Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
„Pozdrowienia z Charkowa” – napisał Serhij Żadan 25 lutego 2022 roku. Jeszcze nie wiedział, że rozpoczął tym samym kronikę wojny: zbiórki na armię, koncerty na stacjach metra, gdzie ukryli się mieszkańcy, licytacja własnych zimowych martensów, opowieści o szalonym męstwie i serdeczności. A także sprawdzanie, kto polubił jego wpis na Facebooku, by wiedzieć, którzy przyjaciele są bezpieczni.
Z migawkowych wpisów w mediach społecznościowych wyłania się obraz ogarniętego wojną miasta, które staje się bohaterem historii. To także zapis reakcji zwykłych ludzi, a przede wszystkim powstawania nowego, silnego, dumnego społeczeństwa. Towarzyszymy Żadanowi poecie, rockmanowi, aktywiście, który podobnie jak wielu mieszkańców Charkowa został w kraju, by stanąć do walki o przyszłość. Jak sam pisze, po prostu nie wypada stać z boku na własnej ziemi.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 353
Książka, którą nabyłeś, jest dziełem twórcy i wydawcy. Prosimy, abyś przestrzegał praw, jakie im przysługują. Jej zawartość możesz udostępnić nieodpłatnie osobom bliskim lub osobiście znanym. Ale nie publikuj jej w internecie. Jeśli cytujesz jej fragmenty, nie zmieniaj ich treści i koniecznie zaznacz, czyje to dzieło. A kopiując ją, rób to jedynie na użytek osobisty.
Projekt okładki Agnieszka Pasierska
Projekt typograficzny i redakcja techniczna Robert Oleś
Fotografia na okładce © Ukrinform / ABACAPRESS.COM
Copyright © by Serhiy Zhadan, 2022
Copyright © by Suhrkamp Verlag Berlin, 2022
All rights reserved by and controlled through Suhrkamp Verlag Berlin
Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo Czarne, 2024
Copyright © for the Polish translation by Michał Petryk, 2024
Redakcja Tomasz Zając
Korekta Helena Dekert, Kamila Zimnicka
Skład Robert Oleś
Konwersja i produkcja e-booka: d2d.pl
ISBN 978-83-8191-868-8
Po tym straszliwym świcie, kiedy nasze życie zostało rozcięte na przed i po, głos Serhija Żadana stał się dla nas szczególnie ważny.
Na swoim profilu facebookowym poeta prowadzi kronikę wojny. Jest w niej niebo nad Charkowem i ukraińska flaga nad miastem. Są ulice, domy, mieszkańcy, artyści, wolontariusze, wojskowi. Jest bezgraniczna miłość do miasta i jest klątwa rzucona na wroga. Są opisy duszy i ciała miasta. Jest ból i gorycz, i jest nieugięta wiara w zwycięstwo. Żadan pisze o wiośnie i lecie, o psach i kotach, o bezdomnych i pracownikach służb komunalnych. To rodzaj poetyckiej kroniki, w której przemawia przedmiotowość wojny i podmiotowość autora.
Żadan wciąż pozostaje myślami w Charkowie, również wtedy, gdy ma coraz liczniejsze spotkania autorskie oraz koncerty w różnych krajach i w różnych miastach Ukrainy, podczas których zbiera środki na rzecz ukraińskiego wojska. Wciąż ma przed oczami gruzy swojego miasta i wciąż powtarza, że wszystko odbudujemy, że każdej nocy jesteśmy dzień bliżej naszego zwycięstwa, że nad miastem wciąż górują ukraińskie flagi.
Kronikę Serhija Żadana czytałam codziennie, wsłuchiwałam się w jego głos, spisywałam jego wpisy. Nie wyobrażałam sobie ani jednego dnia bez siły jego słów.
W ciągu pierwszych najstraszniejszych miesięcy wojny poeta nie opuszczał Charkowa. Wspólnie z przyjaciółmi, którzy nie wyjechali i nie mieli zamiaru wyjeżdżać, niestrudzenie wspomagał wojskowych, ochotników oraz mieszkańców pozostałych w mieście, ze wsparciem i z pieśnią przychodził do dzieci ukrywających się w metrze, dostarczał pomoc na linię frontu. Wówczas, gdy w Charkowie toczyły się walki uliczne i nikt nie miał pewności, czy miasto wytrzyma bestialski atak wroga, jego postawa, jego działania, jego słowa były symbolem niezłomnego oporu i wiary w zwycięstwo. Żadan stał się personifikacją niebywałej determinacji nie tylko Charkowa, ale i całej Ukrainy. Spotkanie z nim po kilku pierwszych miesiącach wojny było dla mnie niesłychanie ważnym wydarzeniem, świadectwem tej prawdy, o której w moim chronionym przez Schulza Drohobyczu nie mogłam wiedzieć. Nie wiemy nic o czymkolwiek, czego osobiście nie doświadczyliśmy. Doświadczenia Serhija Żadana, to wszystko, co przeżywał każdego dnia i każdej nocy, były dla mnie niemalże objawieniem. Nie tylko dla mnie. Jego postawa i jego słowa dawały mocną wiarę w zwycięstwo.
Wiara wielu ludzi w szybkie zwycięstwo połączona z namiętnym postrzeganiem czynów i słów poety dającego światło nadziei przeszła już do historii. Serhij Żadan nadal zapisuje kronikę wojny, ale już inaczej. Wciąż ją czytam, wciąż szukam w niej odpowiedzi na najtrudniejsze pytania, a przede wszystkim szukam poezji. I wciąż znajduję.
Żadan stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych pisarzy w Ukrainie. I nie tylko w Ukrainie. Po wybuchu wielkiej wojny przez dłuższy czas nie pisał wierszy. Mówił, że słowa nie przychodzą do niego, że jego poezja na pewno się zmieni, nie wiedział tylko, w jaki sposób. Głos jednak nigdy go nie opuścił, codziennie płynął i płynie w jego kronice.
Pierwszy wiersz – Może właśnie teraz warto zacząć… (Może, same teper i warto poczaty…) – napisał 15 czerwca 2022 roku. I wtedy właśnie, wbrew akustyce wojny, która trwa w jego życiu prawie przez dziesięć lat, odzyskał słowa, by „śpiewem wskazywać morderców”. Jego głosu wciąż nie da się pomylić z żadnym innym.
4 czerwca 2023 roku opublikował w swojej kronice wojny wiersz Mogę powiedzieć więcej?… (Można ja szcze skażu?…), niejako ciąg dalszy wiersza Może właśnie teraz warto zacząć… Oto jego fragment:
[…]
Może właśnie teraz warto powiedzieć –
zmienił się kontur dźwięku,
jak koryto rzeki po długiej
pracy wielkiego przepływu.
Mowa to inne imię miłości.
[…]
I nie ma ciszy –
jest tylko nasz lęk przed mówieniem.
I nie ma śmierci –
jest tylko nasz nieczytelny charakter pisma[1].
Rok odległości jest między wersami Może właśnie teraz warto zacząć… i Może właśnie teraz warto powiedzieć… I nie ma żadnej odległości. Serhij Żadan zaczyna mówić i mówi. Wbrew wojnie. Swoim głosem woła o prawo. Zmienił się kontur dźwięku. Nie ma w nim już lęku przed mówieniem. Mowa poety nigdy nie stanie się językiem nienawiści, ponieważ „mowa to inne imię miłości”. „Charakter” jego pisma zawsze pozostanie czytelny.
„Charakter” ten w kronice Serhija Żadana jest szczególny. Większość wierszy publikowanych podczas wojny weszła do nowego tomu Skrypnykówka (Skrypnykiwka). Ukazał się on kilka miesięcy temu w Czerniowcach nakładem wydawnictwa Meridian Czernowitz.
Tytułowa „skrypnykówka” to nazwa charkowskiej pisowni języka ukraińskiego, wprowadzonej w 1928 roku przez Komisję Ortograficzną po obradach Ogólnoukraińskiej Konferencji Ortograficznej, która odbyła się w 1927 roku w Charkowie, ówczesnej stolicy USRR, z udziałem ukraińskich językoznawców i poetów. Wielu z nich było potem prześladowanych przez stalinowski reżim za ukrainizację. Mykoła Chwylowy popełnił samobójstwo w legendarnym Domu „Słowo” w Charkowie w maju 1933 roku. Śmiercią samobójczą, nie czekając na nieuchronną likwidację, zginął również w lipcu 1933 roku ludowy komisarz oświaty Mykoła Skrypnyk (to od jego nazwiska pochodzi określenie „skrypnykówka”).
Ukraińska pisownia, która powstała kiedyś w Charkowie, teraz, również w Charkowie, symbolicznie powraca w pisarstwie Serhija Żadana.
Na tom Skrypnykówka składa się pięćdziesiąt jeden wierszy napisanych przed wielkim wybuchem i po nim, połączonych poczuciem odzyskiwania słów, które znikają i znów powracają. W opisie wydawcy czytamy, że książka tworzy rozdartą kronikę dwóch ostatnich lat, lat wypełnionych śniegiem, śpiewem, ortografią, miłością.
Ukraińska ortografia, śpiew wskazujący morderców, śnieg na zakrzepłej od ostrzałów i wybuchów ziemi, miłość w każdym słowie wypowiedzianym, w każdym słowie napisanym – to charkowska pisownia Serhija Żadana, wyraźnie czytelna w jego kronice wojny.
Kronika pierwszego półrocza wojny Serhija Żadana ukazała się w przekładzie na język niemiecki w wydawnictwie Suhrkamp pod tytułem Niebo nad Charkowem (Himmel über Charkiw). Poeta napisał o tym 1 października 2022 roku: „Dzisiaj po raz pierwszy wziąłem do ręki swoją nową książkę Niebo nad Charkowem – dziennikowe zapisy pierwszych sześciu miesięcy sprzeciwu i oporu. Dla mnie ta książka jest szczególna – robiąc codzienne notatki, coś zapisując i na coś reagując, nie widziałem tego wszystkiego w papierowym wydaniu. Ale niemieccy przyjaciele zebrali całość do kupy i zaproponowali, żeby wydać. I nawet nie czytałem tego raz jeszcze przed wydaniem – uważałem, że byłoby to niezbyt uczciwie względem rzeczywistości. Za tydzień książka pojawi się w księgarniach. Przeglądam ją niczym coś, co przytrafiło się komuś innemu. Ale przyjemnie widzieć na fotografiach bliskie i znajome charkowskie twarze. Możliwe, że wszystko to pisane było właśnie dla nich, by dać świadectwo ich siły, wiary i miłości”[2].
Kronika wojny Żadana to świadectwo siły, wiary i miłości. Nie ma w tym żadnego patosu. Cieszę się, że świadectwo poety zabrzmi teraz w języku polskim. I za to dziękuję Monice Sznajderman i Wydawnictwu Czarne.
W kronice Żadana są ruiny miasta i jest niebo nad miastem. Nieba jest zawsze więcej. Niebo nad miastem daje oddech. Osłania miasto. Leczy jego rany. Nawet wtedy, gdy pęka z bólu, gdy wiszą na nim czarne dymy po ostrzałach i wybuchach rakiet. Kronika wojny jest także, a może przede wszystkim, zapisem dziejów nieba.
Niebo pojawia się tuż po 24 lutego 2022 roku, kiedy poeta obserwował miasto, spotykał się z ludźmi, rozmawiał z nimi, nagrywał filmiki. Oto jego wypowiedź do filmiku, który nagrał w drugi dzień wojny: „Jest 25 lutego. To Charków. A to niebo nad Derżpromem[3]. Drugi dzień wojny. Ulice są puste. Nie ma na nich prawie nikogo. Samochodów znacznie mniej niż zwykle. Ludzi znacznie mniej. Znacznie mniej głosów. Bardzo dziwne uczucie, uczucie nie-Charkowa. Zwykle o tej porze na ulicach jest bardzo dużo młodzieży, bardzo dużo ludzi, którzy dokądś pędzą. Charków w ogóle jest gwarny i ruchliwy (w dobrym sensie tego słowa). Dzisiaj tego nie ma. Miasto jakby zamarło. Miasto czeka. Miasto jest teraz tuż obok wojny. Wojna już go dotknęła, ale ogólnie rzecz biorąc, Charków wciąż patrzy na nią troszkę z oddali, z niewielkiej odległości. Miasto budzi bardzo niespodziewane i dziwne odczucia. Nigdy go takiego nie widziałem. Myślę, że bardzo ważne, by zapamiętać ten Charków. To niebo, te ulice, to napięcie i tę gotowość na wydarzenia, które odbędą się za pewien czas. Zapamiętać, żeby potem móc je sobie przypomnieć, kiedy ta wojna się skończy i będziemy dalej mieszkać w naszym pokojowym ukraińskim Charkowie”.
27 lutego 2022, czwarty dzień wojny: „Niebo nad Charkowem jest ogromne, czyste. Gwiazdy jak orzechy włoskie. Widać wszystkie konstelacje. I jest bardzo cicho, nie łomocą. Niech tak zostanie”.
6 marca 2022, jedenasty dzień wojny: „Dzisiaj niebo nad Charkowem było wysokie i przejrzyste, a chmury jakieś lekkomyślnie lekkie. Z dachów zsuwają się ciężkie czapy śniegu. W samym mieście jest cicho, dlatego kiedy spada śnieg, ludzie oglądają się na ten dźwięk. W mieście wiosna. I w mieście wojna”.
6 kwietnia 2022, czterdziesty drugi dzień wojny: „Charkowskie wzgórza podpierają niebo. W oddali zgromadziły się blokowiska, nad nimi rozrzucone chmury. Niebo jest świeże, ruchliwe. W parku wiosnę odczuwa się szczególnie głęboko i mocno. Ale i salwy brzmią szczególnie dźwięcznie i wyraźnie”.
18 kwietnia 2022, pięćdziesiąty czwarty dzień wojny: „Nad Charkowem cały dzień wiszą ciężkie deszczowe chmury. W którymś momencie po prostu osiadają na ulicach. Po wczorajszych ostrzałach patrzysz w niebo z nieufnością – nie wiesz, co tam się dzieje, co stamtąd może przylecieć”.
10 maja 2022, siedemdziesiąty szósty dzień wojny: „Nasze dzieci nie powinny doświadczać ostrzałów i alarmów lotniczych. A niebo nad nimi powinno być pokojowe. Bez rakiet. Najwyżej z księżycem, który powoli i pięknie rośnie”.
30 maja 2022, dziewięćdziesiąty szósty dzień wojny: „Charków wieczorem jest zupełnie cichy i pusty. Lato, co tam, że zimne, niezbyt upalne, już wypełniło sobą ulice. Niebo nad miastem jest wielkie i tajemnicze. Wieczory już po letniemu głębokie i bezkresne”.
21 czerwca, sto dwudziesty pierwszy dzień wojny: „Cały dzień nad miastem przesuwają się chmury, od czasu do czasu urywając się ulewami. Po nich woda chowa się w trawie jak żywa istota. Niskie deszczowe niebo brzuchem dotyka wierzchołków drzew. Wiatr kołysze ciężkie ciemne gałęzie. […] Słońce jest ciemnoczerwone i rozmazane jak pocztowa pieczątka. Niebo szybko zapełnia się, zaciąga chmurami. Robi się zupełnie wieczorowo. Przed nami noc. Zupełnie cicho”.
I jest też zimne grudniowe niebo, niebo wznoszące się nad pogrzebem dwudziestoośmioletniej wojskowej Władysławy Czernych z jednostki Chartija, która zginęła 28 grudnia 2022 roku pod Bachmutem.
30 grudnia 2022, trzysta dziesiąty dzień wojny: „Na cmentarzu powietrze jest mroźne, świeże, aż parzy. Żołnierze ustawiają się w kolejce, żeby się pożegnać. Oczy mają jasne, a twarze pociemniałe – czy to przez tę śmierć, czy to z zimna. Nagle zauważasz, że większość z nich to młodzież. I rozumiesz, że dla większości z nich to pierwsze pożegnanie z bliską osobą, która zginęła. I że pożegnanie to jest bardzo prywatne, bardzo bolesne, że ono coś w nich zmienia, zmienia dogłębnie i na zawsze. I wszystkie te rytuały przy grzebaniu poległych, do których ciężko przywyknąć – warta, która strzela w zimne grudniowe niebo, flaga na trumnie, hymn, który śpiewają ochrypłymi głosami nieprzywykłymi do śpiewu – wszystko to też zmienia poczucie wielu rzeczy: poczucie czasu, który nas wszystkich otacza, poczucie straty, poczucie swoich, z którymi stoisz na grudniowej ziemi, z którymi znajdujesz się w jednej przestrzeni, na których możesz polegać, których nie możesz zdradzić. Od tego robi się niewiarygodnie gorzko. Jednak ta gorycz, która zmienia, nadaje sens wszystkiemu, co się wydarza: powinniśmy pamiętać o każdym poległym i powinniśmy wspierać każdego, kto stoi w szeregu. Bo jesteśmy na swojej ziemi – zimnej, przemarzniętej, ale swojej”.
Jednak na niebie nad miastem wciąż jest światło. A ludzie wciąż wyznają sobie miłość. Serhij Żadan pisze o tym wiersze. O tym, że nic nie jest daremne. Nie są daremne strzały w zimne niebo podczas pogrzebu poległych. Wciąż jest powietrze, w którym się unosimy. I w słowach „ginę” i „kocham” nie ma wspólnych głosek. Napisał o tym wiersz dzień przed pogrzebem Władysławy Czernych.
W wierszu Żadana opublikowanym w jego kronice 12 lutego 2023 czytamy o miłości: „kochamy tak szaleńczo, / że śmierć się kurczy, zaglądając w okna / zimowym ptakiem”.
Mamy w sobie wiele światła. Na niebie nad Charkowem wciąż górują ukraińskie flagi. Światło i niebo. Tego wystarczy, by nieustannie myśleć o zwycięstwie. I za to jestem wdzięczna Serhijowi Żadanowi. Za jego charkowską pisownię, za jego kronikę wojny pisaną wbrew wojnie.
Wiera Meniok
Drohobycz, 3 stycznia 2024
12:19 Pozdrowienia z Charkowa.
[wideo]
Przyjaciele, witajcie! Jest 25 lutego, za piętnaście pierwsza, to Charków, plac Konstytucji. Za mną znajduje się budynek charkowskiej rady miejskiej, nad nim góruje niebiesko-żółta ukraińska flaga, a tam są jakieś wiosenne kwiaty. Rozumiem, że władze miasta szykowały się do obchodów 8 marca. Godzinę temu ogłoszono alarm przeciwlotniczy. Na ulicach Charkowa ludzi jest mało, a w samym mieście teraz spokojnie. Nie ma wybuchów ani wystrzałów, budynek administracji stoi cały i nieuszkodzony, chwała Bogu. W zasadzie tak to teraz wygląda. Na stacjach kolejki aut, w sklepach też kolejki, ale myślę, że to świadczy o tym, że Ukraińcy – to ludzie zapobiegawczy, więc przygotowują się na jakikolwiek rozwój sytuacji. O, chyba słychać syreny, ludzie krzyknęli, wygląda jednak na to, że to nie były syreny, więc nie panikujmy, słuchajmy władz i pomagajmy Siłom Zbrojnym Ukrainy [dalej SZU].
15:20 [wideo]
Jest 25 lutego. To Charków. A to niebo nad Derżpromem. Drugi dzień wojny. Ulice są puste. Nie ma na nich prawie nikogo. Samochodów znacznie mniej niż zwykle. Ludzi znacznie mniej. Znacznie mniej głosów. Bardzo dziwne uczucie, uczucie nie-Charkowa. Zwykle o tej porze na ulicach jest bardzo dużo młodzieży, bardzo dużo ludzi, którzy dokądś pędzą. Charków w ogóle jest gwarny i ruchliwy (w dobrym sensie tego słowa). Dzisiaj tego nie ma. Miasto jakby zamarło. Miasto czeka. Miasto jest teraz tuż obok wojny. Wojna już go dotknęła, ale ogólnie rzecz biorąc, Charków wciąż patrzy na nią troszkę z oddali, z niewielkiej odległości. Miasto budzi bardzo niespodziewane i dziwne odczucia. Nigdy go takiego nie widziałem. Myślę, że bardzo ważne, by zapamiętać ten Charków. To niebo, te ulice, to napięcie i tę gotowość na wydarzenia, które odbędą się za pewien czas. Zapamiętać, żeby potem móc je sobie przypomnieć, kiedy ta wojna się skończy i będziemy dalej mieszkać w naszym pokojowym ukraińskim Charkowie.
16:02 [wideo]
Przyjaciele, witajcie! To Charków. To plac Swobody. A to namiot, który nazywa się Wse dla Peremohy. Namiot, który tu stoi przez wszystkie lata rosyjsko-ukraińskiej wojny. Przyszedłem tu, a pani Nadija związuje taką siatkę maskującą.
– Pani Nadijo, dzień dobry!
– Dzień dobry!
– Proszę powiedzieć, kiedy pani tu przyszła?
– A przyszłam… jakieś dwie godziny temu.
– Mówiła pani, że też coś pani przyniosła?
– Tak, przyniosłam ciepłe rzeczy, bo na Facebooku zobaczyłam ogłoszenie. Jula zaproponowała mi, żebym trochę pozaplatała, pomogła.
– A pani wcześniej zajmowała się pleceniem i wolontariatem?
– Wolontariatem na początku wojny zajmowałam się w Fundacji Dopomoha Wijśkowym. Potem trochę mniej. Ale ostatnio działałam z grupą Berehynia.
– Rozumiem.
Przyjaciele, to właśnie jest Charków. Charków dzisiaj.
– Dzisiaj naprawdę się nie boimy. Nie przestraszą nas ostrzały. Zwyciężymy.
– Sława Ukrajini!
– Herojam sława!
Trzymajcie się.
10:57 [wideo]
Przyjaciele! To ulica Sumska – jeżdżą samochody, chodzą ludzie, działają światła. I kogo tu spotkałem? Otóż spotkałem Hamleta! Hamlet to symbol Charkowa!
– Cześć, przyjacielu!
– Cześć!
– Jak leci?
– Super! Wiesz, pierwszy raz w życiu dostałem tyle propozycji: „Hamlet, to ostatnia szansa, żeby wyjechać! Ostatnia szansa!”. Mniej więcej co godzinę dzwonią do mnie ludzie i mówią: „Wyjeżdżamy z Charkowa. To ostatnia szansa! Jedziemy!”… Ja zostaję. Mam tu wszystko porzucić? Nie! Zamierzam zostać.
– On tu obmalował pół miasta. Dokąd ma jechać?
– To moja galeria! No tak mówią ludzie. I będzie tego więcej i więcej. Będzie bardzo dużo.
– Pewnie, że będzie! Pewnie! Hamlet dokończy malować wszystko, czego nie domalował – wszystkie te bramy, płoty i ściany, które zostały.
– Bądźcie gotowi!
– Pozdrowienia z Charkowa!
17:05 Charków się zbroi. Kolejka mężczyzn stoi po broń :) Oni myśleli, że Charków ich przywita kwiatami :) Chyba wieńcami żałobnymi :) Wczoraj było troszkę strasznie i pusto na ulicach, teraz ludzie się otrząsnęli, miasto żyje i przystosowuje się do nowych warunków. Najważniejsze, że mnóstwo mężczyzn i kobiet, studentów i biznesmenów, starszych i młodszych chce chwycić za broń! Pomaga armii, zajmuje się logistyką. Wyzwoliciele nie wyobrażają sobie, co na nich tu czeka :) Nie panikujcie, wse bude Ukrajina :) [„Wszędzie będzie Ukraina” lub „Wszystko będzie Ukrainą” – powiedzenie powstało w odpowiedzi na stwierdzenie Wiktora Janukowycza Wse bude Donbas, czyli „Wszędzie będzie Donbas”]
17:45 Objechaliśmy prawie całe miasto – byliśmy na Bawarii, Osnowie, koło lotniska, w centrum, na Północnej Sałtiwce, na Sałtiwce po prostu, na ChTZ [dzielnica koło Charkowskiej Fabryki Traktorów], na wschodzie dojechaliśmy do Prołetarskiej, dalej nas nie puścili :), na Moskaliwce, na Chołodnej Horze. Ludzie są troszkę przestraszeni, jednak paniki nie ma. Na ulicach mnóstwo policjantów – odławiają „lewych”. My też parkę złapaliśmy, poprosiliśmy, żeby pokazali telefon i nie kręcili filmików z naszymi wojskowymi. Zrozumieli nas i zgodzili się :)
Wczoraj zatrzymaliśmy się koło lotniska, nasi zareagowali już po dziewięćdziesięciu (!) sekundach, położyli nas na śniegu, potem wzięli autografy :) Ukraińscy wojskowi pracują ostro i profesjonalnie. Wszyscy są zmotywowani, chcą rozszarpywać wrogów zębami.
Widziałem kolejkę mężczyzn koło punktu mobilizacyjnego – wszyscy chcą wziąć broń do rąk. Postałem 10 (dziesięć!) minut koło namiotu na placu – podjechało kilka samochodów z rzeczami dla armii, trzech mężczyzn (w ciągu 10 minut) zapytało mnie, gdzie zapisać się do obrony terytorialnej.
Podjechaliśmy do Łypci, nasi tam czują się bardzo pewnie, mówią, że wrogowie wysyłają kolumnę za kolumną, wszystkie trzeba spalić. I oni właśnie to robią :) Kiedy rozmawialiśmy, dostali w krótkofalówce wiadomość o nowej kolumnie od strony obwodnicy i poprosili nas, żebyśmy sobie pojechali.
Odjechaliśmy, wrogowie zaczęli nawalać po mieście. Fotki placu zabaw w Północnej Sałtiwce, które są teraz w necie, pochodzą właśnie z tego ataku.
Na wjeździe do Rohani wszystko kontrolują nasi wojskowi, proszą, żeby dalej nie jechać. Na Chołodnej Horze było cicho. Godzinę temu mocno waliło skądś ze wschodu, skąd dokładnie – nie powiem.
Sieć piekarni Kułynyczi zaczęła sprzedawać chleb. Ustawiają się po niego kolejki. W ogóle – wszędzie są kolejki. Ale kolejki spokojne, nie paniczne i nie histeryczne.
Kupowaliśmy kawę w małym sklepiku w Babajach. Sprzedawca, wydając resztę, na pożegnanie (a nie wiedział, kim jesteśmy) powiedział: Herojam sława :)
19:29 Przyjaciele, pisałem tu rano, że potrzebne są samochody. Znaleźliśmy 5 sztuk. Charkowianie zaproponowali, żebyśmy je wzięli. Przyjaciele, jesteście niesamowici :)
Oni sobie po prostu nie wyobrażają, co tu na nich czeka :)))
Sława Ukrajini!
10:49 Dzień dobry! Jesteśmy w kontakcie z naszymi ochotnikami. Kończą palić wrogów w mieście. Właśnie teraz bardzo chce się podziękować wszystkim, którzy wspierali ochotników przez te całe osiem lat – to prawdziwe oddziały bojowe. No, a wy, którzy nie wspieraliście – zobaczcie: Rosjanie was zabijają, chcecie tego czy nie. Chyba nie chcecie, tak myślę.
Charków walczy, wokół miasta grzmi. Śmierć rosyjskim okupantom.
11:06 Zadzwoniłem wczoraj wieczorem do deputowanego charkowskiej rady miasta z opzż [opozycyjna platforma – za życie; prorosyjska partia polityczna] (wybaczcie małe litery) Andrija Łesyka. Porozmawialiśmy. Rozmowa przebiegła w konstruktywnej i bezpośredniej atmosferze. Jeśli uprzątnąć terminy geopolityczne i wulgarne słownictwo, mój przekaz był taki: „Andrij, masz przejebane”. Następnie deputowany Łesyk się rozłączył. Przypuszczam, że szuka kontrargumentów. Sława Ukrajini.
20:26 Rozmawialiśmy z ochotnikami, którzy zagnali resztki kolumny Rosjan do szkoły nr 134 na ul. Szewczenki. Szkoła się spaliła. Razem z okupantami. Szkoda szkoły. Okupantów nie bardzo. U nich 15 zabitych, spalony sprzęt, 4 trafiło do niewoli. My mamy rannych, ale wszyscy, chwała Bogu, żyją. Charków wita wyzwolicieli kwiatami :)
00:00 Niebo nad Charkowem jest ogromne, czyste. Gwiazdy jak orzechy włoskie. Widać wszystkie konstelacje. I jest bardzo cicho, nie łomocą. Niech tak zostanie. Dobranoc :)
9:34 W Charkowie łupie. Ale na ulicach jest dużo ludzi – stoją w kolejkach do aptek i sklepów.
Wielu wojskowych – sprawdzają, kontrolują.
Przyjaciele, nie wychodźcie z domu bez dokumentów. A lepiej w ogóle nie wychodźcie bez potrzeby.
Porozmawialiśmy z naszymi chłopakami – trochę są zmęczeni po wczorajszym.
Miasto się broni, nad miastem górują ukraińskie flagi :)
15:07 Jeździliśmy teraz po mieście, akurat przed ostrzałem. Ludzie się organizują, pomagają sobie wzajemnie. Kolejki po jedzenie. Dużo wojskowych i policji, wszyscy są gotowi i wściekli, czekają na gości. Byliśmy na przedmieściach, powstają tam posterunki drogowe, miejscowi stoją ze strzelbami myśliwskimi. Rosjanie po prostu sobie nie wyobrażają, co na nich tu czeka.
Przywieźliśmy naszym chłopcom dwa samochody amunicji. Biznesmeni oddają ochotnikom wszystko, co mają w magazynach. Nie przebierają w słowach pod adresem okupantów. Charków został ostrzelany gradami, zginęli cywile. Rosjanie to nie armia, to orda.
16:04 Przyjaciele, co do wczorajszej spalonej szkoły. Rozmawialiśmy z naszymi chłopcami, którzy ją szturmowali. Rosjanie zajęli budynek, czekali tam, mieli prowiant, zdążyli przynieść karabiny maszynowe, przygotowywali się na poważnie. Jednak to im nie pomogło. Do czego zmierzam? W mieście mogą być dywersanci, policja i wojskowi na poważnie wszystkich sprawdzają. Nas też dziś sprawdzili :) Jechaliśmy po generator, trafiliśmy na nasz punkt kontrolny, zatrzymali nas, odwieźli na posterunek policji, sprawdzili, przeprosili, zaczęli się fotografować :) Dlatego bądźcie uważni i odpowiedzialni. Nie przeszkadzajcie wojskowym. SZU i policja pracują i robią to bardzo profesjonalnie. Wse bude Ukrajina :)
22:07 Dobranoc wszystkim od naszej przyjaznej drużyny. Godzinę temu było mocno słychać od strony lotniska, teraz ucichło. Charków jest wielki, wszystkiego z jednego miejsca się nie usłyszy. Wszystkim charkowianom powodzenia i wszystkiego dobrego. To nasze miasto, nasza ziemia, nasza historia. Sława Ukrajini! :)
PS Pojawia się bardzo wiele pytań, jak pomóc. Przyjaciele, wchodźcie na stronę Ołeha Pirotechnika Abramyczewa, tam jest numer konta. Tylko dzisiaj wydaliśmy niemal 200 000, a musimy jeszcze oddać 50 000 za hełmy :)
To wszystko, teraz dobranoc :)
8:36 Charków. Ostrzelali centrum miasta rakietami. Strzelają wprost w cywilów. Rosjanie to nie armia, to przestępcy.
Charkowianie, bądźcie ostrożni. Jeśli macie możliwość – pomagajcie potrzebującym. Żywność, leki, transport. Trzymajmy się. Mogą zniszczyć nasze budynki, ale nie zniszczą naszej do nich pogardy. I nienawiści.
19:35 Przyjaciele, oni nas nie złamią.
8:31 Znajomi przedsiębiorcy przywieźli do miasta kilka samochodów chleba. Pomagamy, zdążyliśmy rozładować jeden w akademikach Uniwersytetu im. Karazina, ludzie z okolicznych budynków ustawili się w kolejce. Reszta samochodów rozwozi chleb po mieście. W ogóle każdy, kto może, zbiera pomoc dla ludności cywilnej. Zaczął się ostrzał, walą w centrum. Wcześniej widzieliśmy kolumnę zagranicznych studentów, jakieś sto osób, które starały się wydostać z miasta. Mieli ze sobą flagę, chyba indyjską. Charków się broni.
11:00 Poszedłem na uniwerek. Są tam popiersia trzech charkowskich noblistów [Ilja Miecznikow, Lew Landau, Simon Kuznets]. To duma Charkowa. Podobnie jak sam Uniwersytet im. Karazina – najstarszy uniwersytet lewobrzeżnej Ukrainy. Teraz stoi z wybitymi oknami. Armia Rosjan strzela do charkowskich szkół. Z Charkowa, studenckiej stolicy, nie mogą się wydostać zagraniczni studenci. Rosjanie to barbarzyńcy, przyszli niszczyć naszą historię, naszą kulturę, naszą oświatę. To wszystko jest dla nich obce i wrogie. A my musimy to wszystko obronić, odnowić i dalej rozwijać. Mówię wam to jako honorowy doktor Uniwersytetu im. Karazina w Charkowie.
13:31 Przypomina to drugą światową. Ideologią i moralnym imperatywem okupantów przede wszystkim. Przyszli, żeby uwolnić nas od nas. Nawet nie mają przekonującej wersji dla bojaźliwych. Chcą nas po prostu zabijać, na wszelki wypadek, tak po prostu.
Rosjanie to barbarzyńcy, na Rosję czeka trybunał, po prostu inaczej nie będzie.
21:18 Charkowscy artyści zostają w mieście.
Nie mamy dokąd iść, to nasze miasto. Rosjanie, oczywiście, tego wszystkiego nie wiedzą. Oni w ogóle nic nie wiedzą – to nie ich kraj, nie ich historia, oni są tu po prostu tłumem barbarzyńców, którzy wszystko niszczą.
Z przyjemnością obejrzałem dziś w Charkowie genialnego Kostiantyna Zorkina.
11:28 Charków dostaje pomoc z całego kraju. To naprawdę bardzo ważne – nie po prostu obronić miasto, lecz obronić każdego charkowianina. Będziemy tu dalej mieszkać i pracować. Przyjaciele, wasze wsparcie moralne jest niesamowite. Naprawdę się je czuje, szczególnie kiedy nad głową latają rosyjskie rakiety. Rosjanie to barbarzyńcy. Charków się trzyma.
23:57 Opowiadał znajomy z Kozaczej Łopani, to na naszej z nimi granicy. 24-go rano wjechały tam ich czołgi. Nasi cywile wyszli posłuchać. Pułkownik armii fr powiedział: nie bójcie się, wszystko OK, pojedziemy po obwodnicy, nikogo nie zaczepiając, szybciutko do Kijowa, zmienimy władzę, będziecie żyć tak jak my. Dosłownie. Koniec cytatu. Oni wierzyli, że Ukrainę można wziąć po obwodnicy. Tak myślę – czy ten pułkownik jeszcze żyje? Czy już po nim?
15:12 Kocham i szanuję tego kolesia. Ołeh Pirotechnik wywiózł rodzinę, cztery osoby, spod ostrzałów w Danyliwce. Wywozimy z miasta dzieci i kobiety. Pracujemy dalej.
20:00 Wielkie dzięki wszystkim z Dniepra, którzy dziś zareagowali. Wiele rzeczy znaleźliśmy, na wiele się umówiliśmy, wracamy, pracujemy dalej.
Panuje dziwne poczucie jedności i zdecydowania. Rosjanie to głupcy, jeśli zdecydują się tu pchać. Chociaż, jeśli się nie zdecydują – i tak są głupcami. Barbarzyńcy.
Zauważyłem jedną rzecz – w punktach mobilizacyjnych i wolontaryjnych ludzie (a jest ich mnóstwo) są jak z naszych koncertów :) Inteligentna, rzeczowa, mądra publiczność. Jaka to radość – widzieć takie oczy :)
Kupowaliśmy w sklepie odzież dla dobrych ludzi. Sprzedawca, brodacz o inteligentnym wyglądzie, usłyszawszy ukraińskie słowo szkarpetky (skarpetki), dał mi kapcie. Potem zrozumiał, zawstydził się, przeszedł na ukraiński. Całkiem normalny zresztą :) Nie bardzo chce, żeby go „uwalniali” Rosjanie. Jedno słowo do Dniepru – dzięki!
11:54 Przyjaciele, dzień dobry. Wszyscy, którzy chcą i mogą coś przekazać do Charkowa: mamy w Dnieprze koordynatorkę Dariję Konoch – ona jest w kontakcie z dnieprzańskimi aktywistami i wolontariuszami. Jeśli macie co przekazać przez Dniepr do Charkowa – piszcie na jej prywatnej stronie, tutaj przyjmą wszystko, a my podskoczymy i zabierzemy do Charkowa. Nie piszcie o szczegółach, OK?
Dniepr pomaga, bardzo dziękujemy. Koniec, napchaliśmy samochód, jedziemy pracować. Życzę wszystkim wszystkiego dobrego :)
18:44 Dzisiaj niebo nad Charkowem było wysokie i przejrzyste, a chmury jakieś lekkomyślnie lekkie. Z dachów zsuwają się ciężkie czapy śniegu. W samym mieście jest cicho, dlatego kiedy spada śnieg, ludzie oglądają się na ten dźwięk. W mieście wiosna. I w mieście wojna. W centrum pusto, gdzieś dalej widać więcej ludzi. Na przedmieściach w ogóle ruchliwie. Być może dlatego, że w dzień było względnie cicho. Bardzo wielu naszych wojskowych, mnóstwo mężczyzn z obrony terytorialnej. Jednym słowem, miasto-forteca. Bardzo piękne, wiosenne, słoneczne. Chciałoby się jak najszybciej je odbudować, wyrzuciwszy za granicę i w niebyt całe to paskudztwo, które przyszło ze wschodu. To wciąż będzie miasto poetów i uniwersytetów, jeszcze zobaczycie :) Nad miastem dalej góruje flaga państwa :)
20:51 A w kontekście rosyjskiego szowinizmu, ze wszystkimi jego wskaźnikami, stereotypami i ustalonymi stanowiskami. W jakim stopniu kultura może być bardziej ograniczona niż język? Język charkowskiego (rosyjskojęzycznego, rzecz jasna) policjanta (w Ukrainie już nie będzie się ich nazywać śmieciami [ros. musor], ale właśnie policją), wyciągającego spod gruzów rosyjskojęzyczne babcie, które głosowały na prorosyjskie partie i które teraz bombami zabija prezydent kraju – spadkobiercy „wielkiej rosyjskiej kultury”. Z punktu widzenia historii ten policjant jest znacznie silniejszy i bardziej przekonujący niż cała tradycja imperialna z jej złotymi i srebrnymi wiekami. On ratuje ludzi. A imperialna kultura zabija. Tak, tak, właśnie kultura i cały fałszywy martwy kontekst, który za nią stoi i który wszyscy przywykliśmy znosić – no bo to „wielka narracja”. Naprawdę – to wielka narracja, która zawsze usprawiedliwiała przemoc i pogardę do innych, właśnie tak i nie inaczej.
W tej wojnie kultura znów doznała druzgocącej porażki. Tym razem – „kultura Dostojewskiego i Tołstoja”. I jakoś nie wypada mieć złośliwej satysfakcji. Bo to porażka kultury w rzeczywistości – to spaleni gradami cywile. I wojskowi zresztą też. Jasne, że w drugim tygodniu trzeciej światowej trudno coś prognozować, ale już wiadomo – jakkolwiek długo będzie istniał nasz piękny i nieodpowiedzialny świat, jakiekolwiek dalsze konfiguracje przybierze cywilizacja europejska (tak, tak – właśnie ta zorientowana humanistycznie spadkobierczyni Aten i Aleksandrii, która osiem lat usiłowała przełknąć aneksję Krymu i rosyjskie czołgi na Donbasie) – Tołstoj z Dostojewskim zaznali druzgocącej porażki. Podobnie jak rosyjski balet, rosyjska awangarda (która w dużej mierze zresztą nie jest rosyjska, tylko nasza, ukraińska), a jednocześnie – rosyjski hokej, rosyjski futbol (no, z nim i przed wojną było słabo). Naród, który nie powstrzyma się przed bombardowaniem miast w obcym kraju, nie ma prawa zrzucać winy na symbolicznego adolfa. Teraz to wasze wspólne brzemię. Nosicie teraz piętno. Fryce. Przed drugą światową było to przecież normalne imię, nie? A do dziś jest jak piętno. Tak teraz będzie z waszymi imionami. Dlatego Dostojewskim się nie zasłonicie. „Rosyjska wielka humanistyczna kultura” idzie na dno, jak bezwładny Titanic. Czyli, przepraszam, jak rosyjski wojenny korabl.
PS Tylko za 60 lat przyszły Tarantino nakręci o was film akcji. Ale i w nim będziecie bękartami. Niesławnymi.
9:16 W Charkowie pracują codziennie setki wolontariuszy – mężczyźni, kobiety, dzieci. Z całego kraju napływa pomoc. Cała góra śpiworów, karimat i leków zaraz zostanie rozwieziona po mieście. Charków to ukraińskie miasto, na Rosjan nikt tu nie czeka :)
11:31 Pocisk uszkodził legendarny Dom „Słowo”. W zgodzie z rosyjskimi zasadami – oni zawsze niszczyli naszą kulturę. Choć tym razem nic z tego nie będzie. Rosjanie to wandale. A „Słowo” odbudujemy.
14:35 Załadowaliśmy jeszcze jedną furgonetkę leków dla Charkowa. Dnieprze, dzięki! Razem do zwycięstwa!
22:44 I jeszcze odrobinę o wyborze. Na wojnie często pojawia się nagle, nieprzewidzianie i często jest nieunikniony. Potem też podejmujesz jakieś decyzje, robisz jakieś kroki, na coś się odważasz, z czegoś rezygnujesz.
W te dni chyba najbardziej dziwią i dają natchnienie napotkani ludzie. Szeregowi policjanci i wolontariuszki, księża i kierowcy, komandosi i rolnicy z myśliwską bronią w dłoniach. Przez to jakoś głęboko i wyraźnie prześwituje kontur narodu, który wreszcie poczuł swoją siłę, siłę swej wściekłości, ale też siłę swej jedności. To nie podzielony między polityków elektorat, lecz społeczeństwo, z którym politycy zaczęli w końcu rozmawiać otwarcie i szczerze. Bardzo ważne, by zapamiętać teraz ten moment wzajemnego zaufania i szacunku, żeby po zwycięstwie spróbować go nie utracić.
Moi przyjaciele, charkowscy muzycy: Ołeh Kadanow, Stas Broniszewski, Anton Bihmenko, już dwanaście dni pod ostrzałami jeżdżą po mieście, rozwożąc pomoc. To też wybór. Przypuszczam, że tu chodzi nie tyle o odwagę (choć ona też ważna), ile o sumienie. Jak ma sobie bez niego poradzić porządny muzyk :)) Przyjemnie było ich spotkać w Charkowie. Zobaczymy się na koncertach :)
10:32 Zbieramy rano od ludzi zamówienia na pomoc humanitarną. Sąsiadka daje listę leków, które trzeba kupić, uparcie wciska pieniądze, potem mówi cicho: nie śmiej się, ale kup zakrętki do słoików na przetwory. Co? – nie uwierzyłem. Zakrętki – mówi. – W tym roku będę dla wszystkich hodować sadzonki. A później zrobię przetwory. Też dla wszystkich.
Ta swołocz po prostu sobie nie wyobraża, na kogo napadła :)
14:33 Niebo nad Charkowem w wielkich groźnych chmurach. Czasami przebija się słońce, przypominając, że już wiosna. Bez słońca jest pochmurnie, ale cicho. Żołnierze mówią, że to właśnie ich niepokoi. Ale ponieważ nie strzelają, ludzie ruszyli na ulice, stoją w kolejkach po pomoc humanitarną, stoją w kolejkach do sklepów. Na osiedlach (objechaliśmy dziś pół miasta) chłopaki hardo żują pestki słonecznika, siedząc pod kioskami :) Przypomina to wspomnienia [Jurija] Szewelowa o Charkowie w czasie drugiej światowej. W ogóle Szewelow teraz brzmi bardziej niż aktualnie. Na jednym z przedmieść widziałem szczególnie ujmujący obrazek – dwa psy, oczywiście porzucone przez właścicieli, którzy wyjechali, wylegują się na środku ulicy, bo tam jest najcieplej. Auta ostrożnie je omijają. W ogóle wszyscy stali się jacyś uważniejsi na siebie nawzajem, bardziej czujni. Nad miastem góruje flaga państwa. Charków się broni.
Zawieźliśmy samochód leków, rzeczy dla dzieci, żywności, przekazaliśmy kilka zamówień z lekami. Wywieźliśmy z miasta rodzinę emerytów. Pracujemy dalej. Dzięki wszystkim za pomoc.
14:48 I najważniejsze, przyjaciele, nie zapomnijcie – teraz nie tylko pisze się historię – pisze się ją w języku ukraińskim.
18:27 I jeszcze jedno :))) Przed wojną mój wydawca Swiatosław Pomerancew podarował mi szwajcarski zegarek. Bardzo ładny, stylowy. Ale zaczęła się wojna i zegarek (szwajcarski!!!!!!!!) oszalał – zepsuły się wskaźniki daty i dnia tygodnia. Idę dziś przez Charków i widzę koło kwiaciarni, jak mężczyźni wykupują kwiaty (naprawdę – wykupują :))), patrzę na zegarek – 9:03. Aha, myślę automatycznie, charkowianie będą świętować urodziny Tarasa Hryhorowycza Szewczenki :))))) I dopiero później dociera do mnie, że ci mężczyźni kupują te kwiaty, żeby podarować swoim kobietom. I to jakieś takie wzruszające w warunkach, kiedy w mieście brakuje chleba.
PS Ósmego marca nie świętuję :)))
PPS Ten post jest nie o Zełenskim i nie o Poroszence. Jest o miłości. Jak mówił jutrzejszy solenizant: Kochajcie się, czarnobrewe :)))
21:06 No i na dobranoc dla was :)
Znajomy opowiedział taką historię :)
Jest spod Swatowego, jego mama mieszka we wsi. Teraz tam przyszli okupanci, ale są bezsilni, imitują „nowy porządek”. Znajomy pyta matkę: moskale cię nie znajdą? Ona mówi (ma 98 lat, cholera, przysięgam, że to prawda, zapiszcie, jeśli nie przeżyję :)))))) – jesteśmy tak daleko od wszystkich, że do nas Niemcy w czterdziestym pierwszym nie doszli :))))) Koniec cytatu :)))))
Ukraińcy i Ukrainki, mamy fantastyczny kraj, chodźcie go obronimy. Mamy też mnóstwo pracy na Ługańszczyźnie, Doniecczyźnie i na Krymie. Będzie trzeba tam posprzątać.
19:52 Nam, Ukraińcom, kiedy tylko zaczyna się jakieś zamieszanie, od razu przychodzą do głowy cytaty z Szewczenki. Tak było podczas wszystkich rewolucji, tak jest i dzisiaj. Jakoś nie wyobrażam sobie, żeby Rosjanie szli do boju, deklamując Puszkina, czy wychodzili na barykady z cytatami Sałtykowa-Szczedrina. I w ogóle – nie bardzo sobie ich wyobrażam na barykadach.
Dobrze, że mamy Tarasa Hryhorowycza. Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, ludowy Poeto!
10:27 Właśnie teraz rozumiesz, jak ważne było dla nas ostatnie osiem lat – lata prawdziwych zmian. Jak bardzo przez te osiem lat się zmieniliśmy. I armia, i społeczeństwo, i państwo jako takie. Wiem, że my, Ukraińcy, lubimy narzekać, ale jednak. Gdyby Rosjanie zaczęli pełnoskalową wojnę w 2014 roku – najprawdopodobniej nie byłoby ani oporu, ani pojednania. Rosjanie po prostu nie rozumieją, co się tu u nas działo przez ostatnie osiem lat. Stąd całe to bredzenie o denazyfikacji. A co się działo? Rozwijaliśmy się. A oni się rozkładali. I dalej tak będzie :)
A my napchaliśmy furgonetkę dobrymi rzeczami i już jedziemy do Charkowa. Wieziemy medykamenty, żywność dla kilku rodzin. Wszystkiego dobrego.
15:13 Do Charkowa wróciła zima. Rano tylko zawiewało suchym kłującym śniegiem, a po południu po prostu sypie. Przez to miasto wydaje się wielkie, zimne. Po ulicach kręci się dużo ciężarówek i furgonetek, rozwożą pomoc humanitarną. Ludzie chodzą z siatkami pełnymi żywności, którą dostali. Na Puszkińskiej nagle zauważyliśmy, że nie ma nikogo wokół nas. Okazało się, że ogłoszono alarm lotniczy. Mieszkańcy nauczyli się szybko znikać z ulic. Chociaż niektórzy dalej idą załatwiać swoje sprawy. W ogóle miasto szybko się organizuje, mkną policyjne patrole, pracownicy komunalni wywożą śmieci. Pod głębokim świeżym śniegiem widać kontury miasta, które znamy, kochamy i w którym mamy zamiar dalej mieszkać. Nad miastem góruje flaga państwowa.
11:20 Puste marcowe charkowskie ulice i zimny metal torów tramwajowych. Przez dwa tygodnie miasto mocno się zmieniło, czuć, jak z bólu wyłania się siła. Najważniejsze – ochronić życie tych, którzy tu mieszkają. A wrodzona charkowska zaradność i lekkomyślność z pewnością wrócą na ulice.
To nie wojna między krajami – to ludobójstwo popełniane na Ukraińcach.
12:54 W wolnej chwili weszliśmy do studia. Czekajcie na nowy numer o „denazyfikatorach” :)
13:44 Przyjaciele w Dnieprze, będę bardzo wdzięczny za przekazanie dalej!
Oddział w Charkowie bardzo potrzebuje terenówki i busa. Jesteśmy teraz w waszym mieście, ładujemy pomoc humanitarną, możemy go od razu zabrać. Pomóżcie, po zwycięstwie kupicie sobie nowy :)
20:05 Wieźliśmy wczoraj dziewczynę naszego poległego żołnierza. Wracaliśmy z pogrzebu. Była cicha, przejmowała się bardziej dziadkiem i babcią, prosiła, żeby zawieźć im leki.
I przyszło mi do głowy coś takiego: jasne, że w dużej mierze w swoich ocenach i emocjach kierujemy się samodzielnie wybranym (czy narzuconym) polem informacyjnym. Wejdźcie na jakiś popularny, powiedzmy, kanał na Telegramie (bo FB już nie mają) – u nich jest zupełnie inna rzeczywistość i zupełnie inna wojna: Ukraina sama niszczy swoje miasta, Ukraina grozi całemu światu, Ukraina sama blokuje swoich obywateli w otoczonych miastach. Oni mają inną rzeczywistość, kadry ze spalonymi rosyjskimi czołgami postrzegają jako część kontrpropagandy.
Ale każde pole informacyjne, każda propagandowa narracja – to sprawa zbiorowa. A przekleństwo i zemsta są sprawami osobistymi. I Rosjanom przyjdzie z tym żyć bardzo długo – z naszym przekleństwem i naszą zemstą. I zbiorową. I osobistą. Muszą teraz z tym żyć.
23:19 Bardzo sceptycznie odnosiłem się do obecnej władzy. Najbardziej uderzyła mnie taka rzecz – wybory w 2019 roku wprowadziły do gabinetów mnóstwo młodych ludzi. Nie moich rówieśników, bo co ze mnie za młody człowiek, ale prawdziwy polityczny narybek, który nie miał za sobą członkostwa w dziesiątkach partii czy pracy w różnych wątpliwych rządach. Dlaczego ci młodzi ludzie, myślałem, zachowują się jak starzy kuczmowscy funkcjonariusze? Skąd w nich ten dziecięcy pociąg do kasy i szpanu? Gdzie jest ich odmienność? Myślałem tak, mimo że z wieloma z nich – od ministrów do merów i gubernatorów – osobiście zdarzało mi się robić różne pożyteczne i konstruktywne, jak mi się do dzisiaj wydaje, rzeczy. Ale i tak – patrzyłem w stronę dzielnicy rządowej i sam siebie pytałem: gdzie wasza odmienność?
I teraz można ją zobaczyć gołym okiem. Doradcy, marszałkowie, ministrowie, negocjatorzy, oficerowie, merowie, dowódcy – czterdziestoletni chłopcy i dziewczyny, których pokoleniu przypadł ten okrutny los obrony kraju. I to przecież nie w mniejszej (a być może w większej) mierze dotyczy milionów żołnierzy, ochotników, wolontariuszy – ludzi, z których teraz odpada, jak błoto z nowych, ale tak dobrze dobranych glanów, bagno dziedzictwa XX wieku. Młodzi Ukraińcy i Ukrainki, przeciwko którym rozpętano wojnę na wyniszczenie.
I weźmy w kontraście do nich przywódców FR, Białorusi, Ameryki i Niemiec. Pierwsi dwaj – ramole z minionego tysiąclecia, którzy bardzo przypominają stary rosyjski sprzęt wojskowy: niby to sprzęt, ale stary. I rosyjski, co samo w sobie nie jest dobrą cechą sprzętu. No i dwóch ostatnich – ostrożni gabinetowi urzędnicy, emeryci kapitulanci, pozbawieni śmiałości, by przyznać się do swojego współudziału we wszystkim, co się dzieje.
Mówię to bez żadnego idealizowania (szczególnie w odniesieniu do polityków) i całkiem serio. Polityka to pole, na którym plon może zadziwić co roku. Oczywiście, że wszyscy będziemy mieli wiele pytań, pretensji i wątpliwości. Niemniej mija 16 dzień wojny. I myślę coś takiego:
Historia – to wprawny, choć czasami okrutny garncarz. Czasami nadaje naszym duszom kształty, których istnienia się nie domyślaliśmy. Ogień utwardza, ale ta niewidzialna ręka historii, wieczności – ona jedyna czyni rzeczy niepojętymi.
Wierzmy w swój kraj. Dobranoc wszystkim. Jutro obudzimy się jeden dzień bliżej naszego zwycięstwa.
10:24 Nakupiliśmy sprzętu dla oddziału ochotniczego, z którym pracujemy, za prawie 400 000. Bardzo dziękujemy wszystkim, którzy pomagają. To naprawdę konkretna i konieczna pomoc, która trafi pod właściwy adres.
Do tego zapakowaliśmy mnóstwo medykamentów dla dwóch szpitali. Pomoc napływa z całego kraju.
I jeszcze jedno, przyjaciele. Mam wielką cierpliwość, ale nie nieograniczoną. Wszyscy tu oczywiście jesteśmy ekspertami od obrony przeciwlotniczej i polityki międzynarodowej (inaczej byśmy się tu nie zebrali :)))), ale nie wchodźcie tu, by siać histerię i panikę. Chcecie pomóc – pomagajcie, nie chcecie – wejdźcie na inne strony, żeby pisać, że wszystko stracone, i najeżdżać na wojskowe dowództwo. Mam dość słuchania podczas wojny ludowych ukraińskich lamentów o zdradzie, to obrzydliwe.
I o tym: „czemu nie robi tego państwo?!”. Praca wolontariuszy to nie wyrzut dla państwa, to dowód na to, że wszyscy dziś pracujemy razem. Jeśli widzicie to inaczej – chętnie was wysłucham. Po zwycięstwie. A na razie będę wywalał ze strony wszystkich panikarzy.
Koniec, lecimy do Charkowa. Miłego dnia.
13:12 Kiedyś wszyscy spotykaliśmy się na próbach. Teraz w centrach wolontariatu. Wszyscy zaangażowani, wszyscy pracują :) Jeszcze będzie rock’n’roll!
17:00 Rano w Charkowie prawdziwa wiosna. Patrzysz w niebo – oczy łzawią od słonecznego światła. Potem zaczyna łomotać, automatycznie się schylasz, dostrzegasz mokry śnieg, ciężki lepki czarnoziem, szary asfalt. W mieście pracują służby komunalne, rozbierają gruzowiska, odśnieżają. Widać, jak wielu jest tu wolontariuszy, poznajesz ich po busach i ciężarówkach. Charkowianie spacerują nieśpiesznie, wystawiając twarze do wiosennego słońca. Jakieś parki, młodzi ludzie, którzy chodzą z dzielnicy do dzielnicy pieszo, po trasach trolejbusów. Ale cała ta leniwość i miarowość nagle znika, kiedy tylko dostrzegasz babunię, która zgarbiona brnie do domu, przyciskając do piersi świeżą bułkę. Jednocześnie obok, dokądś w kierunku Ołeksijiwki, lecą bardzo drogie fury. Za nimi przetaczają się samochody z wojskowymi.
Jeszcze to dziwne uczucie, kiedy koło domu zatrzymuje się maleńka osobówka, wyraźnie hipsterska, a z niej wychodzi żołnierz z karabinem. Trzyma w dłoni siatkę z ciepłymi ubraniami. Z klatki wychodzi dziewczyna, przez jakiś czas rozmawiają, on daje jej tę siatkę, na chwilę zatrzymuje się na słońcu, grzeje się, wsiada do hipsterskiego auta, rusza na front.
W szpitalu nr 4 lekarz przyjmuje leki. Co tam się dzieje? – pyta. Jasne, że nie nadąża śledzić wiadomości – za dużo pracy. Opowiadamy mu, co widzieliśmy, umawiamy się, że w najbliższych dniach przywieziemy więcej pomocy.
Po południu na ulicach zostaje niezbyt wielu ludzi. Ze ścian kapie woda. Słońce stopniowo wytacza się za miasto. Cienie się wydłużają. Zbliża się wieczór. Robi się straszniej. Nad miastem dalej góruje nasza flaga.
17:49 Zajechałem do domu, zdjąłem ze ściany obraz Saszy Rojtburda, przewiozłem w bezpieczne miejsce. Niech przeczeka ostrzały. Mamy przekazać naszym dzieciom to, co najważniejsze: naszą kulturę i naszą broń :)
23:19 Wieczorami teraz Słobożańszczyzna jest tak przerażająca, przypomina płuca człowieka, który wstrzymał oddech. I niebo wieczorem jest szczególne. Wcześniej powiedziałbym, że gogolowskie. Ale nie gogolowskie, nie.
Szewczenkowskie. Bez żadnego małorustwa.
Śpijcie szczęśliwie. Jutro obudzimy się jeden dzień bliżej naszego zwycięstwa.
13:22 O wojnie z pewnością wiele zostanie napisane i zaśpiewane. Przypuszczam, że to będzie zupełnie inny język. Język, który kształtuje się właśnie dziś, codziennie, w całym kraju. Na razie zbyt wiele w nim bólu. Ale całkiem wystarczająco gniewu. I co najważniejsze – dość wiary i miłości.
Zajechaliśmy z naszym gitarzystą Żeką Turczynowem do studia w Dnieprze, próbujemy z przyjaciółmi z Wertepu nagrać coś nowego.
21:11 Zimne marcowe miasto, powietrzem cały dzień wstrząsają ostrzały. Rozmawiamy ze znajomymi, wszyscy niby rozpoznają te dźwięki: to „przylot” – uderzają w nas, to „wylot” – nasi odpowiadają.
Nagle zauważam, że na ulicach są niemal wyłącznie mężczyźni, niektórzy niosą żywność, niektórzy to wolontariusze, niektórzy po prostu stoją przed klatką, patrzą w niebo. Kiedyś usiłowali tak rozpoznać, czy spadnie śnieg. Teraz – czy będzie ostrzał.
Już po czwartej w mieście pusto, wszyscy przygotowują się do nocy. Mają nadzieję, że będzie dobra. Kierowcy jeżdżą szybko i w skupieniu. W dzień czuć wiosnę, pod wieczór robi się zimniej.
Nad miastem górują nasze flagi.
00:06 Był koniec kwietnia, słonecznie i upalnie. Centrum Charkowa w takich chwilach oddycha kurzem i słońcem. Razem z przyjacielem, poetą Ihorem Zarudką, wyszliśmy ze związku pisarzy i chcieliśmy wypić gdzieś piwo. Dziesięć lat temu w śródmieściu nie było to łatwe (później szybko to się zmieniło, po 2014 roku w Charkowie otworzyło się mnóstwo rozmaitych pubów, restauracji, kawiarni, miasto przyjemnie się rozwijało). Tak w poszukiwaniu odpowiedniego miejsca dotarliśmy na ówczesną ulicę Iwanowa, obecnie Swobody, i zauważyliśmy nowy lokal. Na szyldzie napisane było (po rosyjsku, oczywiście :))): Staryj Hem. Zimne piwo, gorące baby. Idealna reklama, pomyśleliśmy i weszliśmy. Wewnątrz trwał remont. Wpadajcie za parę dni, wtedy otworzymy.
Parę dni później faktycznie tam zaszedłem. Tak zaczęły się moje relacje z pubem Staryj Hem. Bardzo lubiłem to miejsce – zupełnie nie szpanerskie, jednak zawsze żywe i wesołe. Zimą 2014 roku mieliśmy tam praktycznie sztab Euromajdanu. Pamiętam nasz koncert z Sobakami, brakowało miejsca i publiczność po prostu wisiała na sobie, a nasz gitarzysta stał gdzieś między widzami, z dala od nas, i grał z wesołego podchmielonego tłumu. Pamiętam, jak pod koniec lutego 2014 roku podczas wielkiej demonstracji przeciwko Janukowyczowi razem z Jurą, jednym z właścicieli Hema, wprost z mitingu pojechaliśmy do supermarketu budowlanego, żeby kupić kątówkę i potem popiłować nią Lenina. Kupiliśmy, wróciliśmy, ale na placu już trwała bójka między naszymi a opłotem [charkowska organizacja „sportowa” wspierająca Antymajdan]. Więc Lenin jeszcze pół roku postał. A pod Hemem stał pomnik Hemingwaya. Lubiłem pokazywać go gościom Charkowa. Jak to mówią: nigdzie indziej, tylko u nas :))
Dzisiaj trafili w ten budynek. Mówi się o ofiarach, gruzach, poległych i rannych. Szczególnie bolesne jest słuchanie o zabitych ludziach. Ale myślę, że po wojnie z pewnością odnowimy wszystkie nasze zabytki, płaskorzeźby i pomniki. Dlatego, że to nasze wyznaczniki, według nich budujemy krajobraz naszego miasta, układamy nasze trasy, zostawiamy znaki w naszej pamięci. Zresztą w ogóle – bez pomnika Lenina porządne miasto może się obejść, a pomnik starego Hema był co najmniej piękny.
Dobranoc wszystkim. Jutro obudzimy się jeden dzień bliżej naszego zwycięstwa.
Reszta tekstu dostępna w regularnej sprzedaży.
[1] Przekład Wiera Meniok.
[2] O ile nie zaznaczono inaczej, wszystkie cytaty z Serhija Żadana pochodzą z niniejszego wydania.
[3] Dom Przemysłu Państwowego (ukr. Budynok Derżawnoji Promysłowosti, skrót „Derżprom”), pierwszy sowiecki 13-piętrowy wieżowiec, zabytek architektury w stylu konstruktywizmu, zbudowany w latach 1925–1928, znajduje się na placu Wolności w centrum Charkowa.
WYDAWNICTWO CZARNE sp. z o.o.
czarne.com.pl
Wydawnictwo Czarne
@wydawnictwoczarne
Sekretariat i dział sprzedaży:
ul. Węgierska 25A, 38-300 Gorlice
tel. +48 18 353 58 93
Redakcja: Wołowiec 11, 38-307 Sękowa
Dział promocji:
al. Jana Pawła II 45A lok. 56
01-008 Warszawa
Opracowanie publikacji: d2d.pl
ul. Sienkiewicza 9/14, 30-033 Kraków
tel. +48 12 432 08 52, e-mail:[email protected]
Wołowiec 2024
Wydanie I