Świadectwo – Mit – Tajemnica. O Gustawie Herlingu-Grudzińskim -  - ebook

Świadectwo – Mit – Tajemnica. O Gustawie Herlingu-Grudzińskim ebook

0,0
31,00 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Zebrane w tomie eseje prezentują bardzo interesującą panoramę twórczości Gustawa Herlinga-Grudzińskiego. Pisarz jest znany nie tylko z Innego świata. Autor Dziennika pisanego nocą, opowiadań i esejów był uważnym obserwatorem zmieniającej się rzeczywistości, wrażliwym odbiorcą sztuki, twórcą wiernym swoim zasadom moralnym i artystycznym.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 555

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Wprowadzenie

Słowo wstępne. Piotr Gliński

Słowo wstępne

Piotr Gliń­ski

Mam nadzieję, że za chwilę z praw­dziwą przy­jem­no­ścią zanu­rzą się Pań­stwo w nie­zwy­kle inte­re­su­ją­cej opo­wie­ści o Gusta­wie Her­lingu-Gru­dziń­skim: pisa­rzu, ese­iście, kry­tyku, dzien­ni­ka­rzu, myśli­cielu, wybit­nym znawcy i wiel­bi­cielu lite­ra­tury, eru­dy­cie, ale też więź­niu łagrów, żoł­nie­rzu, patrio­cie, wni­kli­wym komen­ta­to­rze cza­sów, w któ­rych przy­szło mu żyć. Ta lista nie jest zamknięta. Każdy z nas z pew­no­ścią wzbo­ga­ciłby ją jesz­cze o kilka innych okre­śleń, cha­rak­te­ry­zu­ją­cych boha­tera tej mono­gra­fii. Dla mnie oso­bi­ście Gustaw Her­ling-Gru­dziń­ski to nie tylko jeden z naj­wy­bit­niej­szych pol­skich pisa­rzy XX wieku, któ­rego dzieła weszły do kanonu powo­jen­nej prozy, ale rów­nież czło­wiek, który – mimo oso­bi­stego doświad­cze­nia okru­cień­stwa wojny i hor­roru sowiec­kiego gułagu – szedł przez życie wierny war­to­ściom.

Gdyby żył, 20 maja tego roku skoń­czyłby 100 lat. Jako mini­ster kul­tury i dzie­dzic­twa naro­do­wego, ale też admi­ra­tor jego twór­czo­ści, cie­szę się nie­zmier­nie, że rok 2019 został ogło­szony przez Sejm Rze­czy­po­spo­li­tej wła­śnie rokiem autora Innego Świata. Dzięki tej uchwale jubi­le­usz pisa­rza emi­granta, bar­dzo aktyw­nie i róż­no­rod­nie cele­bro­wany zarówno w kraju, jak i za gra­nicą, nabiera sym­bo­licz­nego zna­cze­nia i zachęca do inte­lek­tu­al­nego obco­wa­nia z boha­te­rem tej książki i jego spu­ści­zną. Róż­nego rodzaju wyda­rze­nia rocz­ni­cowe, wystawy, kon­fe­ren­cje, spo­tka­nia i pre­miery wydaw­ni­cze to dosko­nała oka­zja do pozna­wa­nia jego dorobku i drogi życio­wej. Dla­tego ogrom­nie mnie cie­szy to opra­co­wa­nie pod redak­cją Zdzi­sława Kudel­skiego, pięk­nie wydane przez Naro­dowe Cen­trum Kul­tury, poświę­cone w cało­ści życiu i twór­czo­ści Gustawa Her­linga-Gru­dziń­skiego. Jubi­le­uszowy tom zawiera zarówno naukową ana­lizę dzieł pisa­rza, opis wybra­nych zagad­nień z jego bio­gra­fii i twór­czo­ści, jak rów­nież wybór bar­dzo oso­bi­stych ese­jów o cha­rak­te­rze wspo­mnie­nio­wym.

Zawarte w książce opra­co­wa­nia mają nie­wąt­pli­wie wielki walor poznaw­czy. Przy­bli­żają mało znane lub ujaw­niają nie­od­kryte do tej pory fakty z życia Her­linga-Gru­dziń­skiego, poka­zują jego twór­czość z nowej per­spek­tywy. Poru­szają też tematy rzadko przez bada­czy opi­sy­wane, m.in. jego publi­cy­stykę poli­tyczną z lat 1945–1955, a także kwe­stie sto­sunku pisa­rza do sztuki współ­cze­snej czy jego fascy­na­cji dzie­łami malar­skimi. Zna­ko­mitą reko­men­da­cją tej lek­tury są bez wąt­pie­nia nazwi­ska auto­rów – uzna­nych bada­czy bio­gra­fii i dzieł Her­linga-Gru­dziń­skiego oraz lite­ra­tury emi­gra­cyj­nej.

Zachę­cam Pań­stwa także do się­gnię­cia do źró­deł, do lek­tury lite­rac­kiej spu­ści­zny, publi­cy­styki oraz dzien­ni­ków i listów, które pozo­sta­wił po sobie Gustaw Her­ling-Gru­dziń­ski – twórca poszu­ku­jący prawdy o czło­wieku. Zgłę­bia­nie jego opus magnum, Dzien­nika pisa­nego nocą, pozwala wnik­nąć w powo­jenną histo­rię lite­ra­tury pol­skiej i euro­pej­skiej, a także spoj­rzeć kry­tycz­nym okiem pisa­rza na donio­słe wyda­rze­nia poli­tyczne, oby­cza­jowe i kul­tu­ralne dru­giej połowy XX wieku. Inny Świat to z kolei poru­sza­jące przy­po­mnie­nie i wciąż aktu­alne ostrze­że­nie przed zagro­że­niami tota­li­ta­ry­zmu. Wie­rzę, że te uznane prze­cież dzieła będą towa­rzy­szyć kolej­nym poko­le­niom Pola­ków – jako doku­ment, prze­stroga i zapis pew­nego świata kre­ślony pió­rem jed­nego z naj­wy­bit­niej­szych pol­skich pisa­rzy.

Prof. dr hab. Piotr Gliń­ski Wice­pre­mier, Mini­ster Kul­tury i Dzie­dzic­twa Naro­do­wego

Od wydawcy

Od wydawcy

Seria wydaw­ni­cza Jubi­le­usze Naro­do­wego Cen­trum Kul­tury powstała z zamia­rem uczcze­nia zna­mie­ni­tych postaci kul­tury pol­skiej. W kolej­nych tomach odda­jemy w ręce Czy­tel­ni­ków tek­sty wybit­nych ludzi świata huma­ni­styki wypo­wia­da­ją­cych się na temat danego twórcy, aby uka­zać jego życie i spu­ści­znę z per­spek­tywy naj­now­szych badań. Rok 2019 jest Rokiem Gustawa Her­linga-Gru­dziń­skiego, waż­nego pisa­rza i publi­cy­sty o nazna­czo­nym histo­rią życio­ry­sie – więź­nia sowiec­kich łagrów, żoł­nie­rza walk pod Monte Cas­sino, przez pra­wie pół wieku emi­granta poli­tycz­nego.

Niniej­sza anto­lo­gia gro­ma­dzi wypo­wie­dzi oko­licz­no­ściowe, arty­kuły naukowe i eseje autor­stwa wytraw­nych znaw­ców bio­gra­fii i twór­czo­ści Her­linga-Gru­dziń­skiego. Zbiór zamy­kają dwie roz­mowy prze­pro­wa­dzone przez redak­tora nauko­wego tomu – Zdzi­sława Kudel­skiego: jedna z Gusta­wem Her­lin­giem-Gru­dziń­skim, druga z Krzysz­to­fem Pomia­nem.

Wstę­pem do publi­ka­cji jest arty­kuł Zanim Her­ling-Gru­dziń­ski mógł powró­cić do kraju… Kilka uwag o recep­cji pisa­rza Zdzi­sława Kudel­skiego. Mowa w nim o skom­pli­ko­wa­nej recep­cji twór­czo­ści Her­linga w róż­nych okre­sach jego życia w kraju i za gra­nicą, przed i po 1989 r., na któ­rej mocno zacią­żyła sytu­acja poli­tyczna. Pisarz, zwłasz­cza jako autor Innego Świata, został przez wielu na lata zaszu­flad­ko­wany jako zaan­ga­żo­wany emi­grant i eks­pert od tota­li­ta­ry­zmów. Jego utwory nie były trak­to­wane jak dzieła lite­rac­kie, lecz świa­dec­twa sto­sun­ków pol­sko-sowiec­kich.

Pierw­szą część książki wypeł­niają roz­wa­ża­nia o cha­rak­te­rze prze­kro­jo­wym, a także doty­czące bio­gra­fii twórcy.

O odbio­rze jego dzieł we Wło­szech, w któ­rych Gru­dziń­ski żył i two­rzył przez 45 lat, pisze w swoim eseju Inny Her­ling Fran­ce­sco Cata­luc­cio, wło­ski polo­ni­sta, wydawca i przy­ja­ciel pisa­rza. Z jego wspo­mnień wyła­nia się obraz czło­wieka honoru o twar­dych zasa­dach. Autor eseju zaświad­cza o nie­złom­no­ści Her­linga, przy­wo­łu­jąc czę­sto trudne wyda­rze­nia z jego życia i towa­rzy­szące im bio­gra­ficzne szcze­góły.

Wło­dzi­mierz Bolecki w kolej­nym tek­ście kre­śli cha­rak­te­ry­stykę twór­czo­ści Her­linga na tle lite­ra­tury pol­skiej i powszech­nej, zali­cza­jąc ją do naj­więk­szych osią­gnięć pol­skiego piśmien­nic­twa na emi­gra­cji. Zwraca uwagę na głę­bo­kie zain­te­re­so­wa­nie twórcy lite­ra­turą i sztuką wło­ską, czego liczne świa­dec­twa przy­no­szą Dzien­nik pisany nocą, eseje czy opo­wia­da­nia.

Naj­bar­dziej zanu­rzony w życio­ry­sie pocho­dzą­cego z Kie­lec­czy­zny pisa­rza jest arty­kuł Ireny Fur­nal „Romans z Żerom­skim” Gustawa Her­linga-Gru­dziń­skiego. Badaczka poka­zuje, jak na prze­strzeni lat ewo­lu­ował sto­su­nek autora Świę­to­krzyż­czy­zny do osoby i twór­czo­ści Ste­fana Żerom­skiego. Przy­wo­łu­jąc fakty z bio­gra­fii Gru­dziń­skiego, autorka szkicu sięga do dzie­ciń­stwa i mło­do­ści Gustawa, który z legendą autora Przed­wio­śnia i duchem żeromsz­czy­zny zma­gał się przez całe życie – począw­szy od fascy­na­cji, do kry­tycz­nego dia­logu.

Ewa Bień­kow­ska w swym eseju uka­zuje mityczną świa­do­mość pisa­rza ujaw­nia­jącą się przede wszyst­kim w Dzien­niku pisa­nym nocą, a także w opo­wia­da­niach. Zwraca uwagę na sze­ro­kie poj­mo­wa­nie mitu przez Her­linga, który nie tylko czer­pał z tra­dy­cji, ale też na pod­sta­wie róż­nych zda­rzeń i moty­wów, czę­sto bio­gra­ficz­nych, kon­stru­ował wła­sne. Próby ich two­rze­nia odnosi do filo­zo­ficz­nego poj­mo­wa­nia mitu przez Leszka Koła­kow­skiego.

(Nie)obec­ność Zagłady w twór­czo­ści Gustawa Her­linga-Gru­dziń­skiego – tak nazwał swoje stu­dium Sła­wo­mir Buryła. Przy­wo­łu­jąc m.in. tytuły opo­wia­dań z póź­niej­szego okresu życia pisa­rza, jak rów­nież jego zain­te­re­so­wa­nie tema­tyką Zagłady w utwo­rach innych pol­skich powie­ścio­pi­sa­rzy, autor arty­kułu dowo­dzi, że choć Gru­dziń­ski wska­zy­wał na komu­nizm jako źró­dło zła, to nie umniej­szał Holo­kau­stu, uwa­żał go za „gesta­pow­skiego brata mlecz­nego enka­wu­dow­skiego «wil­czego wieku»”.

W kolej­nym eseju Leszek Sza­ruga wspo­mina rosyj­skie lek­tury Gustawa Her­linga-Gru­dziń­skiego. Poka­zuje, jak Her­ling poszu­ki­wał w nich innego, bar­dziej ludz­kiego obli­cza Rosji. Badacz prze­ko­nuje, że autor Zapi­sków sowiec­kich pomimo swo­jego doświad­cze­nia łagro­wego był pozba­wiony uprze­dzeń naro­do­wo­ścio­wych, odnaj­dy­wał w lite­ra­tu­rze rosyj­skiej postawy ducho­wego oporu, za które nie­jed­no­krot­nie oma­wiani pisa­rze musieli pła­cić wysoką cenę.

Kon­ty­nu­acją tematu lek­tur Her­linga jest arty­kuł Marii Delaperrière Gustaw Her­ling-Gru­dziń­ski – czy­tel­nik uchwy­cony w „Dzien­niku pisa­nym nocą”. Autorka na pod­sta­wie czy­tel­ni­czych pasji pisa­rza odna­le­zio­nych w Dzien­niku… nie tylko przy­bliża fascy­na­cje lite­rac­kie czy filo­zo­ficzne Gru­dziń­skiego, lecz także sta­wia tezę, że w jego książ­ko­wym świe­cie „nakła­da­jące się na sie­bie kolejne war­stwy lek­tur sta­no­wią cząstkę jego samego”.

Na zna­czącą rolę, jaką ode­grał Her­ling w kształ­to­wa­niu pary­skiej „Kul­tury”, wska­zuje Iwona Hof­man w arty­kule pt. Lite­ra­tura i lite­rac­kość. Gustaw Her­ling–Gru­dziń­ski w „Kul­tu­rze”. Odwo­łu­jąc się do wspo­mnień Her­linga i jego kore­spon­den­cji z Jerzym Gie­droy­ciem, autorka uka­zuje ich wza­jemną rela­cję przy two­rze­niu pisma i Insty­tutu oraz więź autora Dzien­nika… z „Kul­turą”, która zawią­zała się przez lata współ­pracy.

Część pierw­szą publi­ka­cji zamyka arty­kuł Feliksa Toma­szew­skiego, w któ­rym uwy­pu­klony zostaje poli­tyczny aspekt twór­czo­ści pisa­rza. Na pod­sta­wie zawar­tych w Dzien­niku pisa­nym nocą wzmia­nek o współ­cze­snych Her­lin­gowi papie­żach autor szkicu kre­śli syl­wetkę pisa­rza bacz­nie obser­wu­ją­cego i żywo komen­tu­ją­cego wyda­rze­nia poli­tyczne, spo­łeczne i reli­gijne roz­gry­wa­jące się w ówcze­snym Waty­ka­nie, Rzy­mie, wresz­cie – Euro­pie.

Druga część książki poświę­cona jest szcze­gó­ło­wym ana­li­zom wybra­nych utwo­rów Gustawa Her­linga-Gru­dziń­skiego. Roz­po­czyna ją tekst Rafała Habiel­skiego o Innym Świe­cie, który opi­suje histo­rię kolej­nych wydań książki za gra­nicą i w kraju, a także lokuje ją na tle piśmien­nic­twa łagro­wego i zsył­ko­wego, z ich dokładną cha­rak­te­ry­styką.

Zanim został opu­bli­ko­wany Inny Świat, w lon­dyń­skich „Wia­do­mo­ściach”, w sze­ściu odcin­kach dru­ko­wany był pierw­szy lub jeden z pierw­szych podróż­nych dzien­ni­ków pisa­rza zaty­tu­ło­wany Podróż do Burmy. Ten wcze­sny, rza­dziej oma­wiany utwór mło­dego dia­ry­sty inter­pre­tuje Jacek Haj­duk. Autor szkicu w lite­rac­kiej ana­li­zie dzien­nika odnosi się do Bir­mań­skich dni Geo­rge’a Orwella, a w kon­tek­ście histo­rycz­nym – do odzy­ski­wa­nia przez Birmę nie­pod­le­gło­ści.

Na publi­cy­styce poli­tycz­nej Her­linga-Gru­dziń­skiego z lat 1945–1955 sku­pia uwagę Andrzej Sta­ni­sław Kowal­czyk. Z ana­lizy tek­stów pisa­rza ogła­sza­nych w powo­jen­nej pra­sie emi­gra­cyj­nej wyła­nia się obraz czło­wieka o ukształ­to­wa­nych poglą­dach poli­tycz­nych, spo­łecz­nych i moral­nych, odważ­nie komen­tu­ją­cego róż­nego rodzaju zja­wi­ska i sytu­acje, śmiało pole­mi­zu­ją­cego np. z auto­rem Znie­wo­lo­nego umy­słu.

O sto­sunku Gru­dziń­skiego do twór­czo­ści zna­nego angiel­skiego pisa­rza pisze Paweł Panas w arty­kule Przy­pa­dek Colina Wil­sona. Gustaw Her­ling-Gru­dziń­ski o dwu­dzie­sto­wiecz­nym nihi­li­zmie. Badacz uka­zuje, jak poprzez kry­tykę nihi­li­zmu autor Gasną­cego Anty­chry­sta ujaw­nia jedną ze swo­ich życio­wych zasad, mówiącą o koniecz­no­ści opar­cia się czło­wieka na instan­cji zewnętrz­nej, która ochroni go „przed pokusą sta­wa­nia się osta­teczną miarą wła­snych wybo­rów i czy­nów w cza­sach, kiedy zanika fun­da­men­talne poczu­cie Zła”.

Inter­pre­ta­cji wcze­snego opo­wia­da­nia Her­linga poświę­ciła arty­kuł Sewe­ryna Wysło­uch. Książę Nie­złomny poru­sza pro­blem emi­gra­cji wewnętrz­nej i emi­gra­cji zewnętrz­nej, ze szcze­gól­nym uwzględ­nie­niem sytu­acji poli­tycz­nej powo­jen­nych Włoch. Jak poka­zuje autorka arty­kułu, tekst ten oka­zał się aktu­alny rów­nież kil­ka­dzie­siąt lat póź­niej, w pol­skiej rze­czy­wi­sto­ści, a zawarte w nim socjo­lo­giczne ana­lizy czy oceny doty­czące elit i mas są ponad­cza­sowe.

Nad innym, rza­dziej komen­to­wa­nym utwo­rem, w któ­rym autor w spo­sób iro­niczny i gro­te­skowy potrak­to­wał temat sztuki współ­cze­snej w jej szcze­gól­nie kon­tro­wer­syj­nej odsło­nie, pochyla się Vio­letta Wejs-Milew­ska w arty­kule Gustaw Her­ling-Gru­dziń­ski i „Nowa Sztuka”. Przy­pa­dek (z) bio­gra­fii Diego Bal­das­sara. Badaczka, korzy­sta­jąc z kore­spon­den­cji Her­linga-Gru­dziń­skiego z Jerzym Gie­droy­ciem, odsła­nia kulisy publi­ka­cji tego opo­wia­da­nia w pary­skiej „Kul­tu­rze”.

Odmienne, tym razem typowo Her­lin­gowe podej­ście pisa­rza do sztuki, przed­sta­wia Mag­da­lena Śnie­dziew­ska w tek­ście Nie­kon­wen­cjo­nalne por­trety. Madonna del Parto Piera della Fran­ce­sca i Bet­sa­bee Rem­brandta w oczach Her­linga. Na przy­kła­dzie inter­pre­ta­cji tych dwóch dzieł autorka przy­bliża fascy­na­cje malar­skie pisa­rza, jego arty­styczną wraż­li­wość, roz­le­głą wie­dzę w dzie­dzi­nie histo­rii sztuki, szcze­gólne zain­te­re­so­wa­nie por­tre­tem, a przez to samym czło­wie­kiem.

Trze­cia część anto­lo­gii zawiera prze­druk dwóch roz­mów Zdzi­sława Kudel­skiego. Pierw­sza z nich, prze­pro­wa­dzona z Gusta­wem Her­lin­giem-Gru­dziń­skim w latach dzie­więć­dzie­sią­tych, doty­czy lite­rac­kich poglą­dów i pryn­cy­piów pisa­rza, który broni kla­sycz­nych zasad, a sie­bie okre­śla „pisa­rzem o aspi­ra­cjach meta­fi­zycz­nych”. W dru­gim wywia­dzie, rów­nież z tam­tego okresu, Krzysz­tof Pomian sytu­uje twór­czość Her­linga na tle pol­skiej lite­ra­tury powo­jen­nej. Roz­mówcy doko­nują prze­glądu naj­waż­niej­szych dzieł pisa­rza, począw­szy od Innego Świata, w zesta­wie­niu z pisar­stwem Tade­usza Borow­skiego i Cze­sława Miło­sza, po Dzien­nik pisany nocą, skon­fron­to­wany z dia­riu­szem Witolda Gom­bro­wi­cza. W obu tych tek­stach zamy­ka­ją­cych tom roz­wa­żań nad bio­gra­fią i dorob­kiem inte­re­su­ją­cego pro­za­ika szcze­gól­nie uwi­docz­niony jest naczelny wątek obecny w jego pisar­stwie. Wątek odpo­wie­dzial­no­ści twórcy za swoje dzieło, za to, jak pisze i o czym pisze, nie­za­leż­nie od wybra­nego tematu; za gło­szone przez niego poglądy – jak dodaje Pomian – i „za spo­łeczne skutki gło­szo­nych poglą­dów”.

Zebrane w tomie eseje uka­zują wie­lo­wy­mia­ro­wość twór­czo­ści Her­linga-Gru­dziń­skiego, który czę­sto krzyw­dząco postrze­gany był i jest jako autor jed­nego utworu, Innego Świata. Dzięki przed­sta­wio­nemu w anto­lo­gii wie­lo­gło­sowi i bogac­twu inter­pre­ta­cji innych utwo­rów pisa­rza recep­cja jego twór­czo­ści nabiera peł­niej­szego kształtu.

Zapra­szamy do zgłę­bia­nia tajem­nicy wiel­ko­ści nie­zwy­kłego czło­wieka, nie­stru­dzo­nego bada­cza zaka­mar­ków ludz­kiej duszy, wraż­li­wego odbiorcy sztuki, bystrego obser­wa­tora zmie­nia­ją­cej się rze­czy­wi­sto­ści, twórcy wier­nego przy­ję­tym zasa­dom moral­nym i arty­stycz­nym.

Zanim Herling-Grudziński mógł powrócić do kraju… Kilka uwag o recepcji pisarza. Zdzisław Kudelski

Zanim Her­ling-Gru­dziń­ski mógł powró­cić do kraju… Kilka uwag o recep­cji pisa­rza

Zdzi­sław Kudel­ski

1. Na emigracji

Setna rocz­nica uro­dzin Gustawa Her­linga-Gru­dziń­skiego sta­nowi dobrą oka­zję, by – w kolej­nym tomie wyda­wa­nej przez Naro­dowe Cen­trum Kul­tury serii Jubi­le­usze, po posta­ciach Sien­kie­wi­cza, Con­rada, Her­berta – przy­po­mnieć skom­pli­ko­wane losy jego twór­czo­ści1. Pisarz przez lata pre­zen­to­wał postawę wal­czącą – w miarę swo­ich moż­li­wo­ści czyn­nie sprze­ci­wiał się kon­se­kwen­cjom posta­no­wień jał­tań­skich. Podział Europy po II woj­nie świa­to­wej i sytu­acja Pol­ski jako kraju sate­lic­kiego, pod kon­trolą sowiecką, zmu­szały Gru­dziń­skiego do wybra­nia emi­gra­cji poli­tycz­nej jako powo­ła­nia i jako losu, mimo że wią­zało się to wie­lo­krot­nie z życio­wymi dra­ma­tami.

Pamięć o tym, co prze­żył w Związku Radziec­kim, jako wię­zień, a póź­niej łagier­nik w obo­zie w Jer­ce­wie, sta­no­wiła ważny punkt odnie­sie­nia dla jego póź­niejszych losów i wybo­rów życio­wych.

Pierw­sza książka Gustawa Her­linga-Gru­dziń­skiego – Żywi i umarli – będąca zbio­rem szki­ców publi­ko­wa­nych w cza­so­pi­smach woj­sko­wych na Bli­skim Wscho­dzie i we Wło­szech, uka­zała się w 1945 r. w Rzy­mie. Już w niej można dostrzec cha­rak­te­ry­styczne cechy pisar­stwa Gru­dziń­skiego. W przed­mo­wie do tego zbioru Józef Czap­ski stwier­dził:

Gru­dziń­ski pra­gnie wyznaw­stwa i nie znosi eklek­ty­zmu. Każdy wybór nawet mylny jest dla niego lep­szy niż brak wyboru, wie razem z Brzo­zow­skim, wobec któ­rego nie zawsze jest spra­wie­dliwy, że wszystko, co ist­nieje dla czło­wieka, ist­nieje jako pewna dodat­nia lub ujemna war­tość, że nie ma rze­czy obo­jęt­nych moral­nie. Wie przy tym, że „życie, w któ­rym obo­wią­zek nie został speł­niony mar­nieje i schnie”. Autor ma kult cha­rak­teru i odpo­wie­dzial­no­ści, może dla­tego tak dro­gim mu jest Con­rad2.

Po woj­nie Gru­dziń­ski zwią­zał się z grupą sku­pioną wokół Jerzego Gie­droy­cia3, twórcy Insty­tutu Lite­rac­kiego w Rzy­mie (1946). Krąg ludzi współ­pra­cu­jący z tym wydaw­nic­twem, a od 1947 r. z pismem „Kul­tura” (zało­żo­nym przez Her­linga wspól­nie z Gie­droy­ciem) oka­zał się dla pisa­rza bar­dzo ważny – zna­lazł tam tak bli­skich sobie przy­ja­ciół, jak wspo­mniany już Józef Czap­ski, Jerzy Stem­pow­ski, Kon­stanty A. Jeleń­ski czy w latach póź­niej­szych Krzysz­tof Pomian. Zanim to jed­nak nastą­piło, Gru­dziń­ski z żoną Kry­styną wyje­chał do Lon­dynu i na kilka lat zerwał kon­takty z redak­to­rem „Kul­tury”.

Lata lon­dyń­skie (1947–1952) były dla obojga szcze­gól­nie trudne – emi­gra­cyjna bieda zmu­szała ich do podej­mo­wa­nia naj­róż­niej­szych prac zarob­ko­wych i unie­moż­li­wiała Kry­sty­nie malo­wa­nie, a Gru­dziń­skiemu prace nad wspo­mnie­niami z ZSRR. Hojny gest zaprzy­jaź­nio­nego z nimi mala­rza Tade­usza Potwo­row­skiego, który zapro­sił oboje do let­niego domku w Korn­wa­lii, pozwo­lił Her­lin­gowi roz­po­cząć pracę nad Innym Świa­tem4 w lipcu 1949 r. Książka powstała w ciągu roku, a lon­dyń­ski wydawca Heine­mann, na pod­sta­wie kilku roz­dzia­łów prze­tłu­ma­czo­nych przez mło­dego przy­ja­ciela Her­lin­gów – Andrzeja Cioł­ko­sza, przy­jął utwór do druku. Dodat­ko­wym walo­rem była przed­mowa zna­nego bry­tyj­skiego filo­zofa Ber­tranda Rus­sella, który pod wra­że­niem lek­tury prze­kładu napi­sał:

Spo­śród wielu ksią­żek, jakie czy­ta­łem na temat prze­żyć ofiar wię­zień i obo­zów sowiec­kich, Inny Świat Gustawa Her­linga zro­bił na mnie naj­więk­sze wra­że­nie i jest naj­le­piej napi­sany. Posiada on spo­ty­kaną w bar­dzo rzad­kim stop­niu siłę pro­stego i żywego opisu, i jest rze­czą zupeł­nie nie­moż­liwą zakwe­stio­no­wać w jakim­kol­wiek miej­scu jego praw­do­mów­ność. […] Mam nadzieję, że książka Her­linga będzie bar­dzo sze­roko czy­tana i wzbu­dzi ona w czy­tel­ni­kach nie bez­u­ży­teczną mści­wość, ale ogromną litość dla drob­nych kry­mi­na­li­stów, pra­wie taką samą jak dla ich ofiar, oraz mocne posta­no­wie­nie zro­zu­mie­nia i usu­nię­cia źró­deł okru­cień­stwa w natu­rze ludz­kiej, którą wypa­czały złe sys­temy spo­łeczne5.

Angiel­skie wyda­nie Innego Świata (1951) zostało dobrze przy­jęte przez kry­ty­ków – kil­ka­dzie­siąt recen­zji pod­kre­ślało nie tylko wia­ry­god­ność utworu jako świa­dec­twa, lecz także rangę lite­racką dzieła, które god­nie nawią­zy­wało do tra­dy­cji Dosto­jew­skiego. Ale i wów­czas poja­wiał się cień nie­do­wie­rza­nia: „pamię­tajmy, że książkę napi­sał Polak, a wia­domo, jaki sto­su­nek mają Polacy do Rosjan – pełen nie­na­wi­ści”, jak wie­lo­krot­nie mawiał Her­ling pod­czas spo­tkań z czy­tel­ni­kami.

Wyda­nie pol­skie uka­zało się dwa lata póź­niej w lon­dyń­skim wydaw­nic­twie „Gryf”. Kry­tycy emi­gra­cyjni zarówno po wyda­niu angiel­skim, jak i pol­skim bar­dzo pochleb­nie pisali o Innym Świe­cie. Jed­nakże mimo gło­sów tak wybit­nych recen­zen­tów, jak Jan Bie­la­to­wicz, Tymon Ter­lecki, Kazi­mierz Wie­rzyń­ski, Józef Wit­tlin, któ­rzy pod­kre­ślali nie tylko wia­ry­god­ność doku­men­talną, ale i wybitne walory lite­rac­kie, książka była odczy­ty­wana jako zapis „pol­skiego losu” i narzu­ciła swo­jemu twórcy wize­ru­nek pisa­rza poli­tycz­nego6. Po latach Her­ling-Gru­dziń­ski skar­żył się, że Inny Świat przy­sło­nił czy­tel­ni­kom inne jego utwory7.

Pisarz w tym cza­sie prze­niósł się do Mona­chium, gdzie pra­co­wał w Roz­gło­śni Pol­skiej Radia Wolna Europa i prze­ży­wał naj­trud­niej­szy czas po śmierci żony Kry­styny. Ura­to­wała go Lidia Croce, która w przy­szło­ści miała zostać jego żoną. Razem prze­nie­śli się w listo­pa­dzie 1955 r. do Neapolu.

Mimo lat prze­rwy we wza­jem­nych kon­tak­tach (1948–1956) współ­praca Gru­dziń­skiego z Gie­droy­ciem do 1996 r. była bar­dzo ważna w życiu pisa­rza. Her­ling zna­lazł nie tylko zna­ko­mi­tego wydawcę, nie­stru­dzo­nego inspi­ra­tora, part­nera w dys­ku­sjach inte­lek­tu­al­nych, lecz także czło­wieka bli­skiego pod wzglę­dem ide­owym i ducho­wym. Choć mieli skraj­nie różne tem­pe­ra­menty, Her­linga łączył z Gie­droy­ciem podobny sto­su­nek do dwu­dzie­sto­wiecz­nej Rosji (fascy­na­cja kul­turą rosyj­ską, nie­na­wiść do komu­ni­zmu jako sys­temu tota­li­tar­nego, poszu­ki­wa­nie dróg poro­zu­mie­nia z dysy­den­tami i emi­gran­tami); dalej – prze­świad­cze­nie o waż­no­ści emi­gra­cji poli­tycz­nej, dystans wobec inte­lek­tu­ali­stów na Zacho­dzie zafa­scy­no­wa­nych ZSRR i liczne pole­miki z nimi, wresz­cie próby docie­ra­nia do inte­li­gen­cji kra­jo­wej i kry­tyczna postawa wobec tzw. emi­gra­cji lon­dyń­skiej.

W roku 1958 uka­zało się opo­wia­da­nie Wieża. Otwo­rzyło ono bar­dzo ważny nurt w twór­czo­ści Gustawa Her­linga-Gru­dziń­skiego, który umow­nie można nazwać „meta­fi­zycz­nym”. W więk­szo­ści opo­wia­dań, w wybra­nych ese­jach i frag­men­tach dzien­nika pisarz krą­żył wokół „prze­klę­tych pro­ble­mów” ludz­kiego ist­nie­nia – pytań o istotę czło­wie­czeń­stwa, o nad­rzędną rację ludz­kiego losu, o tajem­nicę prze­mi­ja­nia i cier­pie­nia nie­wy­tłu­ma­czal­nego.

Kry­tycy na emi­gra­cji od razu dostrze­gli wagę i ory­gi­nal­ność poszu­ki­wań pisa­rza, ale w żaden spo­sób nie zmie­niło to ste­reo­ty­po­wego postrze­ga­nia Her­linga jako autora zaan­ga­żo­wa­nego czy podej­mu­ją­cego pro­ble­ma­tykę poli­tyczną. W 1963 r. uka­zał się tom Her­linga Dru­gie przyj­ście oraz inne opo­wia­da­nia i szkice, który łączył opo­wia­da­nia, eseje, a także tek­sty kry­tycz­no­li­te­rac­kie, a mimo to całość była nie­zwy­kle spójna pod wzglę­dem ide­owym i zawie­rała wyra­zi­ste prze­sła­nie. Nie­któ­rzy kry­tycy, zwłasz­cza ze śro­do­wi­ska lon­dyń­skiego, ową róż­no­rod­ność trak­to­wali jako dowód nie­do­sko­na­ło­ści warsz­tatu pisa­rza.

Józef Wit­tlin napi­sał wów­czas8, że Her­ling w swo­ich opo­wia­da­niach upra­wia ten rodzaj prozy, z pogra­ni­cza bele­try­styki i eseju, który może

przy­czy­nić się do roz­wią­za­nia kry­zysu, czy też rze­ko­mego kry­zysu nar­ra­cji opar­tej na zmy­śle­niu. Proza z pogra­ni­cza bele­try­styki i eseju ma przed sobą przy­szłość. W trzeź­wej, opa­no­wa­nej, pozor­nie chłod­nej pro­zie Her­linga-Gru­dziń­skiego jest poezja bez liryki9.

Tade­usz Nowa­kow­ski zaś stwier­dzał:

Her­linga […] cechuje moralna, inte­lek­tu­alna i warsz­ta­towa rze­tel­ność. Ile powścią­gli­wo­ści, nie­mal ascezy sty­li­stycz­nej! Nie ma na tych kart­kach zbęd­nych zdań czy słów. […] Jest to pisarz, któ­rego wyobraź­nia twór­cza obywa się bez piru­etów, cho­re­ogra­ficz­nych popi­sów i fajer­wer­ków bły­sko­tli­wo­ści. Cokol­wiek pisze, nace­cho­wane jest odpo­wie­dzial­no­ścią za słowo i obse­syj­nym poszu­ki­wa­niem prawdy; zwłasz­cza to zaję­cie nie zawsze jedna ludziom przy­ja­ciół10.

Do Her­linga-Gru­dziń­skiego na trwałe przy­lgnęła ety­kietka pisa­rza zaan­ga­żo­wa­nego i poli­tycz­nego. Nowe wyda­nie Innego Świata w Insty­tu­cie Lite­rac­kim w Paryżu w 1965 r. i kolejne wzno­wie­nia tylko ów ste­reo­typ umoc­niły, podob­nie jak tom ese­jów poświę­co­nych zbun­to­wa­nym pisa­rzom rosyj­skim i sowiec­kim Upiory rewo­lu­cji11.

Jerzy Pomia­now­ski pod pseu­do­ni­mem napi­sał wów­czas w „Kul­tu­rze”, że nic

[…] nie zasła­nia w tych szki­cach pasji autora. Pisane też są po to, aby prze­jąć podob­nym uczu­ciem pol­skiego czy­tel­nika. I emo­cja, z jaką Her­ling-Gru­dziń­ski pisze o Buł­ha­ko­wie, o pierw­szych opo­wia­da­niach Soł­że­ni­cyna, o hio­bo­wym losie Man­delsz­tama, o wiecz­nym więź­niu Iwa­no­wie-Razum­niku – na pewno kar­miona jest gory­czą. Bo wie, że pol­scy czy­tel­nicy nie tak prędko i chęt­nie uwie­rzą, iż mowa o naprawdę wybit­nych utwo­rach pisa­nych przez zna­ko­mi­tych ludzi12.

Gustaw Her­ling-Gru­dziń­ski za dzieło swo­jego życia uzna­wał Dzien­nik pisany nocą. W lutym 1971 r. napi­sał w liście do redak­tora Gie­droy­cia:

[…] cho­dzi mi po gło­wie pomysł roz­po­czę­cia w „Kul­tu­rze” (natu­ral­nie jeżeli i Panu ten pomysł tra­fia do prze­ko­na­nia) sta­łego dzien­nika, w któ­rym krótko mógł­bym oma­wiać książki i zapi­sy­wać roz­ma­ite cie­kawe rze­czy (podróże, spo­tka­nia, roz­mowy etc., etc.). Ponie­waż ze śmier­cią Hostowca i Gom­bro­wi­cza zni­kły z „Kul­tury” podobne formy, a rzadko dru­ko­wane frag­menty dzien­nika Czap­skiego są bar­dzo oso­bi­ste, mogłoby to tro­chę oży­wić prze­wa­ża­jący cha­rak­ter „arty­ku­łowy” pisma13.

Gie­droyć po prze­czy­ta­niu maszy­no­pisu pro­po­zy­cję zaak­cep­to­wał i w czerw­co­wym nume­rze z 1971 r. uka­zał się pierw­szy frag­ment. Tak naro­dził się, publi­ko­wany na łamach „Kul­tury” do 1996 r., kolejny wielki dzien­nik, po zapi­skach Gom­bro­wi­cza i Stem­pow­skiego.

Redak­tor Gie­droyć bar­dzo cenił utwór Her­linga-Gru­dziń­skiego. W Auto­bio­gra­fii na cztery ręce napi­sał:

Była to jego ini­cja­tywa, ale może w jakiejś mie­rze zapłod­niły go nasze roz­mowy o dzien­niku jako for­mie lite­rac­kiej, o zna­cze­niu dzien­nika dla „Kul­tury” i o tym, jak trudno zastą­pić Gom­bro­wi­cza. Wiem, że moja pre­dy­lek­cja dla dzien­nika jako formy bie­rze się z tego, że jest on otwarty na tre­ści publi­cy­styczne. Ale bie­rze się i z tego, że dzien­nik na nich nie poprze­staje, lecz włą­cza je w bar­dziej róż­no­rodną całość, co pozwala unik­nąć nudy i zyskać więk­szą liczbę czy­tel­ni­ków. Kon­tra­stem mię­dzy publi­cy­styką a kry­tyką, ese­jem czy fik­cją dzien­nik Gustawa ope­ruje po mistrzow­sku14.

Sam pisarz tak wyja­śniał for­mułę dzien­nika pro­gra­mowo pozba­wio­nego wyznań intym­nych:

Nie lubię […] dzien­ni­ków zbyt oso­bi­stych. Pra­wie zawsze narzu­cają auto­rom reguły gry, nad któ­rymi stop­niowo, krok po kroku, zaczyna pano­wać przy­szły czy­tel­nik. […] W czło­wieku ist­nieje i powinna ist­nieć strefa, gdzie nikt prócz Boga nie potrafi i nie ma prawa go dosię­gnąć. Para­dok­sal­nie, dzien­nik dobry, czy w każ­dym razie wart czy­ta­nia, jest ten, w któ­rym pisarz wysuwa tylko co pewien czas czułki ze sko­rupy. I natych­miast je chowa. Kiedy wyłazi ze sko­rupy cały, staje się cał­ko­wi­cie bez­bronny, mówiony przez innych15.

Autor przy pisa­niu dzien­nika narzu­cił sobie rygo­ry­styczne zasady, które z latami coraz bar­dziej mu doskwie­rały. Dla­tego od połowy lat sie­dem­dzie­sią­tych zaczął umiesz­czać jako zapisy odrębne opo­wia­da­nia i eseje. Z cza­sem w książ­ko­wych wyda­niach Dzien­nika pisa­nego nocą prze­dru­ko­wy­wał je jako dzieła inte­gralne.

Kry­tycy od razu doce­nili nara­sta­jący utwór Her­linga. Kazi­mierz Sowiń­ski na łamach lon­dyń­skich „Wia­do­mo­ści” stwier­dzał, że jest to dzien­nik „nie­ty­powy”, który ma „war­tość świa­dec­twa”16. Zwra­cał uwagę na dwa główne wątki zapi­sków Her­linga – pol­ski i sowiecki. Sple­ciony z nimi jest „wątek wło­ski, który speł­nia chwi­lami rolę lirycz­nej pauzy, tak koniecz­nej w skłę­bio­nej gęstwi­nie myśli”17.

Kon­stanty A. Jeleń­ski – jeden z wni­kli­wych komen­ta­to­rów Her­linga – po wyda­niu tomu obej­mu­ją­cego zapisy z lat 1973–1979 stwier­dził: „Uświa­do­mi­łem sobie […], że sed­nem Dzien­nika pisa­nego nocą nie są takie czy inne «tematy», a jed­no­lita wraż­li­wość moralna i este­tyczna autora”18. A po kilku latach dodał:

Lek­tura trze­ciego tomu Dzien­nika pisa­nego nocą pozwo­liła mi wresz­cie peł­niej zro­zu­mieć zna­cze­nie tytułu wybra­nego przez autora. Noc, czerń, pod­zie­mie, labi­rynt, mgła to nie meta­fory, a two­rzywo mate­rial­nej wyobraźni opo­wia­dań Her­linga, rze­czy­wi­ste tło Innego Świata. Nato­miast zarówno w tym arcy­dziele, jak i w póź­niej­szej jego twór­czo­ści ni­gdy nie gaśnie świa­tło, któ­rego źró­dło pozo­staje tajem­ni­cze, błysz­czy na prze­kór nie­prze­nik­nio­nym ciem­no­ściom. Dzien­nik Her­linga-Gru­dziń­skiego, „dzieło otwarte” z powo­ła­nia, nie­sie to świa­tło wbrew roz­pa­czy, z pozba­wioną złu­dzeń nadzieją, „w usta­wicz­nym zawie­sze­niu mię­dzy Cudem i Wul­ka­nem” […]19.

Kolejne tomy Dzien­nika pisa­nego nocą uświa­do­miły czy­tel­ni­kom i kry­ty­kom lite­rac­kim na emi­gra­cji i w kraju pisar­ską rangę autora.

2. Pisarz zakazany

W kraju Gustaw Her­ling-Gru­dziń­ski był nie­mal do końca trwa­nia PRL-u auto­rem zaka­za­nym, trak­to­wa­nym jak zdrajca. Jego utwory wydane na Zacho­dzie kon­fi­sko­wano na gra­nicy, a za ich posia­da­nie gro­ziły kary. Powo­dem była postawa pisa­rza jako zaan­ga­żo­wa­nego emi­granta oraz jego współ­praca z Radiem Wolna Europa w Mona­chium i z „Kul­turą” pary­ską – dla rzą­dzą­cych w kraju komu­ni­stów insty­tu­cjami dywer­syj­nymi, uczest­ni­czą­cymi w akcjach skie­ro­wa­nych prze­ciwko ZSRR i Pol­sce Ludo­wej.

Książka Inny Świat była uzna­wana przez pro­pa­gan­dy­stów za zbiór kłamstw o Związku Radziec­kim i rze­ko­mych (!!!) łagrach sta­li­now­skich.

Jeden z owych pro­pa­gan­dy­stów, Witold Fil­ler, w bro­szu­rze o „Kul­tu­rze” pary­skiej pisał w 1968 r., że pismo to stało się syno­ni­mem „filo­zo­fii zdrady”20, któ­rej jed­nym z wyróż­ni­ków była „wro­gość do Związku Radziec­kiego” przy­bie­ra­jąca „nie­omal roz­miary obse­sji”21. W innej książce o lite­ra­tu­rze emi­gra­cyj­nej for­mu­ło­wał zarzut „zoo­lo­gicz­nej nie­na­wi­ści” do komu­ni­zmu i ZSRR w takich utwo­rach, jak Inny Świat Gustawa Her­linga-Gru­dziń­skiego (Paryż 1965), Kon­tra Józefa Mac­kie­wi­cza (Paryż 1957), Na nie­ludz­kiej ziemi Józefa Czap­skiego (Paryż 1946)22. Postawę emi­gran­tów nazy­wał „poli­tycz­nym kon­do­tier­stwem”, za które cena jest bar­dzo wysoka: „degren­go­lada moralna”, „alko­ho­lizm” np. Marka Hła­ski czy samo­bój­stwo Alek­san­dra Wata. „Wszystko to mie­ści się prze­cież rów­nież w obra­zie obozu, któ­remu patro­nuje zdrada”23. Publi­ka­cje Witolda Fil­lera w spo­sób nie­mal mode­lowy pre­zen­tują zestaw oskar­żeń i epi­te­tów, jakimi wła­dze komu­ni­styczne w Pol­sce obrzu­cały zaan­ga­żo­wa­nych emi­gran­tów.

Innym przy­kła­dem sto­sunku „czyn­ni­ków ofi­cjal­nych” do Gru­dziń­skiego i pisa­rzy emi­gra­cyj­nych są doku­menty z lat 1974–1977, wykra­dzione z oddziału cen­zury w Kra­ko­wie i wydane pt. Czarna księga cen­zury PRL24. W dziale IX Kul­tura zamiesz­czono wykaz „pisa­rzy, naukow­ców i publi­cy­stów prze­by­wa­ją­cych na emi­gra­cji (w więk­szo­ści współ­pra­cow­ni­ków wro­gich wydaw­nictw i ośrod­ków pro­pa­gandy anty­pol­skiej)”, wobec któ­rych należy sto­so­wać zasadę „bez­wa­run­ko­wego eli­mi­no­wa­nia ich nazwisk oraz wzmia­nek o ich twór­czo­ści, poza kry­tycz­nymi, z prasy, radia i TV oraz publi­ka­cji nie­pe­rio­dycz­nych o nie­nau­ko­wym cha­rak­te­rze (lite­ra­tura piękna, publi­cy­styka, ese­istyka)”.

W publi­ka­cjach nauko­wych o niskim nakła­dzie można „[…] zwal­niać nazwi­ska niżej wymie­nio­nych osób, tytuły ich utwo­rów bądź krót­kie wypo­wie­dzi na ich temat, uza­sad­nione cha­rak­te­rem publi­ka­cji. […] nie należy jed­nak dopusz­czać do prze­ce­nia­nia twór­czo­ści […] bądź przed­sta­wia­nia ich w zbyt pochleb­nym świe­tle”. Jed­no­cze­śnie trzeba zawsze poda­wać krótką cha­rak­te­ry­stykę postaci „wraz z okre­śle­niem sta­no­wi­ska zaj­mo­wa­nego przez nią w prze­szło­ści lub obec­nie w sto­sunku do naszego ustroju”25. Zale­ce­nia te doty­czyły rów­nież Gustawa Her­linga-Gru­dziń­skiego.

Aktyw­ność pro­pa­gan­dy­stów wobec pisa­rzy emi­gra­cyj­nych i Her­linga zma­lała w cza­sie kar­na­wału Soli­dar­no­ści od sierp­nia 1980 r. do grud­nia 1981 r. Jed­nak wpro­wa­dze­nie stanu wojen­nego przy­wró­ciło naru­szone pro­por­cje: w tek­stach o emi­gran­tach, zwłasz­cza zwią­za­nych z „Kul­turą”, znów domi­no­wały obe­lgi.

Jed­nym z przy­kła­dów agre­syw­nych akcji pro­pa­gan­do­wych był pla­kat Witolda Mysy­ro­wi­cza Tar­go­wica – Z pnia naro­do­wej zdrady (praw­do­po­dob­nie z 1983 r.). Przed­sta­wiał obumie­ra­jące drzewo, na któ­rego kona­rach umiesz­czono imiona i nazwi­ska m.in. dzia­ła­czy „Soli­dar­no­ści” pod­ziem­nej, ska­za­nych dyplo­ma­tów czy emi­gran­tów, takich jak Jerzy Gie­droyć i Gustaw Her­ling-Gru­dziń­ski. Korze­niami tego drzewa były „żądza wła­dzy”, „sprze­daj­ność”, „war­chol­stwo”, „zaprzań­stwo” i „zaśle­pie­nie”, na pniu zaś umiesz­czono napis „Tar­go­wica”26.

Dwa inne przy­kłady pro­pa­gan­do­wych tek­stów skie­ro­wa­nych prze­ciwko Her­lin­gowi-Gru­dziń­skiemu to recen­zja Sła­wo­mira Kry­ski z 1985 r. i pod­pi­sany ini­cja­łami arty­kuł z „Try­buny Ludu” z 1987 r.

Pierw­szy autor był obu­rzony tym, że w wyda­nym w 1984 r. dwu­to­mo­wym opra­co­wa­niu Lite­ra­tura pol­ska. Prze­wod­nik ency­klo­pe­dyczny pod red. Cze­sława Her­nasa zna­la­zły się hasła poświę­cone emi­gran­tom, a przede wszyst­kim Her­lin­gowi-Gru­dziń­skiemu27. Sła­wo­mir Kry­ska sprze­ci­wiał się „prze­ce­nia­niu war­to­ści arty­stycz­nych powsta­łych poza Pol­ską” i „wma­wia­niu nam, że […] lite­ra­tura zwana przez naszych prze­ciw­ni­ków kra­jową jest tylko dodat­kiem do wspa­nia­łej lite­ra­tury pol­skiej powsta­łej na emi­gra­cji”. O Innym Świe­cie Her­linga pisał, że

ten pamięt­niko-repor­taż, zresztą zgrab­nie napi­sany, […] pełni w latach „zim­nej wojny” funk­cję par excel­lence poli­tyczną jako książka godząca w komu­nizm i Zwią­zek Radziecki. Stąd popu­lar­ność Innego Świata i liczne tłu­ma­cze­nia. Dzi­siaj, w trzy­dzie­ści kilka lat od jej wyda­nia, zna­la­zła się w rupie­ciarni jako prze­sta­rzały już instru­ment wojenny z minio­nego czasu. […] Indy­wi­du­alne doświad­cze­nia autora w okre­sie błę­dów i wypa­czeń w Związku Radziec­kim zostały tutaj uogól­nione. Her­ling-Gru­dziń­ski suge­ruje czy­tel­ni­kowi, iż Zwią­zek Radziecki wygląda tak w cało­ści, jak on go widzi przez pry­zmat obozu. Że wyglą­dała tak już i Rosja, stąd powo­ła­nie na Dosto­jew­skiego, któ­rego Inny Świat ma być nie­jako kon­ty­nu­acją. Pomi­ja­jąc już inne aspekty, wydaje mi się, że Her­ling-Gru­dziń­ski ma się tak do Dosto­jew­skiego, jak kura do orła, […] i wpy­cha­nie [go] do lite­ra­tury pol­skiej […] nie ma na pewno nic wspól­nego z oceną arty­styczną28.

Jed­no­cze­śnie zaape­lo­wał do naukow­ców, któ­rzy opra­co­wali Prze­wod­nik ency­klo­pe­dyczny, że zamiast roz­bu­dzać zain­te­re­so­wa­nie utwo­rem Her­linga powinni zażą­dać opu­bli­ko­wa­nia go w kraju.

Arty­kuł drugi to namiętny pro­test dzien­ni­ka­rza „Try­buny Ludu” prze­ciw „męt­nym dywa­ga­cjom” autora tych słów w mie­sięcz­niku jezu­itów „Prze­gląd Powszechny”, poświę­co­nym głów­nie auto­por­tre­tom pisa­rza oraz wąt­kom meta­fi­zycz­nym i reli­gij­nym w Dzien­niku pisa­nym nocą29. Zda­niem pole­mi­sty roz­wa­ża­nia te „pro­wa­dzą na mar­gi­nesy pisar­stwa Her­linga” i zacie­rają naj­istot­niej­sze cechy postawy autora Innego Świata:

Rzecz w tym, że Gustaw Her­ling-Gru­dziń­ski jest pisa­rzem wal­czą­cym w pierw­szym rzę­dzie z komu­ni­zmem. Czyni to od kil­ku­dzie­się­ciu lat wytrwale i zaja­dle, nie­prze­rwa­nie, wręcz obse­syj­nie. […] domeną pisar­stwa Her­linga, jego wewnętrz­nym kość­cem ide­owym jest bez­względny i zaja­dły anty­ko­mu­nizm30.

To tylko kilka przy­kła­dów z trzech dekad, jakie było ofi­cjalne sta­no­wi­sko rzą­dzą­cych w PRL-u wobec Gru­dziń­skiego. Do roku 1988, a nawet 1989 nie ist­niał żaden pisarz o takim nazwi­sku – widziano tylko zręcz­nego publi­cy­stę owład­nię­tego anty­ko­mu­ni­styczną obse­sją.

3. Pisarz odkrywany

Jeśli przy­jąć, że w PRL-u obok obiegu pro­pa­gan­do­wego ist­niał także obieg ofi­cjalny, kon­tro­lo­wany przez wła­dzę, ale mający więk­szy mar­gi­nes nie­za­leż­no­ści – w obiegu tym uka­zało się rów­nież kilka publi­ka­cji Her­linga i o nim.

Począw­szy od odwilży po Paź­dzier­niku ’56, kiedy nadzieje na libe­ra­li­za­cję sys­temu były bar­dzo żywe, w cza­so­pi­smach kra­jo­wych zamiesz­czono dwie publi­ka­cje Her­linga. We wro­cław­skim tygo­dniku „Nowe Sygnały” uka­zała się ankieta Pisa­rze pol­scy za gra­nicą o lite­ra­tu­rze w kraju31, m.in. z odpo­wie­dzią Gru­dziń­skiego. Nato­miast rok póź­niej w kra­kow­skim „Życiu Lite­rac­kim” prze­dru­ko­wano żar­to­bliwy esej Na tematy por­no­gra­ficzno-loli­te­rac­kie32. Do 1981 r. były to jedyne wypo­wie­dzi Her­linga-Gru­dziń­skiego opu­bli­ko­wane w kraju w obiegu ofi­cjal­nym.

W 1957 r. uka­zał się arty­kuł Zyg­munta Lich­niaka o opo­wia­da­niu Książę Nie­złomny33 Her­linga. Tekst był o tyle ważny, że recen­zent wpraw­dzie przyj­mo­wał sta­no­wi­sko rzą­dzą­cych, „postawę kry­tycz­nego zain­te­re­so­wa­nia lite­ra­turą emi­gra­cyjną”, jed­nak w pole­mice z Gru­dziń­skim nie prze­kra­czał pew­nych gra­nic i rze­czowo sta­rał się przed­sta­wiać racje pisa­rza. Postawa taka była rzadko spo­ty­kana wśród piszą­cych o emi­gran­tach.

W latach sześć­dzie­sią­tych uka­zało się kilka ksią­żek, w któ­rych nazwi­sko Her­linga-Gru­dziń­skiego zostało wymie­nione: wspo­mnie­nia Kazi­mie­rza Koź­niew­skiego Różowe cie­nie (1960), mówiące m.in. o kręgu mło­dzieży, która tuż przed wojną two­rzyła w War­sza­wie pismo „Orka na Ugo­rze”; Słow­nik współ­cze­snych pisa­rzy pol­skich (1963), opra­co­wa­nie doty­czące kon­spi­ra­cyj­nej Pol­skiej Ludo­wej Akcji Nie­pod­le­gło­ścio­wej (PLAN)34, w któ­rej Her­ling był sze­fem sztabu. Dwie prace doty­czyły przy­ja­ciela mło­dego Her­linga i jego mistrza – Ludwika Fry­dego35. Publi­ka­cje te należą jed­nak do wyjąt­ków – wobec domi­nu­ją­cych pro­pa­gan­do­wych ata­ków na emi­gran­tów jako zdraj­ców i dywer­san­tów.

Powsta­nie dru­giego obiegu poza cen­zurą nie miało wpływu na publi­ka­cje o Her­lingu w obiegu ofi­cjal­nym i dopiero Sier­pień 1980, a zwłasz­cza Nagroda Nobla przy­znana Cze­sła­wowi Miło­szowi przy­czy­niły się w kraju do rady­kal­nej zmiany sto­sunku wobec pisa­rzy emi­gra­cyj­nych.

W lipcu 1981 r. uka­zał się jeden z naj­waż­niej­szych arty­ku­łów o twór­czo­ści autora Innego Świata – Proza Her­linga-Gru­dziń­skiego Woj­cie­cha Kar­piń­skiego36, w któ­rym m.in. napi­sał:

Dzieło trudne do zakla­sy­fi­ko­wa­nia, poru­sza­jące się w róż­nych kie­run­kach, roz­po­czy­na­jące kilka razy wysi­łek okre­śle­nia miej­sca czło­wieka we współ­cze­snym świe­cie. Dzieło trudne do umiesz­cze­nia na lite­rac­kiej mapie: skry­cie nowo­cze­sne i odważ­nie nawią­zu­jące do kla­sycz­nych gatun­ków lite­rac­kich37.

Inny Świat, któ­remu Kar­piń­ski poświę­cił wiele uwagi, to w jego oce­nie utwór

[…] o zagro­że­niu war­to­ści w świe­cie tota­li­tar­nym i o ich rato­wa­niu. Opo­wieść con­ra­dow­ska, o wier­no­ści, o hono­rze tra­co­nym, odzy­ski­wa­nym i znów tra­co­nym. Książka o upodle­niu przez prze­moc i oczysz­cze­niu przez wiarę, nadzieję, miłość. Przy tym bole­śnie trzeźwa, dostrze­ga­jąca mroczne strony życia, każ­dego życia. Książka o pol­skim losie, a prze­cież dzieło uni­wer­salne, [odpo­wiedź – dop. red.] […] na wybu­chy nihi­li­stycz­nego buntu we współ­cze­snej lite­ra­tu­rze, wybu­chy będące wyra­zem zra­nio­nej potrzeby ładu38.

Autor przy­po­mniał słowa Lecho­nia z jego dzien­nika – „jeżeli porów­nuje się Her­linga z Dosto­jew­skim, to słusz­niej byłoby powie­dzieć, że jest to Dosto­jew­ski, który czy­tał Pro­usta, czy wię­zień, który ma pro­ustow­ską pasję ana­lizy”39.

Kar­piń­ski zali­czył Her­linga do „pol­skiej szkoły meta­fi­zycz­nej”, obok Gom­bro­wi­cza, Miło­sza, Wata, Czap­skiego. Zbliża ich do sie­bie

Wysi­łek dotar­cia do rze­czy­wi­sto­ści, mówie­nia (na różne spo­soby, w róż­nych tona­cjach) o spra­wach istot­nych. Ci arty­ści sta­rają się odna­leźć w zmien­nym świe­cie, ni­gdy osta­tecz­nie, ni­gdy cał­ko­wi­cie, ale szcze­rze, bez masek zama­sko­wa­nych, od któ­rych roi się współ­cze­sna lite­ra­tura. Odsła­niają rze­czy­wi­stość, two­rzą lite­ra­turę poważną, bo w lite­rac­kiej for­mie wykra­czają poza czy­stą lite­rac­kość40.

Szkic Woj­cie­cha Kar­piń­skiego dzięki walo­rom infor­ma­cyj­nym był cie­kawą i wciąż inspi­ru­jącą próbą wpro­wa­dze­nia do całej twór­czo­ści Her­linga-Gru­dziń­skiego.

Zofia Ste­fa­now­ska na kon­fe­ren­cji nauko­wej Lite­ra­tura, źle obecna (War­szawa, 26–28 paź­dzier­nika 1981 r.) wygło­siła odczyt o Dzien­niku pisa­nym nocą, w któ­rym zwró­ciła uwagę na powi­no­wac­two wypo­wie­dzi Her­linga o roli emi­gra­cji z prze­my­śle­niami Nor­wida.

Kiedy się Dzien­nik czyta jako książkę, narzuca się ze zdwo­joną siłą wra­że­nie: jak surowy, nawet okrut­nie surowy, jest sąd Her­linga-Gru­dziń­skiego o eli­cie pol­skiej inte­li­gen­cji. Zapewne nie jest to sąd bez­wy­jąt­kowy, ale rela­cje ze spo­tkań, stresz­cze­nia listów, cytaty z arty­ku­łów, przy­to­cze­nie kra­jowo-emi­gra­cyj­nych dia­lo­gów przy sto­li­kach kawiar­nia­nych, wszystko to składa się na przy­gnę­bia­jący obraz opor­tu­ni­zmu i mało­dusz­no­ści […] Dzien­nik pisany nocą, wolny od emi­gra­cyj­nego kom­pleksu, wolny jest rów­nież od kur­czo­wego polo­no­cen­try­zmu. Wolny, jak sądzę, pro­gra­mowo, co zro­zu­miałe u pisa­rza, który zarzuca Pola­kom brak „dystansu wobec wła­snych war­to­ści, tra­ge­dii, bła­zeństw, oka­le­czeń, defor­ma­cji”. Gdy wymie­nia trzy spo­śród róż­nych odmian pol­sko­ści: „gębo­watą pol­skość […] samo­durną i pro­win­cjo­nalną”, „postę­ku­jącą pol­skość ‹‹ofiar histo­rii››, jałową i czę­ściowo przy­naj­mniej zakła­maną” i wresz­cie „pol­skość swego ludz­kiego ja, suwe­renną i wolną na prze­kór nie­woli” […], gdy pisze o tej tro­ja­kiej pol­sko­ści, jest to nie tylko dekla­ra­cja, rów­nież wska­zówka, gdzie szu­kać autora Dzien­nika […]41.

Po wpro­wa­dze­niu stanu wojen­nego w Pol­sce ofi­cjalne sta­no­wi­sko władz wobec emi­gran­tów zaostrzyło się. W pra­sie uka­zy­wały się jesz­cze pozy­cje wcze­śniej przy­jęte do druku, nato­miast tylko cza­so­pi­sma kato­lic­kie, takie jak „Więź”42, a zwłasz­cza mie­sięcz­nik poznań­skich domi­ni­ka­nów „W dro­dze” dru­ko­wały tek­sty Gru­dziń­skiego. To tam w 1983 r. został opu­bli­ko­wany frag­ment Dzien­nika pisa­nego nocą o sza­leń­stwie Fry­de­ryka Nie­tz­schego oraz arty­kuł Ryszarda Kazi­mie­rza Przy­byl­skiego o opo­wia­da­niach Tade­usza Borow­skiego i o Innym Świe­cie43.

Arty­kuł Przy­byl­skiego, porów­nu­jący rze­czy­wi­sto­ści obozu hitle­row­skiego i obozu sta­li­now­skiego, sta­no­wił ewe­ne­ment ze względu na prze­ła­my­wa­nie podwój­nego tabu, jakim był obło­żony sam Her­ling, jak i sowiec­kie łagry.

Obaj auto­rzy, pisał Przy­byl­ski:

Nie godząc się na uzur­pa­cję wyra­że­nia nie­wy­ra­żal­nego pod­jęli się opisu realiów, w któ­rych cier­pie­nie się sta­wało, ist­niało, wresz­cie uni­ce­stwiało w śmierci. Przed­sta­wiali inne światy. Ale rezy­gnu­jąc z emfazy, z krzy­kli­wego pro­te­stu, nie izo­lo­wali wojen­nych realiów od porząd­ków poko­jo­wych. Reflek­sja nad obo­zem kon­cen­tra­cyj­nym stała się w ich przy­padku rów­no­cze­śnie roz­my­śla­niem wokół wła­ści­wo­ści kul­tury euro­pej­skiej44.

Przy­byl­ski zwra­cał uwagę, jak skraj­nie różne były reak­cje obu pisa­rzy. Borow­ski oskar­żał kul­turę euro­pej­ską, że „nie była zdolna prze­ciw­sta­wić się woj­nie”45. Her­ling nawet w obo­zie szu­kał wiary w ist­nie­nie „war­to­ści sta­łych, nie­zmien­nych, trans­cen­dent­nych”, w któ­rych czło­wiek może zna­leźć opar­cie46.

W 1985 r. mie­sięcz­nik „W dro­dze” zamie­ścił jedno z naj­waż­niej­szych opo­wia­dań Her­linga Święty Smok, a od roku 1987 roz­po­czął cykl prze­dru­ków innych jego opo­wia­dań – jako pierw­sze uka­zały się Wieża, Dru­gie Przyj­ście i Most47. W mie­sięcz­niku war­szaw­skich jezu­itów „Prze­gląd Powszechny” poja­wiła się pierw­sza w kraju opu­bli­ko­wana ofi­cjal­nie roz­mowa z pisa­rzem, prze­pro­wa­dzona przez Beatę Chmiel, z usu­nię­tym sześć razy tytu­łem Inny Świat. Wcze­śniej w tym samym piśmie zna­lazł się arty­kuł o auto­por­tre­tach Her­linga w Dzien­niku… – Pod wzro­kiem Meduzy, wobec Tajem­nicy…48, który wywo­łał tak namiętną reak­cję jed­nego z pro­pa­gan­dy­stów „Try­buny Ludu”. Dzi­siaj trudno to zro­zu­mieć, ale warto pamię­tać, że po 13 grud­nia 1981 r. każda taka publi­ka­cja – tek­stów samego Her­linga, arty­ku­łów o jego twór­czo­ści czy o innych emi­gran­tach – była jak wyłom w masyw­nym murze, oddzie­la­ją­cym kul­turę kra­jową od emi­gra­cyj­nej.

4. Poza cenzurą

Powsta­nie dru­giego obiegu wydaw­ni­czego wpły­nęło na sytu­ację Her­linga-Gru­dziń­skiego i innych pisa­rzy emi­gra­cyj­nych. Twórcy zaka­zani zyskali moż­li­wość docie­ra­nia do czy­tel­ni­ków kra­jo­wych poprzez cza­so­pi­sma i wydaw­nic­twa dzia­ła­jące poza cen­zurą. W ten spo­sób w latach 1978–1979 opu­bli­ko­wano kilka wypo­wie­dzi Her­linga w kwar­tal­ni­kach „Zapis”, „Kry­tyka” i „Puls”49. Pierw­szy arty­kuł o Her­lingu w dru­gim obiegu pt. Szcze­rość i prawda zamie­ścił Leszek Sza­ruga – uka­zał się naj­pierw w jego ksią­żeczce Wła­snymi sło­wami (1979), a póź­niej w nume­rze „Zapisu”50.

Jest to […] pisar­stwo, które sta­nowi w moim prze­ko­na­niu jeden z naj­cen­niej­szych lite­rac­kich, a więc kul­tu­ro­wych, doku­men­tów naszej epoki. Doty­czy to wszyst­kich upra­wia­nych przez niego rodza­jów: prozy, ese­istyki, i publi­cy­styki […]”51.

Leszek Sza­ruga część swo­jego arty­kułu poświę­cił pro­ble­ma­tyce rosyj­skiej, która „[…] od nie­mal dwu­stu lat jest swo­istym kom­plek­sem pol­skiej kul­tury, kom­plek­sem z jed­nej strony zna­czą­cym jej swo­istość, z dru­giej jed­nak ska­zu­ją­cym ją na sui gene­ris zaścian­ko­wość”. Twór­czość Her­linga jest wolna od „pol­skiego ata­wi­zmu” – pisał Sza­ruga:

„Sprawa Rosji od początku – od Innego Świata – staje się tu pro­ble­mem uni­wer­sal­nym, zja­wi­skiem tej samej wagi, co np. pro­blem faszy­zmu nie­miec­kiego. Sprawy Rosji prze­stały być w twór­czo­ści Her­linga zagad­nie­niem regio­nal­nych sto­sun­ków mię­dzy poszcze­gól­nymi pań­stwami i naro­dami. Łagry prze­stały być rów­nież wewnętrz­nym pro­ble­mem Związku Radziec­kiego. Stało się tak dla­tego, iż pro­blem Rosji stał się w tej twór­czo­ści pro­ble­mem osoby ludz­kiej, jej god­no­ści i samo­świa­do­mo­ści, stał się zatem pro­ble­mem kul­tu­ro­wym”52.

Słowa te sta­no­wiły póź­niej inspi­ra­cję dla wielu innych bada­czy, któ­rzy sku­piali się na rosyj­skich i sowiec­kich zain­te­re­so­wa­niach Gru­dziń­skiego. Sza­ruga kon­ty­nu­ował:

Swą podróż w labi­ryn­cie świata roz­po­czął [Her­ling] od nie­ludz­kiej rze­czy­wi­sto­ści zre­ali­zo­wa­nej Arka­dii, by po uwol­nie­niu się z tej real­nej nie­re­al­no­ści pod­jąć wędrówkę ku isto­cie mitu. To jest wła­śnie pro­blem, dla któ­rego w swym pisar­stwie prze­kra­cza gra­nice mię­dzy tym, co realne i nie­re­alne. Wie jed­nak, iż można je prze­kra­czać jedy­nie w samot­no­ści i że powraca się w real­ność „z wyrwa­nym języ­kiem”. I choć wie, co chce osią­gnąć, potrafi to opo­wie­dzieć jedy­nie w for­mie para­boli53.

W recen­zji z Dzien­nika pisa­nego nocą (1973–1979), opu­bli­ko­wa­nej w piśmie „Res Publica”, Paweł Kło­czow­ski z kolei napi­sał:

Her­ling przy­kuwa uwagę i fascy­nuje, ponie­waż potrafi żyć sprzecz­no­ściami: jego rady­kalny pesy­mizm nie dewa­lu­uje cnoty męstwa i nie upra­wo­moc­nia cyni­zmu. Pomimo że upa­truje w życiu klą­twę, nie wpada w nihi­lizm i widzi sub­telne związki mię­dzy roz­pa­czą a wiarą54.

W marcu 1980 r. uka­zała się pierw­sza książka Gustawa Her­linga-Gru­dziń­skiego w kraju. Był to Inny Świat prze­dru­ko­wany przez pod­ziemną Nie­za­leżną Ofi­cynę Wydaw­ni­czą NOWA na pod­sta­wie wyda­nia pary­skiego z 1965 r. Wydawca infor­mo­wał, że jest to „Wyda­nie II-gie kra­jowe. Marzec 1980 r. Wydru­ko­wana część stron nakładu wyda­nia I-ego została skon­fi­sko­wana przez poli­cję”55.

Sam autor we wstę­pie napi­sał:

Fakt, że „Inny świat” uka­zuje się teraz w kraju nie tylko napeł­nia mnie, jako autora, wzru­sze­niem, rado­ścią i wdzięcz­no­ścią wobec Nie­za­leż­nej Ofi­cyny Wydaw­ni­czej. Jest także kolej­nym dowo­dem ogromu prze­by­tej drogi. Z każ­dym dniem kruch­sze stają się pod­stawy podziału na dwie lite­ra­tury pol­skie, kra­jową i emi­gra­cyjną. Z każ­dym dniem spraw­niej i obfi­ciej „nie­cen­zu­ralne” książki wyda­wane w kraju wzmac­niają pro­ce­der prze­mytu „lite­ra­tury zaka­za­nej” z zagra­nicy56.

W 1985 r. w nume­rze 12 kra­kow­skiego kwar­tal­nika „Arka” uka­zał się komu­ni­kat o dwóch nagro­dach hono­ro­wych – pierw­szą przy­znano Gusta­wowi Her­lin­gowi-Gru­dziń­skiemu „za całość dorobku twór­czego”, drugą Ada­mowi Mich­ni­kowi za ese­istykę.

Obok komu­ni­katu zamiesz­czono Szkic do por­tretu Her­linga, któ­rego autor – Wło­dzi­mierz Bolecki – posłu­gi­wał się pseu­do­ni­mem Jerzy Malew­ski57. Infor­ma­cjom bio­gra­ficz­nym towa­rzy­szyły roz­wa­ża­nia o poszcze­gól­nych utwo­rach, z Innym Świa­tem na czele:

Cha­rak­te­ry­stycz­nym skład­ni­kiem tego pisar­stwa jest […] podej­mo­wa­nie opo­wie­ści o ludziach prze­ży­wa­ją­cych dra­mat swej egzy­sten­cji w samot­no­ści. Gustaw Her­ling-Gru­dziń­ski bliż­szy jest tu nie­wąt­pli­wie tra­dy­cji Con­rada (który źró­dłem kon­flik­tów ludz­kich czy­nił sumie­nie jed­nostki) niż kon­cep­cji Gom­bro­wi­cza zakła­da­ją­cej, że dra­mat czło­wieka roz­grywa się „pomię­dzy” ludźmi. Toteż prze­sła­nie tego pisar­stwa jest wyraź­nie Con­ra­dow­skie: losy ludzi są nie­po­zna­walne, świat jest wobec nich obo­jętny, czę­sto okrutny − i tylko wiara w nie­wzru­szo­ność zasad moral­nych nadaje mu ele­men­tarny sens i ład58.

Inna ważna publi­ka­cja o Her­lingu, która uka­zała się w dru­gim obiegu, to refe­rat Bar­bary Skargi z 1983 r. pt. Świa­dec­two „Innego Świata”, opu­bli­ko­wany w mie­sięcz­niku „Kul­tura Nie­za­leżna” trzy lata póź­niej59. Kon­fron­tu­jąc wła­sne doświad­cze­nia obo­zowe z ZSRR z rela­cją Her­linga, autorka zapi­sała:

Książka to zna­ko­mita, w moim prze­ko­na­niu z całej lite­ra­tury obo­zo­wej – licz­nej już dziś na świe­cie – naj­lep­sza, naj­traf­niej­sza w swych ana­li­zach. Mówiąc o niej, trudno mi zacho­wać dystans wyma­gany od kry­tyka. […] To, o czym pisze Her­ling-Gru­dziń­ski, pro­szę pań­stwa, to prawda60.

Zasta­na­wia­jąc się nad lite­racką stroną świa­dec­twa Gru­dziń­skiego, autorka pytała:

Jak należy pisać, aby zda­rze­nia i prze­ży­cia ludzi odle­głe i obce, wprost nie­wy­obra­żalne, uczy­nić choć czę­ściowo zro­zu­mia­łymi? Jak prze­ka­zać doświad­cze­nia nie­do­stępne w życiu nor­mal­nych spo­łe­czeństw, by mógł być pojęty ich rze­czy­wi­sty i nie­po­jęty sens? […] w wypadku Her­linga-Gru­dziń­skiego język lite­ra­tury mówi nam wię­cej i lepiej niż suche doku­menty. […] Bro­nię więc tej lite­rac­ko­ści wspo­mnień, która wbrew zwo­len­ni­kom kro­niki pozwala na peł­niej­szą wier­ność w sto­sunku do rze­czy­wi­sto­ści. Zda­rze­nia mają swój kolo­ryt, doma­gają się więc w opi­sach nie tylko rysunku, lecz także farb. Wów­czas dopiero syl­wetki i ich tło nabie­rają głębi. Kiedy czy­tam Her­linga-Gru­dziń­skiego, dostrze­gam, jak sta­ran­nie i z jakim talen­tem malo­wał swoje ponure fre­ski, usi­łu­jąc uobec­nić to, co ni­gdy nie było obecne w polu doświad­czeń czy­tel­nika61.

Autorka z gory­czą zasta­na­wiała się, z jakich powo­dów świa­dec­two Gru­dziń­skiego nie zostało przy­jęte:

Dla­czego książka, która tak praw­dzi­wie i mądrze ten świat opi­sała, miała sto­sun­kowo małe echa? Dla­czego Gru­dziń­skiemu nie uwie­rzono? Czy dla­tego, że był Pola­kiem? Czy dla­tego, że powie­dział prawdę za wcze­śnie?62

Do 1987 r. publi­ka­cje Gustawa Her­linga-Gru­dziń­skiego w dru­gim obiegu były bar­dzo ważne, gdyż pozwa­lały docie­rać do nie­któ­rych czy­tel­ni­ków, zwłasz­cza w ośrod­kach uni­wer­sy­tec­kich i wiel­kich cen­trach robot­ni­czych. Oprócz wspo­mnia­nego wyda­nia Innego Świata z 1980 r. w latach póź­niej­szych utwór ten uka­zał się poza cen­zurą co naj­mniej jede­na­ście razy, eseje – dzie­sięć razy, opo­wia­da­nia – pięć, prze­druki Dzien­nika pisa­nego nocą – jede­na­ście razy63.

Wyda­nia te przy­czy­niały się do uwol­nie­nia Her­linga-Gru­dziń­skiego od ste­reo­typu pisa­rza poli­tycz­nego, podob­nie jak zor­ga­ni­zo­wana w Lubli­nie przez Koło Polo­ni­stów KUL pierw­sza sesja naukowa o twór­czo­ści pisa­rza (11–12 IV 1988). Szcze­gólne zna­cze­nie miał też ofi­cjalny debiut autora w kraju tomem Wieża i inne opo­wia­da­nia64, który – zgod­nie z inten­cją twórcy – pozwo­lił wielu czy­tel­ni­kom i recen­zen­tom usły­szeć zawarty w jego pro­zie „nowy ton”65. Zbiór ten zapo­cząt­ko­wał trium­falny powrót pisa­rza i jego dzieł do kraju. Kul­mi­na­cją tego powrotu była poznań­ska sesja Gustaw Her­ling-Gru­dziń­ski – tra­dy­cja i współ­cze­sność kul­tury euro­pej­skiej (22–24 listo­pada 1990 r.), przy­jazd pisa­rza do Pol­ski i przy­zna­nie mu dok­to­ratu hono­ris causa na Uni­wer­sy­te­cie Adama Mic­kie­wi­cza w Pozna­niu 20 maja 1991 r., a także podróż do War­szawy, Kra­kowa, Kielc i Lublina. Przy­jaz­dowi Gru­dziń­skiego do kraju towa­rzy­szyły też cztery książki – Etos i Artyzm będący pokło­siem wspo­mnia­nej sesji w Pozna­niu, Ryszarda Kazi­mie­rza Przy­byl­skiego Być i pisać, Wło­dzi­mie­rza Bolec­kiego Ciemny Staw oraz Zdzi­sława Kudel­skiego Piel­grzym Świę­to­krzy­ski66. Publi­ka­cje te potwier­dzały słowa Sewe­ryny Wysło­uch, która w tomie Etos i Artyzm postu­lo­wała: „Her­lin­gowi grozi «łagrowa» ety­kietka, jego miej­sce na par­na­sie cią­gle jest nie­okre­ślone… Naj­wyż­szy czas na wszech­stron­niej­szą reflek­sję badaw­czą. Naj­wyż­szy czas obok etosu dostrzec artyzm tego pisar­stwa67”.

Ofi­cjalne wyda­nia Innego Świata i następ­nych utwo­rów pisa­rza, entu­zja­styczne reak­cje czy­tel­ni­ków, liczne opra­co­wa­nia i recen­zje – wszystko to było wiel­kim zadość­uczy­nie­niem68 za lata izo­la­cji, wyzwisk i oskar­żeń o zdradę.

Omó­wione w tym szkicu publi­ka­cje – wybrane spo­śród znacz­nie więk­szej grupy tek­stów69 – obra­zują inte­re­su­jący pro­ces odkry­wa­nia twór­czo­ści Gustawa Her­linga-Gru­dziń­skiego nie tylko jako świadka XX w. – „prze­klę­tego wieku ide­olo­gii” – jak mawiał, ale też pisa­rza o aspi­ra­cjach meta­fi­zycz­nych, mistrza prozy, jed­nego z naj­cie­kaw­szych pol­skich twór­ców naszych cza­sów.

DR HAB. ZDZI­SŁAW KUDEL­SKI

Pro­fe­sor KUL, histo­ryk lite­ra­tury, pra­cow­nik Kate­dry Lite­ra­tury Współ­cze­snej w Insty­tu­cie Lite­ra­tu­ro­znaw­stwa Kato­lic­kiego Uni­wer­sy­tetu Lubel­skiego Jana Pawła II; od 1988 r. redak­tor wielu kra­jo­wych wydań utwo­rów Gustawa Her­linga-Gru­dziń­skiego, m.in. 12-tomo­wych Pism zebra­nych (War­szawa 1994–2002). Łącz­nie zre­da­go­wał i wydał 23 książki autora Innego Świata. Opra­co­wał zbiory: Spo­tka­nia z „Kul­turą” pary­ską (War­szawa 1995), Her­ling-Gru­dziń­ski i kry­tycy (Lublin 1997). Współ­re­dak­tor Lek­sy­konu kul­tury pol­skiej poza kra­jem od roku 1939 (t. I, Lublin 2000) i tomów: Lite­ra­tura emi­gra­cyjna w szkole (Lublin 2008) oraz Roz­ma­ito­ści emi­gra­cyjne. Lite­ra­tura i sztuka (2017). Autor m.in. ksią­żek Piel­grzym Świę­to­krzy­ski. Szkice o Her­lingu-Gru­dziń­skim (Lublin 1991), Stu­dia o Her­lingu-Gru­dziń­skim. Twór­czość – recep­cja – bio­gra­fia (Lublin 1998) oraz Gustaw Her­ling-Gru­dziń­ski i „Kul­tura” pary­ska (1946–1996) (Lublin 2013).

Od biografii do mitu

Inny Herling. Francesco M. Cataluccio

Inny Her­ling

Fran­ce­sco M. Cata­luc­cio

Lidii Her­ling-Croce

Gustaw Her­ling-Gru­dziń­ski lubił czę­sto cyto­wać pewne zda­nie z Opo­wia­dań kołym­skich War­łama Sza­ła­mowa: „Tego, co widzia­łem, czło­wiek nie powi­nien ani widzieć, ani wie­dzieć. A jeśli to widział, byłoby lepiej, żeby szybko umarł”70. On sam nato­miast wolał – nawet za cenę nie­ma­łych cier­pień – opo­wie­dzieć to, co zoba­czył i co sobie uświa­do­mił, nie tylko w Gułagu. Był nie­do­ści­głym mistrzem opo­wia­da­nia. Nie­zwy­kle cie­kawy jest rów­nież jego Dzien­nik pisany nocą, w obrę­bie któ­rego jed­nak to wła­śnie opo­wia­da­nia są praw­dzi­wymi pereł­kami. Jako inte­lek­tu­ali­sta i jako czło­wiek nie lubił kom­pro­mi­sów. Tro­chę z powodu cha­rak­teru, ale przede wszyst­kim z powodu przy­na­leż­no­ści do grupy osób, które dzięki nie­za­chwia­nej wier­no­ści swoim prze­ko­na­niom oraz rycer­skiemu hono­rowi potra­fiły osta­tecz­nie wyjść cało z wielu dra­ma­tycz­nych sytu­acji, jakie przy­nio­sło im życie. Jego nie­ugię­tość moralną oraz poli­tyczną czę­sto myl­nie inter­pre­to­wano jako aro­gan­cję, brak poli­tycz­nej ela­stycz­no­ści, sztywne przy­wią­za­nie do daw­nych norm. A jed­nak w swo­ich dzie­łach lite­rac­kich Her­ling poka­zał, że potrafi uchwy­cić, i to z wielką wraż­li­wo­ścią, głę­boki sens tysiąca róż­nych twa­rzy życia, czy­niąc wła­snymi wąt­pli­wo­ści, lęki i złu­dze­nia.

Moje pierw­sze spo­tka­nie z Her­lin­giem, zanim zosta­łem jego przy­ja­cie­lem, nastą­piło kiedy mia­łem czter­na­ście lat i odkry­łem przez przy­pa­dek na stra­ga­nie z uży­wa­nymi książ­kami nie­opo­dal placu San Marco we Flo­ren­cji nie­chlujny, znisz­czony egzem­plarz Innego świata w wyda­niu Edi­tori Late­rza z 1958 r. Jak wspo­mi­nał z gory­czą Her­ling:

Late­rza, wydawca Cro­cego, opu­bli­ko­wał Inny świat niechętnie, właściwie z powodu zobowiązań, można powiedzieć, rodzin­nych. Nie wyklu­czam, że nie oddał nakładu do roz­po­wszech­nie­nia, gdyż krążąc często po księgarniach wło­skich, ni­gdy nie widzia­łem w żadnej ani jed­nego egzem­pla­rza. Toteż wszy­scy – z wyjątkiem Paola Milano i Leo Valia­niego – książkę pominęli. To samo powtórzyło się w roku 1965, kiedy sta­ra­niem nieżyjącego już Dome­nica Porzia Inny świat uka­zał się u Riz­zo­lego. Nie wywo­łał oddźwięku: poja­wiły się tylko piękny arty­kuł Gian­carla Vigo­rel­lego i recen­zja w „Paese Sera”71 (autor­stwa Gian­niego Totiego), w których suge­ro­wano wła­dzom wło­skim, aby mnie usunęły z Włoch72.

Owa książka o doświad­cze­niach Gułagu, wydana w Lon­dy­nie w 1951 r., była nie­wąt­pli­wie zbyt „wcze­sna” dla świa­do­mo­ści więk­szo­ści Wło­chów: zdez­in­for­mo­wa­nych, ule­ga­ją­cych złu­dze­niu dobroci sowiec­kiego sys­temu lub prze­ko­na­nych, że z powo­dów poli­tycz­nych lepiej mil­czeć. Z dru­giej strony rela­cja Her­linga z wło­skim świa­tem kul­tu­ral­nym od samego początku nie była łatwa: w rok po tym, jak osie­dlił się w naszym kraju, wybu­chło powsta­nie w Pozna­niu73 i Arrigo Bene­detti popro­sił go o napi­sa­nie dla tygo­dnika „L’Espresso” arty­kułu, który potem sam odrzu­cił jako „nie­zbyt obiek­tywny” (czyli, w języku tam­tych cza­sów, „zbyt anty­ko­mu­ni­styczny”). W latach sześć­dzie­sią­tych i sie­dem­dzie­sią­tych jego dzieła były ata­ko­wane i boj­ko­to­wane przez wielu inte­lek­tu­ali­stów, nie tylko zwo­len­ni­ków komu­ni­zmu. Rze­czy­wi­ście, jego nie­złom­ność moralna i nie­ugięta obrona ide­ałów spo­łeczno-libe­ral­nych wyda­wała się obca poli­tyce [Wło­skiej – przyp. tłum.] Par­tii Komu­ni­stycz­nej, ale też nie czy­niła go łatwym narzę­dziem pra­wi­co­wej pro­pa­gandy. W kate­drach lite­ra­tury pol­skiej i w ency­klo­pe­diach lite­rac­kich nie mówiło się o Her­lingu, by nie ura­zić władz w War­sza­wie. To były lata mil­cze­nia prze­rwane tylko jedną publi­ka­cją, wyda­niem opo­wia­dań Skrzy­dła ołta­rza (1967), doko­na­nym przez Silva Edi­tore, nie­wiel­kiego wydawcę z Genui. Her­ling, który uwa­żał się za kogoś w rodzaju „anty­ko­mu­ni­sty socja­li­sty” jak Ber­trand Rus­sell, nawią­zał bli­ską więź z Silo­nem i z innym „here­ty­kiem”, Nicolą Chia­ro­mon­tem, któ­rzy zało­żyli mie­sięcz­nik „Tempo Pre­sente”: było to pismo kul­ty­wu­jące wol­ność myśli i pozba­wione jakich­kol­wiek for­ma­tek ide­olo­gicz­nych. Her­ling współ­pra­co­wał z nimi aktyw­nie od roku 1956 do 1968, pisząc ważne arty­kuły o ZSRR i Euro­pie Wschod­niej. Poza tym publi­ko­wał na łamach „Il Mondo”74 Pan­nun­ziego, innego zde­cy­do­wa­nie non­kon­for­mi­stycz­nego głosu we Wło­szech lat sześć­dzie­sią­tych.

Postawa wło­skiej kul­tury wobec Her­linga zmie­niła się po 1989 r. (rów­no­le­gle z roz­po­wszech­nia­niem i suk­ce­sem jego dzieł w Pol­sce), kiedy w wydaw­nic­twie Fel­tri­nelli zaczę­li­śmy publi­ko­wać prze­kłady jego ksią­żek, począw­szy wła­śnie od wzno­wie­nia Innego świata. Pośród nie­licz­nych, któ­rzy w chwili poja­wie­nia się dzieła (w 1958 r.) zro­zu­mieli war­tość tej nie­zwy­kłej książki, był pisarz Igna­zio Silone, który napi­sał:

Książki poli­tycz­nie pole­miczne mają krótki żywot, trwają dopóty, dopóki istnieją okoliczności budzące polemikę. Ale kiedy książka dotyka dna ludz­kiego cier­pie­nia, kiedy widzi je współczującymi oczami i wyraża środkami sztuki, to nawet jeśli u początków książki był tylko impuls oka­zjo­nalny, będzie ona z całą pewnością żyć dalej i stanowić cząstkę dzie­dzic­twa ducho­wego całej ludzkości, prze­no­szona z poko­le­nie na poko­le­nie75.

Silone tra­fił w sedno zna­cze­nia Innego świata.

Kiedy pozna­łem tę książkę, byłem mło­dym komu­ni­stą, który dopiero co prze­czy­tał i z tru­dem przy­swoił Jeden dzień Iwana Deni­so­wi­cza Alek­san­dra Soł­że­ni­cyna. Utwór Gustawa Her­linga, być może jego naj­więk­sze dzieło, był dla mnie nie tyle defi­ni­tyw­nym obna­że­niem prawdy o tota­li­tar­nej otchłani sys­temu sowiec­kiego, ile naby­ciem innego spoj­rze­nia na świat i na zło. Uży­wa­jąc powścią­gli­wego, cza­sem wręcz chłod­nego stylu, Her­ling opo­wia­dał o swoim zej­ściu do pie­kieł i o żmud­nym z nich wycho­dze­niu, tak jakby to nie doty­czyło go bez­po­śred­nio, jakby ból, mróz, głód, strach i upo­ko­rze­nia nie były jego oso­bi­stym udzia­łem.

Innym aspek­tem tego dystansu i zaska­ku­ją­cej obiek­tyw­no­ści, god­nej śre­dnio­wiecz­nych kro­ni­ka­rzy (do któ­rych pol­ski pisarz lubił się porów­ny­wać w odnie­sie­niu do Dzien­nika pisa­nego nocą), jest fakt, że Her­ling uka­zuje swoją zna­jo­mość rosyj­skiego świata i kul­tury, a przy tym miłość do nich, i ni­gdy nie ulega poku­sie, typo­wej dla wielu jego roda­ków, aby ujed­no­li­cić rosyj­ską potęgę i sowiecki reżim w jeden byt, razem z lite­ra­turą, poezją, muzyką i oby­cza­jami tego ludu. Nawet jeśli zoba­czył rze­czy straszne i doznał ze strony Rosjan wielu krzywd, Her­ling nie czuje do nich nie­na­wi­ści, nawet do wła­snych straż­ni­ków w wię­zie­niu. Podob­nie jak Etty Hil­le­sum nie daje prze­wagi swoim wro­gom przez odpła­ce­nie im nie­na­wi­ścią. Jego świa­do­mość moralna wykra­cza poza dia­lek­tykę przy­ja­ciel – wróg.

Her­ling stresz­cza nabytą dzięki swo­jemu doświad­cze­niu filo­zo­fię oraz okre­śla zasadę, któ­rej prze­strze­gał, skła­da­jąc swoje świa­dec­two, w jed­nym zda­niu Camusa o dżu­mie: „Wypada stwier­dzić w spo­sób bar­dzo pro­sty, czego nauczy­li­śmy się w cza­sie zarazy: że wię­cej jest w ludziach rze­czy god­nych podziwu niż rze­czy god­nych pogardy”76.

Wnio­skiem poli­tycz­nym, który wysnuje póź­niej, jest stwier­dze­nie, że sowiec­kie łagry były „machiną uni­ce­stwia­nia” równą obo­zom nazi­stow­skim: „Teraz, kiedy prze­czy­ta­łem kilka świa­dectw o nie­miec­kich obo­zach kon­cen­tra­cyj­nych, zdaję sobie sprawę, że zesła­nie na Kołymę, do sowiec­kich obo­zów pracy, było rów­no­znaczne z wybo­rem komór gazo­wych u Niem­ców. Ta ana­lo­gia staje się jesz­cze bar­dziej pre­cy­zyjna, kiedy weź­mie się pod uwagę, że, podob­nie jak do komór gazo­wych, więź­nio­wie zsy­łani na Kołymę byli brani spo­śród tych o naj­gor­szym sta­nie zdro­wia; w Rosji jed­nak nie wysy­łano ich na natych­mia­stową śmierć, lecz do katorż­ni­czej pracy, która wyma­gała wyjąt­ko­wych sił i odpor­no­ści fizycz­nej”77.

Przy tej oka­zji Her­ling wspo­mi­nał czę­sto w pry­wat­nych roz­mo­wach zakoń­cze­nie prze­pięk­nego eseju auto­bio­gra­ficz­nego rosyj­skiego poety Josifa Brod­skiego zaty­tu­ło­wa­nego W pół­tora pokoju (1985), gdzie syn roz­ma­wia z ojcem o prze­szło­ści: „[…] nagle zapy­ta­łem, jakie obozy kon­cen­tra­cyjne uwa­żał za gor­sze: hitle­row­skie czy nasze. «Wolę być raczej spa­lony od razu na sto­sie, niż umie­rać powolną śmier­cią i znaj­do­wać w tym jakiś sens»”78.

W tra­ge­dii Gułagu, tak jak w przed­się­wzię­ciu budo­wa­nia socja­li­zmu w Związku Radziec­kim, doświad­czało się triumfu sza­leń­stwa i głu­poty. Her­ling napi­sał w 1995 r. krótki wstęp (zaty­tu­ło­wany Odrę­twie­nie i głu­pota) do wystawy Mar­twa droga (1992) mło­dego pol­skiego foto­grafa Toma­sza Kiznego o magi­strali kole­jo­wej, budo­wa­nej z wyko­rzy­sta­niem nie­wol­ni­czej pracy depor­to­wa­nych, która miała połą­czyć Sale­chard i Igarkę i ni­gdy nie została ukoń­czona. Na pod­sta­wie wła­snego doświad­cze­nia oraz posłu­gu­jąc się wraż­li­wo­ścią pisa­rza, dosko­nale ujmuje dra­ma­tyczną meta­forę, która kryje się za tymi bez­u­ży­tecz­nymi i zardze­wia­łymi torami:

Tomasz Kizny wybrał bar­dzo dobry moment na swoją wystawę foto­gra­ficzną poświę­coną linii kole­jo­wej wybu­do­wa­nej przez „zeków” sowiec­kich w latach 1949–1953; linii kole­jo­wej, która w pla­nach sta­li­now­skich inży­nie­rów, cho­rych psy­chicz­nie „pro­jek­tan­tów”, miała prze­bie­gać przez zachod­nią Sybe­rię na wyso­ko­ści koła pod­bie­gu­no­wego i łączyć mia­sta Sale­chard nad rzeką Ob oraz Igarkę nad Jani­se­jem. […] Tak jak inne „pro­mienne kon­struk­cje komu­ni­zmu”, to przed­się­wzię­cie oka­zało się bez­u­ży­teczne i sza­leń­cze. A dla mnie, byłego „zeka”, jest szo­kiem. Wyprawa Kiznego i jego dwóch moskiew­kich przy­ja­ciół, Alek­san­dra Woło­god­skiego i Eryka Iwa­nowa, umoż­li­wiła stwo­rze­nie rze­czy nie­zwy­kłej: kom­plek­so­wego obrazu foto­gra­ficz­nego Gułagu lub (wolę defi­ni­cję Nad­ieżdy Man­delsz­tam) „cywi­li­za­cji kon­cen­tra­cyj­nej”. Natura oszczę­dziła, jak do tej pory, pozo­sta­ło­ści linii Sale­chard – Igarka: porzu­cone sza­łasy łagrów, buty i naczy­nia „zeków”, powy­ry­wane szyny, zruj­no­wane mosty, opusz­czone mia­sto Jer­ma­kow, a nawet (przed­wcze­sny) łuk trium­falny w jed­nym z obo­zów. Pisząc na zapro­sze­nie Kiznego tych parę słów wstępu do jego wystawy foto­gra­ficz­nej, chciał­bym jed­nak uczy­nić razem ze zwie­dza­ją­cymi pewną reflek­sję, dzięki któ­rej wystawa staje się w pew­nym sen­sie aktu­alna. Patrzymy na cmen­tarz sta­li­now­skiej „strojki” [budowy – przyp. tłum.]. Czyż nie jest to tra­giczna, lub tra­gi­ko­miczna, auto­ka­ry­ka­tura całego sys­temu? Czyż znaki odrę­twie­nia i głu­poty nie żywiły się także „pie­re­strojką” Gor­ba­czowa? Czy ten sys­tem, który chce wresz­cie wyjść z gigan­tycz­nej pułapki, jaką sam na sie­bie zasta­wił, jest w sta­nie odciąć się defi­ni­tyw­nie od narzu­co­nej mu przez Lenina i Sta­lina jedy­nej mar­twej drogi do „pro­miennej przy­szło­ści”, nic nie­war­tej i wysła­nej tru­pami? Wbrew wszyst­kiemu nie tracę nadziei, że miesz­kańcy tego impe­rium w sta­nie roz­kładu będą w końcu zdolni to zro­bić. Ale pod warun­kiem, że nie zapo­mną nawet na chwilę, jakimi pomni­kami sza­leń­stwa i zbrodni prze­peł­niona jest ich nie­ludzka zie­mia79.

War­to­ści, które wyznaje Her­ling, mają wyż­szą rangę i doty­czą sfery god­no­ści oso­bi­stej, dla­tego nie zostały dra­śnięte doświad­cze­niami Gułagu. Nawią­zu­jąc do tego, pisarz lubił cyto­wać opi­nię War­łama Sza­ła­mowa, autora Opo­wia­dań kołym­skich, który twier­dził, że Guła­gowi opie­rali się i prze­żyli go raczej ci, któ­rzy mieli reli­gijne sumie­nie i wiarę.

Her­ling nie ugiął się pod naci­skiem machiny kon­cen­tra­cyj­nego uni­wer­sum, bo miał silne zasady moralne, choć nie reli­gijne: ani kato­lic­kie, ani nawet nie żydow­skie. Był, warto przy­po­mnieć, pocho­dze­nia żydow­skiego, choć w sfe­rze publicz­nej wolał zacho­wy­wać co do tego pewien dystans. Na pyta­nie, czy jest Żydem, odpo­wia­dał zawsze, że jest Pola­kiem. Ewę Bień­kow­ską i wielu innych bada­czy zaska­ki­wało to jego nie­do­mó­wie­nie. Lecz, jak wiele razy mi tłu­ma­czył, jego postawa wyni­kała z faktu, że nie prze­żył oso­bi­ście Holo­kau­stu i nie chciał uzur­po­wać sobie praw do nie swo­jej roli: oca­la­łego pisa­rza żydow­skiego80. W tym swo­istym ukry­wa­niu pocho­dze­nia w grę wcho­dziła jed­nak także trudna rela­cja z ojcem patriar­chą oraz trauma spo­wo­do­wana przed­wcze­snym odej­ściem matki, Żydówki Doroty Brycz­kow­skiej („Moja matka, którą bar­dzo kocha­łem, zmarła młodo, miała zale­d­wie czter­dzie­ści lat. Zosta­łem sam z moim ojcem. Od tej chwili zaczęły się w moim życiu różne powi­kła­nia, które spo­wo­do­wały, że moja mło­dość stała się bar­dzo trudna”81).

Moralna sta­łość Her­linga i te nie­mal przy­pad­kowe wynu­rze­nia co do kwe­stii toż­sa­mo­ści są dobrze widoczne w finale Innego świata, kiedy w czerwcu 1945 r. w Rzy­mie jego towa­rzysz z wię­zien­nej celi, pol­sko-żydow­ski archi­tekt, wyznaje mu, że aby nie stra­cić lżej­szej pracy, zade­nun­cjo­wał, a co za tym idzie – posłał na śmierć czte­rech zupeł­nie nie­win­nych nie­miec­kich współ­więź­niów. Chciałby, żeby Her­ling powie­dział, że go rozu­mie, nie odmówi mu poda­nia ręki, lecz on zosta­wia go samego z cię­ża­rem wyrzu­tów sumie­nia.

Innym przy­kła­dem tej bez­kom­pro­mi­so­wo­ści oraz przy­wią­za­nia do zasad honoru i god­no­ści, który to temat czę­sto powra­cał w naszych dys­ku­sjach ostat­nich lat (to zawsze ja upo­rczy­wie go pod­no­si­łem, a on szybko, z pew­nym roz­draż­nie­niem, koń­czył), była jego rela­cja z Witol­dem Gom­bro­wi­czem. Her­ling jako młody czło­wiek, przed wojną, podzi­wiał go i wraz z innymi mło­dymi aspi­ru­ją­cymi do bycia pisa­rzami cho­dził na spo­tka­nia z nim do kawiarni Zodiak w War­sza­wie. To wła­śnie tam, na początku lipca 1939 r., usły­szał od niego poufne zwie­rze­nie co do mrocz­nej przy­szło­ści Pol­ski i koniecz­no­ści jak naj­szyb­szej ucieczki do Ame­ryki Łaciń­skiej, aby „hodo­wać byki”. Her­ling wiele razy opo­wia­dał82 (na przy­kład Wło­dzi­mie­rzowi Bolec­kiemu w Roz­mo­wach w Dra­go­nei), że tamta poga­wędka nim wstrzą­snęła, przede wszyst­kim dla­tego, że jak więk­szość Pola­ków nie zda­wał sobie sprawy z nad­cho­dzą­cej kata­strofy. Ale tak naprawdę to, że Gom­bro­wicz rze­czy­wi­ście wyje­chał w ostat­niej chwili do Argen­tyny (gdzie pozo­stał przez 24 lata) i oszczę­dził sobie uczest­ni­cze­nia w dra­ma­cie swo­jego narodu, było uwa­żane przez Her­linga za rodzaj cynicz­nej zdrady Ojczy­zny. Po woj­nie Her­ling wysłał Gom­bro­wiczowi tylko jeden list, z Rzymu w 1946 r., w któ­rym pro­po­no­wał mu współ­pracę z nowym maga­zy­nem „Kul­tura”. Nie uczy­nił nic wię­cej, aby się z nim spo­tkać, także wtedy, kiedy Gom­bro­wicz miesz­kał już we Fran­cji. Podzi­wiał go (z wza­jem­no­ścią) i był dumny, że może kon­ty­nu­ować (choć z zupeł­nie innym nasta­wie­niem, mniej indy­wi­du­ali­stycz­nie) „dzien­nik” na łamach „Kul­tury”, począw­szy od 1970 r., po tym, jak Gom­bro­wicz zmarł. Nie chciał jed­nak utrzy­my­wać z nim żad­nych kon­tak­tów, nawet listow­nych. Pew­nego razu powie­dział mi, że Gom­bro­wicz był „ego­cen­trycz­nym dan­dy­sem bez roze­zna­nia poli­tycz­nego i bez sumie­nia”.

Owa nie­ugię­tość, którą Her­ling lubił defi­nio­wać jako „pro­sty krę­go­słup”, obró­ciła się prze­ciwko niemu pod koniec życia, kiedy to nie­któ­rzy spo­śród jego naj­bliż­szych przy­ja­ciół i towa­rzy­szy wielu zma­gań zatrza­snęli mu drzwi przed nosem. Roz­łam zespołu pary­skiej „Kul­tury”, a przede wszyst­kim zerwa­nie z „dyrek­to­rem” Jerzym Gie­droy­ciem, było ostat­nim ogrom­nym nie­szczę­ściem otrzy­ma­nym od życia, które z pew­no­ścią nie ską­piło mu żałoby ani cier­pie­nia.

W liście z 1947 r. do przy­ja­ciela Jerzego Stem­pow­skiego Gustaw Her­ling pod­kre­ślał „przy­wi­leje”, któ­rymi cie­szą się emi­granci: „Piel­grzym wol­no­ści ma wielką god­ność moralną i poli­tyczną. Możemy, nazy­wa­jąc rze­czy po imie­niu, powie­dzieć wiele z tego, co inni myślą, ale z ostroż­no­ści nie mówią. Możemy bez mru­że­nia oczu patrzeć w prze­paść pod naszymi sto­pami”83. Ta prze­paść roz­warła się we wrze­śniu 1939 r. inwa­zją na Pol­skę i roz­po­czę­ciem II wojny świa­to­wej. To wła­śnie wtedy świat Her­linga, w któ­rym doko­ny­wał on swo­ich pierw­szych kro­ków lite­rac­kich przy akom­pa­nia­men­cie pasjo­nu­ją­cych dys­ku­sji i odkryć inte­lek­tu­al­nych, roz­padł się nagle na kawałki.

Her­ling i grupa, która w 1947 r. zało­żyła pismo „Kul­tura” oraz połą­czony z nim dom wydaw­ni­czy, mieli silną wspólną histo­rię: wszy­scy doświad­czyli nie­woli w Związku Radziec­kim; wal­czyli razem prze­ciwko Niem­com w woj­sku angiel­sko-pol­skim pod dowódz­twem gene­rała Andersa; widzieli, jak wielu z ich przy­ja­ciół pole­gło pod Monte Cas­sino i na innych polach bitew; razem spę­dzili pierw­sze powo­jenne lata w Rzy­mie, świa­domi już, że nie będą mogli wró­cić do ojczy­zny. Ich drogi roz­dzie­liły się po raz pierw­szy, kiedy więk­szość z nich w oba­wie przed nadej­ściem komu­ni­zmu we Wło­szech oraz z prze­ko­na­niem, że we Fran­cji znajdą dogod­niej­sze warunki do roz­woju aktyw­no­ści poli­tyczno-kul­tu­ral­nych, zde­cy­do­wała o prze­pro­wadzce do Paryża. Her­ling nato­miast osiadł w Lon­dy­nie z żoną, malarką Kry­styną primo voto Domań­ską, która po kilku latach ode­brała sobie życie. Związki pomię­dzy Her­lin­giem a „tymi z «Kul­tury»” jed­nak nie ustały. Od połowy lat pięć­dzie­sią­tych pisarz począł przy­jeż­dżać co dwa mie­siące do Paryża, gdzie cze­kał na niego pokój w Maisons-Laf­fitte oraz praca dla mie­sięcz­nika „Kul­tura” i dla wydaw­nic­twa. Her­ling żył z Jerzym Gie­droy­ciem, Zofią Hertz, Józe­fem Czap­skim w twór­czej wspól­no­cie, być może jedy­nej w Euro­pie. Tam mógł roz­ma­wiać po pol­sku, o poli­tyce i lite­ra­tu­rze, bez­pieczny w wąskim gro­nie osób, które wie­działy o sobie wszystko i rozu­miały się w lot (choć czę­sto się spie­rały).

Kiedy w 1989 r. upadł mur ber­liń­ski, Her­ling, zachę­cany dodat­kowo poprzez wiele zapro­szeń nad­cho­dzą­cych z naj­róż­niej­szych stron Pol­ski, wyra­ził chęć powrotu i odwie­dze­nia swego kraju. Natknął się na nie­spo­dzie­wany (lecz być może prze­wi­dy­walny) opór i brak zaufa­nia ze strony swo­ich kole­gów z „Kul­tury”, podejrz­li­wie patrzą­cych na moż­li­wość kon­fron­ta­cji z tymi, któ­rzy w ojczyź­nie prze­stali być oby­wa­te­lami komu­ni­stycz­nego pań­stwa. Gie­droyc, wspie­ra­jący prze­cież aktyw­nie i z prze­ko­na­niem laicki ruch oporu, a potem zwią­zek zawo­dowy „Soli­dar­ność”, stwier­dził, że wyjazd do Pol­ski zostałby zin­ter­pre­to­wany jako ich zgoda na trans­for­ma­cję, któ­rej zakresu jesz­cze do końca nie rozu­mieli i wewnątrz któ­rej dostrze­gali sprzecz­no­ści. Her­ling „nie usłu­chał” i poje­chał ode­brać zasłu­żone owoce swo­jego suk­cesu lite­rac­kiego i rosną­cej popu­lar­no­ści. Tak oto wró­cił po pięć­dzie­się­ciu latach: w dniach 8–13 maja 1991 r. odwie­dził swoją ojczy­znę i Kielce, swe rodzinne mia­sto. Byłem wśród tych, któ­rzy towa­rzy­szyli mu w owym swo­istym „powro­cie do Itaki”: był to triumf, który nie­wąt­pli­wie dobrze mu zro­bił i odro­binę wyna­gro­dził ogrom gorz­kich fru­stra­cji wygna­nia oraz tego, że we wła­snej ojczyź­nie był pisa­rzem zaka­za­nym i ocen­zu­ro­wa­nym.

Sprawy roz­wi­nęły się jed­nakże bar­dzo szybko i to nie w kie­runku, któ­rego Her­ling by sobie życzył.

Wkrótce potem, gdy napi­sał tekst bar­dzo kry­tyczny wobec nowych władz pol­skich (wyróż­niał się spo­śród nich histo­ryk Adam Mich­nik, jego i mój przy­ja­ciel), spo­tkała go cen­zura ze strony mie­sięcz­nika, do któ­rego powsta­nia się przy­czy­nił i z któ­rym zawsze współ­pra­co­wał. „Kul­tura” odmó­wiła mu publi­ka­cji z powodu „poważ­nych roz­bież­no­ści poli­tycz­nych”. Nie był moż­liwy żaden kom­pro­mis i roz­sta­nie oka­zało się osta­teczne. Z całym sza­cun­kiem, jaki należy się oso­bom, które kosz­tem ogrom­nych poświę­ceń oca­liły kul­turę i god­ność inte­lek­tu­alną Pol­ski pod­czas lat komu­ni­zmu, trzeba uznać, że spo­sób, w jaki potrak­to­wano Her­linga, był zbyt ostry: w oka­mgnie­niu wyklu­czono go i wyrzu­cono z zespołu. „Trak­tują mnie, jak­bym był trę­do­waty, ale za nic w świe­cie nie chciał­bym wystą­pić prze­ciwko nim”84, taki był jego gorzki komen­tarz. I nie chciał wię­cej o tym mówić.

Jest wiele pięk­nych i waż­nych rze­czy, które Her­ling napi­sał o samym sobie i o wła­snym życiu (przede wszyst­kim w Dzien­niku…), czę­sto ukry­wa­jąc się za histo­riami odle­głymi, lecz praw­do­po­dob­nymi. Sądzę jed­nak, że nie zro­zu­miano jesz­cze w wystar­cza­ją­cym stop­niu, iż ist­nieje książka, napi­sana przez niego nie­długo przed śmier­cią i po powro­cie z odwie­dzin w Pol­sce, która, zaiste, zawiera „klucz” do Her­linga. Biała noc miło­ści (1999) jest naj­bar­dziej jaw­nie auto­bio­gra­ficzną opo­wie­ścią pisa­rza: wiele szcze­gó­łów, roz­sia­nych po jego Dzien­niku pisa­nym nocą i opo­wia­da­niach, nabiera teraz nowych barw. To w rze­czy­wi­sto­ści pierw­sza powieść Her­linga (Inny świat nie jest powie­ścią w ści­słym zna­cze­niu tego ter­minu!). Bia­łej nocy nie można uznać za dłu­gie opo­wia­da­nie, ponie­waż sta­nowi praw­dziwą kon­struk­cję powie­ściową opartą na cią­głych, cza­sem nie­uchwyt­nych ruchach w przód i w tył, w cza­sie i w prze­strzeni (to zro­zu­miałe: autor, który nie może pisać, orga­ni­zuje wła­sne myśli raczej według porządku emo­cjo­nal­nego niż racjo­nal­nego).

Główny boha­ter, Łukasz Kle­ban, mieszka w Lon­dy­nie, ma 86 lat i pra­wie zupeł­nie stra­cił wzrok. Jedyna moż­li­wość, aby go odzy­skać, to pod­da­nie się skom­pli­ko­wa­nej ope­ra­cji u słyn­nego wło­skiego oku­li­sty w Wene­cji. Ocze­ku­jąc na zabieg, jest zmu­szony odpo­czy­wać, zamknięty w domu w ciem­no­ściach. Nie może zatem pisać swo­jej auto­bio­gra­fii, co obie­cy­wał sobie od dawna. W tej sytu­acji decy­duje się skom­po­no­wać ją, orga­ni­zu­jąc swoje myśli i sta­jąc się, jak sam to nazywa, „nie­mym nar­ra­to­rem”.

Jego życio­rys to histo­ria czło­wieka, który dał z sie­bie wiele, aby osią­gnąć suk­ces. Syn pol­skiego zie­mia­nina i rosyj­skiej aktorki (która, znu­dzona rolą żony i matki, po paru latach ucie­kła do Związku Radziec­kiego i ni­gdy wię­cej się nie ode­zwała), od dziecka był zafa­scy­no­wany teatrem, szcze­gól­nie Cze­cho­wem (wszyst­kie jego dzieła zosta­wiła mu matka). Ojciec po kilku latach zwią­zał się z miej­scową młodą Żydówką, która dała mu córkę Urszulę. Mło­dość Łuka­sza została nazna­czona strasz­nym wypad­kiem, który na zawsze pozba­wił go spraw­no­ści w jed­nej nodze, oraz odpo­wie­dzial­no­ścią za przy­rod­nią sio­strę po tym, jak ojciec sto­czył się w alko­ho­lizm. Ale przede wszyst­kim jego życie jest histo­rią miło­ści łączą­cej go z Urszulą (które to uczu­cie staje się coraz bar­dziej inten­sywne i trudne do opa­no­wa­nia – aż do doj­ścia do abor­cji – po tra­gicz­nej śmierci jej narze­czo­nego). Łukasz stu­diuje reży­se­rię w War­sza­wie, ale kiedy wybu­cha wojna, jest zmu­szony ucie­kać na tereny oku­po­wane przez Sowie­tów, gdzie zaczyna wyko­rzy­sty­wać swój talent teatralny. Kiedy Niemcy ata­kują ZSRR, wraca do War­szawy i uczest­ni­czy w ruchu oporu. Po aresz­to­wa­niu zostaje depor­to­wany do Nie­miec, a stam­tąd, po woj­nie, tra­fia do sto­licy Wiel­kiej Bry­ta­nii. Ima się róż­nych zajęć, lecz w końcu wraca do reży­se­rii. Osiąga wielki suk­ces wysta­wie­niem Mewy i w krót­kim cza­sie staje się naj­waż­niej­szym inter­pre­ta­to­rem Cze­chowa. Jego cha­rak­te­ry­styczną cechą jest „popra­wia­nie” rosyj­skiego autora w jed­nym szcze­góle: pisto­let, który poja­wia się w pierw­szym akcie, w finale ni­gdy nie strzela. „Pisto­let – twier­dzi Kle­ban – jest dra­ma­tycz­nym roz­wią­za­niem życio­wym. Ale nie teatral­nym. Tam jest pomy­słem czy­sto mecha­nicz­nym, pro­stym, niczego nie roz­wią­zuje”85. Przy­rod­nia sio­stra staje się w mię­dzy­cza­sie kimś w rodzaju żony i z War­szawy prze­pro­wa­dza się do Lon­dynu, aby zaj­mo­wać się Kle­ba­nem. Ope­ra­cja się nie­stety nie udaje i Łukasz cał­ko­wi­cie traci wzrok.

Powieść ma dwa moż­liwe zakoń­cze­nia: a) Łukasz obar­cza sio­strę odpo­wie­dzial­no­ścią za to, że ope­ra­cja się nie udała, zamyka się w sobie, oddala od wszyst­kich i umiera; b) śle­pota Łuka­sza daje nowy impuls związ­kowi brata i sio­stry, do tego stop­nia, że kiedy Urszula dowia­duje się, że jest nie­ule­czal­nie chora i że brat jest zagro­żony samot­no­ścią, decy­duje się na ode­bra­nie sobie życia wraz z nim.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

W niniej­szym szkicu wyko­rzy­stuję swoje usta­le­nia z prac wcze­śniej­szych, m.in.: Recep­cja twór­czo­ści, [w:] Z. Kudel­ski, Stu­dia o Her­lingu-Gru­dziń­skim. Twór­czość – recep­cja – bio­gra­fia, Lublin 1998, s. 161–285. Zob. rów­nież: Z. Kudel­ski, Gustaw Her­ling-Gru­dziń­ski i „Kul­tura” pary­ska. Fakty – histo­ria – świa­dec­twa, Lublin 2013, s. 375. [wróć]

J. Czap­ski, Przed­mowa, [w:] G. Her­ling-Gru­dziń­ski, Żywi i umarli. Szkice lite­rac­kie, Rzym 1945, s. 6. [wróć]

W anto­lo­gii w arty­ku­łach i indek­sie zostały zacho­wane obie formy pisowni nazwi­ska redak­tora „Kul­tury” pary­skiej: Gie­droyc / Gie­droyć. Formę bez zmięk­cze­nia na końcu przy­jął w pew­nym momen­cie sam redak­tor ze względu na błędy popeł­niane przez cudzo­ziem­ców i jest ona obecna w wielu publi­ka­cjach oraz w wyda­niach jego kore­spon­den­cji, m.in. w tomach listów z Gom­bro­wi­czem (1993), Mie­ro­szew­skim (1999) czy z lat ostat­nich z Wit­tli­nem (2017). Pisow­nia ze zmięk­cze­niem – Gie­droyć – wedle języ­ko­znaw­ców i histo­ry­ków pod­sta­wowa, jest rów­nież sto­so­wana w wielu publi­ka­cjach – np. S.M. Nowi­now­skiego Jerzy Gie­droyć w 1946 roku (Gdańsk 2018) czy w wyda­niu kore­spon­den­cji z Gusta­wem Her­lin­giem-Gru­dziń­skim w ramach jego Dzieł Zebra­nych (Kra­ków 2018) [przyp. Z.K.]. [wróć]

W anto­lo­gii zostały zacho­wane dwie formy pisowni tytułu: Inny świat / Inny Świat. Drugi wyraz pisany małą literą naj­czę­ściej wystę­puje w róż­nego rodzaju publi­ka­cjach i biblio­gra­fiach. Nato­miast sam pisarz w cza­sie przy­go­to­wy­wa­nia Pism zebra­nych w „Czy­tel­niku” (1994–2002), czyli jedy­nego zbio­ro­wego wyda­nia, które miał w pełni pod swoją opieką, suge­ro­wał redak­to­rowi Zdzi­sła­wowi Kudel­skiemu, aby oby­dwa słowa były pisane dużą literą [przyp. Z.K.]. [wróć]

G. Her­ling, A World Apart, wstęp B. Rus­sell, tłum. na j. angiel­ski Joseph Marek (Andrzej Cioł­kosz), Lon­don 1951. [wróć]

Zob. m.in. słowa Zyg­munta Mar­kie­wi­cza, że książka posiada „[…] wyjąt­kową wprost war­tość jako pierw­szo­rzędny doku­ment histo­ryczny i wia­ry­godne świa­dec­two głę­bo­kich prze­żyć psy­chicz­nych”. Z. Mar­kie­wicz, Lite­ra­tura doku­men­tarna, [w:] Lite­ra­tura pol­ska na obczyź­nie 1940–1960, red. T. Ter­lecki, t. II, Lon­dyn 1965, s. 19. [wróć]

M.in. pod­czas spo­tkań autor­skich w cza­sie wizyt w kraju w maju 1994 i 1997 r. w Lubli­nie. [wróć]

J. Wit­tlin, Dar inte­lektu, „Kul­tura” 1965, nr 1–2 (207–208), s. 216–222. [wróć]

Ibi­dem, s. 222. [wróć]

Zob. Nagroda „Wia­do­mo­ści”…, „Wia­do­mo­ści” 1964, nr 39 (965), s. 2. [wróć]

G. Her­ling-Gru­dziń­ski, Upiory rewo­lu­cji, Paryż 1969. [wróć]

H. Kostek [J. Pomia­now­ski], Glossy do książki G. Her­linga-Gru­dziń­skiego, „Kul­tura” 1970, nr 4 (271); cyt. za: Her­ling-Gru­dziń­ski i kry­tycy. Anto­lo­gia tek­stów, wybór i oprac. Z. Kudel­ski, Lublin 1997, s. 378–379. [wróć]

List G. Her­linga-Gru­dziń­skiego do J. Gie­droy­cia, Neapol, 27 lutego 1971, Archi­wum IL. [wróć]

J. Gie­droyc, Auto­bio­gra­fia na cztery ręce, oprac. i posło­wie K. Pomian, War­szawa 1994, s. 209. [wróć]

G. Her­ling-Gru­dziń­ski, Pisma zebrane, t. IV: Dzien­nik pisany nocą 1973–1979, War­szawa 1995, s. 96–97 (zapis z 11 sierp­nia 1974 r.). [wróć]

K. Sowiń­ski, Widziane od środka, „Wia­do­mo­ści” 1974, nr 27 (1476), s. 1. [wróć]

Ibi­dem. [wróć]

K.A. Jeleń­ski, Por­tret dekady z wize­run­kiem autora w lewym rogu, „Kul­tura” 1981, nr 3 (402), s. 119. [wróć]

Idem, Źró­dło świa­tła w pisar­skim pod­zie­miu, „Kul­tura” 1984, nr 11 (446), s. 141. [wróć]

W. Fil­ler, Teo­rie i prak­tyki pary­skiej „Kul­tury”, War­szawa 1968, s. 10. [wróć]

Ibi­dem, s. 43. [wróć]

W. Fil­ler, Lite­ra­tura małej emi­gra­cji, War­szawa 1970, s. 47. [wróć]

Ibi­dem, s. 103. [wróć]

Czarna księga cen­zury PRL, t. I–II, Lon­dyn 1977. [wróć]

Czarna księga cen­zury PRL, t. I, Lon­dyn 1977, s. 54–56. [wróć]

Zob. prze­druk tego pla­katu na okładce anto­lo­gii Anty-Kul­tura, War­szawa 1992. [wróć]

Zob. Lite­ra­tura pol­ska. Prze­wod­nik ency­klo­pe­dyczny, t. I: A–M, red. C. Her­nas, War­szawa 1984, s. 346–347. [wróć]

S. Kry­ska, Lite­ra­tura i poli­tyka, „Barwy” 1985, nr 1 (189), s. 2. [wróć]

Z. Kudel­ski, Pod wzro­kiem Meduzy, wobec Tajem­nicy…, „Prze­gląd Powszechny” 1987, nr 1 (785), s. 7–19. Pole­mika: M.J., Zama­sko­wany teo­log, „Try­buna Ludu” 5 II 1987, nr 30. [wróć]

M.J., Zama­sko­wany teo­log…, op. cit.[wróć]

„Nowe Sygnały” 1957, nr 17 (29), s. 5. [wróć]

„Życie Lite­rac­kie” 1959, nr 36 (398), s. 4; pier­wo­druk: „Kul­tura” 1959, nr 7–8 (141–142), s. 205–212. [wróć]

Z. Lich­niak, „Czas roz­kra­czony nad teraź­niej­szo­ścią” lub czy­tajmy mię­dzy wier­szami, „Kie­runki” 1957, nr 7 (40), s. 7. [wróć]

K. Koź­niew­ski, Różowe cie­nie, War­szawa 1960; Słow­nik współ­cze­snych pisa­rzy pol­skich, red. E. Korze­niew­ska et al., t. I: a-i, War­szawa 1963, s. 667; J. Drew­now­ski, K. Koź­niew­ski, Pierw­sza bitwa z Gestapo. Wspo­mnie­nie o Pol­skiej Akcji Nie­pod­le­gło­ścio­wej (PLAN), War­szawa 1965. [wróć]

Zob. J.Z. Bia­łek, Ludwik Fryde jako kry­tyk lite­racki, War­szawa 1962; L. Fryde, Wybór pism kry­tycz­nych, wstęp i oprac. A. Bier­nacki, War­szawa 1966. [wróć]

W. Kar­piń­ski, Proza Her­linga-Gru­dziń­skiego, „Tygo­dnik Powszechny” 1981, nr 29 (1695), s. 4–5; prze­druk w: idem, Książki zbó­jec­kie, Lon­dyn 1988, s. 133–139. [wróć]

Ibi­dem. [wróć]

Ibi­dem. [wróć]

Ibi­dem, s. 134. [wróć]

Ibi­dem, s. 138. [wróć]

Zob. Z. Ste­fa­now­ska, Dzien­nik Her­linga-Gru­dziń­skiego, [w:] Lite­ra­tura źle obecna, Lon­dyn 1988, s. 81, 83. [wróć]

G. Her­ling-Gru­dziń­ski, Słowo i cień, „Więź” 1983, nr 7 (297), s. 16–32 [fragm. Dzien­nika pisa­nego nocą z lat 1971–1972]. [wróć]

G. Her­ling-Gru­dziń­ski, Gasnący Anty­chryst, „W dro­dze” 1983, nr 1–2 (113–114), s. 165–170; R.K. Przy­byl­ski, W per­spek­ty­wie cier­pie­nia. O „innych świa­tach” Tade­usza Borow­skiego i Gustawa Her­linga-Gru­dziń­skiego, ibi­dem, s. 171–181. [wróć]

R.K. Przy­byl­ski, W per­spek­ty­wie cier­pie­nia…, op. cit., s. 174. [wróć]

Ibi­dem, s. 179. [wróć]

Ibi­dem, s. 180. [wróć]

Święty Smok, „W dro­dze” 1985, nr 10 (146), s. 6–18; pier­wo­druk: „Kul­tura” 1985, nr 1–2 (448–449), s. 64–77; Wieża, „W dro­dze” 1987, nr 1 (161), s. 3–16; nr 2 (162), s. 56–63; Dru­gie Przyj­ście. Opo­wieść śre­dnio­wieczna, „W dro­dze” 1987, nr 6 (166), s. 25 38; Most. Z kro­niki naszego mia­sta, „W dro­dze” 1987, nr 12 (172), s. 56–62. [wróć]

Mówić prawdę. Z Gusta­wem Her­lin­giem-Gru­dziń­skim roz­ma­wia Beata Chmiel, „Prze­gląd Powszechny” 1987, nr 11 (795), s. 167–178; Z. Kudel­ski, Pod wzro­kiem Meduzy, wobec Tajem­nicy…, „Prze­gląd Powszechny” 1987, nr 1 (785), s. 7–19. [wróć]

Zob. G. Her­ling-Gru­dziń­ski, Słoń i… nie­pod­le­głość, „Zapis” 1978, nr 7 [lipiec], s. 63–65; reedy­cja lon­dyń­ska s. 83–86; idem, [Odpo­wiedź na ankietę:] W 10 lat po wyda­rze­niach mar­co­wych