44,99 zł
13 osób interesuje się tą książką
Evangelina i Książę Serc powracają, a z nimi oszałamiająca kraina Cudownej Północy. Przygotuj się na wyskokową mieszankę zakazanej magii i namiętności!
„Pamiętaj, co ci powiedział tamtego dnia w powozie – on jest Mojrem, a ty jedynie narzędziem w jego rękach. Nie zapominaj, kim jest, i nie pozwól mu się zbałamucić”.
Po przejściach z uwodzicielskim Księciem Serc Evangelina Fox przysięga sobie, że już nigdy mu nie zaufa, a dzięki nowo odkrytej magicznej mocy sama może odzyskać szansę na szczęśliwe zakończenie i spełnioną miłość.
Niestety straszliwa klątwa pokrzyżuje jej plany i dziewczyna ponownie wpadnie w sidła niebezpiecznego Jacksa. Jednak to nie tylko Księcia Serc będzie musiała się wystrzegać. Przeciwnie, mężczyzna, którym gardzi, może okazać się jej jedynym sprzymierzeńcem.
Aby pokonać klątwę, Evangelina i Jacks wyruszą razem w szaloną i niebezpieczną podróż. Stawią czoła dawnym przyjaciołom, zmierzą się z nowymi wrogami i zakazaną magią, która oszukańczo igra z rozsądkiem i uczuciami.
Evangelina zawsze ufała swemu sercu, ale czy powinna także i tym razem?
„Ballada o nieszczęśliwej miłości” to wyczekiwana kontynuacja bestsellerowej „Baśni o złamanym sercu”. Książka znalazła się na pierwszym miejscu listy bestsellerów „New YorkTimesa”. Finalistka Goodreads Choice Awards 2022.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 355
Tym wszystkim,którzy kiedykolwiek czuli obawę,że nie znajdą prawdziwej miłości
Ostrzeżenia
Skończyła list do samej siebie i westchnęła głęboko. Następnie zapieczętowała go kroplą złotego wosku i napisała: Na wypadek, gdybyś zapomniała, co zrobił Książę Serc, i kusiłoby cię, by mu znowu zaufać.
Minął dopiero jeden dzień, od kiedy dowiedziała się o ostatniej zdradzie Jacksa – otruciu jej męża Apolla w ich noc poślubną. Wciąż ją bolało, że dała się tak nabrać, i była przekonana, że już nigdy mu nie zaufa. Jednocześnie miała świadomość, że jej serce tęskni za nadzieją. Wierzyła, że ludzie mogą się zmienić. Wierzyła, że życie jest jak opowieść z nienapisanym zakończeniem, i dlatego przyszłość każdego człowieka ma nieskończenie wiele wersji.
Nie mogła jednak sobie pozwolić na nadzieję w stosunku do Jacksa ani wybaczyć mu tego, co zrobił jej i Apollowi.
Nie mogła też pomóc Jacksowi otworzyć Portalu Valorni.
Valorowie, pierwsza rodzina królewska Cudownej Północy, zbudowali portal prowadzący do miejsca zwanego Valornią. Nikt nie wiedział, co się tam znajduje, gdyż klątwa północnych opowieści sprawiała, że przekazywane z pokolenia na pokolenie historie były niewiarygodne. Niektóre po zapisaniu płonęły, inne nie mogły się wydostać z Północy, a wiele z nich zmieniało się podczas opowiadania i za każdym razem bardziej oddalało się od rzeczywistości.
Na temat Valorni istniały dwa sprzeczne przekazy. W jednej wersji był to skarbiec zawierający największe magiczne artefakty Valorów. W drugiej – zaczarowane więzienie, w którym zamknięto wszelkiego rodzaju tajemne stworzenia, łącznie ze straszliwymi dziełami Valorów.
Evangelina nie wiedziała, w co wierzyć, ale nie zamierzała pozwolić Jacksowi zdobyć ani magicznych skarbów, ani magicznych okropności.
Książę Serc już i tak był dostatecznie groźny. I Evangelina była na niego wściekła. Poprzedniego dnia, kiedy zaczęła podejrzewać, że to on otruł Apolla, od razu pomyślała: „Wiem, co zrobiłeś”.
To było już po usunięciu go z Wilczego Dworu przez strażników. Ku jej zdumieniu odszedł bez słowa, nie stawiając oporu. Ona jednak wiedziała, że wróci. Jeszcze z nią nie skończył, chociaż ona skończyła z nim.
Wzięła napisany przed chwilą list, przeszła przez królewski apartament i umieściła go na kominku. Położyła go tak, by widzieć słowa ostrzeżenia.
1
Wgłębi królewskiej biblioteki w Wilczym Dworze znajdują się drzwi, których od wieków nikomu nie udało się otworzyć. Próbowano je podpalać, rąbać siekierami, otwierać magicznymi kluczami. Niektórzy twierdzą, że one z nich drwią. Na środku widnieje wilcza głowa w koronie. Wielu przysięgało, że wilk uśmiecha się kpiąco, widząc nieudane próby, albo obnaża ostre kły, gdy ktoś choćby przybliży się do celu, jakim jest otwarcie tego nieotwieralnego przejścia.
Evangelina Fox też próbowała. Ciągnęła, szarpała i obracała żelazną gałkę, ale drzwi ani drgnęły. Ani wtedy, ani wcześniej. Miała nadzieję, że teraz będzie inaczej.
Nadzieja przychodziła jej łatwo.
Równie łatwo przychodziło jej otwieranie drzwi. Za pomocą jednej kropli jej dobrowolnie oddanej krwi potrafiła otworzyć każdy zamek. Przede wszystkim musiała mieć pewność, że nie jest obserwowana ani śledzona przez tego kłamliwego łajdaka z jabłkami, którego imienia nie chciała nawet przywoływać w pamięci.
Obejrzała się przez ramię. Żółtobrunatny blask lampki rozpraszał cienie w pobliżu, lecz poza zasięgiem światła królewska biblioteka Wilczego Dworu tonęła w ciemnościach.
Kiedy poruszyła się gwałtownie, lampka zamigotała. Evangelina nigdy nie bała się ciemności, która dla niej oznaczała marzenia i magiczny czas pomiędzy dniami. Nim straciła rodziców, obserwowała z ojcem gwiazdy i przy blasku świec słuchała opowieści matki.
Teraz przerażały ją nie ciemności ani noc, lecz delikatne mrowienie pełzające po łopatkach. Czuła to od chwili, kiedy opuściła królewski apartament z nadzieją, że za tymi drzwiami znajdzie lekarstwo, które uratuje jej męża Apolla.
To osobliwe uczucie było tak nikłe, że Evangelina na początku uznała je za przejaw paranoi.
Nikt jej nie śledził.
Nie słyszała żadnych kroków.
Aż nagle...
Spojrzała w ciemną otchłań biblioteki i dostrzegła wpatrzoną w nią parę nieziemskich oczu. Srebrnoniebieskie i błyszczące, o blasku spadających gwiazd. Pomyślała, że lśnią tylko po to, by z niej szydzić. Wiedziała jednak, że nawet jeśli teraz błyszczą, nawet jeśli rozjaśniają ciemność i kuszą ją, by przygasiła lampkę, nie powinna im ufać. I nie powinna ufać jemu.
Jacks. Starała się nie wspominać jego imienia, ale to było niemożliwe, gdy patrzyła, jak wyłania się z mroku leniwym, lecz pewnym krokiem, przystojny jak zawsze. Poruszał się, jakby noc była jego żywiołem.
Mrowienie przesunęło się z łopatek na ręce – niepokojąca pieszczota, która sięgnęła jedynej pozostałej blizny w kształcie złamanego serca. Poczuła ukłucie w tym miejscu, jakby Jacks znowu zatopił w niej zęby.
Evangelina ścisnęła lampkę niczym miecz.
– Odejdź, Jacks. – Przed zaledwie dwoma dniami poleciła strażnikom go wyprowadzić. Miała nadzieję, że dłużej pozostanie z dala od niej, najlepiej na zawsze. – Wiem, co zrobiłeś, i nie chcę cię widzieć.
Jacks wsunął dłonie do kieszeni. Miał na sobie szarą koszulę rozpiętą pod szyją, niedbale wetkniętą w spodnie, z podwiniętymi rękawami odsłaniającymi szczupłe ramiona. Z rozczochraną czupryną, teraz złocistą, a nie granatową, wyglądał jak lekkomyślny chłopiec stajenny, a nie wyrachowany Mojr. Evangelina wiedziała, że nie może zapomnieć, kim naprawdę jest Jacks. Zdawała sobie sprawę z tego, że jest ogarnięty obsesją, zmotywowany, pozbawiony moralności i sumienia.
Jak mówiono, jego pocałunek był śmiertelny dla wszystkich, z wyjątkiem jego prawdziwej miłości, i gdy Jacks szukał tej jedynej, pozostawiał za sobą szlak usłany trupami. Kiedyś Evangelina była na tyle naiwna, by wierzyć, że Książę Serc pojmuje ból nieszczęśliwej miłości, ponieważ sam wielokrotnie go doświadczał. Teraz wszystko stało się jasne – to on był powodem tych nieszczęść, gdyż nie potrafił kochać.
– Rozumiem, jeżeli jesteś wzburzona – odezwał się łagodnie.
– Jeżeli? – przerwała mu Evangelina. – Otrułeś mojego męża!
Jacks nonszalancko wzruszył ramionami.
– Nie zabiłem go.
– To wcale nie umniejsza twojej winy. – Z trudem utrzymywała spokojny ton głosu.
Dopiero w tej chwili uświadomiła sobie, że jakaś jej cząstka wciąż kurczowo trzyma się nadziei, że Jacks jest niewinny. Tymczasem on nawet nie próbował zaprzeczać. Nie przejmował się tym, że Apollo znajduje się na granicy życia i śmierci, tak jak nie interesowało go, że Evangelina została zamieniona w posąg.
– Przestań przykładać do mnie ludzką miarę – powiedział. – Jestem Mojrem.
– Właśnie dlatego nie chcę cię widzieć. Odkąd cię spotkałam, mój pierwszy ukochany zamienił się w kamień, ja stałam się posągiem, później musiałam uciekać, próbowano mnie zabić, a ty otrułeś mojego męża...
– O tym już wspominałaś.
Spojrzała na niego ze złością.
Jacks westchnął i oparł się o pobliską półkę, jakby jej uczucia były warte tyle co kichnięcie – coś, o czym można szybko zapomnieć lub po prostu się przed tym uchylić.
– Nie będę przepraszać za to, kim jestem. A ty raczysz zapominać, że zanim się spotkaliśmy, byłaś nieszczęśliwą sierotą ze złamanym sercem i z paskudną przybraną siostrą. Kiedy się wmieszałem, stałaś się podziwianą wybawicielką z Valendy, poślubiłaś księcia i zostałaś księżną.
– A to służyło twoim pokrętnym interesom – syknęła Evangelina. Wszystko, co dla niej zrobił, miało na celu wykorzystanie jej do otwarcia Portalu Valorni. – Dzieci lepiej traktują swoje zabawki, niż ty potraktowałeś mnie.
Jacks zmrużył oczy.
– To czemu mnie nie zabiłaś, Lisiczko? Tamtej nocy w krypcie rzuciłem ci sztylet i stałem tak blisko, że z łatwością mogłaś go użyć. – W jego oczach lśniło rozbawienie, gdy pochylał się ku jej szyi. Do miejsca, które trzy dni wcześniej muskał wargami.
Zarumieniła się na wspomnienie jego zębów i języka na swojej skórze. On był wówczas pod wpływem wampirzego jadu, a ona – głupoty.
Została przy nim tamtej nocy, by go czymś zająć i odwrócić jego uwagę od ludzkiej krwi, której wypicie zamieniłoby go w wampira. Owszem, nie skosztował jej krwi, ale wykorzystał jej współczucie. Opowiedział jej o dziewczynie, która sprawiła, że jego serce zaczęło bić – księżniczce Donatelli. Była jego prawdziwą miłością, lecz ona wybrała innego i wbiła Jacksowi nóż w pierś.
Usłyszawszy tę opowieść, Evangelina zaczęła dostrzegać w Jacksie współczującego Księcia Serc, do którego na początku zwróciła się o pomoc. On jednak był zdruzgotany i pozbawiony uczuć. A ona musiała porzucić nadzieję, że mógłby być kimś więcej.
– Tamtej nocy w krypcie popełniłam błąd. – Starała się nie rumienić i spojrzała w jego nieziemskie oczy. – Ale jeśli tylko dasz mi kolejną możliwość, zadźgam cię bez wahania.
Uśmiechnął się znacząco, ujawniając dołeczki, na które nie zasługiwał.
– Aż mnie korci, żeby się przekonać. Ale jeśli chcesz się mnie pozbyć, samo zranienie nie wystarczy. – Wyjął z kieszeni śnieżnobiałe jabłko i zaczął je podrzucać. – Jeżeli naprawdę chcesz mnie na zawsze wyrzucić ze swojego życia, to pomóż mi znaleźć brakujące kamienie i otwórz Portal Valorni. Obiecuję, że potem już więcej mnie nie zobaczysz.
– Chociaż bardzo bym chciała się ciebie pozbyć, nie otworzę dla ciebie tego portalu.
– A dla Apolla?
Evangelina poczuła ostre ukłucie bólu na myśl o księciu i kolejną falę złości na Jacksa.
– Jak śmiesz wymawiać jego imię?!
Jacks uśmiechnął się szerzej, jakby jej gniew sprawił mu przyjemność.
– Uwolnię go ze stanu zawieszenia pod warunkiem, że mi pomożesz.
– Jeśli wierzysz, że mogłabym to zrobić, to głęboko się mylisz. – Całe to zamieszanie zapoczątkowała jej pierwsza umowa z Jacksem. Teraz już nie mogło być mowy o żadnych układach, o żadnej współpracy, o niczym. – Nie potrzebuję cię do obudzenia Apolla, znalazłam inny sposób. – Wskazała podbródkiem zamknięte drzwi do biblioteki. Wciąż były częściowo ukryte w mroku, lecz mogłaby przysiąc, że wilcza głowa w koronie uśmiechnęła się, jakby wiedziała, że Evangelina w końcu otworzy zamek.
Jacks zachichotał kpiąco.
– Myślisz, że znajdziesz tam lek dla Apolla?
– Wiem, że tak będzie.
Ponownie się roześmiał, tym razem nie tak wesoło, i wgryzł się w jabłko.
– Daj mi znać, kiedy zmienisz zdanie, Lisiczko.
– Nie zmienię...
Nim skończyła, już go nie było. Pozostało jedynie echo jego złowieszczego śmiechu.
Nie dała się wyprowadzić z równowagi. Bibliotekarz powiedział jej, że za tymi drzwiami znajdują się wszystkie zaginione księgi o Valorach. Honora Valor, pierwsza królowa Północy, podobno była największą uzdrowicielką wszech czasów. Evangelina miała więc dość powodów, by wierzyć, że znajdują się tam dzieła zawierające wiedzę o uzdrawianiu, w tym prawdopodobnie sposób wybudzenia ze stanu zawieszonego snu.
Wyciągnęła sztylet z ozdobną rękojeścią, w której brakowało kilku kamieni. Był to nóż Jacksa – ten, który rzucił jej tamtej nocy w krypcie. Gdy rano opuszczali ją, Mojr go nie zabrał, a ona nie wiedziała, dlaczego go podniosła. Nie chciała go zatrzymać, ale nie zdążyła zastąpić innym, więc był to najostrzejszy przedmiot, jakim w tym momencie dysponowała.
Jedno ukłucie sztyletem i pojawiła się kropla krwi. Evangelina przyłożyła palec do drzwi i wyszeptała:
– Otwórzcie się, proszę.
Zamek natychmiast szczęknął. Gałka z łatwością się obróciła.
Po raz pierwszy od wieków drzwi się otworzyły.
Wtedy Evangelina zrozumiała, dlaczego Jacks się śmiał.