Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Lucja Słotka, charyzmatyczna Home Disaster Manager, tym razem w świetle jupiterów.
W kolejnym odcinku Lucja wkracza w wielki filmowy świat – zostaje zatrudniona przez wydawcę najbardziej poczytnego pisarza horrorów w Polsce – Jakuba Strasznego – którego powieść jest właśnie ekranizowana.
Sytuacja jest jednak o tyle trudna, że najnowsza książka „W sennym lesie na uroczysku, gdzie trwa zło” nie dość, że nie została jeszcze wydana, to nie ma zakończenia. Lucja ma zadbać
o komfort psychiczny artysty i doprowadzić do logistycznej harmonii, zarówno w procesie twórczym pisarza, jak i ekipy filmowej.
Napiętej atmosferze na planie filmowym towarzyszy ograniczony budżet, wiszący nad ekipą deadline, niezrealizowane ambicje aktorów i wieczne niezadowolenie Jakuba Strasznego, którego hollywoodzka wizja filmu odbiega od warunków, jakie oferuje miasto Kościany Zdrój. Wszystko zmierza do katastrofy, ale nikt nie spodziewał się, że do aż tak tragicznej – nagle ginie najważniejsza osoba na planie, sam Jakub Straszny, którego pochłania bagno…
Ale żadna tajemnicza śmierć nie jest aż tak straszna, aby spłoszyć najlepszą detektywkę wśród pomocy domowych, czyli Lucję Słotką.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 129
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Rozdział 1
Mgła snuła się nad ziemią. Powykręcane gałęzie przypominały wyrastające znikąd ręce, usiłując pochwycić każdego, kto próbowałby przejść. Światło księżyca tylko gdzieniegdzie zdołało się przebić przez pokrywę liści i las był pogrążony w niepokojąco nieodgadnionym mroku. Z ciemności dobiegały szmery, piski, a czasem głośniejszy dźwięk, po którym zapadała krótka cisza.
Ewa oddychała szybko, urywanie. Biegła przez wąski rów, smagana gałęziami krzewów i drzew. Od czasu do czasu oglądała się za siebie z przerażeniem w wielkich błękitnych oczach. Julia z trudem dotrzymywała jej kroku. Rana na brzuchu krwawiła. Dziewczyna próbowała obwiązać ją prowizorycznym opatrunkiem, ale nie mogła się zatrzymać. Jej ubranie było w strasznym stanie. Koszulka, niegdyś biała, a teraz zgniłozielonej barwy szlamu, zwisała podarta, tak że widać było ciało. Krótkie szorty nigdy nie ukrywały zbyt wiele, ale po przeprawie przez las nie zostawiały już żadnego pola wyobraźni, odsłaniając pupę i w zasadzie wszystko. Nie lepiej było z ubraniem Ewy – dawno już straciła krótką spódniczkę i została w skąpych majteczkach oraz koszulce na ramiączkach, która nieomal opadła, pokazując kształtny biust. Mimo przejmującego jesiennego zimna na prawie nagich ciałach obu dziewczyn perlił się pot.
– Słyszałaś? Co to było? – szepnęła Ewa.
Kolejna seria trzasków w głębi ciemnego lasu spłoszyła jakiegoś ptaka, który przerażony załopotał skrzydłami i wzbił się w powietrze.
– Wiesz, że to on – wyszeptała Julia. – Nie możemy się zatrzymać. Wciąż mamy szansę.
– A Adam?
– On już nie wróci. – Głos Julii się załamał. – Musisz być dzielna.
Obie dziewczyny biegły resztkami sił i tylko zagrożenie sprawiało, że w rozpaczy i desperacji przedzierały się dalej. Nagle Ewa potknęła się i upadła. Usiłowała się podnieść. Bezskutecznie. Julia zawahała się przez moment. Popatrzyła na Ewę, której stopa obsunęła się na mokrych kamieniach i utkwiła pod wielkim głazem. Spojrzała jeszcze raz za siebie, w ciemność, skąd dobiegały złowróżbne trzaski. I coraz głośniejszy dźwięk ciężkich kroków.
– Ewa, wstawaj! Musimy uciekać! – błagała Julia.
– Nie mogę już. Idź beze mnie – jęknęła Ewa, usiłując wyrwać stopę spod kamienia.
Szuranie i trzaski zbliżały się coraz bardziej. Julia z rozpaczą spojrzała przed siebie, po czym chwyciła Ewę za rękę i pociągnęła. Desperacja dodała jej sił. Ewa uwolniła stopę, za to straciła kolejne części i tak już skąpego odzienia.
– Biegnijmy! – krzyknęła. – Zobacz, drogowskaz. Mamy stąd tylko dwa kilometry do Kościanego Zdroju.
W tym momencie z krzaków wypadł nieokreślony kształt i z charkotem rzucił się na Ewę. Wielka łapa zerwała z dziewczyny resztki koszulki, a pazury pozostawiły krwawe smugi na plecach.
– Nie, nie, nie! – ryknął ktoś i nagle obok dziewczyn pojawił się wysoki mężczyzna w średnim wieku, który usiłował ukryć swoje lata za pomocą długich włosów związanych w kitkę i okrągłej czapeczki umieszczonej centralnie na czubku głowy.
– Nie, nie, nie! – wrzasnęła Ewa.
– Nie, nie, nie! – zawtórowała jej drobna blondynka w za dużej bluzie, która też weszła na leśną drogę.
– Nie, nie, nie! – zawył nieokreślony kształt, który po bliższym przyjrzeniu się okazał się skrzyżowaniem mumii z wilkołakiem. Przy czym nie było to połączenie szczęśliwe. Różne części stwora powiewały na wietrze i sprawiały wrażenie, jakby lada chwila miały odpaść. Jednak co najgorsze, czerwono jarzące się w ciemności oczy nagle zaczęły zmieniać kolor na pomarańczowy, potem fioletowy, który następnie płynnie przeszedł w niebieski, żółty i wreszcie biały. – Niech ktoś coś zrobi z tymi oczami!