You Got Me - Sandra Lupin - "lupinpoesy" - ebook + audiobook

You Got Me audiobook

Sandra Lupin "lupinpoesy"

2,0

Audiobook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
  • Wydawca: BeYa
  • Język: polski
Opis

To wszystko jest udawane, Elliot. Nie zapominaj o tym

Elliot ma osiemnaście lat i grono oddanych przyjaciół. Może nawet zbyt oddanych, bo ich troska o jego życie uczuciowe zaczyna być nieco, hm... irytująca. Zmęczony aranżowanymi randkami z kolejnymi kandydatami na chłopaków Elliot rzuca na odczepne, że już się z kimś spotyka. Teraz przyjaciele koniecznie chcą poznać tajemniczego wybranka jego serca. Problem w tym, że jak na złość nikogo odpowiedniego nie ma na horyzoncie. Zdesperowany Elliot decyduje się na kompletnie szalony ruch - proponuje świeżo poznanemu Nicholasowi, by udawał jego chłopaka.

Cóż, czasami najbardziej zwariowane plany okazują się najlepsze. Nicholas się zgadza i od tej pory występują z Elliotem oficjalnie jako para, a nieoficjalnie... Nieoficjalnie też świetnie się dogadują, chociaż ich prawdziwe relacje nie wykraczają poza czysto przyjacielskie. Co obu zainteresowanym wydaje się odpowiadać. Do czasu.

Porywający debiut new adult z milionem odsłon na Wattpadzie!

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 9 godz. 46 min

Lektor: Czyta: Piotr Michalski

Oceny
2,0 (2 oceny)
0
0
0
2
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
atramentowe
(edytowany)

Z braku laku…

Książkę nazwano new adult przez liczbę przekleństw, opisy seksu i ilości wypijanego przez bohaterów alkoholu bo poza tym jest to typowe romansidło dla nastolatków. Fabuła jest uroczo naiwna i przewidywalna co samo w sobie nie musi być wadą ale stylistycznie jest naprawdę słabo. Może fatalny styl nie rzuca się tak bardzo w oczy przy czytaniu ale w przypadku audiobooka to aż rani uszy. Odnosi się wrażenie jakby w ogóle nie zastosowano korekty i redakcji tekstu, a jeżeli tak to nie wiem jak słaby był pierwotnie. Jako opowiadanie napisane na wattpadzie przez nastolatkę jest ok. ale dlaczego nikt tego nie poprawił przed wydaniem książki to nie rozumiem.
00



Sandra Lupin "lupinpoesy"

You Got Me

Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie całości lub fragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci jest zabronione. Wykonywanie kopii metodą kserograficzną, fotograficzną, a także kopiowanie książki na nośniku filmowym, magnetycznym lub innym powoduje naruszenie praw autorskich niniejszej publikacji.

Wszystkie znaki występujące w tekście są zastrzeżonymi znakami firmowymi bądź towarowymi ich właścicieli.

Niniejszy utwór jest fikcją literacką. Wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci — żyjących obecnie lub w przeszłości — oraz do rzeczywistych zdarzeń losowych, miejsc czy przedsięwzięć jest czysto przypadkowe.

Redaktor prowadzący: Justyna Wydra Grafikę na okładce wykorzystano za zgodą Shutterstock.

Helion S.A. ul. Kościuszki 1c, 44-100 Gliwice tel. 32 231 22 19, 32 230 98 63 e-mail: [email protected]: https://beya.pl

Drogi Czytelniku! Jeżeli chcesz ocenić tę książkę, zajrzyj pod adres:https://beya.pl/user/opinie/yougot_ebookMożesz tam wpisać swoje uwagi, spostrzeżenia, recenzję.

ISBN: 978-83-283-9906-8

Copyright © Helion S.A. 2022

Poleć książkęKup w wersji papierowejOceń książkę
Księgarnia internetowaLubię to! » nasza społeczność

Rozdział pierwszy

Elliot

Było wrześniowe, słoneczne popołudnie. Uczniowie korzystali z ostatnich ciepłych promieni słońca, zbliżającą się jesień można było już zauważyć na drzewach, których liście powoli zaczęły żółknąć, i w wieczorach, które z dnia na dzień stawały się coraz chłodniejsze.

Razem z paczką przyjaciół siedzieliśmy przy jednym ze stołów ustawionych na szkolnym podwórku. Kilkadziesiąt metrów dalej znajdowało się boisko, na którym trening miała właśnie szkolna drużyna piłki nożnej. Nie interesowałem się za bardzo tym, o czym mówili moi znajomi, wpatrzony w ekran komórki, lecz w momencie, kiedy dotarło do mnie moje imię, moja głowa odruchowo powędrowała do góry. Przewróciłem oczami, słysząc, że rozmowa schodzi na temat tego, iż nie mam żadnego chłopaka.

Moi przyjaciele od dłuższego czasu na siłę pragnęli mi go znaleźć. Co chwilę umawiali mnie z kimś innym, a ja po jednym spotkaniu spławiałem ich wszystkich, najzwyczajniej w świecie nie mając ochoty na żaden związek.

— Elliot? Hej, Elliot. Elliot! — Kiedy poczułem mocne uderzenie w ramię, spojrzałem na Emily, bo ona to zrobiła. Była to drobna blondynka, która naprawdę bardzo lubiła bić niewinnych ludzi.

— Co jest? — mruknąłem, rozmasowując obolałe miejsce.

— Mówię do ciebie od dobrych pięciu minut.

— O co chodzi?

— Pytałam, co myślisz o Chrisie.

— Jakim Chrisie?

— Chrisie Stevensie. Chodzi z nami do klasy, baranie. — Przewróciła oczami.

— Ach, tak. Co z nim?

— Jest bardzo przystojny.

— To prawda — przytaknąłem. Przecież nie będę kłamać. Chris był przystojny i leciała na niego połowa lasek w szkole. Mówiąc szczerze, nie tylko lasek.

— No więc… Może się z nim umówisz? Nie martw się, gra w obu drużynach. Widziałam go ostatnio z jakimś chłopakiem.

— Emily… — Westchnąłem.

Powoli zaczynałem mieć już tego wszystkiego dość. Tego ciągłego swatania mnie, co dzień proponowania nowego chłopaka, jakbym sam nie potrafił się z kimś umówić. Czy oni nie rozumieli, że skoro nie mam chłopaka, to po prostu go nie potrzebuję?

— Elliot, ale co ci szkodzi? A może okaże się, że…

— Mam kogoś! — palnąłem bez większego namysłu.

Co? Co ty pierdolisz, Elliot?

— Co? — pisnęła blondynka i nagle uwaga wszystkich skupiła się na mnie.

— Mam kogoś — powtórzyłem niepewnie, spoglądając na każdego z osobna. Zatrzymałem wzrok na Emily, której wyraz twarzy nie wyrażał nic innego poza ogromnym zaskoczeniem.

— Masz kogoś? — zapytała, chcąc upewnić się, że się nie przesłyszała.

— Tak.

Brawo, Elliot, jesteś totalnym bezmózgiem. Skąd ty teraz weźmieszchłopaka? Wyczarujesz go sobie?

— Dlaczego nic, do cholery, nie powiedziałeś? — krzyknęła, skupiając na nas uwagę kilku osób przy sąsiednich stołach.

— Po pierwsze, trochę ciszej, Em. Zaraz cała szkoła się o tym dowie. A po drugie… Nie byłem pewien, czy coś z tego będzie, dlatego nic nie mówiłem. — Byłem zaskoczony tym, jak łatwo kłamstwa wychodziły z moich ust. Bardzo rzadko kłamałem, ponieważ nie miałem ku temu żadnych powodów.

— Ale jednak coś jest?

— Um, tak. — Zabrzmiało to bardziej jak pytanie niż stwierdzenie.

— Musimy go poznać — odezwała się Mona.

Mona była muzułmanką, jednak niepraktykującą. I, przede wszystkim, była najbardziej rozsądną osobą z naszej paczki.

— No nie wiem…

— Och, przestań. — Emily machnęła na mnie ręką. — Długo się z nim spotykasz? Znamy go?

— Um, nie. Nie wiem. Chyba nie — mruknąłem i zacząłem się bawić telefonem. Kiedy byłem zdenerwowany, musiałem zająć czymś swoje ręce. — Miesiąc — dodałem niepewnie, ponieważ w tym czasie spotykałem się jeszcze z dwoma chłopakami, z którymi umówili mnie przyjaciele.

— Dlaczego nam nie powiedziałeś? Elliot, do cholery! Umawialiśmy cię z innymi, kiedy ty spotykałeś się z tym chłopakiem!

— Mówię przecież, że na początku nie było to nic poważnego.

— W sobotę robię imprezę. Przyprowadź go, jasne?

— Och, nie wiem, czy on lubi imprezy…

— Nie gadaj głupot. Każdy je lubi.

— Ale…

— Nie ma żadnego „ale”, Elliot. Chcemy poznać twojego chłopaka. Koniec tematu — powiedziała Mona i spojrzała na mnie tym swoim wzrokiem, któremu po prostu nie można się sprzeciwić.

Świetnie, Elliot, jesteś wdupie. Jesteś głęboko w dupie.

* * *

Jeszcze tego samego wieczoru leżałem na łóżku ze słuchawkami w uszach. Podrygiwałem lekko nogą w rytm Starmana Davida Bowiego, najlepszego artysty wszech czasów. Cholera, The Rise and Fall of Ziggy Stardust and the Spidersfrom Mars to album wszech czasów. Bezczynnie gapiłem się w sufit. Do imprezy u Emily zostały jeszcze cztery dni i do tego momentu musiałem znaleźć sobie kogoś, kto będzie udawał mojego chłopaka, ponieważ w tej chwili nie widziałem innego wyjścia. Mógłbym też powiedzieć, że się rozstaliśmy, lecz wtedy moi przyjaciele ponownie zaczęliby mi kogoś szukać, a tego bardzo chciałem uniknąć.

Elliot, jesteś takim debilem. Największym na świecie. Debilemdo potęgi. Debilem, jakich mało. Debilem…

Jęknąłem, kiedy mój telefon nagle zaczął dzwonić. Sięgnąłem po niego, lecz widząc, że to Emily, postanowiłem nie odbierać.

— Śpię — mruknąłem, wsuwając komórkę pod poduszkę.

Kochałem moich przyjaciół, lecz czasami byli tak bardzo beznadziejni i naprawdę miałem ich dość.

— Przez was muszę poszukać sobie chłopaka, dzięki — powiedziałem i zgasiłem lampkę stojącą na szafce obok łóżka. — Och, nie. To twoja wina, Elliot. Trzeba było nie kłamać.

Świetnie, zaczynałem mówić sam do siebie. Jeszcze tego mi brakowało.

* * *

Stałem znudzony za ladą w kawiarni, w której od dłuższego czasu sobie dorabiałem. Na szczęście dziś panował mały ruch, więc nie miałem dużo roboty. Swoją drogą, bardzo mi to odpowiadało. Sięgnąłem po telefon i widząc, że została tylko godzina do zamknięcia, odetchnąłem z ulgą. Miałem nadzieję, że nikt już nie przyjdzie i tych kilka osób znajdujących się w tej chwili w kawiarni będzie tymi ostatnimi klientami.

Jak na złość kilka minut później usłyszałem dzwonek sygnalizujący, że ktoś wszedł do lokalu. Spojrzałem w tym kierunku. W oczy od razu rzucił mi się jasnowłosy chłopak, który szedł na przedzie, a tuż za nim dwie dziewczyny. Odwrócił się w ich stronę i powiedział coś do nich. Te pokiwały głowami i zajęły stolik pod oknem, a blondyn ruszył w moim kierunku. Musiałem przyznać, że był bardzo ładny. Na oko stwierdziłem, że prawdopodobnie jest w moim wieku, może nieco młodszy.

— Dobry wieczór — powiedział, uśmiechając się do mnie. Okej, jego uśmiech był równie śliczny jak on.

— Dobry wieczór. Co podać?

— Trzy gorące czekolady, poproszę.

— Mhm… — Wystukałem coś szybko na kasie i przeniosłem spojrzenie z powrotem na nieznajomego. — Coś jeszcze?

— Nie, to wszystko. Dziękuję.

— W porządku. Zaraz przyniosę — poinformowałem, na co chłopak skinął głową i usiadł przy zajętym przez dziewczyny stoliku.

Zrobiłem trzy gorące czekolady, po czym sam je zaniosłem, ponieważ Sophie, pracująca ze mną dziś na zmianie, musiała wyjść nieco wcześniej. Kiedy wróciłem na swoje miejsce, oparłem się o ladę i z zaciekawieniem zacząłem przyglądać się blondynowi.

Był naprawdę bardzo ładny. Ślicznie się uśmiechał, miał też bardzo przyjemny głos. Cóż, wydawał się naprawdę fajnym chłopakiem, więc może…

Och, Elliot, chyba znalazłeś swojegochłopaka.

W pewnym momencie koleżanki uroczego blondyna pożegnały się z nim i wyszły z kawiarni, przez co został sam. Uznałem, że to dobra okazja, żeby do niego podejść, tym bardziej że dwójka pozostałych klientów wyszła zaraz po dziewczynach. Chłopak uśmiechnął się nieśmiało, widząc, że się do niego zbliżam.

— Och, już wychodzę. Tylko dopiję — powiedział, wskazując na swoją czekoladę.

— Nie, w porządku. Masz jeszcze całe piętnaście minut. — Uśmiechnąłem się i usiadłem naprzeciwko niego.

— Coś nie tak? — Wyglądał na lekko zmieszanego.

— Nie, nie. Ja… Jestem Elliot. — Wyciągnąłem rękę w jego stronę, a ten, marszcząc lekko brwi, niepewnie uścisnął moją dłoń.

— Nicholas.

— Nicholas — powtórzyłem i skinąłem głową. — Nicholas, ja… Wiem, jak głupio to teraz zabrzmi, ale… Uch, czy mógłbyś przez jakiś czas poudawać mojego chłopaka? — wypaliłem bez większego zastanowienia, dobrze zdając sobie sprawę, z tego, że właśnie robię z siebie idiotę.

— C-Co? — Niemal wypluł napój, którego właśnie się napił.

— Uprzedziłem, że może to głupio zabrzmieć… — wymamrotałem, opierając łokcie o stolik. — Chcę, żebyś przez jakiś czas poudawał mojego chłopaka.

Czy ty siebie słyszysz, Elliot?

— Co? Ale… My się przecież w ogóle nie znamy i… Po co miałbym udawać twojego chłopaka? Możesz mi to wytłumaczyć? Bo to raczej nie jest normalne, że jakiś obcy chłopak podchodzi do ciebie i pyta cię, czy mógłbyś udawać jego chłopaka, prawda?

— Tak, tak. Masz rację. Przepraszam. Po prostu jestem troszkę zdesperowany. Troszkę bardzo. — Zaśmiałem się nerwowo i podrapałem po karku. — Okej, opowiem ci wszystko w takim mega wielkim skrócie. Moi przyjaciele na chama szukają dla mnie chłopaka i co chwilę umawiają mnie z kimś nowym. Miałem dość i palnąłem największą głupotę na świecie.

— Powiedziałeś im, że kogoś masz?

— Dokładnie. — Przewróciłem oczami. — Powiedziałem im, że od miesiąca się z kimś spotykam, i oni teraz chcą go poznać. Mam czas do soboty, żeby znaleźć sobie jakiegoś chłopaka… — Zacząłem bawić się solniczką, która stała na środku stołu. — Wiesz, po prostu chcę, żebyś poszedł ze mną na imprezę, potem kilka razy się spotkał i tyle. Rozstaniemy się, powiem, że na razie mam dość związków i na jakiś czas dadzą mi spokój. Jakkolwiek zdesperowanym się wydaję… Proszę, Nicholas. Tylko kilka spotkań i masz mnie z głowy. — Zakończyłem i zacząłem wyczekująco wpatrywać się w chłopaka, który wyglądał, jakby analizował sobie wszystko, co powiedziałem, a ja po prostu miałem nadzieję, że się zgodzi.

— To… — zaczął, a ja lekko się spiąłem. Zgodzi się albo nie, innej opcji niema. — To najdziwniejsza propozycja, jaką kiedykolwiek dostałem, przysięgam — powiedział, kręcąc głową ze śmiechem. — Nikt mnie jeszcze nigdy nie poprosił, żebym udawał jego chłopaka, ale… okej, w porządku. Mogę to zrobić. — Pokiwał głową i uśmiechnął się.

— Co? — Tym razem to ja zadałem to głupie pytanie. — Ale czekaj, mówisz serio? — Nie mogłem uwierzyć własnym uszom. Byłem niemal na sto procent pewien, że mi odmówi. Bo, hej, kto normalny godzi się na taką propozycję?

— Tak. — Zaśmiał się cicho, widocznie rozbawiony moją reakcją. — Pewnie myślisz sobie, że jestem jakiś nienormalny, zgadzając się na to, bo w sumie cię nie znam i nie wiem, czy czasem nie jesteś psycholem. W co oczywiście szczerze wątpię, ponieważ nie wyglądasz na psychola, a raczej sprawiasz wrażenie spoko kolesia. No, ale… Ja po prostu mam dość nudne życie, wiesz? Potrzebuję jakiejś zmiany, trochę zabawy, a udawanie twojego chłopaka może być naprawdę bardzo ciekawe, więc… Masz mnie.

Rozdział drugi

Elliot

— Masz mnie.

Przez dobre kilkanaście sekund wpatrywałem się w Nicholasa bez słowa, nie do końca wierząc w to, że ten właśnie zgodził się udawać mojego chłopaka.

— Ale… Mówisz serio? Nie robisz sobie ze mnie żartów? — zapytałem, bo musiałem się upewnić. W duchu jednak skakałem z radości, ponieważ naprawdę nie przypuszczałem, że tak szybko uda mi się kogoś znaleźć.

— Tak, mówię serio. Mogę trochę poudawać twojego chłopaka, Elliot — zapewnił mnie, a ja nie mogłem powstrzymać szerokiego uśmiechu, który cisnął mi się na usta. Wstałem i podszedłem do chłopaka, wyciągając rękę w jego kierunku.

— Dziękuję, Nicholas. Będę twoim dłużnikiem.

— Nie ma sprawy. — Wstał i po raz kolejny tego wieczoru uścisnął moją dłoń. Następnie wyciągnął portfel z plecaka, wydobył pieniądze i położył je na stole. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Stał na tyle blisko, że mogłem dostrzec ledwo zauważalne piegi na jego policzkach oraz mały dołeczek na tym lewym. — Reszty nie trzeba. Na razie, Elliot — powiedział i ruszył w stronę wyjścia.

— Hej! — zawołałem, kiedy miał już wychodzić.

— Tak? — Zerknął na mnie przez ramię.

— Jak się skontaktujemy? Masz jakiś numer telefonu czy coś?

— Hm… Przyjdę tu jutro i wszystko sobie omówimy. W porządku?

— Okej. — Skinąłem głową. Na szczęście jutro również pracowałem. — W takim razie, do jutra.

— Do jutra — przytaknął, jeszcze przez chwilę mi się przyglądał i wyszedł.

Wziąłem pieniądze i schowałem je do kasy, po czym poszedłem na zaplecze, żeby przygotować się do wyjścia. Nie mogłem uwierzyć, że Nicholas naprawdę zgodził się udawać mojego chłopaka. Moja propozycja była bardziej niż dziwna, a blondyn ot tak, bez większego zastanowienia, na to przystał. Cóż, najwidoczniej, tak jak powiedział, musiał mieć naprawdę nudne życie.

* * *

W szkole przez niemal cały czas myślałem o dzisiejszym spotkaniu z Nicholasem. Pół dnia chodziłem zamyślony, co oczywiście nie mogło ujść uwagi moim przyjaciołom. Zwłaszcza Emily. Niech ją szlag.

— Coś nie tak z twoim tajemniczym chłopakiem? — zagadnęła. Podeszła do mnie i oparła się ramieniem o ścianę. Uniosłem wzrok znad telefonu, po czym spojrzałem na nią.

— Nie. Wszystko w porządku — odpowiedziałem. — Dlaczego pytasz?

— Cały dzień chodzisz z głową z chmurach i uśmiechasz się bez powodu. Zgaduję, że stoi za tym ten twój chłopaczek.

Uśmiecham się bez powodu? Em, chyba pomyliłaśosoby…

— Nie uśmiecham się bez powodu, Em. Ale to prawda, może jestem trochę zamyślony, bo… Um, to przez randkę — wypaliłem i naprawdę miałem ochotę strzelić sobie teraz w głowę.

Okłamujeszprzyjaciół. Randka? Serio, Elliot? Cholerna randka?

— Randkę? — Uśmiech, który pojawił się na twarzy mojej przyjaciółki, nie wróżył nic dobrego. Niech ją szlag, po raz drugi. — I nie pierdol. Widzę, jak się szczerzysz — dodała, przewracając oczami.

Zasada numer 1:Nigdy nie kłóć się z Emily. Ona zawsze ma rację.Zasadanumer 2: Patrz punkt pierwszy.

— Tak, to wszystko przez randkę. Chyba wiesz, co to randka, prawda? Randką nazywa się zjawisko, kiedy dwójka ludzi…

— Och, zamknij się. — Uderzyła mnie pięścią w ramię.

— Chciałem ci wytłumaczyć, co to randka, okej? — Broniłem się, a kiedy Emily ponownie przewróciła oczami, na mojej twarzy pojawił się uśmieszek zadowolenia. Uwielbiałem się z nią drażnić.

— Wiem, co to randka, debilu — mruknęła. Tak, obrażanie mnie było jej hobby. — Ale o co chodzi? Denerwujesz się? To wasza pierwsza randka? Jako pary, mam na myśli.

— Um… Tak, tak, pierwsza. — Skinąłem głową. — Trochę się stresuję i takie tam. — Machnąłem ręką, żeby jak najszybciej skończyć ten temat. Niestety, to była Em. Cholernie upierdliwa Em.

— Nie ma czym, Elliot. Naprawdę. Bardzo dobrze pamiętam swoją pierwszą randkę z Lucasem. Też trochę się stresowałam, ale potem okazało się, że nie było czym. Było świetnie. Zajebiście. Więc spokojnie, nie denerwuj się. Będzie dobrze. — Posłała mi lekki uśmiech i poklepała mnie po ramieniu. Odwzajemniłem ten gest, jednak w tym momencie było mi strasznie głupio przez to, że tak okłamywałem przyjaciół. Czułem się z tym bardzo źle.

Elliot, cholera, w coś ty się wpakował?

* * *

Za pół godziny zamykaliśmy kawiarnię, a Nicholasa jak nie było, tak nie było. Z każdą upływającą minutą zacząłem zdawać sobie coraz bardziej sprawę z tego, że chłopak zrobił mi po prostu głupi żart. Pewnie teraz siedział gdzieś ze swoimi znajomymi i opowiadał im o mojej nienormalnej propozycji, śmiejąc się ze mnie.

Tak, Elliot, a co ty myślałeś? Że jakiś obcyczłowiek zgodzi się udawaćtwojego chłopaka, ponieważ postanowiłeś okłamywać swoichprzyjaciół? Jesteś taki głupi.

Pokręciłem głową. Naprawdę liczyłem na niego, wczoraj wyglądał na szczerego, kiedy godził się udawać mojego chłopaka. Narobiłem sobie nadziei, a ten po prostu postanowił sobie ze mnie zażartować.

Powiedziałem Sophie, że może już iść do domu, a ja zamknę kawiarnię.

— Dzięki, Elliot. Jesteś najlepszy. — Musnęła mój policzek, po czym szybko pobiegła na zaplecze, a dosłownie dwie minuty później już machała do mnie zza szyby. Odmachałem jej i kiedy zniknęła mi z pola widzenia, zabrałem się za ogarnianie pustych już stolików.

Kiedy dwadzieścia minut później z kawiarni wyszli ostatni klienci, wziąłem kasetkę z pieniędzmi i poszedłem z nią na zaplecze. Tam ściągnąłem zielony fartuch z logo mojego miejsca pracy, a następnie ubrałem kurtkę. Dzisiejszego wieczoru było dosyć chłodno i żałowałem, że nie wziąłem ze sobą przynajmniej cholernej czapki.

Właściciel kawiarni zazwyczaj wychodził godzinę przed jej zamknięciem, dlatego też zamykaniem lokalu zawsze zajmowali się pracownicy, w zależności od tego, kto był na drugiej zmianie.

Szukałem właśnie kluczy po kieszeniach kurtki, kiedy usłyszałem, jak ktoś głośno wykrzykuje moje imię.

— Elliot! Elliot!

Zmarszczyłem brwi i rozejrzałem się dookoła. Niedaleko zauważyłem jakąś postać, kierującą się w moją stronę. Wzruszyłem lekko ramionami. W końcu udało mi się znaleźć te przeklęte klucze i zamknąłem drzwi kawiarni.

— Elliot. — Męski głos za moimi plecami sprawił, że niemal podskoczyłem z przerażenia. Szybko odwróciłem się twarzą do tej osoby. Gdy zauważyłem, że to Nicholas, klucze, które trzymałem w dłoni, po chwili znalazły się na ziemi. Blondyn zachichotał cicho i sięgnął po nie, po czym mi je oddał. — Proszę.

— Um, dzięki — wymamrotałem, wsuwając je do kieszeni. — Trochę mnie przestraszyłeś.

— Przepraszam, nie chciałem. — Uśmiechnął się nieśmiało.

— Myślałem, że nie przyjdziesz.

— I za to też cię przepraszam. Miałem być wcześniej, ale Zoe… Moja przyjaciółka — wytłumaczył szybko, widząc moją minę wskazującą, że nie mam bladego pojęcia, o kim mówi. — To ta ruda dziewczyna, z którą tu wczoraj byłem. Ale nieważne, nie o tym chciałem mówić. Ona jest okropna, wiesz? — Zaśmiał się. — Nie dała mi spokoju, dopóki nie powiedziałem jej, dokąd idę. Nie chciała mnie wypuścić z domu. — Pokręcił głową z niedowierzaniem, a ja, słysząc ostatnie słowa, zacząłem się śmiać.

— Co jej powiedziałeś?

— Prawdę.

— Prawdę?

— Że idę spotkać się ze swoim chłopakiem.

— Serio? — Uniosłem brew.

— No tak. W końcu jesteś moim chłopakiem, tak? — Uśmiechnął się. — Trochę zajęło mi tłumaczenie, kim jesteś i dlaczego ona nic o tobie nie wie, ale w końcu udało mi się stamtąd wyrwać. Mogłeś pomyśleć, że nie przyjdę i zrobiłem sobie jakiś głupi żart, ale to naprawdę nie moja wina. Wszelkie skargi do Zoe.

— Tak… Tak pomyślałem. Ale cieszę się, że przyszedłeś… Przejdziemy się?

— Jasne. — Skinął głową i ruszył, a ja, upewniwszy się jeszcze, że dobrze zamknąłem drzwi, szybko zrównałem swój krok z jego.

Przez chwilę spacerowaliśmy w kompletnej ciszy, lecz w końcu to ja postanowiłem odezwać się pierwszy.

— Więc… — Cóż, nie był to żaden przejaw elokwencji.

— Więc?

— Może… Um, zacznijmy od ustalenia pewnych faktów — powiedziałem. Spojrzałem na Nicholasa, a ten pokiwał głową.

— Jakich?

— Spotykamy się od jakiegoś miesiąca. Dzisiaj byliśmy na pierwszej takiej oficjalnej randce. Wiesz, jako para. — Przewróciłem oczami.

— Co?

— Nieważne. — Machnąłem ręką. — Poznaliśmy się…

— Na imprezie?

— Odpada. Zawsze imprezuję z przyjaciółmi.

— To może w kawiarni? — zaproponował. — Przynajmniej w tej kwestii nie będziemy musieli ściemniać.

— Dobry pomysł. — Pokiwałem głową z uznaniem. — Niech będzie kawiarnia. Um, moi przyjaciele mogą cię zacząć wypytywać o wszystko. Dosłownie wszystko.

— Czyli?

— Kto kogo zapytał o chodzenie, czy całowaliśmy się na pierwszym spotkaniu, czy dobrze całuję, czy byłeś u mnie, czy ja byłem u ciebie… Po prostu o wszystko.

— Więc? Ustalimy coś konkretnego?

— Nie. Możesz coś wymyślić, a ja grzecznie ci przytaknę.

— W porządku.

— Tylko powiedz, że dobrze całuję, okej? — Zaśmiałem się, a Nicholas mi zawtórował.

— Myślę, że mogę to zrobić.

— Dzięki… Och, i jeszcze jedno. Dasz mi swój numer? — Zatrzymaliśmy się. Blondyn wyciągnął telefon z kieszeni kurtki i mi go podał.

— Zapisz mi swój. Napiszę potem do ciebie i wtedy będziesz miał też mój numer.

Skinąłem głową i szybko wpisałem swój numer w kontaktach Nicholasa, po czym oddałem mu komórkę. Zaczął się śmiać, gdy zauważył, jak się podpisałem.

— Mój Elliot? I serduszko?

— Hej, nie śmiej się. W końcu jestem twoim chłopakiem, tak? — Wzruszyłem ramionami. Nicholas nagle zaczął chichotać, a ja w jednej chwili uznałem, że to bardzo urocze. Zwłaszcza że marszczył przy tym lekko nos. To zdecydowanie przekraczało granice bycia uroczym.

— Musisz mi potem podać adres, pod którym odbędzie się ta impreza. Chyba że po ciebie przyjdę. Albo ty po mnie.

— Mogę po ciebie przyjść. Nie widzę problemu. — Schowałem brodę w kołnierzu kurtki, gdy zawiał mocniejszy wiatr, a mnie przeszedł nieprzyjemny dreszcz.

— W porządku. A teraz może wracajmy już do domów, hm? Dzisiaj jest naprawdę zimno.

— Tak, błagam.

— Mieszkam niedaleko, więc…

— Ja mieszkam w przeciwnym kierunku.

— Och, przepraszam. Instynktownie ruszyłem w tę stronę.

— Nic się nie stało — zapewniłem. — Więc… Widzimy się w sobotę, tak?

— Tak. No chyba że ponownie postanowię odwiedzić twoją kawiarnię.

— W piątki nie pracuję.

— A kiedy? Jeśli mogę wiedzieć.

— W poniedziałki, środy i czwartki.

— W porządku. W takim razie widzimy się w sobotę — przytaknął. — Na razie.

— Na razie. — Pomachałem mu i nie zdążyłem odejść nawet dziesięć metrów, gdy mnie zawołał. Odwróciłem się z powrotem w jego stronę. Nicholas podszedł do mnie, ściągnął swoją czapkę, po czym wsunął ją na moją głowę.

— Proszę.

— Ale ty…

— Mam jakieś pięć minut drogi, spokojnie — zapewnił mnie. — Oddasz mi ją w sobotę. Wiesz, twoi znajomi pomyślą, że pożyczamy sobie ubrania, a to takie słodkie i w ogóle. — Przewrócił oczami.

— Och… Okej, w porządku. Dzięki. — Poprawiłem czapkę. — Cześć.

— Do zobaczenia, Elliot.

Do domu wróciłem niecałe pół godziny później. Rozebrałem się i ruszyłem w stronę kuchni, gdzie była moja mama.

— Hej — przywitałem się, podszedłem do niej i musnąłem jej policzek.

— Cześć, skarbie. Jak w szkole?

— W porządku.

— A w pracy?

— Nie najgorzej. Dość duży ruch i naprawdę cieszę się, że nie pracuję w piątki. Wtedy to dopiero musi być kocioł. — Usiadłem przy stole.

— Jesteś takim leniem, Elliot. — Zaśmiała się, na co wzruszyłem ramionami. Nie byłem leniem. No, może trochę. — Głodny?

— Jak wilk.

— Odgrzeję ci lasagne.

— Jesteś najlepsza.

Po zjedzonej kolacji pomogłem mamie w sprzątaniu, po czym pożegnałem się i poszedłem do swojego pokoju. Sięgnąłem po telefon, który znajdował się w kieszeni moich spodni, i w tym momencie zauważyłem jedną wiadomość od nieznanego numeru.

— Nicholas? — usiadłem na brzegu łóżka. Odblokowałem komórkę, kliknąłem na ikonkę wiadomości i szybko odczytałem SMS-a.

20:45

Nieznany numer: Jak tam, mój chłopaku? Dotarłeś bezpiecznie do domu? Nicholas x

Uśmiechnąłem się pod nosem, po czym od razu zapisałem jego numer, podpisując chłopaka „Nicholas <3”.

21:21

Ja: Tak, dotarłem bezpiecznie do domu. To naprawdę urocze, że się tak o mnie martwisz x

Odpowiedź dostałem chwilę później.

21:22

Nicholas <3: Jestem twoim chłopakiem, to normalne, że się martwię. Czy nie tak robią pary?

21:27

Ja: Tak, myślę, że tak. Jeszcze nigdy nie byłem w związku.

21:28

Nicholas <3: Naprawdę?

21:30

Ja: Naprawdę. Do tej pory były to takie, nie wiem, przelotne romanse?

21:32

Nicholas <3: Rozumiem. Ja też nigdy jeszcze nie byłem w związku.

21:33

Ja: Czyli nasz pierwszy związek to związek na pokaz?

21:35

Nicholas <3: Najwidoczniej tak.

21:36

Nicholas <3: Ile masz lat?

21:37

Ja: 18, a ty?

21:38

Nicholas <3: Cholera.

21:38

Ja: Co jest?

21:40

Nicholas <3: Jestem młodszy.

21:40

Nicholas <3: W czerwcu skończyłem 16.

Przygryzłem wargę, widząc ostatnią wiadomość. Myślałem, że chłopak jest nieco starszy. Rok młodszy ode mnie, a może i nawet w moim wieku. Ale nie, absolutnie mi to nie przeszkadzało. Nie była to jakaś wielka różnica, jedynie dwa lata.

21:45

Nicholas <3: Elliot, jesteś tam? Przestraszyłeś się, tak? Jestem za młody, pewnie uważasz mnie za gówniarza…

21:48

Ja: Nie, nie.

21:48

Ja: Po prostu się zamyśliłem. Sądziłem, że jesteś starszy. Ale spokojnie, nie przeszkadza mi to!

21:51

Nicholas <3: Na pewno?

21:52

Ja: Na sto procent.

21:52

Nicholas <3: To dobrze.

21:53

Ja: Podaj mi swój adres.

21:54

Nicholas <3: Po co ci?

21:54

Nicholas <3: Aaa zapomniałem ha, ha.

21:55

Ja: Nicholas…

21:56

Nicholas <3: Wybacz.

Chłopak wysłał mi swój adres, jeszcze raz przepraszając za to, że jest trochę nieogarnięty. Osobiście uważałem to za urocze, lecz, rzecz jasna, nie wspomniałem mu o tym.

Pisaliśmy ze sobą jeszcze przez kilkanaście minut, aż w końcu Nicholas dał znać, że jest zmęczony i idzie spać oraz że z całą pewnością odezwie się rano.

22:23

Ja: W porządku, dobranoc.

22:24

Nicholas <3: Dobranoc, Elliot x

***

Trwała właśnie lekcja matematyki, kiedy mój telefon zaczął wibrować. Zerknąłem w stronę nauczycielki, po czym sięgnąłem po komórkę i uśmiechnąłem się pod nosem, widząc, że dostałem wiadomość od Nicholasa.

11:21

Nicholas <3: Jesteś w szkole? x

11:23

Ja: Tak, niestety… a ty?

21:25

Nicholas <3: Też :[ Mam teraz fizykę i cholera, o co chodzi?

Zaśmiałem się cicho, przez co James, siedzący ze mną w ławce, posłał mi pytające spojrzenie.

— Co jest?

— Nie, nic.

— Piszesz z nim?

— Nie…

— Jones, Williams. Nie rozmawiać. — Nauczycielka skarciła nas wzrokiem.

— Tak, proszę pani. — Mój przyjaciel przewrócił oczami, a następnie przeniósł wzrok z powrotem na mnie. — Więc z czego się tak śmiejesz? — Zerknął szybko do mojego telefonu.

— James — mruknąłem, zabierając przedmiot z zasięgu jego wzroku.

— Nicholas. — Poruszył zabawnie brwiami.

— Zamknij się. — Pokazałem mu środkowy palec.

11:27

Ja: Mam matmę i… o co chodzi?

11:29

Nicholas <3: Ha, ha.

11:29

Nicholas <3: Ciekawe, czy uczymy się w tej samej szkole.

11:31

Ja: Też właśnie o tym pomyślałem.

11:32

Nicholas <3: Chodzę do Ipswich School, a ty?

Niemal zakrztusiłem się cholernym powietrzem, a telefon omal nie wypadł mi z ręki, kiedy przeczytałem ostatnią wiadomość. James posłał mi jedynie rozbawione spojrzenie, przepisując zadanie z tablicy.

Cholera, Nicholas chodził do tej samej szkoły co ja. Jest tu gdzieś, może nawet w klasie obok.

11:35

Ja: Chyba chodzimy do tej samej szkoły.

11:36

Nicholas <3: Poważnie?

11:38

Ja: W tej chwili jestem bardzo poważny.

11:39

Nicholas <3: Przypadek? Nie sądzę.

11:40

Ja: Nicholas…

11:40

Nicholas <3: Tak mam na imię.

11:41

Ja: Głupek.

11:42

Nicholas <3: Miło mi cię poznać, głupku!

11:42

Ja: W tym momencie kończę naszą krótką znajomość, pa.

11:43

Nicholas <3: No pa.

Kiedy tylko zadzwonił dzwonek, szybko się spakowałem. Poczekałem jeszcze na przyjaciół, a następnie razem wyszliśmy z klasy. Od razu zacząłem rozglądać się po całym korytarzu, mając nadzieję, że zobaczę gdzieś Nicholasa.

— Wiecie, jak Elliot ma zapisanego tego swojego chłopaka w telefonie? — odezwał się nagle James. Spojrzałem na niego i spiorunowałem go wzrokiem. Co za przeklęta bestia.

— Jak? — zapytała zaciekawiona Emily, uwieszając się na jego ramieniu.

— Nicholas, z serduszkiem na końcu. W dodatku chichotał jak jakaś zakochana nastolatka, kiedy z nim pisał.

— Nie chichotałem jak zakochana nastolatka. Weź się zamknij. — Przewróciłem oczami.

— To urocze! — zawołała Emily.

— Przestań.

— Nie, to naprawdę urocze, Elliot.

— I bardzo gejowskie. — Zaśmiał się chłopak Emily.

— Wiesz co, Lucas?

— Co?

— Spierdalaj. — Uśmiechnąłem się sztucznie, pokazując mu środkowy palec.

— A jak tam wasza randka? — odezwała się nagle Mona. Spojrzałem na nią, unosząc brew, ponieważ, okej, nie mówiłem tego Monie, tylko Emily.

— Randka?

— Em nam powiedziała.

— Och, tak. Oczywiście. — Przeniosłem wzrok na blondynkę. Zmrużyłem oczy, na co ta posłała mi uroczy uśmiech.

— Więc?

— Było okej.

— Tylko okej?

— Dobrze. — Zatrzymaliśmy się pod klasą, gdzie odbywała się nasza następna lekcja.

— Skończyło się u niego czy u ciebie? — dodał rozbawiony Lucas.

— Ani u niego, ani u mnie. Koniec tematu. Jesteście okropni — jęknąłem. Co złego zrobiłem w poprzednim życiu, że pokarano mnie takimi przyjaciółmi. Znaczy, oni byli świetni i nie zamieniłbym ich na nikogo innego, ale, cholera, czasami byli nie do zniesienia. — Idę do łazienki — dodałem po chwili, poprawiając plecak na ramieniu. — Zaraz wracam.

W łazience oparłem się dłońmi o jedną z umywalek i spojrzałem na swoje odbicie w lustrze.

— Kiedyś ich zamorduję, przysięgam — powiedziałem do siebie. — Kocham, ale zamorduję.

— Elliot? — znajomy głos sprawił, że spojrzałem w bok. Na widok Nicholasa na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.

— Cześć, Nicholas.

— Gadasz sam do siebie? — Zaśmiał się cicho. Wzruszyłem ramionami i oparłem się tyłem o umywalkę.

— Czasami mi się zdarza.

Blondyn podszedł bliżej mnie. Był ode mnie niemal o głowę niższy, przez co musiał zadzierać ją do góry.

— Co? — zapytałem, widząc jego wyczekujące spojrzenie.

— Przesuniesz się?

— Po co? — Na mojej twarzy pojawił się cwany uśmieszek.

— Chcę umyć ręce.

— Są też inne umywalki.

— Ale tylko tu jest mydło. — Przewrócił oczami. Nie tylko Em uwielbiałem drażnić. Drażnienie się z ludźmi najwidoczniej było moim hobby. — Elliot. — Pokręcił głową z ledwo widocznym rozbawieniem i próbował mnie odepchnąć, lecz byłem od niego znacznie silniejszy.

— Jakieś magiczne słowo?

— Spierdalaj? — Spojrzał mi w oczy, a po chwili obaj zaczęliśmy się śmiać. Odsunąłem się trochę, żeby chłopak mógł umyć dłonie. Zdążył jednak jedynie odkręcić wodę, kiedy usłyszeliśmy, jak ktoś mnie woła.

— James… — wymamrotałem. Chwyciłem Nicholasa za rękę i pociągnąłem za sobą do jednej z kabin. Zatrzasnąłem drzwi i spojrzałem na chłopaka, który posyłał mi pytające spojrzenie.

— Ale woda…

— Cicho — mruknąłem, przykładając dłoń do jego ust. W tym momencie blondyn wyglądał na lekko rozbawionego.

— Elliot? — usłyszeliśmy, jak ktoś wchodzi do łazienki. James. Kilka kroków, a chwilę później woda przestała lecieć.

— Jest? — odezwał się drugi z moich przyjaciół, Lucas.

— Nie.

— No chyba nie zwiał, co?

— Nie wiem. Chodź, napiszę do niego.

Chwilę po tym usłyszeliśmy trzask zamykanych drzwi. Zabrałem dłoń z ust Nicholasa i posłałem mu przepraszające spojrzenie. 

— Co to było?

— Moi przyjaciele.

— A dlaczego się przed nimi ukrywamy?

— Bo chcę, żeby poznali cię na imprezie, nie teraz. — Wzruszyłem ramionami. Wiedziałem, że to wytłumaczenie jest głupie, lecz naprawdę nie miałem pojęcia, dlaczego w ten sposób zareagowałem. Kiedy zdałem sobie sprawę, że stoimy tak, że praktycznie stykamy się klatkami piersiowymi, zrobiłem krok do tyłu.

— Jesteś dziwny, Elliot — powiedział, otwierając drzwi kabiny i wychodząc z niej. Zrobiłem to samo.

— Każdy mi to mówi — odparłem i sięgnąłem po telefon, kiedy ten zawibrował.

11:50

Lucas: Gdzie jesteś?

11:51

Ja: Zaraz będę.

Kiedy uniosłem wzrok na Nicholasa, ten bacznie mi się przyglądał.

— Coś nie tak?

— Masz naprawdę fajnych przyjaciół.

— Dlaczego tak uważasz?

— Nie ma cię dosłownie kilka minut, a ci już cię szukają. Martwią się.

— Um… Tak, trochę. — Uśmiechnąłem się. Chciałem jeszcze coś dodać, powiedzieć, że przez większość czasu są strasznie upierdliwi, lecz nie pozwolił mi na to dzwonek. Obaj przewróciliśmy oczami, ponieważ to cholerstwo zawsze dzwoni w najmniej oczekiwanym momencie. Wyszliśmy na korytarz, pożegnaliśmy się, a następnie każdy ruszył w swoją stronę. W pewnym momencie odwróciłem się, żeby ostatni raz spojrzeć w kierunku chłopaka, i przyłapałem go na tym samym. Jednak gdy zauważył, że też na niego spoglądam, speszony odwrócił się i przyspieszył kroku. Uśmiechnąłem się. Był uroczy.

Rozdział trzeci

Elliot

Sobota. Słowo, które powinno mnie cieszyć, ponieważ jest to dzień wolny od szkoły, a tymczasem słysząc je, czułem ogromne zdenerwowanie i stres.

Dziś przedstawię Nicholasa przyjaciołom. To dziś moi przyjaciele poznają mojego chłopaka. Udawanego chłopaka. Przez cały wieczór będziemy musieli udawać parę i… Okej, jak to ma wyglądać? Będziemy się tylko trzymać za ręce, rozmawiać i tańczyć czy też przytulać i… całować? Tego nie omówiliśmy z Nicholasem i to najbardziej mnie stresowało. Nie miałem pojęcia, co będziemy robić. A co, jeśli będzie tak sztywno i moi przyjaciele od razu zorientują się, że coś jest nie tak? Albo powiemy coś głupiego i szybko dostrzegą, że udajemy?

Okej, Elliot, nie panikuj. Wszystko będzie dobrze.To tylko jeden wieczór, potem spotkacie się jeszcze kilka razyi koniec. Jesteście wolni.

— Dam radę — powiedziałem, biorąc głęboki oddech. Przewróciłem oczami, kiedy mój telefon dał mi znać, że ktoś do mnie napisał. Od razu złagodniałem, widząc, że to Nicholas.

12:22

Nicholas <3: Czy tylko ja tak bardzo stresuję się dzisiejszym wieczorem? Proszę, powiedz, że ty też.

12:24

Ja: Nawet nie masz pojęcia jak bardzo… Nie pamiętam, kiedy ostatni raz tak się stresowałem.

12:25

Nicholas <3: Ufff.

12:26

Nicholas <3: Myślałem, że tylko ja jestem taki głupi.

12:28

Ja: Wypraszam sobie.

12:31

Nicholas <3: Mówię tylko, jak jest. Nie ma się czym stresować. Po prosty musimy udawać parę, nic wielkiego.

12:32

Ja: Nic wielkiego, rzeczywiście…

12:34

Nicholas <3: Mówię tak, żeby się jakoś odstresować, głuptasie…

12:35

Ja: Wybacz, nie załapałem.

12:38

Nicholas <3: Nic nie szkodzi, że jesteś trochę głupiutki, zdarza się.

12:39

Ja: Nie znoszę cię.

12:40

Nicholas <3: Buzi.

Co za nieznośny bachor!

* * *

Stałem przed drzwiami domu Nicholasa i od dobrych dwóch minut zastanawiałem się, czy zadzwonić. Zawsze mogłem iść na imprezę sam i powiedzieć przyjaciołom, że mój chłopak się rozchorował i dlatego nie mógł przyjść. Mógłbym też napisać Nicholasowi, że impreza została odwołana, i na razie miałbym problem z głowy, ale… zachowałbym się w stosunku do niego bardzo, bardzo nie fair, a tego nie chciałem. Mimo wszystko polubiłem tego chłopaka i ostatnią rzeczą, jaką chciałbym mu zrobić, było skrzywdzenie go.

Może nie będzie tak źle,jak myślisz? Może będziecie się świetnie bawićizechcecie tojeszcze powtórzyć?

Nie bądź tchórzem, Elliot. To tylko Nicholas. Zwykłychłopak, do którego zagadałeś w kawiarni i któremu złożyłeś jednąz najdziwniejszych propozycji, jaką kiedykolwiek ktoś mógł dostać.

— Teraz albo nigdy — powiedziałem i mocno nacisnąłem na dzwonek. Czekałem tylko chwilę, ponieważ kilkanaście sekund później drzwi otworzył mi Nicholas. Zaparło mi dech w piersiach, bo… Cholera, wyglądał naprawdę dobrze, okej?

Miał na sobie czarne, obcisłe spodnie z dziurami na kolanach, biały T-shirt z logo jakiegoś zespołu, a na to narzucił koszulę w czerwono-czarną kratę, której rękawy były podwinięte i… Po prostu wyglądał tak cholernie dobrze. Tak zwyczajnie, a tak świetnie. Och, czy wspomniałem o czerwonej czapce z daszkiem, założonej tyłem naprzód?

— Hej — odezwał się pierwszy, wyrywając mnie tym samym z zamyślenia.

— Um, hej. — Uśmiechnąłem się. — Dobrze wyglądasz.

Bardzo dobrze.

— Ty też nie najgorzej — odparł i kiedy przesunął wzrokiem od czubków butów aż po czubek mojej głowy, spuściłem ją na chwilę. Ogarnij się, Elliot. — Masz moją czapkę.

— Tak jak było ustalone. Oddam ci ją po imprezie. — Pokiwałem głową. — Gotowy?

— Na tyle gotowy, na ile potrafię. — Sięgnął po kurtkę. — A ty?

— Chyba. Nie wiem. Może? — Zaśmiałem się nerwowo, wsuwając dłonie do kieszeni kurtki.

— Będzie dobrze.

— Tak?

— Tak myślę. — Wyszedł na zewnątrz i zamknął drzwi. — Damy radę.

— Damy radę.

* * *

Już na zewnątrz było słychać głośną muzykę dobiegającą z domu Emily. Kilka osób stało na ganku, paląc papierosy i popijając piwo z butelek. Kątem oka zerknąłem na Nicholasa, a widząc mały uśmiech na jego ustach, nieco się rozluźniłem. Damy radę.

— Zdenerwowany? — zapytałem. Stanęliśmy niedaleko tej grupki, twarzami do siebie.

— Teraz już nieco mniej — odpowiedział. — Hm, nie ustaliliśmy czegoś.

— Czego? — zapytałem, lecz domyślałem się, o co chodzi chłopakowi.

— Co będziemy robić? Mam na myśli, jak mamy się zachowywać? W sensie… Ugh, wiesz, o co chcę zapytać?

— Wiem.

— Więc? Będziemy się po prostu trzymać za rękę, zachowywać się tak… normalnie? Czy, no wiesz, całować też? — Przy ostatnich słowach na chwilę spuścił wzrok na swoje buty.

— Ja… Nie wiem. Nie myślałem o tym, mówiąc szczerze. Może po prostu… Um, wejdziemy tam i zobaczymy, jak się sprawy potoczą? Po prostu improwizujmy. — Wzruszyłem ramionami.

— Improwizujmy — powtórzył. Kiedy ponownie na mnie spojrzał, wyglądał nieco pewniej niż jeszcze kilkanaście sekund temu. — Lubię improwizację.

— No widzisz. — Wyciągnąłem rękę w jego stronę, a on dopiero po chwili zorientował się, o co mi chodzi. Chwycił moją dłoń w swoją i splótł ze sobą nasze palce. — Nie bój się mnie. Przecież cię nie zjem. — Zaśmiałem się cicho.

— Och, na pewno? Jestem bardzo smaczny.

Wyczuwampodtekst? Albo to po prostu mój mózg jest już takbardzospaczony.

— Nie wiem. Jeszcze nie próbowałem.

— Nie miałeś okazji.

Czy ja się przesłyszałem?

Nie dane mi już było nic odpowiedzieć, ponieważ Nicholas zaczął się cicho śmiać, a następnie pociągnął mnie za sobą w stronę otwartych drzwi. W korytarzu było pusto, nie licząc blond dziewczyny siedzącej na schodach i wyglądającej, jakby zaraz miała zwymiotować. Rozebraliśmy się z kurtek i powiesiliśmy je na pustym wieszaku, a do jednego z rękawów tej swojej wsunąłem czapkę. Chłopak zrobił to samo, roztrzepując lekko swoje włosy.

Okej, będzie dobrze. Wszystko będzie dobrze. Dasz radę, Elliot. Niebądź cipą.

— Elliot, kochanie ty moje! — głośny krzyk, który dobiegł do moich uszu sprawił, że lekko się skrzywiłem. Jest i gospodyni dzisiejszego wieczoru.

— Cześć, Em — przywitałem się, kiedy blondynka podeszła do nas razem ze swoim chłopakiem.

— A więc to jest ten twój…

— Nicholas — dokończyłem. Tak w razie gdyby chciała powiedzieć o kilka słów za dużo.

— Mona, James! — powiedziała, przekrzykując muzykę. Jak na zawołanie dołączyła do nas dwójka moich pozostałych przyjaciół.

— A więc to jest ten sławny Nicholas, huh? — James posłał mojemu chłopakowi mały uśmiech.

— Tak, to jest ten sławny Nicholas. — Przewróciłem oczami. — Nicholas, to są Emily, Mona, Lucas i James — przedstawiłem wszystkich po kolei, a oni spoglądali po sobie i posyłali wzajemnie głupie uśmiechy.

— Miło mi. — Blondyn pomachał do nich nieśmiało, tym samym wywołując u Em cichy śmiech.

— A więc to ty usidliłeś naszego Elliota. — Zaśmiała się Mona.

— Przestańcie — mruknąłem. Sięgnąłem po rękę chłopaka, który posłał mi krótkie spojrzenie, zanim delikatnie zacisnął palce na mojej dłoni.

— Tak, to ja. We własnej osobie — zażartował, po czym całkowicie niespodziewanie, bez żadnego ostrzeżenia, stanął na palcach i cmoknął moje wargi. Momentalnie zamarłem, bo… Cholera, czy on naprawdę mnie pocałował? Mam na myśli, tak, jasne, mieliśmy improwizować, ale że tak już? Tak od razu? Nie byłem na to gotowy.

— Aww! — rozczulony okrzyk Emily sprawił, że jasnowłosy chłopak zaczął chichotać. — Jesteście uroczy.

— Widzisz nas razem jakieś dwie minuty i już uważasz, że jesteśmy uroczy, Em?

— Oczywiście. — Założyła ręce na piersi. — Trzymacie się za łapki, w dodatku Nicholas patrzy na ciebie takim wzrokiem.

— Jakim wzrokiem? — zerknąłem na chłopaka, który wzruszył ramionami.

— No takim… Och, nie wiem, jak mam to ująć — jęknęła niezadowolona i oparła się plecami o tors swojego chłopaka. Ten objął ją w pasie i pocałował w skroń.

— Normalnym?

— Nie. Patrzy na ciebie, jakbyś był jedyną…

— Idziemy się napić? — przerwałem jej, co spotkało się z morderczym spojrzeniem blondynki, posłanym mojej skromnej osobie. Mrugnąłem do niej, po czym, nie czekając na nic więcej, pociągnąłem Nicholasa za sobą. Kiedy znaleźliśmy się w kuchni, odetchnąłem z ulgą. Cholerna Em. — Przepraszam za nich, za Em zwłaszcza, ale… Ostrzegałem.

— Nic się nie stało. — Uśmiechnął się nieznacznie, po czym podszedł do blatu, na którym stał wszelkiego rodzaju alkohol. Od piwa w puszkach po smakowe wódki. — Drinka?

— Potrafisz go zrobić?

— Nie jestem dzieckiem, Elliot. — Przewrócił oczami. Wyciągnął dwie szklanki i sięgnął po zwykłą wódkę. — Jakieś preferencje?

— Byleby nie słodki. Nienawidzę słodkich drinków.

— Niesłodki. Zanotowano.

Kiedy chwilę później Nicholas podał mi przygotowanego przez siebie drinka, przez chwilę niepewnie się w niego wpatrywałem.

— Nie otruję się?

— Nie wiem. Mam nadzieję, że nie. — Wzruszył ramionami i usiadł na blacie, o mały włos nie zrzucając otwartej butelki z wódką. Przyłożył dłoń do serca i wzniósł oczy ku górze. — Mało brakowało.

— Co tu dodałeś?

— To moja słodka tajemnica. — Upił łyk swojego drinka. — Znaczy, niesłodka. Nie chciałeś słodkiego — dodał, a widząc moje niepewne spojrzenie, uderzył mnie lekko w ramię. — No pij!

— Jeśli będę po tym rzygał, posprzątasz po mnie. — Zmrużyłem oczy. Przystawiłem szklankę pod nos i powąchałem jej zawartość, po czym wziąłem mały łyk. Nicholas patrzył na mnie tak, jakbym był jakąś tykającą bombą i miał zaraz wybuchnąć.

— I jak?

Oblizałem wargi. Był dobry. Niesłodki, lekko kwaskowaty. Może trochę przesadził z ilością wódki, lecz efekt końcowy… Cóż, dziewięć na dziesięć.

— Nie jest zły — odpowiedziałem.

— Nie jest zły?

— Mhm… Pijałem lepsze.

— Dupek. — Zaśmiał się i szturchnął mnie.

— Tak to się teraz traktuje swojego chłopaka, huh? — Uniosłem brew i stanąłem przed blondynem, między jego lekko rozchylonymi nogami.

— Nie wiem, o co ci chodzi. — Niewinny uśmiech pojawił się na jego twarzy. — Mona — dodał tak cicho, że ledwo go usłyszałem. Nie zdążyłem zareagować jakkolwiek, ponieważ zaraz potem poczułem jego dłoń na swoim karku, a następnie przyciągnął mnie do pocałunku. Sapnąłem zaskoczony, lecz Nicholas nie musiał długo czekać, ponieważ odwzajemniłem pieszczotę bez większego zastanowienia.

— Chłopaki, serio? — niezadowolony głos mojej przyjaciółki dotarł do naszych uszu i nic nie mogliśmy poradzić na to, że obaj równocześnie zaczęliśmy się śmiać. Kiedy blondyn chciał się odsunąć, odstawiłem szklankę z drinkiem na blat i ułożyłem obie dłonie na jego karku, pogłębiając pocałunek. — Nie no, wychodzę — wymamrotała. Zerknąłem w bok, a gdy zobaczyłem, jak dziewczyna zgarnia ze stołu miskę z chipsami i szybko opuszcza kuchnię, oderwałem się od ust chłopaka z głośnym mlaśnięciem. Spojrzeliśmy po sobie. Nicholas powoli oblizał swoje usta, a następnie pokiwał głową z uznaniem.

— Rzeczywiście dobrze całujesz.

— Wiem o tym. — Uśmiechnąłem się. — Ty też niczego sobie.

Kiedy weszliśmy do salonu, każdy z butelką piwa w dłoni, impreza już dawno rozkręciła się na dobre. Większość osób tańczyła pośrodku pomieszczenia, wyginając się w rytm jakiejś klubowej piosenki. Rozglądając się w poszukiwaniu przyjaciół, poczułem, jak Nicholas obejmuje mnie w pasie i przyciąga bliżej siebie. Szybko upiłem kilka łyków alkoholu, żeby tym samym powstrzymać uśmiech, który cisnął mi się na usta.

Musiałem przyznać, że coraz bardziej podobało mi się to całe udawanie. Zwłaszcza po tym pocałunku kilka minut temu w kuchni. Cóż, Nicholas całował naprawdę dobrze i z całą pewnością nie będzie to dla mnie żadną torturą.

— Elliot?

— Hm?

— Zamyśliłeś się.

— Wybacz. — Wydąłem wargę. Blondyn lekko stanął na palcach, żeby mnie w nią pocałować.

— Twoi przyjaciele. Cały czas się na nas gapią.

— Wcale mnie to nie dziwi. — Odłożyłem butelkę na komodę, przy której staliśmy. To samo zrobiłem z tą, którą trzymał chłopak. Kiedy stanąłem przed nim i uśmiechnąłem się konspiracyjnie, wyglądał trochę niepewnie. — Chyba czas na kolejną improwizację.

— Co masz na myśli?

— Nie uważasz, że powinniśmy, nie wiem, zrobić jakąś scenę? Skoro się gapią, to niech przynajmniej mają na co.

— Och… Zaczyna mi się to coraz bardziej podobać — mruknął, łapiąc mnie za biodra i przyciągając bliżej siebie. Nasze klatki piersiowe praktycznie się ze sobą stykały. Jakim cudem ten chłopak w jednej chwili wydawał się nieśmiały, by zaraz stać się tak pewny siebie?

— Prawda? Nie jest tak źle. — Ułożyłem dłoń na jego karku, bawiąc się końcówkami jego włosów.

— Wiesz, mogę całować i dotykać bardzo przystojnego chłopaka. Gdzie w tym minusy? — Cień uśmiechu przemknął przez jego twarz.

— Nie widzę ich.

Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy, jakby szukając w nich jakichkolwiek oznak sprzeciwu. W moich Nicholas z całą pewnością ich nie znalazł. Chciałem tego. W oczach Nicholasa widziałem rosnącą pewność siebie. Pochyliłem się i sekundę później złączyłem nasze usta. Blondyn jakby tylko na to czekał. Rozchylił wargi i pozwolił, żeby mój język wtargnął do środka. Poczułem, jak jego dłonie przesuwają się w kierunku moich pośladków. Wsunął je do kieszeni moich spodni, a ja niemal podskoczyłem, czując jego palce zaciskające się na moich pośladkach. Z jego ust wydobył się cichy śmiech.

— Przepraszam, nie mogłem się powstrzymać.

— Oczywiście, że nie mogłeś.

Pchnąłem go lekko do tyłu, przez co zderzył się plecami ze ścianą. Moje dłonie znalazły się na jego biodrach, na których zacisnąłem palce, a następnie wróciliśmy do pocałunku, który na moment przerwaliśmy. Naparłem z całej siły swoimi wargami na jego, a z ust Nicholasa wydostało się ciche westchnienie zadowolenia. Zrobiło mi się gorąco. Całowaliśmy się zachłannie, nie przejmując się otaczającymi nas ludźmi. I trwałoby to nadal, gdyby nie głośny krzyk, dobiegający z drugiego końca pomieszczenia.

Niech cię jasny szlag, Emily Watson.

— Elliot, skarbie, ale pokoje są na górze! Nie przy ludziach, proszę!

Oderwaliśmy się z Nicholasem od siebie, a w momencie, kiedy spojrzeliśmy sobie w oczy, zaczęliśmy się śmiać.

— Chyba trochę przesadziliśmy, nie uważasz? — zapytał. Zabrał dłonie z moich pośladków i sięgnął po swoją butelkę. Upił kilka łyków i podsunął mi, lecz pokręciłem głową na znak, że nie chcę.

— Może troszkę. — Pokazałem malutką odległość między dwoma palcami. Jasnowłosy zachichotał.

— Jak się bawić, to na całego. Czy jakoś tak.

— Zgadzam się. Mam bardzo mądrego chłopaka. — Zrobiłem mały krok do tyłu, poprawiając jego trochę zmiętą koszulę.

— Masz. — Chwycił moje dłonie i położył je z powrotem na swoich biodrach. Uśmiechnąłem się.

— Jesteście obrzydliwi. — Emily nagle zmaterializowała się obok nas.

— My? — Mój wzrok powędrował w stronę przyjaciółki. — Nie wiem, o czym mówisz. Ja i Nicholas po prostu sobie…

— Rozmawiamy — dokończył za mnie.

— Od kiedy wyjadanie sobie nawzajem twarzy nazywamy rozmową?

— Nie udawaj takiej świętej, Em. — Mrugnąłem do niej. — Czy ja mam zacząć wypominać ci, co ostatnio wyrabialiście z Lukiem na imprezie u Sophie?

— Nie musisz. — Zacisnęła usta, widocznie zbita z pantałyku. Szach mat, Watson. — Zatańczymy? — zwróciłem się do Nicholasa.

— Bardzo chętnie.

Pociągnąłem blondyna na środek parkietu. Pokręciłem głową z rozbawieniem, kiedy jak na złość zaczęła się wolniejsza piosenka.

— Oczywiście. — Moje dłonie ponownie wylądowały na jego biodrach, a on zarzucił ramiona na moją szyję. Powoli zaczęliśmy kołysać się na boki, spoglądając na siebie z głupkowatymi uśmiechami.

Przez jakiś czas nic nie mówiliśmy. Miałem teraz okazję dokładnie przyjrzeć się twarzy chłopaka. Tak jak zauważyłem już podczas pierwszego spotkania, miał ledwo widoczne piegi na policzkach, teraz jednak dostrzegłem je również na nosie, który był mały i lekko zadarty do góry. Jego oczy były duże i intensywnie zielone. Wyraźnie zarysowana linia szczęki sprawiała, że miałem ochotę przesunąć po niej palcem. Blond kosmyki włosów przykrywały mu czoło i prawie wpadały do oczu. Był naprawdę śliczny.

— Wiesz co? — Kiedy do moich uszu dobiegł głos Nicholasa, potrząsnąłem głową, odpychając od siebie niepotrzebne myśli.

— Co takiego?

— Nie jest tak źle, jak myślałem, wiesz?

— Och, a myślałeś, że będzie źle?

— Nie. Po prostu byłem przekonany, że to całe udawanie — to słowo wypowiedział nieco ciszej, mimo że nikt nie miał możliwości nas teraz usłyszeć — nie wypali. Że… Że będzie drętwo i twoi znajomi od razu zorientują się, że coś jest nie tak.

— Ale nie jest drętwo.

— Zdecydowanie nie jest drętwo. — Zaśmiał się cicho. — Myślę, że jest fajnie.

— Tylko fajnie?

— Nawet całkiem fajnie. — Złośliwy uśmiech zagościł na jego twarzy. — Mam fajnego, przystojnego chłopaka, który naprawdę dobrze całuje, a do tego świetnie się bawię. Nie mam na co narzekać.

— Hm… Myślę, że nie. — Pochyliłem się nieznacznie. — A skoro już tak dobrze całuję, to może w nagrodę dostanę jeszcze jednego buziaka?