Tytuł dostępny bezpłatnie w ofercie wypożyczalni Depozytu Bibliotecznego.
Tę książkę możesz wypożyczyć z naszej biblioteki partnerskiej!
Książka dostępna w katalogu bibliotecznym na zasadach dozwolonego użytku bibliotecznego.
Tylko dla zweryfikowanych posiadaczy kart bibliotecznych.
Tym razem wędrując w pięciu wymiarach, dotarłem w urokliwy skrawek Pojezierza Drawskiego, który charakteryzuje się szczególnie wielką liczbą jezior i mocnym pofałdowaniem terenu, pokrytego w znacznej części lasami. Położonych jest tam osiem wsi, których rodowód sięga średniowiecza, oraz kilka mniejszych osad.
[Od autora]
Książka dostępna w zasobach:
Biblioteka Publiczna Gminy Wałcz w Lubnie
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 185
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
DRAWSKOPOMORSKIE
l • 2 • 9 • 7
Na północ od Drawska Pomorskiego rozciąga się obszar niezwykle atrakcyjny turystycznie, teren jest mocno pofałdowany i ozdobiony dużą liczbą malowniczych jezior. Opis naturalnych walorów tej okolicy autor wzbogacił licznymi opowieściami o intrygujących wydarzeniach historycznych i barwnymi legendami regionalnymi. Podczas wędrówek w pięciu wymiarach czytelnicy zapoznają się też z fascynującymi odkryciami archeologicznymi, których dokonano w ostatnich latach.
Wśród wzgórz, jezior,lindwurmów
i świętych koni
Wędrówki w pięciu wymiarach po ziemi drawskiej
Jarosław Leszczełowski
czerwiec 2017
Autor: Jarosław Leszczełowski
Korekta: Magdalena Borek, Urszula Obara
Na okładce i na stronie tyt. wykorzystano fotografię Maćka Leszczełowskiego Fragment mapy na okładce: Google
Projekt okładki i opracowanie edytorskie: Kazimierz Mardoń
© Jarosław Leszczełowski, Stawno 2017
© Ośrodek Kultury w Drawsku Pomorskim 2017
Publikacja została sfinansowana z dochodów własnych
Ośrodka Kultury w Drawsku Pomorskim, dotacji podmiotowej gminy Drawsko Pomorskie oraz dotacji Starostwa Powiatowego w Drawsku Pomorskim na realizację zadań biblioteki powiatowej przez MiPBP im. Stefana Żeromskiego w Drawsku Pomorskim
Wydawca: Usługi Informaryczne SWAN-IT Jarosław Leszczełowski 78-520 Złocieniec, Stawno 50 e-mail: [email protected]. 502 019 607
ISBN 978-83-934957-4-0
Druk: Zakład Poligraficzny PRIMUM s.c.
05-825 Grodzisk Mazowiecki, Kozerki ul. Marsa 20 tel. 22 724 18 76, e-mail: [email protected]
Spis treści
Od autora
Z Żółtego przez Olchowiec do Wyspy Świętych Koni
Kościół w Żółtem
Początki wsi Schilde (dziś Żółte)
W ruinach dawnej posiadłości
Mleczarnia
Nad Młyńskim Strumieniem
Węgorzowe Pobrzeże
Symboliczne zdarzenie w Olchowcu
Kącina, czyli Wyspa Świętych Koni
Z Wedlowego Dworu przez Zarańsko do Dworu Charlotty
Roztoki - dawniej Wedlowy Dwór
Zaczarowany słowik z Wedlowego Dworu
Sarcthicze - czyli początki spisanych dziejów ziemi drawskiej
Trzy powroty Wedlów do Zarańska
Wedlowska dzwonnica
PGR-Zarańsko
Berlinka - węzeł Sarranzig
Hans Rach - podniebny żeglarz
Kamień na rozstaju dróg
Biała dama z Dworu Charlotty
Z Góry Polaków przez Borne do Dołgiego
Chaty zagrodników
Potępieńcy nad Kokną
Lindwurm z Góry Polaków
O pogańskim bożku znad jeziora Dołgie
Przystanek botaniczny
Z dziejów Bornego
Kreuz wende dich von dem Borne
Galgenberg
Z dziejów Dołgiego i jego dawnych właścicieli
Z kościelnej kroniki
Tragedia nad jeziorem Kamień
Z Tempelbergu przez Przytoń do Łabędzi
Tempelberg
Perła krajobrazowa
Przytoń dawniej i współcześnie
Dwór Karola - marzec 1945
W kotle świdwińskim
Szkoła wśród wzgórz
Skarb z Łabędzi
Powiatowy nabytek
Z dawniejszej łabędziowej historii
Legenda o pięknej czarownicy z Łabędzi
Von Borcke i inni polegli
Świątynia w Łabędziach
Z Wyspy Dwóch Kultur przez joannicką komturię do Żółtego
Wyspa Dwóch Kultur
Magiczna włócznia
1690 - chłopskie powstanie
Ryglowy kościół i historia Nętna
Tysiąclatka i niechciany patron
Nad Lisim Strumieniem o początkach Rydzewa
Młyn, wiatrak i joannicka komturia 137
Kościół i zagadka braku dzwonów
Śmierć pastora Blankenhagena
Pastor Denert o francuskiej okupacji
Rydzewskie opowieści pastora Rohdego
Legendy znad jeziora Rydzewo
Z walk w świdwińskim kotle
Powstawanie polskiej wsi Żółte
Zakończenie
Bibliografia
Niniejsza książka to już trzecia pozycja z cyklu wędrówki w pięciu wymiarach. Wcześniej były Wędrówki między Drawskiem Pomorskim a Złocieńcem i Wokół jeziora Siecino. Tym razem wędrując w pięciu wymiarach, dotarłem w urokliwy skrawek Pojezierza Drawskiego, który charakteryzuje się szczególnie wielką liczbą jezior i mocnym pofałdowaniem terenu, pokrytego w znacznej części lasami. Położonych jest tam osiem wsi, których rodowód sięga średniowiecza, oraz kilka mniejszych osad. Jeśli zakreślimy trójkąt, którego wierzchołki umieścimy w miejscowościach Łabędzie, Zarańsko i Borne, to w jego wnętrzu znajdzie się prawie cały obszar będący przedmiotem zainteresowania tej publikacji. W tym niemal równobocznym trójkącie obok wspaniałej natury z dziesiątkami jezior znajdziemy miejsca intrygujących odkryć archeologicznych, wśród których na szczególną uwagę zasługują dawne siedliska nad jeziorami Zarańsko i Gągnowo. To właśnie w tej okolicy historycy lokalizują osadę lub obszar Sarcthicze, który znalazł się w pierwszej pisemnej wzmiance dotyczącej ziemi drawskiej.
Publikacja ma formę tzw. „wędrówek w pięciu wymiarach”, które stanowią specyficzny sposób opowiadania o historii, połączony z zachętą do odbywania wypraw terenowych. Skąd się wzięła nazwa „wędrówki w pięciu wymiarach”? Otóż podczas lektury czytelnik poruszać się będzie w trzech wymiarach geometrycznych, wybierając mniej lub bardziej znane szlaki, drogi, ścieżki, a niekiedy i bezdroża. Na trasie takich wędrówek zostały wyznaczone przystanki położone przy różnorodnych obiektach, które mają ciekawą historię lub z którymi związane są stare legendy. Opowiadam je czytelnikom, zapraszając w podróż w czwartym wymiarze, czyli w czasie (historia), lub w piątym - wymiarze ludzkiej wyobraźni (legendy).
Wędrówki rozpoczynam i kończę w miejscowości Żółte, w której od kilku lat trwają intensywne prace na popularyzacją dziejów regionu, czego przejawem jest m.in. organizowany corocznie w lipcu przez Ośrodek Kultury w Drawsku Pomorskim „Jarmark Średniowieczny”. W ten sposób chcę uhonorować wszystkich ludzi zaangażowanych w to chwalebne przedsięwzięcie.
Jarosław Leszczełowski
Plan wędrówek w pięciu wymiarach wśród wzgórz, jezior, lindwurmów i świętych koni
Pierwszą wędrówkę rozpoczniemy we wsi Żółte. Następnie odwiedzimy opuszczony przez ludzi Olchowiec, by wreszcie dotrzeć do najbardziej intrygującego miejsca odkryć archeologicznych na całym Pojezierzu Drawskim - Wyspy Świętych Koni na jeziorze Zarańsko. To stare siedlisko i związany z nim poruszający wyobraźnię motyw znalazły się w tytule niniejszej książki.
Kościół w Żółtem - stan obecny; fot. M. Leszczełowski
Najcenniejszym zabytkiem wsi Żółte jest położony na wzgórzu ceglany kościół z ryglową wieżą, który w 2014 r. został poddany starannej renowacji. Pierwszą wędrówkę rozpoczniemy od zwiedzania tej świątyni, a na jej dziedzińcu, gdzie niegdyś znajdował się wiejski cmentarz, opowiemy o początkach miejscowości Żółte.
Po raz pierwszy pisemna informacja o parafii w Żółtem pojawiła się 1 lutego 1493 r., kiedy to po rezygnacji Mikołaja Weydemanna na stanowisko proboszcza został powołany Jan Andree i w tym celu musiał być zaprezentowany przed szlachetnymi rycerzami Janem von Hornem oraz Janem Beske (prawdopodobnie von Besskow)2.
Poważną zmianą w życiu duchowym parafii Żółte było wprowadzenie reformacji. Miejscowa świątynia stała się wówczas filią parafii mariackiej w Drawsku Pomorskim. Od tego momentu drugi duchowny drawskiej parafii był jednocześnie diakonem Żółtego i Zarańska. Pierwszym znanym pastorem protestanckim w Żółtem był Jan Hake - ten sam, który w 1581 r. w imieniu synodu drawskiego podpisał tzw. Concordienbuch, zawierający
Kościół w Żółtem; fot. D. Puchalski
zbiór wszystkich luterańskich pism wyznaniowych3. Znamy nazwiska duchownych protestanckich z Żółtego aż do 1945 r. (ostatnim był Fritz Bohn). Znajdował się wśród nich Elias Doege - ojciec bardzo znanego, urodzonego w Konotopie architekta i inżyniera wojskowego.
Z informacji zawartych w protokołach z wizytacji dokonanej w kościele w Żółtem w marcu 1700 r. po raz pierwszy dowiadujemy się o wyglądzie świątyni. Kościół był wtedy w fatalnym stanie i groziło mu zawalenie. Odnotowano, że patron Karl Berndt von Birckholtz zamierza całkowicie rozebrać ten budynek i wybudować nowy, co rzeczywiście uczynił 10 lat później. Kościół miał wtedy drewnianą wieżę, w której wisiały dwa dzwony. Wokół świątyni był cmentarz otoczony drewnianym płotem. Precyzyjnie wymieniono elementy należące do wyposażenia zboru: pozłacany kielich, 2 cynowe świeczniki, kadzidło, barwny ołtarz, 3 belki ołtarzowe, 3 ręczniki do kielicha, Biblia, nowomarchijska agenda liturgiczna oraz Ewangelia. Wyliczono też kościelne posiadłości i należności w pieniądzu oraz w produktach rolnych4.
Patron kościoła, a jednocześnie właściciel miejscowego majątku ziemskiego, dotrzymał słowa i w 1710 r. we wsi stała nowa świątynia, którą wzniesiono na planie ośmiokąta przy wykorzystaniu cegieł wytwarzanych w miejscowej cegielni. Dzięki napisowi na belce sufitowej znamy okoliczności jej wybudowania: Roku 1710 kazał wybudować ten dom dla chwały Bożej Carl Berndt von Birckholtz.
W późniejszym okresie po wschodniej stronie dobudowano ryglową wieżę. Dziś możemy się pokusić o określenie daty tego przedsięwzięcia, gdyż podczas remontu kościoła odnaleziono drewnianą belkę konstrukcyjną opatrzoną datami: 1772-1774. Zwieńczenie wieży hełmem typu namiotowego zrealizowano natomiast dopiero w drugiej połowie XIX stulecia. Kościół ma podziemną kryptę, gdzie prawdopodobnie spoczywają doczesne szczątki patronów świątyni z rodziny von Birckholtz.
Do dziś zachowało się niewiele z zabytków ruchomych wewnątrz świątyni. Do najciekawszych należał niegdyś portret budowniczego kościoła - rotmistrza przybocznego pułku kirasjerów Karola Berndta von Birckholtza. Pod malowidłem znajdował się następujący napis:
Der hochwohlgeborene Herr Carl Berndt v. Birckholz Seiner Koenigl. Maj. in Preussen Wohlbestalter Rittmeister beim Leibregiment Curass. Erbherr auf Schilde u. Neulobitz. Geb. 8. Aug. 1666 gest. 8. Sept. 1746 (Wysoko i dobrze urodzony pan Carl Berndt v. Birkcholtz Jego Królewskiej Mości w Prusach rotmistrz przybocznego pułku kirasjerów, dziedzic na Żółtem i Nowym Łowiczu. Urodzony 8 sierpnia 1666 r., zmarły 8 września 1746 r. - tłum. J.L)5
Po lewej: granitowa chrzcielnica; po prawej: siedemnastowieczny dzwon w Żółtem
Nie dowiemy się też, jak wyglądała naturalnej wielkości figura anioła z chrzcielnicą (tzw. Taufenengel), gdyż zniknęła w czasie II wojny światowej lub po niej6. Barwna figura anioła była wykonana z drewna i zawieszona nad kamienną chrzcielnicą. Równie interesujące musiały być także kielichy, jeden wspomniany był w protokole z wizytacji z 1700 r., a drugi, wraz z pateną z roku 18057.
Najstarszym zachowanym do dziś obiektem ruchomym w kościele jest kamienna chrzcielnica, wykonana z czerwonego granitu i datowana na XIII lub XIV stulecie. Ma formę kielicha o podstawie w formie postumentu.
Żeby zobaczyć najciekawszą pamiątkę historyczną dzisiejszej świątyni, należy wspiąć się na dzwonnicę w wieży kościelnej, gdzie wisi siedemnastowieczny dzwon (średnica 69 cm, 50 cetnarów wagi), blisko sto lat starszy od obecnej budowli kościoła. Okoliczności jego odlania zostały uwiecznione w postaci napisu zdobiącego czaszę:
Anno 1612 ist Friedrich von Birckholz zum Schilde erbgegessen gestorben als Herr Elias Doge Pfar, Hans Pape Schultz, Ties Pape, Thomas Pape Vorsteher waren. M. Hans Monnick 16..3 (Roku 1612 zmarł Friedrich von Birckholtz dziedziczny pan na Żółtem, kiedy pan Elias Doge proboszczem, Hans Pape sołtysem, Ties Papę, Thomas Papę przedstawicielami gminy byli. M. Hans Monnick 16..3 - tłum. J.L.)8
M. Hans Moniek był ludwisarzem, który odlał ten dzwon. Nie wiemy jednak, kiedy dokładnie to nastąpiło, gdyż data nie jest widoczna w całości. Można przypuszczać, że chodziło o 1613 lub 1623 r.
W dzwonnicy znajdziemy też dwudziestowieczny dzwon żeliwny. Wcześniej wisiał tam najstarszy dzwon, który został oddany na potrzeby prowadzącego wojnę cesarstwa w 1917 r. Był to późnogotycki dzwon o średnicy 90 cm i masie 60 cetnarów. Na jego szyi umieszczono napis: sa vi marai † katerina † bite m, czyli Santa virgo Maria † Katarina † Bitte m. Fakt, że napis został wykonany w dwóch językach: łacińskim i niemieckim, może wskazywać, że dzwon został odlany w czasach reformacji w Nowej Marchii.
Na zakończenie opowieści o świątyni w Żółtem warto wspomnieć, że w powojennej wsi krążyła również legenda o tajemnym przejściu między pałacem a kościołem, co jest zresztą dość typowym mitem występującym w wielu wsiach i miasteczkach ziemi drawskiej.
W 1278 r. po śmierci Barnima I doszło do wojen, w których wyniku margrabiowie brandenburscy opanowali tereny na zachód od Drawy, a pod koniec XIII stulecia rozpoczęli intensywny proces kolonizacji tych obszarów, opierając się na niemieckim rycerstwie, duchowieństwie i przybywających z zachodu chłopach, kupcach i rzemieślnikach. Powstawało wtedy wiele miejscowości, które zakładano na terenach dotąd niezamieszkanych. Szczególną rolę w tym procesie odegrały rody rycerskie Wedlów, Goltzów i Güntersbergów oraz liczne ubogie rodziny rycerskie będące ich lennikami. W tych okolicznościach powstała też wieś o nazwie Schilde (dziś Żółte). W wielu regionalnych publikacjach podaje się rok 1300 jako datę tego zdarzenia, ale informacja ta nie opiera się na jakichkolwiek źródłach. Właściwiej będzie powiedzieć, że po raz pierwszy wieś została wymieniona w tzw. katastrze margrabiego Ludwika Starszego, który w celu zebrania nadzwyczajnego podatku rozkazał w 1337 r. sporządzić ten dokument. Inne nazwy katastru to lustracja Ludwika Starszego lub też landbuch z 1337 r. Według tego zapisu Żółte obok Dołgiego, Bornego, Rydzewa i Zarańska wchodziło w skład ziemi świdwińskiej.
Brandenburski urzędnik dokonujący lustracji zapisał:
Schilt LXIIII, Henning pro serv. VHP10
Schilt to oczywiście Schilde. Warto zadać sobie pytanie o pochodzenie tej nazwy. Narzuca się trywialna odpowiedź, że nazwa wsi może wywodzić się od niemieckiego słowa Schild, czyli tarcza. Okazuje się, że osoby rozpatrujące tę kwestię wybierały inne wyjaśnienia. Przykładowo Richard Brendt w artykule opisującym miejscowości o średniowiecznych metrykach w okolicach Drawska Pomorskiego11 napisał, że nazwa wsi prawdopodobnie pochodzi od słowiańskiego słowa określającego żółty piasek. Wydaje się, że podobną interpretację zastosowali członkowie Komisji Ustalania Nazw Miejscowości przy Ministerstwie Administracji Publicznej w 1945 r., wybierając polską nazwę Żółte. Możemy zatem powiedzieć, że zwyczaj, jaki przyjął się w dzisiejszej wsi, według którego mieszkańcy malują na żółto ozdobne kamienie na skwerach i kwietnikach, trafnie nawiązuje do historycznej tradycji.
W landbuchu z 1337 r. zapisano, że we wsi były 64 łany ziemi uprawnej, przy czym 8 należało do niejakiego Henninga, zapewne rycerza, który był właścicielem i sołtysem tej osady. Wzmianka nie zawiera informacji o jego nazwisku, co stanowi najbardziej frapującą zagadkę związaną z lustracyjnym zapisem. W XVI w. wieś była z pewnością w posiadaniu rodziny von Horn. Bardzo istotny jest też fakt, że Schilde należało później do jednostki terytorialnej, jaką była złocieniecka rajtaria (Beritt Falkenburg). Ród von Hornów wywodził się niewątpliwie z okolic Złocieńca, gdyż w XIV stuleciu w jego posiadaniu znajdowały się Wierzchowo i Osiek, co również znalazło wyraz w zapisach landbuchu z 1337 r. Tamtejsi von Hornowie byli lennikami Wedlów ze Złocieńca. Mało tego, właścicielem Wierzchowa był niejaki Henningus de Horn. Czyżby chodziło o tego samego Henninga, którego odnotowano w Schilde? To bardzo możliwe, ale nie możemy być tego całkowicie pewni.
O historii rodów władających wsią opowiem podczas przystanku na terenie dawnego majątku ziemskiego.
Pozostałości ogrodzenia i bramy wjazdowej do majątku ziemskiego; fot. J. Leszczełowski
W południowo-zachodniej części wsi zlokalizowane są okazałe pozostałości dawnego majątku ziemskiego, który niegdyś miał południowy i północny dziedziniec. Jednak poza stodołą folwarczną (rok budowy: 1861), która jest do dziś użytkowana w największym we wsi gospodarstwie rolnym, wszystkie inne budynki dawnego folwarku popadły w ruinę. W 1965 r. rozebrany został ryglowy pałac, który stanowił jeden kompleks z oficyną dworską. Pokaźne ruiny tej ostatniej zachowały się do dziś. W okresie powojennym obydwa budynki były dostosowane do celów mieszkalnych. W oficynie urządzono również salę taneczną dla mieszkańców wsi. Wśród budynków gospodarczych były stodoły, obory, spichlerz oraz piekarnia. Obiekty te zostały rozdzielone między rodziny osadników i uległy stopniowej dewastacji.
Stodoła dworska z 1861 r.; fot. J. Leszczełowski
Dach oficyny dworskiej wyłaniający się spośród drzew parku; fot. M. Leszczełowski
Park o powierzchni 9 ha, w stylu angielskim, założono na początku XIX stulecia12. Obecnie jest bardzo zaniedbany. Wśród drzewostanu występują: wiązy o obwodzie 520 cm, świerki, buki, jodły i modrzewie oraz rzadsze gatunki: cis i dąb błotny.
Pełne zrujnowanych budynków, otoczonych zdziczałą roślinnością miejsce dawnego folwarku robi ciekawe i tylko nieco ponure wrażenie. Ślady świetności, która przeminęła, sprawiają, że łatwiej będzie nam tu posłuchać opowieści o dawnych posiadaczach tych majętności.
Pierwszymi właścicielami wsi i posiadłości ziemskiej byli rycerze z rodu von Horn. Hipotezę, że wspomniany w 1337 r. Hennig należał do tej rodziny, wzmacnia źródłowa wzmianka z drugiej połowy XV w., kiedy to w 1493 r. Johannisowi von Hornowi z Żółtego (Schilt) prezentowano nowego proboszcza13.
Ówczesne stosunki lenne były niezwykle skomplikowane, gdyż von Hornowie byli lennikami Wedlów, a później Borków ze Złocieńca. Fakt ten znajduje potwierdzenie w kilku dokumentach źródłowych, wskazanych między innymi przez Georga Sello14. Schilde wchodziło więc w skład ogromnych posiadłości ziemskich zamku Falkenburg (dziś Złocieniec), a zależność lenna była wielopoziomowa. Władca Marchii Brandenburskiej potwierdzał Borkom przyznane im lenna, w tym wsi Żółte. Borkowie z kolei przydzielali część tych dóbr swym lennikom, m.in. von Hornom z Żółtego. Innymi słowy, Schilde było zarządzane bezpośrednio przez von Hornów, ale jednocześnie było własnością Borków, którym należały się pewne świadczenia z tej miejscowości. Te lenne zależności tłumaczą, dlaczego Żółte do końca XVI w. wchodziło w skład jednostki administracyjnej, zwanej rajtarią złocieniecką. Zwierzchność Borków przestała zapewne obowiązywać po ich konflikcie z margrabią Nowej Marchii - Johannem z Kostrzyna.
Z monografii rodziny von Wedel15 dowiadujemy się, że połowie XVI w. właścicielem miejscowości Schilde był Georg von Horn, który poślubił Annęz popielewskiej gałęzi von Manteufflów. Małżeństwo to doczekało się jednego syna - Heinricha, który odziedziczył Żółte.
Tenże Georg pojawia się również w opisie granicy pomorsko-nowomarchijskiej, który sporządzono 5 września 1564 r.16 Autorzy opisu stwierdzili, że wieś Schildt należy do Marchii Brandenburskiej i do Jürgena von Hovieesa. Wprawdzie nazwisko zostało niemiłosiernie przekręcone, ale nie ma wątpliwości, że chodziło o Georga von Horna.
Rok później w Żółtem wymieniony został syn Georga - Heinrich. Sporządzono wtedy matrykułę opisującą złocieniecką rajtarię (Beritt Falkenburg) podczas przeglądu gotowości rycerstwa konnego (tzw. Musterungu). Rajtarię tę reprezentowało wówczas 13 jeźdźców wystawionych przez miejscowe rodziny szlacheckie, wśród których odnotowano Heinricha von Horna (syna Georga i Anny) z Żółtego17. Tenże Heinrich pojawia się również na liście lenników margrabiego Johanna z 1571 r.18 oraz w rejestrach łanowych z 1572 r.19 jako właściciel 8 łanów we wsi Schilde. Były to te same łany, o których mówił kataster Ludwika Starszego w XIV w. Sięgając ponownie do monografii rodziny von Wedel, dowiemy się, że małżonką Heinricha została panna Barbara von Wedel, która obdarzyła go trzema córkami: Sophią, Anną i Esterą. Dwie pierwsze poślubiły kawalerów z innych pomorskich rodów szlacheckich (odpowiednio: Hansa Starszego von dem Bornego i Magnusa von Wedla) i wyprowadziły się z rodzinnej wsi, którą odziedziczyła Estera. Brak męskiego potomka zakończył dzieje von Hornów w Żółtem.
Posiadłość Żółte stała się posagiem Estery von Horn, która urodziła się w tej wsi 5 marca 1580 r. i już w wieku siedemnastu lat poślubiła Friedricha von Birckholtza (29 maja 1597 r.). Estera, ostatnia z rodu von Hornów w Żółtem, żyła zaledwie 24 lata, gdyż umarła 11 stycznia 1605 r. Zdążyła jednak obdarzyć swego małżonka trójką dzieci: Kasparem, Karolem i Anną Marią. Z napisu na siedemnastowiecznym dzwonie kościelnym wynika, że siedem lat później, w 1612 r., zmarł Friedrich von Birckholtz.
Niepełne drzewo genealogiczne von Hornów z Żółtego oraz ich herb
Dwoje dzieci Estery i Heinricha - Karol oraz Anna Maria, poszukało sobie małżonków w najbliższym sąsiedztwie, poślubiając członków rodziny von dem Borne, gospodarzącej we wsiach: Borne, Przytoń i Dołgie. Anna Maria wyszła za mąż w sierpniu 1624 r. za Hansa Georga von dem Bornego. Ślub odbył się w Żółtem,20 po czym panna młoda przeniosła się do posiadłości swego wybranka. Karol zdecydował się pożegnać stan kawalerski dopiero 25 sierpnia 1642 r., a jego oblubienicą była Adelheida von dem Borne. Oryginalność w tym względzie wykazał Kaspar von Birckholtz, wybierając na towarzyszkę życia Elżbietę von der Goltz z Bucierzy (dawniej Klausdorf).
Po śmierci Karola, Vón Birckholtza w 1658 r. nowym gospodarzem w Schilde został jego syn Ewald Karol, który tym zapisał się w historii, że był ostatnim komisarzem powiatowym (Kreiskommissar) zarządzającym w imieniu władcy Marchii Brandenburskiej i pierwszym landratem tegoż powiatu (1701 r.). Funkcja landrata występowała aż do 1945 r. i odpowiadała naszemu staroście. Dodajmy, że bratem Ewalda Karola był prawdopodobnie Friedrich von Birckholtz, który jako młody oficer w poległ w okolicach Szczecina w jakiejś potyczce ze Szwedami. Jeszcze w okresie międzywojennym w kościele w Nowym Łowiczu znajdowało się drewniane epitafium upamiętniające bohaterską śmierć tego brandenburskiego kapitana21.
W 1705 r. zmarł Ewald Karol von Birckholtz. Jego obowiązki urzędnicze przejął Matzke Georg von Borcke, a rodzinną posiadłość w Schilde - syn, Karol Berndt von Birckholtz.
Ciekawą informację dotyczącą Żółtego z początku XVIII stulecia przynosi napis na drewnianej belce sufitowej w kościele, według którego w 1710 r. Karol Berndt von Birckholtz nakazał zbudować nowy kościół we wsi - stojący tutaj do dziś22. Czas ku temu był najwyższy, gdyż dokument z wizytacji świątyni w 1700 r. określił jej stan jako bliski zawaleniu. Dziewięć lat wcześniej, 7 sierpnia 1701 r., rotmistrz pruskiej armii - Karol Berndt von Birckholtz - poślubił pannę Charlottę Sophię von der Goltz. Małżeństwo gospodarzyło na dwóch majątkach ziemskich: w Żółtem i Nowym Łowiczu.
Pod koniec osiemnastego stulecia Żółte oraz pobliskie folwarki Kathen, Cosaeten, Olchowiec (Aalkisten) i Grzybno (Charlottenhof) należały nadal do Birckholtzów. Według dziewiętnastowiecznego leksykonu niemieckiej szlachty23 właścicielem Olchowca był Johann (Hans) Karol von Birckholtz, po którego śmierci w 1754 r. folwark odziedziczył jego brat Georg Albert (Albrecht).
Georg Albrecht z pewnością nie zamierzał poświęcić swego życia pracy na roli. Studiował prawo na uniwersytecie w Halle, co było dobrym przygotowaniem do kariery urzędniczej. W rodzinnych majątkach gospodarzył jego starszy brat Hans Karol, a Georg Albrecht, wyposażony w zapał, zdolności i - co równie istotne - w koneksje, oddał się całkowicie karierze urzędniczej. W 1735 r. został landratem powiatu drawskiego, a dziewięć lat później objął stanowisko dyrektora Izby Wojenno-Skarbowej w Kostrzynie, którą to funkcję sprawował bez zakłóceń przez dziesięć lat. W 1754 r. został spadkobiercą zmarłego brata i zmuszony był przejąć poważnie już zadłużone rodzinne majątki ziemskie. Na domiar złego dwa lata później Fryderyk II rozpętał wojnę siedmioletnią o katastrofalnym dla państwa pruskiego przebiegu. Rosyjskie wojska plądrowały Pomorze, w tym posiadłości von Birckholtza, który podsumowując szkody doszedł do wniosku, że stracił cały swój majątek. Pocieszeniem był poważny awans, gdyż Georg Albrecht objął właśnie zwolnioną funkcję prezydenta kostrzyńskiej Izby Wojenno-Skarbowej. Jednak ten zaszczyt nie uchronił go przed rosnącymi długami i natarczywością wierzycieli. W wyniku ich nacisków von Birckholz wystawił na sprzedaż majątki w Żółtem i Nowym Łowiczu. Oferta była ogłaszana siedmiokrotnie, ale nie było chętnych do zakupu, przy czym pamiętać należy, że w tym czasie majętności ziemskie mogła nabywać jedynie szlachta, co stanowiło poważne ograniczenie.
Kredytodawcy żądali od Georga Albrechta wypłacenia odsetek, których wysokość sięgała jednej piątej wartości obydwu posiadłości. W 1767 r. wielkość długów zbliżała się do wartości całej majętności. Tymczasem kariera Georga Albrechta dobiegła końca w sposób bardzo przykry, gdyż 1 października 1768 r., po 34 latach wiernej służby, został zwolniony bez przyznania mu emerytury. Von Birckholtz złożył protest, wskazując na swoją fatalną sytuację finansową, spowodowaną m.in. zniszczeniami wojennymi. Nie przyniosło to oczekiwanych skutków, więc jedynym ratunkiem była wyprzedaż posiadłości. W 1772 r. udało się sprzedać von Kuesselowi zadłużony Nowy Łowicz za sumę 9000 talarów; z powodu zadłużenia była to kwota odpowiadająca zaledwie połowie wartości majątku. Dwa lata później Georg Albecht sprzedał folwark w Olchowcu (zakupił go landrat Joachim Abraham von Osterling). Posunięcia te nie uwolniły Georga Albrechta od żądań wierzycieli, którzy niepokoili go jeszcze nawet na krótko przed śmiercią w 1777 r.
Majątek Birckholtzów skurczył się praktycznie do posiadłości w Żółtem, którą odziedziczyły dzieci Georga Albrechta - August Karol i Friederike Christiane Wilhelmine. Okazuje się, że zadłużenie majątków miało też poważny wpływ na losy Augusta Karola von Birckholtza, który służył jako porucznik w pułku fizylierów von Kleista. W lutym 1774 r. o zwolnienie tego młodego oficera z armii ze względu na konieczność uporządkowania spraw w majątkach ziemskich Żółte i Rożnowo wystąpiła do Fryderyka II Wielkiego jego babcia. Ta prośba skłoniła króla do udzielenia porucznikowi von Birckholtzowi czteromiesięcznego urlopu, podczas którego miał on podjąć
Drzewo genealogiczne von Birckholtzów z Żółtego
konieczne działania w swych posiadłościach. Jednakże w listopadzie tego samego roku babcia wystosowała kolejne podanie w sprawie wnuka. Fryderyk II zdecydował się zaciągnąć opinii dowódcy pułku, a ten stwierdził, że August Karol von Birckholtz był dobrym i użytecznym oficerem, jednakże odkąd jego uwaga skoncentrowała się na gospodarce, stracił całkowicie ochotę do służby wojskowej i pragnął otrzymać dymisję. Uwzględniając tę opinię, król zwolnił porucznika ze służby. Teraz August Karol zakasał rękawy i w ciągu dwóch lat zdołał wyraźnie poprawić stan majątku w Żółtem. Po załatwieniu tej sprawy znowu zatęsknił za służbą wojskową, do której widać czuł powołanie. Jednak Fryderyk II, w sposób dość charakterystyczny dla siebie, kategorycznie odrzucił jego wniosek o ponowne przyjęcie w szeregi armii: Armia to nie burdel, żeby według zachcianki wchodzić do niej i wychodzić!.
Po raz drugi w dziejach Żółtego we wsi zmieniała się rodzina właścicieli ziemskich za sprawą posagu. Siostra opisywanego wcześniej zwolnionego z armii porucznika odziedziczyła część majętności w Żółtem i w 1770 r. wyszła za mąż za Gerdta Ewalda von Manteuffla. Dziewięć lat później doszło do zawarcia kontraktu regulującego nowy podział majętności, zgodnie z którym Manteuffel wykupił od swojego szwagra Augusta Karola von Birckholtza jego udziały w Żółtem za kwotę 10 520 talarów.
W 1895 r. doszło do zawarcia kontraktu spadkowego, na którego mocy właścicielką wsi Żółte została córka Gerdta Ewalda von Manteuffla - Maximiliane Urlike Philippine von Sobbe. Była ona żoną pułkownika Friedricha Christiana Martina von Sobbego (zmarł w 1805 r.) i wraz z nim zamieszkała we dworze w Żółtem24. Z lektury wydanego w 1805 r. Statyczno-topograficznego opisu Brandenburgii autorstwa F.W.A. Bratringa dowiadujemy się, że we wsi Schilde, która należała do wdowy von Sobbe, było 21 domostw, kuźnia, młyn i cegielnia.
Na początku XIX stulecia przeprowadzono w Królestwie Prus poważne reformy społeczne. W 1807 r. na mocy królewskiego edyktu (tzw. edykt październikowy) zniesiono wszelkie ograniczenia w nabywaniu ziemi szlacheckiej oraz zobowiązania pańszczyźniane. Wadą nowej regulacji był początkowy brak zapisów dotyczących własności ziemi, dopiero później umożliwiono chłopom przejmowanie użytkowanych dotychczas gruntów po uiszczeniu odszkodowań na rzecz rodzin szlacheckich. Chłopi mogli wykupić swoje dwa łany lub też oddać część tej ziemi jako odszkodowanie dla szlachetnie urodzonego właściciela.
Kiedy w Żółtem dokonywały się te zmiany, właścicielką wsi była Maximiliane von Sobbe, zaś beneficjentami edyktu październikowego byli następni właściciele posiadłości ziemskiej Schilde-Charlottenhof - rodzina Krappe, która nie miała korzeni szlacheckich i reprezentowała nowo powstającą klasę posiadaczy ziemskich. W 1811 r. wdowa von Sobbe wydzierżawiła majątek w Żółtem Karolowi Fryderykowi Krappemu, który po siedmiu latach, w 1818 r., zdecydował się na zakup tej posiadłości, przy czym obydwie te daty nie są całkowicie pewne, gdyż w monografii rodziny von Manteuffel25 napisano, że wdowa Maximiliane 17.08.1816 r. wydzierżawiła odziedziczone po śmierci ojca Żółte, a następnie sprzedała za 9000 talarów Johanowi Friedrichowi Knappe. Różnica w datach i imionach jest niewielka, a nazwisko Krappe zostało niewątpliwe przekręcone. Monografia von Manteufflów zawiera inne ciekawe szczegóły. Dowiadujemy się na przykład, że małżonek Maximiliane był oficerem pułku kirasjerów księcia Ludwika Wirtemberskiego i że zmarł w Żółtem w pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia w 1805 r.26
Rodzina Krappe będzie gospodarzyć w Żółtem aż do marca 1945 r.
Jeszcze przed wybuchem I wojny światowej właściciel majątku ziemskiego - Erich Krappe - wybudował we wsi nowoczesną mleczarnię. Jej efektownie prezentujący się budynek do dziś stoi w centralnej części wsi. W okresie międzywojennym mleczarnia nie należała już do posiadłości ziemskiej, lecz stanowiła odrębny podmiot gospodarczy, a w polskiej wsi Żółte przez długie lata skupowano tam mleko od rolników i produkowano masło.
Murowany budynek ma dwie wysokie boczne kondygnacje z ryzalitami. W górnej części budowli widoczna jest odsłonięta konstrukcja ryglowa. Dachy są dwuspadowe i naczółkowe27.
Budynek dawnej mleczarni - stan obecny; fot. M. Leszczełowski
Ten obiekt niejako symbolizuje złoty okres w dziejach Żółtego, który przypadał na początek XX w. We wsi mieszkało wtedy blisko 300 osób w około 80 domach. Oprócz wielkiej mleczarni znajdowały się tam szkoła, poczta, kuźnia, gospoda i zakład kołodziejski.
Pocztówka z Żółtego wysłana w 1921 r.; u góry od lewej: brama wjazdowa do majątku ziemskiego, budynek szkolny i kościół ewangelicki; u dołu od lewej: karczma i kościół oraz mleczarnia
Na zachodnim skraju wsi płynie dość okazały strumień, który od wieków nosił miano Młyńskiego. Nazwa ta nie była przypadkowa, gdyż bystry nurt tej strugi napędzał koło wodne miejscowego młyna wodnego. Nie sposób powiedzieć, kiedy młyn wybudowano, ale po raz pierwszy został wymieniony w dokumentach z początku XVIII w., kiedy należał do właścicieli wsi, lecz oddany był w dzierżawę młynarzowi Thiesowi Pappemu. Informacje na ten temat zawdzięczamy dokumentowi nowomarchijskiej klasyfikacji posiadłości ziemskich z 1718 r.28 Wtedy to przed urzędnikami królewskimi musieli stawić się właściciele majątków ziemskich, żeby złożyć oświadczenie o swych posiadłościach i gospodarczych uwarunkowaniach we wsiach do nich należących. Z obowiązku tego wywiązali się również von Birckholtzowie. Opis ówczesnej wsi Schilde nie napawał optymizmem, gdyż nie był to łatwy okres w historii Pomorza. Dopiero niedawno ucichły krwawe wojny, które trwały przez niemal całe poprzednie stulecie. Wydaj e się, że pomorskie rolnictwo natrafiło wówczas na poważne problemy. Wiele ziem leżało odłogiem z powodu zapiaszczenia lub stopniowego przeistaczania się w bagna.
Właścicielem wsi i majątku ziemskiego był wspomniany powyżej budowniczy kościoła - rotmistrz rezerwy Karol Berndt von Birckholtz. Rycerski majątek ziemski liczył 6 łanów, co jest nieco zaskakujące, gdyż - jak wiemy - wcześniej liczył ich 8. Ponieważ jednak 2 kolejne łany należały do filii kościelnej, można przypuszczać, że zostały one wydzielone z dawnego majątku ziemskiego przez von Birckholtzów. 14 łanów chłopskiej ziemi nie było obsadzonych i pozostawało w dyspozycji von Birckholtzów. Fakt ten może świadczyć o ubytku ludności w wyniku wojen i zarazy lub też o chęci ziemian do powiększenia areału ziem uprawianych bezpośrednio przez służbę dworską i chłopów w ramach pańszczyzny. Karol Berndt von Birckholtz był również właścicielem pozostałej ziemi, lecz oddawał ją niejako do dyspozycji chłopów w postaci dwułanowych gospodarstw. Takich chłopskich rodzin było 8. Samuel Freytag był miejscowym kowalem. Oprócz kuźni dysponował on 1 łanem ziemi uprawnej. Po 1 łanie ziemi posiadały dwie rodziny tzw. kozatów (w Polsce określanych też jako zagrodnicy, posiadacze chałupy i mniejszej działki ziemi, czyli tzw. półchłopi) i pastuch dworski. Opiekujący się świątynią kościelny nie posiadał jakiejkolwiek ziemi. We wsi pracowała karczma, a jej gospodarz oferował 40 beczek piwa i 48 stoofów (stoof to około 1,2-1,4 litra) wódki rocznie. Mowa jest też o kilku ulach we wsi.
Możliwości wypasania bydła i jego hodowli określono jako przeciętne. Okoliczne lasy były bogate w kasztany, żołędzie i nasiona buczyny, co pozwalało wypasać dużą liczbę świń. W klasyfikacji oszacowano, że przez każdych osiemnaście lat w lasach należących do majątku Schilde można było wyżywić dwieście tuczników. Dodajmy, że aż do XIX stulecia świnie wypasano właśnie w lasach, a nie karmiono w chlewniach, jak to się dzieje współcześnie.
W tym miejscu kręciło się niegdyś koło młyna w Żółtem; fot. D. Puchalski
Biedujący włościanie zdani byli na pomoc właścicieli ziemskich. Urzędnik królewski zapisał: Osiedlanie nowych poddanych jest niepraktyczne, gdyż już obecni włościanie rujnują miejscowych ziemian, którzy zmuszeni są każdego roku im pomagać, dając chleb, ziarno do siewu i inne kontrybucje29. Podobna sytuacja była w wielu innych miejscowościach, co wskazywało wyraźnie na kryzys rolnictwa i porządku społecznego, według którego na chłopów nałożono zbyt wiele ciężarów, pozbawiając ich możliwości samodzielnego utrzymywania rodzin.
Duże kompleksy leśne miały też negatywne strony, gdyż utrapieniem mieszkańców Schilde były napaści wilczych watah, które porywały zwierzęta hodowlane. Inną osobliwością wsi Żółte był fakt, że von Birckholtzowie posiadali tam dużą ręczną cegielnię, produkującą rocznie 11 000 zwykłych i 9000 mocniejszych cegieł do wznoszenia murów.
Aż do 1945 r. młyn wodny w Żółtem należał do miejscowego majątku ziemskiego, chociaż zawsze był wydzierżawiany młynarzom. Mełł zboże jeszcze w końcu lat czterdziestych XX w. Korzystali z jego usług m.in. polscy osadnicy wojskowi. W pierwszej połowie lat pięćdziesiątych uległ jednak zniszczeniu, a dziś trudno dostrzec jakiekolwiek ślady po tym obiekcie. W ostatnich latach wypływający z jeziora Zarańsko Młyński Strumień został uregulowany i prezentuje się pięknie.
Od dawnego młyna droga gruntowa prowadzi nas na zachód, a później skręca łagodnie na południe. Mijamy pojedyncze zabudowania lub ślady dawnych domostw należących do dzisiejszej osady Żółcin (dawniej Neuschilde), która powstała około 1910 r. Trakt wiedzie do skrzyżowania dróg leśnych, gdzie skręcamy na zachód, żeby dotrzeć do osad Olchowiec Dolny i Górny, a raczej do znikających śladów tych dawnych folwarków.
Mapka ilustrująca trasę pierwszej wędrówki na zachód od wsi Żółte
Ober Aalkist i Nieder Aalkist powstały prawdopodobnie w drugiej połowie XVIII w., za czasów pruskiego króla Fryderyka II Wielkiego, który prowadził akcję osadniczą i zagospodarowywania nieużytków. Właśnie w tym czasie na zachód od jeziora Zarańsko zaroiło się od niewielkich osad. Sytuację tę doskonale obrazuje fragment mapy sporządzonej w 1780 r. przez pruskiego generała i kartografa Friedricha Wilhelma Karola barona von Schmettaua. Oprócz Dolnego i Górnego Olchowca (niem. Nieder i Ober Aalkist) zobaczymy tam jeszcze dwie nowe osady: Cosaeten i Kathen. Są to wiele mówiące nazwy. Pierwsza pochodzi od kozatów - kathe to archaiczne określenie chałupy chłopskiej. Innymi słowy właściciele tych ziem - von Birckholtzowie - osiedlali tam rodziny kozatów, które stanowiły potrzebną im siłę roboczą do pracy na folwarkach, a ich pierwszym zadaniem było zapewne zagospodarowanie nieużytków.
Fragment mapy barona von Schmettaua z 1780 r., na której przedstawiono nowe osady: Cosaeten, Kathen, Obere Aal Küste i Nieder Aal Küste
Zanim poszukamy śladów dawnych folwarków Aalkist, zrobimy przystanek na mostku nad strumieniem, który płynie doliną między jeziorami Dołgie Małe i Będargowo, gdyż właśnie ten ciek wodny związany jest z powstaniem interesujących nas osad. Na mapie barona von Schmettaua widzimy, że pierwotna nazwa Olchowca brzmiała Aal Küste, czyli Węgorzowe Pobrzeże. Prawdopodobnie mieszkańcy górnej i dolnej osady zajmowali się połowem węgorzy w strumieniu, nad którym się znajdujemy. Z czasem nazwy uległy modyfikacji na Nieder Aalkist i Ober Aalkist, co Polskie władze po 1945 r. zmieniły na ahistoryczne Dolny i Górny Olchowiec. Po zakończeniu II wojny światowej osady dość szybko zapełniły się polskimi osadnikami.
Okolice węgorzowego strumienia; fot. M. Leszczełowski
Ponieważ po obu osadach zostały jedno domostwo, ruiny i opuszczony cmentarzyk, można być pewnym, że nazwa Olchowiec wkrótce odejdzie w zapomnienie.
Niedaleko od mostka znajdowała się osada Nieder Aalkist, a około kilometra na północny zachód - Ober Aalkist. Były to dwa folwarki, których właściciele posiadali wygodne rezydencje w postaci dworów. Dziś zachowały się ruiny dworu w Górnym Olchowcu.
Ziemia drawska stała się areną wielkiej bitwy, jaką stoczyła I Armia Wojska Polskiego (IAWP) z X Korpusem SS, którym dowodził nie kto inny jak ostatni właściciel majątku ziemskiego w Żółtem - generał porucznik Günther Krappe. Było to zestawienie zaiste symboliczne: oto członek pomorskiej elity i nazistowski generał broni swej małej ojczyzny przed nacierającą armią złożoną z polskich żołnierzy, których większość pochodzi z Kresów Rzeczy-
Dworek w Olchowcu Górnym na pocztówce wysłanej w 1915 r.
pospolitej. Ofiara krwi tych żołnierzy otworzyła drogę transportom z polskimi repatriantami, których małe ojczyzny zostały wchłonięte przez Związek Sowiecki. Dramatyzmu wydarzeniom nadawał fakt, że Krappe uzyskał nominację na dowódcę korpusu na własną prośbę. Bitwa znalazła swój symboliczny finał w Olchowcu, gdyż w tej niewielkiej osadzie polscy żołnierze wzięli do niewoli generała Günthera Krappego.
Relacje opisujące to zdarzenie znajdziemy w kilku publikacjach, w których niestety nie brakuje też pewnych różnic w opisie faktów. Część autorów, chcąc pewnie uczynić zdarzenie jeszcze bardziej symbolicznym, upiera się, że Krappego schwytano w jego własnym majątku. Tymczasem dworek w Olchowcu nie należał w 1945 r. do posiadłości w Żółtem i nie był własnością generała Krappego. Inni próbują tłumaczyć ten „fakt” chęcią schronienia się w swojej posiadłości. Argument ten nie wytrzymuje jednak krytyki, gdyż własny majątek ziemski byłby przecież najgorszą kryjówką. Dowódca korpusu walczącej armii z dość liczną obstawą (według relacji ok. 20 żołnierzy) mógł zatrzymać się w dowolnym dworze, pałacu czy też domostwie, które było w jego zasięgu. Wybrał leżący na uboczu Olchowiec. Z rezerwą podchodzę też do dwóch informacji, jakoby generał przebierał się w Olchowcu w cywilne ubranie oraz że moczył nogi w miednicy podczas zatrzymania. Powód jest jeden: brak mi tych szczegółów w obszernej przecież relacji zawartej w monografii 4 Dywizji Piechoty (4 DP), pisanej przez uczestnika walk na podstawie opowieści żyjących świadków wydarzeń. Nie chcę stanowczo twierdzić, że generał nie próbował przebrać się w ubranie cywilne, ale istnieje poważna obawa, że jest to opowieść zmyślona dla ośmieszenia i tak pokonanego i zdruzgotanego Krappego. Jeśli przeczytamy stosowny fragment zawarty we wspomnianej monografii, szybko dojdziemy do wniosku, że generał miał dość czasu, żeby wyjąć nogi z wody i wzuć buty.
Jak już wspomniałem, najobszerniejsza relacja ze zdarzeń w Olchowcu znajduje się w monografii 4 Dywizji Piechoty30. Poniższy opis opiera się na tymże opracowaniu.
6 marca 1945 r. lekarz 10 Pułku Piechoty - kapitan Borys Wierstakow - wraz z żołnierzami kompanii medycznej przemieszczał się furmankami gdzieś na tyłach, za liniowymi batalionami pułku, które walczyły kilka kilometrów dalej na północ. Oficer był bardzo zaskoczony, gdy od spotkanych po drodze polskich robotników przymusowych dowiedział się, że w niewielkim dworku w Olchowcu przebywa grupa żołnierzy niemieckich. Zupełnie nieprawdopodobnie brzmiała informacja, że wśród Niemców był jakiś generał. Jednak lekarz zadziałał energicznie i natychmiast ruszył ze swymi podwładnymi do wskazanego miejsca. Po drodze do sanitariuszy dołączyli żołnierze kompanii chemicznej, co istotnie zwiększało szanse Polaków, gdyby Niemcy postanowili się bronić. Zaskoczenie się powiodło. Najpierw na skraju wsi ujęto trzyosobowy patrol niemiecki. Wystraszeni jeńcy zeznali, że w pałacyku przebywa niemiecki generał z 20 żołnierzami. Po otoczeniu dworu Polacy oddali kilka serii ponad dachem, w czego wyniku przed dom wybiegło kilku niemieckich żołnierzy, którzy nie podjęli jednak walki, zdając sobie sprawę, że nie mają w tym starciu najmniejszych szans. Po kilku minutach skapitulowała też reszta generalskiej osłony. Kapitan Wierstakow wszedł do pokoju zajmowanego przez generała, a ten bez słowa oddał mu swoją broń. Kolejną niespodzianką dla polskich żołnierzy był fakt, że generałem był sam dowódca X Korpusu SS Günther Krappe.
Ważny jeniec został przekazany na przesłuchanie do dowództwa dywizji, a następnie stanął przed obliczem dowódcy I AWP - generała Stanisława Popławskiego, który opisał później rozmowę z Güntherem Krappem w swoich wspomnieniach31. W relacji dowódcy armii kapitan Borys Wierstakow nazywany jest „kapitanem Wadniewskim”. Znów pojawia się informacja, że Krappe został wzięty do niewoli we własnym majątku ziemskim. Poznajemy też kilka nowych szczegółów. Gen. Krappe został ranny w rękę, co zdarzyło się w okolicach Czaplinka. Po doznaniu tej kontuzji miał, według wspomnień Stanisława Popławskiego, zostawić swych żołnierzy własnemu losowi i udać się do swego majątku, żeby przebrać się w ubranie cywilne.
W przesłuchaniu wzięli udział: gen. Popławski, szef sztabu armii gen. Wsiewołod Strażewski i tłumacz. Warto przytoczyć fragmenty tego przesłuchania, mając świadomość, że mogły zostać one zmanipulowane:
Ruiny dawnego pałacyku w Olchowcu Górnym; fot. D. Puchalski