Siedemnaście miłych pań - Highsmith Patricia - ebook + książka

Siedemnaście miłych pań ebook

Highsmith Patricia

3,8

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Zbiór siedemnastu opowiadań, w których autorka, mistrzyni obserwacji, burzy konwencjonalne opinie o „słabej kobiecie”. Ironizując, z lekkim dystansem, nie boi się powiedzieć wprost tego, na co innym brakuje odwagi w czasach politycznej poprawności: kobieta potrafi być potworem, sadystką, cyniczną intrygantką, a wszystko po to, by... pełnić rolę przypisaną jej w świecie rządzonym przez mężczyzn. Bo też ogólny wydźwięk tych opowiadań to gorzka, choć niepozbawiona elementów humorystycznych, ocena obu płci. Nigdzie w twórczości Patricii Highsmith nie występują bardziej zjadliwie prześmiewcze szkice postaci niż te, które znalazły się w opowiadaniach tego tomu. Jeszcze raz znalazła potwierdzenie opinia Grahama Greena o kunszcie Highsmith – to „poetka zrozumienia”.

„Patricia Highsmith jest często nazywana autorką kryminałów, co brzmi trochę tak, jakby Picassa nazywać kreślarzem”

„Cleveland Plain Dealer”

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 103

Oceny
3,8 (5 ocen)
2
1
1
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
MariMai

Nie oderwiesz się od lektury

Krótkie opowiadania o kobietach. Okraszone dawką absurdu i czarnego humoru. Nie każdemu przypadną do gustu.
00

Popularność




Ty­tuł ory­gi­nału: Lit­tle Ta­les of Mi­so­gyny
Opieka re­dak­cyjna: MA­RIA RACZ­KIE­WICZ-ŚLE­DZIEW­SKA
Ko­rekta: RE­NATA KUK
Pro­jekt okładki: TO­MASZ LEC
Skład i ła­ma­nie: PLUS 2 Wi­told Ku­śmier­czyk
First pu­bli­shed by Wil­liam He­ine­mann Lon­don 1977 Co­py­ri­ght © 2022 by Dio­ge­nes Ver­lag AG, Zürich All ri­ghts re­se­rved For the Po­lish edi­tion Co­py­ri­ght © 2023, Noir sur Blanc, War­szawa
Wy­da­nie dru­gie
ISBN 978-83-7392-860-2
Ofi­cyna Li­te­racka Noir sur Blanc Sp. z o.o. ul. Fra­scati 18, 00-483 War­szawa
Za­mó­wie­nia pro­simy kie­ro­wać: – te­le­fo­nicz­nie: 800 42 10 40 (li­nia bez­płatna) – e-ma­ilem: ksie­gar­nia@wy­daw­nic­two­li­te­rac­kie.pl – księ­gar­nia in­ter­ne­towa: www.noir.pl
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

Ręka

Młody męż­czy­zna po­pro­sił ojca dziew­czyny o jej rękę i otrzy­mał ją w pu­dełku – lewą rękę.

OJCIEC: Pro­si­łeś o jej rękę i do­sta­łeś. Ale moim zda­niem chcia­łeś też in­nych rze­czy i wzią­łeś je so­bie.

MŁO­DZIE­NIEC: Nie bar­dzo ro­zu­miem, co pan ma na my­śli.

OJCIEC: A co, we­dług cie­bie, miał­bym mieć? Nie mo­żesz za­prze­czyć, że je­stem czło­wie­kiem bar­dziej ho­no­ro­wym od cie­bie, bo za­bra­łeś coś mo­jej ro­dzi­nie, nie py­ta­jąc o po­zwo­le­nie, pod­czas gdy ja, po­pro­szony o rękę córki, uczci­wie ci ją da­łem.

Prawdę po­wie­dziaw­szy, młody męż­czy­zna ni­gdy nie do­pu­ścił się ni­czego nie­sto­sow­nego. Oj­ciec był zwy­czaj­nie po­dejrz­liwy i miał plu­gawe my­śli. Nie­mniej mógł te­raz w ma­je­sta­cie prawa uczy­nić go od­po­wie­dzial­nym za utrzy­my­wa­nie dziew­czyny i wy­cią­gać od niego pie­nią­dze. Mło­dzie­niec mu­siał przy­znać, że po­siada rękę jego córki – choć w ak­cie roz­pa­czy po­cho­wał ją, naj­pierw uca­ło­waw­szy. Miała już bo­wiem pra­wie dwa ty­go­dnie.

Młody czło­wiek chciał się zo­ba­czyć z dziew­czyną i usil­nie o to za­bie­gał, ale do­stęp do niej sku­tecz­nie blo­ko­wali na­tar­czywi han­dla­rze. Pod­pi­sy­wała czeki prawą ręką. Da­leka od wy­krwa­wie­nia się na śmierć, żyła peł­nią ży­cia.

Mło­dzie­niec ogło­sił w ga­ze­tach, że ko­bieta ode­szła od jego łoża i stołu. Mu­siał jed­nak naj­pierw udo­wod­nić, że kie­dy­kol­wiek z nich ko­rzy­stała. W końcu nie było to „mał­żeń­stwo” za­warte na pa­pie­rze lub w ko­ściele. Ale bez wąt­pie­nia miał jej rękę i pod­pi­sał po­kwi­to­wa­nie, kiedy paczka do niego do­tarła.

– O co cho­dzi z tą ręką? – tłu­ma­czył się po­li­cji, zroz­pa­czony i ogo­ło­cony do ostat­niego pensa. – Jej ręka spo­czywa za­ko­pana w moim ogro­dzie.

– Na do­da­tek jest pan kry­mi­na­li­stą? Nie dość, że pań­skie ży­cie ule­gło kom­plet­nej dez­or­ga­ni­za­cji, to jesz­cze jest pan psy­cho­patą? Czyżby przy ja­kiejś oka­zji ob­ciął pan rękę wła­snej żo­nie?

– Nie ob­cią­łem, a ona na­wet nie jest moją żoną!

– Ma jej rękę, a mimo to ona nie jest jego żoną! – na­trzą­sali się z niego przed­sta­wi­ciele prawa. – I co mamy z nim po­cząć? Jest po­zba­wiony zdro­wego roz­sądku, a może na­wet sza­lony.

– Trzeba bę­dzie go za­mknąć w za­kła­dzie psy­chia­trycz­nym. Jest ban­kru­tem, więc w grę wcho­dzi tylko in­sty­tu­cja pań­stwowa.

Tak więc mło­dzie­niec zna­lazł się w od­osob­nie­niu i raz w mie­siącu dziew­czyna, któ­rej rękę otrzy­mał, przy­cho­dziła ni­czym su­mienna żona, żeby po­pa­trzeć na niego przez dru­cianą siatkę. I jak więk­szość żon, nie miała mu nic do po­wie­dze­nia. Ale ład­nie się uśmie­chała. Jego stan za­pew­niał jej nie­wielką rentę. Ki­kut ukry­wała w mufce.

Po­nie­waż mło­dzie­niec za­czął czuć do niej tak wiel­kie obrzy­dze­nie, że nie mógł już na nią pa­trzeć, umiesz­czono go na od­dziale o su­row­szym ry­go­rze, gdzie po­zba­wiony ksią­żek i to­wa­rzy­stwa in­nych lu­dzi na­prawdę stra­cił zmy­sły.

Kiedy zwa­rio­wał, wszystko, co mu się przy­da­rzyło – prośba o rękę uko­cha­nej i jej otrzy­ma­nie – stało się dla niego zro­zu­miałe. Uświa­do­mił so­bie, jak strasz­liwą po­peł­nił omyłkę, może na­wet prze­stęp­stwo, bo prze­cież był winny bar­ba­rzyń­skiego do­ma­ga­nia się ręki dziew­czyny.

Po­roz­ma­wiał z ludźmi, któ­rzy go prze­trzy­my­wali, i wy­znał, że zro­zu­miał swój błąd.

– Jaki błąd? Po­pro­sić o rękę dziew­czyny? Sam tak po­stą­pi­łem, za­nim wzią­łem ślub.

Mło­dzie­niec po­czuł, że bez­pow­rot­nie stra­cił ro­zum, nie po­tra­fił bo­wiem na­wią­zać z ni­kim kon­taktu. Przez wiele dni od­ma­wiał je­dze­nia, aż wresz­cie po­ło­żył się na łóżku twa­rzą do ściany i umarł.

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki