Wiadomość z Grenlandii, czyli jak przeszliśmy zimą Arctic Circle Trail - Jędrzej Józefowicz - ebook
NOWOŚĆ

Wiadomość z Grenlandii, czyli jak przeszliśmy zimą Arctic Circle Trail ebook

Jędrzej Józefowicz

3,9

14 osób interesuje się tą książką

Opis

Mrożących krew w żyłach scen walki z wygłodniałymi niedźwiedziami polarnymi tu nie znajdziecie. Ani heroicznych zmagań z mrozem, który w sekundę zamienia wodę w lód. I nie na trawersowanie lądolodu grenlandzkiego Was ciągnę.

„Na co więc możemy liczyć?” – spytacie. Odpowiem prosto i szczerze: na opowieść.

Wejdziecie w moje buty, poznacie kulisy wyprawy, pociągniecie ze mną kilkudziesięciokilogramowe sanki, na których będzie cały Wasz dobytek. Będziecie topić śnieg, by wypić herbatę, rozbijać namiot, gotować, spać w śpiworze do -40 stopni Celsjusza. Spotkacie ciekawych ludzi, nawet na środku zamarzniętego jeziora.

To będzie opowieść o tym, jak ja, Jędrzej Józefowicz, przeszedłem – tam i z powrotem – najsłynniejszy szlak długodystansowy na największej wyspie świata, biegnący wzdłuż koła podbiegunowego, znajdujący się w zachodniej części Grenlandii: Arctic Circle Trail.

Jędrzej Józefowicz
Z wykształcenia dziennikarz i pedagog. Wielkopolanin. Od kilku lat zakochany w Islandii, na której z przerwami spędził blisko rok. Pisał dla lokalnego tygodnika „Głos Powiatu Średzkiego”, współpracował z „Gazetą Wyborczą” w Poznaniu i miesięcznikiem „KnC” Wydawnictwa Św. Wojciecha.

Z pasji podróżnik i fotograf-amator. Autor prelekcji podróżniczych oraz książki Dziennik wędrowca. Czyli jak dotarłem pieszo do Rzymu, pomysłodawca i organizator Zaniemyskiego Dnia Podróżnika.

Jego i Piotrka Kiliana wyprawa na Grenlandię była nominowana do Kolosów w kategorii „Podróż 2023 roku”, a także zakwalifikowała się na takie festiwale jak Bydgoski Festiwal Podróżnicy czy Festiwal Podróżniczy Śladami Marzeń w Poznaniu.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 223

Rok wydania: 2024

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,9 (7 ocen)
1
5
0
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Koncepcja, redakcja, korekta:

Redakcja-Kreacja

Skład:

Patrycja Wojkowska

(Behance – portfolio)

[email protected]

Projekt okładki:

Tomasz Fedor

Fotografie:

Jędrzej Józefowicz

Piotrek Kilian

Mariusz Duda

Krzysztof Kubiak

Wydawca:

Oficyna Wydawnicza Kontynenty

ul. Klonowa 13

05-220 Zielonka

[email protected]

Copyright © by Oficyna Wydawnicza Kontynenty 2024

Copyright © by Jędrzej Józefowicz 2024

WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE

Wydanie I

Zielonka 2024

ISBN: 978-83-972159-2-4

Konwersja publikacji do wersji elektronicznej

Tę arktyczną opowieść dedykuję żonie Kamili

w podziękowaniu za miłość, cierpliwość

i dzielne oczekiwanie na mój powrót z Grenlandii

Wstęp

Oblewają ją wody Morza Baffina, Morza Labradorskiego, Morza Grenlandzkiego i Morza Norweskiego. Mimo że jest największą wyspą na świecie, o powierzchni ponad dwóch milionów kilometrów kwadratowych, to zamieszkuje ją tylko – według danych Grupy Banku Światowego na 2023 rok – 56 865 osób[1]. Ponad piętnaście razy mniej niż najmniej zaludnione w Polsce województwo opolskie, które ma 936 725 mieszkańców[2].

Grenlandia, bo o niej mowa, w ponad osiemdziesięciu procentach pokryta jest przez lądolód. W 1991 roku odnotowano na nim −69,6 stopnia Celsjusza – najniższą temperaturę na wyspie. Najwyższa była na zachodnim wybrzeżu w lipcu 2013 roku: 25,9 stopnia Celsjusza. Najwyższym szczytem Grenlandii i jednocześnie całej Arktyki jest znajdująca się na wschodzie Góra Gunnbjørna mierząca 3694 m n.p.m. Wyspa posiada złoża ropy naftowej, uranu, złota, rubinów i wielu innych cennych i pożądanych minerałów.

Stolicą Grenlandii jest Nuuk liczące (dane na 1 stycznia 2024 roku) 19 880 mieszkańców. Drugie największe miasto – Sisimiut – zamieszkuje 5412 osób, a trzecie, Ilulissat – 4963. Żadne z kilkunastu miast i żadna z kilkudziesięciu osad nie jest połączona drogą, nie ma też linii kolejowych. Dlatego pasażerowie i towary transportowane są drogą morską lub powietrzną[3].

***

Chciałbym, aby ta książka nosiła inny tytuł: Jak pokochałem Arktykę, niestety, wyprzedził mnie już inny autor[4]. I co ja teraz z tym moim uczuciem zrobię...? Czuję przecież, jak narasta, jak mnie coraz bardziej ogarnia – ani chybi przerodzi się w coś większego i jeszcze piękniejszego! Może nazwę je nieco inaczej? Fascynacja? Tak! Fascynacja. Poznajcie początki mojej fascynacji Arktyką! Dajcie się wciągnąć opowieści o moim wędrowaniu przez Grenlandię!

Ale uprzedzam: z tej opowieści na pewno nie dowiecie się, jak żyje się Grenlandczykom, choć z miejsca mogę Was zapewnić, że nie mieszkają w igloo i że mają coś więcej do roboty niż tylko polowanie. A chłopiec z książki Centkiewicza nie mógł mieć na imię Anaruk[5].

Nie liczcie też na reportaż na temat: spraw społecznych, polityki, edukacji, medycyny czy zmian klimatycznych. Za krótko na Grenlandii byłem, by zabierać głos w tak poważnych kwestiach. I nie po to tam byłem. A jeśli nawet byłbym wystarczająco długo, to i tak bym się nie wymądrzał, bo nie czuję się w tych tematach kompetentny. Są już o tym inne książki.

Aha – mrożących krew w żyłach scen walki z wygłodniałymi niedźwiedziami polarnymi też tu nie znajdziecie. Ani heroicznych zmagań z mrozem, który w sekundę zamienia wodę w lód. I nie na trawersowanie lądolodu grenlandzkiego, o którym w ostatnim czasie w polskich mediach było głośno za sprawą wypraw naszych rodaków, Was ciągnę. Wejdziecie w moje buty, poznacie kulisy wyprawy, pociągniecie ze mną kilkudziesięciokilogramowe sanki, na których będzie cały Wasz dobytek. Będziecie topić śnieg, by wypić herbatę, rozbijać namiot, gotować, spać w śpiworze do −40 stopni Celsjusza. Spotkacie na tej mojej drodze ciekawych ludzi, nawet na środku zamarzniętego jeziora. Może i w Was zacznie się rodzić, narastać taka sama arktyczna fascynacja...? Albo przestaniecie bać się marzyć i zaczniecie realizować pomysły – różne, choćby i szalone, a niekoniecznie związane z podróżami. Bo jeśli mnie się coś udało, to dlaczego nie miałoby się udać i Wam...?

No więc tak: to będzie opowieść o tym, jak ja, Jędrzej Józefowicz, przeszedłem – tam i z powrotem – najsłynniejszy szlak długodystansowy na największej wyspie świata, biegnący wzdłuż koła podbiegunowego, znajdujący się w zachodniej części Grenlandii Arctic Circle Trail. Jego podstawowy wariant prowadzi od Sisimiut do Kangerlussuaq. A dodatkowy – z Kangerlussuaq do lądolodu grenlandzkiego. Szlak według oficjalnych źródeł przecina obszar Aasivissuit-Nipisat, wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO w 2018 roku.

„Aasivissuit oznacza »obozy letnie« i tak został nazwany, ponieważ było to idealne miejsce dla nomadów Eskimosów, którzy mogli spotykać się z innymi rodzinami podczas sezonowych polowań na karibu w głębi lądu. Pozostałości na miejscu sugerują, że zaczął on być uczęszczany około 4500 lat temu i było tak aż do końca lat pięćdziesiątych XX wieku”[6].

Arktyczną trasę można przejść o każdej porze roku. Najczęściej turyści wybierają okres letni, bo panują wówczas dodatnie temperatury, szlak nie jest zasypany śniegiem, prowadzi dookoła jezior, szczytami gór, przez arktyczną tundrę i błotniste tereny. Według przewodnika Paddy’ego Dillona trasa w podstawowej wersji liczy w jedną stronę sto sześćdziesiąt pięć kilometrów. Chcąc dotrzeć do lądolodu, a dokładnie do Ice Cap Point 660, trzeba dodać jeszcze jakieś czterdzieści kilometrów. Zimą trasa przebiega zupełnie inaczej. Warunki są trudniejsze, surowsze, pogoda jest mniej przewidywalna, ale stop! Wszystko w swoim czasie. Nie będę od razu wszystkiego zdradzać. Dorzucę tylko tyle: zimowe przedsięwzięcie wymaga z pewnością większego doświadczenia, zupełnie innego sprzętu i podejścia do przygotowań.

***

Jak powstał Arctic Circle Trail? – to również ważne pytanie.

W odpowiedzi na nie pomoże mi Australijka Lisa Germany. Przedstawię ją Wam w jednym z rozdziałów. Ciekawa osoba – do niedawna sama nie znała dobrze historii szlaku, ale w 2024 roku przeprowadziła rozmowę z Bjarne Ljungdahlem, pomysłodawcą trasy. Ten duński geolog, od kilku lat pracujący na Grenlandii, wpadł na pomysł wytyczenia szlaku podczas wędrówki znaną trasą długodystansową Kungsleden w Szwecji. Uważał, że Grenlandia też powinna mieć taką drogę, bo wielu ludzi było zainteresowanych aktywnością na łonie natury, spacerami, przyrodą. W tym czasie Bjarne był prezesem Stowarzyszenia Turystycznego w Sisimiut, pracował na pół etatu jako geolog, a jakiś czas później został dyrektorem szkoły budowlanej, obecnie KTI (Kalaallit Nunaanni Teknikimik Ilinniarfik), w języku angielskim Tech College Greenland.

Prace nad przygotowaniem trasy podjęto w latach 1977 i 1978. Ukończono jej wytyczanie w 1979 roku.

– Dobry szlak turystyczny nie powinien być zbyt bagnisty ani zbyt stromy. By zrealizować to założenie, korzystano z wiedzy z zakresu geologii i geografii – tłumaczy mi Lisa.

Bjarne’a wspomagało osiem osób: duńskich i grenlandzkich studentów oraz absolwentów, którzy mieli doświadczenie w pieszych wędrówkach i znali się na rzeczy. Duński geolog wraz z Komitetem ds. Turystyki Pieszej na Grenlandii w 1979 roku wspomniał nawet o szlaku w jednej z duńskich publikacji pod tytułem Vandreruter i Vestgrønland: Sdr. Strømfjord/Holsteinsborg. Znalazł się w niej krótki opis każdego etapu trasy, a także coraz bardziej popularnej trasy południowej.

W jednym z artykułów „Washington Post” i na stronie internetowej polarrouten.net pojawia się nazwisko jeszcze jednej osoby związanej ze szlakiem – Johanne Bech.

– Dzięki jej pomocy trasa została udoskonalona od końca lat siedemdziesiątych XX wieku w kilku miejscach. Zasadniczo jednak za wiele się nie zmieniło i obecny szlak wiedzie po śladzie pierwotnym – opowiada Lisa.

W „Washington Post” z 2018 roku czytam, że Johanne wraz z kilkuosobową grupą na początku lat dziewięćdziesiątych wzniosła pierwsze kamienne kopce, które wskazują drogę wędrowcom[7]. Na stronie Destination Arctic Circle czytam, że Johanne Bech jest jednym z niewielu na świecie pełnoetatowych kierowców psich zaprzęgów, tzw. maszerem. W 2009 roku za pracę na rzecz krzewienia kultury Grenlandii zdobyła nagrodę krajową[8].

„Zimą organizuje rocznie prawie tysiąc wycieczek psim zaprzęgiem z Kangerlussuaq. Pozostałą część roku spędza w Sisimiut, gdzie jej rodzina prowadzi także najważniejszy sklep outdoorowy w regionie koła podbiegunowego – Sisimiut Outdoor” – brzmi fragment tekstu[9].

***

Czterysta czterdzieści kilometrów w dwadzieścia trzy dni – taki w sumie pokonałem dystans, idąc w zimowych warunkach przez Arctic Circle Trail tam i z powrotem. Nie byłem sam – miałem współtowarzysza wyprawy, którego poznacie w dalszej części książki. Ale uwaga, przestrzegam! Ta opowieść to nie jest gotowa recepta na sukces, przewodnik czy poradnik, z którym przejdziecie szlak. Traktujcie ją jako inspirację. Bądźcie świadomi, że nikt za Was się nie przygotuje. To Wy znacie siebie najlepiej, musicie więc znać swoje możliwości. Nie macie doświadczenia w wędrowaniu? Nic nie szkodzi – zacznijcie od szlaków w Polsce, od wędrówek w ciepłych krajach. Jeśli zaś będzie Was ciągnąć do zimy, to najpierw w polskich górach sprawdźcie, jak to jest biwakować w minusowych temperaturach. Zobaczcie, czy Wasz sprzęt zda egzamin. Ja za Wasze decyzje żadnej odpowiedzialności nie biorę.

Zapytacie, dlaczego tak się zastrzegam? Czyżbym chciał Was zniechęcić?

Rok po naszej wyprawie, w 2024 roku, na Arctic Circle Trail wybrały się trzy ekipy Polaków. Członkowie dwóch byli na moich prelekcjach, a po ich zakończeniu podchodzili i pytali o różne aspekty tego zimowego przejścia. Jedna z ekip przyjechała nawet do mojego garażu i oglądała sprzęt. Po wszystkim piliśmy herbatę w moim domu. Jedni i drudzy cali i zdrowi wrócili z Grenlandii. O trzeciej ekipie usłyszałem krótko po tym, gdy grenlandzki portal napisał o ewakuacji dwóch wędrowców ze szlaku. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że byli to Polacy. Poinformowały mnie o tym drogą mailową i na portalu społecznościowym dwie osoby mieszkające na Grenlandii.

„W weekend dwóch zagranicznych turystów wybrało się na wycieczkę z Sisimiut do Kangerlussuaq. Jednak po trzech dniach trzeba było im pomóc wrócić do Sisimiut po pomoc medyczną. Według Lisy Germany doznali odmrożeń i zostali ewakuowani do Sisimiut przez straż pożarną i mieszkańców” – przekazało 14 marca 2024 roku grenlandzkie czasopismo „Sermitsiaq”[10]. Jednemu Polakowi podobno groziła nawet utrata palców u stóp. Czy tak się stało? Nie wiem.

Od znajomych dowiedziałem się, że te dwie ewakuowane osoby także były na mojej prelekcji. Ale nigdy nie kontaktowały się ze mną. A ja i tak – w pierwszym momencie – winę za ich nieszczęście chciałem brać na siebie. Tylko... czy to ja naraziłem ich na odmrożenia? Owszem, moje prelekcje są relacją z wyprawy, okraszone poczuciem humoru, zdjęciami i filmami. Nie brakuje anegdot z życia wędrowca i praktycznych ciekawostek. Podobnie podchodzę do pisania książek. Ale – jeszcze raz zastrzegę – zarówno prelekcje, jak i książki, nie są gotowym poradnikiem. Każdy musi mieć swój rozum i odpowiadać za swoje decyzje. Kiedyś ja zainspirowałem się podróżą pewnego podróżnika, teraz inni inspirują się moją. Ale sama inspiracja to nie wszystko. W życiu wysłuchałem wielu prezentacji himalaistów, przeczytałem i przesłuchałem sporo książek wybitnych wspinaczy, ale nie oznacza to, że od razu wybieram się w Himalaje.

***

Wyprawa na Grenlandię była moim wielkim marzeniem. Wyczekiwanym, dobrze zaplanowanym. Mimo że trwała miesiąc, to do teraz nie mogę uwierzyć, że w ogóle się odbyła. A tu – no proszę – trzymam już w dłoniach książkę z tej podróży. Drugą napisaną przed trzydziestką. Z pewnością trafi na półkę w domowej biblioteczce, między inne, znane mi książki o tematyce arktycznej. Będę się wpatrywał w nią godzinami.

Cieszę się, że i do Was dotarła! A teraz – przygotujcie się! Przed nami długa, wyjątkowa i mroźna droga.

Rozdział 1
Pierwsza myśl o Grenlandii

Sierpień 2018 roku, Środa Wielkopolska

Właśnie wróciłem z Islandii, gdzie spędziłem dwa tygodnie. I nie potrafię przestać o niej myśleć. Przez kilkanaście dni byłem zamknięty w „książce od geografii”. Ciężko powiedzieć, czego na Islandii nie widziałem. Przejechałem łącznie dwa tysiące czterysta kilometrów wypożyczonym samochodem.

Jeszcze moje tęsknoty za Islandią nie wygasły, a już nurtuje mnie pytanie: „Co jest jeszcze dalej niż Islandia, co jest bardziej na północ?”. Odpowiedź przychodzi szybko: Grenlandia.

„A gdyby tam pojechać i zjechać ją jak Islandię?” – prowadzę wewnętrzny dialog. Przeglądam w internecie atrakcje turystyczne na Grenlandii i... nie, to za droga impreza, zapomnij. Zapomniałem. Ale nie na długo.

Rozdział 2
Już wiem!

Maj 2019 roku, Warszawa

Jestem w Warszawie na wydarzeniu Siła Marzeń – Festiwal Przygody. To pierwsza edycja festiwalu podróżniczego organizowanego przez Miłkę Raulin, najmłodszą Polkę, która zdobyła Koronę Ziemi. Poznaliśmy się kilka miesięcy wcześniej w Poznaniu na innym wydarzeniu. Wówczas nagrałem z nią zaproszenie na mój festiwal – Zaniemyski Dzień Podróżnika. Także pierwszą edycję.

Do Warszawy nie przyjechałem opowiadać o podróżach. Zostałem nominowany w konkursie, w kategorii „Podjąłem wyzwanie i...”. Moja wędrówka do Santiago de Compostela i plany na drogę ze Środy Wielkopolskiej do Rzymu wzbudziły szacunek wśród jury. Niestety, niewystarczający, by zgarnąć główną nagrodę – dwa tysiące złotych. Ale to nic. Lubię jeździć na tego typu wydarzenia. Świetnie jest się inspirować opowieściami innych podróżników, a nawet wspinaczy. Słuchałem prelekcji legendarnego Krzysztofa Wielickiego – pierwszego człowieka, który zdobył zimą Mount Everest, piątego, który zdobył Koronę Himalajów i Karakorum. A także Artura Małka, pierwszego z zimowych zdobywców Broad Peak, uczestnika narodowej zimowej wyprawy na K2. Usłyszałem także niezwykłą opowieść Michała Worocha o podróży z Ziemi Ognistej na Alaskę. Ale to nie oni w tych dniach byli najważniejsi. Ja tu przyszedłem dla Jakuba Rybickiego i jego relacji z rowerowej przygody na szlaku Arctic Circle Trail na Grenlandii.

Siedzę w jednym z pierwszych rzędów i czekam. Po chwili na scenę wchodzi Jakub i zaczyna opowiadać. Ma na sobie radosną, kolorową koszulkę, mało pasującą do arktycznych opowieści, na głowie zabawnie zawiązany kok. Na nosie okulary, a w dłoni mikrofon. Jest fotografem, więc w oczy od razu rzucają się profesjonalne zdjęcia wyświetlone na ekranie za jego plecami, ujęcia z drona. Nagrania jadącego po śniegu roweru. Widzę warunki panujące na szlaku, zorzę polarną, zdjęcia, patrzę, jak Jakub i jego przyjaciel pchają rowery, bo ciężko im nieraz było jechać po grubej warstwie śniegu. Jestem pod wrażeniem. Słucham z uwagą i – olśnienie! Już wiem! Już wiem, co będę robić na Grenlandii. Skoro oni tam byli rowerami, to ja ten szlak przejdę pieszo.

Rozdział 3
Pięć lat oczekiwania

28 lutego 2023 roku, Środa Wielkopolska

Kilkuletnie marzenie wkrótce się ziści. Jutro wraz z Piotrkiem, moją narzeczoną Kamilą i jej przyjaciółką Gosią wyjeżdżamy do Kopenhagi. Ze stolicy Danii polecimy 2 marca na Grenlandię, ale już bez dziewczyn. Zostaną w Kopenhadze na kilka dni, chcą zobaczyć miasto. Jest 23:49, sanki, owinięte folią, leżą na środku salonu w moim mieszkaniu. O jedne oparty jest czerwony plecak Piotrka, mój – czarny – leży obok. Siedzimy wykończeni wielogodzinnym pakowaniem. Miesiące gromadzenia sprzętu, treningów, poszukiwań partnerów, wypełniania tabelek w Excelu, próbne pakowania – już za nami! Czas wziąć prysznic i położyć się spać. Za trzy godziny musimy wstać.

By doszło do tego momentu, musiało minąć pięć lat. Pięć lat marzenia, zastanawiania się, życia w szarej rzeczywistości, przeplatanej mniejszymi wyjazdami. Na Grenlandię chciałem polecieć o wiele wcześniej. Nie myślałem, że ucieknie tyle czasu. W grudniu 2019 roku wystąpiłem na 4. Średzkim Dniu z Przygodą w moim mieście. Opowiadałem o wędrówce ze Środy do Rzymu. Po mnie – jako główny gość – głos zabrał Jakub Rybicki. Tak, ten Jakub. Opowiedział o jeździe po zamarzniętym Bajkale. Po prelekcji poszedłem do niego pytać o Grenlandię. Wspomniałem o moim marzeniu oraz o festiwalu w Warszawie. Rozmawialiśmy między innymi o łączności ze światem, gdy jest się na szlaku pozbawionym zasięgu. Radził też, bym zabiwakował gdzieś w Polsce zimą. Już wtedy Jakub powiedział mi, że jeśli będę potrzebował przed wyjazdem więcej porad, to służy pomocą.

***

Styczeń 2020 roku, Beskid Żywiecki

Natchniony rozmową, udałem się w styczniu wraz z Tomkiem – kumplem z Katowic, który przez krótki czas był moim współtowarzyszem podczas wędrówki do Rzymu – w góry. Pojechaliśmy w Beskid Żywiecki. Przeszliśmy z plecakami dwadzieścia osiem kilometrów, rozbiliśmy namiot. To miał być test przed Grenlandią, na którą planowałem polecieć w 2021 roku. Chciałem sprawdzić, jak to jest spać w namiocie, gdy na zewnątrz mróz i śnieg. Ta wspólna wędrówka miała być również testem naszego duetu. Proponowałem Tomkowi wyjazd na Arctic Circle Trail. Między nami jest dobrych kilka lat różnicy. Nie znałem nikogo bardziej doświadczonego. Wychował się w górach, ma za sobą wiele wędrówek w Polsce i za granicą. Czułbym się z Tomkiem bezpiecznie na szlaku. Nie wyobrażałem sobie polecieć na Grenlandię samemu. Wydawało mi się to zbyt niebezpieczne. Tomek ostatecznie odmówił. Zgodziłby się, gdybym chciał na Grenlandię polecieć latem, kiedy nie ma na szlaku śniegu ani mrozu. Szlak latem wydawał mu się atrakcyjniejszy, skąpany w kolorach, a nie tylko w bieli. Tłumaczył, że nie zamierza zapadać się w śniegu, walczyć z niepewną pogodą. Wędrówka ma dawać przyjemność.

Moje pierwsze skojarzenie z Grenlandią to śnieg i lód – taką chciałem ją poznać. Wierzyłem, że Tomka jeszcze namówię. W wakacje mieliśmy polecieć na Islandię i przejść pewien szlak. Niestety, kilka miesięcy wcześniej świat opanowała pandemia koronawirusa i wszystko się zmieniło. Obostrzenia na Islandii uniemożliwiły wyjazd. Nowym kierunkiem miała być Norwegia, ale krótko przed lotem to też stało się niemożliwe. Ostatecznie z Tomkiem wylądowaliśmy na Malcie. Z wędrowców staliśmy się turystami.

Wyprawa na Grenlandię w 2021 roku stawała się coraz bardziej nierealna. Pandemia rozkręcała się. Planowanie czegokolwiek stało się bezsensu. „Wydam pieniądze i nie polecę, bo zakażą lotów” – mówiłem do siebie. Zadawałem sobie też pytanie – „kto w miejsce Tomka?”. Nie było kandydata. A ja przecież jeszcze studiowałem, więc wyjazd zimą wiązałby się z opuszczeniem obowiązkowych zajęć, egzaminów, a po wyprawie nadrabianiem zaległego materiału. Nic nie szło po mojej myśli.

Rozdział 4
Do zobaczenia, Bracie!

27 kwietnia 2021 roku, Kluczbork

Kiedy wydawało mi się, że nic nie idzie po mojej myśli, wydarzyło się coś znacznie gorszego, okropnego i tragicznego. Coś poza skalą i poza wszelkimi moimi wyobrażeniami. Na samą myśl łzy wypełniają mi oczy... Po dwóch miesiącach od pierwszej diagnozy zmarł mój jedyny brat. Fabian był ode mnie jedenaście lat starszy. Zdiagnozowano w jego mózgu glejaka. Odszedł 27 kwietnia w szpitalu w Kluczborku, osiem miesięcy po ślubie. Nasz świat się zawalił. Bólu, tęsknoty, pustki nie da się opisać. Mimo różnicy wieku byliśmy jak rówieśnicy. Dogadywaliśmy się, byliśmy za sobą, mieliśmy bardzo dobry kontakt. Ciężko mi wskazać wśród ludzi, których znam, drugie tak kochające się rodzeństwo. Zawsze się wspieraliśmy. Zawsze mogliśmy na siebie liczyć w lepszych i gorszych chwilach. Kiedy jeden potrzebował rozmowy, drugi zawsze miał czas. Fabian był dla mnie więcej niż bratem. Pilnował, bym miał olej w silniku samochodu, pytał, czy w pracy wszystko w porządku. W jednej firmie pracowaliśmy nawet razem, to była moja pierwsza poważna praca. Martwił się przed każdą z większych podróży, ale kibicował mi i wspierał. Zapamiętam go jako dobrego, wrażliwego człowieka. Pracowitego, solidnego, uczciwego. Kochającego naszą mamę Beatę, w której miał wielką przyjaciółkę, żonę Natalię, przy której był szczęśliwy. Wiosna już do końca mojego życia będzie kojarzyć mi się z tym, że mój brat, gdy pojawiały się pierwsze promienie słońca, wsiadał na motocykl i jeździł po okolicy.

Nie potrafię zrozumieć, dlaczego taka tragedia spotkała naszą rodzinę. Nie umiem się z tym pogodzić. Zadaję sobie pytanie, dlaczego moja mama równe trzydzieści lat po śmierci swojego pierwszego męża, czyli ojca Fabiana, musi przeżywać na nowo tak straszne chwile. Staram się być silny, nie płakać i nie rozpaczać. Po to, by brat, tam, gdzie teraz jest, w lepszym świecie, się o nas nie martwił. Ale też by nie dokładać mamie.

Jak dobrze, że nie doszło w tym roku do mojego wyjazdu na Grenlandię. Nie wyobrażam sobie ostatnich tygodni życia mojego brata spędzać na szlaku. To nie miało prawa się odbyć ani tym bardziej udać. W takich chwilach marzenia, plany, cele nie mają kompletnie znaczenia. Gdy piszę te słowa, jest 9 maja 2023 roku. Niedawno minęła druga rocznica śmierci mojego brata. Bardzo tęsknię za Tobą, Fabian.

[...]

Przypisy
[1] Za: World Bank Group, https://data.worldbank.org/country/greenland?view=chart, dostęp: sierpień 2024.
[2] Za: Główny Urząd Statystyczny, https://demografia.stat.gov.pl, dostęp: sierpień 2024.
[3]Greenland in figures 2024, pod redakcją Naduka Kleemanna, Statistics Greenland, 2024, https://stat.gl/publ/en/GF/2024/pdf/Greenland%20in%20Figures%202024.pdf, dostęp: sierpień 2024
[4] Adam Wajrak, Północ. Jak pokochałem Arktykę, wyd. Agora, 2022.
[5] Adam Jarniewski i Agata Lubowicka opublikowali w 2019 roku artykuł, wynik ich śledztwa. Dowiadujemy się z niego, że chłopiec z okładki książki Anaruk, chłopiec z Grenlandii, autorstwa Czesława Centkiewicza, nie miał tak na imię, a główne zdjęcie nie przedstawia opisywanego bohatera. Szczegóły w artykule: Kim naprawdę był Anaruk?, https://www.poznajgrenlandie.pl/o-grenlandii/kim-naprawde-byl-anaruk.html, dostęp: 30.04.2024.
[6] Za: Aasivissuit – Nipisat World Heritage, https://inuitheritage.gl/about-us/, dostęp: maj 2023.
[7] Za: „Washington Post”, Trekking through fire and ice on Greenland’s 102-mile Arctic Circle Trail, https://www.washingtonpost.com/lifestyle/travel/trekking-through-fire-and-ice-on-greenlands-102-mile-arctic-circle-trail/2018/08/09/1a4d8f9e-90e5-11e8-8322-b5482bf5e0f5_story.html, dostęp: 30.04.2024.
[8] Lisa Germany poleca kilkuminutowy film o Johannie Bech pt. Ingerlatitseqqiineq/Passing it on produkcji Muzeum Historii Naturalnej w Danii, https://vimeo.com/325420087, dostęp: maj 2024.
[9] Za: Destination Arctic Circle, https://destinationarcticcircle.com/outfitter-johanne-bech/, dostęp: 30.04.2024.
[10] „Sermitsiaq” – grenlandzka gazeta wydawana od 1958 roku, https://www.sermitsiaq.ag/sport/to-turister-matte-reddes-pa-arctic-circle-trail/2065554?fbclid=IwZXh0bgNh, dostęp: 30.04.2024.