Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Czwarta część kryminalnej serii Detektyw Jessica Daniel.
Kiedy w mglisty poranek w Manchesterze rozbija się kradziony samochód, sierżant Jessica Daniel jest pierwsza na miejscu wypadku. Kierowca nie żyje, a w bagażniku policjantka odkrywa owinięte folią zwłoki małego chłopca.
Jessica próbuje ustalić tożsamość kierowcy. Trop prowadzi ją do zakopanych w lesie ubrań innego chłopczyka, który zaginął 14 lat temu, oraz tajemniczej listy z imionami miejscowych dzieci. Niebawem kolejne dziecko znika bez śladu…
Detektyw rozpoczyna wyścig z czasem. By schwytać mordercę i nie dopuścić do kolejnych porwań, musi dokopać się do dawno pogrzebanych tajemnic.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 365
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Tytuł oryginału: Think of the Children. Jessica Daniel Book 4
Tłumaczenie z jęz. angielskiego: Tomasz Illg
Redakcja: Justyna Tomas
Korekta: Angelika Ogrocka
Skład: Mariusz Kurkowski
Konwersja do ePub i mobi: mBOOKS. marcin siwiec
Projekt okładki: Maciej Pieda
Zdjęcia na okładce: shutterstock.com © april25pop, © ehrlif, © Kamenetskiy Konstantin, © Radek Standera
Redaktorka prowadząca: Agnieszka Pietrzak
Copyright © Kerry Wilkinson 2013
Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo Dragon
Niniejsza powieść jest fikcją literacką. Odniesienia do realnych osób, wydarzeń i miejsc są zabiegiem czysto literackim. Pozostali bohaterowie, miejsca i wydarzenia są wytworem wyobraźni autora i jakakolwiek zbieżność z rzeczywistymi wydarzeniami, miejscami lub osobami, żyjącymi bądź zmarłymi, jest całkowicie przypadkowa.
Wydanie I
Bielsko-Biała 2021
Wydawnictwo Dragon Sp. z o.o.
ul. 11 Listopada 60-62
43-300 Bielsko-Biała
www.wydawnictwo-dragon.pl
ISBN 978-83-8172-748-8
Wyłączny dystrybutor:
TROY-DYSTRYBUCJA Sp. z o.o.
ul. Mazowiecka 11/49
00-052 Warszawa
tel. 795 159 275
Oddział
ul. Legionowa 2
01-343 Warszawa
Zapraszamy na zakupy: www.fabulo.com.pl
Znajdź nas na Facebooku: www.facebook.com/wydawnictwodragon
Wycieraczki w wysłużonym samochodzie sierżant Jessiki Daniel głośno wycierały przednią szybę, próbując uporać się z ulewnym deszczem. Jessica chyba po raz setny od rozpoczęcia podróży nachyliła się, by usunąć z szyby cienką warstwę pary.
Jedną ręką trzymała kierownicę, a drugą cały czas przecierała szyby, przeklinając swój samochód, wzmożony ruch, ale przede wszystkim pogodę. Mieszkała w Manchesterze już ponad dziesięć lat i zauważyła, że jeśli mieszkańcy tego miasta byli do czegoś przyzwyczajeni, to właśnie do deszczu. Zadrżała pod wpływem zimnego powietrza, które wpadało do środka przez otwory wentylacyjne. Prawie pięć minut wcześniej ustawiła klimatyzację na najwyższą możliwą temperaturę, a mimo to wciąż czuła chłodny nawiew.
Jessica na moment odwróciła wzrok od drogi i spojrzała na mężczyznę siedzącego obok na fotelu pasażera.
– Gdybyś na chwilę wstrzymał oddech, sprawa byłaby znacznie ułatwiona.
Posterunkowy David Rowlands uśmiechnął się do swojej koleżanki nieśmiało.
– Czy to była jedna z głównych zalet tego samochodu, kiedy go kupowałaś? „Działa bez zarzutu, pod warunkiem że przestaniesz oddychać w czasie deszczu”.
– Możesz iść na piechotę, jeśli chcesz.
Jessica dostrzegła kątem oka, że policjant jej się przygląda, ale było widać, że nie potraktował tej propozycji poważnie. Deszcz nadal dudnił o dach auta.
– Masz rację. Nie mogę uwierzyć, że codziennie pokonujesz tę trasę.
Jessica westchnęła. Brnęli dalej w żółwim tempie. Policjantka mieszkała w dzielnicy Didsbury, na południe od centrum. W tej okolicy można było znaleźć wszystko – od drogich apartamentów w Salford Quays i kosztujących miliony funtów posiadłości znanych piłkarzy do jednych z najgorszych osiedli w całym kraju. Mimo wszystko nie było to złe miejsce do życia. Największy problem stanowiły korki, ciągnące się aż do samego komisariatu w Longsight, w którym kobieta pracowała. Zatory powstawały tutaj zawsze, ale podczas takiej pogody wszyscy ruszali się jeszcze wolniej niż zwykle.
Jessica zachowywała niewielką odległość od samochodu jadącego przed nimi, ignorując sygnały dawane przez kierowcę innego auta, który próbował wepchnąć się na ich pas.
– Nie musieliście zostawać u mnie na noc – zauważyła.
– To prawda, ale przecież dobrze się bawiliśmy, nie?
Jessica zamilkła na chwilę i uśmiechnęła się pod nosem na wspomnienie zeszłego wieczoru.
– Tylko nie rozpowiadaj takich rzeczy w komisariacie, bo wywołasz niepotrzebne plotki.
– Fuj… no tak. Masz rację.
– Nie musisz wyrażać wprost takiego obrzydzenia na samą myśl o tym, że ktoś może skojarzyć cię ze mną. Tak czy inaczej, jestem zaskoczona, że twoja dziewczyna wpadła na herbatę. Przez ostatnie cztery miesiące byłam przekonana, że „Chloe” jest postacią fikcyjną. Teraz przynajmniej mogłam poznać ją osobiście i stwierdzić, że pod względem psychicznym nie jest przypadkiem klinicznym.
Rowlands westchnął.
– To oficjalna terminologia medyczna?
– Owszem.
Temperatura w aucie zmieniła się niemal w mgnieniu oka – od przeraźliwego zimna do trudnego do zniesienia gorąca. Wentylatory w samochodzie Jessiki dało się ustawić wyłącznie na te dwa ekstrema. Plus był przynajmniej taki, że przednia szyba zaczęła się odparowywać, choć to, co się za nią ukazało, nie napawało optymizmem – niekończący się sznur aut, które nie ruszały się nawet o metr, oraz niewyraźnie majaczące w szarości poranka czerwone światło sygnalizacji świetlnej.
Zniecierpliwiona Jessica poruszyła się na fotelu kierowcy, starając się powstrzymać mrowienie drętwiejących nóg. Westchnęła po raz kolejny.
– Jeszcze nie tak dawno pierwszy raz od lat byłam na prawdziwym urlopie i leżałam na plaży. Czytałam jakieś szmiry, piłam koktajle i cieszyłam się słońcem.
– Jakże mógłbym o tym zapomnieć? Zrzucili wtedy całą twoją papierkową robotę na mnie. Chociaż trudno mi sobie wyobrazić ciebie leżącą bezczynnie. Odkąd cię znam, nigdy nie zrobiłaś sobie przerwy.
Jessica nie chciała się do tego przyznać, chociaż wiedziała, że Rowlands ma rację. Pierwszy poranek na plaży spędziła z książką, nie spuszczając wzroku z pewnego turysty, który miał kąpielówki w panterkę i marynarską czapkę. Szybko się jednak znudziła, więc wypożyczyła samochód i spędziła resztę trzytygodniowego urlopu, podróżując po greckiej wyspie. Chciała, żeby to był wyjazd pełen relaksu. Zamierzała odzyskać równowagę po serii morderstw, których sprawca wysyłał jej pocztą obcięte palce ofiar. Po tym, jak niewiele brakowało, a sama stałaby się ostatnią z nich, Jessica zaczęła się zastanawiać nad swoją przyszłością. Ze względu na swój stan psychiczny oraz nagromadzony urlop dostała pozwolenie na dłuższe wakacje niż te zazwyczaj przysługujące policjantom na służbie.
Wyjeżdżała bez pewności, czy to jest praca dla niej, by wrócić do domu z tą samą niepewnością. Tak niewiele się zmieniło.
Puściła mimo uszu opinię Rowlandsa i powoli ruszyła, kiedy światło zmieniło się na zielone i stojące w korku auta wreszcie drgnęły. Samochód, który próbował się wepchnąć na jej pas, zrezygnował i posłusznie wlókł się teraz za nią. Jessica poczuła małe ukłucie zupełnie irracjonalnej satysfakcji z odniesionego zwycięstwa, które zupełnie nic nie znaczyło.
Dave zaczął nucić rytmicznie jakąś piosenkę, której policjantka nie znała, co tylko potęgowało jej irytację. Zanim Jessica zdążyła minąć skrzyżowanie, na sygnalizatorze znów pojawiło się czerwone światło. Policjantka przez moment opierała się pokusie, by zlekceważyć sygnalizację, w końcu jednak zwolniła, zaciągnęła hamulec ręczny i zatrzymała się na czele peletonu.
– Możesz przestać to robić? – zapytała z rozdrażnieniem w głosie.
Rowlands odwrócił się w jej stronę.
– Co takiego?
– Nucić pod nosem.
– Wybacz, robiłem to nieświadomie.
– Ostatnio często ci się to zdarza. To całe rodzinne szczęście i zamieszkanie z dziewczyną zamieniły cię w niemal normalnego przedstawiciela rodzaju ludzkiego. Niestety, jednego z tych, którzy nucą pod nosem.
Rowlands zachichotał.
– Za kilka tygodni mamy święta. Nie powinniśmy się radować?
– Nie, to mnie doprowadza do szału.
Jessica sięgnęła do pokrętła klimatyzacji i ją wyłączyła. Miała nadzieję, że mieszanina gorącego i zimnego powietrza sprawi, że temperatura w samochodzie się wyrówna, a ostatnie pięć minut wspólnej podróży okaże się znośne. Ku uldze kobiety deszcz powoli przestawał dudnić o dach. Policjantka rzuciła okiem na wciąż czerwone światło, a potem spojrzała w lewo, na sąsiedni pas, po którym śmigały auta.
Nagle usłyszała pisk opon. Miała wrażenie, że ten dźwięk dobiega gdzieś z oddali, ale trudno to było jednoznacznie ocenić, zważywszy na zamieszanie i panujący wokół ruch uliczny.
Jessica szybko zerknęła w prawo i zobaczyła czarny samochód, który przejeżdżał przez skrzyżowanie. Koła pojazdu były zablokowane. Auto ślizgało się po mokrej nawierzchni. Wszystko wydawało się odbywać w zwolnionym tempie. Samochód, który wpadł w poślizg, wykonał pełny obrót wokół własnej osi i uderzył w latarnię na środku skrzyżowania. Chwilę później wbił się w niego niebieski pojazd, nadjeżdżający z naprzeciwka, co spowodowało, że wóz jeszcze raz obrócił się o sto osiemdziesiąt stopni.
Jessica zamrugała, jakby nie dowierzała w to, co przed chwilą ujrzała. Przez ułamek sekundy wszystko jakby się zatrzymało, nawet deszcz. Bez namysłu wyłączyła silnik i wysiadła z samochodu. Nie odezwała się ani słowem. Nie musiała. Rowlands ruszył w ślad za nią w kierunku rozbitych aut. Jessica skierowała swoje kroki w stronę czarnego pojazdu, a Rowlands niebieskiego.
Na miejscu wypadku policjantka poczuła, jak mocno wali jej serce. Przednia szyba wozu była rozbita, a wystrzelona poduszka powietrzna przyciśnięta do popękanej szyby. Wokół było słychać jazgot klaksonów. Do auta zaczęli się zbliżać inni ludzie. Jessica wyjęła policyjną odznakę i krzyknęła do nich, by się zatrzymali. Poprosiła mężczyznę z telefonem, żeby wybrał numer pogotowia ratunkowego.
Uderzenie obróciło samochód i sprawiło, że nie owinął się on wokół latarni, tylko został odrzucony na bok. Następnie uderzył w niego inny pojazd. Jessica podeszła do drzwi od strony kierowcy, starając się dostrzec coś przez rozbite szkło. Pozostałe szyby były zaparowane i mokre od deszczu. Kobieta błyskawicznie podjęła decyzję o otwarciu drzwi. Gdy tylko to zrobiła, na asfalcie pojawiła się kałuża ciemnej krwi. Kremowa tapicerka również była nią umazana.
Policjantka od razu się zorientowała, że kierowca nie żyje.
Przesiąknięta krwią poduszka powietrzna zaczęła opadać na kolana mężczyzny. Jessica zdobyła się na odwagę i przyjrzała mu się dokładniej. W trakcie pracy w policji widziała już wiele ofiar, ale teraz była świadkiem wyjątkowo drastycznej sceny. Szybko zdała sobie sprawę dlaczego – niezapięty pas bezpieczeństwa wisiał luźno przy drzwiach. Deszcz znowu zaczął padać. Policjantka poczuła zimne ciarki na plecach. Próbowała poskładać do kupy to, co zobaczyła. Krople ściekały jej strużkami po policzkach. Śmiertelne obrażenia były na tyle rozległe, że kierowcę z trudem dało się zidentyfikować. Na podstawie szpakowatych włosów Jessica oceniła, że ma do czynienia z ofiarą po pięćdziesiątce. Nie była pewna, ale wydawało jej się, że mężczyzna ma skręcony kark. Być może w wyniku uderzenia o przednią szybę, a może za sprawą poduszki powietrznej, która otworzyła się zbyt gwałtownie. Nie miało to jednak teraz większego znaczenia – zmasakrowana twarz, krew i odłamki szkła przypominały upiorną, groteskową pizzę. Po chwili Jessica odwróciła wzrok. Brak zapiętych pasów kosztował tego człowieka życie.
Zamknęła drzwi, wiedząc, że nie jest w stanie nic więcej zrobić. Nie chciała, żeby padający do wnętrza samochodu deszcz zamazał ślady.
Po raz kolejny ostrzegła gapiów, by nie zbliżali się do auta, a potem podeszła do niebieskiego wozu, przy którym kucał Rowlands. Rozmawiał z młodą kobietą, nadal siedzącą na fotelu pasażera. Gdy policjantka się zbliżyła, zorientowała się, że kobieta szlocha histerycznie, cały czas zapięta pasem. Jessica doszła do samochodu, położyła dłoń na ramieniu kolegi i pokręciła lekko głową, dając mu do zrozumienia, jaki los spotkał kierowcę czarnego auta, po czym sama kucnęła.
– To jest Laura – powiedział powoli i z rozmysłem Rowlands. – Jechała do pracy. Prawda, Lauro?
Kobieta przytaknęła. Jej oczy były szeroko otwarte z niedowierzania, a po policzkach płynęły łzy. Jessica wiedziała, że jej kolega stara się, jak może, żeby uspokoić Laurę. Często powtarzał imię kobiety, by skupić na sobie jej uwagę przed przyjazdem karetki. Burza długich, czarnych loków przysłoniła twarz Laury pod wpływem uderzenia. Poza tym kobiecie chyba nic się nie stało. Było jednak widać, że doznała szoku.
– Wszystko w porządku, Lauro? – upewniła się Jessica. Kobieta skinęła głową, ale nie odezwała się słowem.
Policjantka zostawiła Laurę pod opieką Dave’a, który mówił do niej łagodnym tonem. Mijające ich samochody skręcały gwałtownie, żeby ominąć miejsce wypadku. W oddali było słychać wycie syren.
Jessica zatrzymała się na moment, by wziąć głęboki oddech. Czuła, jak dopada ją uczucie klaustrofobii, mimo iż znajdowała się na zewnątrz. Klaksony i silniki samochodów, rozmowy stojących nieopodal gapiów, chlupot deszczu. To wszystko powoli stawało się nie do zniesienia. Policjantka poczuła, jak kilka kropli deszczu wpada jej za kołnierz. Powstrzymała się, żeby nie zadrżeć, po czym ruszyła w kierunku zmiażdżonego czarnego wozu, po drodze próbując związać długie włosy w kucyk.
Rozbity samochód wyglądał jeszcze gorzej z drugiej strony. To był średniej wielkości, czterodrzwiowy model – jeden z tych, które w wyobraźni Jessiki zawsze funkcjonowały jako auta rodzinne i tak też były reklamowane – z rodziną w środku, jakby sam fakt posiadania takiego wozu był kluczem do rodzicielskiego sukcesu. Przez całą szerokość drzwi od strony pasażera biegła głęboka rysa, a przedni reflektor zamienił się w plątaninę kabli i pogiętego metalu.
Jessica wytarła mokre od deszczu oczy i zobaczyła migające światła karetki kilkaset metrów dalej. Dźwięk syreny stał się jeszcze donośniejszy. Wzrok kobiety przykuła lekko podniesiona klapa bagażnika. Policjantka położyła na niej dłoń, w pierwszym odruchu chcąc zamknąć bagażnik, ale ciekawość wzięła górę i kobieta zamiast zamknąć klapę, otworzyła ją.
Gdyby ktoś kazał teraz Jessice wymienić zawartość bagażnika jej własnego samochodu, miałaby z tym spory kłopot. Pewnie znalazłyby się tam przewody do akumulatora i kanister z benzyną, ale policjantka nie postawiłaby na to żadnych pieniędzy. Z pewnością nie była przygotowana na to, co zobaczyła. Jej oczom ukazał się podłużny, wrzecionowaty, przypominający kokon przedmiot, który został mocno owinięty plastikową taśmą. Obok leżała zardzewiała łopata z ubłoconą plastikową rączką. Jessica poczuła ścisk w żołądku. Od razu zrozumiała, co to było.
Nacisnęła klapę, ale ta nie chciała się zamknąć. Na miejsce podjechała właśnie karetka. Jessica pobiegła do swojego auta, otworzyła drzwi od strony kierowcy i wyjęła nożyczki.
Jej tata zawsze przechowywał w swoim starym wozie różne przydatne przedmioty, ale Jessica nie odziedziczyła po nim takiego praktycznego podejścia. Znalazła te nożyczki krótko po tym, jak ojciec kupił jej ten używany samochód, jakieś dziesięć lat temu. Musiał je tu zostawić poprzedni właściciel. Przebiegła po raz kolejny przez skrzyżowanie, dziękując w duchu temu człowiekowi, który nie zadał sobie trudu, by posprzątać auto przed sprzedażą.
Kiedy Jessica wróciła do czarnego samochodu, ratownicy wysiadali właśnie z karetki. Policjantka machnęła im przed nosami odznaką i zrelacjonowała sytuację. Jeden z mężczyzn poszedł sprawdzić stan denata, a lekarz podszedł do Rowlandsa, który w dalszym ciągu pocieszał kobietę z niebieskiego wozu.
W oddali było słychać wycie kolejnych syren. Jessica otworzyła samochód z trupem i położyła łopatę w głębi bagażnika, tak by nie przeszkadzała w oględzinach. Zwłoki były ciasno owinięte kilkoma warstwami taśmy. Policjantka musiała się trochę namęczyć, by rozciąć je tępymi nożyczkami. Deszcz padał jeszcze mocniej. Wielkie krople odbijały się od asfaltu. Jessica czuła, że uderzały ją w czubek głowy. Nie przestawała jednak ciąć, aż w końcu nożyczki przebiły się przez plastik. Jessica nachyliła się i zaczęła rozdzierać folię. W końcu z pomocą rąk i nożyczek kobiecie udało się otworzyć upiorny pakunek.
W środku ujrzała materiał w kwiecisty wzór. Przypominał Jessice żółto-brązowe zasłony w jej rodzinnym domu. Nachyliła się, sięgnęła do bagażnika i odchyliła tkaninę.
Próbowała odwrócić wzrok, ale trupioblada skóra i zamknięte powieki miały w sobie coś hipnotyzującego. Policjantka wiedziała, że długo nie zapomni tego widoku – martwej twarzy dziecka.
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Posłowie
Przypisy