Tytuł dostępny bezpłatnie w ofercie wypożyczalni Depozytu Bibliotecznego.
Tę książkę możesz wypożyczyć z naszej biblioteki partnerskiej!
Książka dostępna w katalogu bibliotecznym na zasadach dozwolonego użytku bibliotecznego.
Tylko dla zweryfikowanych posiadaczy kart bibliotecznych.
Wierzchowo, Osiek Drawski, Bonin, Radomyśl, Żabinek, Żabin, Żeńsko
Książka dostępna w zasobach:
Biblioteka Publiczna Gminy Wałcz w Lubnie
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 304
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Wierzchowskiewędrówkiw pięciu wymiarach
TOMIWIERZCHOWO, OSIEK DRAWSKI, BONIN, RADOMYŚL,ŻABINEK, ŻABIN, ŻEŃSKO
Pomorze Zachodnie
Jarosław Leszczełowski
wrzesień 2020
Autor: Jarosław Leszczełowski
Korekta: Magdalena Borek
Na okładce wykorzystano fotografię Maćka Leszczełowskiego
Fragment mapy na okładce: Google
Projekt okładki i opracowanie edytorskie: Kazimierz Mardoń
© Jarosław Leszczełowski, Stawno 2020
© Gmina Wierzchowo 2020
Wydawca: Usługi Informaryczne SWAN-IT
78-520 Złocieniec, Stawno 50
e-mail: [email protected]. 502 019 607
ISBN 978-83-949660-6-5
Druk: KRM Druk Sp. z o.o„ Sp.k.
ul. Matuszewska 14 bud C1, 03-876 Warszawa
Spis treści
Słowo od wójta gminy Wierzchowo
Podziękowania
Wstęp
Historia i legendy Wierzchowa
Najstarsze dzieje: Hornowie, Wedlowie i Borkowie
Historia gminy Wierzchowo w pigułce
Tysiąclatka
Pod Lipami, Górnik, Kłos i Kwinta
Siedem bram i Georg Küsel
Żołnierski pomnik i wspomnienie walk
Waldensi z Wierzchowa
Wierzchowski kościół
Legenda o zbójcy-artyście
Cud świętojański
Prefekt Klemens Humboldt
Remiza i Feuerreiter
Zjawa przy kościelnym murze
Wokół pomnika
Duch ciernistego krzewu
Gemeinde Virchow
Wypędzenie zarazy
Legenda o Kormuhme, czyli żytniej babie
Baza nawierzchniowa PKP
Internowani w Wierzchowie
Tartak i stolarnia
Dawny tartak i młyn parowy
Park, Kriegerplatz
Dawny węzeł kolejowy
Spółka gorzelniana i cegielnie
Stary cmentarz ewangelicki
Z zeszytu pani Barbary
Z dziejów polskiego Wierzchowa
Unnereeskes pod Szerokim Kamieniem
Wspomnienia przy Żabim Dworze
Lidia Kath - pisarka z Virchow
Osiek Drawski dawniej Wutzig
Czapliniec
Wojenna zbrodnia
Stacja kolejowa
Ptasie przeloty
Hornowie, Wedlowie i Borkowie
Przed dawną szkołą
Wspomnienie o dawnym Wutzig
Ostatni właściciele wsi
Legenda o tajemniczym powozie
Dobra rycerskie Wutzig
Park i zagadka żydowskiego cmentarza
Ryglowa świątynia
Plac Pokoju
Pomnik pamięci polskich żołnierzy
Bratnie mogiły na Stadtbergu
Aresztowania w Osieku
Stary cmentarz i wypędzenie
Przez cztery folwarki do Żabinka
Streblow
RAB-49, fakty i mity
Folwark Bonin
Po raki z pochodniami
Radomyśl, dawniej Dwór Fryderyka
Münchenberg - nazistowski as lotnictwa
Legenda o upiornym powozie
Vier, czyli Witowo
Droga do Żabinka
Najstarsze dzieje Klein Sabin
Nieszczęśliwa willa .
Żabinecki kościół i granie dzwonów
W sercu wsi Klein Sabin
Legenda o zarazie nad brzegiem jeziora
Mleczarnia Polleya
Siedemnastowieczny posterunek poczty konnej
Przy dawnej gospodzie
Diabelskie legendy z Żabinka
Na dawnej pozycji ryglowej
Kamienny krąg
Adamowy Taniec
Bój o przesmyk
Tam, gdzie kiedyś był wiatrak
Zdobywanie Gross Sabin
Pomniki na placu kościelnym
Legenda przy nieistniejącej gospodzie
Plac - szkolny dziedziniec
Posiadłość ziemska w Żabinie
Alice Oswald-Ruperti
Tajemnice jeziora Hegar
„Reduta” Góry Smolne
Gross Sabin 1914-1946
O dobrym pająku znad Dramienka
Ostatnia szarża polskiej jazdy
Kopiec zbrodniarza i Pięknopole
Pierwsze stulecia Żeńska
Dwa folwarki
Gorzelniany epizod
Ruiny kościoła
Żeńsko w XX wieku
Lotnisko Schönfeld-Krössinsee
Zakończenie
Bibliografia
Książka, którą trzymacie Państwo w rękach jest pozycją wydaną z okazji 30-lecia samorządu terytorialnego. Publikacja ta ma przybliżyć Państwu fascynujące dzieje gminy Wierzchowo. Poznając je, możemy dowiedzieć się więcej na temat własnej tożsamości. Niestety w naszej małej ojczyźnie żyje coraz mniej osób, które pamiętają i mogły by opowiedzieć o dziejach tych ziem. A historia jest przecież nauczycielką życia. Niech to będzie ciekawa lekcja dla potomnych. Mam nadzieję, że dzięki książkom takim jak ta, nie dopuścimy do zapomnienia dziejów regionu, w którym mieszkamy. Ilość zebranych materiałów jest ogromna, więc jest to I tom naszych „Wierzchowskich wędrówek w pięciu wymiarach”. Planujemy wydać kolejną część już w przyszłym roku.
Składam ogromne podziękowania osobom zaangażowanym w pracę nad książką, a szczególnie panu Jarosławowi Leszczełowskiemu, który podjął się trudnego zadania opisania bardzo bogatych dziejów naszej małej ojczyzny.
Miłego czytania
Jan Szewczyk
Powstanie tej książki nie byłoby możliwe bez wsparcia i życzliwości władz gminy Wierzchowo, za co składam wielkie podziękowania na ręce wójta - pana Jana Szewczyka.
W toku powstawania Wierzchowskich wędrówek w pięciu wymiarach zawsze mogłem liczyć na wsparcie ze strony pań Krystyny Augustowskiej-Gumnej i Renaty Borowczyk, za co winny jestem im gorące podziękowania. Dzięki zaangażowaniu obydwu pań w proces tworzenia publikacji mogłem dotrzeć do bardzo interesujących informacji, dokumentów, obiektów, a przede wszystkim świadków wydarzeń historycznych. Pani Krystyna podzieliła się ze mną swoim zbiorem informacji, który tworzyła z pasją przez długie lata.
Tradycyjnie materiały dotyczące zabytków znajdujących się na opisywanym przeze mnie terenie udostępnili mi panowie Waldemar Witek i Andrzej Kuczkowski. Bardzo im za to dziękuję i liczę na dalszą współpracę.
Osobne podziękowania chciałbym również złożyć panom Waldemarowi Borowiczowi i Wiesławowi Piotrowskiemu, na których pomoc zawsze mogłem liczyć.
Nieocenionej pomocy w toku pisania książki udzieliły mi następujące osoby, którym również składam serdeczne podziękowania: Barbara Kałużna, Alicja Ciołkowska, Mariusz Drużkowski, Patryk Humański, Tomasz Jasnowski, Magdalena Lenart, Krzysztof Leśniowski, Amela Miszta, Lila Młynarczyk, Marek Pawlukowicz, Maria, Sylwia i Marian Samulewscy, Kacper Wojciechowski i Wiesława Żakowicz.
Za profesjonalną i sprawną korektę książki dziękuję pani Magdalenie Borek, a za znakomite opracowanie edytorskie panu Kazimierzowi Mardoniowi.
Za wykonywanie profesjonalnych zdjęć obiektów zabytkowych dziękuję mojemu synowi Maćkowi Leszczełowskiemu, a za wsparcie na każdym etapie prac nad książką dziękuję mojej żonie Alicji i córce Paulinie Leszczełowskim.
Jarosław Leszczełowski
Niniejsza publikacja jest kolejną książką z cyklu przewodników historycznych po obszarze powiatów wałeckiego i drawskiego. „Wędrówki w pięciu wymiarach” to specyficzny sposób opowiadania o historii regionu, połączony z zachętą do odbywania wypraw terenowych. Podczas lektury książki Czytelnik porusza się w trzech wymiarach geometrycznych, wybierając mniej lub bardziej znane szlaki, drogi, ścieżki, a niekiedy i bezdroża. Na trasie takich wędrówek zostały wyznaczone przystanki położone przy różnorodnych obiektach, które mają ciekawą historię lub z którymi są związane stare legendy. Opowiadam je czytelnikom, zapraszając w podróż w czwartym wymiarze, czyli w czasie (historia), lub w piątym - wymiarze ludzkiej wyobraźni (legendy).
Z wielką radością przyjąłem informację o zamiarze władz gminy Wierzchowo wydania wędrówek z okazji trzydziestej rocznicy samorządu terytorialnego. Historią tego obszaru byłem zafascynowany od wielu lat, a pierwsze prace nad przewodnikiem zainicjowałem już w 2011 r.
Jeśli spojrzymy na współczesne i historyczne mapy obejmujące teren dzisiejszej gminy Wierzchowo, dostrzeżemy zapewne wyraźny podział na dwa obszary. Pierwszy, leżący na zachodzie został zasiedlony już w średniowieczu i obejmuje wielkie powierzchnie pół uprawnych. Znajdują się tam następujące miejscowości: Wierzchowo, Osiek Drawski, Żabin, Żabinek i Żeńsko oraz kilka mniejszych osad i dawnych folwarków. Większą część drugiego obszaru zajmują lasy, które od wieków należały do państwa. Ten wielki kompleks borów rozcina wąski rękaw osadniczy, który zasiedlano w okresie nowożytnym. W tej części gminy leżą następujące miejscowości: Będlino, Otrzep, Garbowo, Sośnica, Świerczyna i Wielboki. Z przedstawionego powyżej podziału wymykają się nieco Nowe Laski. Ich powstanie przypada na okres nowożytny, ale leżą poza wspomnianym rękawem, a przynależne do tej miejscowości pola uprawne łączą się z zachodnim obszarem gminy, zasiedlonym jeszcze w średniowieczu.
Oczywiście osady ludzkie na terenach gminy Wierzchowo istniały znacznie wcześniej, ale intensywne zasiedlanie, mające formę wsi zorganizowanych zgodnie z prawem magdeburskim (zwanym też niemieckim), następowało w dwóch etapach, nazywanych pierwszą i drugą kolonizacją. Pierwsza miała miejsce na przełomie XIII i XIV w. i dotyczyła zachodniej części dzisiejszej gminy. Główną rolę odegrał w niej ród rycerski von Wedlów i w mniejszym stopniu von Güntersbergów. Druga kolonizacja została zapoczątkowana w połowie XVI w. i dotyczyła w głównej mierze rękawa osadniczego przecinającego kompleks leśny na wschodzie gminy.
Jeśli spojrzymy na interesujący nas region za pomocą zdjęć satelitarnych, dojdziemy do wniosku, że ukształtowany przez minione stulecia podział gminy Wierzchowo na te dwa obszary jest wciąż aktualny.
Ten wyraźny podział na dwa obszary osadnicze i mnogość materiałów dotyczących dziejów gminy spowodowały, że Wierzchowskie wędrówki w pięciu wymiarach podzieliliśmy na dwa tomy. W pierwszym, który właśnie oddajemy do rąk Czytelnika, opisałem starszy, średniowieczny obszar osadniczy. Historia miejscowości powstałych w okresie nowożytnym będzie przedmiotem drugiego tomu.
Na fragmencie mapy Cesarstwa Niemieckiego z końca XIX w. autor zaznaczył dwa obszary osadnicze Gminy Wierzchowo: średniowieczny (I tom wędrówek) i nowożytny (II tom)
Zanim wyruszymy na pierwszą wędrówkę, chciałby zwrócić uwagę Czytelników na fakt, że w lutym i marcu 1945 r. w każdej większej miejscowości dzisiejszej gminy toczyły się niezwykle zacięte walki. Niemiecką pozycję obronną szturmowała na tym terenie I Armia Wojska Polskiego wspierana przez Armię Czerwoną. Ślady tych krwawych zmagań widoczne są do dziś na całym obszarze gminy. Opis tych dramatycznych wydarzeń będzie więc jednym z motywów przewodnich Wierzchowskich wędrówek w pięciu wymiarach.
Na współczesnym zdjęciu satelitarnym z serwisu GoogleMaps widać wyraźny podział na dwa obszary osadnicze, a lasy państwowe zajmują większą powierzchnię niż to miało miejsce na przełomie XIX i XX w.
Na mapie z końca XIX w. zaznaczono Wędrówki w pięciu wymiarach opisane w I i II tomie
Plan pierwszej wędrówki wykonany na zdjęciu satelitarnym serwisu GoogleMaps
Herb rodu von Horn przedstawia czarny róg (niem. Horn) z niebieskim sznurem sygnałowy na srebrnej tarczy; w klejnocie powtórzono symbol rogu z trzema pawimi piórami oraz dwoma rogami bawołu
Pierwszą wędrówkę po gminie Wierzchowo rozpoczniemy przed siedzibą jej władz przy ulicy Długiej 26. Gmina w obecnym kształcie powstała w ramach reformy administracyjnej wprowadzonej w 1990 r. Trzydziestolecie jej istnienia stało się okazją do wydania tej książki, więc wybór punku startowego wędrówek wydaje się być adekwatny. Przed siedzibą władz samorządowych urządzimy dwa pierwsze przystanki poświęcone najstarszym dziejom wsi Wierzchowo (niem. Virchow) oraz historii gminy.
Najstarsze dzieje: Hornowie, Wedlowie i Borkowie
Znaleziska na terenie dzisiejszego Wierzchowa wskazują, że ludzie zakładali tutaj siedliska już w epokach kamiennej, brązu i żelaza. Nazwa miejscowości ma pochodzenie słowiańskie. Założyciele wsi przejęli ją prawdopodobnie od żyjących tu w okresie wczesnośredniowiecznym pomorskich Słowian, zwanych przez Niemców Wendami. Osada wczesnośredniowieczna istniała na obszarze dzisiejszej wsi od X do XIII stulecia1. Nie jest więc wykluczone, że osadnicy zakładający wieś na przełomie XIII i XIV w. na prawie magdeburskim mieli kontakty z miejscową ludnością. Nazwa Virchow nawiązuje zapewne do kilku wzgórz, słowiańskich „wirchów”, położonych wokół osady. Wierzchowo leży zresztą na wzgórzu sięgającym 140 m n.p.m.
Kiedy w 1333 r. Złocieniec uzyskiwał prawa miejskie, stosowny dokument lokacyjny spisał pleban Otto z Vircho (czyli z Virchow). Była to pierwsza wzmianka źródłowa o Wierzchowie, które, podobnie jak Złocieniec, należało do Marchii Brandenburskiej, a dokładnie do jej zaodrzańskiej części, zwanej Nową Marchią. Po śmierci księcia pomorskiego Barnima I margrabiowie brandenburscy opanowali tereny nad Drawą, a pod koniec XIII stulecia rozpoczęli intensywny proces kolonizacji tych obszarów, opierając się na niemieckim rycerstwie, duchowieństwie i przybywających z zachodu chłopach oraz rzemieślnikach. Powstawało wtedy wiele miejscowości, m.in.: Wierzchowo, Osiek, Żabin, Żabinek i Żeńsko. Szczególną rolę w tym procesie odegrały możny ród Wedlów oraz liczne ubogie rodziny rycerskie będące ich lennikami. Wśród tych ostatnich byli von Hornowie, faktyczni założyciele Wierzchowa. Pozostali zresztą w tej miejscowości przez następne trzysta lat.
Cztery lata później w tzw. katastrze margrabiego brandenburskiego Ludwika Starszego, który w celu zebrania nadzwyczajnego podatku rozkazał w 1337 r. sporządzić ten dokument, wymieniono wieś Veriko. Inne nazwy tego katastru to lustracja Ludwika Starszego lub też landbuch z 1337 r. Autorzy tego rejestru określali Nową Marchię nazwą terra Transoderana i podzielili ją na ziemie (terrae), wśród których wymieniono m.in.: świdwińską (Schiulbeyn), kaliską (Kaliss) i złocieniecką (Valkenburgh). Wierzchowo wchodziło w skład tej ostatniej. Brandenburski urzędnik dokonujący lustracji zapisał:
Veriko habet C et IIII mans., dos IIII, Henningus de Horn cum sociis pro serv. XVI, pactus I tal. Lenin, taberna2.
Veriko to oczywiście Virchow, czyli Wierzchowo. Dowiadujemy się, że we wsi było 104 (C et IIII) łany ziemi uprawnej, z czego 4 przydzielono kościołowi (dos IIII). 16 łanów miał do dyspozycji rycerz Henning de Horn, którego krewny Godekin de Horn był właścicielem 12 łanów w sąsiednim Osieku Drawskim. Ponieważ Virchow należało do ziemi złocienieckiej będącej we władaniu Wedlów, możemy stwierdzić, że von Hornowie byli wtedy lennikami Wedlów ze Złocieńca. Henning von Horn lub inny członek tego rodu był zasadźcą wsi, czyli odpowiadał za jej rozplanowanie i ściągnięcie osadników. Przywilej pozwalający na założenie tej osady otrzymał od panów tej ziemi, czyli Wedlów. Zwyczajowo każdej wsi przydzielano 64 łany ziemi uprawnej, dlatego liczba 104 łanów w przypadku Wierzchowa jest dość zaskakująca. Autor słownika historycznego, prof. Edward Rymar, postawił nawet pytanie, czy przypadkiem ówczesne Virchow nie miało być miastem3. Ostatecznie do nadania praw miejskich jednak nie doszło.
Ówczesne zależności feudalne były dość skomplikowane. Von Hornowie byli lennikami Wedlów, a od drugiej połowy XV w. Borków ze Złocieńca.
Fakt ten znajduje potwierdzenie w kilku dokumentach źródłowych, wskazanych m.in. przez Georga Sello44. Wierzchowo wchodziło więc w skład ogromnych posiadłości ziemskich zamku Falkenburg (dziś Złocieniec), a zależność lenna była wielopoziomowa. Po pierwsze, władca Marchii Brandenburskiej potwierdzał Borkom przyznane lenna, w tym wsi Virchow. Borkowie z kolei przydzielali część tych dóbr swym lennikom, m.in. von Hornom z Wierzchowa i Osieka. Innymi słowy, Wierzchowo było zarządzane bezpośrednio przez von Hornów, ale jednocześnie było własnością Borków, którym należały się pewne świadczenia z tej miejscowości.
W dokumentach źródłowych nazwa Wierzchowa figurowała w kilku wersjach: Vircho - 1333, Veriko - 1337, Vyrchaw - 1393, Virchaw - 1404, Virchow - 1503, Vierchow - 1519. Były to jednak zniekształcenia nazwy Virchow, która obowiązywała do 1945 r.5
Na początku XV w. margrabia brandenburski sprzedał Nową Marchię zakonowi krzyżackiemu. Tym samym zarówno von Hornowie, jak i Wedlowie stali się poddanymi zakonu. Był to niespokojny okres, gdyż ostry konflikt Krzyżaków z Królestwem Polskim przejawiał się wzajemnymi najazdami na pograniczne tereny. Działo się tak niezależnie od tego, czy trwała wojna, czy też panował pokój. Na domiar złego prywatnie wojowały ze sobą pomorskie rody rycerskie. W 1404 r. wielki mistrz zakonu krzyżackiego Konrad von Jungingen napisał skargę do księcia słupskiego, gdyż jego poddany Henryk von Kleist z Radacza najechał posiadłości Wedlów w Wierzchowie i zabrał im dwa konie6.
Po około pięćdziesięciu latach Nowa Marchia powróciła we władanie margrabiów brandenburskich, a niedługo potem większość złocienieckiej posiadłości wraz z Wierzchowem przeszła w ręce Heinricha von Borckego, zwanego Czarnym Rycerzem. 25 stycznia 1503 r. hołd margrabiom brandenburskim złożyli synowie Czarnego Rycerza: Krystian i Wolfgang. W stosownym liście lennym wskazano, że należało do nich 27 łanów ziemi, w tym młyn i cztery łany kościelne77. Dokument ten wskazuje, że stosunki własnościowe uległy poważnym zmianom, gdyż Borkowie dysponowali niespełna jedną trzecią całego areału ziemi. W tym okresie część Wierzchowskiej posiadłości wciąż należała do Wedlów.
Drzewo genealogiczne Borków, którzy byli właścicielami Wierzchowa
Następny dokument, w którym wspomniano Wierzchowo, został wystawiony w 1518 r. na zamku złocienieckim. Melchior von Wedel, pan na Uchtenhagen, zawarł kontrakt z Kerstenem von Borcke, odsprzedając mu następujące posiadłości:
mój udział w Złocieńcu, zamku, mieście i we wszystkim, co brat mego ojca i mój zmarły ojciec w tym miał, niczego nie pomijając, co można lub pragnie się nazwać i co posiadam w dzierżawach młyńskich i przyległych wsiach, a mianowicie w Wierzchowie, Konotopie, Gudowie, Suliszewie, Darskowie i co tam przylega i przynależne jest, moje udziały w łanach, dzierżawach młyńskich, wodach, pastwiskach, lasach, łąkach, łanach kościelnych, mostach, wyższym i niższym sądzie, to co mój zmarły ojciec dzierżył i posiadał, i co ja odziedziczyłem [wolne tłum. J.L.]8.
Mimo tej sprzedaży Wedlowie wciąż nie wyzbyli się wszystkich udziałów w Wierzchowie, natomiast Borkowie znacznie powiększyli swoje udziały we wsi. 15 czerwca 1536 r. w Kostrzynie margrabia Johann (zwany Hansem z Kostrzyna) potwierdził posiadłości synom Kerstena von Borckego: Franzowi, Matzkemu i Brandowi. Przy tej okazji wspomniano również Virchow, zaznaczając, że do Borków należy cała wieś za wyjątkiem domostw, które wciąż dzierżyli Wedlowie (oryg. Virchow, ganz mit Ausnahme etlicher Wedelschen zuständiger Höfe)9.
W połowie XVI w. złocienieccy Borkowie wdali się w spór z margrabią Hansem z Kostrzyna. Władca ten nie znosił Matzkego von Borckego, który mieszkał w złocienieckim zamku. Jesienią 1550 r. rozeźlony arogancją von Borckego margrabia wyznaczył punkt zborny swoich wojsk w Drawsku Pomorskim. Zebrały się tam oddziałki zbrojnych różnej maści, zaciężni żołnierze oraz puszkarze z artylerią. Wszystkie armaty ustawiono na drawskim rynku i skierowano lufami na wschód. Rankiem rozpoczęła się dziwaczna kanonada, którą miał usłyszeć Matzke w Złocieńcu. Demonstracja siły odniosła piorunujący skutek, gdyż von Borcke czmychnął z miasta.
W takich to dramatycznych okolicznościach na ponad pięćdziesiąt lat właścicielem ziemi złocienieckiej, a więc również Wierzchowa, został margrabia Hans z Kostrzyna. Złocienieckie posiadłości Borków nazywano wtedy Ämtern Falkenburg. W 1567 r. Hans nakazał sporządzić rejestr ziemi uprawnej w odebranej Borkom posiadłości. Wśród 26 miejscowości wymieniono Virchow, gdzie odnotowano aż 92,5 łana ziemi uprawnej.
Do margrabiego należała więc niemal cała wieś wraz z areałem użytkowanym przez Jakuba von Horna. Zaledwie kilka łanów pozostawało wciąż w rękach Wedlów10.
Wizerunek margrabiego Hansa z Kostrzyna
Borkowie nie mieli zamiaru pogodzić się z ogromną stratą i złożyli skargę do sądu Rzeszy. Spór trwał długie lata i w końcu po śmierci dwóch głównych oponentów: margrabiego Hansa i Matzkego von Borckego, doszło do zawarcia ugody w Torgau. Matzke zmarł ok 1570 r. i nie doczekał powrotu do Złocieńca, którego doświadczyli jego dwaj synowie Franz i Heinrich w 1601 r.
Zanim to nastąpiło, doszło do wymiany posiadłości między margrabią Hansem a von Hornami. Przed 1571 r. władca przekazał Jakubowi von Hornowi posiadłość w Ostrowicach w zamian za prawo do Wierzchowa. Prawa Borków również zostały przeniesione na Ostrowice, a Wierzchowo włączono do państwowego Urzędu Ziemskiego w Będlinie (niem. Amt Neuhof). Tym samym historia von Hornów i von Borcków w Wierzchowie dobiegła końca.
Historia gminy Wierzchowo w pigułce
Administracyjną i samorządową historię gminy Wierzchowo opracował w 2012 r. Leszek Zugaj11. Czytelników zainteresowanych tematem odsyłam do tej publikacji, którą można pobrać ze strony internetowej gminy. Podczas kolejnego przystanku przytoczę tylko podstawowe fakty, dotyczące tego tworu administracyjnego.
Stylizowany herb gminy Wierzchowo znajdujący się na ścianie nowej hali widowiskowo-sportowej nieopodal urzędu gminy
Obchodząc trzydziestolecie gminy Wierzchowo, samorząd odnosi się do reformy administracyjnej przeprowadzonej w 1990 r., gdyż wtedy gmina uzyskała nową, demokratyczną formę prawną. Zakres terytorialny dzisiejszej gminy ukształtował się natomiast już w latach 1972-1973, kiedy w miejsce dawnych gromad powołano do życia gminy.
W nawiązaniu do poprzedniego rozdziału przypomnijmy, że w drugiej połowie XVI w. margrabia Hans z Kostrzyna włączył Wierzchowo do państwowego Urzędu Ziemskiego w Będlinie (Amt Neuhof). Od tej pory Wierzchowo i jego mieszkańcy nie byli poddanymi miejscowej szlachty, lecz władcy państwa. Nie oznaczało to, że los pańszczyźnianych chłopów z Wierzchowa był lżejszy. Funkcję pana, na którego rzecz trzeba było świadczyć pracę, pełnił urzędnik państwowy z Będlina, noszący tytuł amtmanna (lub prefekta). O tym okresie dziejów wsi opowiem podczas przystanku przy kościele, który zorganizujemy przed tablicą epitafijną siedemnastowiecznego prefekta Klemensa Humboldta.
Nazwa gmina Wierzchowo, a właściwie Gemeinde Virchow, powstała dopiero na początku XIX w, kiedy w wyniku szeroko zakrojonych reform w Królestwie Prus zniesiono pańszczyznę, a chłopi stali się wolnymi ludźmi. Ówczesna Gemeinde Virchow obejmowała zaledwie obszar tej miejscowości i ze współczesną gminą Wierzchowo łączy ją jedynie nazwa. Ponieważ w Wierzchowie nie było wtedy szlacheckiego majątku ziemskiego, wdrożenie w życie reformy przebiegało sprawnie. Na czele gminy stał sołtys, którego wybierali miejscowi chłopi. Wybór zatwierdzał landrat z Drawska Pomorskiego. W takim kształcie Gemeinde Virchow dotrwała do 1945 r.
Po przejęciu Pomorza Zachodniego przez polską administrację utworzono najpierw gminę Wierzchowo (1945 r.). Jej obszar terytorialny był nieco większy od tej współczesnej, gdyż obejmował dodatkowo gromady Psie Głowy i Pławno, które dziś leżą w granicach gminy Czaplinek. Już w 1946 r. z obszaru Wierzchowskiej gminy wydzielono gminę Świerczynę. Co ciekawe, te dwie jednostki administracyjne odpowiadały podziałowi na historycznie ukształtowane części, które opisałem we wstępie. Gmina Wierzchowo funkcjonowała na terenie zagospodarowanym jeszcze w średniowieczu, a Świerczyna powstała w tzw. nowożytnym rękawie osadniczym, wciśniętym między ogromny kompleks lasów państwowych. Wyjątek stanowiły jedynie Będlino i Nowe Laski, które powstały w okresie nowożytnym, a w 1946 r. należały do gminy Wierzchowo. Do 1954 r. w skład gminy Wierzchowo wchodziły następujące gromady: Osiek Drawski (w tym Bonin), Wierzchowo (w tym: Żabinek, Radomyśl, Komorno), Żabin (Żabin, Garbowo, Żeńsko), Nowe Laski (Emilianów, Strzelce) i Będlino. Gmina Świerczyna obejmowała natomiast następujące gromady: Pławno (Luboradz, Krosinek), Świerczyna, Wielboki, Otrzep, Sośnica i Psie Głowy12.
Organizując powojenne gminy, stosowano początkowo formuły prawne obowiązujące w Rzeczypospolitej Polskiej. Na czele gminy stał więc wójt, którego wyboru mieli dokonywać radni z poszczególnych gromad. Wkrótce władze komunistyczne zdecydowały się importować rozwiązania ze Związku Sowieckiego. Pierwszym pomysłem było wprowadzenie jesienią 1945 r. rad narodowych, w których składzie znajdowali się przedstawiciele partii politycznych i innych instytucji. Wszystkie te podmioty były zależne od ówczesnych władz. W 1950 r. uchwalono ustawę O terenowych organach jednolitej władzy państwowej. Był to duży krok w procesie sowietyzacji samorządu terytorialnego. Majątek gminy przejęło państwo. Zlikwidowano stanowiska wójtów i zarządy gmin oraz rady gromadzkie. Wszystkie kompetencje przejęły rady narodowe, co w pełni odpowiadało radzieckim wzorcom. Wójta Wierzchowa zastąpił przewodniczący Rady Narodowej (RN), a zarząd gminy Prezydium RN w Wierzchowie. Rady Narodowe wybierano w zmanipulowanych wyborach powszechnych. We wsiach wciąż byli sołtysi, którzy podlegali przewodniczącym RN13.
W 1954 r. wprowadzono podział kraju na gromady. Początkowo powołano do życia trzy gromady: Świerczynę (Świerczyna, Sośnica, Otrzep, Wielboki i Dębniewice), Wierzchowo (Wierzchowo, Osiek Drawski i Będlino) oraz Żabin (Żabin, Żabinek, Nowe Laski i Żeńsko). Gromada Świerczyna nie obejmowała już sołectw Pławno i Psie Głowy. W 1960 r. zlikwidowano gromadę Żabin, włączając ją do gromady Wierzchowo14.
Urząd gminy Wierzchowo; fot. Jarosław Leszczełowski
29 listopada 1972 r. wdrożono kolejną reformę administracyjną. Powstała wtedy gmina Wierzchowo, której obszar odpowiadał mniej więcej współczesnym granicom. Gmina wchodziła początkowo w skład powiatu drawskiego, a po jego likwidacji w 1975 r. była częścią województwa koszalińskiego15.
27 maja 1990 r. na podstawie ustawy o samorządzie przekształcono gminę Wierzchowo, która przyjęła nowe demokratyczne formy prawne. W wyborach powszechnych wyłoniono wtedy radę gminną. Do 2002 r. organami wykonawczymi byli wójt i zarząd gminy, potem wprowadzono bezpośrednie wybory wójta. Zasięg terytorialny gminy nie uległ zmianie i obejmował na stępujące sołectwa: Świerczyna, Sośnica, Garbowo, Otrzep, Wielboki, Wierzchowo, Osiek Drawski, Będlino, Żabin, Żabinek, Nowe Laski i Żeńsko.
3. Tysiąclatka
Przechodzimy na drugą stronę ulicy Długiej, mijamy okazały budynek hali widowiskowo-sportowej, by dotrzeć do Szkoły Podstawowej w Wierzchowie (ul. Długa 26a).
W 1945 r., po przybyciu polskich osadników na Ziemie Odzyskane, zadanie budowy sieci polskich placówek oświatowych władze traktowały priorytetowo. Już 1 września 1945 r., zaledwie kilka miesięcy po wygaśnięciu walk, Wierzchowska szkoła powszechna rozpoczęła pracę. Budynek nowej szkoły niemieckiej został zniszczony w czasie walk, więc w latach 1945-1946 dzieci uczęszczały do starej ryglowej szkoły przy Placu Orła Białego. Początkowo było tylko jedenastu uczniów. Stanowisko pierwszego kierownika i nauczyciela objęła Wanda Preis. Od 1947 r. szkoła mieściła się w dużym domu z czerwonej cegły przy ulicy Długiej 26, który stoi do dziś w sąsiedztwie dzisiejszej szkoły. Potem były tam mieszkania dla nauczycieli, dlatego nazywano go domem nauczyciela.
Wzrost liczby mieszkańców oraz duży przyrost naturalny spowodowały, że pod koniec lat pięćdziesiątych XX w. stary budynek okazał się niewystarczający. Brak sal lekcyjnych był wówczas zresztą problemem ogólnokrajowym. 24 września 1958 r. ówczesny I sekretarz PZPR (Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej) Władysław Gomułka, który w systemie komunistycznym w praktyce sprawował funkcję głowy państwa, rzucił hasło budowy „tysiąca szkół na Tysiąclecie Państwa Polskiego”. Pierwsza „tysiąclatka” powstała już w lipcu 1959 r. w Czeladzi. Wprawdzie budowę nowej szkoły w Wierzchowie zapoczątkowano już w czerwcu 1958 r., lecz oddanie jej od użytku 25 sierpnia 1960 r. pozwala nam określać ją również jako „tysiąclatkę”. Nowe szkoły, które wtedy powstawały, miały nieoficjalny status pomników tysiąclecia.
Jedna z faz rozbudowy szkoły w Wierzchowie
Po prawej na pierwszym planie: zniszczony podczas walk w 1945 r. budynek niemieckiej szkoły; na drugim planie: kościół w Wierzchowie
Szkoła Podstawowa w Wierzchowie; fot. Jarosław Leszczełowski
W 1976 r. rozbudowano szkołę o nowe sale lekcyjne. Wtedy też wzniesiono budynek socjalny i rozpoczęto rozbudowę placówki.
W ramach obchodów czterdziestolecia Ludowego Wojska Polskiego, 11 października 1983 r. nadano szkole imię 2 Warszawskiej Dywizji Piechoty im. gen. Jana Henryka Dąbrowskiego. Placówka otrzymała wtedy sztandar, a w jej pomieszczeniach utworzono izbę pamięci. Nadanie imienia wpisywało się wprawdzie w pompatyczne obchody, podczas których głoszono propagandowe i historycznie fałszywe tezy, ale stanowiło jednocześnie próbę upamiętnienia krwi przelanej przez żołnierzy. Imię nadano szkole w przeddzień dnia LWP, czyli czterdziestej rocznicy krwawej bitwy pod Lenino. Pomimo licznych przykładów pozbywania się przez dzisiejsze placówki oświatowe patronów z okresu PRL szkoła w Wierzchowie nadal nosi imię 2 Dywizji Piechoty. Zmiana tego patrona mogłaby bowiem być odebrana jako lekceważenie pamięci setek poległych żołnierzy tej dywizji podczas walk w okolicach Wierzchowa i w samej wsi. W ten sposób miejscowa społeczność oddaje chyba hołd żołnierzom tego związku taktycznego, którzy, walcząc ze śmiertelnym wrogiem Polski, płacili niekiedy najwyższą cenę.
Pod Lipami, Górnik, Kłos i Kwinta
Wzdłuż ulicy Długiej przejdziemy w kierunku kościoła. Zatrzymamy się przed bardzo niepozornym domem nr 8. Do 1945 r. mieściła się tam prężna restauracja „Pod Lipami”. Jej właścicielem był najpierw Rosenow, a następnie Erich Fitzke. Obiekt miał oddzielną, obszerną salę taneczną (dwie pozostałe gospody w Wierzchowie nie dysponowały takimi salami) oraz ogród na zapleczu.
Dzieci z przedszkola przed restauracją „Pod Lipami”
Restauracja „Pod Lipami” Ericha Fitzkego
Ta sama gospoda, kiedy właścicielem był Rosenow
Co więcej, w 1935 r. Fitzke zdecydował się uruchomić w swojej gospodzie stałe kino, które nosiło nazwę „Tonlichtspiele”, czyli w wolnym tłumaczeniu: filmy dźwiękowe. Było to jedyne wiejskie kino w całym regionie. Informacje o nim umieszczono w wykazie kin na Pomorzu z 1937 r.16 Filmy wyświetlano raz w tygodniu, a sala mogła pomieścić sto osób. Kinooperatorem był Erich Tomaszewski z Mirosławca.
Po 1945 r. budynek przez dziesiątki lat pełnił funkcje publiczne. Najpierw urządzono tam kawiarnię z salą taneczną, gdzie odbywały się zabawy taneczne. Następnie zorganizowano ponownie stałe kino o nazwie „Górnik”. Miano to miało podobno nawiązywać do popularnego klubu piłkarskiego z Zabrza. Zmieniono je zresztą później na bardziej adekwatną nazwę „Kłos”. Było to jedyne stałe kino na wsi w całym powiecie. Kinooperatorem był Pius Daszkiewicz, a bileterką pani Czarnecka. Drewniana podłoga miała typową dla kin pochyłość. Składane siedzenia były drewniane i łączone ze sobą w rzędach. Było to jednocześnie kino objazdowe, które wyświetlało filmy w innych wsiach gminy.
Po likwidacji kina w sali urządzono dyskotekę o nazwie „Kwinta”. Nazwa nawiązywała do założycieli, którymi było pięciu braci.
Siedem bram i Georg
Küsel
Udajemy się teraz w stronę Placu Orła Białego. Zatrzymamy się u wlotu ulicy Długiej. Po prawej stronie stoi dom z czerwonej cegły, w którym do 1945 r. znajdowała się gospoda Juliusa Zunkera (Długa 1). Dom ten jest przebudowany i pełni dziś funkcje mieszkalne.
Nieco dalej znajdują się sklepik z kwiatami i jasny pawilon dawnej restauracji „Relax”, w którym dziś jest sprzedawana odzież na wagę. Kiosk i pawilon stoją na miejscu dawnej szkoły i kuźni. Szkołę tę zbudowano w latach dwudziestych i dziś już nie istnieje. Zastąpiła ona starszą szkołę ryglową, która stała w sąsiedztwie i dotrwała do dziś. W czasach niemieckich obydwa budynki określano nazwami alte i neue Schule, czyli stara i nowa szkoła. W sąsiedztwie nowej szkoły pracowała niegdyś kuźnia Maxa Lawrenza. Po wojnie użytkował ją polski kowal, pan Więtczak. W latach 1945-1946 do starej ryglowej szkoły uczęszczały polskie dzieci, a potem zorganizowano tam świetlicę. Na miejscu nowej szkoły i kuźni stoją dziś kwiaciarnia i pawilon restauracji „Relax”.
Georg Küsel, pseudonim Georg Pommer
Plac Orła Białego w rejonie dawnych starej i nowej szkoły, stan obecny; fot. Jarosław Leszczełowski
Ten przystanek poświęcimy wybitnemu nauczycielowi, który pracował w Wierzchowskiej szkole w pierwszej połowie XX w. Georg Küsel pełnił również funkcję miejscowego organisty, a jego artystyczne zainteresowania były bardzo szerokie. Był pisarzem, poetą oraz znawcą regionalnej historii. Należał do niemiecko-austriackiego Związku Autorów. Miał również talent śpiewaczy i przez długie lata przewodniczył Wierzchowskiemu Związkowi Śpiewaczemu. Zadał sobie też wielki trud, żeby wysłuchać legend opowiadanych przez mieszkańców okolic. Opisał je potem pięknie w kilku publikacjach. Zachowane dzięki jego pracy legendy będą zdobić nasze wędrówki w pięciu wymiarach po gminie Wierzchowo.
Podobne ujęcie w okresie międzywojennym; karuzelę ustawiono przed kuźnią, na prawo od niej stara szkoła, dalej kościół oraz budynek hotelu Fürsta
Ryglowy budynek starej szkoły
Jako pisarz i poeta używał niekiedy pseudonimów Georg Pommern lub Georg z Wilczego Lasu (Georg von Wolfswald), podkreślając tymi mianami swoje przywiązanie do regionu. Wydał fascynujący zbiorek Wierzchowskich legend pod tytułem Virchower Sagenkranz (tłum. Wieniec legend Wierzchowskich).
Stara szkoła, dalej nowa szkoła i gospoda Juliusa Zunkera
Rysunek Georga Küsela w zestawieniu z planem Wierzchowa
Georg Küsel prowadził przez 24 lata pięcioklasową szkołę w Wierzchowie. Angażował się też w rozbudowę szkolnictwa zawodowego na Pomorzu Zachodnim, będąc członkiem zarządu Pomorskiego Związku Doskonalenia Zawodowego w Szczecinie. Założył szkołę zawodową dla dziewcząt i chłopców w Wierzchowie. Pełnił ponadto funkcje inspektora szkolnego w regionie oraz członka komisji egzaminacyjnej dla młodych nauczycieli. Trudno wymienić wszystkie obszary działalności tego niezwykle aktywnego i pracowitego człowieka.
Georg Küsel jest autorem zabawnego rysunku, który ilustruje bramy-drogi łączące Wierzchowo ze światem. Przeanalizujmy ten rysunek, żeby lepiej zorientować się w terenie i poznać tradycyjne nazwy poszczególnych części Wierzchowa, gdyż są one używane w regionalnych legendach. Autor rysunku porównał kształt wsi i jej dróg wylotowych do postaci wznoszącego do góry ręce pajaca, dowcipnie nazywając rysunek krokiem naprzód siedmiobramnego Wierzchowa do stania się światowym miastem. Wyciągnięte w gorę ramiona postaci wskazują dwie drogi wylotowe w kierunku Żabina i Żabinka (Gross i Klein Sabin). Pajac podnosi wysoko prawą nogę niczym żołnierz na defiladzie. Czubek prawego buta wskazuje drogę do Będlina (dawniej Neuhof, Nowy Dwór), a obcas - drogę do Wierzchowskiego Młyna. Lewa noga, na której postać z trudem stara się utrzymać równowagę, wskazuje drogi do Czaplinka (czubek buta) i nad jezioro Wąsosze (obcas). Ostatnią, siódmą drogę do Złocieńca wskazuje wywrócona kieszeń spodni.
Pocztówka zaprojektowana i wydana na zamówienie Georga Kusela, który wysłał ją do swojego krewnego z Okonka w 1909 r.
Nieco inną, barwną wersję tego rysunku Wierzchowski nauczyciel wydał jako pocztówkę. Głowa pajaca ma tam formę domku, a w kierunku Złocieńca nie wskazuje wyciągnięta kieszeń lecz poła surduta. Postać nie trzyma też sakiewki. Unikatowy egzemplarz takiej pocztówki z korespondencją napisaną własnoręcznie przez Georga Kusela udało mi się nabyć na aukcji internetowej. Prezentuję ją na stronach tej książki.
Georg Küsel naszkicował też charakterystyczne części wsi i ich tradycyjne nazwy. Podniesiona noga ilustruje tzw. Polski Koniec (Polnisches Ende). Nazwa wzięła się od tego, że tędy prowadziła droga do dawnej polskiej granicy. Druga noga to Długi Koniec (Langes Ende), a korpus postaci symbolizuje Żabiński Koniec (Sabiner Ende). Autor zaznaczył również miejsca, gdzie znajdują się Wierzchowski kościół, cegielnie i dworzec kolejowy. Niektórych graficznych sygnałów Georga Küsela nie udało mi się zinterpretować. Dlaczego pajac trzyma w prawej dłoni pękatą sakiewkę z pieniędzmi? Dlaczego na czapce pajaca autor umieścił rysunek domu?
Widok na dzisiejszy Plac Orła Białego, po prawej szkoła, na lewo od niej kościół;
Zdjęcie wykonane z miejsca znajdującego się przed gospodą J. Zunkera
Gospoda Schmidtów w 1900 r., później przejął ją Julius Zunker
Para nauczycieli przed ryglowym budynkiem starej szkoły w Wierzchowie
Żołnierski pomnik i wspomnienie walk
Zdjęcie klasy szkolnej z 1921 r.
Budynek dawnego Hotelu Fursta w 2020 r. i hotel na początku XX stulecia
Następny przystanek urządzimy przy pomniku upamiętniającym polskich żołnierzy, którzy 2 i 3 marca 1945 r. stoczyli z hitlerowcami krwawy bój o Wierzchowo. Plac z pomnikiem otaczają trzy budynki. Po stronie zachodniej znajduje się duży, piętrowy dom z czerwonej cegły, który jest dziś w dość kiepskim stanie. Jest to dawny hotel Fürsta (Plac Orła Białego 7). Po południowej stronie wznosi się budynek starej szkoły (Plac Orła Białego 10), który został otynkowany i jego ryglowa konstrukcja nie jest widoczna. Natomiast na wschód od pomnika pracuje urząd pocztowy (Plac Orła Białego 1).
Pomnik upamiętniający polskich żołnierzy ma formę głazu z metalową tablicą zawierającą następującą inskrypcję:
1-3 marca 1945 roku 4 i 5 Pułki Piechoty 2 DP, 14 Pułk Piechoty 6 DP, 1 Brygada Pancerna oraz 15 Samodzielny Pułk Artylerii Pancernej, uczestnicząc w operacji pomorskiej I Armii Wojska Polskiego, stoczyły tu ciężkie walki zakończone opanowaniem Wierzchowa i rozwinięciem natarcia na Złocieniec.
Okazuje się, że pomnik ten ufundowali mieszkańcy Żabinka w 1977 r., o czym informuje tablica znajdująca się z tyłu monumentu:
Bohaterom poległym w walce z faszyzmem o Wał Pomorski w 1945 r. ufundowali w 1977 r. mieszkańcy Żabinka.
Na pierwszym planie pomnik, na drugim urząd pocztowy; fot. Maciek Leszczełowski
Zdobycie Wierzchowa i odwrót Niemców były zwieńczeniem walk o tak zwaną pozycję ryglową Wału Pomorskiego. 2 Dywizja Piechoty I Armii Wojska Polskiego odegrała główną rolę podczas zdobywania wsi. Nie sposób jednak pominąć roli 14 Pułku Piechoty z 6 Dywizji Piechoty, który walczył o stację kolejową, a wcześniej krwawił w bojach o zdobycie Gór Smolnych. Polskie natarcie nie mogłoby się zakończyć zwycięsko bez wsparcia czołgów i dział pancernych 1 Brygady Pancernej i 13 Samodzielnego Pułku Artylerii Pancernej.
2 marca 1945 r., po zdobyciu Żabina 2 Dywizja Piechoty nacierała na Żabinek (6 Pułk Piechoty) i Wierzchowo (4 i 5 Pułki Piechoty). W pierwszym rzucie posuwał się 4 Pułk Piechoty wzmocniony dwoma kompaniami karnymi. Te ostatnie wysyłano tam, gdzie walka była szczególnie zacięta i krwawa. O 11.00 polska piechota atakowała Niemców broniących północnej części Żabina, jednak bez sukcesu. Dopiero wprowadzenie do walki 1 i 2 batalionów czołgów zmusiły hitlerowców do wycofania się do Wierzchowa. Rejon stacji kolejowej w Wierzchowie był bardzo dobrze przygotowany do obrony. 4 Pułk i kompanie karne dotarły tam o 15.00, zajmując kilka budynków. Niemcy wyprowadzili jednak kontratak, zmuszając Polaków do cofnięcia się. Spłonęły wtedy trzy polskie czołgi. Natarcie na stację i parowozownię wznowiono przed wieczorem, ale i tym razem niemieckie kontrataki wsparte czołgami i działami szturmowymi okazały się skuteczne. 2 marca walki o Wierzchowo zakończyły się więc niepowodzeniem. W nocy udało się jednak zaskoczyć Niemców i zająć stację kolejową oraz cegielnię17. Nocną walkę w Wierzchowie opisał jeden z dowódców kompanii, chor. Józef Pietrewicz:
Najpierw zaatakowaliśmy okopy nieprzyjaciela, a następnie zabudowania przed stację kolejową. Nieprzyjaciel bronił każdego metra ziemi i każdego budynku. Czołgiści niszczyli bronione przez nieprzyjaciela zabudowania, do których następnie wdzierała się piechota. [...] Cała wieś stanęła w płomieniach. Na skraju miejscowości stał budynek stacyjny, a za nim cegielnia. Nieprzyjaciel bronił tych obiektów ze szczególną zawziętością. Wykrwawione kompanie walczyły jednak bez wytchnienia. Dworzec kolejowy został zdobyty. Z kolei ruszyliśmy do ataku na cegielnię18.
Do świtu Niemcy wycofali się również z cegielni, ale kiedy 3 marca przed południem 4 i 5 Pułki Piechoty wznowiły natarcie na Wierzchowo, hitlerowcy znowu wyprowadzili silny kontratak. Do jego odparcia rzucono wszystkich polskich żołnierzy, w tym telefonistów, pisarzy, kucharzy i woźniców. Niemcy próbowali odzyskać cegielnię, jednak po zaciekłej walce musieli się cofnąć. Po stronie polskiej walczyła piechota 4, 5 i 14 Pułków, kompanie karne i czołgi19.
Do 16.00 opanowano południową część wsi, a po następnej godzinie w polskich rękach było całe Wierzchowo. Walka o centralną część wsi nie była już tak ciężka, gdyż Niemcy przeszli do odwrotu. Pozycja ryglowa była dla nich stracona, a co ważniejsze: dowództwo niemieckiej 163 Dywizji Piechoty i całego X Korpusu SS uświadomiło sobie fakt, że Rosjanie w pobliżu Połczyna i Świdwina zamykają pancerne kleszcze. Obrońcy Wierzchowa i całej pozycji ryglowej znaleźli się w pułapce.
Żołnierze I Armii Wojska Polskiego
Na zakończenie opowieści o walkach o Wierzchowo przytoczę dwie relacje uczestników tego boju. Stanisław Komornicki (powstaniec warszawski, dowódca baterii moździerzy w 14 Pułku Piechoty, zginął 10 kwietnia 2010 r. w katastrofie lotniczej w Smoleńsku) brał udział w walce o dworzec w Wierzchowie:
Nagle tuż na torach strzelił w górę słup ziemi. Podmuch zmiótł nas z peronu. Trzymając się kurczowo w objęciach, znaleźliśmy się obaj na torach tuż przy stanowiskach moździerzy. Podnieśliśmy się w momencie, gdy zafurkotał drugi pocisk. [...] Nagle tuż nad głowami usłyszeliśmy warkot i chrzęstliwe przewalanie się czołgowych gąsienic. Teraz dopiero zrozumiałem, dlaczego znaleźliśmy się pod ogniem. Od strony budynku stacyjnego szły nasze trzy czołgi. To one były celem Niemców, to im zawdzięczaliśmy, że niemieckie pantery zatrzymały się przy rampie. Nad nami toczył się pojedynek czołgów. Po obu stronach zabudowań stacyjnych cofała się tyraliera piątej i szóstej kompanii. Nowotarski obmacał się. Stwierdziwszy, że nie jest ranny, klnąc ciągle, otrzepywał się z kurzu i wydał mi rozkaz cofnięcia moździerzy za budynek stacyjny. Tymczasem również i nasze czołgi zaczęły się cofać. Jeden z nich, strzelając z działa, wstecznym biegiem wszedł między perony. Chłopcy z pierwszego plutonu w ostatniej chwili zdjęli moździerze ze stanowisk, ratując je przed rozjechaniem przez własny czołg. Nowotarski porwał wyciągnięty z rumowiska metalowy pręt i zaczął nim okładać czołg, krzycząc do załogi: „Ani kroku w tył wy, wasza taka...”, ale wieża była zamknięta i tego nie słyszeli20.
Pobojowisko w Wierzchowie oglądał żołnierz 2 Samodzielnego Zmotoryzowanego Przeciwpancernego Batalionu Miotaczy Ognia (2 SZPBMO) Franciszek Jakubiak:
Około południa nasza piechota wyparła Niemców z Wierzchowa. Weszliśmy wtedy do tej wsi. Po drodze mijaliśmy niewielki lasek, a w nim leżące trupy niemieckich żołnierzy. W Wierzchowie zatrzymaliśmy się w zabudowaniach miejscowej mleczarni. Pod tym budynkiem, na drodze wyłożonej granitową kostką, leżały ciała czterech polskich żołnierzy. Ubrani byli w zielone płaszcze i byli ułożeni równo jeden przy drugim. Wszyscy mieli zmiażdżone nogi w taki sposób, że ich kości poprzebijały ubrania. Prawdopodobnie rozjechał ich wszystkich czołg21.
Waldensi z Wierzchowa
Udajemy się w kierunku kościoła pw. św. Wojciecha. Zatrzymamy się przed schodami prowadzącymi na dziedziniec, żeby posłuchać o średniowiecznym epizodzie dotyczącym ruchu waldensów, których celem było zreformowanie Kościoła katolickiego.
Nazwa ruchu waldensów pochodzi od jego założyciela Petrusa Waldusa, który był bogatym kupcem z Lyonu. W 1170 r., przemyślawszy swe dotychczasowe życie, doszedł do wniosku, że bogactwo osiągnął w sposób godny potępienia, pożyczając pieniądze na procent. Pod wpływem tych rozważań rozdał swe pieniądze biednym i stał się wędrownym kaznodzieją. Waldus zapłacił za przetłumaczenie fragmentów Biblii na język francuski, przez co uczynił ją dostępną dla szerokiego kręgu ludzi. Potrafił też w przystępny i przekonywający sposób przekazywać treści zawarte w Piśmie Świętym. Szybko więc rosły szeregi jego zwolenników. Waldensi nie stali w opozycji do teologii Kościoła katolickiego, promowali jedynie dobrowolne ubóstwo oraz objaśniali nauki biblijne w językach narodowych. Ich przedstawiciele bezskutecznie próbowali uzyskać zgodę papieża na swe praktyki. Pomimo jej braku wędrowni kaznodzieje waldensów nadal głosili swe zasady. Ich nauka stała się popularna w południowej Francji i północnych Włoszech, a wkrótce również w Niemczech i Czechach.
Pod koniec XII w. uznano waldensów za odszczepieńców i dotknęła ich papieska ekskomunika. Ówczesne duchowieństwo postrzegało waldensów jako zagrożenie, mimo że byli oni dalecy od radykalizmu. Ich tezy zagrażały jednak monopolowi duchownych na interpretację napisanej po łacinie Biblii. Do działań przystąpiła inkwizycja, która zwalczała ten nowy ruch ze szczególną zaciętością. Cała Europa była świadkiem masowych prześladowań, a nawet rzezi waldensów.
Ilustracja z Le champion des dames, 1451 r.; kobiety waldensów przedstawiono jako czarownice
Okazuje się, że zwolennicy tego ruchu żyli niegdyś w Wierzchowie. W czasach dynastii Askańczyków, czyli na przełomie XIII i XIV w., waldensi dotarli na tereny Nowej Marchii. W ciągu kilkudziesięciu następnych lat odnotowano już działalność około dwudziestu świeckich kaznodziejów22. W reakcji na te zjawiska papież powierzył prowincjałowi zakonu celestynów, Peterowi Zwickerowi z Pragi, zadanie zwalczania herezji na terenie diecezji brandenburskiej, kamieńskiej i lubuskiej. To właśnie Zwicker przeprowadził proces inkwizycyjny w Szczecinie w latach 1392-1394, podczas którego przesłuchano setki osób, sporządzając aż 443 protokoły23. Z dokumentacji tej dowiadujemy się, że dziesięć przesłuchiwanych osób urodziło się w naszym regionie: w Gudowie cztery osoby, w Wierzchowie trzy oraz po jednej w Złocieńcu, Drawsku Pomorskim i Karwicach24. W miejscowościach tych działała tam tajna sekcja waldensów. Do jej członków należała mieszkająca w Drawsku Pomorskim Cecylia, która urodziła się w 1343 r. w Wierzchowie. Była córką małżeństwa Wierzchowskich chłopów Heynego i Jutty Goltbeków. Jutta była określona podczas szczecińskiego procesu jako sekciarka. Kiedy odbywały się przesłuchania Jutta już nie żyła i spoczywała na cmentarzu w Wierzchowie. Średniowieczny cmentarz był położony na dziedzińcu obecnego kościoła, czyli w miejscu, w którym się znajdujemy.25lutego 1393 r. przesłuchano też siostry: Małgorzatę Eckhard i Katarzynę Widemann. Obydwie urodziły się w Wierzchowie, chociaż mieszkały w tym czasie w okolicach Morynia, gdzie był duży ośrodek waldensów. Wiemy też, że na Wierzchowskim cmentarzu pochowano Małgorzatę Spiegelmann, która była sekciarką i żoną Hansa Spiegelmanna z Gudowa.
Na szczęście wielki proces inkwizycyjny w Szczecinie nie zakończył się krwawą rozprawą z waldensami. Sędziowie nie stosowali nawet tortur, a członkowie ruchu składali zeznania dobrowolnie. Co więcej, większość obwinionych zdecydowała się powrócić na łono Kościoła katolickiego, dlatego potraktowano ich łagodnie.
8. Wierzchowski kościół
Pierwsza, choć nie bezpośrednia, wzmianka o kościele w Wierzchowie pochodzi z dokumentu lokacyjnego Złocieńca z 13 grudnia 1333 r. Na polecenie Hassona i Ludekina von Wedlów akt ten sporządził pleban Otto z Wierzchowa (oryg. Otto tho Virchow). W landbuchu z 1337 r. wspomniano, że plebanowi przysługiwały dochody ze zwyczajowych czterech łanów ziemi uprawnej. W tym czasie w Wierzchowie była już prawdopodobnie drewniana kaplica.
W połowie XVI w. miejscowa ludność przeszła na protestantyzm, a pierwszego pastora ewangelickiego, Petera Redewolda, odnotowano w 1552 r.26 Zastąpił go Bartolomeusz Meyer, który zmarł w 1592 r. Przez następne dwieście lat (1592-1791) pastorami w Wierzchowie byli członkowie rodziny Grützmacherów. Funkcja przechodziła z ojca na syna. Pierwszym z rodzinnej dynastii był Jakob Johannes Grützmacher, który zmarł w 1639 r. Jego posługa przypadła na bardzo ciężki okres wojny trzydziestoletniej. Był to czas głodu, zarazy i pustoszenia okolicy przez obce wojska. Jeszcze większe wyzwania stanęły przez jego synem Christianem Grützmacherem, który został pastorem w 1640 r. Wciąż jeszcze trwała wojna trzydziestoletnia, a po niej przyszedł konflikt polsko-szwedzki. Patronat nad zborem ewangelickim sprawowali wówczas amtmannowie z Będlina. Jeden z nich, Klemens Humboldt, został pochowany przez Christiana Grützmachera w krypcie Wierzchowskiego kościoła. Tablica nagrobna zachowała się do dziś, o czym opowiem na kolejnym przystanku. Po śmierci Christiana w 1688 r. obowiązki przejął jego syn, który był też jego imiennikiem. Opiekę duchową nad parafianami sprawował w latach 1689-1724. Potem nastali Ludwig Grützmacher (1725-1745) i Georg Christian Grützmacher. Temu ostatniemu Wierzchowo zawdzięcza wybudowanie dużego kościoła o konstrukcji ryglowej. Do nawy głównej tamtej budowli dostawiono drewnianą wieżę, której hełm pokryto gontem. Jego wygląd znamy dzięki zdjęciu, które wykonano przed wzniesieniem nowej, ceglanej budowli. Georg Christian uczył się w gimnazjum w Gdańsku i studiował w Halle. W 1742 r. objął obowiązki pierwszego nauczyciela w Złocieńcu, a cztery lata później został pastorem w Wierzchowie. Zmarł w 1791 r. Parafię objął wtedy zięć zmarłego Karl Wilhelm Boeck. Po jego śmierci do Wierzchowa przybył pastor ze Świerczyny Karl Wilhelm Kosse, który pracował w latach 1814-1832. Kolejny duchowny, Johann Friedrich Lange, również przeniósł się ze Świerczyny. Obowiązki objął w 1833 r., jednak trzy lata później już nie żył. Jeszcze krócej posługę duchową w Wierzchowie sprawował Karl Ludwig Gennermann, który zmarł w 1837 r. - tym samym, w którym podjął pracę kapłana. W następnych dziesięcioleciach pastorami w Wierzchowie byli kolejno: Friedrich Wilhelm Plähn (1838-1861, wcześniej diakon w Czaplinku), Rudolf Vollrath Ideler (1861-1881, wcześniej pastor w Siemczynie) oraz Karl Friedrich Hedtke (1881-1908). Ten ostatni urodził się w 1852 r. w Drawsku Pomorskim jako syn szewca. Ukończył gimnazjum w rodzinnym miasteczku, a następnie studiował w Berlinie oraz Greifswaldzie. Jego zasługą było wzniesienie w latach 1890-1891 nowej świątyni, którą możemy podziwiać do dziś.
Osiemnastowieczny kościół ryglowy w Wierzchowie, który rozebrano w 1890 r.
Karta upamiętniająca wzniesienie nowego kościoła w Wierzchowie w 1891 r.; u góry portret pastora Karla Friedricha Hendtkego
W latach 1908-1924 Wierzchowskim pastorem był Karl Konstantin Otto - również absolwent drawskiego gimnazjum. Zastąpił go Ernst Jagemann z Torunia (1925-1931). W czasach nazistowskiej III Rzeszy funkcję pastora pełniło jeszcze dwóch duchownych: Theodor Lohoff (1933-1937) i Hans Walter Ohse (1937-1945).
Rysunki kościoła w Wierzchowie opublikowane w czasopiśmie „Zentralblattder Bauverwaltung”, nr 2, Berlin 1893
Wierzchowski kościół na starej pocztówce
Kościół (po lewej) od strony południowej i od strony północnej na pocztówkach z pocz. XX w.
Ryglowy kościół, który rozebrano w 1890 r., był w bardzo kiepskim stanie. Natomiast nowa świątynia była bardzo przestronna i oferowała 578 miejsc siedzących dla dorosłych, 150 w nawie głównej oraz 128 na emporach. Ponadto do dyspozycji były 153 miejsca dla dzieci. Razem z osobami stojącymi kościół mógł pomieścić 930 osób27.
Strzelista budowla świątyni została wzniesiona przez Państwową Administrację Budowlaną (patronat nad kościołem sprawowało państwo). Budowa rozpoczęła się w kwietniu 1890 r., a zakończyła w listopadzie 1891 r. Kościół składał się z nawy głównej (9 m szerokości), prezbiterium i nawy bocznej (4,4 m szerokości), przed którą usytuowano wieżę. Nawy przykryto neogotyckim sklepieniem krzyżowym. Fundamenty kościoła wykonano z kamienia, natomiast cały budynek wymurowano z cegieł produkowanych przez dwie Wierzchowskie cegielnie. Przedsiębiorstwa te dostarczyły również specjalnie uformowane cegły, niezbędne dla bardziej wyszukanych elementów architektonicznych. Wnętrze otynkowano i pomalowano. Hełm wieży pokryto blachą cynkową28.
Ze starego kościoła przeniesiono ołtarz, dzwon oraz tablicę nagrobną Klemensa Humboldta. Reszta wyposażenia świątyni została zainstalowana podczas budowy. Wzniesiono wtedy drewniane empory, nadając im dość skromną formę. W 1890 r. powstała też ambona. Wszystkie nowe elementy wyposażenia wykonali rzemieślnicy z Wierzchowa lub z okolic29.
Koszt budowy kościoła wynosił 66 300 marek, z czego 4300 marek pochłonęły prace ręczne i transport zaprzęgami świadczone przez mieszkańców Wierzchowa. Władze państwowe poniosły koszty zakupu drewna, wapna i cegieł. 34 000 marek wyłożył też Fundusz Kościelny Urzędów Nowomarchijskich.
Rysunek opublikowanym w czasopiśmie „Zentralblatt der Bauverwaltung”, nr 2, Berlin 1893
Kościół w Wierzchowie na pocztówce z początku XX w.
Położenie kamienia węgielnego pod budowę neogotyckiej świątyni w Wierzchowie miało miejsce 12 czerwca 1890 r. o godzinie 14.00 w obecności licznych gości honorowych i tłumnie zebranych mieszkańców. Przemówienie wygłosił pastor Hedtke, który przeczytał też dokument przeznaczony do umieszczenia w kapsule czasu. Ta ostatnia zawierała również używane wówczas w Cesarstwie Niemieckim monety, najnowsze numery gazety powiatowej „Dramburger Kreisblatt” i ogólnokrajowych „Reichboten” oraz „Das Volk”. Miedzianą kapsułę zamurowano pod poddanym renowacji grobem prefekta Klemensa Humboldta, gdzie zapewne spoczywa do dziś. Ponieważ podczas uroczystości lunął deszcz, zalutowanie pokrywy kapsuły nie mogło się odbyć pod gołym niebem. Skorzystano więc z pobliskiej kuźni, żeby odpowiednio rozgrzać metal. Po zamurowaniu kapsuły przez majstra budowlanego Ziesmera z Tempelhofu każdy z honorowych gości dokonał trzech tradycyjnych uderzeń młotem w kamień węgielny. Uroczystość zakończono wielką biesiadą w gospodzie30.
Druhny podczas ślubu przed Wierzchowskim kościołem
Wnętrze kościoła w Wierzchowie, po prawej stronie prezbiterium widać tablicęupamiętniającą żołnierzy poległych w latach wojny z napoleońską Francją 1813-1815
W wyniku walk w marcu 1945 r. zniszczony został hełm kościelnej wieży. Według relacji uczestników walk, które dostępne są niestety tylko jako opowieści z drugiej ręki, na wieży stanowisko ogniowe miał urządzić strzelec wyborowy lub obserwator artyleryjski. Wieża została uszkodzona celnym strzałem polskiego działa. Po latach wieś miał nawet odwiedzać celowniczy działa, które oddało ten strzał. W wyniku eksplozji z wieży spadły ówczesne dzwony, które uległy rozbiciu.
W kwietniu 1945 r. kościół w Wierzchowie należał do parafii w Drawsku Pomorskim, a po kilku miesiącach został zaliczony do parafii w Złocieńcu. 13 stycznia 1946 r. ks. Stanisław Tatar CR ze Złocieńca dokonał konsekracji dawnego zboru na kościół rzymskokatolicki pod wezwaniem św. Wojciecha.
Kościół pw. św. Wojciecha w Wierzchowie stan obecny, (powyżej widok od południowego wschodu) fot. Maciek Leszczełowski
6 grudnia 1947 r., na mocy dekretu Kurii Biskupiej w Gorzowie, ks. Aleksander Bartnik CR został pierwszym polskim proboszczem samodzielnej placówki duszpasterskiej w Wierzchowie, którą wydzielono ze złocienieckiej parafii. Oficjalny akt erekcyjnym ustanawiający Parafię Rzymskokatolicką w Wierzchowie wystawiono 18 maja 1951 r.
Prace remontowe w uszkodzonej świątyni zainicjował i prowadził od 1947 r. ks. Aleksander Bartnik CR. Naprawiono zniszczony dach wieży kościelnej, zamontowano nowe dzwony sprowadzone z Żabina i Kosobud. Jednak należy zauważyć, że oryginalny strzelisty hełm nie został odtworzony. Naprawiono też organy. W 1953 r. zbudowano nowy ołtarz boczny. Jego instalacja, sprowadzenie stacji drogi krzyżowej oraz wymiana centralnej płaskorzeźby siedemnastowiecznego ołtarza były elementami przekształcania ewangelickiego zboru w kościół rzymskokatolicki. Z punktu widzenia ochrony zabytków sztuki sakralnej negatywnie należy ocenić demontaż centralnej płaskorzeźby ukrzyżowania Chrystusa. Opowiem o tym poniżej, opisując poszczególne elementy wyposażenia kościoła.
Wnętrze kościoła pw. św. Wojciecha w Wierzchowie; widok z empory organowej; stan obecny; fot. Maciek Leszczełowski
Dzięki dbałości Wierzchowskich proboszczów i ofiarności wiernych remonty budynku świątyni prowadzono systematycznie w ciągu następnych dziesięcioleci, nie zapominając o otoczeniu kościoła. Dziś Wierzchowska świątynia jest w znakomitym stanie i skupia wiernych z całej gminy, a ponadto z miejscowości Sienica, Stara Studnica i Pępówek.
Wnętrze kościoła pw. św. Wojciecha w Wierzchowie; widok z ambony na emporę organową; stan obecny; fot. Maciek Leszczełowski
Najlepiej zachowana górna część nastawy ołtarza głównego w Wierzchowie; fot. Maciek Leszczełowski
Najstarszy i najbardziej intrygujący zabytek znajdujący się w dzisiejszym kościele pw. św. Józefa to drewniany ołtarz, który pochodzi z początku XVII w. Według artykułu opublikowanego w czasopiśmie „Zentralblatt der Bauverwaltung” z 1893 r. na ołtarzu była przed laty wymalowana data j ego powstania: 1612 r. Z początkami tego wspaniałego zabytku wiąże się legenda, według której ołtarz został wyrzeźbiony przez zabójcę czekającego na egzekucję, o czym opowiem na jednym z kolejnych przystanków.
Płaskorzeźba ostatniej wieczerzy z predelli Wierzchowskiego ołtarza; fot. Maciek Leszczełowski
Jeszcze w okresie międzywojennym ołtarz składał się z trzech misternie wykonanych, drewnianych płaskorzeźb poświęconych Męce Pańskiej. Środkowy, największy i najpiękniejszy relief przedstawiał scenę ukrzyżowania, poniżej, w tak zwanej predelli znajduje się płaskorzeźba ostatniej wieczerzy, a górną część ołtarza zajmuje scena zdejmowania Chrystusa z krzyża. Do dzisiejszych czasów dotrwały niestety tylko dwa skromniejsze reliefy. Na internetowej stronie Wierzchowskiej parafii można znaleźć następującą informację:
W kolejnych latach [chodzi o lata sześćdziesiąte XX w. - przyp. J.L.] proboszczowie: ks. Czesław Szałamacha CR i ks. Ludwik Jurzak CR dokonali kolejnych prac konserwacyjno-modernizacyjnych. Podwyższono płaskorzeźbę ołtarza głównego, wmontowując metalowe tabernakulum, dokonali wymiany centralnej płaskorzeźby Ukrzyżowania Chrystusa na obrazpatrona św. Wojciecha […]31.
Nastawa siedemnastowiecznego ołtarza głównego, pozbawiona centralnejpłaskorzeźby i oryginalnych uszaków; 2020 r.; fot Maciek Leszczełowski
Siedemnastowieczny ołtarz główny w okresie międzywojennym;pocztówka ze zbiorów autora
Jednak jeśli chodzi o prace dotyczące ołtarza, nie sposób ich nazwać inaczej niż dewastacją siedemnastowiecznego zabytku. Wyjątkowe dzieło zostało pozbawione swojego najcenniejszego elementu, czyli centralnej płaskorzeźby. Niestety spustoszenie sięgnęło znacznie dalej. Nie obejrzymy już wyjątkowo misternie wykonanych uszaków ołtarza z figurami aniołów trzymających narzędzia Męki Pańskiej. Zniszczono liczne detale i maszkarony, zastępując je kiczowatymi i bezwartościowymi ozdobami. Uszaki, które możemy obejrzeć dziś, zostały dorobione lub pochodzą z innego ołtarza. Ostały się na szczęście figury Mojżesza i Aarona oraz rzeźba Chrystusa Zmartwychwstającego, znajdująca się na szczycie ołtarza.
Fragment drewnianego ołtarza w Wierzchowie przedstawiony na przedwojennej widokówce; w środku widać wspaniałą płaskorzeźbę przedstawiającą ukrzyżowanie Chrystusa, w dolnej części relief przedstawiający ostatnią wieczerzę; uwagę zwracają wspaniale rzeźbione części boczne
W 1952 r. powstał ołtarz boczny pod wezwaniem Matki Boskiej Siewnej, św. Stanisława Kostki oraz św. Teresy Od Dzieciątka Jezus. Jego wykonawcą był poznański rzeźbiarz Jan Maria Jakób, który żył w latach 1908-1987. Studiował w latach 1925-1928 na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Liczne przedwojenne pomniki i rzeźby Jana Marii Jakóba, między innymi pomnik ks. Augustyna Kordeckiego, zostały zniszczone przez wojska hitlerowskie w 1939 r. Do jego najbardziej znanych powojennych dzieł należały pomniki: Powstańców Wielkopolskich w Nowym Tomyślu (1963), pamięci rozstrzelanych harcerzy w Poznaniu (1965) oraz grupa rzeźbiarska Saperzy w Poznańskiej Cytadeli (1970). Jan Maria Jakób położył ogromne zasługi w obszarze odbudowy i rekonstrukcji poznańskich zabytków i przedwojennych pomników.
Ołtarz boczny w Wierzchowie - stan obecny; fot. Maciek Leszczełowski
Jan Maria Jakób - autor bocznego ołtarza w kościele w Wierzchowie
Ołtarz boczny w Wierzchowie z obrazem Matki Boskiej Siennej; zdjęcie udostępniła Krystyna Augustowska-Gumna
Aby zawiesić ołtarz boczny, zdemontowano dwa przęsła empory chóralnej i zamurowano drzwi wejściowe od strony prezbiterium. Wtedy zapewne usunięto tablicę upamiętniającą żołnierzy poległych podczas wojen napoleońskich. Był to dębowy ołtarz typu szafowego. Trzy obrazy umieszczone w nastawie ołtarzowej namalował Kazimierz Janocha z Poznania. Centralne miejsce zajmował obraz Matki Boskiej Zielnej - patronki rolników. Po obydwu stronach patronki ołtarza umieszczono wizerunki św. Teresy od Dzieciątka Jezus i św. Stanisława Kostki. Dziś środkowy obraz Matki Boskiej przysłonięto współczesnym wizerunkiem Jezusa Chrystusa, co nie wydaje się dobrym pomysłem.
Dwie stacje drogi krzyżowej z Wierzchowa
Bardzo ciekawym elementem wystroju, który trafił do Wierzchowa po 1945 r., są stacje drogi krzyżowej wykonane przez poznańską filię Zakładu Artystyczno-Kościelnego J. Szpetkowski i Spółka. Tabliczki znamionowe wskazują, że stacje wykonano jeszcze przed odzyskaniem niepodległości przez Polskę w 1918 r., gdyż nazwę firmy określono jako: J. Szpetkowski Posen.
Nazwa firmy umieszczona na ściance stacji
Wzór wierzchowskich stacji drogi krzyżowej można odnaleźć w katalogu firmy z początku XX w. Stacje te zostały zapewne przewiezione do Wierzchowa z jakiejś świątyni w Wielkopolsce.
Zdjęcia z katalogu firmy J. Szpetkowski i Spółka; po prawej wzór stacji, według którego wykonano Wierzchowską drogę krzyżową
W Wierzchowskim kościele znajduje się też inny wspaniały zabytek z przeszłości, o rodowodzie młodszym od ołtarza głównego o zaledwie kilkadziesiąt lat. Jest to wielka tablica nagrobna siedemnastowiecznego prefekta (amtmanna) elektorskiego Urzędu Ziemskiego w Będlinie (urzędnika sprawującego rządy w Będlinie w imieniu władcy) i jednocześnie patrona Wierzchowskiego kościoła - Klemensa von Humboldta. Wykonano ją na prośbę wdowy po Klemensie, Magdaleny von Humboldt z domu von Rebentisch w styczniu 1650 r. Do Klemensa Humboldta i tej tablicy powrócimy jeszcze na kolejnych przystankach tej wędrówki.
Epitafium Klemensa Humboldta z 1650 r.; fot. Maciek Leszczełowski
Ambona z 1890 r. i stacje drogi krzyżowej wykonane przez poznańską filię firmyJ. Szpetkowski i Spółka; fot. Maciek Leszczełowski
Do elementów wystroju świątyni, które powstały w czasie wznoszenia dzisiejszej budowli (czyli ok. 1890 r.), należy zaliczyć: ławki, empory, chrzcielnicę i ambonę. Wszystkie te zabytki zostały wykonane przez miejscowych rzemieślników. Ambonę ozdobiono płaskorzeźbami z postaciami czterech ewangelistów oraz sceną zmartwychwstania. Pierwotnie znajdowała się ona na łuku prezbiterium, lecz została przeniesiona w nowe miejsce po II wojnie światowej.
Na pierwszym planie korpus Wierzchowskiej ambony z pulpitem i przedstawieniami zmartwychwstania i ewangelistów; na drugim planie ołtarz główny
Na emporze muzycznej znajdują się osiemnastorejestrowe organy pneumatyczne wykonane przez firmę Wilhelm Ruhlmann z Zörbig w Saksonii.
Tabliczka znamionowa organów z Wierzchowa
Organy w kościele w Wierzchowie; fot. Maciek Leszczełowski
Według wydanego w 1934 r. rejestru zabytków Die Bau-Kunstdenkmaeler der Provinz Pommern w kościele powinny się znajdować jeszcze dwa bardzo interesujące elementy wyposażenia. Pierwszy to licząca 68 cm wysokości późnogotycka rzeźba Matki Boskiej, która byłaby najstarszym zabytkiem w kościele. Nie ma jednak po niej śladu. Może padła łupem szabrowników, a może została zabrana do jakiegoś muzeum. Drugim bardzo interesującym eksponatem była drewniana tablica poświęcona poległym w latach 1813-1815 żołnierzom z Wierzchowa, jednak i ten unikatowy zabytek zaginął. Wisiał na ścianie obok prezbiterium.
Na dzwonnicy w wieży kościelnej znajdują się trzy dzwony: dwa proste żeliwne i jeden brązowy, bogato zdobiony. Napisy na tym ostatnim świadczą, że został odlany w 1878 r. dla kościoła w Kosobudach (niem. Birkholz). Na czaszy tego instrumentu umieszczono słowa z Księgi Jeremiasza ze Starego Testamentu (Jr 22,29) oraz informacje dotyczące okoliczności odlania dzwonu:
Ziemio, ziemio, ziemio! Słuchaj słowa Pańskiego! Jerem.: 22,29.
Odlany przez C. Voss i Synowie w Szczecinie 1878, Birkholz no: 687
Dwa stalowe dzwony sprowadzono z Żabina, gdyż tamtejszy kościół został poważnie zniszczony podczas walk w 1945 r. Obydwa żabińskie dzwony powstały w 1922 r., a umieszczone na ich płaszczach napisy świadczą, że zostały odlane w miejsce starszych instrumentów oddanych w 1917 r. na surowce. Na płaszczach dzwonów znajdują się dwa wiersze będące częściami jednej wypowiedzi, przy czym przyjęto konwencję, według której ludzie zwracają się do dzwonów:
Spiżowy dzwon z Kosobud znajdujący się w wieży Wierzchowskiego kościoła
Jeden ze stalowych dzwonów, przeniesiony z nieistniejącego kościoła w Żabinie
I dzwon: Wir opferten Euch in eiserner Zeit. Gross Sabin 1922 (tłum.: Ofiarowaliśmy was w wojennym czasie. Żabin 1922);
II dzwon: Ihr Eisernen ruft uns zur Ewigkeit. Gross Sabin 1922 (tłum.: Wasza trwałość wzywa nas do wieczności. Żabin 1922).
Zniszczony podczas walk dzwon z Wierzchowa był bardzo cenny, gdyż odlano go w 1500 r., czyli jeszcze przed reformacją. Jego osobliwością był wkomponowany w zdobienia napis Ave Maria!. Żeby go odczytać w okresie międzywojennym, poproszono o pomoc specjalistę ze Szwajcarii, gdyż napis był wykonany znakami runicznymi.
Legenda o zbójcy-artyście
Wierzchowski kościół, widok od strony północno-wschodniej; fot. Maciek Leszczełowski
Z siedemnastowiecznym ołtarzem z wiechowskiego kościoła jest związana oryginalna legenda:
Na początku siedemnastego wieku doszło do godnego pożałowania incydentu. Na drodze prowadzącej do Będlina ktoś napadł na kupca handlującego suknem. Zbójca zadał nieszczęśnikowi rany, w wyniku których kupiec umarł. Sprawca tego oburzającego napadu i morderstwa został szybko schwytany i przywiedziony przed oblicze sądu. Na nic się zdały jego tłumaczenia, że zbójeckie rzemiosło podjął ze strachu przed śmiercią głodową i że wcale nie planował zabójstwa. Surowy i sprawiedliwy sędzia skazał mordercę na śmierć. Wyrok miał być wykonany w Wierzchowie. Do wyznaczonego dnia egzekucji było jeszcze sporo czasu, więc rozkazano skazańcowi wykonywać prace na rzecz miejscowego kościoła. Zabójca poprosił, żeby pozwolono mu wyrzeźbić nowy ołtarz, czym chciał oddać hołd Bogu i błagać Go o przebaczenie. Pastor po chwili namysłu wyraził zgodę, a morderca zabrał się do pracy, posługując się jedynie kieszonkowym nożem. Już po kilku dniach pracy wierzchowianie przekonali się o wyjątkowym talencie skazańca. Powstawało wspaniałe dzieło, jakiego nikt dotąd nie wiedział.
Wreszcie nadszedł dzień egzekucji, ale ponieważ niedokończone dzieło wprawiało swoim pięknem w podziw każdego, kto je zobaczył, zdecydowano się przesunąć wykonanie wyroku. Zabójca mógł więc kontynuować pracę. Po kilku tygodniach wszyscy zgodnie stwierdzili, że powstał jeden z najpiękniejszych ołtarzy na całym Pomorzu. Poruszony talentem i pracowitością skazańca sędzia zdecydował o ułaskawieniu mordercy. Uznał, że praca nad ołtarzem zupełnie odmieniła zbrodniarza. Ułaskawiony zbójca postanowił podarowaną mu resztę życia w całości poświęcić Bogu i został mnichem32.
Legendarny ołtarz z Wierzchowa na międzywojennej pocztówce
Opowieść o mordercy-artyście to jedynie legenda, choć nie wszyscy tak uważają. Autorzy książki Virchow und Umgebung, wydanej w Niemczech w 1967 r., uznali powyższą historię jako autentyczne zdarzenie.
Cud Świętojański
Jedna z legend zebranych przez Georga Kusela wyjaśnia, dlaczego dzień świętego Jana obchodzono w Wierzchowie szczególnie uroczyście. Legendę tę opowiedział Küselowi stary chłop z Wierzchowa o nazwisku Manz:
Dawno, dawno temu panowała w Wierzchowie długotrwała susza. Słońce prażyło niemiłosiernie i nie było widoków na zmianę pogody. Plony były zagrożone, a mieszkańcom wsi śmierć zaczynała zaglądać w oczy. Na pastwiskach wyschła trawa, więc razem z ludźmi głodowały również zwierzęta. Kobiety lamentowały, dzieci płakały, a bezradni mężczyźni popadali w odrętwienie i apatię. Całą nadzieję ludzie pokładali jeszcze w Bogu, toteż gdy nadszedł dzień świętego Jana, chłopi z całej wsi zebrali się w kościele i prosili Boga o zesłanie zbawczego deszczu. Modląc się żarliwie, pozostawali w świątyni długie godziny aż do późnej nocy. Wreszcie Bóg wysłuchał próśb nieszczęsnych rolników. Do kościoła wbiegł nagle jeden z mężczyzn i radośnie oznajmił, że niebo zrobiło się zupełnie ciemne, a ciężkie chmury przesłoniły księżyc. Wszystko wskazywało na to, że za chwilę lunie upragniony deszcz. Pastor wezwał jeszcze raz do ostatniej modlitwy, a potem wszyscy rozeszli się do swych domostw. Rankiem zaczął padać gęsty deszcz. Padało osiem dni i nocy, a potem jeszcze kolejnych osiem dób. Opady przyszły w samą porę, zbiory nie tylko były uratowane, ale zapowiadały się na bardzo obfite. Ludzie zrobili solidne zapasy na zimę i znowu udali się do kościoła, żeby podziękować Panu za pomoc. Wtedy właśnie ktoś wpadł na pomysł, żeby we wsi uroczyście obchodzić dzień świętego Jana jako rocznicę zbawczej bożej interwencji33.
Konfirmacja w Wierzchowie, w środku pastor Ohse; źródło: „Dramburger Kreisblatt”
Herb z tablicy epitafijnej Klemensa Humboldta
11. Prefekt Klemens Humboldt
Osobny przystanek poświęcam siedemnastowiecznej tablicy nagrobnej Klemensa Humboldta i historii jego tragicznej śmierci, która dobrze ilustruje straszny czas, w którym przyszło mu żyć. A był to okres nieustannych wojen, bezprawia, gwałtów i rabunków. Współcześni uważali Klemensa Humboldta za człowieka pobożnego, który nie uległ powszechnemu upadkowi obyczajów. Jego postać upamiętniono tablicą nagrobną i kilkudziesięcioma stronami mowy żałobnej wygłoszonej przez Wierzchowskiego pastora Chrystiana Grutzmachera. Fragment tej wyjątkowej mowy wyryto w centralnej części wspomnianej tablicy nagrobnej. Napis sporządzono po łacinie, poniżej przedstawiam polskie tłumaczenie:
Klemens Humbolt urodzony w 1605 r. w marchijskim Königsbergu [dziś Chojna], bardzo troskliwy i wierny prefekt w urzędzie Neuhof [Będlino], należącym do najjaśniejszego elektora brandenburskiego. On to [Klemens Humboldt], żeglując przez pewien czas na kruchym okręcie na morzu tego świata przy zmiennym szczęściu i nieszczęściu, między syrenami i wielorybami, pod przewodnictwem Chrystusa Pana dotarł do tego spokojnego portu. Teraz duszę swą i ciało oddaje z powrotem Bogu i Ziemi, oczekując na rychłe zmartwychwstanie i mówiąc temu światu żegnaj. 2 stycznia 1650 r.
Na tablicy nagrobnej znajdziemy również fragment drugiego listu świętego Pawła do Tymoteusza (rozdział 4 wersety 6, 7 i 8). Ten napis dla odmiany wykonano po niemiecku. Biegnie on wzdłuż obwodu tablicy, a jego kolejne wiersze zbliżają się ruchem ślimakowym ku środkowi nagrobka:
Albowiem krew moja już ma być wylana na ofiarę, a chwila mojej rozłąki nadeszła. W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem. Na ostatek odłożono dla mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w owym dniu odda Pan, sprawiedliwy Sędzia, a nie tylko mnie, ale i wszystkim, którzy umiłowali pojawienie się Jego.
Pod fragmentem tej mowy umieszczono herb rodziny Humboldtów. Według niemieckich herbarzy rodzina Humboldtów uzyskała status szlachty dopiero na początku XVIII w. Herb na Wierzchowskim epitafium wskazuje, że Klemens Humboldt został szlachcicem już w XVII stuleciu. Co ciekawe, ta najwcześniejsza wersja godła Humboldtów różni się od herbu, który można znaleźć w herbarzach. W ramach późniejszych renowacji nagrobek pomalowano, więc barwy herbu mogły zostać zmienione. Typowy herb Humboldtów to liściaste drzewo umieszczone na złotej tarczy i otoczone trzema srebrnymi gwiazdami. W klejnocie natomiast znajdował się rycerz w zbroi i dwa czarne skrzydła. Tymczasem na Wierzchowskim epitafium możemy zobaczyć drzewo z czterema gwiazdami. Zupełnie inny jest klejnot, w którym umieszczono symbol drzewa i dwie gwiazdy.
Warto też zwrócić uwagę na pewną, być może przypadkową, zbieżność w symbolice herbu Humboldtów i gminy Wierzchowo. Liściaste drzewo na złotej tarczy występuje bowiem zarówno na współczesnym, jak też na niemieckim godle gminy.
Powróćmy do losów Klemensa Humboldta, którego urzędowanie w Będlinie przypadło na bardzo trudny okres wojny trzydziestoletniej. Ten ogólnoeuropejski konflikt (1618-1648 r.) odbił się piętnem na jego całym życiu. Najpierw rabunki obcych wojsk w dobrach jego ojca uniemożliwiły dalsze finansowanie studiów Klemensa. Dlatego już w 1629 r. objął on stanowisko pisarza urzędowego w komturii Lagow (dziś Łagów w woj. lubuskim). Po czterech latach (1633 r.) zaproponowano mu nowe stanowisko prefekta w Urzędzie Ziemskim w Będlinie.
Nowy prefekt stanął przed niezwykle trudnym zadaniem, gdyż cały region był całkowicie zrujnowany przez działania wojenne i przemarsze rozwydrzonego żołdactwa. Bywali tutaj Szwedzi, polscy lisowczycy i katoliccy Niemcy, zawitała też zaraza. Do 1641 r. ciągłe przemarsze wojsk i rabunki uniemożliwiały normalne gospodarowanie. Najgorsze dla ludności były wszelkiego rodzaju luźne bandy niedobitków i maruderów z różnych armii, niepodlegające jakiejkolwiek dyscyplinie. W 1641 r. dochodziło do przypadków ucieczek znacznych grup ludności za spokojną jeszcze polską granicę.
Herby rodziny von Humboldt oraz niemieckiej i polskiej gminy Wierzchowo