Strachociny. Niewesołe miasteczko - Dominik Łuszczyński - ebook

Strachociny. Niewesołe miasteczko ebook

Łuszczyński Dominik

3,7

Opis

Lubisz czuć gęsią skórkę na ciele i przygody z dreszczykiem? Zapraszamy do Strachocin, miasta pełnego przerażających legend, które mieszkają bliżej, niż ci się zdaje… W Strachocinach się od nich nie uwolnisz!

Przyjaciele ze Strachocin otrząsnęli się już po przygodzie z przerażającym Straszydlakiem („Strzeż się stracha”). Spokój nie trwa zbyt długo, bo do miasteczka ma zawitać Lunapark Szkieletorów. Czy to miejsce dobrej zabawy, czy raczej siedlisko upiornych postaci?

„Strachociny” to nowa polska seria dla fanów opowieści grozy. Jej bohaterowie, młodzi mieszkańcy Strachocin, niezwykłego miasta pełnego dziwów, w każdym tomie przeżywają niesamowitą przygodę, od której włos jeży się na głowie. Książki możesz czytać niezależnie od siebie. O ile się odważysz…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 59

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,7 (6 ocen)
1
3
1
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
maciej112

Nie oderwiesz się od lektury

Fajna, trochę w stylu Scooby-Do!
00
emmeneea

Dobrze spędzony czas

Dominik Łuszczyński "Strachociny. Niewesołe Miasteczko". Kolejna odsłona przygód grupki przyjaciół. Antek Bagiński podczas wycieczki po ukochany komiks natrafia na kościotrupa, który reklamował Lunapark Szkieletorów. Mama Antka oczywiście zabrania mu się tam wybrać, tłumacząc, że Lunapark nie jest miejscem dla dzieci, poza tym nie będzie znajdował się w Strachocinach. Antek oczywiście nie bierze odmowy pod uwagę. Razem z przyjaciółmi: Ulą, Patrykiem i Damianem postanawia przeżyć kolejną przygodę. Lunapark Szkieletorów jest jednak niezwykłym miejscem, gdzie pogoda w mgnieniu oka się zmienia. Panuje burza i mlecznobiała mgła. Przyjaciele się gubią i przeżywają swoje koszmary. Każdy inny, jakże prawdziwy, jakże straszny. Król Szkieletorów jednak chce tylko jednego z nich. Chce Antka. Na niego poluje. To właśnie ten chłopiec został wybrany. Naznaczony. Czy grupka ciekawskich przyjaciół odnajdzie wyjście z nawiedzonego Lunaparku? Czy ich przyjaźń uchroni ich przed zgubą? Krótka historia, ...
01

Popularność




Dominik Łuszczyński

Strachociny. Niewesołe miasteczko

Ilustracje: Tomasz Kaczkowski

Copyright for this edition © Mamania, an imprint of Grupa Wydawnicza Relacja sp. z o.o., 2021

Redakcja: Kamila Wrzesińska

Korekta: Ewelina SobolProjekt serii: Grupa Wydawnicza Relacja

Skład: Paulina Czyż

ISBN 978-83-66997-56-1

Wydawnictwo Mamania

Grupa Wydawnicza Relacja

ul. Łowicka 25 lok. P-3

02-502 Warszawa

www.mamania.pl

Antek Bagiński

Patryk Szarewski

Ula Łańska

Damian Nowacki

Król Szkieletorów

PROLOG

Nie było ani chwili do stracenia i Antek Bagiński doskonale o tym wiedział. Jego lekko kręcone blond włosy falowały na wietrze, gdy biegł w stronę domu z najcenniejszą rzeczą, jaką kiedykolwiek niósł w swoim plecaku. Był przekonany, że ten dzień będzie wyjątkowy.

W niewielkim, ale bardzo dobrze zaopatrzonym sklepie komiksowym Plazma kupił album, na który od dawna miał ochotę. Odkładał na niego wszystkie pieniądze, jakie dawali mu rodzice. Gdy tylko uzbierał wystarczającą sumę, z samego rana, tuż po przebudzeniu, pobiegł do sklepu, aby spełnić swoje marzenie.

Przystanął na chwilę. Musiał odpocząć. Chociaż był najszybszym chłopakiem w całej szkole, bieg przez pół miasta bardzo go wymęczył. Mimo że był dopiero poranek, słońce już paliło żarem i z Antka w mgnieniu oka zaczęły się lać strugi potu.

– Jeszcze raz zerknę chociaż na okładkę – uznał podekscytowany i ściągnął plecak.

Strasznie się niecierpliwił. Najchętniej już teraz usiadłby pod drzewem, odpakował komiks z ochronnej folii i czytał przez cały dzień. Obiecał jednak mamie, że wróci na śniadanie, zanim ona pójdzie do pracy.

Wyciągnął swój nowo nabyty skarb.

– Łaaaaał – szepnął do siebie, wpatrując się w jaskrawą okładkę, na której jego dwaj ulubieni superbohaterowie – Batman i Superman – toczyli ze sobą walkę. – Ale to będzie ekstra!

Wpatrując się w rysunkowe postaci, zaczął iść przed siebie. Kroczył środkiem chodnika, z czego zupełnie nie zdawał sobie sprawy. Ludzie patrzyli na niego oburzeni. Ktoś nawet mruknął, że zachowuje się niekulturalnie.

Antek nie zauważył, kiedy nagle słońce zakryły gęste, szare chmury. Wokół zapanowała kompletna cisza. Ulicą nie przejeżdżał ani jeden samochód. Tymczasem on, skupiony na okładce komiksu, wpadł nagle na coś z ogromną siłą. Upadł na chodnik, wypuścił z rąk swój mały skarb, a do oczu napłynęły mu łzy bólu.

– A niech to! – Bardziej się zezłościł, niż rozkleił, lecz po chwili gwałtownie zamilkł.

Załzawionymi oczami dostrzegł, że tuż przed nim stoi okropny, wielki kościotrup.

I wyciąga w jego kierunku kościstą rękę.

ROZDZIAŁ 1

– Nieeeeee! – Antek krzyczał, miotając się na chodniku. Próbował wstać i uciec jak najdalej, jednak jego nogi odmówiły posłuszeństwa. Przypominały kłębki waty cukrowej.

– Proszę, nie! – Już zaczął się rozglądać w poszukiwaniu pomocy, gdy nagle zdał sobie sprawę, co tak naprawdę się dzieje. Od razu stwierdził, że jego płacz i krzyk były bez sensu.

Bo kiedy minął pierwszy szok, chłopak w końcu zrozumiał, co przed nim stoi. Miał ochotę wybuchnąć śmiechem. Jego twarz się rozpromieniła, a szybko bijące serce uspokoiło. Wstał powoli z chodnika i podniósł leżący na nim komiks. Sprawdził, czy się nie uszkodził. Uwielbiał, kiedy jego rzeczy były idealne i zawsze wyglądały jak nowe.

– Ale ty jesteś odważny, Bagiński – rzucił do siebie sarkastycznie.

Tuż przed nim, na wielkim słupie oświetleniowym, znajdowała się duża reklama. Na pierwszy rzut oka mogła się wydawać naprawdę straszna. Nie na tyle jednak, by ktokolwiek krzyczał na jej widok. Składała się ze sporej wielkości plastikowego kościotrupa, który uśmiechał się, szczerząc wszystkie zęby. Jego czarne oczodoły zionęły pustką. W długaśnych rękach miał dziwnie wyglądający szyld. Przypominał stary pergamin z narysowaną mapą skarbów. Znajdowała się na nim jakaś informacja wypisana jasnoczerwoną farbą. Antek zbliżył się i przeczytał każde słowo.

Odwiedź nas, by przeżyć absolutnie fantastyczną przygodę z nutką grozy, głosił pierwszy napis. Pod nim zaś znajdował się kolejny, który brzmiał następująco:

Lunapark Szkieletorów. Czy jest wesoło? Sami tego nie wiemy. Czy strasznie? Gwarantujemy!

– Lunapark? U nas w mieście? – Antek był tak samo zafascynowany reklamą, jak i kompletnie zdziwiony. Strachociny, w których mieszkał, były bardzo małe, i wszystkie tego typu atrakcje zawsze omijały je szerokim łukiem. Tymczasem wydawało się, że do ich miasta ma zawitać coś naprawdę niesamowitego. Antek pomyślał chwilę, czy gdzieś mógł już słyszeć nazwę Lunapark Szkieletorów. Nic jednak nie przychodziło mu do głowy. Po raz kolejny zerknął na informację trzymaną przez kościotrupa.

Gabinet osobliwości, sale krzywych luster, labirynt pełen strachów, tunel okropności i wiele innych atrakcji!

Każdy napis zdawał się coraz bardziej zachęcać do tego, aby odwiedzić lunapark. Plastikowy szkielet, który tak bardzo wystraszył Antka, wydawał się teraz dziwnie zadowolony i jeszcze bardziej uśmiechnięty niż kilka minut wcześniej. Szczęśliwy, że jakieś dziecko zainteresowało się trzymaną przez niego reklamą. Zupełnie jakby chciał, żeby zabawiło się w lunaparku choćby przez chwilę.

– Muszę dać znać całej ekipie! – wykrzyknął nagle chłopak, gdy przeczytał ostatnie zdanie umieszczone na reklamie.

Lunapark Szkieletorów przyjeżdżał do ich miasta nazajutrz. Tylko na jeden dzień.

Antek domyślał się, że Damian, Patryk i Ula z pewnością nie przepuszczą takiej okazji.

Biegnąc do domu, chłopak już ani razu nie odwrócił się w stronę plastikowego szkieletu reklamowego. Gdyby tylko to zrobił, zobaczyłby, jak ten – bardzo powoli – odwraca swoją uśmiechniętą czaszkę w jego stronę i uważnie go obserwuje.

Po chwili po plastikowym kościotrupie nie było już śladu.

***

– Nigdzie nie pójdziesz!

– Ale mamo! Dlaczego?

– Bo to nie jest odpowiednie miejsce dla dzieci! Poza tym to bardzo daleko!

– Wrzosowe Pola wcale nie są daleko! Ja idę!

– Na razie pójdziesz, ale do swojego pokoju!

W chwili, kiedy Antek wszedł do mieszkania i pobiegł do mamy, nie wiedział jeszcze, że początkowa wymiana zdań przerodzi się w kłótnię.

Aurelia, jego mama, była burmistrzynią Strachocin i zawsze lubiła mieć wszystko pod kontrolą. Przed wyjściem do pracy codziennie spinała włosy w kok, a na nos wkładała okulary w prostokątnych oprawkach, dzięki którym wyglądała bardzo poważnie. Kiedy jednak Antek powiedział jej o Lunaparku Szkieletorów, jej mina zrobiła się tak poważna, jak jeszcze nigdy. Aurelia niemal natychmiast – i to bardzo kategorycznie – zabroniła synowi zbliżać się choćby na krok do tego miejsca.

– Bez sensu – mruknął Antek, gdy był już w drodze do swojego pokoju. Jego mina mówiła wszystko – obraził się na mamę. Nie potrafił zrozumieć, dlaczego nie pozwala mu iść do lunaparku.

– Bez sensu jest twoje przekomarzanie się, Antoni – odpowiedziała mama. – Zdradzić ci sekret? Od dawna wiem, że ma przyjechać do nas lunapark.

– Co?! – zapytał zdumiony chłopak i przystanął. – Ale jak to? – Jego oczy zrobiły się wielkie niczym spodki.

– Każdy, kto chce postawić tak duży obiekt na terenie miasta, musi mieć zgodę burmistrza. I ja się nie zgodziłam. Dlatego lunapark stanie tak daleko. Na skraju Wrzosowych Pól.

Antek stał przed mamą i nie wiedział, co powiedzieć. Był zaskoczony.

– Dlaczego? – To pytanie niemal ugrzęzło mu w gardle.

– Miałam swoje powody – odpowiedziała Aurelia tajemniczo i popatrzyła na syna przeszywającym wzrokiem.

– Ale jednak przyjeżdżają – odrzekł po chwili chłopak.

– Bo Wrzosowe Pola, gdzie stanie Lunapark Szkieletorów, nie leżą już na terenie Strachocin. I między innymi dlatego tam nie pójdziesz. A teraz marsz do pokoju.

Antek chciał jeszcze coś powiedzieć, by przekonać mamę, jednak wystarczyło, że Aurelia pokiwała w jego kierunku palcem wskazującym. Chłopak wiedział, że to koniec dyskusji. Gdyby spróbował się teraz odezwać, mógłby dostać szlaban, a tego naprawdę nie chciał. Westchnął tylko po cichu, spuścił głowę i wszedł do swojego pokoju.

Pokój Antka był nieduży, ale za to wypełniały go różnorakie szafki i półeczki. Na biurku leżał kupiony kilkanaście minut wcześniej komiks. Teraz, gdy Antek był smutny, nawet on nie mógł poprawić jego nastroju.

Chłopak usłyszał przez drzwi, jak mama mówi, że wróci późno z pracy. Zamknęła mieszkanie na wszystkie możliwe zamki i zostawiła syna samego. Cisza trwała jednak tylko chwilę. Praktycznie w tym samym momencie, kiedy Antek miał zamiar zasiąść przy biurku, zadzwonił telefon.

– Może to tata! – wykrzyknął uradowany. Choć jego ojciec – Marek – spędzał dużo czasu za granicą, to był o wiele bardziej wyrozumiały niż mama. Antek liczył na to, że gdy opowie o lunaparku tacie, to ten z pewnością pozwoli mu iść. Gdyby Marek nie był za granicą, na pewno poszedłby tam razem z nim.

– Antek? – W słuchawce usłyszał dziewczęcy głos.

– Ula? – Zdziwił się, rozpoznając koleżankę z klasy.

– Super, że jesteś w domu! Mogę do ciebie przyjść? – zapytała. W jej głosie słychać było zdenerwowanie, ale i zniecierpliwienie.

– No jasne. Ale o co chodzi?

– Musimy się pośpieszyć. W mieście będą działy się naprawdę straszne rzeczy!

ROZDZIAŁ 2

Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.

ROZDZIAŁ 3

Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.

ROZDZIAŁ 4

Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.

ROZDZIAŁ 5

Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.

ROZDZIAŁ 6

Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.

ROZDZIAŁ 7

Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.

ROZDZIAŁ 8

Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.

ROZDZIAŁ 9

Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.

ROZDZIAŁ 10

Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.

EPILOG

Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.