Tytuł dostępny bezpłatnie w ofercie wypożyczalni Depozytu Bibliotecznego.
Tę książkę możesz wypożyczyć z naszej biblioteki partnerskiej!
Książka dostępna w katalogu bibliotecznym na zasadach dozwolonego użytku bibliotecznego.
Tylko dla zweryfikowanych posiadaczy kart bibliotecznych.
Pani legenda pojawia się w strumieniu, w trzcinie, w lesie i na bagnach, w podziemnych jamach, wysoko w powietrzu, na zboczach wzgórz, w głębokim jeziorze i w mrocznej dolinie - wszędzie. - Georg Kuessel.
Powyższe słowa żyjącego w pierwszej połowie XX stulecia poety, nauczyciela i znawcy pomorskiej kultury ludowej, Georga Kuessela z Wierzchowa, znakomicie ilustrują wszechobecność baśni i przypowieści w świecie dawnych mieszkańców naszego powiatu.
[Ze wstępu]
Publikacja w trzech językach: polskim, angielskim, niemieckim
Książka dostępna w zasobach:
Biblioteka Publiczna Gminy Wałcz w Lubnie (2)
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 369
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
W krainie legend Pojezierza Drawskiego
In the realm of legendsof the Drawsko-Lakeland
Im Reich der Legendender Drawsko-Seenplatte
Opisał / Written by / Bearbeitung
Jarosław Leszczełowski
Drawsko Pomorskie
Grudzień 2016 / December 2016 / Dezember 2016
© Copyright Jarosław Leszczełowski 2016
© Copyright Starostwo Powiatowe w Drawsku Pomorskim 2016
AUTOR / AUTHOR / AUTOR
Jarosław Leszczełowski
PROJEKT OKŁADKI I OPRACOWANIE EDYTORSKIE/COVER DESIGN AND EDITORIAL DEVELOP
MENT/UMSCHLAG UND EDITORISCHE ÜBERARBEITUNG
KOREKTA / ADJUSTMENT / REDAKTION
Małgorzata Styza
ILUSTRACJE/ABBILDUNG /ILLUSTRATION
Elżbieta Kordek
WYDAWCA / PUBLISHER / HERAUSGEBER
PPR TONGRAF
DRUK/PRINT/DRUCK
PPR TONGRAF
64-920 Piła, ul. Pilotów 7, tel. 67 35 11 900
[email protected], www.tongraf.pl
ISBN 978-83-62581-94-8
Spis treści / Contents / Inhaltsverzeichnis
Słowo wstępne
Preface
Vorwort
Od autora
From the Author
Vom Autoren
BAŚNIOKRĄG POWIATOWEJ STOLICY
The World of Tales of the District Capital
Märchenkranz der Kreishauptstadt
O księżniczce Matyldzie w grodzie nad Drawą
About Princess Mathilde of the Town upon the River Drawa
Über Prinzessin Mathilde in der Stadt an der Drage
O upiorach z drawskiej świątyni
About the Ghosts of the Temple in Drawsko
Über Gespenster im Dramburger Gotteshaus
O pasterzu, rybaku i Diabelskim Cyplu
About the Shepherd, the Fisherman and the Devil’s Cape
Über Hirten, Fischer und die Teuflische Landzunge
O syrenie z jeziora Lubie
About the Siren of Lake Lubie
Über die Seejungfrau vom Lübbesee
O niewiastach i złych wilkach
About the Yung Women and the Evil Wolves
Über Frauen und böse Wölfe
O kocich zjawach
About the Cat’s Ghosts
Über Katzengespenster
O słowiku z Wedlowego Dworu
About the Nintengale of Wedlowy Court
Über eine Nachtigall vom Wedelshof
WOKÓŁ MIASTA DOBREGO SUKNA
Around the City of Good Cloth
Rings um die Stadt mit gutem Tuch
O niesfornych skrzatach tkaczach
About the Riotous Gnome Weavers
Über ungebärdige Webezwerge
O skarbach Skrzaciej Góry
About the Treasure of Gnome Mountain
Über Schätze im Zwergberg
O zbójcach na Górze Rakowskiej
About the Robbers on Rakowska Mountain
Über Räuber vom Rackower Berg
O cudownym kwiecie i Skrzacim Młynie
About the Miraculous Flower and the Gnome Mill
Über eine wunderbare Blume und Zwergmühle
O gniewie rybiego monarchy
About Anger of the Fish Monarch
Über den Zorn des Fischmonarchen
O Francuskim Stanowisku
About the French Site
Über französichen Standort
O wolnej kuli, wodniku i diabelskiej ławie
About the Free Bullet, the Water Man and the Devil’s Bench
Über Freikugel, Wassermann und Teufelsdamm
O pięknej Swantji z Galgenbergu
About Beautiful Swantja of Galgenberg
Über wunderschöne Swantja vom Galgenberg
TAM GDZIE ROZUM SZLIFUJĄ
Where They Grind the Mind
Dort, wo man den Verstand schleift
O Güntersbergach i młynie szlifierskim
About the Güntersbergs and the Grinding Mill
Über Familie Güntersberg und Schleifmühle
O smukłej topoli na Knickenbergu
About the slender poplar on Knickenberg
Über schmale Pappel auf Knickenberg
O białym psie z kaliskiej krypty
About the White Dog of Kalisz Crypt
Über weißen Hund aus Kallieser Krypta
O upiorze barona w Nowym Łowiczu
Anout the Baron Ghost in Nowy Łowicz
Über das Gespenst des Grafen in Neu Lobitz
O dawnych zamkach, skarbach i syrenach
About Ancient Castles, Treasures and Sirens
Über alte Burgen, Schätze und Sirenen
BAŚNIE I PRZYPOWIEŚCI DAWNEJ KOMANDORII
Tales and Allegories of a Former Commandery
Märchen und Parabeln aus der ehemaligen Kommende
O diabelskim głazie i Zamkowej Górze
About the Devil’s Rock and Castle Mountain
Über Teufelsstein und Schlossberg
O zazdrosnym niedźwiedziu i pięknej młynarce
About the Jealous Bear and the Beautiful Miller’s Daughter
Über eifersüchtigen Bären und wunderschöne Müllerin
O pierścieniu dumnej starościny
Anout the Ring of the Proud Matron
Über den Ring der stolzen Starostin
O sali rycerskiej siemczyńskiego pałacu 96
About the Knight’s Hall of the Palace in Siemczyno
Über Rittersaal im Palast in Heinrichsdorf
O Syrenim i Żmijowym Ostrowie
About the Siren’s and Dragons Island
Über Jungfernwerder und Lindwerder
O kobiecych łowach
About the Female Hunting
Über Frauenjagd
O tajemnicach drahimskiej twierdzy
About the Mysteries of the Fortress in Drahim
Über Geheimnisse der Burg Draheim
WIERZCHOWSKI WIENIEC LEGEND
A Circle of Legends of Wierzchowo
Virchower Sagenkranz
O zbójeckiej pokucie
About the Robbers Penance
Über räuberische Büße
O Adamowym Tańcu
About Adam's Dance
Über Adamstanz
O sposobach na zarazę
How to Overcome the Plague
Wie man Pest verbannte
O koboldach pod Szerokim Kamieniem
About the Goblins of the Wide Stone
Über Zwerge vom Breiten Stein
O ognistym jeźdźcu
About the Fiery Rider
Über Feuerreiter
O żółwiu i zaklętej księżniczce
About the Turtle and the Spelled Princess
Über eine Schildkröte und verxehte Prinzessin
O skąpych gospodarzach, skarbie i kogucim jajku
About the Mean Hosts, the Treasure and the Cock Egg
Über geizige Landwirte, einen Schatz und ein Hahnei
GMINA Z LEGENDĄ W HERBIE
The Borough with a Legend in the Coat of Arms
Gemeinde mit einer Legende im Wappen
O skradzionych dzwonach
About the Stolen Bells
Über gestohlene Glocken
O syrenie z jeziora Siecino
About the Siren from Lake Siecino
Über die Seejungfrau vom Zetzinsee
O żmiju z Polskiej Góry
About the Dragon from Polish Mountain
Über eine Viper aus dem polnischen Berg
O Chlebowskim wilkołaku
About the Werewolf in Chlebowo
Über Klebower Werwolf
O potępieńcu ze Wzgórza Rozalii
About the Reprobate from Rozalia Hill
Über einen Verdammten aus dem Rosalia-Hügel
O pogańskiej świątyni i powstaniu wsi Borne
About the Pagan Temple and the Beginning of the Village of Borne
Über heidnischen Tempel und Aufstand im Dorf Borne
Bibliografia
References
Bibliographie
Pani legenda pojawia się w strumieniu, w trzcinie, w lesie i na bagnach, w podziemnych jamach, wysoko w powietrzu, na zboczach wzgórz, w głębokim jeziorze i w mrocznej dolinie - wszędzie.
Georg Kuessel
Powyższe słowa żyjącego w pierwszej połowie XX stulecia poety, nauczyciela i znawcy pomorskiej kultury ludowej, Georga Kuessela z Wierzchowa, znakomicie ilustrują wszechobecność baśni i przypowieści w świecie dawnych mieszkańców naszego powiatu.
Jeśli uruchomimy naszą wyobraźnię, dziś również dostrzeżemy baśniowy obraz naszych pięknych okolic. Okazuje się, że nad naszymi jeziorami można usłyszeć czarowny śpiew syren, wśród których są zaklęte szlachcianki oczekujące na wybawienie. W jeziorze Siecino króluje rybi monarcha, a wodami Wąsosza włada wodnik Piotr otoczony dworem wodnych duszków. Nad Drawą spotkamy przecudne księżniczki: drawską Matyldę i złocieniecką Swantję, które przesiadują na wzgórzach i z utęsknieniem oczekują na swych dzielnych wybawców. Pod ziemią naszych miast i wsi rozciąga się kraina skrzatów, które zwykle stosują się do własnych, niezrozumiałych dla nas praw, lecz nocami chętnie pomagają ludziom lub płatają im zabawne figle. Z głębi jezior i bagien dobiegnie nas ciche bicie zatopionych tam przed wiekami dzwonów. Podróżując po powiatowym baśniokręgu, natkniemy się również na złowrogie postaci: straszliwych lindwurmów zwanych żmijami, bezwzględnych rycerzy rabusiów, potępieńców szukających przebaczenia za swe niecne postępki, krwiożercze wilki, a nawet Chlebowskiego wilkołaka. W wielu legendach nieskuteczną walkę o zdobycie chrześcijańskich dusz toczyć będzie sam diabeł.
Świat legend różni się od naszego tym, że tam zawsze triumfuje sprawiedliwość, karząca złych ludzi, a nagradzając poczciwych. Dzieje się tak dlatego, że z baśni i przypowieści płyną szerokim strumieniem wskazówki, nauki i przestrogi, które wspierają ludzi w ich życiowych ścieżkach i wyborach.
Zapraszam do lektury niniejszego zbiorku, który pozwoli czytelnikom poznać nieco zapomnianą krainę naszych powiatowych legend. Podróż po tej krainie zilustrowała barwnymi akwarelami pani Elżbieta Kordek, której serdecznie dziękuję.
Lady Legend appears in a stream, in reed, in a forest and at the marshes, in underground pits, high up in the air, on the hill sides, in a deep lake and in dark valleys - everywhere.
Georg Kuessel
These words belong to the poet, the teacher and the expert of Pomeranian folk culture George Kuessel of Wierzchowo who lived in the first half of the 20th century. They excellently illustrate the common presence of tales and allegories in the world of ancient dwellers of our district.
If we set free our imagination, even today we will be able to see a fantasy image of our beautiful region. It appears that near our lakes we can hear magic singing of mermaids, among them there are spellbound noblewomen waiting for redemption. In Lake Siecino a fish monarch rules, and the waters of Wąsosz are governed by the waterman Piotr surrounded by the entourage of water ghosts. On the River Drawa we meet beautiful princesses: Mathilde from Drawsko and Swantja from Złocieniec who sit of the hills and wait for their brave saviours; under the ground of our cities and villages there is the land of gnomes, who usually stick to their own, incomprehensive for us rules, and at night they willingly help people or play tricks on them. From the depths of the lakes and marshes we can hear quiet ringing of the bells which were sunk centuries ago. Travelling around the district circle of tales, we come across some evil characters: horrible Lindwurms called Dragons, ruthless knights robbers, reprobates seeking for salvation and even a werewolf from Chlebowo. In many legends an ineffectual battle intending to conquer Christian soles is carried out by the Devil himself.
The world of fantasy tales differs from our real world because justice always triumphs there, punishment meets evil people, and reward awaits kind-hearted people. This happens because tales and legends are full of advice and warnings which support people in their life choices.
Welcome to read this book which will introduce the readers into the forgotten land of legends of Drawskie Lake District. I would like to thank also Ms Elżbieta Kordek for her watercolor paintings of the journey through this colourful land.
Frau Legende erscheint im Bach, im Schilf, im Wald und im Moor, in unterirdischen Gruben, hoch in der Luft, an Bergpisten, im tiefen See und im finsteren Tal - überall.
Georg Kuessel
Die obigen Worte des in der ersten Hälfte des 20. Jahrhunderts lebenden Dichters, Lehrers und Kenners der pommerschen Volkskultur, Georg Kuessel aus Virchow, zeigen sehr gut die Allgegenwärtigkeit der Legenden und Parabeln in der Welt der einstigen Einwohner unseres Landkreises.
Wenn wir unsere Vorstellungskraft nutzen, können wir auch heute das fantastische Bild unserer wunderbaren Region sehen. Es stellt sich heraus, dass man an unseren Seen den bezaubernden Sirenengesang hören kann, unter denen es die auf die Rettung wartenden verhexten Edelfrauen gibt. Im Zetzinsee regiert ein Fischkönig, und über den Vansowsee herrscht der Wassermann Peter, umgeben von einem Hof mit Wassergeistern. An der Drage treffen wir wunderbare Prinzessinnen: Mathilde aus Dramburg und Swantja aus Falkenburg, die es pflegen, auf einem Hügel zu sitzen und sehnsüchtig auf tapfere Retter zu warten. Unter dem Boden unserer Städte und Dörfer erstreckt sich ein Land der Zwerge, die sich gewöhnlich nach eigenen, uns unverständlichen Gesetzen richten, und nachts gerne den Menschen helfen oder lustige Streiche spielen. Aus der Tiefe der Seen und Sümpfe können wir das stille Läuten der von Jahrhunderten versunkenen Glocken hören. Während unseres Aufenthaltes im Märchenland werden wir auch auf feindselige Gestalten stoßen: entsetzliche Lindwürmer, auch Schlangen genannt, rücksichtslose Räuberritter, nach Vergebung für schändliche Taten suchende Verdammten sowie blutrünstige Wölfe, und sogar auf den Werwolf aus Klebow. In mehreren Legenden wird einen erfolgslosen Kampf um Eroberung der christlichen Seelen selbst der Teufel führen.
Die Welt der fantastischen Erzählungen unterscheidet sich von unserer realen Welt darin, dass dort immer die Gerechtigkeit triumphiert, böse Menschen bestraft werden, und die Gutmütigen belohnt man. Es passiert so, weil aus den Märchen und Legenden jede Menge Ratschläge und Warnungen folgen, die die Menschen bei den im Leben zu treffenden Entscheidungen unterstützen.
Ich lade Sie zur Lektüre ein, die den Lesern das vergessene Land der Legenden aus dem Kreise Dramburg näher bringt. Frau Elżbieta Kordek danke ich für ihre farbenfrohen Aquarellen, auf denen sie die Reise durch dieses Land illustriert hat.
Niniejszy zbiorek, który z radością oddaję do rąk czytelników, nie zawiera legend wymyślonych przeze mnie, gdyż moim celem jest przedstawianie tylko takich przekazów i przypowieści, które były rzeczywiście opowiadane przez dawnych mieszkańców dorzecza Drawy. Znaleźć je można w literaturze wspomnieniowej i starych zbiorach legend wydawanych jeszcze w dziewiętnastym stuleciu lub w okresie międzywojennym. Zdobyte w ten sposób przypowieści opisywałem następnie na własny sposób, nieco je ubarwiając, ale konsekwentnie trzymając się motywów legend spisanych przez dawnych badaczy pomorskiej kultury ludowej. Niekiedy łączyłem kilka zdawkowych przekazów w jedną rozbudowaną opowieść.
Bogaty baśniokrąg naszego powiatu, który obejmuje zarówno ziemie dawnej Nowej Marchii, jak też polskiego starostwa drahimskiego, możemy poznawać głównie dzięki wspaniałej i rzetelnej pracy dawnych kulturoznawców, badaczy i regionalistów: Antona Hellera ze Złocieńca, Georga Kuessela z Wierzchowa, urodzonego w Stargardzie Szczecińskim prof. Ottona Knoopa, prof. Heinricha Roggego ze Szczecinka oraz pastora dr Fritza Bahra z Siemczyna.
Chciałbym złożyć gorące podziękowania władzom Starostwa Powiatowego w Drawsku Pomorskim za sfinansowanie i wydanie niniejszej publikacji. Podczas pisania zbiorku uzyskałem pomoc i zachętę od wielu osób, za co serdecznie dziękuję. Szczególne podziękowania winny jestem pani Małgorzacie Styzie za profesjonalną korektę tekstu oraz inicjatorom niniejszej publikacji: pani Agnieszce Brzeźniakiewicz i panu Jackowi Kozłowskiemu.
Jarosław Leszczełowski
This collection, which I would be happy to share with my readers, does not contain any fictional legends made up by me. I would like to present tales and allegories which were really told by ancient dwellers of the Drawa basin. You can find them in memoirs and old collections of legends published in the nineteenth century or in the interwar period. The tales which I found were described in my own manner, trying to make them more colourful. Consequently 1 stuck to the themes of legends written by former researchers of the Pomeranian folk culture. Sometimes I joined some short tales into one well developed story.
The world of legends of our district includes both lands of the former New March and Polish Drahim district office. We can discover it thanks to honest work of former cultural anthropologists, researchers and regionalists such as: Anton Heller from Złocieniec, Georg Kuessel from Wierzchowo, Professor Otton Knoop who was born in Stargard Szczeciński, Professor Heinrich Rogge from Szczecinek and Pastor Fritz Bahr, PhD, from Siemczyn.
I give special thanks to local government in Drawsko Pomorskie for financing and publishing my work. While writing this collection I obtained a lot of help and encouragement from many people, for which I would like to thank them. I ow my special thanks to Ms Małgorzata Styza for her professional proofreading and Ms Agnieszka Brzeźniakiewicz and Mr Jacek Kozłowski, who initiated this publication.
Jarosław Leszczełowski
Die vorliegende Sammlung, die ich mit Freude in die Hände der Leser gebe, enthält keine von mir ausgedachten Legenden. Ich sammelte für die Leser nur solche Überlieferungen und Parabeln, die wirklich die einstigen Bewohner des Einzugsgebietes der Drage erzählten. Man kann sie in der Erinnerungsliteratur und in alten Legendensammlungen finden, die im 19. Jahrhundert oder in der Zwischenkriegszeit herausgegeben wurden. Die so gewonnenen Geschichten beschrieb ich auf meine eigene Art, indem ich sie ein bisschen beschönigte. Ich hielt mich jedoch konsequent an die Motive der Legenden, die die einstigen Forscher der pommerschen Volkskultur niederschrieben hatten. Manchmal verband ich ein paar sehr kurze Überlieferungen zu einer ausgebauten Geschichte.
Einen reichen Märchenkranz unseres Kreises, der sowohl das einstige Gebiet der Neumark, als auch der polnischen Starostei Draheim umfasste, können wir dank der großartigen und redlichen Arbeit der einstigen Kulturwissenschaftler, Forscher und Regionalisten kennenlernen: es sind Anton Heller aus Falkenburg, Georg Kuessel aus Virchow, der in Stargard in Pommern geborene Prof. Otto Knoop, Prof. Heinrich Rogge aus Neustettin und Priester Dr. Fritz Bahr aus Heinrichsdorf.
Ich spreche meinen Dank der Leitung der Kreisverwaltung in Drawsko Pomorskie für die Finanzierung und Herausgabe der vorliegenden Veröffentlichung aus. In der Zeit, in der ich an dieser Sammlung arbeitete, halfen mir und ermunterten mich mehrere Personen, bei denen ich mich dafür herzlich bedanke. Meinen besonderen Dank schulde ich Frau Małgorzata Styza, die den Text professionell Korrektur gelesen hat sowie Frau Agnieszka Brzeźniakiewicz und Herrn Jacek Kozłowski, die diese Publikation angeregt haben.
Jarosław Leszczełowski
Podróż po krainie legend rozpoczniemy w Drawsku Pomorskim, żeby wysłuchać barwnego przekazu o zaklętej księżniczce, dzielnym rycerzu-rybie oraz początkach późniejszej stolicy powiatu. W miasteczku zapoznamy się też z mrocznymi legendami związanymi z drawską świątynią, by później siłami wyobraźni przenieść się nad jezioro Lubię z jego przekazami o niebezpiecznej syrenie i diabelskim zakładzie. Baśniokrąg okolic stolicy powiatu zwieńczą przypowieści o tajemniczym kocie z Oleszna, złych wilkach z Mielenka oraz cudownym śpiewie Zarańskiego słowika.
We will start our journey around the world of legends in Drawsko Pomorskie in order to listen to colourful stories about spellbound princess, courageous knight-fish and the beginning of later history of the district capital. In this small city we will learn about dark legends connected with the Temple in Drawsko and later powered by our imagination we will move to Lake Lubie and listen to the stories about a dangerous mermaid and the devil’s bet. The world of legends of the district capital’s outskirts is bound by the story about the cat from Oleszno, the evil wolves from Mielenek and beautiful singing of a nightingale from Zarańsko.
Die Reise ins Märchenland beginnen wir in Drawsko Pomorskie (Dramburg), um eine interessante Überlieferung über eine verhexte Prinzessin, einen tapferen Ritterfisch und den Beginn der Geschichte der späteren Kreishauptstadt zu hören. In diesem Städtchen machen wir uns auch mit finsteren Legenden vertraut, die mit dem Gotteshaus in Dramburg verbunden sind, um uns dann dank unserer Vorstellungskraft an den Lübbowsee zu begeben und Überlieferungen über eine gefährliche Seejungfer und die Wette mit dem Teufel zu hören. Den Märchenkranz der Umgebung der Kreishauptstadt werden Erzählungen über eine geheimnisvolle Katze aus Welschenburg, böse Wölfe aus Klein Mellen und den wunderbaren Gesang der Sarranziger Nachtigall krönen.
Na wschód od granic dzisiejszego miasta Drawsko Pomorskie, na południowym brzegu Drawy wznosił się niegdyś zamek otoczony wałami i głębokim rowem. Mała warownia stała na pustkowiu, które odwiedzane było z rzadka tylko przez słowiańskich rybaków. Mieszkała tam piękna księżniczka Matylda o złotych włosach, której towarzyszyła jedynie wierna służka. Jej lud dawno opuścił ziemie nad Drawą i wyruszył na południe, szukając cieplejszych i zasobniejszych regionów. Księżniczka nie mogła podążyć z nimi, gdyż stała się zakładniczką złych i dzikich ludzi, którzy przybyli w te okolice. Straszny szaman obcego plemienia rzucił na dziewczynę złe zaklęcie, dlatego przez setki lat musiała tkwić w warowni nad Drawą, przykuta niewidzialnymi złotymi łańcuchami.
Tylko w jednym dniu, raz na sto lat, wiosną, rycerze mogli spróbować uwolnić księżniczkę od złego zaklęcia, zdobyć jej rękę i tym samym stać się panami całej okolicy. Dzielny mąż musiał zdjąć z palca księżniczki Matyldy pierścień, ale w taki sposób, żeby nie sprawić jej bólu. Nie było to łatwe, gdyż pierścień zdawał się być wrośnięty w palec i już wielu śmiałków bezskutecznie próbowało sprostać temu zadaniu. A zrozpaczona Matylda czekała sto lat do następnego wiosennego dnia...
Kiedy nadszedł wreszcie kolejny dzień próby, księżniczka poszła nad Drawę, pobrzękując niewidzialnymi łańcuchami. Nad rzeką gorzko zapłakała, skarżąc się modrym falom. Wtedy do zapłakanej dziewczyny podpłynęła niewielka ryba. A wiedzieć trzeba, że w tych pradawnych czasach ryby rozumiały jeszcze ludzką mowę. Ryba spytała młodą kobietę, dlaczego płacze tak rozpaczliwie.
Kiedy księżniczka dotknęła rybki, ta zamieniła się w dorodnego młodzieńca, który szybko złożył pocałunek na pierścieniu i zsunął go delikatnie z dłoni panny. Z hukiem wpadły do wody niewidzialne łańcuchy, uwalniając księżniczkę.
Młody rycerz pochwycił pierścień i dostrzegł, że na szlachetnym kamieniu znajduje się herb, przedstawiający złamany oszczep na czerwonym polu. Odtąd potomkowie rycerza noszą ten znak na swych szatach. Młodzieniec miał na imię Arnold i wkrótce poślubił uwolnioną od zaklęcia księżniczkę. Młoda para posiadała teraz zamek i całą otaczającą go okolicę. Oboje postanowili podziękować Bogu za swe szczęście i wznieść nad Drawą kościółek, ażeby wokół niego osiedlali się ludzie i powstawało nowe miasto.
Dziś na miejscu tej niewielkiej świątyni wznosi się wspaniały ceglany kościół, który góruje nad okolicą. Nowo powstałe miasto nazwano Drawenburgiem (Zamek nad Drawą), a wokół niego powstały liczne wsie i znikł ślad po złych dzikich ludziach. Również dawne zamczysko legło już w gruzach, tylko ślady jego wałów do dziś możemy odszukać nad brzegiem Drawy. W pobliżu tego grodziska jest też miejsce, gdzie woda jest szczególnie czysta. To właśnie tam księżniczka spotkała zaczarowaną rybę, a wiosną ponoć można jeszcze dosłyszeć brzęk zatopionych złotych łańcuchów.
Legenda została opisana na bazie przypowieści zamieszczonej przez Georga Kuessela (pseud. Georg Pommer) z Wierzchowa w czasopiśmie „Heimat Kalender fur den Kreis Dramburg”, 1929 r., s. 74-76 oraz w zbiorku G. Kuessela Am Sagenborn, Berlin-Leipzig, 1941 r., s. 85-86.
To the east of contemporary borders of Drawsko Pomorskie, on the south bank of the River Drawa there was a castle surrounded by the walls and a deep moat. A small fortress stood in desolation; it was rarely visited only by Slavic fishermen. There lived a beautiful princess - goldilocks Mathilde who was always accompanied by a faithful servant girl. Her people left the land upon the Drawa a long time ago and went south looking for warmer and richer regions. The princess could not follow them because she was a hostage of evil and wild people who had come to these surroundings. A horrible wizard of the foreign tribe wove an evil spell on the girl. Since then, for hundreds of years, she had to stay in the fortress upon the Drawa, chained to the walls by invisible gold chains.
Only one day, once in a hundred years, in spring, knights could try to free the princess of the evil spell, win her hand and become masters of the district. A courageous man had to take the ring off Princess Mathilde’s hand so that not to cause her any pain. It was not easy because the ring seemed to be ingrown, and a lot of brave souls had unsuccessfully tried to meet this challenge. Desperate Mathilde had to wait another hundred years for another spring day hoping that maybe that time she would gain freedom.
When the next trial day came, the princess went to the banks of the Drawa rattling the invisible chains. By the river she burst into tears complaining to deep blue waves. Then a small fish swam towards the girl. And you should know that in those ancient times fish could understand people’s speech. The fish asked the young woman why she was crying so desperately.
When the princess touched the fish, it turned into a handsome young man, who quickly kissed the ring and took it off the girl's finger softly. The invisible chains fell into water making a great noise. The princess was set free.
The young knight took the ring and noticed that the precious stone had a coat of arms which presented a broken javelin on a red background. Since then the descendants of the knight have worn this sign on their clothes. The young man’s name was Arnold and soon he married the princess who had been set free from the spell. The young couple owned the castle and the surrounding land. They both decided to thank God for their happiness and built a small church by the Drawa where people settled around. In such a way a new city was founded.
Today, on the place of the small temple there is a beautiful brick church which towers over its surroundings. The newly founded town was called Drawenburg (Castle upon Drawa), and around it a lot of villages were settled, and nobody remembers evil and wild people. The castle itself was ruined. However, we can find traces of its walls on the banks of the Drawa. Near this town there is also a place where the water is extremely clean. It is the place where the princess met the spellbound fish. In spring you can hear the rattle of the sunk gold chains.
This legend was written on the basis of a tale printed by Georg Kuessel (pseud. Georg Pommer) from Wierzchowo in “Heimat Kalender fur den Kreis Dramburg” journal in 1929, pages 74-76 and in the collection of G. Kuessel Am Sagenborn, Berlin-Leipzig, 1941, pp. 85-86.
Östlich der heutigen Grenzen der Stadt Drawsko Pomorskie, am südlichen Ufer der Drage gab es einst eine von einem Wall und einem tiefen Graben umgebene Burg. Eine kleine Festung stand in der Wildnis, die nur die slawischen Fischer sehr selten aufsuchten. Dort wohnte eine wunderschöne Prinzessin - Mathilde mit goldblonden Haaren, die immer eine treue Magd begleitete. Ihr Volk hatte lange her die Gebiete an der Drage verlassen und hatte sich auf den Weg nach Süden auf Suche nach wärmeren und reicheren Regionen gemacht. Die Prinzessin konnte ihnen nicht folgen, weil sie die Geisel der bösen und wilden Menschen war, die in diese Region gekommen waren. Ein schrecklicher Zauberer aus dem fremden Volksstamm behexte das Mädchen mit einem bösen Zauberspruch. Seit dieser Zeit musste es über Jahrhunderte hinweg, gefesselt an die Mauer mit unsichtbaren goldenen Ketten, in der Festung an der Drage stecken.
Nur an einem Tag, einmal in hundert Jahren, im Frühling, konnten die Ritter versuchen, die Prinzessin von bösem Zauberspruch zu befreien, um ihre Hand bitten und dann über die ganze Gegend herrschen. Der tapfere Mann musste den Ring vom Finger der Prinzessin Mathilde abbekommen, aber ohne ihr dabei Schmerzen zu machen. Dies war aber nicht leicht zu machen, weil der Ring schien, in den Finger eingewachsen zu sein und schon mehrere Wagehälse erfolgslos versucht hatten, diese Aufgabe zu bewältigen. Die verzweifelte Mathilde wartete die nächsten hundert Jahre auf den nächsten Frühlingstag mit der Hoffnung, dass sie vielleicht diesmal ihre Freiheit wiedergewinnt.
Als endlich der nächste Versuchstag kam, ging die Prinzessin an die Drage und klimperte dabei mit unsichtbaren Ketten. Am Fluss weinte sie bitterlich, als sie sich bei den kornblumenblauen Wellen beklagte. Dann schwamm an das weinende Mädchen ein ziemlich kleiner Fisch herein. Und man muss wissen, dass in diesen sehr alten Zeiten die Fische noch die menschliche Rede verstehen konnten. Der Fisch fragte die junge Frau, warum sie so schrecklich weint.
Als die Prinzessin das Fischchen angefasst hatte, verwandelte es sich in einen gutaussehenden jungen Mann, der den Ring schnell küsste und ihn zart vom Finger des Fräuleins abbekam. Die unsichtbaren Ketten fielen mit Krach ins Wasser und die Prinzessin wurde befreit.
Der junge Ritter griff den Ring und bemerkte, dass es auf dem Edelstein ein Wappen gibt, der einen gebrochenen Wurfspieß auf rotem Hintergrund darstellt. Seitdem trugen die Nachkommen des Ritters dieses Zeichen am Gewand. Der junge Mann hieß Arnold und heiratete kurz darauf die vom Zauber befreite Prinzessin. Das junge Paar hatte jetzt eine Burg und die sie umgebenden Gebiete. Beide entschlossen sich, bei Gott für ihr Glück zu bedanken und bauten an der Drage eine kleine Kirche, damit sich rings um dieses Gebäude Leute ansiedeln konnten. So entstand eine neue Stadt.
Heute gibt es statt eines kleinen Gotteshauses eine wunderbare Ziegelkirche, die die Umgebung überragt. Die neu errichtete Stadt nannte man Drawenburg (Burg an der Drage), rings um die Festung entstanden zahlreiche Dörfer und die Spur der bösen und wilden Leuten verschwand. Auch die einstige Burg lag in Trümmern. Heute können wir am Ufer der Drage nur die Spuren ihrer Wälle finden. In der Nähe dieser Burg gibt ein auch einen Ort, an dem das Wasser besonders rein ist. Eben dort traf die Prinzessin den verzauberten Fisch. Im Frühling kann man dort das Klirren der versunkenen goldenen Ketten hören.
Diese Legende wurde in Anlehnung an die von Georg Kuessel (Pseudonym Georg Pommer) aus Virchow in der Zeitschrift „Heimat Kalender für den Kreis Dramburg”, 1929, S. 74-76 und in der Sammlung von G. Kuessel Am Sagenborn, Berlin-Leipzig, 1941, S. 85-86 veröffentlichte Geschichte beschrieben.
Dobry i szczodry chrześcijanin, burmistrz Drawska Pomorskiego - Fryderyk Wilhelm Steobanus - zakończył swój żywot w 1725 roku, a wdzięczni mieszczanie postanowili pochować go w krypcie kościelnej, gdzie miejsce spoczynku znalazło już wielu zasłużonych obywateli miasta. Tam też byli pochowani inni członkowie znamienitej rodziny Steobanusów. Ponad sto lat później w drawskim kościele przeprowadzono szeroko zakrojone prace remontowe. W trakcie tej przebudowy usunięto wszystkie sarkofagi, a stare krypty zasypano. Prochy burmistrza i rodziny Steobanusów zostały wtedy przeniesione na cmentarz.
Wielu drawszczan było przekonanych, że duchy zmarłej rodziny odebrały ten postępek jako zakłócenie ich spokoju. Odtąd każdej sylwestrowej nocy widywano czarny powóz, który z głośnym i złowrogim turkotem jeździł wokół kościoła, następnie toczył się przez rynek w kierunku młyna nad Drawą, gdzie mieszkał niegdyś burmistrz Steobanus. Innym razem widywano ten pojazd w okolicach Bramy Zarańskiej, kiedy jechał ulicą Zamkową. Śmiałkowie, którzy zajrzeli do jego wnętrza, opowiadali, że jego pasażerami były posępne i blade upiory zmarłych członków rodziny Steobanusów. Wokół nich paliło się sześć wielkich gromnic.
Więcej szczegółów o tajemniczym powozie można było usłyszeć od kobiet, które wieczorami zbierały się w izbach, żeby przy słabym świetle lampy naftowej zasiąść do przędzenia wełny i rozmawiać o osobliwościach tego świata. Kobiety spotykały upiorny pojazd w pobliżu Bramy Zarańskiej, na ulicy Zamkowej i Wielko młyńskiej. Pędził on z głośnym łoskotem, zaprzężony w kruczo czarne konie, które głośno rżały i poruszały tak szybko, że unosiły się nad ziemią. Niektóre z kobiet utrzymywały, że woźnicą był mężczyzna pozbawiony głowy. Inne temu przeczyły, twierdząc z przekonaniem, że miał on twarz jednego ze zmarłych właścicieli majątku ziemskiego Goltzów, położonego na obrzeżach miasta.
Z drawską świątynią związana jest też inna mroczna historia, która zdarzyła się w połowie XIX stulecia. W ówczesnym mieście żyła niewiasta, o której drawszczanie opowiadali, że posiadła umiejętność widzenia duchów. Ona to właśnie pewnego sylwestrowego wieczora wróciła do swego małego mieszkanka, z którego okien rozciągał się widok na wspaniały gotycki kościół. Następnego poranka zamierzała udać się na mszę świętą, dlatego czując duże zmęczenie, ochoczo weszła pod pierzynę i szybko zasnęła. Nagle zerwała się z łóżka i wzrok skierowała na kościół, z którego witraży sączyło się intensywne światło. Kobieta była przekonana, że zaspała i jest już zimowy poranek, a w kościele odprawiane jest poranne nabożeństwo. Tymczasem w rzeczywistości spała zaledwie dwie godziny. W pośpiechu ubrała się i chwyciła książkę do nabożeństwa. Szybkim krokiem ruszyła w kierunku kościoła. Drzwi świątyni były szeroko otwarte, a ze środka dochodziła głośna muzyka organowa. Nie dostrzegła przed wejściem żadnej ludzkiej postaci, ale to nie wzbudziło w niej podejrzeń. „Jestem bardzo spóźniona, co za wstyd!” - pomyślała i wbiegła do wnętrza świątyni. Wtedy zamarła z przerażenia, gdyż kościół był zupełnie pusty. Pomimo wyraźnie słyszanej w nawie głównej głośnej muzyki organowej zauważyła, że przy instrumencie nie było organisty. Zrozumiawszy, że wtargnęła do kościoła w czasie, gdy nie było tu miejsca dla żywych istot, kobieta poczęła ostrożnie się wycofywać, lecz wtedy ze wszystkich stron z sykiem i świstem ruszyły na nią niewidoczne upiory. Niewiasta rzuciła się do panicznej ucieczki, podczas której spadła jej chustka z głowy. Szczęśliwie wróciła do domu, gdzie długo się modliła, nie mogąc zasnąć. Kiedy następnego ranka udała się do kościoła na poranną mszę, dostrzegła liczne kawałki swej chustki porozrzucane na kościelnej podłodze.
Opisano na bazie dwóch legend zamieszczonych w zbiorku prof. Ottona Knoopa Volkssagen, Erzählungen und Schwänke aus dem Kreise Dramburg, Koszalin 1926 r., s. 20-21 oraz w artukułe autorstwa W. Asmussa w czasopiśmie „Heimat Kalender für den Kreis Dramburg”, 1929 r., s. 71.
A good and generous Christian, a mayor of Drawsko Pomorskie, Fryderyk Wilhelm Steobanus ended his life in 1725 and grateful citizens decided to bury him in the crypt of the church where a lot of distinguished citizens had been buried. In the same place members of the Steobanus family were also buried. More than a hundred years later renovation works were carried out in the church in Drawsko. During the rebuilding all the sarcophagi were removed and old crypts were filled in. The mayor’s aches and the aches of the Steobanus family were removed to the cemetery.
Many citizens of Drawsko were sure that the ghosts of the dead family considered these actions as disruption of their peace. Since then every New Year’s Eve a black carriage has been seen, which went around the church with loud and sinister rattle and then moved along the market square in the direction of the mill on the banks of the Drawa, where the mayor Steobanus used to live. Sometimes the vehicle was seen near the Zarańska Gate when it went down Zamkowa Street. Brave people who dared to look inside the carriage said that its passengers were morose and pale ghosts of the dead members of the Steobanus family, around whom six enormous blessed candles were burning.
More details about the mysterious carriage can be heard from women who gathered in houses in the evening to spin the wool and talk about particular people of this world in the light of an oil lamp. The women met the ghost carriage near the Zarańska Gate, in Zamkowa and Wielkomłyńska streets. It went quickly and noisily, geared by coal black horses which neighed and ran so fast that they hovered above the ground. Some women stated that the carter was a headless man; the others denied this saying that his face reminded a face of one of the dead owners of the land estate of the Goltz which was situated in the suburbs of the town.
There is another gloomy story connected with the temple in Drawsko which happened in the half of the 19th century. In the then town there lived a young woman about whom the citizens of Drawsko said that she had an ability to see ghosts. It was her who one New Year’s Eve came back to her small flat which overviewed a beautiful gothic church. The next morning she was intended to go to a mass, that is why feeling extremely tired she went to bed and fell into a deep sleep. Suddenly she awoke and looked at the church and saw an intensive light coming from the stained glass windows. The woman was sure that she had overslept and the morning mass had already started. In fact, she had been sleeping for two hours. In a hurry she got dressed and grabbed the prayer book. She went fast to the temple. The door was wide open and loud sounds of organ music could be heard. She did not notice any human being inside; however, it did not raise any suspicions. “I am too late, what a shame!” - she thought and ran inside the church. The loud music filled the main aisle, but the organist was not at his place. Having understood that she entered the church when no living being was inside, the woman carefully started going back. Then from each side she was followed by invisible ghosts hissing and fizzling at her. The young woman rushed in panic and dropped a headscarf. She luckily returned home and prayed for a long time not being able to fall asleep. The next morning she went to church where a morning mass was held. She noticed pieces of her headscarf on the church floor...
Written on the basis of two legends printed in the collection of professor Otton Knoop Volkssagen, Erzählungenund Schwänkeausdem Kreise Dramburg,Koszalin 1926, pp. 20-21 and in the article by W. Asmuss in the journal “Heimat Kalender für den Kreis Dramburg”, 1929, p. 71.
Ein guter und großzügiger Christ, Bürgermeister von Dramburg - Friederich Wilhelm Steobanus - segnete 1725 das Zeitliche, und die dankbaren Stadtbewohner entschlossen sich, ihn im Grabgewölbe in der Kirche zu bestatten, wo schon mehrere verdiente Bewohner der Stadt begraben wurden. Dort waren auch die anderen Mitglieder der namhaften Familie Steobanus begraben. Über hundert Jahre später führte man in der Kirche in Dramburg große Sanierungsarbeiten durch. Während dieses Umbaus entfernte man alle Sarkophage und die alten Krypten wurden zugeschüttet. Die sterblichen Überreste des Bürgermeisters und seiner Familie bestattete man damals auf dem Friedhof.
Viele Bewohner von Dramburg waren überzeugt, dass die Geister der verstorbenen Familie diese Tat als die Störung ihrer Ruhe betrachteten. Seitdem sah man jedes Jahr in der Silvesternacht eine schwarze Kutsche, die mit einem lauten und feindseligen Rattern rings um die Kirche fuhr, dann weiter durch den Markt in Richtung der Mühle an der Drage zog, wo früher der Bürgermeister Steobanus wohnte. Ein anderes Mal sah man dieses Fahrzeug nahe des Sarranziger Tores, als es entlang der Burgstraße fuhr. Die Wagehälse, die ins Fahrzeug schauten, erzählten dann, dass die Fahrgäste düstere und blasse Gespenster der Mitglieder der Familie Steobanus waren, um die sechs riesige Trauerkerzen brannten.
Mehr Einzelheiten über die geheimnisvolle Kutsche konnte man von den Frauen hören, die sich abends in Stuben versammelten, um bei schwachem Licht einer Petroleumlampe Wolle zu spinnen und über die Besonderheiten dieser Welt zu sprechen. Die Frauen sahen das gespenstische Fahrzeug in der Nähe des Sarranziger Tores, in der Burgstraße und in der Großen Mühlenstraße. Es sauste mit lautem Krachen, mit eingespannten rabenschwarzen Pferden, die laut wieherten und sich so schnell bewegten, dass sie über dem Boden schwebten. Manche Frauen behaupteten, dass der Fuhrmann ein kopfloser Mann war, die anderen verneinten dies, indem sie mit Überzeugung meinten, dass er das Gesicht eines der verstorbenen Eigentümer des am Stadtrand befindlichen Landgutes der Familie Goltz hatte.
Mit dem Gotteshaus in Dramburg ist auch eine andere finstere Geschichte verbunden, die sich Mitte des 19. Jahrhunderts ereignete. In der Stadt lebte damals eine Frau, über die die Bewohner von Dramburg erzählten, dass sie Geister sehen konnte. Eben sie kam an einem Silvesterabend in ihre kleine Wohnung zurück, in der sie von Fenstern aus die wunderbare gotische Kirche sehen konnte. Sie hatte vor, am nächsten Morgen zum Gottesdienst zu gehen, da sie aber große Müdigkeit spürte, verkroch sie sich willig unter ihr Federbett und schlief schnell ein. Plötzlich sprang sie aus dem Bett und warf ihren Blick auf die Kirche, in der die Glasfenster intensiv leuchteten. Die Frau war überzeugt, dass sie verschlafen hatte und dass man in der Kirche gerade den morgendlichen Gottesdienst hält. In Wirklichkeit schlief sie nur zwei Stunden. Sie zog sich in Eile an und griff nach dem Gebetbuch. Im Laufschritt machte sie sich auf den Weg in die Kirche. Die Tür war weit geöffnet, und aus dem Innenraum ertönte laut die Orgelmusik. Vor dem Eingang sah sie aber nicht mal eine menschliche Gestalt, aber dies erregte nicht ihren Verdacht. „Ich komme viel zu spät, was für eine Schande” - dachte sie und lief in die Kirche hinein. Dann erstarrte sie vor Schreck, weil das Gotteshaus ganz leer war. Trotz der das Hauptschiff füllenden lauten Orgelmusik gab es am Instrument keinen Orgelspieler. Als die Frau begriff, dass sie in die Kirche in diesem Moment eingedrungen war, in dem es hier keinen Platz für Lebewesen gab, begann sie sich vorsichtig zurückzuziehen, aber dann gingen auf sie von allen Seiten mit Zischen und Pfeifen unsichtbare Gespenster los. Die Frau ergriff die Flucht, auf der ihr Kopftuch auf den Boden herunterfiel. Sie kehrte glücklich nach Hause zurück, sie betete lange, da sie nicht einschlafen konnte. Am nächsten Morgen bemerkte sie bei morgendlichem Gottesdienst auf dem Kirchenboden verstreute Fetzen ihres Tuches...
Beschrieben in Anlehnung an zwei Legenden, die in der Sammlung von Prof. Otto Knoop Volkssagen, Erzählungen und Schwänke aus dem Kreise Dramburg, Köslin 1926, S. 20-21 und im Artikel von W. Asmuss in der Zeitschrift „Heimat Kalender für den Kreis Dramburg”, 1929, S. 71 veröffentlicht wurden.
Przed wieloma laty nad jeziorem Lubię pewien pasterz pasał swoje owce. Od dawna nie był już zadowolony z wyeksploatowanego pastwiska i tęsknie spoglądał na przeciwległy brzeg jeziora,gdzie obok karwickiego pałacu widać było piękne błonia. Jakże wspaniale byłoby przejśćz całym stadem na te obszerne i świeże łąki! Kiedy pewnego dnia te uporczywe myśli powróciły doń po raz kolejny, z tumanu kurzu wyłonił się nagle nieco dziwacznie wyglądający wędrowiec, który zapytał pasterza, nad czym tak rozmyśla. Owczarz opowiedział mu o swoim pragnieniu, a wtedy wędrowiec rozpromienił się: „Nie ma nic prostszego. Mogę wybudować most dla ciebie i twego stada. Zrobię to przez jedną noc i skończę pracę do jutra rana, zanim trzykrotnie zapieje kur. Będziesz mógł popędzić swoje owce na te upragnione łąki!”. Pasterz, słysząc te przechwałki, roześmiał się szczerze i protekcjonalnie poklepał nieznajomego po plecach. Jednak tamten był poważny i zaproponował zakład, w którym pasterz miałby zastawić swą duszę. Teraz dopiero owczarz spoważniał. Przeszył go dreszcz trwogi, gdyż zbyt późno zrozumiał, że ma do czynienia z diabłem. Nie chciał jednak drażnić czarta swoją odmową, a poza tym rzeczywiście uważał, że nikt nie zbuduje takiego mostu przez Lubię w ciągu jednej nocy, nawet jeśli jest księciem piekieł. Po chwili zastanowienia, pewny swej racji, pasterz podjął wyzwanie i przyjął zakład. Wędrowiec przybrał teraz swą prawdziwą postać diabła i począł ze świstem fruwać nad brzeg jeziora, wrzucając do wody ogromne ilości piasku i kamieni. Latał tam i z powrotem, budując szeroką groblę prowadzącą na drugi brzeg. W pośpiechu gubił liczne głazy przenoszone razem z piaskiem, dlatego dziś tak wiele kamieni możemy znaleźć w okolicach brzegów jeziora. Kiedy pierwszy raz odezwał się kogut w Karwicach, most był prawie gotowy. Pasterz przeraził się. Padł na kolana i począł się gorąco modlić, wzywając Pana Boga na pomoc. Został wysłuchany. Kiedy diabeł pędził nad jezioro z ostatnimi kamieniami, karwicki kogut zapiał dwukrotnie, nie robiąc przerwy. Wściekły diabeł rzucił z rozmachem trzymane kamienie, burząc prawie ukończony most. Musiał odejść z niczym. Miejsce, w którym zawarty został ten zakład, do dziś nosi nazwę Diabelskiego Cypla.
Według opowieści starych wodniaków w tym samym miejscu, zwanym dziś Ostrym Rogiem rozegrały się nieco inne wydarzenia. Otóż pewien niefrasobliwy rybak zapisał swą duszę diabłu, w zamian za to, że przez siedem lat miał mieć bardzo bogate połowy ryb i stać się przez to zamożnym człowiekiem. Nadeszły więc dla niego tłuste lata, ale czas biegł bardzo szybko. Rybak zapomniał o kontrakcie. „Może to był tylko zły sen?” - myślał. Na tydzień przed upływem siódmego roku spotkał jednak nad jeziorem diabła, a ten przypomniał mu o obietnicy oddania duszy. Zmartwiony rybak wrócił do domu, gdzie wyznał wszystko swojej żonie. Oboje małżonkowie długo zastanawiali się, co uczynić, żeby przechytrzyć czarta. W końcu żona naszyła na ubranie rybaka dwa wielkie białe krzyże. Dodatkowo wieczorem rozciągnęła dwie białe liny wzdłuż i wszerz łodzi, tak, że i tu powstał krzyż chroniący przed złymi mocami. Nocą oboje małżonkowie wyruszyli na połów ryb w okolice Diabelskiego Cypla. Punktualnie o północy pojawił się diabeł i zażądał duszy rybaka. Kiedy jednak zobaczył krzyże, zatrzymał się i zaczął straszliwie kląć. Zagroził, że wywoła huragan i fale Lubią pochłoną małżeństwo wraz z ich łodzią. Nadął mocno policzki i zaczął dmuchać raz z południowej, a raz z północnej strony. Żona rozkazała rybakowi wiosłować, podczas gdy sama chwyciła za ster. Kiedy diabeł dmuchał od północy, kierowała łódź na południową stronę, kiedy natomiast pchał fale z południa, łódź była już na północnej stronie półwyspu. Trwało to dłuższy czas, aż w końcu diabeł nie mógł już dalej dmuchać, ponieważ rozbolały go policzki. Wtedy w złości wyrwał ziemię z brzegu i rzucił w kierunku łodzi. Na szczęście nie trafił. Rzucał zresztą wielokrotnie, lecz ciągle bez skutku. W końcu, zmęczony, zbliżył się do łodzi. Wtedy kobieta pokazała mu naszyty krzyż, co sprawiło, ze czart uciekł, zostawiając małżeństwo w spokoju. Ludzie opowiadają, że jezioro ma w pobliżu półwyspu dwa szczególnie głębokie miejsca, gdyż diabeł wyrywał ziemię również z dna jeziora.
Opisano na bazie dwóch legend w artykule: Die Teufelspitze am Grossen Luebbesee zamieszczonych w czasopiśmie, „Dramburger Kreisblatt”, 2/1975 r., s. 17.
Many, many years ago near Lake Lubie a shepherd grazed his sheep. For a long time he had not been satisfied with the pasture and nostalgically looked at the other side of the lake where there were beautiful meadows near Karwicki palace. “Oh, how wonderful it would be to go there with my flock, on the wide and fresh meadows!” - the shepherd dreamed. Suddenly one day his persistent thoughts came back to his mind again and then with clouds of dust a strange looking tramp appeared and asked the shepherd what he was thinking about. The shepherd told him about his desire and then the tramp got lit up: “Nothing could be easier. I can build a bridge for you and your flock. I’ll do it in one night and will have finished my job by the next morning, before the rooster crows three times. You will be able to get your sheep to the other side!” The shepherd having heard his boasting burst into laughter and patted the stranger on the shoulder. However, the stranger was serious and suggested a bet in which the shepherd had to pawn his soul. Now the shepherd became serious. He felt a sudden thrill through his body as he realized, unfortunately too late, that he was dealing with the Devil. He did not want to irritate the demon with his rejection. Moreover, he thought that nobody was able to build such a bridge over Lubie in one night, even if he were a prince of hell. Having thought it over, being sure of his rightness the shepherd faced the challenge and took the bet. The tramp took his true form of the Devil and started flying over the lake with his court throwing large amounts of sand and rocks into the lake. He was flying to and fro building a wide dam leading to the other side of the lake. In a hurry he lost a lot of stones when carrying them with the sand, that is why today we can come across so many stones by the lake. When the first rooster crowed in Karwice, the bridge was almost ready. The shepherd got scared. He fell on his knees and started praying asking God for help. He was heard because when the Devil was rushing towards the lake with the last stones, the rooster in Karwice crowned two times without a pause. The irritated Devil threw the stones and destroyed the almost finished bridge. He had to leave with nothing. The place where the bet had been made is now called the Devil’s Cape.
According to the stories of old watermen in the same place, which is now called Ostiy Rog, some other events took place. Once a carefree fisherman sold his soul to the devil. Instead, for seven years he would have plentiful fishing and would be a rich man. He had years of success; however the time passed quickly. The fisherman forgot about his agreement. “Maybe it was just a bad dream,” he thought. A week before the seventh year was to end, he met the devil near the lake who reminded him about his obligation to give his soul. The fisherman was very sad. When he came home, told his wife the truth. Both of them thought hard what to do in order to outsmart the demon. Finally they found the solution. The wife applied two big white crosses on the fisherman’s clothes. In the evening she also sprang two white ropes along and across the boat, so a cross was formed which would protect against evil powers. At night the couple went fishing near the Devil’s Cape. At exactly midnight the devil appeared and asked for the fisherman’s soul. When he notices the crosses, he paused and started feeling scared. He threatened that he would cause a hurricane and the waves of Lubia would bury the couple with their boat. He bloated his cheeks and started blowing once from the south and once from the north. The woman told her husband to row fast and she took the rudder. When the devil blew from the north, she directed the boat to the south; and when he pushed the waves from the south, the boat was already at the northern side of the peninsula. It lasted a long while, until finally the devil was not able to blow anymore because his cheeks hurt him so much. Then he got angry and started grabbing the land from the shore and throwing it towards the boat. Fortunately he missed all the time. He threw the land many times but with no result. Finally, he got tired and approached the boat. Then the woman showed him the cross she had sewed, it made the devil run away leaving the couple in peace. People say that the lake has two deep places near the peninsula. Apparently, it was the devil who grabbed the land from the lake's bottom.
Written on the basis of two legends in the article: DieTeufelspitzeam Grossen Luebbesee published in the journal “Dramburger Kreisblatt”, 2/1975, p. 17.
Ein Hirt hütete vor vielen Jahren am Lübbesee seine Schafe. Seit langer Zeit war er nicht mehr mit der aufgebrauchten Weide zufrieden und schaute sehnsüchtig auf das gegenüberliegende Seeufer, wo neben des Schlosses in Karwitz wunderschöne Wiesen zu sehen waren. „Wie toll wäre es, mit der ganzen Herde auf diese weiten und frischen Wiesen zu gehen!” - träumte der alte Mann. Als er eines Tages das nächste Mal gleiche hartnäckige Gedanken hatte, erschien plötzlich aus der Staubwolke ein bisschen wunderlich aussehender Wanderer, der den Hirten plötzlich fragte, worüber er so nachdenkt. Der Hirt erzählte ihm über seinen Wunsch, und der Wanderer erstrahlte: „Es gibt nichts Einfacheres. Ich kann für dich und deine Herde eine Brücke bauen. Ich werde das über eine Nacht machen und beende die Arbeit bis zum nächsten Morgen, bevor der Hahn dreimal krähen wird. Du wirst dann deine Schafe auf die sehnlich erwarteten Wiesen treiben!”. Nachdem der Hirt diese Prahlereien gehört hatte, lachte er ehrlich auf und klopfte den Unbekannten zufrieden auf den Rücken. Dieser blieb aber ernst und schlug eine Wette vor, in der der Hirt seine Seele verpfänden sollte. Jetzt wurde der Hirt ernst. Ihn durchlief ein Schauder, weil er zu spät begriffen hatte, dass er mit einem Teufel zu tun hatte. Er wollte jedoch den Teufel nicht mit der Absage ärgern, außerdem dachte er wirklich, dass niemand so eine Brücke am Lübbesee über Nacht bauen kann, sogar wenn der Höllenfürst ist. Nach einer sehr kurzen Überlegung nahm der Hirt die Herausforderung an und ging die Wette ein, weil er überzeugt war, dass er Recht hatte. Der Wanderer nahm dann seine wahre Gestalt des Teufels an und begann, mit Sausen am Seeufer zu fliegen und ins Wasser riesige Sand-und Steinmengen zu werfen. Er flog hin und her und baute einen breiten, zum anderen Ufer führenden Damm. In Eile ließ er zahlreiche Felsblöcke fallen, die er zusammen mit Sand trug, daher können wir heute so viele Steine nahe des Seeufers finden. Als der erste Hahn in Karwitz krähte, war die Brücke fast fertig. Der Hirt war darüber entsetzt. Er fiel auf die Knie und begann, leidenschaftlich zu beten, indem er Gott um Hilfe anrief. Er wurde erhört, weil als der Teufel mit den letzten Steine an den See rannte, krähte der Hahn in Karwitz zweimal, ohne Pause zu machen. Der wütende Teufel warf mit Schwung die Steine, die er in der Hand hatte und zerstörte so die fast zu Ende erbaute Brücke. Er musste leer ausgehen. Der Ort, an dem diese Wette abgeschlossen wurde, heißt bis heute die Teuflische Landzunge.
Laut den Erzählungen der alten Wassersportler kam es auch an diesem Ort, den man heute Spitzige Ecke nennt, zu ein bisschen anderen Ereignissen. Ein gewisser sorgloser Fischer verschrieb seine Seele dem Teufel. Dafür sollte er sieben Jahre lang sehr gelungenen Fischfang haben und ein vermögender Mensch werden. Es kamen zwar fette Jahre für ihn, aber diese Zeit verging sehr schnell. Der Fischer vergaß den Kontrakt. „Vielleicht war das nur ein böser Traum?” - dachte er. Eine Woche vor dem Ablauf des siebten Jahres begegnete er jedoch am See dem Teufel, der ihn an seine ihm versprochene Seele erinnerte. Der bekümmerte Fischer kehrte nach Hause zurück und gestand seiner Frau die Wahrheit. Beide Eheleute dachten lange nach, was sie machen sollen, um den Teufel zu überlisten. Schließlich fanden sie die Lösung. Die Frau nähte auf die Kleidung des Fischers zwei sehr große, weiße Kreuze auf. Zusätzlich zog sie am Abend zwei weiße Seile kreuz und quer am Boot, so dass ein vor üblen Kräften schützendes Kreuz entstand. In der Nacht fuhren die Eheleute gemeinsam zum Fischfang in der Nähe der Teuflischen Landzunge aus. Pünktlich um Mitternacht erschien der Teufel und verlangte die Seele des Fischers. Als er jedoch das Kreuz merkte, hielt er an und begann schrecklich zu schimpfen. Er bedrohte, dass er einen Hurrikan auslösen wird und dass die Wellen des Lübbesees die Eheleute mit dem Boot verschlingen werden. Er blies stark die Wangen auf und begann dann einmal vom Süden her und einmal vom Norden her zu blasen. Die Frau ließ den Fischer rudern, während sie selbst ins Ruder griff. Blies der Teufel vom Norden her, richtete sie das Boot nach Süden, als er die Wellen vom Süden her schob, war das Boot schon im nördlichen Teil der Halbinsel. Dies dauerte so lange, bis der Teufel nicht mehr blasen konnte, weil er Wangenschmerzen bekann. Dann rieß er am Ufer vor Wut den Boden aus und warf in Richtung des Bootes. Zum Glück konnte er nicht treffen. Er warf mehrmals, aber immer ohne Erfolg. Endlich näherte er sich müde dem Boot. Dann zeigte ihm die Frau das aufgenähte Kreuz, was darin resultierte, dass der Teufel floh und das Ehepaar in Ruhe ließ. Die Menschen erzählten, dass es im See in der Nähe der Halbinsel zwei besonders tiefe Orte gibt. Der Teufel rieß offensichtlich auch dort im See den Boden aus.
Beschrieben in Anlehnung an zwei Legenden, die im Artikel: Die Teufelspitze am Grossen Luebbesee in der Zeitschrift, „Dramburger Kreisblatt”, 2/1975, S. 17 veröffentlicht wurden.
W głębinach jeziora Lubię, niedaleko Topolego Cypla (dawniej Espenort), żyje prześliczna syrena o jedwabistych, zielonych i bardzo długich włosach. Wodna panna wypływa na powierzchnię jeziora każdego roku w południe, w dzień świętego Jana, żeby zwabić do swego podwodnego królestwa nieostrożnych młodych rybaków. Syrena pragnie ich dusz, gdyż sama takowej nie posiada. Pół ryba, pół kobieta wynurza się z wody i czesząc swe włosy, śpiewa przecudnym głosem. Kto nieostrożnie dał się jej zwabić, znikał na zawsze. Rybacy z Karwie opowiadali, że widywali syrenę wielokrotnie. Jednym z nich był gospodarz z Karwie - Johann Voltzmann, który w dzień świętego Jana zabrał swą córeczkę do łodzi, żeby pokazać jej coś wspaniałego. Następnie podpłynął do wąskiego półwyspu znajdującego się na wschód od Karwie, gdzie ukrył łódź w gęstych trzcinach. Jezioro było ciche, a tafla wody gładka jak lustro. Johann i jego córeczka nie musieli długo czekać, by z wody wyłoniła się kobieca postać o urodzie niespotykanej wśród zwykłych ludzi. Syrena myła się, czesała swe prześliczne jedwabiste zielone włosy i rozglądała ciekawie wokół. Z jej ust płynął zaś cudowny śpiew. Później syrena zanurkowała, by wynurzyć się kilkanaście metrów dalej i znów zaśpiewać. Robiła to kilkakrotnie. W końcu, nie widząc żadnych ludzi, zanurzyła się i już nie wypłynęła. Przedtem jednak córeczka
Voltzmanna dostrzegła wyraźnie jej rybi ogon. Niektórzy opowiadają, że syreną tą jest pewna dziewczyna z Karwie, która została zaklęta za swe grzechy i czeka teraz na uwolnienie z mocy złego czaru.
Opisano w oparciu o legendę zawartą w zbiorku O. Knoopa, Volkssagen. Erzählungen und Schwänke aus dem Kreise Dramburg,Koszalin 1926, s. 52-53.
In deep waters of Lake Lubie, not far from the Poplar Cape (former Esoenort) there lived a beautiful siren with very long silky green hair. The water girl came to the surface every year at midday of Saint John’s Day in order to attract young careless fishermen to her underwater kingdom. The siren wanted their souls because she did not have a soul of her own. Half fish half woman she came out of the water and brushing her hair she started singing with her charming voice. Anyone who was attracted by her disappeared carelessly for ever. The fishermen from Karwice said that they had seen the siren not once. One of them was Johann Voltzmann, a land owner from Karwice who on Saint John the Baptist Day took his daughter with him to the boat to show her an unusual creature. They sailed to the narrow peninsula east from Karwice. He hid the boat in dense reeds. The lake was quiet and the surface was as smooth as a mirror. Johann and his little daughter did not have to wait too long. A female figure appeared from the water. She was incredibly beautiful. The siren was washing herself, brushing her beautiful silky green hair and looking around. Then the siren dove and appeared again a few meters away and started singing. She did it for several times. Finally, having seen no humans she dove and did not appear again. Before that Voltzmann’s daughter had noticed her fish tail. Some people say that the siren was a girl from Karwice who had been spelled for her sins and was waiting to be set free from the evil spell.
Written on the basis of a legend included in the collection of O. Knoop, Volkssagen. Erzählungen und Schwänke aus dem Kreise Dramburg, Koszalin 1926, pp. 52-53.
In der Tiefe des Lübbesees, unweit der Pappel-Landzunge (früher Espenort), lebt eine bildschöne Seejungfer mit seidigem grünem und sehr langem Haar. Jedes Jahr taucht sie am Mittag am Johannistag auf die Oberfläche des Sees auf, um unvorsichtige junge Fischer in ihr Unterwasserreich anzulocken. Die Seejungfer begehrt Seelen, weil sie selbst keine Seele hat. Halb Fisch, halb Frau taucht aus dem Wasser auf und singt wunderbar während sie ihr Haar kämmt. Wer unvorsichtig war und den sie anlocken konnte, der verschwand für immer. Die Fischer aus Karwitz erzählten, dass sie die Seejungfrau mehrmals sahen. Einer von ihnen war der Landwirt aus Karwitz, Johann Voltzmann, der am Johannistag seine kleine Tochter ins Boot mitnahm, um ihr die ungewöhnliche Gestalt zu zeigen. Er fuhr an eine enge Halbinsel ostwärts von Karwitz heran. Er versteckte sein Boot im dichten Schilfrohr. Der See war still, und die Wasseroberfläche glatt wie ein Spiegel. Johann und sein Töchterchen mussten nicht lange warten, um eine aus dem Wasser auftauchende weibliche Gestalt zu sehen, die so wunderschön war, wie es kein normaler Mensch sein kann. Die Seejungfer wusch sich, kämmte ihre wunderschönen seidigen grünen Haare und schaute sich mit Interesse um. Aus ihrem Mund ertönte ein wunderbarer Gesang. Später tauchte die Seejungfrau, um mehrere Meter weiter aufzutauchen und wieder zu singen. Schließlich, wenn kein Mensch da war, tauchte sie ein und tauchte schon nicht mehr auf. Die Tochter von Voltzmann merkte deutlich ihren Fischschwanz. Manche erzählen, dass diese Seejungfrau ein gewisses Mädchen aus Karwitz ist, die wegen ihrer Sünde verhext wurde und jetzt auf die Befreiung vom bösen Zauber wartet.
Beschrieben in Anlehnung an eine in der Sammlung von O. Knoop, Volkssagen. Erzählungen und Schwänke aus dem Kreise Dramburg, Köslin 1926, S. 52-53 veröffentlichte Legende.
Na północny wschód od wsi Mielenko Drawskie znajduje się wzniesienie, noszące niegdyś nazwę