Największy błąd - Zielonka Olek - ebook + audiobook + książka

Największy błąd ebook i audiobook

Zielonka Olek

3,6

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

W tej rozgrywce każdy błąd może kosztować życie

Kontrowersyjna i bezkompromisowa Aida Lisicka otrzymuje pierwsze w karierze prywatnej detektyw poważne zlecenie – ma odnaleźć zaginioną córkę wpływowego biznesmena i znanej aktorki. Mierząc się z presją czasu, wymagającymi klientami i wścibskimi dziennikarzami, nie ma oporów przed przekraczaniem kolejnych granic. Czy jednak to wystarczy, by poradzić sobie z bezwzględnym sprawcą?

Olek Zielonka – pochodzi z Milicza, małego miasteczka na Dolnym Śląsku idealnie pasującego do mrocznych historii kryminalnych. Studiuje dziennikarstwo we Wrocławiu i pisuje do lokalnej prasy, jednak najbardziej lubi tworzyć własne historie. Jako laureat konkursów na opowiadanie dwukrotnie brał udział w warsztatach literackich organizowanych w ramach Międzynarodowego Festiwalu Kryminału we Wrocławiu. Jest fanem kultury popularnej, więc w wolnych chwilach czyta beletrystykę, ogląda seriale albo spaceruje z muzyką swoich ulubionych piosenkarek: Lany Del Rey, Taylor Swift czy Ellie Goulding.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 489

Rok wydania: 2023

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 10 godz. 46 min

Rok wydania: 2023

Lektor: Mariusz Bonaszewski

Oceny
3,6 (8 ocen)
4
0
2
1
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
grubaska1969

Nie polecam

Największym moim błędem było to, że sięgnęłam po tę książkę. Bezczelna, egoistyczna, zadufana w sobie pani detektyw. Uzależniony policjany bez jaj i za ambitna policjantka. I do tego wszystkiego beznadziejny Bonaszewski w roli lektora. Nie rozumiem dlaczego ta pozycja ma tak wysokie oceny. Ja nie polecam.
00
Seventeen96

Nie oderwiesz się od lektury

Polecam.
00
bleblata

Całkiem niezła

No nie, tak skończyć!!!!
00
Majka8888

Z braku laku…

lektor czyta w trakcie porannego biegu i sapie
01



Copyright © Oficynka & Olek Zielonka, Gdańsk 2023

Wszystkie prawa zastrzeżone. Książka ani jej część nie może być przedrukowywana ani w żaden inny sposób reprodukowana lub odczytywana w środkach masowego przekazu bez pisemnej zgody Oficynki.

Wydanie pierwsze w języku polskim, Gdańsk 2023

Redakcja: Andrea Smolarz

Korekta: Anna Marzec

Skład: Dariusz Piskulak

Projekt okładki: Magdalena Zawadzka

Zdjęcie na okładce: © Alicja Dębek

Modelka: Natalia Rebelska 

ISBN 978-83-67875-46-2

www.oficynka.pl

e-mail:[email protected]

Prolog

Nieznajomy

Ul. Więzienna, Wrocław

Niedziela, 9 października

Na swoje nieszczęście dziewczyna nie zauważyła, że za nią podążał. Odkąd opuściła względnie bezpieczne wnętrze taksówki, ani razu nie obejrzała się za siebie. Popełniła tym samym błąd, którego konsekwencje miała odczuć dopiero, kiedy na jej reakcję będzie już za późno.

Na razie nieświadoma zagrożenia szła szybkim, wręcz agresywnym krokiem, zmuszając nielicznych ludzi wokół do usuwania się jej z drogi. Inni snuli się, ginąc w deszczowej mgiełce, natomiast ona zdawała się przez nią przedzierać. Nie zwracała uwagi nawet na powiększające się kałuże i co parę metrów stawiała stopę w jednej z nich, rozchlapując brudną wodę.

Deszcz z każdą minutą wydawał się coraz intensywniejszy. Gęste chmury wisiały tak nisko, że na niebie pojawiła się purpurowa łuna. Dziewczyna jednak nie zawracała sobie głowy wyciąganiem parasolki.

Mimowolnie ułatwiła mu w ten sposób zadanie. Jej pozlepiane i ciężkie od wilgoci włosy opadały na plecy, lśniąc odbitymi światłami nocnego miasta. Miały jaskrowofioletowy kolor, więc dziewczyna rzucała się w oczy niemal równie mocno, jak migoczące na każdym rogu neony. Dlatego kiedy nagle skręciła w boczną uliczkę, nie mógł tego nie zauważyć.

Zwolnił, jednocześnie wsuwając dłoń w cienkiej rękawiczce pod połę czarnego płaszcza. Wyczuł ukryty w pochwie nóż taktyczny i zacisnął palce na wyprofilowanej rękojeści. Osiemnastocentymetrowe ostrze, idealne do zatopienia w ludzkim ciele, sięgało mu prawie do połowy uda. Nie spodziewał się, że będzie musiał go użyć, przynajmniej jeszcze nie teraz, ale wyrabiany przez lata instynkt okazał się silniejszy. Kazał trzymać broń w gotowości na wypadek, gdyby dziewczyna zorientowała się, że jest obserwowana i próbowała go zaatakować. Ona jednak tylko przeszła kawałek klaustrofobiczną uliczką i pchnęła drzwi całodobowego sklepu. Miał rację, nie zorientowała się.

Wsunął kaptur jeszcze głębiej na oczy, żeby w jasno oświetlonym miejscu ukryć twarz, i ruszył za nią. Kiedy znalazł się w środku, dziewczyna, przewracając z irytacji oczami, stała już w długiej kolejce do kasy. Minęli się na tyle blisko, że poczuł słodki zapach jej perfum. Pasował, bo tak samo jak ona wydawał się zbyt intensywny.

Dziewczyna doczekała się swojej kolejki akurat, kiedy do środka wszedł kolejny klient. Lekko się chwiejąc, ruszył prosto do kasy. Poza krokiem również nienaturalnie błyszczące oczy zdradzały, że jest wstawiony.

– Ej mała, bądź nie tylko piękna, ale też miła i pożycz trzy dyszki! – powiedział zdecydowanie zbyt głośno, jednocześnie kładąc dłoń na ramieniu dziewczyny.

– Nie dotykaj mnie – wysyczała, strzepując rękę z taką siłą, jakby zabijała wyjątkowo natrętnego owada. – Nie jestem miła, więc powiem to tylko raz. Odpieprz się. – Ostatnie dwa słowa wysylabizowała. Następnie zwróciła się do ekspedientki. – Dwie dwusetki wiśniówki – rzuciła, nie siląc się nawet na minimalną uprzejmość.

Blondynka sięgnęła za siebie po buteleczki. Położyła je na ladzie dokładnie w momencie, kiedy wstawiony facet drugi raz złapał dziewczynę za ramię. Ta ze złości aż zacisnęła pociągnięte liliowym błyszczykiem usta. Przez sekundę mogło się wydawać, że nie zareaguje, lecz to było tylko złudzenie.

Niespodziewanie obróciła się i wykorzystując ruch ciała trzasnęła go zaciśniętą pięścią w twarz. Uderzenie okazało się na tyle silne, że i tak już mający problemy z zachowaniem równowagi facet bezwładnie poleciał do tyłu. Wpadł prosto na stojak ze słodyczami i razem z nim runął na regał pełen napojów. Deszcz kolorowych cukierków i batoników przykrył podłogę niczym konfetti, a spadające z półek puszki potoczyły się we wszystkie strony.

– Kto to wszystko posprząta? – jęknęła ekspedientka.

– Na pewno nie ja.

Dziewczyna, ignorując fakt, że znalazła się w centrum zainteresowania, metodycznie wytarła ubrudzoną krwią z rozbitej wargi rękę o kurtkę. Potem rzuciła na plastikową podstawkę banknot, zgarnęła buteleczki i jakby nic się nie wydarzyło, wyszła na ulicę, zostawiając za sobą chaos.

Obserwujący całą sytuację mężczyzna wyłonił się z jednej z alejek i niczym cień podążył za nią. Na zewnątrz szczelniej owinął się czarnym płaszczem, przy okazji dyskretnie zerkając na boki. Dziewczyna znowu nie zwróciła na niego uwagi. Opierała się plecami o jasną elewację pobliskiej kamienicy i przechylała do ust buteleczkę z alkoholem. Po wypiciu całej zawartości jednym haustem cisnęła nią do stojącego po drugiej stronie uliczki kosza. Mimo odległości trafiła, ale nawet nie spojrzała w tamtą stronę.

Pierwszy raz stracił ją z oczu przed modnym klubem w centrum. Jako kobieta w weekend mogła wejść od razu. Natomiast on sam musiał ustawić się w kolejce i zapłacić za wstęp. Chociaż docenił marketingowy potencjał pomysłu, teraz wyjątkowo mu przeszkadzał. Czekając, rozciągał w myślach każdą sekundę, w której dziewczyna mogła zniknąć.

Nareszcie minął bramkarza i zanurzył się w intymnym półmroku. Każda ściana błyszczała kolorowymi iluminacjami, odbijającymi się także w wypolerowanych podłogach. Cały klub z dwoma parkietami do tańca, kilkoma salami i strefą vip wypełniał tłum imprezujących ludzi, więc odszukanie konkretnej osoby wydawało się niewykonalne.

Pomyślał już, że tym razem dziewczyna jednak mu się wymknęła, lecz nagle ją zobaczył. Stała przy filarze i obściskiwała się z przypadkowym chłopakiem. A raczej pozwalała się obściskiwać, bo sama tylko splotła ręce na jego karku, podczas gdy całował jej szyję i wsuwał rękę pod czarny top. Kiedy na chwilę się od siebie odsunęli, skinął ręką na parkiet, ale potrząsnęła głową i pociągnęła go w stronę toalet.

Mężczyzna poczuł silną pokusę pójścia za nimi, ale ostatecznie uznał to za niepotrzebne ryzyko. Widział już wystarczająco wiele. Dziewczyna, nie panując nad emocjami, zachowywała się impulsywnie i nieostrożnie, przez co stawała się wyjątkowo podatna na manipulację.

Sięgnął do kieszeni czarnego płaszcza po smartfon. Odblokował ekran i włączył aplikację z czatem, którego ze względu na anonimowość używał zamiast zwykłych komunikatorów. Wstukał nick składający się z kilkunastu przypadkowych cyfr i liter i wysłał wiadomość. Zawierała tylko jedno słowo: „Idealna”. Nie dopisał „ofiara”, ponieważ dla osoby po drugiej stronie było to równie oczywiste, co dla niego.

Rozdział 1

Deszcz łez na twarzy

Laura

Most Ks. Piotra Skargi, Wrocław

Poniedziałek, 10 października

Intuicja podpowiadała Laurze, że tej ponurej nocy nie powinna szwendać się sama po mieście. Kusiła los, ponieważ okoliczności wydawały się wyjątkowo sprzyjające dla kogoś chcącego skrzywdzić samotną i bezbronną dziewczynę, taką jak ona. Dawno minęła dziesiąta i jak na początek tygodnia, zrobiło się dosyć późno. Nawet ulice w centrum wyraźnie opustoszały. Jeszcze bardziej od późnej pory, braku świadków i mroku potencjalnemu napastnikowi sprzyjałaby jesienna pogoda. Spowijająca centrum miasta, niezwykle gęsta mgła dawała schronienie i pozwalała zaatakować w najkorzystniejszym momencie, a deszcz mógł w ciągu kwadransa zatrzeć ewentualne ślady.

Laura miała jednak zbyt wiele całkowicie realnych problemów, żeby skupiać się na paranoicznych przemyśleniach. Stała na środku mostu, zaciskając dłonie na niebieskiej balustradzie tak mocno, aż szorstka krawędź nieprzyjemnie drażniła wewnętrzną część jej dłoni. Znalazła się dokładnie pośrodku wodnego żywiołu. Pod jej stopami płynął wezbrany kanał, a nieosłoniętą niczym głowę chłostały lodowate strugi deszczu. Nawet nie nakryła uszu kapturem. Wprawdzie cienki materiał i tak by jej nie ogrzał, ale może przynajmniej uniknęłaby choroby.

To był z jej strony rodzaj masochistycznej kary. Samookaleczanie, nie licząc obsesyjnego obgryzania paznokci, na razie wydawało się Laurze zbyt daleko idące. Za to kompletne przemoknięcie, prawdopodobnie zakończone przeziębieniem lub zapaleniem płuc, brzmiało już całkiem rozsądnie.

Wybrała chłód też dlatego, że nie miała ochoty wracać do domu. Właściwie stać tutaj także nie chciała, lecz to nie wymagało od niej żadnej aktywności. Przynajmniej mogła nienękana żadnymi pytaniami pobyć sama.

Laura jeszcze raz przebiegła myślami wydarzenia kończącego się dnia. Początkowo nic nie zapowiadało tak koszmarnego dla niej wieczoru.

DALSZA CZĘŚĆ DOSTĘPNA W WERSJI PEŁNEJ