Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 573
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Tomasz Tomaszewski
Żądza mordu
Urodziłem się z tkwiącym wewnątrz mnie diabłem.
Nie mogłem nic poradzić na fakt, że jestem mordercą.
Tak jak poeta nie może nic poradzić na nachodzącą go inspirację.
Dr Henry Howard Holmes, jeden z pierwszych seryjnych morderców Ameryki.
Jadę z Oliwią jednym z moich samochodów, czarnym land roverem defenderem, na romantyczny weekend we dwoje. Jestem strasznie podekscytowany. Wiem, że siedząca obok śliczna brunetka zakłada, iż nie mogę się doczekać przepełnionych erotyką dni. Nie jesteśmy parą, spotkaliśmy się wcześniej cztery razy, zawsze w miejscach publicznych – byliśmy dwa razy w knajpach za miastem, raz na dyskotece i ostatnio na dłuższym spacerze w lesie.
Oliwia nie zdecydowała się zaprosić mnie do siebie, gdyż wie, że jestem, podobnie jak ona, w związku małżeńskim. Twierdzi, że mąż pracuje za granicą i pojawia się w domu raz na kilka miesięcy, ale sądzi, że sąsiedzi nawet w dużym mieście potrafią być wścibscy. Solidaryzuję się z jej podejściem. Mąż kobiety, pierwszy oficer pływający na gazowcu arabskiego armatora, może sprawiać żonie rozkosz tylko w czasie krótkich pobytów między rejsami. Oczywistością jest, że dla trzydziestoczteroletniej mężatki taki stan rzeczy jest niewystarczający. Piękność, która dzisiaj spięła ciemne włosy w koński ogon, szukała w necie znajomości z dyskretnym żonatym mężczyzną.
Już na pierwszej randce powiedziałem, że mój związek ma się dobrze, lecz seks z małżonką stał się dla mnie przewidywalny i nacechowany monotonną rutyną. Długoletni mariaż spowodował, iż zapragnąłem odmiany. Oliwia zgodziła się ze mną – erotyczne spotkanie z kimś obcym cechuje się innością, a charakter rozkoszy zdecydowanie przechodzi na wyższy poziom. Żonatemu mężczyźnie trudniej umówić się na intymne spotkanie niż singlowi, dlatego Oliwia przyjęła ze zrozumieniem zapewnienie, że lepiej poczekać do momentu, aż bezpiecznie i dyskretnie będziemy mogli wyjechać na weekend poza Kraków. W zasadzie również sugerowała, że preferuje wyjechać za miasto na kilka dni przepełnionych namiętnymi igraszkami, niż ruchać się w wynajętym pokoju hotelowym.
Gdy na pierwszej schadzce potwierdziłem, że posiadam drewnianą chatę na odludziu, ujrzałem błysk w jej oczach. Od tamtej pory cały czas nakłaniała mnie do wyjazdu. Dzisiaj, po niecałym miesiącu naszej znajomości, spełni się jej życzenie.
– Jesteś atrakcyjnym mężczyzną – wyszeptała mi do ucha, siedząc obok przy dwuosobowym stoliku.
Kawiarniana sala należała do tych kameralnych. Kilka stolików, zielona ściana z roślin, tablice kredowe bliżej okien, schludnie ubrana kelnerka. Każdy detal został dokładnie przemyślany, co poprawiało klimat randki. Nikt na nas nie zwracał uwagi, byliśmy tam anonimowi.
– Miło słyszeć taki komplement. – Cieszyłem się, że takie zwierzenie padło z jej ust już na pierwszym spotkaniu.
Domyślam się, że wybrała mnie na kochanka z powodu moich pieniędzy. Wprawdzie nie mam sobie nic do zarzucenia – jestem szczupłym, siwiejącym brunetem z krótkimi włosami i mierzę metr osiemdziesiąt centymetrów, co podoba się kobietom. Dbam o siebie, regularnie uczęszczam na siłownię, a moje finanse powodują, iż wyglądam młodziej niż inni czterdziestosiedmiolatkowie. Wiem jednak, że gotówka rządzi światem. Gołym okiem widać, że jestem człowiekiem zamożnym.
Po trzeciej randce sprawdziłem w sieci statystyki, które potwierdziły moje założenie. Kobiety chętniej zdradzają mężów z bogatymi mężczyznami. Nie przeszkadza mi takie podejście Oliwii. Urokliwa brunetka wzbudziła moje zainteresowanie i cieszę się, że udało mi się ją poznać. Gdy ponad trzydzieści dni temu znalazłem jej profil na najpopularniejszym portalu randkowym, nie wiedziałem, czy uda mi się ją skutecznie poderwać. Dziewczyna nie zamieściła zdjęcia, lecz opisane przez nią upodobania spowodowały, że upewniłem się, iż chcę ją mieć. Okazało się jednak, że nie musiałem się zbytnio starać.
„Czy Pub Pod Skałą w Modlniczce ci odpowiada?” – spytałem wcześniej przez portal randkowy. Na pierwszą randkę wybrałem knajpę na obrzeżach miasta. Nie chciałem ryzykować spotkania w Krakowie. „14 jest OK?”.
„Bardzo okej. Nie muszę pracować, więc spotkajmy się czym prędzej”.
Celowo spóźniłem się piętnaście minut, by zobaczyła, czym przyjechałem. Wiedziałem, że gdy ujrzy, jak wysiadam z czarnego porsche 911 turbo, spojrzy na mnie zaintrygowana, a samo namówienie jej na kolejne spotkanie będzie łatwiejsze. Nie pomyliłem się. Udało mi się ją zainteresować. Założyłem na siebie drogie ubrania. Rozmawiałem otwarcie i przedstawiłem swoje oczekiwania. Wyznała, że chodzi jej wyłącznie o seks. Ucieszyła się, że jestem żonaty. Przyznała, że tylko taki stan cywilny mężczyzny ją interesuje, gdyż single mogą chcieć czegoś więcej niż regularnego dupczenia. Spotkania u niej nie wchodziły w grę.
Powiedziałem, że również nie dysponuję lokum. Zasugerowałem ekskluzywny hotel, ale od razu odparła, że to dobre dla małolatów, a jej się marzy romantyczny wyjazd na zadupie. Jestem przekonany, iż pamiętała nasze wymiany zdań na czacie.
– Obiecałem, że zabiorę cię do drewnianej chaty za miasto, gdy przypadniemy sobie do gustu – przypomniałem jej. – Chcę cię tam zabrać na cały weekend.
Chciała wiedzieć, gdzie ją zaproszę, ale powiedziałem, że pragnę sprawić jej niespodziankę. Argumentowałem, że jej zmysły będą bardziej działać, gdy pojedzie ze mną w nieznane. Po półtoragodzinnym pierwszym spotkaniu przy kawie zgodziła się, abym odwiózł ją do domu. Wracając, rozmawialiśmy, a ja czekałem, kiedy spyta, gdzie pracuję. Już po kwadransie się tym zaciekawiła. Nie powiedziałem prawdy, ale chyba jej zaimponowałem, gdyż kilkakrotnie upewniała się, czy spotkamy się ponownie. Zapewniłem, że tak.
Bogiem a prawdą bardziej niż ona chciałem zobaczyć ją znowu. Próbowała uzyskać mój numer, ale zbyłem ją, twierdząc, że dyskrecja jest najważniejsza, a zazdrosna żona często przegląda moje SMS-y. Obiecałem, że wyślę do niej wiadomość poprzez portal randkowy. Zgodziła się, a ja uświadomiłem sobie, iż dawno nie byłem w tej dzielnicy Krakowa, w Bronowicach. Poprosiła, abym zatrzymał się na przystanku. Nie chciała, bym odwiózł ją pod konkretny blok. Zatrzymałem się w autobusowej zatoce i spojrzałem jej w oczy.
– Podobasz mi się – powiedziałem, znów oceniając jej wygląd. – Bardzo chciałbym spotkać się z tobą ponownie.
Wtedy pocałowała mnie po raz pierwszy. Poczułem jej język i stwierdziłem, że całuje wspaniale.
– Jestem Oliwia – wyszeptała swoje imię. – Napisz do mnie, proszę.
Nie zdążyłem się przedstawić, bo otworzyła drzwi i wysiadła.
Na drugie spotkanie przyjechałem punktualnie, nie potrzebowałem już szpanować autem. Wiedziała, że nie używam roweru jak korpoludek jadący do pracy przez miasto i wkurzający kierowców. Tym razem to ona wybrała miejsce schadzki. Urocza włoska restauracja, oddalona piętnaście kilometrów od Krakowa, wzbudziła mój zachwyt. Zauroczyłem się także potencjalną kochanką. Wysoka piękność z dużym biustem podobała się mężczyznom. Zwróciłem uwagę na jej owalną twarz i zaokrąglone brwi.
Twierdziła, że dotarła podmiejskim pociągiem. Faktycznie stacja PKP znajdowała się niedaleko. Zobaczyłem Oliwię w rozpuszczonych włosach i stwierdziłem, że wygląda fantastycznie. Prawdopodobnie celowo założyła krótką spódnicę oraz zawadiackie, wiosenne rajstopy z kwiatowym wzorem. Ubrała się stosownie do letniej pogody. Na dworze panowała przyjemna temperatura, ale synoptycy zapowiadali wieczorne opady. W każdym razie ucieszyłem się, że zjem lunch w towarzystwie seksownej dziewczyny.
Podarowałem jej bukiet irysów, mając nadzieję, że lubi takie gesty. Najprawdopodobniej dobrze wybrałem kwiaty, gdyż uśmiechnęła się uroczo i podczas spotkania czarowała mnie długimi rzęsami. Bardzo miło wspominam tamten posiłek. Rozmawialiśmy o nic nieznaczących sprawach, a potem spytała, kiedy będziemy się kochać w moim domu oddalonym czterdzieści minut jazdy od Krakowa. Droczyłem się. Planowałem powiedzieć jej tamtego dnia, kiedy pojedziemy bawić się we dwoje. Napaliła się, nie mówiła już o wypadzie na weekend, gotowa była pojechać nawet na kilka godzin, by tylko przeżyć namiętne uniesienia, których będę powodem.
Wybiłem jej z głowy krótki wyjazd, mówiąc, że nie chcę w taki sposób rozkoszować się jej ciałem. Zaprosiłem ją do siebie za dwa tygodnie i obiecałem, że przyjadę po nią późnym popołudniem w piątek. Nie mogła się doczekać dzisiejszego wieczora. Jej niecierpliwość mnie cieszyła.
Po zjedzeniu posiłków zaproponowałem, tak samo jak na pierwszym spotkaniu, że odwiozę ją do domu. Chętnie przystała na propozycję. W drodze powrotnej położyła dłoń na moim udzie, a potem przemieściła ją wyżej, ściskając palcami przyrodzenie.
– Zjedź do lasu – powiedziała słodko. – Chcę się z tobą kochać.
Nie miałem zamiaru jej wtedy ruchać, ale gdybym odmówił, mógłbym źle wypaść w jej oczach. Nie mogłem pozwolić, by pomyślała, iż nie jestem na nią napalony. Przyjechałem defenderem, więc bez problemu przejechałem leśną drogą, oddalając się od cywilizacji. Myślałem, że będzie pragnęła kochać się na tylnym siedzeniu, ale ona skoczyła na mnie okrakiem i od razu przeszła do rzeczy. Nabiła się na mnie i poruszała biodrami, doprowadzając do totalnego podniecenia. Zdjąłem z niej bluzkę i rozpiąłem czerwony biustonosz, który opadł między fotele. Ujrzałem biust, który skojarzył mi się z dużymi jabłkami. Zbliżyłem usta do prawego sutka, zacząłem go ślinić i miętosić. Uzmysłowiłem sobie, że mam przed sobą jedną z ładniejszych kobiet, jakie w życiu widziałem, i dałem z siebie wszystko. Kochaliśmy się w trzech pozycjach i było nam wspaniale.
Trzecie spotkanie okazało się szalone. Oliwia koniecznie chciała potańczyć, a potem kochać się kilka razy z rzędu. Zaproponowałem dyskotekę w Katowicach. Powiedziałem, że oficjalna wersja dla żony wygląda tak, iż jestem z kolegą na squashu, a potem udam się na basen, po którym omówię sprawy biznesowe.
Dwupoziomowa imprezownia w centrum miasta przyciągnęła, mimo środka tygodnia, całkiem sporo ludzi. Szaleliśmy na parkiecie, a pomiędzy pląsami stukaliśmy się w obskurnej toalecie jak napaleni nastolatkowie. Brałem ją od tyłu, od przodu i Bóg wie jak jeszcze. Muszę przyznać, że ciało kochanki zachwyciło mnie wówczas nad wyraz. Bawiłem się całkiem dobrze. Oliwia wypiła za dużo, zasnęła w samochodzie i spała całą drogę powrotną. Przebudziła się dopiero w Krakowie i jak zwykle wysiadła na przystanku.
Kolejny raz wybraliśmy się na spacer. Pojechaliśmy do lasu w Skotnikach. Uroczysko idealnie nadaje się na schadzkę. Przed południem nie szwendało się tam wiele osób, przez co mogliśmy się całować i obmacywać w trakcie przechadzki. Pod pozorem zobaczenia umocnień wzniesionych przed I wojną światową zaciągnęła mnie do zrujnowanych pomieszczeń. Klimat miejsca spowodował, że niespodziewanie pchnęła mnie na ścianę, opuściła moje spodnie i cudownie mi obciągnęła. Dwa razy.
Zachowywała się jak zdzira, ale jej styl w ogóle mi nie przeszkadzał. W końcu wchodząc na jej profil na portalu randkowym, zdawałem sobie sprawę, że decyduję się na poznanie kobiety, która lubi ostro figlować, a nie grać w szachy. Mimo jej zapewnień wiedziałem, że nie jestem pierwszym mężczyzną, którym się zainteresowała. Godziłem się na to.
Teraz jedziemy już prawie czterdzieści minut, ale ruch w Krakowie był duży i wyjazd z miasta zajął więcej czasu, niż przypuszczałem. Piątkowe popołudnia są zmorą dla kierowców, powinienem o tym pamiętać.
– Powiedz, gdzie jedziemy… – Bawi się palcami i zerka na mnie zalotnie, uwodząc. – Już chyba niedaleko, prawda?
– Cierpliwości. Jesteśmy już blisko.
Odwraca się do mnie i znów pyta:
– Masz w łazience wannę?
– Tak – odpowiadam wesoło, patrząc na jej figlarne usta. – Marzy ci się kąpiel?
– Chciałabym się w niej kochać – odpowiada niczym nieskrępowana. – Podobnie jak na werandzie, jeżeli taką masz.
– Mam. Będziesz mogła mnie tam wykorzystać. – Mrugam okiem i dojeżdżam do małego skrzyżowania.
Kilkanaście kilometrów temu skręciłem z asfaltowej drogi i jedziemy szutrówką. Dojeżdżamy do ogrodzenia z kamieni w siatce. Pilotem otwieram bramę. Po chwili wjeżdżamy na moją posiadłość. Mijamy gęste drzewa i krzewy. Zza zakrętu wyłania się drewniany budynek. Oliwia, widząc go, kładzie dłoń na moim kolanie. Wyczuwam jej podniecenie.
– Spędzimy tutaj fantastyczny weekend – mówię i się uśmiecham. Jestem przekonany, że liczy na wspaniałą zabawę.
Zatrzymuję samochód przodem do nieruchomości. Nie zamierzam wjeżdżać do garażu. Oliwia komplementuje wygląd budynku. Cieszę się, że jej się podoba. Drewnianą chatę wybudowali kilkadziesiąt lat temu miejscowi pracownicy branży budowlanej dla leśniczego, ale mężczyźnie rozchorowała się żona i musiał sprzedać dom, aby móc ją ratować. Kupiłem ją od niego.
Front zaczyna się dużą werandą, za nią króluje ogromna oszklona ściana. Na górnym poziomie znajduje się balkon, na którym trzymam dwa bujane fotele. Otoczony gęstym lasem dom z jasnych bali prezentuje się okazale. Drzewa bukowe z domieszką jodły wyglądają przepięknie w promieniach słońca. Uwielbiam tę porę roku, w pierwszej połowie czerwca nawet po dziewiętnastej słońce jest jeszcze wysoko i w pełni ukazuje potęgę czterdziestohektarowej posesji. Do najbliższego sąsiada mam ponad dziesięć kilometrów, co daje poczucie intymności w pełnym wymiarze.
Kochanka pierwsza otwiera drzwi i wychodzi. Podchodzę do niej i ją obejmuję. Słyszymy szum drzew. Wiaterek jest przyjemny, powoduje, że dwadzieścia sześć stopni nie męczy jak w mieście.
– Cieszę się, że cię poznałam. – Patrzy mi w oczy i się uśmiecha. – Przywiozłeś mnie do pięknego miejsca. Niesamowicie słychać ptaki. Cudownie.
Wiem, że mówi prawdę.
– Będziesz zadowolona – zapewniam ją i całuję w usta.
W oddali słychać świerszczaka i kukułkę. Gdybyśmy wsłuchali się jeszcze bardziej, moglibyśmy usłyszeć słowika szarego i rokitniczkę. Klimat miejsca działa na Oliwię, widzę radość w jej oczach. Znów patrzy na jasną drewnianą chatę. Pewnie zastanawia się, jak urządziłem wnętrze. Spoglądam na nią i stwierdzam, że wygląda olśniewająco. Założyła na siebie białe krótkie spodenki z głębokimi wycięciami kończące się w połowie pośladków, czerwoną bluzkę i tego samego koloru trampki.
– Pokażę ci miejsce naszych igraszek – mówię z radością. – Po bagaże wrócę później.
Przytakuje i entuzjastycznie daje się prowadzić za rękę. Słyszymy tylko dźwięk butów na żwirze i oddalone ćwierkanie ptaków. Leśne powietrze jest czyste, nieskażone miejskim smogiem. Otaczające nas hektary lasu powodują, że tlen wdycha się z przyjemnością. Zapach lasu kojarzy mi się z żywicą i wilgotną ziemią.
Dochodzimy do wejścia. Z wiosennych krótkich spodni wyciągam pęk kluczy, jeden z nich umieszczam w zamku i po chwili możemy wchodzić do środka. Powietrze wpada przez drzwi. Warto będzie później otworzyć okna, myślę. Przepuszczam kochankę przodem i przekraczam próg tuż za nią. Dziewczyna naprawdę jest zdumiona, gdy widzi czerwone płatki róż rozrzucone po podłodze. Można je dostrzec również w głębi domu. Zachwycona idzie przede mną korytarzem i wchodzi do salonu.
Naturalne światło gra tutaj kluczową rolę. Drewniany stół stoi na środku pokoju, a półki ustawiłem w różnych zakamarkach. W centrum salonu znajduje się duża, wygodna sofa, pokryta miękkimi poduszkami i kocami. Obok sofy stoją komfortowe fotele, które zachęcają do oderwania się od codziennych obowiązków i zatopienia w dobrej książce. Przy oknie znajdują się krzesła, z których można podziwiać piękne widoki za szybą. Na podłodze leży miękki dywan dodający przytulności i ocieplający przestrzeń. W oczy rzuca się także spora szafa, stojąca przy jednej ze ścian.
Dziewczyna patrzy na pokój pełna podziwu. Płatki róż rozsypane są nie tylko na podłodze. Zalegają na sofie, fotelach, krzesłach i innych meblach. Najwięcej jest ich jednak na stole przy dwóch kieliszkach i czerwonym winie.
– Zastanawiałem się nad szampanem, ale byłby ciepły – oznajmiam.
Oliwia wiesza się na mnie i całuje namiętnie. Obejmuję ją, a moje dłonie buszują po jej pośladkach. Podoba mi się, gdy jej ręka zaczyna masować moją męskość. Przejmuję inicjatywę i ściągam z niej bluzkę, którą rzucam na podłogę. Od razu rozpinam biustonosz, dołącza do bluzki. Kochanka próbuje rozpiąć guzik mojej białej koszuli z krótkim rękawem, ale szepczę jej do ucha, że pragnę, by teraz tylko ona była naga. Zgadza się ze mną, pomagając mi pozbyć się krótkich spodni i stringów. Po chwili stoi przede mną tylko w czerwonych tenisówkach. Chwytam jej dłoń i bez słowa prowadzę w stronę szarej sofy, a potem delikatnie popycham ją, równocześnie kucając przed meblem. Wie, co się szykuje, uśmiecha się i rozszerza nogi jak gwiazda porno.
Bezwstydność Oliwii powoduje, że chwytam ją za uda i zanurzam język w jej kobiecości. Wyczuwam, że jest mokra. Ekscytuje mnie jej pobudzenie. Słyszę pierwsze głośne westchnienia i czuję dłonie na głowie. Bawi się moimi włosami, ściska mi czoło, gdy mój język drażni jej czułe punkty. Nie przestaję, robię swoje. Jęczy już bardzo głośno, jej ciało zaczyna drżeć z rozkoszy. Mijają minuty, a potem wrzeszczy na cały głos, targają nią spazmy. Jestem pewny, że właśnie trwa jej orgazm, który przeżywa całą sobą.
Postanawiam iść za ciosem. Ściągam krótkie spodnie, wchodzę na sofę, na której jest pełno płatków róż, i przystawiam stojącą męskość do jej ust. Pomaga sobie ręką i wkłada nabrzmiały penis pomiędzy wargi. Obciąga perfekcyjnie, zaczynam szybciej oddychać. Wiem, że dzisiaj się spełnię, przeżyję fantastyczne chwile, a moje doznania zostaną ze mną na zawsze.
Gdy dziewczyna przestaje bawić się członkiem, otwieram zmrużone oczy i widzę moją muzę, jak wypina ku mnie swój piękny tyłek. Podziwiam przez chwilę jej wdzięki, a potem w nią wchodzę. Chwytam za biodra i posuwam. Orgazm dosięga mnie szybciej, niż przypuszczałem. Reguluję oddech i całuję Oliwię najbardziej wulgarnie, jak potrafię.
– Będziesz mnie ruchał do niedzieli – szepcze i wygląda na megazadowoloną.
Wiem, co planuje, dlatego proponuję wino. Wkładam spodnie, dbając, by pozostała w samych trampkach. Podchodzimy do stołu. Otwieram butelkę wytrawnego alkoholu i nalewam trunek do kieliszków.
– Jesteś boska. – Podaję jej szkło.
Pijemy łapczywie. Mam sto procent pewności, że dziewczyna mnie posłucha i spełni moje oczekiwania. Widzę, że patrzy na płatki róż, które wytyczają dwa kierunki. Podłoga zasypana jest nimi obficie i róże ciągną się do schodów, a potem pną się wyżej wraz z drewnianymi stopniami. Druga opcja prowadzi do zamkniętych drzwi na końcu salonu.
– Na górze jest wspaniała łazienka z ogromną wanną – wizualizuję jej pomieszczenie. – A na dole sypialnia z gigantycznym łóżkiem. Gdzie szanowna pani zamierza osiągnąć kolejny orgazm?
Oliwia napełnia kieliszki i tym razem ona podaje mi jeden. Bacznie ją obserwuję.
– Najpierw zerżniesz mnie w sypialni, a potem weźmiesz w wannie u góry – prorokuje, a ja uśmiecham się, gdy wylewa wytrawny trunek na piersi. – Liż! – zachęca melodyjnym głosem.
Nic nie stoi na przeszkodzie, abym spełnił jej fantazję. Przechylam kieliszek i również rozlewam wino na biust, po czym schylam się i językiem błądzę po lewym sutku, drażniąc go, co powoduje jego szybkie usztywnienie. Po chwili dziewczyna zachęca mnie, abyśmy przeszli do sypialni. Jest napalona jak małpa na banana. Zgadzam się, dodając, że przygotowałem specjalną niespodziankę. Pyta jaką, ale tylko uśmiecham się tajemniczo i całuję ją żarliwie. Potem podchodzę do szafy i wyciągam z niej jedwabny szal, uprzedzając, że zasłonię jej oczy.
– Jesteś szalony – cieszy się i daje mi przyzwolenie na zrealizowanie fantazji.
Zawiązuję delikatny materiał na głowie, zakrywam tylko piękne oczy partnerki. Stwierdzam, że wygląda pożądliwie w samym trampkach i opasce na oczach. Całuję ją ponownie, aby po kilku sekundach chwycić za rękę, jak na kochanka przystało, i poprowadzić do sypialni.
Wchodzę tam pierwszy, ale staję zaraz za nią, ręce nie mogą się powstrzymać, głaszczą jej kształtną pupę, a potem przesuwają się po jej zgrabnym ciele, by dotrzeć do policzków. Dziewczyna bezwstydnie wysuwa język i próbuje lizać moje palce. Wspaniała mogłaby być z tego gra wstępna, gdybym nie miał innych zamiarów.
Ściągam jedwab z jej głowy, a kochanka otwiera szeroko oczy.
Jestem przekonany, że na jej miejscu bohaterka kiczowatego filmu zaczęłaby krzyczeć. Jednak zgodnie z przewidywaniami szok powoduje, że stoi bez ruchu, wpatrując się w swojego brata, który siedzi na wprost nas. Dwa lata starszy od dziewczyny mężczyzna zajmuje drewniane krzesło przymocowane na stałe do podłogi. Jest nagi i obwiązany przeźroczystą folią, która wbija się w jego ciało. Rano pozbawiłem go możliwości jakichkolwiek ruchów. Mając głowę sztywno przyczepioną do oparcia, może patrzeć tylko przed siebie. Do ust wsadziłem mu knebel, a potem obwiązałem go tą samą folią. Mężczyzna może oddychać przez nos, ale jego los i tak jest przesądzony, podobnie jak ponętnej Oliwii.
Okłamałem kochankę. Pokój, do którego ją zaprowadziłem, nie jest sypialnią. Oprócz krzesła, na którym siedzi nagi mężczyzna, w pomieszczeniu znajduje się ogromny stalowy stół, sporej wielkości metalowa szafa sięgająca prawie sufitu, barek z alkoholami i siedzisko mojej produkcji. Zapewne na wyobraźnię dziewczyny działają również narzędzia wiszące na jednej ze ścian. Wyróżniają się piły, szczególnie mechaniczna. Jedyne tutaj okno, wychodzące na południową stronę, zasłoniłem grubą zasłoną. Ściany, sufit i podłoga zostały obłożone przeźroczystą folią niczym komora śmierci, w której fikcyjny Dexter mordował swoje ofiary. Kobieta nie widzi drzwi do łazienki, zasłania je celofan.
W końcu reaguje.
– Co on tu robi? – Jej głos jest cichy, drżący. – Zaplanowałeś to wszystko wcześniej?
Nie mam zamiaru odpowiadać na jej pytania. Milczę, a ona próbuje biec do przodu, ale stoję za nią i chwytam za ramiona, odwracając w moją stronę. W oczach widzę konsternację oraz szok. Nie dostrzegam jeszcze strachu, na niego przyjdzie czas później.
– Oszukałeś mnie! – nagle krzyczy, zdając sobie sprawę, że nie przyjechaliśmy napawać się sobą.
Chwytam za koński ogon i uderzam z całych sił jej głową o ścianę. Trafia skronią w twarde podłoże i zgodnie z przewidywaniami traci przytomność.
Przygotowuję Oliwię do mojego spełnienia. Gdy odzyskuje świadomość, wszystko jest już gotowe. Usadowiłem ją na drewnianym siedzisku, które sam zaprojektowałem i wykonałem. Opiera się o wysokie oparcie, ręce trzyma na podłokietnikach, na nadgarstki założyłem jej klamry, które przyciskają je do drewna, bez możliwości wykonywania ruchów. Najbardziej funkcjonalna, według mnie, jest głębokość i szerokość samego krzesła. Rozszerzyłem nogi Oliwii i stojąc przed nią, wpatruję się w jej łono. Wszystko dlatego, że fotel wygląda trochę jak leżak. W okolicach stóp umieściłem metalowe zaczepy, które uwięziły jej nogi. Usta zakleiłem taśmą, by mnie nie rozpraszała. Jestem zadowolony z realizacji przygotowań do moich zamierzeń.
Jestem człowiekiem, który skrywa mroczną tajemnicę. Od lat nie mogę obejść się bez mordowania i muszę urzeczywistniać potrzebę dającą mi spełnienie i ukojenie pragnień. Na co dzień duszę w sobie żądzę mordu, ale właśnie ona powoduje, że nie jestem w stanie egzystować na dłuższą metę bez zabijania. Uświadomiłem sobie ten stan rzeczy dawno temu. Żądza tkwiąca we mnie przejęła nade mną kontrolę, a ja chętnie się jej podporządkowuję. Doskonale zdaję sobie jednak sprawę, że sam akt pozbawienia kogoś życia jest zły, wręcz podły. Mimo to wspaniałe uczucie, które towarzyszy zabijaniu, jest czymś niesamowitym; czymś, czego nie sposób opisać słowami. Świadomość, że ofiary wiedzą, że umrą w okropnych mękach, a także błagalne spojrzenia powodują u mnie podniecenie.
Emocje, które mi towarzyszą podczas mordowania są porównywalne tylko do najwspanialszego aktu seksualnego. Zresztą takie akty wprowadzam do moich dzieł jako uzupełnienie swojego spełnienia. Mogę wówczas wyzbyć się buzujących we mnie żądz, spełnić się jako mężczyzna. Przede wszystkim jednak mogę złapać oddech, żyć normalnie, do momentu aż znów zagości we mnie następna tęsknota za pozbawieniem kogoś życia.
Oliwia otwiera oczy, a ja stoję przed nią, by mogła mnie zobaczyć. Zasłaniam sobą jej brata. Odczekuję kilkanaście sekund, aby się upewnić, że rozumie swoje położenie. Rozkoszuję się jej reakcją. Wybałuszone oczy zdradzają, że przeżywa tę sytuację. Próbuje coś powiedzieć, zrobić jakiś ruch, ale nie jest w stanie. Oddycha gwałtownie, z pewnością się denerwuje. Podnieca mnie jej widok bardziej niż w chwili, gdy trzymała mojego penisa w ustach.
Przechodzę do rzeczy, ponieważ czuję, że tkwiąca we mnie chuć przejmuje nade mną kontrolę. Nie mogę się doczekać, kiedy przejdę do aktu spełnienia.
– Mam w sobie żądzę mordu – wyznaję. – Muszę zabijać, by nie dostać pierdolca. Wieczorem planowałaś mnie uśpić, a brat miał czekać na sygnał. Muszę powiedzieć, że chujowo trafiłaś.
Milknę i widzę łzy wyciekające z oczu dziewczyny. Oliwia szarpie się z całych sił, ale nie jest w stanie się ruszyć nawet o centymetr. Dopada mnie ekscytacja. Ogromne podniecenie. Nie jestem w stanie dłużej mówić. Powiedziałem, co chciałem, by usłyszała. Dochodzę do granicy wytrzymałości, dlatego odwracam się i spoglądam na jej brata.
Mężczyzna się nie poddaje, cały czas walczy z folią, która więzi go na krześle. Jego nieporadność powoduje, że czuję twardnienie kutasa. Rozpinam guziki białej koszuli i zdejmuję ją z siebie. Pozbywam się butów. Potem ściągam spodnie i majtki. Ubrania chowam do szafy, następnie podchodzę do ściany i sięgam po duży młotek.
Podchodzę do brata Oliwii. Nawet nie zerkam na moją niby-kochankę, wiem, że dzisiaj wystarczająco jeszcze się na nią napatrzę. Teraz skupiam całą uwagę na nikczemnym złodzieju, który sika po nogach, jakby bał się golasów. Najwyraźniej zdaje sobie sprawę, co go czeka. Bycie złodziejem nie oznacza bycia kretynem. Słyszał mnie i wie, co za chwilę zrobię. Widok stróżki moczu powoduje, że podniecam się jeszcze bardziej. Na sekundę opuszczam wzrok. Penis jest we wzwodzie, dokładnie tak jak lubię. Osiągam stan podekscytowania, czuję się jednocześnie wspaniale i strachliwie. Wiem, że gdybym zaprzestał realizacji planu, nie spełniłbym się.
Patrzę na twarz przerażonego oprycha i dostrzegam jego kruchość. Wie, że za chwilę będzie trupem. Zdaje sobie sprawę, że umrze w bólu. Niemoc związana z brakiem możliwości jakiegokolwiek ruchu paraliżuje go całkowicie. Skurcze ciała dostrzegalne są gołym okiem. Podnoszę rękę, nie mogąc się doczekać reakcji jego organizmu, gdy walnę go w głowę. Zamachuję się i uderzam z całej siły. Raz, drugi i trzeci.
Spoglądam na swoje dzieło. Widzę krew i wgniecenia między włosami, ale to dla mnie mało. Nie zastanawiam się, czy mężczyzna jeszcze żyje. Tłukę go ponownie po łbie. Nie dbam o niego, radość i spełnienie dają mi kolejne uderzenia. Przy każdym wkładam maksymalną ilość energii. Przestaję dopiero, gdy widzę jego mózg. Coś się wylewa z wnętrza głowy, nigdy nie zadałem sobie trudu, aby sprawdzić, co to za płyn. Widzę, że żuchwa jest przemieszczona. Kilka zębów zostało wybitych, a kość czołowa roztrzaskana.
Nie ma sensu, bym dalej pastwił się nad zwłokami pojebańca. Przede mną niezapomniane wrażenia, a dziewczyna czeka na mnie w pełnej gotowości. Zakrwawiony młotek ląduje na podłodze. Odwracam się i przypatruję się przez chwilę Oliwii. Paraliżują ją emocje. Histeria odebrała chęć oswobodzenia się, nie szarpie się, nie próbuje wierzgać, tylko siedzi nieruchomo na siedzisku, wpatrując się we mnie rozszerzonymi źrenicami. Groza obezwładnia jej ciało oraz umysł, a świadomość tego podnieca mnie jak cholera.
Podchodzę do niej i mówię:
– Nie jestem żonaty. Nigdy nie byłem. Ściągnąłem cię tutaj tylko po to, aby pójść za głosem żądzy. Oczekuję uniesienia, które da mi spokój na dłużej.
Słowa działają na nią jak płachta na byka. Od razu próbuje się oswobodzić, choć wie, że nie ma na to najmniejszej szansy. Twarz ma czerwoną jak niegdyś sztandar PZPR. Klatka piersiowa porusza się dynamicznie, ściska dłonie tak mocno, że aż sinieją. Świadomość, że mam nad nią pełną kontrolę, dodatkowo mnie pobudza.
Oliwia jest piękną kobietą, jej ciało można uznać za idealne. Przekonałem się o tym wcześniej, ale dzisiaj zrealizuję fantazję, o jakiej marzyłem, od momentu gdy znalazłem jej ogłoszenie w necie. Klękam przed nią, ogolona kobiecość bardzo mnie kusi. Wiem jednak, że spełnienie da mi coś zupełnie innego niż rozpieszczenie jej tam językiem. Kładę ręce na kobiecych udach. Widzę, że usta drżą pod taśmą. Nie mam zamiaru teraz jej słuchać. Głos złodziejki wcale mnie nie ukoi.
Wskakuję na jej kolana. Nabrzmiały członek znajduje się na wysokości biustu. Umieszczam penisa pomiędzy „dużymi jabłkami” i poruszam biodrami. Ściskam rękami wielkie piersi, jest mi cudownie. Widok kolejnych łez na policzku Oliwii powoduje, że kutas staje się jeszcze twardszy. Boskie doznania nie mogą trwać wiecznie. Muszę je dawkować. Zsuwam się z kobiety. Idealne ciało rozpala moje zmysły. Wiem, co teraz zrobię.
Wracam pod ścianę, zdając sobie sprawę, że dziewczyna wariuje w niepewności, po co sięgnę. Pokazuję cztery długie gwoździe. Uśmiecham się, ale ona nie odwzajemnia mej radości. Sięgam po młotek, którym zajebałem jej brata. Znów jestem przy mojej muzie. Postanawiam uprzedzić ją o moich zamiarach. Wiem, że wypowiadane przeze mnie słowa doprowadzają ofiary do szału.
– Wbiję gwoździe w twoje ręce i nogi – uprzedzam ją. – Okaleczę cię. Tylko tak odzyskam spokój ducha. A ty odpokutujesz za swoje grzechy. Spełnimy się wzajemnie.
Kobieta znów wariuje. Widzę, że próbuje się uwolnić. Panikuje. Ściągam trampki z jej stóp. Chwytam pierwszy szpikulec, pozostałe kładę na podłodze, i przykładam go do lewej stopy. Umiejscawiam go mniej więcej na środku i podziwiam czerwony kolor lakieru, jakim pomalowała paznokcie. Drugą ręką chwytam młotek i uderzam. Szpic wbija się głęboko, ale nie jestem zadowolony ze swojego dzieła. Uderzam jeszcze dwa razy i dopiero wówczas zajmuję się drugą stopą.
Nogi trzęsą się jak galareta w transporcie, a mnie jej nerwowe ruchy motywują, by wbić kolce w dłonie. Przebijam je na wylot. Ponownie na nią wskakuję i pakuję fujarę pomiędzy wielkie cyce. Rozkosz, jaką odczuwam, jest dużo większa niż kilkanaście minut temu. Nie chcę jednak finiszować zbyt wcześnie. Wiem, że moje żądze nie zostały jeszcze zaspokojone. W zasadzie przygotowałem dopiero grunt pod wspaniały orgazm, który planuję odłożyć na później.
Dziewczyna prawie mdleje, gdy podchodzę do niej ze średniej wielkości tasakiem. Szeroka, jednosieczna głownia jest ostra jak brzytwa. Mówię, że podobają mi się jej wspaniałe nogi, a odrąbanie ich sprawi mi wiele radości. Oczy prawie wychodzą na wierzch, osiągam zatem efekt, o jaki mi chodziło. Uświadamiam Oliwię, że gdy pozbędę się jej kończyn, rozetnę klatkę piersiową i wyciągnę bebechy na wierzch. Będą jeszcze gorące, kiedy wskoczę na nią i włożę kutasa w wygoloną cipę. Uprzedzam, że będę ją posuwał, aż spuszczę się do jej wnętrza. Musi wiedzieć, że gdy będę patrzył na jej piersi, pomiędzy którymi umieszczę wewnętrzne organy, dojdę do końca i spełnię się całkowicie. Uzyskam spokój ducha na kolejne miesiące, dopóki znów nie poczuję mrocznego powołania.
Głaszczę Oliwię po włosach i zapewniam, że ostatnie minuty jej życia będą jednymi z najszczęśliwszych momentów, jakie przeżyję. Spełniam swoją obietnicę i faktycznie bliskość rozprutego ciała sprawia mi niesamowitą przyjemność. Delektuję się wspaniałym orgazmem.
Po wszystkim patrzę na swoje dzieło i dochodzę do wniosku, że okiełzałem w sobie demona. Oddycham ciężko i reguluję oddech.
Pozbycie się ciał zajmuje kilka godzin. Rozczłonkowanie zwłok jest bardzo pracochłonne. Poszczególne fragmenty Oliwii i jej brachola umieszczam w niebieskich workach na śmieci. Wkładam również do nich torbę dziewczyny i ubranie rodzeństwa. Gdy jest już ciemno, wykopuję dół blisko zakopanych podobnych zasrańców i wrzucam do niego śmieci, które nigdy nie ujrzą światła dziennego. Po zasypaniu nory i wyrównaniu terenu biorę się za sprzątanie pokoju.
Około północy kładę się spać, wcześniej wypijam dwie szklanki dwunastoletniej whisky.
Budzę się o szóstej rano i jestem całkowicie wypoczęty. Pozbyłem się demonów. Wiem, że będę miał od nich spokój na dłuższy czas. Uśmiecham się do siebie na myśl, że konto na portalu randkowym założyłem, korzystając z przeglądarki TOR, i żaden policyjny specjalista nie będzie w stanie mnie namierzyć.
Wypijam poranną kawę i wracam do Krakowa. Moja żądza jest zaspokojona, a poczucie, że dwójka złodziei już nikogo nie okradnie, dodaje mi pewności siebie. Pogłaśniam muzykę i śpiewam na głos razem z wokalistą Iron Maiden.
Zapowiada się piękny, słoneczny dzień.
Życie jest piękne.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji
Żądza mordu
ISBN: 978-83-8313-935-7
© Tomasz Tomaszewski i Wydawnictwo Novae Res 2024
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu wymaga pisemnej zgody Wydawnictwa Novae Res.
REDAKCJA: Jędrzej Szulga
KOREKTA: Anna Grabarczyk
OKŁADKA: Michał Duława
FOTO: robodread; Aggie 11 | Shutterstock.com
Valentin Salja | Unsplash.com
Wydawnictwo Novae Res należy do grupy wydawniczej Zaczytani.
Grupa Zaczytani sp. z o.o.
ul. Świętojańska 9/4, 81-368 Gdynia
tel.: 58 716 78 59, e-mail: [email protected]
http://novaeres.pl
Publikacja dostępna jest na stronie zaczytani.pl.
Opracowanie ebooka Katarzyna Rek