Tuaregowie i caterpillary - Witold Michałowski - ebook + książka

Tuaregowie i caterpillary ebook

Witold Michałowski

4,0

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Praca przy budowie wielkiego rurociągu naftowego w Nigerii to nie tylko morderczy wysiłek, ale także egzotyczna przygoda.

Witold Michałowski opowiada o swojej pracy, o spotkaniach, przyjaźniach i konfliktach z ludźmi, o dramatycznych nieraz perypetiach.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 218

Oceny
4,0 (1 ocena)
0
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Witold Michałowski Tuaregowie i caterpillary ISBN Copyright © by Witold Michałowski, 2017All rights reserved Redakcja Paulina Tomczyk, Anna Wnękowska Projekt okładki i stron tytułowych Paulina Radomska-Skierkowska Fotografia na froncie okładki i skrzydełkach Michał Huniewicz, flickr.com, CC BY 2.0,fotografia na czwartej stronie okładki Pedro Ribeiro Simões, flickr.com, CC BY 2.0 ­oraz DVIDSHUB, flickr.com, CC BY 2.0 Wydanie 1 w tej edycji Zysk i S-ka Wydawnictwo ul. Wielka 10, 61-774 Poznań tel. 61 853 27 51, 61 853 27 67 faks 61 852 63 26 dział handlowy, tel./faks 61 855 06 [email protected] Wszelkie prawa zastrzeżone. Niniejszy plik jest objęty ochroną prawa autorskiego i zabezpieczony znakiem wodnym (watermark). Uzyskany dostęp upoważnia wyłącznie do prywatnego użytku. Rozpowszechnianie całości lub fragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci bez zgody właściciela praw jest zabronione. Konwersję do wersji elektronicznej wykonano w Zysk i S-ka Wydawnictwo.
Moim wnukom Julii i Antoniemu

Wstęp

POLSCY PIPELINERZY W NIGERII

Latem 1977 roku CHZB Budimex podpisał unikatowy w dziejach eksportu polskiego budownictwa i jeden z najbardziej opłacalnych dla tej centrali handlu zagranicznego kontrakt na zatrudnienie polskich specjalistów przy nadzorze budowy systemu rurociągów naftowych w Nigerii. Partnerem CHZB Budimex była austriacko-szwajcarska firma Narca Ltd., która występowała w imieniu renomowanej firmy consultingowej ILF z Monachium. Ze strony polskiej rekrutację przeszło pomyślnie ośmiu inżynierów: Kazimierz Ferenc, Jan Szymański, Jan Trocki, Stanisław Trzop, Maciej Fiszer, Andrzej Paczyński, Dariusz Pisarski oraz inicjator całego przedsięwzięcia1 Witold St. Michałowski, który podejmując rozmowy z zagranicznymi partnerami, zwerbował do udziału w tym projekcie, przy pełnej dezaprobacie określonych służb PRL-u, prawie wyłącznie kolegów spawalników z czasów studiów na Wydziale Mechaniczno-Technologicznym Politechniki Warszawskiej. Spoza tego kręgu byli jedynie Staszek Trzop, pracownik PERN w Płocku, i doskonale znający język angielski Dariusz Pisarski, którego śmierć w czasie pobytu na kontrakcie w zaaranżowanym wypadku samochodowym bardzo nas wszystkich dotknęła. Po powrocie z Nigerii na skutek różnych zdrowotnych komplikacji spowodowanych tropikalnymi chorobami zmarli Jaś Trocki i Maciej Fiszer.

W końcu lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku Nigeria, największy i najludniejszy kraj afrykański, przeżywała okres prosperity, zacierając ślady niezwykle krwawej wojny domowej wywołanej secesją bogatej w złoża ropy naftowej i minerały Biafry.

W Nigerian National Petroleum Company (NNPC) podjęto decyzję o wybudowaniu pięciu systemów przesyłowych ropy oraz produktów naftowych z położonych na południu rafinerii w miastach Warri i Port Harcourt do miast leżących w centralnej i północnej części kraju. Zaplanowano też budowę nowych rafinerii w Ore, Ikorodu, Ibadanie, Kadunie, Zarii, Dżos, Gombe i w rejonie przyszłej stolicy — Abudży, oraz 10 stacji pomp i 14 parków zbiornikowych o łącznej pojemności magazynowej przeszło półtora miliona metrów sześciennych. Biuro konsultingowe Pencol International (Nigeria) Ltd. zaprojektowało sieć rurociągów o różnych średnicach, których łączna długość wynosiła 2688 kilometrów. Kontrakt na budowę rurociągów z Warri przez Benin do Ikorodu i Ilorin podpisano z Rosjanami, a z Port Harcourt do Makurdi z amerykańską firmą Williams International Group Inc. Budowę łącznie 1701 kilometrów, zlecono włoskiej firmie Montaggio Materiali Tubolari S.p.A. (Montubi) z Mediolanu, która jako podwykonawców wzięła Amerykanów z Halcor SA. Polaków zatrudniono do nadzoru robót rurociągowych i stacji pomp. Nadzorowali poprowadzony prawie równolegle wzdłuż południka 601-kilometrowy odcinek 16-calowego (400 mm) rurociągu z Warri, którym — do czasu uruchomienia budowanej przez Koreańczyków rafinerii w Kadunie — miały być transportowane produkty naftowe. Później rurociągiem tym zamierzano przesyłać wyłącznie ropę. Z Kaduny na północ w kierunku Kano poprowadzono 200-kilometrowy odcinek rurociągu o średnicy 10 cali (250 mm) odgałęziający się 163-kilometrową, 6-calową (150 mm) nitką do Gusau, a na wschód do Maiduguri przez Dżos i Gombe prowadziła 727-kilometrowa nitka o średnicy 10 cali.

Dostawcą rur ze stali (gatunek API 5LX-52) byli Japończycy. Spawano je ręcznie elektrodami celulozowymi Fleetweld 5P oraz Shield Arc 85, stosując spawarki Lincoln 300A tej samej firmy, napędzane dieslowskimi silnikami Bedforda. Do izolacji spawanych złącz używano taśmy z tworzyw sztucznych Polyken. Poszczególne odcinki gotowego rurociągu poddawano próbie hydraulicznej ciśnieniem wynoszącym 1800 psi.

Podstawową normą dotyczącą spawania była API 1104, stosowana od wielu dziesiątków lat na całym świecie w budowie rurociągów przesyłowych. Dzienny postęp robót na czołówkach spawalniczych wynosił do 4 kilometrów ułożonego w wykopie rurociągu.

Zarówno wykonawcy, jak i nadzorujący budowę rurociągów mieli do czynienia prawie ze wszystkimi strefami geograficznymi, które występują w Afryce, poczynając od mangrowych zarośli na południu w rejonie morskich wybrzeży poprzez tropikalne lasy, dżungle, busz, sawanny i pustynie na pograniczu z Czadem i Republiką Nigru.

Rurociągi przebiegały przez strome pasma górskie, płaskowyże i bagna pochodzenia wulkanicznego. Przekraczały niezliczone, groźne szczególnie w porze deszczowej, strumienie oraz trzecią co do wielkości w Afryce po Nilu i Kongu rzekę Niger. Niezależnie od trudności towarzyszących zwykle budowie rurociągów nasi inspektorzy nadzoru musieli pokonywać najrozmaitsze problemy wynikające z pracy w tropikalnym, skrajnie wilgotnym klimacie. Uporać się z plagą owadzich obłoków, w których tkwili dzień i noc, nadzorując próby hydrauliczne, i uważać na wszystko, co pełza po ziemi. Od mamby seven steps, po której ukąszeniu człowiek może zrobić jeszcze tylko siedem kroków, po aligatory.

Porozrzucane wśród kopców termitów nagrobki Europejczyków na cmentarzu w Lokoji, położonej w miejscu, gdzie do Nigru wpada jego największy dopływ, Benue, przypominały, że jesteśmy w  conradowskim „jądrze ciemności”. Niezależnie od ilości wypijanej whisky do czasu całkowitego przefiltrowania i odkażenia wody pitnej biały człowiek żył tam bardzo krótko. Inspektor nadzoru, przemierzając codziennie dziesiątki, a nawet setki kilometrów terenowym samochodem wzdłuż rurociągu — inne drogi bowiem często były nieprzejezdne nawet dla posiadającego niezależny napęd na cztery koła włoskiego fiata campagnola — musiał walczyć. Walczyć z rozbuchaną, bujną przyrodą afrykańskiej dżungli. Z gąszczem nieprzebytych, wypalanych przez czarnych farmerów traw sawanny, które płonąc, tworzyły po obu stronach high of way gryzący, duszący dym przenikający do wnętrza pojazdu. Walczyć ze zmęczeniem, snem, z pragnieniem i chęcią napicia się wody z pierwszej napotkanej kałuży, co niosło ze sobą ryzyko tropikalnej, często nieuleczalnej choroby, a nawet śmierci.

Na budowie zatrudniano kilkuset Europejczyków, Hindusów i obywateli Stanów Zjednoczonych, spawaczy, monterów, wykonawców badań nieniszczących, pracowników administracyjnych, inżynierów nadzoru i łączności. Mieszkali oni w sześciu stałych bazach — tak zwanych campach — przeznaczonych dla stu osób i składających się z przywiezionych wielkimi ciężarówkami aluminiowych klimatyzowanych kontenerów oraz czterech dwukrotnie mniejszych campach ruchomych, przerzucanych z miejsca na miejsce w miarę postępu robót.

Znaczną część załogi stanowili Afrykanie. Zatrudniano ich jako operatorów spychaczy i koparek, kierowców, mechaników, pomocników pracujących w biurach, zapleczach i magazynach. Dozór nad zlokalizowanymi często bezpośrednio w buszu campami i bazami sprzętu sprawowali uzbrojeni w długie proste miecze, odziani w majestatyczne czarne podobne do rzymskich togi Tuaregowie — koczowniczy rycerze saharyjskich pustyń.

Nigeria, która w latach siedemdziesiątych liczyła blisko sto milionów mieszkańców, należała już wtedy do najgęściej zaludnionych krajów Afryki. Konieczność dokonywania niezbędnych wywłaszczeń terenów uprawnych pod right of way, to jest przyszłą trasę rurociągu, była przyczyną poważnych problemów. Interweniowało wojsko, dlatego nie obyło się bez ofiar śmiertelnych.

Praca w Nigerii była największą przygodą naszego życia. Pozostawiliśmy tam kawał solidnie wykonanej inżynierskiej roboty. Nabraliśmy sympatii do tego kraju i jego mieszkańców. Zachowaliśmy go w życzliwej pamięci. Tam też zdobyli ostrogi późniejsi budowniczowie rurociągów w wielu krajach Azji, Bliskiego Wschodu, Kanady. Założyciele Polskiego Stowarzyszenia Budowniczych Rurociągów, które powstało blisko dwadzieścia lat później. Ci, którzy swoją wiedzą i doświadczeniem służyli budowniczym przebiegającego przez Polskę odcinka tranzytowego gazociągu Jamał–Europa. Tam staliśmy się najemnikami Wielkiej Rury.

 Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

1 Zwieńczeniem kilkuletniej pracy w nigeryjskim przemyśle naftowym w latach siedemdziesiątych minionego wieku jest niniejsza książka inżyniera Witolda Michałowskiego. Ten wspaniały reportaż z kontynentu afrykańskiego został po raz pierwszy wydany w 1983 roku.