Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Siódmego czerwca dwa tysiące pierwszego roku szesnastoletnia Karolina wyszła z domu i od tamtego czasu nikt jej więcej nie widział. Po ponad dwudziestu latach do sprawy wraca poznański duet śledczy z wydziału spraw nierozwiązanych: Klara Majewska i Antoni Praszyński.
Dość szybko odkrywają, jak wiele błędów popełniono podczas poprzedniego śledztwa, ile wątków pominięto i jak bardzo zacierano ślady.
Czy śledczym uda się dowiedzieć, kto stał za zaginięciem nastolatki? Czy ustalą, co stało się z dziewczyną i dlaczego?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 138
– Ale my się kochamy – wyszeptała jeszcze.
Karolina Mularczyk była zwykłą nastolatką. Lubiła lody waniliowe i miała zaraźliwy uśmiech. Najchętniej nosiła dżinsy i kolorowe podkoszulki.
Karolinę po raz ostatni widziano w czerwcu dwa tysiące pierwszego roku.
Przyjaciele nazywali ją Koniczynką, bo podobno przynosiła szczęście.
On też tak ją nazywał.
I nawet podarował jej złoty łańcuszek z zawieszką w kształcie czterolistnej roślinki.
– Cztery listki, a każdy oznacza coś innego. Pierwszy to nadzieja, drugi wiara, trzeci szczęście, a czwarty miłość – wymruczał jej do ucha, powoli rozbierając.
Siódmego czerwca dwa tysiące pierwszego roku Karolina wyszła z domu i od tamtego czasu nikt jej więcej nie widział.
Miała niespełna szesnaście lat.
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Antoni kompletnie nie wiedział, jak się zachować. Z jednej strony najchętniej wyprosiłby Annę z mieszkania i zażądał, żeby go więcej nie nękała, z drugiej za bardzo obawiał się zemsty. Miała na niego zbyt dużo haków i nie mógł tak po prostu się jej pozbyć. Wpuścił ją zatem niechętnym gestem do środka i bąknął, żeby się rozgościła.
Kobieta usiadła na kanapie i przez jakiś czas przyglądała mu się w milczeniu, obserwując jego coraz większe skrępowanie połączone z niepokojem wywołanym całą sytuacją. To było ciekawe doświadczenie widzieć, jak mysz wpada do pułapki i zupełnie nie wie, jak się z niej wydostać.
– Nie spodziewałeś się mnie, co? – zagadnęła w końcu.
Była ładną, zadbaną kobietą w średnim wieku. Miała ciemne włosy obcięte na boba, piwne oczy okolone gęstymi rzęsami, pełne usta i mały, kształtny nos. Mogła się podobać, i to bardzo. Była szczupła, wysportowana, energiczna.
Praszyński wzruszył ramionami.
– Powiedz, czego chcesz, i miejmy to z głowy.
– Tak po prostu? Myślałam, że bardziej się ucieszysz na mój widok – roześmiała się drwiąco. – Z tego, co pamiętam, to wcześniej zabiegałeś o spotkania ze mną, wysyłałeś kwiaty, urocze esemesy i ogólnie odgrywałeś rolę bardzo czarującego mężczyzny. Chyba nawet przyznałeś, że jesteś zabójczo zakochany we mnie. Ale do czasu, to fakt. Kiedy w końcu dostałeś forsę, na której najbardziej ci zależało, nagle się ulotniłeś i tyle zostało z naszej wielkiej miłości. – Pstryknęła palcami.
Rzucił jej ponure spojrzenie i nie odpowiedział.
– Widzę, że tak bardzo nie spodziewałeś się mojej wizyty, iż nie przygotowałeś sobie żadnej porządnej wymówki. Potrzebujesz trochę czasu? – spytała, wydymając usta.
Przygryzł dolną wargę.
– Czego chcesz? Bo jeżeli kasy, to muszę cię zmartwić. Bez względu na to, jakiego szantażu użyjesz, niczego ode mnie nie dostaniesz, bo po prostu jej nie mam. Jestem spłukany.
– Tego właśnie się spodziewałam – zaśmiała się Anna. – Ale przejdźmy do rzeczy. Możemy tę sprawę załatwić inaczej… – urwała, bo Praszyński spojrzał na nią znacząco.
Wzdrygnęła się.
– Nic z tych rzeczy. Zapomnij. Po prostu możesz mi wyświadczyć pewną przysługę, dość ważną dla mnie. A wtedy zapomnę o wszystkim, co zrobiłeś, a przede wszystkim o tym, że najzwyczajniej w świecie mnie okradłeś. I nie tylko mnie, bo lista kobiet, do których dotarłam, jest dość znacząca.
– Co konkretnie masz na myśli? – zainteresował się Antoni.
Anna nabrała powietrza, a potem bardzo powoli je wypuściła, jakby potrzebowała czasu, żeby powiedzieć, o co jej chodzi. Nagle przestała się uśmiechać, a jej twarz przybrała skupiony wyraz. Na czole pojawiła się pionowa zmarszczka.
– Może to jednak opatrzność losu, że się spotkaliśmy – zaczęła w końcu. – Kiedy cię szukałam, dowiedziałam się, że pracujesz w dochodzeniówce i że głównie zajmujesz się sprawami sprzed lat. Pomyślałam, że to jakiś znak, a jednocześnie nadzieja dla mnie. Chodzi o córkę mojej siostry, Karolinę Mularczyk. Miała wtedy niespełna szesnaście lat… – urwała nagle.
Praszyński pochylił się w jej stronę.
– Co się stało? – spytał.
– Tego właśnie nie wiemy. To był czwartek, siódmy czerwca dwa tysiące pierwszego roku. Karolina wyszła z domu, bo była z kimś umówiona, i od tamtego czasu wszelki ślad po niej zaginął. To wszystko pociągnęło za sobą szereg kolejnych dramatów w rodzinie. Moja siostra Jola próbowała odebrać sobie życie, na szczęście bezskutecznie. Po kilku miesiącach zostawił ją mąż, ojczym Karoliny, twierdząc, że nie potrafi żyć z wariatką. Z kolei prawdziwy, biologiczny ojciec mojej siostrzenicy, Przemek, długo obwiniał Jolę o to, że doprowadziła do zaginięcia ich dziecka. Nachodził ją, dzwonił, wykrzykiwał pod blokiem, że to jej wina. Odetchnęła dopiero, kiedy zmarł na zawał. Wiem, że to brzmi makabrycznie, ale ona naprawdę przeszła piekło. Na dodatek do dzisiaj nie wiemy, co tak naprawdę się stało z Karolą.
– Rozumiem jednak, że śledztwo zostało przeprowadzone? – dociekał Antoni.
– Tak, oczywiście. Ale w tej sprawie w dalszym ciągu jest więcej znaków zapytania niż jakichkolwiek odpowiedzi. Karolina była bardzo lubiana, koledzy z klasy nazywali ją Koniczynką, bo podobno przynosiła szczęście. Gdy to ona prosiła nauczycieli, żeby przełożyli jakąś kartkówkę, prawie zawsze się zgadzali. Kiedyś pojechali na klasową wycieczkę i chociaż od tygodni zapowiadano deszcz, to cały czas świeciło słońce, bo Karolina powiedziała, że tak właśnie będzie. – Anna uśmiechnęła się smutno. – Zresztą nieważne. Chodzi o to, że chociaż była lubiana i uważana za naprawdę fajną nastolatkę, bez większych problemów, to z jakiegoś powodu nie potrafiła się dogadać z rodzicami. A konkretnie z matką i ojczymem.
– Tamtego dnia, kiedy zaginęła, pokłóciła się z nimi? – zagadnął od razu Praszyński.
– Nie, Karolina od pewnego czasu już z nimi nie mieszkała. Przeprowadziła się do dziadków, do rodziców moich i Joli, bo twierdziła, że w domu jest zła atmosfera.
– A wiesz, co mogła mieć na myśli?
– Domyślam się, o co pytasz, ale chociaż drugi mąż mojej siostry nie należał do najmilszych osób, to jestem pewna, że nie tknąłby Karoliny. Myślę, że wtedy by nam o tym powiedziała. To nie była zahukana, nieśmiała dziewczynka, która czegoś się bała, zresztą zawsze waliła prawdę prosto z mostu i sądzę, że to właśnie stanowiło przyczynę wielu nieporozumień. Mówiła otwarcie, że nie lubi swojego ojczyma, że jest arogancki, że źle odzywa się do matki. Gdyby cokolwiek było na rzeczy, przyszłaby z tym albo do dziadków, albo do mnie, chociaż jestem od niej tylko kilka lat starsza. Albo może właśnie dlatego… Zawsze dobrze się dogadywałyśmy. Między mną a siostrą jest czternaście lat różnicy – dodała wyjaśniająco.
– Ustalono wtedy cokolwiek? Policja miała jakiegoś podejrzanego? Lub kilku? – drążył dalej Antoni.
– Tak, przede wszystkim jej chłopaka, ale niczego mu nie udowodniono. I była jeszcze jedna osoba, ale w jej przypadku również nie znaleziono żadnych dowodów, dlatego sprawa w końcu została umorzona.
– A kto to był?
– Przyjaciel jej biologicznego ojca. Prawnik. Prokurator, który moim zdaniem miał z Karoliną romans. – Anna spuściła głowę.
Antoni zmarszczył czoło.
– Rozumiem, że znalazłaś na to jakieś dowody?
– Pamiętnik mojej siostrzenicy. Pokazałam go wtedy policji, chociaż nie byłam pewna, czy dobrze robię. Bo to jest coś bardzo intymnego i te zapiski chyba nie powinny trafić w ręce postronnych osób. Ale wiedziałam, że nie mogę tego zachować tylko dla siebie.
– Skąd miałaś ten pamiętnik? – Antoni przyglądał jej się uważnie.
– Pokój, w którym mieszkała Karolina, kiedyś należał do mnie. Znam tam tak naprawdę każdy kąt, każdy schowek. Między innymi ten w podłodze, pod obluzowaną deską. Policja oczywiście dokładnie przeczesała całe pomieszczenie, wzięli odciski palców, jakiś zeszyt z notatkami i parę innych rzeczy, ale na nic to się nie przydało. Myśleli, że coś znajdą, że może natrafią na jakieś liściki, nazwisko, adres, cokolwiek, co pomoże im ustalić, gdzie ewentualnie mogła przebywać Karolina. Wtedy po raz pierwszy pomyślałam o tym schowku i się nie myliłam. – Westchnęła. – Przez kilka dni nikomu tego nie pokazałam, bo miałam nadzieję, że Karolina się odnajdzie albo że policja wpadnie na jakiś trop. Ale potem z każdym kolejnym dniem zaczynałam rozumieć, że muszę coś zrobić, że być może jest to jedyna szansa, żeby się czegoś dowiedzieć.
– Co było w tym pamiętniku?
– Karolina opisywała w nim głównie seks z tym mężczyzną. – Anna ściszyła głos. – Pamiętaj, że ona była niepełnoletnia, a on miał ponad czterdzieści lat. Ale nie relacjonowała tego w kontekście, że ją do czegoś zmuszał, raczej, że jest w nim zakochana, że przy nim tak naprawdę zaczyna dojrzewać jako kobieta.
– Rozumiem, że jej chłopak o niczym nie wiedział. – Antoni sięgnął po notes leżący na stole i zaczął w nim coś zapisywać.
Anna pokręciła przecząco głową.
– Tego nie wiem. Twierdził, że nie miał pojęcia, chociaż policja brała oczywiście pod uwagę ewentualną chęć zemsty. Tym bardziej że oni chyba krótko przed tym zaginięciem zerwali. Ale Marcin miał alibi, był wtedy z rodzicami na zakupach i nie widział się z Karoliną. Rodzice to potwierdzili. Faktem jest jednak, że dzwonił do niej tego dnia, w którym zniknęła. Podobno nie odebrała.
– A ten prokurator? Przesłuchiwano go?
– Tak, ale tylko raz, a potem nagle się okazało, że on z tą sprawą nie ma żadnego związku. I że na jego nieszczęście dziewczyna platonicznie się w nim zakochała. A ja się pytam: jak to możliwe, że nikt go mocniej nie docisnął? Nie drążył tematu? Co więcej, billingi pokazały, że on również kontaktował się z Karolą właśnie w dniu jej zaginięcia. Wyobraź sobie, że w jego samochodzie znaleziono krew, ale się wykręcił, że to ślady po psie, którego potrącił i zabrał do weterynarza.
– Sprawdzono to?
– Nie mam pojęcia. Nie uważasz jednak, że to absurdalne, aby komuś tak po prostu uwierzyć na słowo? To był znany prokurator. Zresztą nadal nim jest, chociaż teraz już na emeryturze. Nikt go szczegółowo nie prześwietlił, tak jak powinno to być zrobione. A Karolina rozpłynęła się w powietrzu. I chyba to mnie w tym wszystkim najbardziej przeraża. Że ktoś ją zabił, ukrył ciało, a sam żyje dalej jak gdyby nigdy nic. Przez długi czas się łudziłam, że może wróci, że coś się wyjaśni, ale ta nadzieja umarła. Zresztą sam wiesz z doświadczenia, że po tylu latach można już tylko mówić o poszukiwaniu ciała – dokończyła ledwo słyszalnym szeptem.
– Co jeszcze wiesz o tej sprawie? – Antoni dotknął jej ramienia, jakby w ten sposób próbował dodać kobiecie otuchy.
– Wiem, że przesłuchano wszystkich kolegów i przyjaciółki Karoliny, a także nauczycieli i rodzinę. No jednym słowem akcja była dość szeroko zakrojona, chociaż, moim zdaniem, policja zdecydowanie za mało skupiła się na prokuratorze. Obchodzili się z nim jak ze zgniłym jajem. Co więcej, oddali mi ten pamiętnik, zupełnie jakby uznali, że nie jest on żadną podstawą do aresztowania. Zostawię ci go. Przeczytaj i sam powiedz, co o tym myślisz. Tu jest naprawdę sporo niepokojących rzeczy. Chociażby to, że facet wynajął mieszkanie, w którym spotykał się z Karolą. Nie wiem, czy to prawda, bo policja tego również wtedy nie sprawdziła. Wiesz, co powiedzieli? Że dziewczyna miała wybujałą wyobraźnię i że ten pamiętnik bardziej przypomina brudnopis książki niż opis tego, co faktycznie przeżyła. I że takie zachowanie jest typowe dla zakochanych nastolatek, które nie mogą zdobyć obiektu swoich westchnień.
– Szukaliście jej też na własną rękę?
– Moja siostra wynajęła jasnowidza. Powiedział, że Karolina została zabita, a nawet wskazał region, gdzie rzekomo ukryto jej zwłoki. Policjanci przeszukali to miejsce z użyciem psów tropiących, ale ciała nigdy nie odnaleziono.
Antoni odchylił się na krześle i spojrzał uważnie na Annę. Widać było, że mówi prawdę i że chyba faktycznie bardziej zależy jej na tym, by zajął się tą sprawą, niż na odwecie na dawnym kochanku.
– Problem polega na tym, że ja działam teraz na terenie Poznania, a jeśli to sprawa z innego miasta, to będą musieli przejąć ją ludzie z tamtejszej dochodzeniówki. Sekcji archiwum X jest już trochę w Polsce.
– To się wydarzyło tutaj – weszła mu w słowo. – Jestem z Poznania, do Warszawy przeniosłam się kilkanaście lat temu. A zatem wyszło na to, że zwiałeś przede mną do mojego rodzinnego miasta – dodała nieco ironicznie.
Antoni zamilkł.
– Umówmy się tak – odezwał się po krótkiej przerwie – obiecuję, że przyjrzę się temu szczegółowo i zrobię wszystko, żeby odnaleźć twoją siostrzenicę, lub przynajmniej ustalę, co się z nią stało, ale… wtedy naprawdę zapomnisz o tym, co było? – zapytał cicho.
Anna popatrzyła na niego bez uśmiechu.
– Nie zależy mi na tych pieniądzach. Zresztą od początku o wiele bardziej bolało to, że dałam się tak łatwo podejść. Dotarło do mnie, że wcale ci na mnie nie zależało, że nie byłam kobietą z twoich snów, tak jak mówiłeś. To upokarza o wiele bardziej niż skradzione pieniądze. Ale tak, odpuszczę ci. Nikomu o tym nie wspomnę i dam ci święty spokój. Po prostu chcę, żeby ktoś zajął się tą sprawą raz jeszcze, tym bardziej że ludzie, którzy wtedy mieli z nią związek, nadal żyją i można ich ponownie przesłuchać. Byłam już z tym wcześniej na policji, ale powiedzieli mi, że nie ma żadnych przesłanek, by wrócić do tego tematu. Tobie będzie łatwiej. Gdzieś tam w środku czuję, że Karolina nie żyje, ale i tak chciałabym móc oficjalnie ją pochować. Pożegnać. Potrzebuję to zrobić dla siebie i dla mojej siostry, dla której normalne życie tamtego dnia nagle się skończyło.
Antoni pomyślał, że los z jakiegoś dziwnego powodu daje mu kolejną szansę.
Głupotą byłoby z tego nie skorzystać.
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Klara Majewska uważnie przyglądała się koledze, który od pół godziny opowiadał o wizycie swojej znajomej i jej niespodziewanej prośbie. Szczerze mówiąc, liczyła na spokojniejszy tydzień, tym bardziej że dopiero co rozwiązali sprawę Lucyny Zduńskiej, zamordowanej prawie trzydzieści lat temu. Do świąt Bożego Narodzenia zostało niewiele ponad miesiąc i żywiła cichą nadzieję, że w tym roku trochę bardziej zaangażuje się w cały ten świąteczny harmider. Obiecała chłopakom, że w grudniu będzie miała więcej czasu i że na pewno razem zaliczą przynajmniej dwa razy kino i wspólnie zrobią ozdoby na choinkę.
Bliźniaki Kuba i Kacper wpadli bowiem na genialny pomysł, że w tym roku drzewko będzie tematyczne i zamiast klasycznych bombek zawisną na nim własnoręcznie wykonane dinozaury. W tym celu zmusili nawet Klarę do zakupu książki o origami, żeby mieć jak najlepsze modele do odwzorowania.
– Ale wiecie, że to jest trudne? – zapytała ich, łapiąc się co chwila ze zgrozą za głowę, gdy przeglądała instrukcje.
– Spoko, mama, damy radę. Tylko musisz nam pomóc.
Oczywiście, że im to obiecała. A teraz Antoni wyskakuje z nową sprawą, nie dając jej nawet chwili wytchnienia. Przejechała ręką po swoich krótkich, brązowych włosach i spojrzała niechętnie na kolegę.
– Ale chyba musimy mieć jakieś podstawy, żeby po raz kolejny zacząć to śledztwo. Jak chcesz to uzasadnić przed szefostwem? – spytała, kiedy w końcu z grubsza wyjaśnił jej, o co poprosiła go Anna.
Praszyński pstryknął palcami.
– Powiemy, że pojawiły się nowe okoliczności w postaci pamiętnika dziewczyny. Co prawda on już wtedy został zgłoszony jako dowód i przestudiowany przez policję, ale z tego, co mówiła Anna, nie przywiązano do niego większej wagi. A to trochę dziwne, bo przeczytałem go z dużym zainteresowaniem i niemal od razu doszedłem do wniosku, że ta sprawa śmierdzi, i to na odległość. Jeżeli dziewczyna, niespełna szesnastoletnia, opisała romans z czterdziestoparolatkiem, to chociażby z tego powodu policja powinna się mu bliżej przyjrzeć. Tymczasem facet został przesłuchany i bardzo szybko skreślony z listy potencjalnych podejrzanych, bowiem niczego mu nie udowodniono. Zajrzałem do tych akt i oczywiście okazało się, że miał tak zwane niepodważalne alibi, a mianowicie spędzał tego dnia czas z córką i żoną. Wiadomo jednak, że rodzina może w takich wypadkach kłamać, dlatego dziwię się, że tak szybko mu odpuszczono. Mocno zastanawiające są również te ślady krwi w bagażniku i jego uporczywe twierdzenie, że potrącił psa, którego zawiózł do gabinetu weterynaryjnego.
– Rozumiem, że nikt tego nie sprawdził? – Bardziej stwierdziła, niż zapytała Klara. Sięgnęła po kubek z kawą i upiła dwa łyki.
Okropny dzień.
Zimno, wietrznie, na dodatek zapowiedzieli na popołudnie deszcz ze śniegiem.
– Właśnie – przytaknął Antoni. – Facet utrzymuje, że pies wpakował mu się pod koła, w związku z czym przetransportował go do weta, ale nikt z policjantów nie spytał do jakiego, nie pojechał tam i nie potwierdził tego faktu, tylko uwierzył gościowi na słowo.
– Nie wzięto próbek krwi do badania? – zdumiała się Klara.
– Otóż to.
– Mówisz, że to prokurator?
– Tak, i to dosyć znany również w środowisku celebryckim. Poczytałem trochę o nim, facet chętnie pojawiał się na różnego rodzaju bankietach, pozował do zdjęć ze sportowcami lub aktorami i ogólnie był medialny. Po zaginięciu Karoliny Mularczyk trochę się wyciszył i przestał bywać. To też jest dziwne, nie sądzisz? Podejrzewam, że albo zapłacił za nietykanie go, albo komuś bardzo zależało na tym, żeby dać mu święty spokój. Prokurator zawsze może się przydać, więc lepiej mieć z nim dobre układy.
– Ta Anna… – Klara zawiesiła głos. – Skąd ją znasz?
Praszyński się zaczerwienił, co nie uszło uwadze koleżanki.
– To jedna z twoich ofiar? – odgadła.
Skinął głową.
– Wiem, co chcesz powiedzieć, ale wszystko sobie wyjaśniliśmy. Niech będzie, że postąpiłem jak ostatni skurwiel, ale teraz mam szansę się zrehabilitować.
– Bo pewnie nie masz wyjścia – mruknęła Klara. – Przyłożyła ci nóż do gardła, co? Albo zajmiesz się tym zaginięciem, albo ona wyciągnie na światło dzienne twoje brudne sprawki. Mylę się?
Antoni wzruszył ramionami.
– Tak czy siak, chciałbym jej pomóc. Przyjrzałem się trochę tej sprawie i doszedłem do wniosku, że nie wszystko zostało wtedy załatwione tak, jak powinno. Poza tym w dalszym ciągu żyją świadkowie i osoby, które miały kontakt z dziewczyną. Możemy wszystkich raz jeszcze przesłuchać, możemy zadać zdecydowanie więcej pytań i trochę mocniej podrążyć temat. Sama wiesz, jak to jest, kiedy po latach wraca się do tematu, ludzie są tak zaskoczeni, że czasem mówią więcej, niż powinni. Zwłaszcza jeśli mają wyrzuty sumienia.
Klara nie odpowiedziała. Czuła przez skórę, że Praszyński nie odpuści, zresztą nie miał wyboru. Poza tym, z tego, co mówił, ta sprawa faktycznie wydawała się dość cuchnąca. Z daleka biło niekompetencją policji albo zamiataniem tematu pod dywan.
Tylko jak to pogodzić z czasem dla bliźniaków?
– A ten prokurator? Wiesz coś o nim? – westchnęła po chwili.
– Jerzy Zawadzki. Lat sześćdziesiąt sześć, od roku na emeryturze, nadal mieszka w Poznaniu. Żonaty, dorosła córka, okazała willa i dwa dobermany biegające po obejściu.
– Już tam byłeś? – zdumiała się Klara.
– Przejeżdżałem. Chciałem rzucić na faceta okiem, bo czasem pierwsze wrażenie może sporo powiedzieć o człowieku.
– I co, zobaczyłeś go?
– Nie – przyznał. – Ale tak jak mówiłem, prześledziłem gościa w internecie i dowiedziałem się paru ciekawych rzeczy. Kilkanaście lat temu jedna ze studentek złożyła na niego skargę o rzekome molestowanie. Szybko jednak wycofała zeznania, twierdząc, że chciała się zemścić za złą ocenę. Jeżeli jednak połączymy to ze sprawą zaginionej Karoliny Mularczyk, to być może coś jednak jest na rzeczy. Podejrzewam, że facet lubi młode dziewczyny i że moja znajoma nie wyssała sobie tego z palca. Warto byłoby jeszcze bardziej w tym pogrzebać, może uda się znaleźć kolejne ofiary pana prokuratora.
– Coś jeszcze mamy?
– Chłopaka dziewczyny, który podobno czegoś się domyślał o jej rzekomym romansie z prawnikiem, ale tego też nie jesteśmy pewni i to również należałoby sprawdzić. Facet nazywa się Marcin Jerzykowski, ma trzydzieści osiem lat i aktualnie mieszka w Warszawie. Żonaty, dwóch synów, jeden to nastolatek, drugi skończył dopiero dwa latka. Gość pracuje w agencji nieruchomości, o żonie nic nie wiem. Anna podała mi również namiary na najbliższą przyjaciółkę Karoliny, a także jej ojczyma, z którym podobno dziewczyna nie miała najlepszych relacji. Biologiczny ojciec nie żyje.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki