33,00 zł
Czy Mania Skłodowska lubiła się uczyć? W co grała z rodzeństwem? O czym marzyła? Na wszystkie te pytania odpowiedź znajdziesz w magicznej bibliotece...
Gabinet to jedyne pomieszczenie w domu dziadków, do którego Ola z Erykiem mają zakaz wstępu. Już raz go złamali, podczas letnich wakacji. W środku, na regałach pnących się od podłogi po sufit, znaleźli wciągające książki. Dosłownie wciągające! I dzięki temu przeżyli niezwykłą przygodę.
Kiedy Eryk wyjeżdża z rodzicami do Paryża, Ola, zmuszona przez ten czas zostać u dziadków, postanawia wybrać się w to samo miejsce co brat – ale inną drogą. W gabinecie dziadka odnajduje książkę z kobietą z probówką w ręce na okładce. Przykłada palce do ilustracji i… znika w książce. Już po chwili widzi kilkuletnią Manię Skłodowską. I tak zaczyna się kolejna fascynująca podróż w nie byle jakim towarzystwie – przyszłej chemiczki i noblistki.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 170
Granatowy ford zatrzymuje się przed starym domem otoczonym sosnami. Z impetem otwierają się drzwi, ze środka wyskakuje dziesięcioletnia dziewczynka.
Przebiega przez podjazd zasypany liśćmi. Mija dziadka, który stoi w progu z rozłożonymi na powitanie rękami, i wbiega na piętro.
— Weź rzeczy Oli — rzuca tata do pasażera na tylnym siedzeniu.
— Sama może je zabrać — burczy Eryk.
— Gdybyś nie wkurzał siostry po drodze, teraz nie musiałbyś niczego nosić.
Chłopak niemrawo wysiada z samochodu. Wyciąga z bagażnika różową torbę, do niej przyczepiony jest plecak tego samego koloru, a do plecaka — saszetka. Chłopak podnosi toboły z obrzydzeniem.
— Mogłaby nauczyć się pakować — komentuje pod nosem. — I pożegnać się z kolorami Barbie.
Ojciec idzie przodem. Gdy staje przy dziadku, Eryk pierwszy raz zauważa, że mają identyczne ostre nosy. „Też taki mam” — myśli z zadowoleniem. Dziadek na powitanie tarmosi go po włosach. Chłopak niedawno obchodził dwunaste urodziny, ale nadal to lubi.
— Ola przebiegła jak burza gradowa. Tyle ją widziałam — mówi babcia na dzień dobry i zdejmuje rękawiczki ogrodowe.
Ziemia wysypuje się na wypastowany parkiet w przedpokoju. Eryka zamurowało, nikt tego nie skomentował! Gdyby on tak nabrudził, dostałby niezłą burę.
— Może pójdziesz na taras? — pyta znacząco tata.
Chłopak czuje, że dorośli chcą się go pozbyć. Wychodzi do salonu, opiera się o framugę drzwi i podsłuchuje.
— Ola jest wściekła na cały świat. Pewnie wam też się oberwie. — Ojciec siada w kuchni na krześle, sięga po kruche ciasteczko.
— Trudno się dziwić, skoro do Paryża zabieracie tylko Eryka — ucina babcia.
— Lecimy na dwa dni. Uczelnia zaprosiła mnie z żoną i jednym dzieckiem. Eryk jest starszy, więcej zapamięta. Nawet Ola powinna to zrozumieć.
Babcia cmoka z niezadowoleniem.
— Zjedzmy! — Dziadek otwiera drzwi do lodówki. — Przygotowałem karkówkę.
— Dziękuję, musimy jechać, o północy mamy samolot. — Tata wstaje z krzesła. — Wpadnę po Olę w niedzielę wieczorem — oznajmia, po czym ściszonym głosem zwraca się do dziadka: — Masz dla mnie to, o co prosiłem?
Dziadek odkłada na blat brytfannę z mięsem, wyciera dłonie w kuchenną szmatkę. Z komody zdejmuje niewielką paczkę obwiązaną sznurkiem.
— Jesteś pewien? — szepcze. — Wciąga jak diabli!
Tata kiwa głową, odbierając pakunek. Wchodzi na schody prowadzące do pokoju Oli, zatrzymuje się jednak na trzecim stopniu.
— Powiedzcie jej, że bardzo ją kocham — rzuca do swoich rodziców i wybiega z domu. — Eryk, jedziemy! — woła w kierunku tarasu.
— Chociaż zdradź, o czym masz ten wykład na Sorbonie! — krzyczy za nim dziadek.
— O promieniowaniu gwiazd! — rzuca ojciec i wsiada do samochodu.
Babcia zdezorientowana spogląda na męża.
— Co mamy zrobić? — Dziadek wzrusza ramionami. — Olaaa! — wzywa wnuczkę.
Odpowiada mu cisza, jakby na górze nikogo nie było.
— W głowie jej się poprzewracało. Gdyby mój brat jechał do Paryża, cieszyłbym się razem z nim — komentuje dziadek. — Jest młodsza, nie ma nic do gadania.
— Naprawdę tak uważasz? — Babcia patrzy na niego z niedowierzaniem.
— Też jesteś zła, że nie lecisz do Francji?
Babcia na te słowa tylko macha ręką. Dziadek idzie rozpalać grilla. „Zamiast strzępić język, przynajmniej zjem coś pysznego” — przemyka mu przez głowę.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Ola leży w łóżku plecami do drzwi. Rozlega się pukanie. „Nie chcą mnie, to po co przychodzą?” — myśli. Łzy napływają jej do oczu, a gardło coraz bardziej się zaciska.
— Śpisz? — Słyszy ciepły, przepełniony troską głos dziadka.
Ponieważ się nie odzywa, dziadek pyta po raz drugi:
— Śpisz?! — Tym razem grzmi tak głośno, że nawet niedźwiedzia obudziłby ze snu zimowego. — Zrobiłem grilla, jesteś głodna?
— Nie.
— Ale może zejdziesz do nas? Jesteśmy sami.
— Nie, bo nie mam nic do gadania i w głowie mi się poprzewracało.
Dziadek stoi jak wryty. Z czułością patrzy na wnuczkę.
— Tata nie mógł cię zabrać do Paryża — zaczyna.
— Nieprawda! — krzyczy Ola, rzucając poduszkami w jego kierunku. — Idź stąd!
Dziadek wycofuje się powoli, uchylając się przed jaśkami. Gdy zamyka za sobą drzwi, słyszy rozdzierający szloch. Czuje, jakby ktoś wbił mu sztylet w serce i przekręcił.
Ola przyciska kołdrę do twarzy. Gdyby ojciec chciał, kupiłby dla niej bilet na samolot. Przecież go stać. A w hotelu mogłaby spać razem z rodzicami, co to za problem. Ale nie, zabrali tylko Eryka. Tak łatwiej.
Na dworze zdążyło się zrobić ciemno, a w domu — cicho. Tylko Ola niezmiennie leży w łóżku i rozpacza. W pewnej chwili bardziej wyczuwa, niż słyszy, że ktoś jest z nią w pokoju.
— Wiem, że nie śpisz — odzywa się spokojny głos babci.
W świetle lampki czołówki stawia na nocnej szafce talerzyk. Słodki zapach pieczywa i konfitur szybko dociera do wnuczki. Dziewczynka powoli odwraca się, bierze do ręki pierwszą bułeczkę drożdżową. Pożera ją jak wygłodniały tygrys. To samo robi z drugą i trzecią.
— Spokojnie, na dole jest więcej — śmieje się babcia.
Ola ma zapuchnięte oczy, mokre rzęsy i czerwone policzki, ale dla babci i tak jest najpiękniejsza na świecie.
— Uważasz, że to niesprawiedliwe? — zaczyna babcia. — Że rodzice wzięli do Francji Eryka, a ciebie nie?
Dziewczynka osusza rękawami twarz, kiwa twierdząco głową.
— Mania Skłodowska też chciała jechać do Paryża — ciągnie babcia. — Nie mogła, bo nie było ją na to stać.
— I co z tego? — pyta obojętnie Ola.
— Reszty dowiesz się w gabinecie wciągających książek — mówiąc te słowa, babcia dostrzega błysk w oczach wnuczki.
To było jedyne pomieszczenie w domu dziadków, do którego Ola z Erykiem mieli zakaz wstępu. Złamali go podczas letnich wakacji. W środku, na regałach pnących się od podłogi po sufit, znaleźli wciągające książki. Zabierają one do światów opisanych na ich kartach. Niebezpieczeństwo polega na tym, że jeśli coś dzieje się w powieści, przytrafia się również wciągniętemu czytelnikowi.
— Dajmy się porwać lekturze — jęczy błagalnie Ola.
— Dziadek nie puści nas samych, a klucz zawsze nosi przy sobie — mówi babcia. — Poproś go jutro, z pewnością zabierze cię w podróż.
— O nic go nie poproszę! — Dziewczynka rzuca się na łóżko.
— Wrócimy do sprawy rano — kwituje babcia i całuje wnuczkę w policzek. — Wystarczy emocji jak na jeden dzień. Dobranoc!
Gdy jej kroki cichną, Ola podrywa się na równe nogi. Bierze czołówkę, która leży obok talerzyka, i wymyka się na ciemny korytarz. Wiatr gwiżdże między dachówkami, gałęzie sosny złowrogo stukają o szybę. „Przynajmniej nie będzie mnie słychać” — myśli dziewczynka, by dodać sobie odwagi. Schodzi po schodach na parter. Dziadek śpi na kanapie przed kominkiem i głośno chrapie. Ola podczołguje się do niego. Wstrzymuje oddech, powoli wsuwa rękę do prawej kieszeni spodni — nic. Do lewej — kilka drobniaków. Gdy wyjmuje dłoń, dziadek niespodziewanie się porusza. Książka, która leżała na jego klatce piersiowej, spada na podłogę. Dziewczynka natychmiast wciska się pod stolik kawowy. Dziadek na oślep szoruje ogromną dłonią po dywanie w poszukiwaniu powieści. Podnosi książkę, wstaje i kieruje się do sypialni. Zostawił marynarkę! Dziewczynka z wewnętrznej kieszeni wyciąga klucz ze złotą zawieszką. Znów rozlega się odgłos kroków na schodach.
— Ale by było! — mówi zaspany dziadek.
Ola zaciska klucz w dłoni. „Żeby tylko mnie nie zobaczył, żeby tylko mnie nie zobaczył” — powtarza w duchu, leżąc pod stolikiem. Ale dziadek bierze marynarkę, spuszcza szybę kominka i wraca na górę. Dziewczynka rusza na strych. Schody skrzypią złowieszczo, gałęzie sosny skrobią o szybę, wiatr gwiżdże na alarm. Wszystko próbuje powstrzymać Olę przed zakradnięciem się do gabinetu. Ale ona łapie mocniej poręcz. Serce wali jej, jakby miało zaraz wyrwać się z piersi. Wie, że nie powinna tego robić, ale jest już na samej górze. Drżącymi rękoma wkłada klucz do zamka. Przekręca go, drzwi ustępują. Uderza ją znajomy zapach książek. Białe regały w świetle czołówki wydają się jeszcze wyższe, niż zapamiętała. Podchodzi do biurka z komputerem.
— Witaj, Jerzy — odzywa się cyfrowy głos systemu operacyjnego. — Nie możesz spać?
Dziewczynka podchodzi do klawiatury. „Szukam książki o Mani Skłodowskiej” — pisze.
— Półka przy drzwiach, na samym dole — odpowiada komputer, a na ekranie pojawia się dokładne położenie książki. — Zwykle pamiętasz takie rzeczy. Wszystko u ciebie w porządku?
— Tak, wszystko OK — pisze Ola i sięga do szuflady biurka.
Wyjmuje gruby pęk kluczy i wytrychów, wciska go do kieszeni. Podchodzi do regału, odnajduje książkę. Ma twardą oprawę, a na stronie tytułowej narysowana jest kobieta z probówką w ręce. Dziewczynka wie, że jeszcze może się wycofać. Ale skoro Eryk wybrał się do Paryża, ona też może. Przykłada palec do ilustracji i znika w książce.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki