sprawnego posługiwania się igłą i nicią.
Janis, tak jak jej rodzice, uwielbiała muzykę. Dorothy kupiła używane pianino i zaczęła uczyć czteroletnią córkę gry i śpiewu. Seth był dumny z talentu swojej żony i początkowo zachęcał Janis, by poszła w jej ślady. „Zaczęła od lekcji gry na pianinie, aby nauczyć się gam i tonacji – wspominała Dorothy. – Znalazłam kilka wspaniałych książek z piosenkami dla dzieci, dzięki którym Janis nauczyła się śpiewać, a ja mogłam zagrać pierwszą nutę na fortepianie, aby ona mogła złapać tonację. Wykorzystując własne doświadczenie jako śpiewaczka, mogłam pomóc jej skorygować wysokość dźwięku i nauczyć poprawnej emisji samogłosek i spółgłosek. Janis nauczyła się kilku piosenek folkowych i często zaczynała je śpiewać, kładąc się spać. Było to absolutnie czarujące”. Na odwrocie jednego ze zdjęć córki Dorothy zanotowała: „Janis śpiewa sobie do snu”.
Kiedy marzenia Joplinów o bezpieczeństwie ekonomicznym zdawały się spełniać, Dorothy doświadczyła ciężkich chwil. Była ledwo po trzydziestce, gdy wykryto u niej łagodny nowotwór tarczycy. Podczas operacji lekarz nieodwracalnie uszkodził jej struny głosowe, co sprawiło, że matka Janis straciła zdolność śpiewu. Wkrótce potem Seth, cichy, wycofany mężczyzna, który miał problem z wyrażeniem uczuć, zażądał, aby pozbyli się z domu pianina. Twierdził, że „walenie w klawisze” (jak nazywał naukę gry Janis) działa mu na nerwy. Dorothy próbowała usprawiedliwiać męża: „Gdy miał ciężki dzień w biurze, można sobie wyobrazić, czym były dla niego te gamy. Powiedział: »Po prostu nie możemy trzymać w domu pianina«. Nie kłóciliśmy się o to. Gdy jedno z nas miało zdecydowane zdanie w jakiejś kwestii, drugie przystawało na to. Tak więc pozbyłam się pianina. Ale złamało mi to serce”.
Być może niepokój związany z hospitalizacją matki, a następnie brakiem muzyki w domu sprawił, że Janis zaczęła lunatykować. Pewnej nocy Dorothy znalazła ją na chodniku przed domem. Dziewczynka sprawiała wrażenie, że czegoś szuka. Zapytana przez matkę, dokąd się wybiera, Janis powtarzała w kółko: „Chcę iść do domu”.
W tym okresie Dorothy dwukrotnie poroniła. W końcu 15 marca 1949 roku na świat przyszła druga córka Joplinów Laurel Lee, zwana Laurą. Niemowlę cierpiało na częste kolki i nieustannie płakało, przez co wymagało od matki dużej uwagi. Sześcioletnia Janis nauczyła się radzić sobie sama bądź szukała towarzystwa ojca, który wydawał się rozpoznawać w córce samego siebie i w tym okresie spędzał z nią dużo czasu. Wcielając się w synowską rolę, Janis chodziła z nim do salonu fryzjerskiego, gdzie fryzjer przycinał jej grzywkę, wzorując się na uczesaniu Setha.
Jeszcze w tym samym roku rodzina postanowiła przeprowadzić się do lepszej dzielnicy: „Sąsiadka mieszkająca na lewo od nas była żoną marynarza – wspominała Dorothy. – Nie wydaje mi się, żeby znała choćby kilka normalnych słów po angielsku. Za to przeklinała gorzej niż ktokolwiek, kogo słyszałam w życiu! Nie chciałam, żeby [moje dzieci] dorastały, ucząc się tego rodzaju języka”. Joplinowie wspięli się wyżej o jeden szczebel na drabinie klasowej i kupili większy dom w Griffing Park, nowej pełnej drzew dzielnicy na krańcach Port Arthur. W ten sposób dotarli na wymarzone przedmieścia.
Biały drewniany dom przy Lombardy Drive 3130 był dość skromny jak na dzisiejsze standardy, lecz miał rozległe podwórko, na którym Janis mogła się bawić. Seth zajmował się ogrodem na tyłach, a Dorothy piekła placki z orzechów pekan, które zbierała z drzew rosnących w obejściu. Janis natychmiast zaprzyjaźniła się z licznymi dziećmi z sąsiedztwa. Wraz z nimi dokazywała na zbudowanym przez Setha placu zabaw i wystawiała sztuki w wykonanym przez niego teatrzyku kukiełkowym. Seth robił zdjęcia Janis od pierwszych lat jej życia, a odkąd urodziła się Laura, fotografował obie siostry, ubrane w identyczne stroje uszyte przez Dorothy.
Janis spędzała soboty z ojcem, odwiedzając bibliotekę miejską – The Gates Memorial Public Library – imponujący klasycystyczny gmach, który Seth traktował jak świątynię. „W moim domu – mówiła z dumą – każdy miał kartę biblioteczną, odkąd tylko potrafił napisać swoje imię”. Podobnie jak ojciec Janis nauczyła się cenić książki, a umiejętność czytania posiadła dość wcześnie – jeszcze zanim jesienią 1949 roku znalazła się w pierwszej klasie pobliskiej Tyrrell Elementary School. Jej rodzice zrobili wszystko, aby przygotować swoją pierworodną córkę do roli lubianej przez rówieśników i mającej dobre wyniki uczennicy w dobrze finansowanym systemie szkolnym Port Arthur.
Prawie spadłam z krzesła, taka byłam podekscytowana!29
Janis Joplin
Janis jako dziecko prawdopodobnie wyczuwała, że Seth Joplin pragnie syna, a z pewnością wiedziała, że lubi ją w roli dokazującej chłopczycy. Silna więź z ojcem, zapoczątkowana codziennym witaniem go po powrocie z pracy, trwała aż do narodzin trzeciego dziecka Joplinów, ich jedynego syna Michaela. Dziewczynka boleśnie odczuła oddalenie się od Setha. Miało to ogromny wpływ zarówno na potrzeby, jak i wyobraźnię Janis przez resztę jej życia.
Dorothy liczyła na to, że pod względem społecznym to ona będzie wzorem dla córki. Zorganizowała oddział Blue Birds, podobny do żeńskiej drużyny skautowej, który spotykał się regularnie w domu Joplinów, gdzie Janis „była bardzo otwarta i nawiązywała znajomości z obcymi dziećmi”30 – jak wspominała Dorothy. Jej zdaniem córka nieustannie szukała aprobaty matki i oczekiwała, że ta poświęci jej więcej uwagi niż pozostałej dwójce rodzeństwa.
Janis była tak oczytana i radziła sobie w szkole tak dobrze, że jej nauczycielka po półroczu przeniosła dziewczynkę z pierwszej klasy do drugiej. Następnie jako siedmiolatka jesienią 1950 roku Janis znalazła się w trzeciej klasie. Ten „awans” wiązał się jednak z problemami społecznymi: różnica między Janis a niektórymi uczniami z jej klasy wynosiła aż osiemnaście miesięcy; dziewczynka była też znacząco niższa od większości dzieci. Mimo drobnego wzrostu zachowywała się tak samo jak jej starsi – i wyżsi – towarzysze zabaw, którzy czasami zapominali, o ile młodsza jest od nich Janis.
„Cieszyły ją fizyczne aspekty zabaw – wspominał Roger Pryor, sąsiad dwa lata starszy od Janis, którego dom rodzinny przylegał do podwórka Joplinów. – Lubiła bawić się z chłopakami, uprawiała chłopięce sporty jak baseball. Nie była nieśmiała i potrafiła się wykłócać. Wolała inicjować zabawy niż do nich dołączać. »Zróbmy to! Zagrajmy w tę grę!«. Była uparta, ale sympatyczna”31.
Jako dziesięcio- i jedenastolatka Janis była wciąż nieposkromioną chłopczycą. Nieświadoma konwenansów, nie widziała problemu w chodzeniu półnago tak jak chłopcy z sąsiedztwa, gdy w Port Arthur panowało długie, gorące i wilgotne lato. „Aż do siódmej klasy potrafiła bawić się na powietrzu bez bluzki – wspominał Pryor. – Wolno dojrzewała. Nikt nigdy nie zwrócił jej uwagi, ale było to dziwne zachowanie jak na dziewczynę”32.
Niektóre dzieci uważały Rogera za łobuza, lecz Janis była nieustraszona i zawsze potrafiła mu się postawić. Raz wyzwała go nawet na pojedynek zapaśniczy. „Czułem się naprawdę nieswojo, stając z nią do walki – przyznał Pryor – ale to ona chciała. Moi rodzice ciągle mi powtarzali: »Nigdy nie bij się z dziewczyną«. Tymczasem Janis ścigała mnie, a jak już mnie dopadła, siadała na mnie okrakiem. Pamiętam ją, jak siedzi na mnie ze zwycięską miną i zanosi się triumfalnym śmiechem”33.
Być może Janis prowokowała bójki z Rogerem, bo durzyła się w nim. Po części mógł to być również wyraz jej zazdrości o przyjaźń, jaką chłopak nawiązał z jej ojcem. „Naprawdę mnie lubił – wspominał Setha Pryor. – Traktował mnie jak syna. Rozmawiał ze mną, spędzał ze mną czas, robiliśmy razem proce”34. Ojciec Janis był jak najdalszy od zachęcania jej do bawienia się lalkami w zaciszu domowym, przeciwnie – wspierał skłonność córki do żywiołowych zabaw. Zmajstrował szczudła i zbudował ogromną huśtawkę dla Rogera i Janis.
Jego najbardziej niebezpieczną konstrukcją był „krok-gigant” – rodzaj huśtawki z pierścieniami przymocowanymi do lin doczepionych do szczytu słupa. Chwyciwszy pierścień, dzieci biegały dookoła słupa, a gdy potem wirowały wokół niego, podkurczały nogi. Szybując w powietrzu i mocno trzymając się pierścienia, Janis poznała po raz pierwszy ekscytujący smak stanów zmienionej świadomości. Pryor, który często ośmielał mniej odważne dzieci do tej zabawy, wspominał: „Rozpędzaliśmy je tak bardzo, że aż krzyczały, żeby przestać, wtedy wiedzieliśmy, że jeszcze chwilka i po prostu polecą. Nie robiliśmy tego, żeby komuś stała się krzywda – była to raczej rywalizacja: kto jest większym twardzielem. Wiem, że kilka dzieciaków, bawiąc się na tym »kroku-gigancie«, połamało sobie ręce”35. Seth zdemontował w końcu swoją konstrukcję, choć Janis nigdy nie zrobiła sobie na niej krzywdy i okazała się twardzielką. Zdarzyło jej się wprawdzie kiedyś złamać rękę – ale był to rezultat upadku z drzewa.
Najbliższym przyjacielem Setha był Don Bowen, z którym łączyła go wspólna cecha: introwertyzm. Bowen pracował dla Gulf Oil, a jego córka Kristin – w opinii Pryora „naprawdę prześliczna, spokojna i bardzo dziewczęca”36 – chodziła do klasy z Janis, choć była od niej prawie o rok starsza. Zdaniem Janis przyjaciel jej ojca był „jednym z dwóch intelektualistów w mieście” – drugi to oczywiście Seth. W ich relacji „było coś desperackiego, po prostu cieszyli się z faktu, że istnieją”37. Bowenowie i Joplinowie, choć mieszkali daleko od siebie, przynajmniej raz w miesiącu spotykali się w domu jednych lub drugich, aby zjeść razem obiad, zagrać w brydża i, co najważniejsze, swobodnie rozmawiać na tematy, które rzadko pojawiały się w dyskusjach prowadzonych na pustyni kulturalnej, jaką był Port Arthur. „Kiedy odwiedzaliśmy Joplinów – wspominała Kristin Bowen – Seth i Don lubili słuchać muzyki klasycznej i dyskutować o książkach, a czasem o polityce. Potem wjeżdżał stolik brydżowy i wszyscy siadaliśmy do kart. Niekiedy były też inne zabawy: »żabia laska«[6] lub szczudła. Szłyśmy na podwórko i wspinałyśmy się na drzewa. Janis próbowała wielu zabaw, zwykle takich, które kojarzy się z chłopakami. Zauważyłam, że chociaż była malutka, zawsze chciała nam mówić, co mamy robić”38.
Z czasem Janis stawała się coraz bardziej uparta, wystawiając cierpliwość swoich rodziców na próbę, na długo zanim weszła w wiek nastoletni. Kiedy próbowali nad nią zapanować, reagowała bez obaw o konsekwencje. W wieku ośmiu lat wciąż ssała kciuk, więc aby położyć temu kres, Seth zabronił jej słuchania radia do czasu „wyleczenia się” z tego nawyku. Janis dostała napadu wściekłości – wrzeszczała, kopała i spazmatycznie oddychała. Jednak nawet negatywne reakcje rodziców na takie incydenty nie złamały jej uporu. Dla Janis ilość uwagi, jaką przyciągała, była ważniejsza niż jej jakość.
W Port Arthur nie stosowano wówczas powszechnie klimatyzacji, więc jeśli w jednym domu okna były otwarte, dobiegające z niego hałasy bez problemu dało się usłyszeć w domach sąsiednich. Pryor zapamiętał scysje Janis z rodzicami: „Słychać było awantury, aż dom się trząsł w posadach. Na przykład: »Idź do swojego pokoju i zrób to i to!« i odpowiedź: »Nie, nie ma mowy! Ani mi się śni!«. Nie chciała być grzecznym dzieckiem. Była nieposłuszna. […] [Seth lub Dorothy] wołali ją do domu; była ósma lub dziewiąta wieczór. A Janis odpowiadała po prostu: »Nie idę. Będę się bawić, dopóki wszyscy inni sobie nie pójdą«”39.
Jedna z tych kłótni szczególnie zapadła w pamięć Setha Joplina. Grał z córką w domino na podwórku, a wraz z nadejściem nocy rozpoczął się atak komarów. Pobiegli do domu, ale Janis przypadkowo upuściła pudełko z płytkami, które rozsypały się na ziemi. „Powiedziałem jej – wspominał – że musi je pozbierać przed wejściem”. Janis odmówiła. „Zapewne było to z mojej strony głupie, jednak upierałem się przy swoim. W rezultacie ona i ja staliśmy na zewnątrz, oganiając się od komarów, a ona płakała przez dobre pół godziny, aż w końcu zrobiła to, co jej kazałem. Myślę, że ten incydent mógł mieć coś wspólnego z jej późniejszym życiem […], bo została zmuszona podnieść te płytki. [A kiedy] była zmuszona zrobić coś, czego nie chciała, robiła niezwykłe rzeczy – wbrew normie”40.
W szkole średniej cecha ta miała sprawić, że Janis stała się persona non grata w swojej klasie. Ale kiedy była jeszcze dziewczynką, tego rodzaju zachowanie pomagało jej skupić na sobie uwagę ojca. Seth rzadko ignorował Janis. Byłaby to dla niej kara najgorsza z możliwych.
Jednak przy całej swej coraz bardziej buntowniczej naturze Janis rozwinęła również własny sposób na uspokojenie się. W trzeciej klasie zaczęła malować i rysować, ujawniając prawdziwy talent. Tworzenie obrazów na papierze lub płótnie miało na nią, jak się wydaje, kojący wpływ. Nauczyciele i rodzice wkrótce rozpoznali w niej talent, na co dziewczynka zareagowała większą produktywnością i zaangażowaniem. „Janis uwielbiała rysować konie – opowiadał Pryor. – Nieraz mówiła mi, że bardzo trudno jest je narysować. […] Już w podstawówce wiedziała, że chce zostać artystką. Jej dzieła pokrywały wszystkie ściany jej pokoju”41.
„Miała znakomity zmysł obserwacji – twierdziła Dorothy. – Wystarczyło pokazać jej coś raz, a już to potrafiła. Natychmiast załatwiłam Janis lekcje malarstwa. Akwarela jej nie interesowała, chciała malować obrazy olejne”42. Seth i Dorothy – troskliwi rodzice – zapewne w nadziei, że córka będzie dzięki temu bardziej posłuszna, kupili sztalugę, farby i pędzle. W późniejszym życiu Janis bagatelizowała tę troskę rodziców – ich ewidentne uznanie i wspieranie jej wczesnych talentów – a nawet jej zaprzeczała. Stworzyła mit wiecznie niezrozumianego dziecka, który był fałszywy, choć dziennikarze chętnie go powielali.
Kristin Bowen, podobnie jak Janis, chodziła na lekcje malarstwa odbywające się w sobotnie poranki w domu nauczycielki. Wkrótce między dziewczynkami rozpoczęła się artystyczna rywalizacja. „Nie była to może zacięta walka, ale współzawodnictwo – analizowała Bowen. – Nie próbowałyśmy robić tego samego, lecz byłyśmy na tej samej ścieżce. Nasi rodzice próbowali skłonić nas do rozwijania zdolności plastycznych”43. W szczególności Dorothy zmuszała Janis do ciężkiej pracy – aby została wyróżniona jako ktoś wyjątkowy.
Kiedy Janis miała dziesięć lat i kończyła piątą klasę, 25 maja 1953 roku Dorothy urodziła trzecie dziecko: Michaela Rossa Joplina. Roger Pryor zapamiętał ekscytację Setha: „Kiedy Mike przyszedł na świat, dla Setha było to wydarzenie, jakby wygrał na giełdzie. Naprawdę cieszył się, że ma syna”44.
Gdy Dorothy była w ciąży, zachowanie Janis w szkole pogorszyło się. Już kilka lat wcześniej przedszkolanka odnotowała, że dziewczynka nie stosuje się do polecenia „spokojnego odpoczynku”45. Teraz nauczycielka z piątej klasy zgłaszała niedociągnięcia dotyczące „słuchania i postępowania zgodnie z instrukcjami, dobrego wykorzystywania czasu i uprawiania sportu”. Niemniej w tej samej notatce raz jeszcze potwierdzała „znaczne zdolności” Janis w dziedzinie sztuk plastycznych. Podziwiana przez nauczycielkę, rodziców i kolegów, takich jak Pryor i „przyjazna rywalka” Kristin Bowen, Janis poświęcała coraz więcej czasu na rysowanie i malowanie – często ze szkodą dla prac domowych i innych zadań szkolnych. Zbierane w dzienniczku uwagi „do poprawy” nie były w stanie osłabić jej zaangażowania. Tego rodzaju krytyka zachowania mogła co najwyżej podsycić jej pasję.
W soboty, kiedy Dorothy zostawała w domu z dzieckiem, Seth nadal zabierał Janis, do której dołączyła czteroletnia Laura, do The Gates Memorial Public Library. Seth, sam zafascynowany historią i filozofią, nadzorował wybór lektur rozwiniętej intelektualnie starszej córki. Zestaw ten obejmował liczne ilustrowane książki z historii sztuki oraz serię L. Franka Bauma o Czarnoksiężniku z Krainy Oz. Janis wykorzystała te inspiracje – jej krótkie życie miało niebawem przypominać przygody Dorotki, bohaterki powieści Bauma – wyrwanej ze swojego czarno-białego świata i wrzuconej w coś na kształt psychodelicznej Krainy Oz, gdzie czekało na nią grono niezwykłych towarzyszy.
Wraz z początkiem siódmej klasy, jesienią 1954 roku Janis zaczęła uczęszczać do gimnazjum. Jej nowa szkoła, Woodrow Wilson Junior High, mieściła się w potężnym budynku z cegły, usytuowanym nieopodal miejskiej biblioteki. Pożegnanie z podstawówką, do której chodziła z domu na piechotę, było dla niej traumatyczne. Jedenastoletnia chłopczyca początkowo korzystała z autobusu szkolnego, w którym była obiektem zaczepek starszych dzieci. Choć ich drwiny i tak były łagodne w porównaniu z tym, co za kilka lat miało czekać Janis w szkole średniej, dziewczynka z płaczem poskarżyła się rodzicom. Dorothy szybko rozwiązała problem dojazdów, organizując wspólne przewozy samochodem z dziećmi sąsiadów.
Muzyka i malarstwo koiły nieco stres Janis związany z wejściem w nową dla niej rolę gimnazjalistki. W końcu była córką Dorothy East, która jako uczennica była uznaną śpiewaczką. Janis pod pewnymi względami wcześnie podążyła ścieżką swojej matki. Śpiewając w chórze First Christian Church, wyszkoliła krystaliczny sopran. W Woodrow Wilson Junior High od razu dołączyła do liczącej dziewięćdziesiąt członkiń żeńskiej grupy wokalnej, do której należała przez trzy lata. Zaczęła nawiązywać nowe przyjaźnie. Jedną z bliskich jej osób została Karleen Bennett, nieśmiała brunetka w kocich okularach, która grała na saksofonie w szkolnym zespole. Połączyły je kiełkujący cynizm i niechęć do zajęć z wuefu, szczególnie do konieczności przebierania się w obecności dojrzalszych fizycznie rówieśniczek. Ojciec Karleen prowadził firmę wodno-kanalizacyjną i – rzecz niemal niespotykana w Port Arthur – przeszedł na judaizm i poślubił Żydówkę. Janis musiała postrzegać rodziców Karleen trochę jak własnego ojca – w świecie chrześcijańskich konformistów byli outsiderami.
Tymczasem Dorothy, która zachęcała córkę, by ta ubierała się jak jej koleżanki z klasy, szyła dla Janis stroje do szkoły, w tym rozkloszowane spódnice na krynolinowych halkach – typowe dla mody tamtej epoki. Podobnie jak jej matka Janis była towarzyska i zdeterminowana, by być lubianą. Przy obiedzie otwartość i urok Janis były nagradzane uwagą Setha i większą zachętą do wyrażania własnych opinii. Ale jej bezpośredniość nie zawsze odpowiadała nauczycielom. Napominali ją za rozmawianie na lekcjach, częste wstawanie z miejsca i niekończenie prac domowych. Mimo to zdołała utrzymać średnią ocen B [ocenę dobrą], a z plastyki zdobyła wyróżnienie za wybitne osiągnięcia.
W 1955 roku Janis z okazji swoich dwunastych urodzin urządziła przyjęcie dla kilku szkolnych koleżanek, w tym Kristin Bowen, z którą chodziła do Arthura Murraya na cotygodniowe lekcje tańca. Ale zamiast uczyć się fokstrota czy lindy hop, Janis chciała tańczyć do nowego rodzaju muzyki, którą usłyszała w radiu. Jej nazwę ukuł prezenter radiowy Alan Freed, a brzmiała ona: rock and roll.
W tym samym roku rock and roll przebił się do świadomości słuchaczy w całym kraju – wraz z utworem Rock Around the Clock zespołu Bill Haley & His Comets. Piosenka ta przez trzy tygodnie królowała na szczytach listy przebojów. W marcu do kin wszedł film Szkolna dżungla – dramat poruszający temat przestępczości nieletnich – w którego czołówce pojawia się nagranie Haleya. Niektórzy nastoletni widzowie wszczynali burdy, inni, podekscytowani, kroili nożami fotele na salach kinowych, a piosenka Rock Around the Clock biła rekordy popularności w całym kraju. Janis uwielbiała również Tutti-Frutti Little Richarda i Ain’t That a Shame Fatsa Domino. Piosenki te, wydane jako winylowe single w Nowym Orleanie, pojawiły się w audycji radiowej nadawanej przez rhythmandbluesową rozgłośnię z Beaumont. Elvis Presley, który rozpoczął karierę w programie Louisiana Hayride nadawanym w stacji radiowej KWKH w pobliskim Shreveport, dawał wiele koncertów na Południu i 25 listopada 1955 roku wystąpił w auli Woodrow Wilson Junior High. Dwunastoletnia Janis nie miała wstępu na ten koncert, ale ekscytacja związana z przybyciem Elvisa musiała przykuć jej uwagę. Zaczęła kupować jego single i poszukiwać w radiu więcej muzyki, która wydawała się dla niej stworzona.
Seth Joplin, podobnie jak wielu przedstawicieli jego pokolenia, nie znosił tego, co uważał za rockandrollową „modę”. Niechętnie użyczał więc Janis swojego adapteru, w końcu jednak ustąpił i czasami pozwalał najstarszej córce odtwarzać na nim jej hałaśliwe płyty. Później Janis miała dostać własny przenośny adapter, który trzymała w swoim pokoju.
Po sobotnich wizytach w bibliotece, podczas których Sethowi oprócz Janis towarzyszyła również Karleen Bennett, często następowała wycieczka na pocztę. Seth pokazywał tam dziewczętom listy gończe. Janis i Karleen wymieniały się opiniami, który z bandytów był w ich oczach najprzystojniejszy. W bibliotece Seth nadal kontrolował dobór lektur Janis, podczas gdy Karleen wybierała do czytania to, co chciała, kierując się zasadą: im bardziej niecenzuralne, tym lepsze. W domu wertowała wypożyczoną pozycję, zaznaczając co bardziej dobitne fragmenty lub wulgaryzmy, aby pokazać je Janis. Obie dziewczyny miały obsesję na punkcie „wyrażania się” do tego stopnia, że nawet nauczyły się języka migowego, aby móc przeklinać w otoczeniu innych niczego nieświadomych osób. W 1956 roku przykuła ich uwagę pikantna powieść Miasteczko Peyton Place autorstwa Grace Metalious. Na czwartej stronie okładki książki można było przeczytać: „wielki bestseller o małym amerykańskim miasteczku – potępiony i zakazany”46. Autorkę określano jako „młodą gospodynię domową w dżinsach, która napisała najbardziej kontrowersyjną powieść, jaką wydano w Ameryce”47.
W tym samym roku Janis obejrzała kilka sugestywnych filmów o „outsiderskiej” tematyce – Złotorękiego (nominacja do Oscara dla Franka Sinatry za rolę narkomana), Buntownika bez powodu (przełomowa rola Jamesa Deana) i Piknik Josha Logana (z Williamem Holdenem w roli charyzmatycznego włóczęgi) – poruszających takie kwestie jak uzależnienie od narkotyków, nastoletni bunt i seks przedmałżeński. Było to z pewnością niezgodne z ideą godziwej rozrywki głoszoną przez Dorothy, jednak matka Janis, pochłonięta opieką nad młodszymi dziećmi, nie była w stanie tego kontrolować. Z kolei Seth coraz bardziej skupiał się na swoim trzyletnim synu. Już jakieś pięć lat wcześniej – kiedy Dorothy skarciła męża za dzielenie się z ich podatnymi na wpływy córkami opowieściami o tym, jak na studiach trudnił się produkcją piwa domowej roboty – ojciec Janis wycofał się z codziennych rozmów, jakie zwykł prowadzić po pracy z córką. Rock and roll oraz „wątpliwe moralnie” powieści i filmy zjawiły się w odpowiednim momencie, by zaoferować Janis nowe możliwości – rodzaj usankcjonowanej wywrotowości, do której mogła dążyć.
Latem tamtego roku Janis zgłosiła się jako ochotniczka do lokalnego teatru młodzieżowego – The Little Theatre – i tak rozpoczął się jej okres buntu. Obserwując, jak Karleen i Kristin zaczynają flirtować z chłopcami, Janis, która nie nabrała jeszcze kobiecych kształtów ani nie miała łabędziej szyi, mogła jedynie tęsknić za romantycznym zainteresowaniem, jakie jej przyjaciółki budziły u płci przeciwnej. W teatrze udzielał się Jim Langdon – obiekt wielu dziewczęcych westchnień – utalentowany puzonista o ciemnych włosach ułożonych w pompadour[7]. Langdon i jego ekipa – wszyscy o klasę wyżej od Janis i prawie dwa lata od niej starsi – nadawali ton teatrowi, założonemu przez matkę jego przyjaciela Granta Lyonsa, przybyłą do Port Arthur z północy USA. Langdon flirtował z Karleen, Kristin i innymi dziewczynami, ale to właśnie z Janis nawiązał silną, choć platoniczną, wieloletnią więź, opartą przede wszystkim na rozmowach i muzyce. Janis, której prace plastyczne zdobyły już pewne uznanie, w The Little Theatre zajęła się scenografią. Ku swojej wielkiej radości otrzymała też niewielką rólkę w sztuce Sunday Costs Five Peso. Makijaż i rustykalna tunika z odkrytymi ramionami dodały jej lat. Chociaż nie spędzała jeszcze dużo czasu z Langdonem, Lyonsem i ich przyjaciółmi, podziwiała ich bystrość, intelekt i śmiałość. W maju, po ukończeniu gimnazjum, Jim i Grant ze swoją ekipą wspięli się na szczyt wieży ciśnień w Port Arthur i namalowali na bocznej ścianie szkolne hasło: „Hi 9” – wyczyn ten bardzo zaimponował Janis.
Na samym początku dziewiątej klasy Janis po raz pierwszy miała szansę zobaczyć, jak wygląda rock and roll, którego tak lubiła słuchać z płyt i w radiu. Joplinowie kupili telewizor, który wciąż był rzadkością i w ich okolicy należał do wyznaczników statusu. W niedzielę 9 września Janis i jej rodzina włączyli stację CBS, aby zobaczyć głośny debiut Elvisa Presleya w The Ed Sullivan Show. Ten historyczny, zmysłowy występ zahipnotyzował Janis: zaśpiewane z pasją Don’t Be Cruel, romantyczna ballada Love Me Tender, Ready Teddy Little Richarda i jej ulubiony Hound Dog. Ten ostatni utwór oczarował ją tak bardzo, że dotarła do jego oryginalnej wersji – rhythmandbluesowego przeboju z 1953 roku, wydanego przez wytwórnię Peacock z Houston, który wykonywała Willie Mae „Big Mama” Thornton. Pozostaje tajemnicą, w jaki sposób biała trzynastolatka w Port Arthur, mieście, w którym obowiązywała segregacja rasowa, zdobyła rhythmandbluesowy singiel, ale jej się udało. Tekst w wersji Presleya mówi o prawdziwym psie, który „nigdy nie złapał królika”. Natomiast w oryginale „Big Mama” z furią zwraca się do żigolaka. Janis wzięła płytę do Bennettów, aby puścić ją Karleen i jej młodszemu bratu Hermanowi; stwierdziła przy tym, że woli tę wersję od wykonania Elvisa48. Za nieco ponad dziesięć lat inny utwór „Big Mamy” Thornton, Ball and Chain, miał uczynić ją sławną.
W dziewiątej klasie Janis związała się z pierwszym chłopakiem: Jackiem Smithem, ciemnowłosym, wysokim uczniem z jej klasy, który podobnie jak jej ojciec lubił książki i rozmowy. „Zaczęliśmy ze sobą chodzić, bo oboje dużo czytaliśmy”, wspominał po latach Smith, który zapamiętał Janis jako dziewczynę „bystrą, wesołą i mądrą”. Związek czternastoletniego Smitha i trzynastoletniej Janis był platoniczny. „Nie miałem zielonego pojęcia, czym jest seks”49, przyznawał Smith. Nie urywali się ze szkoły, by się całować, lecz zostawali po lekcjach, wspólnie pracując nad licealnym czasopismem literackim „Driftwood”. Ich weekendowe randki obejmowały wspólne wyjścia do kościoła, wesołego miasteczka i do kina – na przyzwoite filmy w rodzaju Dziesięciorga przykazań.
Smith raczej nie dostrzegał buntowniczej strony swojej dziewczyny. Zachował w pamięci obraz Janis jako „czarującej i ładnej trzynastolatki, typowej porządnej panienki, która w przyszłości zostanie członkinią żeńskiego stowarzyszenia studenckiego”50. Smith podarował jej złoty naszyjnik z inicjałem „J.”, który mógł być zarówno skrótem jej imienia, jak i jego. „Jeśli kiedykolwiek się pobierzemy – powiedziała mu śmiało – wszystkie nasze rzeczy będą mieć takie same monogramy”51. Jako członkini Pep Clubu[8] i organizacji młodzieżowej Tri-Hi-Y[9] Janis organizowała spotkania towarzyskie i niekiedy wydawało się, że aspiruje do bycia całkowicie konwencjonalną córką – taką, jakiej pragnęła jej matka. Podczas gdy jej bardziej rozwinięte koleżanki z klasy nosiły już stożkowate staniki typu torpedo, Janis miała płaską klatkę piersiową i nadal grzecznie ubierała się w matczyne kreacje. W notatniku z wycinkami dokumentującymi wydarzenia organizowane przez Tri-Hi-Y Janis naszkicowała sukienkę podkreślającą talię, z długą spódnicą, a obok wkleiła próbkę bawełnianego materiału w kratkę i zanotowała: „Nosiłam tę sukienkę, którą uszyła mi Matka: zielono-biała kratka z białymi wykończeniami”52.
W grudniu 1956 roku Janis, uczennica dziewiątej klasy, miała swój pierwszy publiczny solowy występ wokalny w ramach widowiska bożonarodzeniowego organizowanego w kościele. Jack Smith brał udział w tym wydarzeniu. Janis przygotowała również koncert wraz z pozostałymi dziewięćdziesięcioma członkiniami żeńskiej grupy wokalnej. Na występach śpiewała czystym sopranem, który w tamtym czasie uważała za pełnię swoich możliwości wokalnych: dźwięk był piękny, lecz nie tak wyjątkowy jak jej twórczość plastyczna. Wciąż uważała się bardziej za malarkę niż wokalistkę i miało tak pozostać jeszcze przez kilka lat. Wykazywała się też talentem pisarskim. Do rozwijania go zachęcała Janis jej ulubiona nauczycielka Dorothy Robyn, która uznała, że Janis to „bardzo zdolna uczennica, musi tylko rozwinąć w sobie większe poczucie obowiązku”53. Pomimo problemów z zachowaniem Janis otrzymała ostatecznie wyróżnienie za wybitne osiągnięcia w dziedzinie języka angielskiego i dziennikarstwa. Zachwycona nobilitacją, napisała w notatniku: „Co za szok! Panna Robyn wychodzi na środek klasy i rzuca od niechcenia: »Och, pomyślałam, że może ci się to spodobać«. Prawie spadłam z krzesła, taka byłam podekscytowana!”54. Janis zilustrowała to zdarzenie rysunkiem siebie padającej na podłogę.
W 1957 roku zarówno prace plastyczne, jak i próby literackie Janis zostały zaprezentowane na łamach „Driftwood”. Na okładce pisma znalazły się ilustracje Joplin, a w środku zamieszczono esej jej autorstwa, ozdobiony wykonanymi przez nią rysunkami. Nosił tytuł The Most Unusual Prayer [Najniezwyklejsza modlitwa] i opisywał próby odmówienia modlitwy dziękczynnej przy stole obiadowym Joplinów przez jej młodszego brata Michaela. Tego lata Janis zgłosiła się jako ochotniczka do pomocy w sekcji dziecięcej The Gates Memorial Public Library. Wykorzystała swój talent, tworząc duże plakaty przedstawiające Stracha na Wróble i innych towarzyszy Dorotki. Janis zaznała przedsmaku sławy, gdy reporter „Port Arthur News” przeprowadził z nią wywiad na temat tych plakatów. Opublikowany 14 lipca artykuł zatytułowany Library Job Brings Out Teenager’s Versatility [Praca w bibliotece wydobywa wszechstronność nastolatki] zawierał zdjęcie Janis i reprodukcję jej rysunku przestawiającego Stracha na Wróble. Autor pisał, że bohaterka reportażu „została uznana za jedną z najlepszych artystek w dziewiątej klasie” i jest również „wybitną dziennikarką”55. W artykule cytował też krótką wypowiedź dziewczynki. Janis, zapytana, czemu podjęła się tej pracy, odpowiada naturalnie: „bo daje mi to szansę uprawiać sztukę, a jednocześnie robić coś wartościowego dla społeczności”56.
To uznanie nie mogło jednak zrekompensować utraty uwagi ojca. „Tata zawsze śmiał się głośno i swobodnie ze swoimi dziećmi, dopóki my, dziewczynki, nie stałyśmy się kobietami – komentowała po latach Laura Joplin. – Potem się wycofał. Wyrażanie swoich uczuć w obecności kobiet najwyraźniej sprawiało mu trudność i wymagało od niego nieustannego wysiłku”57. Janis zrzuciła winę na kogoś innego. Dziesięć lat później przypomni sobie, że jej ojciec „zwykł ze mną rozmawiać, a potem odwrócił się ode mnie, kiedy miałam czternaście lat – być może chciał mądrego syna lub kogoś takiego”58.
Co do Setha, zapamiętał córkę jako bardzo do siebie podobną, z wyjątkiem narastającego w niej przymusu publicznego obnoszenia się ze swoją indywidualnością. W przeciwieństwie do niego nie chciała żyć w ukryciu. „Mniej więcej w wieku czternastu lat – wspominał lakonicznie – Janis została rewolucjonistką”59.