Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
14 osób interesuje się tą książką
PAMIĘTAJ, TO TYLKO GRA…
Witajcie w świecie Caravalu, wciągającej powieści Stephanie Garber o siostrzanej więzi
i grze, która skrywa mnóstwo tajemnic…
„To, co słyszałaś o Caravalu, nie wytrzyma porównania z rzeczywistością. To coś więcej niż tylko gra czy przedstawienie teatralne. Na tym świecie nie znajdziesz niczego równie magicznego”.
Scarlett nie opuściła dotąd wyspy, na której mieszka z ukochaną siostrą Tellą i okrutnym ojcem. Zaaranżował on dla Scarlett małżeństwo, przez które może nie ziścić się jej wielkie marzenie, by obejrzeć Caraval, niezwykłe przedstawienie z udziałem publiczności, wystawiane raz w roku w odległej krainie.
Niespodziewanie Scarlett otrzymuje długo wyczekiwane zaproszenie. Z pomocą tajemniczego żeglarza Tella zabiera siostrę na przedstawienie. Jednak gdy tylko przybywają na miejsce gry organizowanej przez genialnego Mistrza Legendę, Tella znika. Czy Scarlett znajdzie siostrę, zagra w Caravalu i spełni marzenia?
„Uwielbiam tę powieść. To piękna historia, upleciona z materii snów”. Cecelia Ahern
„Oryginalna, cudowna” USA TODAY
„Wspaniały debiut – magiczna opowieść o miłości, poświęceniu i nadziei” – PUBLISHERS WEEKLY
Stephanie Garber uwielbia Disneyland, bo tylko tam wydaje jej się, że pisane przez nią fantastyczne historie mogłyby rozegrać się naprawdę. Jest autorką trylogii Caraval i powieści Once Upon a Broken Heart, które trafiły na szczyt rankingu „New York Timesa” i stały się światowymi bestsellerami. Przetłumaczono je na ponad trzydzieści języków.
Jej Caraval to najlepsza w tej dekadzie powieść dla młodzieży według pisma „School Library Journal” i książka roku według „Teen Vogue”. Książka zdobyła nagrodę Flying Start „Publishers Weekly” i znalazła się na liście najlepszych książek Amerykańskiego Stowarzyszenia Bibliotekarzy.
Kolejne tomy z serii Caraval już wkrótce!
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 388
Moim rodzicom za to,
że nauczyli mnie,
czym jest bezwarunkowa miłość
1
Napisanie poprawnie tego listu zajęło siedem lat.
Rok 50, dynastia elantyńska
Drogi Panie Mistrzu Caravalu,
mam na imię Scarlett, ale piszę ten list w imieniu mojej siostry Telli. Zbliżają się jej urodziny i bardzo by chciała obejrzeć występy Pańskich graczy. Jej urodziny przypadają w trzydziesty siódmy dzień pory wzrastania i gdyby Pan przyjechał, sprawiłby Pan jej nieopisaną radość.
Pełna nadziei,
Scarlett z Podbitej Wyspy Trisda
Rok 51, dynastia elantyńska
Drogi Panie Mistrzu Caravalu,
to znowu ja, Scarlett. Czy otrzymał Pan mój poprzedni list? W tym roku moja siostra stwierdziła, że jest już za duża na świętowanie urodzin, ale moim zdaniem mówi tak, bo jest jej przykro, że nigdy nie przypłynął Pan na Trisdę. Gdy nadejdzie pora wzrastania, Tella skończy dziesięć lat, a ja jedenaście. Nie przyzna się do tego, ale wciąż bardzo by chciała zobaczyć Pana i Pańskich wspaniałych graczy.
Pełna nadziei,
Scarlett z Podbitej Wyspy Trisda
Rok 52, dynastia elantyńska
Drogi Panie Legendo, Mistrzu Caravalu,
przepraszam, że przekręciłam Pański tytuł w poprzednich listach. Mam nadzieję, że to nie z tego powodu nie przypłynął Pan na Trisdę. Nie tylko ze względu na urodziny mojej młodszej siostry chciałam, by przywiózł Pan tu swoich graczy. Ja też bardzo bym pragnęła zobaczyć Caraval.
Przepraszam, że ten list jest taki krótki, ale ojciec się rozgniewa, jeśli się zorientuje, że do Pana piszę.
Pełna nadziei,
Scarlett z Podbitej Wyspy Trisda
Rok 52, dynastia elantyńska
Drogi Panie Legendo, Mistrzu Caravalu,
właśnie usłyszałam wieści i ślę kondolencje. Choć wciąż nie przypłynął Pan na Trisdę ani nie odpowiedział na moje listy, to wiem, że nie jest Pan mordercą. Z przykrością przyjęłam wiadomość, że przez jakiś czas nie będzie Pan podróżował.
Ciepło pozdrawiam,
Scarlett z Podbitej Wyspy Trisda
Rok 55, dynastia elantyńska
Drogi Mistrzu Legendo,
czy pamięta Pan Scarlett z Podbitej Wyspy Trisda? Wiem, że minęło kilka lat od mojego ostatniego listu. Słyszałam, że znowu Pan występuje ze swoimi graczami. Wiem od siostry, że nigdy nie przyjeżdża Pan dwa razy w to samo miejsce, ale od kiedy odwiedził Pan nasze strony pięćdziesiąt lat temu, wiele się zmieniło i naprawdę nie ma nikogo, kto bardziej niż ja chciałby zobaczyć Pańskie występy.
Pełna nadziei,
Scarlett
Rok 56, dynastia elantyńska
Drogi Mistrzu Legendo,
słyszałam, że odwiedził Pan w zeszłym roku stolicę Imperium Wschodniego i zmienił kolor nieba. Czy to prawda? Chciałyśmy tam pojechać z siostrą, ale nie mogłyśmy opuścić Trisdy. Czasem wydaje mi się, że nigdy nie wyprowadzę się z Podbitej Wyspy. Chyba dlatego tak bardzo chciałam, by zorganizował Pan tutaj swoją grę. Pewnie nie ma sensu prosić ponownie, ale i tak mam nadzieję, że rozważy Pan wizytę u nas.
Pełna nadziei,
Scarlett z Podbitej Wyspy Trisda
Rok 57, dynastia elantyńska
Drogi Mistrzu Legendo,
to mój ostatni list. Wkrótce wychodzę za mąż. Najlepiej będzie, jeśli w tym roku nie przywiezie Pan tutaj swoich graczy.
Scarlett Dragna
Rok 57, dynastia elantyńska
Droga Scarlett Dragna z Podbitej Wyspy Trisda,
gratuluję zbliżających się zaślubin. Przykro mi, że nie mogę przypłynąć z moimi graczami na Trisdę. W tym roku nie podróżujemy. Nasze kolejne występy obejrzą tylko osoby zaproszone, ale bardzo chciałbym spotkać Ciebie i Twojego narzeczonego, jeśli jakimś sposobem uda Wam się opuścić wyspę i dołączyć do nas. Proszę, przyjmij załączony podarek.
Spod pióra Legendy, Mistrza Caravalu
2
Emocje Scarlett objawiły się kolorami jaśniejszymi niż zazwyczaj. Jaskrawą czerwienią rozżarzonych węgli. Radosną zielenią młodziutkich źdźbeł trawy. Szaloną barwą piór kanarka trzepocącego skrzydłami.
Wreszcie odpisał.
Jeszcze raz przeczytała list. I znowu. I jeszcze raz. Śledziła wzrokiem atramentowe zawijasy i każde zagięcie w pieczęci Mistrza Caravalu przedstawiającej wpisaną w słońce gwiazdę ze łzą pośrodku. Ten sam kształt w formie znaku wodnego widniał na załączonych kartkach.
To nie był żart.
– Donatella!
Scarlett pędem zbiegła po schodach do beczkowni, w poszukiwaniu młodszej siostry. Znajome aromaty melasy i dębu wdarły się jej do nosa. Jej niesforna siostra zapadła się pod ziemię.
– Tella, gdzie ty się podziewasz?
Lampy oliwne rzucały miodową poświatę na butelki rumu i liczne, dopiero co napełnione drewniane beczki. Idąc, Scarlett usłyszała jęknięcie i ciężkie oddechy. Pewnie po ostatniej scysji z ojcem Tella za dużo wypiła i zasnęła na podłodze.
– Dona...
Głos uwiązł jej w gardle.
– Cześć, Scar.
Tella rzuciła Scarlett niemrawy uśmiech, błyskając białymi zębami spomiędzy napuchniętych warg. Jej blond loki o miodowym odcieniu były w nieładzie, a szal zsunął się na podłogę. Scarlett zaniemówiła na widok młodego żeglarza, który obejmował Tellę w talii.
– Przeszkodziłam wam?
– Zawsze możemy zacząć od nowa – odparł żeglarz. Pochodził chyba z Imperium Południowego, bo mówił ze śpiewnym akcentem, znacznie milszym dla ucha niż krzykliwa mowa Imperium Równikowego, do której przywykła Scarlett.
Tella zachichotała, ale przynajmniej miała tyle przyzwoitości, by się zaczerwienić.
– Siostrzyczko, znasz Juliana, prawda?
– Co za miłe spotkanie. – Julian uśmiechnął się nonszalancko, uwodzicielski jak cień w porze spiekoty.
Scarlett wiedziała, że uprzejma odpowiedź powinna zabrzmieć mniej więcej: „Mnie również miło cię widzieć”. Nie potrafiła jednak przestać myśleć o jego dłoniach na bladoniebieskiej sukni Donatelli bawiących się frędzlami od turniury, jakby młodsza z sióstr Dragna była prezentem, który Julian czym prędzej chciał rozpakować.
Przybył na Trisdę dopiero przed miesiącem. Kiedy zszedł ze statku na ląd, wysoki i przystojny, o złotobrązowej cerze, ściągnął na siebie wzrok niemal wszystkich kobiet. Nawet Scarlett rzuciła na niego okiem, choć wiedziała, że nie ma sensu dłużej się w niego wpatrywać.
– Tella, mogę cię prosić na chwilę? – Scarlett uprzejmie skinęła Julianowi, ale kiedy tylko znalazła się z siostrą za rzędami beczek, zapytała z oburzeniem: – Co ty wyprawiasz?
– Siostrzyczko, wychodzisz za mąż. Myślałam, że wiesz, co mężczyzna robi z kobietą. – Tella żartobliwie wymierzyła siostrze kuksańca.
– Nie o to mi chodzi. Nie muszę ci chyba mówić, co się stanie, jak ojciec cię przyłapie.
– Właśnie dlatego nie zamierzam dać mu tej satysfakcji.
– Błagam, bądź poważna – powiedziała Scarlett.
– Jestem poważna. Jak ojciec nas nakryje, to na pewno uda mi się zrzucić winę na ciebie. – Tella uśmiechnęła się cierpko. – Ale chyba nie przyszłaś tu, żeby o tym rozmawiać. – Jej wzrok powędrował w stronę listu w ręku Scarlett.
Mglista poświata z lampy padła na metaliczne krawędzie papieru, które zamigotały złociście, przybierając barwę magii, pragnień i obietnic tego, co miało już wkrótce nadejść. Takim samym blaskiem zajaśniał adres na kopercie.
Panna Scarlett Dragna
Na adres Księdza Spowiednika
Trisda
Podbita Wyspa Imperium Równikowego
Oczy Telli błysnęły, kiedy zobaczyła świetliste litery. Siostra Scarlett miała słabość do pięknych rzeczy i osób, takich jak ten mężczyzna czekający na nią za beczkami. Często, kiedy Scarlett ginęły najpiękniejsze przedmioty, znajdowała je skrzętnie schowane w pokoju siostry. Ale Tella nie wyciągnęła ręki po list. Trzymała dłonie na biodrach, jakby nie chciała mieć z nim nic wspólnego.
– Znowu hrabia do ciebie napisał? – Tytuł arystokratyczny wypowiedziała z takim obrzydzeniem, jakby mówiła o samym diable.
Scarlett chciała bronić narzeczonego, ale jej siostra już wcześniej jasno wyraziła opinię na temat ich zaręczyn. Dla Telli nie miało znaczenia to, że zaaranżowane małżeństwa były bardzo modne w Imperium Równikowym i że od wielu miesięcy przeznaczony Scarlett mężczyzna wiernie słał przepełnione ciepłem listy. Telli nie mieściło się w głowie to, że jej starsza siostra chce wyjść za kogoś, kogo nigdy nie widziała na własne oczy. Ale ślub z nieznajomym przerażał Scarlett znacznie mniej niż perspektywa pozostania na Trisdzie.
– Zamierzasz mi wyjaśnić, co to jest? – niecierpliwiła się Tella.
– To nie od hrabiego – odparła cicho Scarlett, bo nie chciała, żeby żeglarz usłyszał ich rozmowę. – Tylko od Mistrza Caravalu.
– Odpisał? – Tella wyrwała jej list. – Na zęby boga!
– Ćśśś! – Scarlett popchnęła siostrę w stronę beczek. – Jeszcze ktoś usłyszy.
– Nie wolno mi się nawet ucieszyć?
Tella wyciągnęła trzy bilety ukryte za zaproszeniem. W świetle lampy ukazały się znaki wodne. Przez chwilę połyskiwały na złoto, jak krawędzie papieru listowego, a potem nagle zmieniły barwę na niepokojący krwawy szkarłat.
– Widzisz to?
Tella westchnęła, kiedy zawijasy srebrzystych liter tańczyły na stronie, układając się w słowa: Zaproszenie dla Donatelli Dragny z Podbitych Wysp.
Na drugim bilecie pojawiło się imię Scarlett.
Na trzecim pokazały się tylko słowa: Zaproszenie dla jednej osoby. Podobnie jak na pozostałych zaproszeniach, na tym również widniała u góry nazwa wyspy, o której Scarlett nigdy wcześniej nie słyszała. Isla de los Sueños.
Domyśliła się, że to bezimienne zaproszenie jest przeznaczone dla jej narzeczonego, i nagle wyobraziła sobie, jak romantycznie byłoby zaraz po ślubie obejrzeć wspólnie z małżonkiem Caraval.
– Och, patrz, jest coś jeszcze! – pisnęła Tella, kiedy na biletach pojawiały się kolejne linijki.
Zaproszenie dla jednej osoby na Caraval
Główna brama zamyka się o północy trzynastego dnia pory wzrastania, w 57 roku dynastii elantyńskiej. Spóźnieni nie zostaną dopuszczeni do udziału w grze i zaprzepaszczą szansę walki o główną nagrodę w postaci spełnienia jednego ze swoich życzeń.
– To za trzy dni – zauważyła Scarlett.
Emocje o jaskrawych kolorach zamieniły się w towarzyszące jej zazwyczaj rozczarowanie w smutnym odcieniu szarości. Niepotrzebnie się łudziła, że jej marzenie się ziści. Może udałoby jej się obejrzeć Caraval, gdyby odbywał się za trzy miesiące albo przynajmniej za trzy tygodnie – jakiś czas po ślubie. Ojciec nie zdradził jej dokładnej daty ceremonii, ale było pewne, że nie odbędzie się ona w ciągu najbliższych trzech dni. Natychmiastowy wyjazd był nie tylko niemożliwy, ale także bardzo niebezpieczny.
– Popatrz na tegoroczną nagrodę główną – powiedziała Tella. – Życzenie, które się spełni.
– Myślałam, że nie wierzysz w życzenia, które się spełniają.
– A ja myślałam, że bardziej się ucieszysz – odparła Tella. – Wiele osób mogłoby zabić za takie zaproszenie.
– Szkopuł w tym, że trzeba by natychmiast opuścić wyspę. – Choć Scarlett z całego serca pragnęła jechać na Caraval, znacznie bardziej zależało jej teraz na małżeństwie. – Żeby dotrzeć tam za trzy dni, musiałybyśmy wyruszyć dzisiaj.
– Właśnie dlatego tak się ucieszyłam.
Oczy Telli jeszcze bardziej się roziskrzyły. Kiedy była szczęśliwa, cały świat się rozpromieniał, a wtedy Scarlett też chciała nabrać blasku i zgadzać się na wszystkie zachcianki siostry. Ale zdążyła się już przekonać, jak zdradliwa bywa wiara w to, że wszystkie pragnienia się kiedyś spełnią.
Scarlett przybrała ostrzejszy ton. Z bólem serca musiała stłumić entuzjazm siostry, ale wolała zrobić to sama, zanim ktoś inny wyrządzi jej znacznie większą krzywdę.
– Rum uderzył ci do głowy? Zapomniałaś, co zrobił ojciec, kiedy ostatnim razem próbowałyśmy opuścić Trisdę?
Tella zamarła. Przez krótką chwilę wyglądała jak mała dziewczynka, choć z całych sił próbowała to zatuszować. Potem równie szybko wyraz jej twarzy się zmienił. Na jej różowych ustach znowu pojawił się uśmiech, a rezygnacja przeobraziła się w entuzjazm.
– To było wiele lat temu. Teraz jesteśmy sprytniejsze.
– Mamy też więcej do stracenia – przypomniała jej Scarlett.
Telli łatwiej było zbagatelizować to, co się stało, kiedy poprzednim razem wybrały się na Caraval. Scarlett nigdy nie opowiedziała jej w szczegółach o konsekwencjach ich postępowania. Nie chciała, by Tellę na każdym kroku paraliżował strach, by żyła z duszą na ramieniu, wiedząc, że ich ojciec potrafi stosować również kary bardziej okrutne od tych, które zazwyczaj im wymierzał.
– Chyba nie boisz się o to, że twój ślub zostanie odwołany? – Tella mocniej ścisnęła zaproszenia.
– Oddawaj. – Scarlett wyciągnęła je z ręki siostry. – Pozaginasz rogi.
– Nie zmieniaj tematu, Scarlett. Chodzi o ślub?
– Oczywiście, że nie. Po prostu do jutra nie uda nam się opuścić wyspy. Nawet nie wiemy, dokąd płynąć. Nigdy nie słyszałam o Isla de los Sueños, ale z pewnością nie należy ona do Podbitych Wysp.
– Ja ją znam. – Julian wyszedł zza beczek z rumem z uśmiechem świadczącym o tym, że wcale nie zamierzał przepraszać za podsłuchiwanie prywatnej rozmowy.
– To nie twoja sprawa. – Scarlett lekceważąco machnęła ręką.
Julian spojrzał na nią zdumiony, jakby do tej pory żadna dziewczyna nie ośmieliła się go zignorować.
– Próbuję wam pomóc. Nie słyszałaś o tej wyspie, bo nie należy do Imperium Równikowego. Władzy nie sprawuje na niej żaden z pięciu imperatorów. Isla de los Sueños to prywatna wyspa Mistrza Legendy. Dotarcie tam zajmie nam dwa dni. Jak chcecie się tam dostać, mogę was potajemnie wprowadzić na statek. Za drobną opłatą. – Julian spojrzał na trzecie zaproszenie. Gęste rzęsy okalały jego brązowe oczy, których spojrzenie zapewne sprawiało, że dziewczyny unosiły przed nim rąbki sukni i otwierały ramiona.
W uszach Scarlett wciąż dźwięczały słowa Telli, która twierdziła, że niejeden zabiłby za te zaproszenia. Julian był przystojny, ale jego akcent świadczył o tym, że chłopak pochodzi z Imperium Południowego, krainy powszechnie uważanej za wyjętą spod prawa.
– Nie – odparła Scarlett. – Gdyby nas przyłapano, naraziłybyśmy się na ogromne niebezpieczeństwo.
– Wszystko, co robimy, jest niebezpieczne. Wpadniemy w tarapaty, jeśli ktoś nas przyłapie tutaj na dole z chłopcem – powiedziała Tella. Chyba uraziła Juliana, nazywając go chłopcem, ale nie czekała na jego reakcję. – Nigdy nie grzeszyłyśmy ostrożnością. Warto zaryzykować. Na taką okazję czekałaś przez całe życie, o spełnienie tego życzenia prosiłaś każdą spadającą gwiazdę, a kiedy do portu wpływał statek, modliłaś się, by na swym magicznym pokładzie niósł wykonawców Caravalu. Pragniesz tego bardziej niż ja.
„To, co słyszałaś o Caravalu, nie wytrzyma porównania z rzeczywistością. To coś więcej niż tylko gra czy przedstawienie teatralne. Na tym świecie nie znajdziesz niczego równie magicznego”. Słowa babci dźwięczały w głowie Scarlett, kiedy patrzyła na bilety. Wszystkie zasłyszane w dzieciństwie opowieści o Caravalu nabrały realności. Scarlett zawsze widziała kolory swoich najsilniejszych emocji i teraz zapłonęło w niej złociste pragnienie. Przez chwilę wyobrażała sobie jak by to było popłynąć na prywatną wyspę Mistrza Legendy, zagrać, zwyciężyć i wypowiedzieć życzenie. Wolność wyboru. Cuda. Magia.
Albo mrzonki. Równie piękne, co niedorzeczne.
Po co urzeczywistniać marzenia? Są tak nierealne jak jednorożce. W dzieciństwie Scarlett wierzyła w historie o Caravalu, ale potem na zawsze pożegnała się z bajkami. Nigdy nie przekonała się na własne oczy, że magia istnieje. Teraz opowieści babci wspominała jako bajdurzenia staruszki z wybujałą wyobraźnią.
Wciąż kusiły ją wspaniałości Caravalu, ale jednocześnie wiedziała, że żadne magiczne zaklęcie nie odmieni jej losu. Jedyną osobą zdolną dać jej i siostrze nowe życie był jej narzeczony.
Teraz, z dala od światła, litery zniknęły i bilety zamieniły się w puste karteczki.
– Tello, nie możemy, to zbyt ryzykowne. Jeśli spróbujemy opuścić wyspę... – Scarlett urwała, kiedy zaskrzypiały drzwi do beczkowni. Rozległy się odgłosy kroków co najmniej czterech osób w ciężkich butach. Scarlett w panice spojrzała na siostrę.
Tella zaklęła i gestem pokazała Julianowi, by się schował.
– Nie trzeba się przede mną ukrywać.
Gubernator Dragna zszedł po schodach. Ciężki zapach perfum, którymi suto skropił swój surdut, był silniejszy niż ostra woń unosząca się w całym pomieszczeniu. Scarlett szybko wsunęła list do kieszeni sukni. Za jej ojcem krok w krok szło trzech strażników.
– Chyba się nie znamy. – Ignorując córki, wyciągnął do Juliana dłoń w rękawiczce w kolorze śliwkowym, kojarzącym się z władzą i siniakami. Ale przynajmniej włożył rękawiczki. Gubernator Dragna, wcielenie szyku i elegancji, zawsze ubierał się nienagannie. I tym razem miał na sobie uszyty na miarę czarny surdut i kamizelkę w purpurowe pasy. Już kilka lat temu przekroczył czterdziestkę, ale w przeciwieństwie do większości mężczyzn nie obrósł tłuszczem. Zgodnie z obowiązującą modą związywał blond włosy czarną aksamitką, regulował brwi i zapuścił bródkę.
Julian był od niego wyższy, ale gubernator i tak patrzył na niego z góry. Scarlett zauważyła, jak ojciec przygląda się jego brązowemu poplamionemu płaszczowi i bryczesom niedbale wpuszczonym w cholewki wysokich butów. O jego pewności siebie świadczyło to, że nie zawahał się wyciągnąć dłoni do gubernatora, choć nie miał rękawiczek.
– Miło mi pana poznać, sir. Nazywam się Julian Marrero.
– Gubernator Marcello Dragna. – Mężczyźni uścisnęli sobie ręce. Julian próbował odsunąć dłoń, ale gubernator mocno go trzymał. – Chyba nie mieszkasz na wyspie?
Tym razem Julian się zawahał.
– Nie, sir, jestem żeglarzem. Pierwszym oficerem na „El Beso Dorado”.
– A więc wpadłeś do nas tylko na chwilę. – Gubernator się uśmiechnął. – Ludzi morza zawsze witamy z otwartymi ramionami. Dzięki nim rozwija się nasza gospodarka. Niemało nam płacą za korzystanie z portu i sporo wydają w trakcie wizyt. A teraz powiedz, smakował ci mój rum? – Pokazał na beczkownię. – Bo chyba przyszedłeś tu po to, żeby go skosztować? – Julian nie odpowiedział od razu, ale gubernator nie dawał za wygraną. – Nie przypadł ci do gustu?
– Nie, sir. To znaczy, tak, sir – poprawił się Julian. – Wszystko, czego skosztowałem, mi smakowało.
– Moje córki też?
Scarlett skamieniała z przerażenia.
– Nie wyczuwam rumu w twoim oddechu – powiedział gubernator Dragna. – Wiem też, że nie zeszliście tutaj, żeby zagrać w karty albo się pomodlić. Przyznaj się, której z moich córek skosztowałeś?
– Och, nie, sir. To nie tak. – Julian pokręcił głową, otwierając szeroko oczy, jakby chciał powiedzieć, że nigdy nie dopuściłby się tak haniebnego czynu.
– To była Scarlett – wtrąciła się Tella. – Zeszłam na dół i przyłapałam ich na gorącym uczynku.
Scarlett przeklęła w duchu swoją głupią siostrę.
– Ojcze, nie słuchaj jej. To ona zawiniła, a ja ich przyłapałam.
Tella zrobiła się cała czerwona.
– Scarlett, nie kłam. Tylko pogarszasz sprawę.
– Nie kłamię! Ojcze, to była Tella. Naprawdę sądzisz, że zrobiłabym coś takiego na kilka tygodni przed zamążpójściem?
– Ojcze, nie wierz jej – przerwała jej Tella. – Słyszałam jak szepcze, że to jej pomoże ukoić nerwy przed ślubem.
– To kolejne kłamstwo...
– Dość tego! – Gubernator spojrzał na Juliana, którego opaloną rękę wciąż mocno ściskał dłonią w wyperfumowanej rękawiczce. – Moje córki jak zwykle kłamią jak z nut, ale z pewnością mogę liczyć na twoją uczciwość. A zatem, młody człowieku, powiedz mi, z którą z moich córek tutaj zszedłeś?
– Wydaje mi się, że to jakaś pomyłka...
– Ja nie popełniam pomyłek – przerwał mu gubernator Dragna. – Dam ci jeszcze jedną szansę, byś wyznał prawdę, w przeciwnym razie...
Strażnicy gubernatora zbliżyli się o krok.
Julian spojrzał na Tellę.
Ta niezauważalnie pokręciła głową, bezgłośnie wypowiadając imię siostry.
Scarlett próbowała zwrócić na siebie uwagę Juliana, by dać mu do zrozumienia, jak wielki popełnia błąd, ale zanim jeszcze otworzył usta, zobaczyła w jego oczach, że już podjął decyzję.
– To była Scarlett.
Co za zuchwalec. Nie wiedział, że wyświadcza Telli niedźwiedzią przysługę.
Gubernator puścił Juliana i zdjął naperfumowane śliwkowe rękawiczki.
– Ostrzegałem cię – powiedział do Scarlett. – Wiedziałaś, co się stanie, jeśli mnie nie posłuchasz.
– Ojcze, błagam, to był tylko jeden mały całus.
Próbowała osłonić siostrę, ale strażnik odciągnął Scarlett w stronę beczek, chwycił ją za łokcie i wykręcił jej ręce. To Tellę czekały przykre konsekwencje. Kiedy jedna z sióstr okazywała nieposłuszeństwo gubernatorowi Dragnie, on wymierzał karę drugiej.
Na palcach prawej dłoni gubernator nosił dwa duże sygnety, jeden z kwadratowym ametystem, a drugi z ostro wyszlifowanym brylantem. Okręcił je wokół palców, podniósł rękę i uderzył Tellę w twarz.
– Nie! To ja zawiniłam! – krzyczała Scarlett, choć dobrze wiedziała, że tylko pogarsza sytuację.
Ojciec wymierzył Telli jeszcze jeden policzek.
– To za kłamstwo – oznajmił.
Drugie uderzenie było mocniejsze. Tella osunęła się na kolana, a po jej policzku popłynęła strużka krwi.
Gubernator Dragna z satysfakcją zrobił krok do tyłu. Wytarł dłoń o mundur jednego z żołnierzy. Spojrzał na Scarlett. Nagle wydał jej się wyższy niż przed chwilą, a ona jakby zmalała. Ojciec nie mógł jej skrzywdzić bardziej, niż kazać jej patrzeć na cierpienie siostry.
– Nie zawiedź mnie po raz kolejny.
– Wybacz, ojcze, pobłądziłam z głupoty. – To było jej najszczersze wyznanie tego poranka. Wprawdzie Julian nie próbował jej posmakować, ale po raz kolejny nie udało jej się ochronić siostry. – To się nie powtórzy.
– Obyś dotrzymała słowa. – Gubernator założył rękawiczki, sięgnął do kieszeni surduta i wyciągnął złożony na pół list. – Chyba nie powinienem ci go dawać, ale może dzięki niemu przypomnisz sobie, jak wiele masz do stracenia. Twój ślub odbędzie się za dziesięć dni od dziś, pod koniec tygodnia, dwudziestego dnia pory wzrastania. Jeśli coś pokrzyżuje te plany, krew poleje się nie tylko z policzka twojej siostry.
3
Scarlett wciąż czuła perfumy ojca pasujące do koloru rękawiczek. Jeszcze długo po wyjściu gubernatora wokół Telli unosił się zapach anyżu i lawendy przełamany wonią przywodzącą na myśl gnijące śliwki. Scarlett siedziała przy siostrze, czekając, aż pokojówka przyniesie opatrunki i przybory medyczne.
– Trzeba było powiedzieć prawdę – zganiła Tellę. – Mnie nie uderzyłby tak mocno. Za dziesięć dni mam ślub.
– Nawet gdyby cię nie spoliczkował, skrzywdziłby cię w inny sposób. Na przykład mógłby złamać ci palec, żebyś nie dokończyła szyć ślubnej kołdry. – Tella zamknęła oczy i oparła się o beczkę rumu. Jej policzek przybrał ohydną barwę rękawiczki ojca. – To ja zasłużyłam na karę, a nie ty.
– Nikt nie zasługuje na takie traktowanie – wtrącił się Julian, który od wyjścia gubernatora zachowywał milczenie. – Chciałbym...
– Daruj sobie – przerwała mu Scarlett. – Twoje przeprosiny nie wyleczą jej rany.
– Nie zamierzałem przepraszać. – Julian mówił wolno, jakby uważnie dobierał słowa. – Chciałbym złożyć wam nową propozycję. Zabiorę was na wyspę za darmo, jeśli tylko zechcecie wyjechać. Mój statek wyrusza z portu jutro o świcie. Znajdźcie mnie, jeśli zmienicie zdanie. – Spojrzał na Scarlett i Tellę, a potem wyszedł po schodach.
– Nie – oświadczyła zdecydowanie Scarlett, przeczuwając, co jej młodsza siostra za chwilę powie. – Jeśli znikniemy, po naszym powrocie rozpęta się piekło.
– Nie zamierzam wracać. – Tella otworzyła oczy. Były pełne łez, ale czaiła się w nich dzika determinacja.
Scarlett często miała siostrze za złe jej impulsywność, ale jednocześnie doskonale wiedziała, że jeśli Tella coś postanowi, to nic nie odwiedzie jej od powziętego zamiaru. Teraz uświadomiła sobie, że podjęła decyzję, zanim jeszcze przyszedł list od Mistrza Caravalu. To dlatego spotkała się z Julianem. Kiedy wychodził, nawet nie zareagowała, jakby jej na nim zupełnie nie zależało. Chciała poznać żeglarza, który zabierze ją z Trisdy. A teraz Scarlett dała jej powód do opuszczenia rodzinnego domu.
– Siostrzyczko, też powinnaś wyjechać – powiedziała Tella. – Wydaje ci się, że hrabia cię uratuje i ochroni, ale co zrobisz, jeśli okaże się jeszcze gorszy niż ojciec?
– To dobry człowiek – upierała się Scarlett. – Przekonałabyś się o tym, gdybyś przeczytała choć jeden z jego listów. To prawdziwy dżentelmen. Obiecał pomóc nam obu.
– Och, siostrzyczko. – Tella uśmiechnęła się bez krzty radości, jakby cisnęło jej się na usta coś, co wolałaby przemilczeć. – Skoro to taki dżentelmen, to czemu tak niewiele ci o sobie opowiedział? Wiesz tylko, że to hrabia, ale nie znasz nawet jego nazwiska.
– To nie jego wina. Nasz ojciec utrzymuje jego tożsamość w tajemnicy, żeby nas kontrolować. – Niezbicie dowodził tego list w rękach Scarlett. – Sama zobacz. – Wręczyła siostrze wiadomość.
Pierwszy dzień pory wzrastania
Rok 57, dynastia elantyńska
Najdroższa Scarlett,
to mój ostatni list. Wkrótce wsiądę na statek i wyruszę na Podbite Wyspy. Twój ojciec chce, by data naszego ślubu pozostała niespodzianką, ale prosiłem go, by przekazał Ci niniejszą wiadomość, wydaje mi się bowiem, że nasze pierwsze spotkanie i tak będzie dla nas dużym przeżyciem. Sądząc po tym, co o Tobie do tej pory słyszałem, oczekuję miłego zaskoczenia.
Kiedy piszę te słowa, pokojówki przygotowują apartament gościnny dla Twojej młodszej siostry. Myślę, że obie będziecie bardzo szczęśliwe w Valendzie...
Reszty strony brakowało. Wraz z oderwaną przez gubernatora dolną częścią listu zniknęła pieczęć, dzięki której Scarlett odgadłaby, kogo przeznaczono jej na męża.
„Kolejna z jego pokrętnych gierek”.
Czasem Scarlett wydawało się, że ojciec zamknął Trisdę ze wszystkimi mieszkańcami pod olbrzymią szklaną kopułą, obserwował ich z góry, a tych, którzy znaleźli się na niewłaściwym miejscu, przenosił lub usuwał. Jej świat przypominał ogromną grę planszową, a gubernatorowi wydawało się, że wydając starszą córkę za mąż, wykonuje przedostatni ruch na drodze do zdobycia wszystkiego, na czym mu tak bardzo zależało.
Handlując rumem i zawierając szemrane transakcje na czarnym rynku, ojciec stał się posiadaczem największego majątku na Trisdzie. Należała ona jednak do Podbitych Wysp, a gubernatorowi marzyły się większa władza i powszechny szacunek. Bez względu na to, jaką zbił fortunę, regenci i arystokraci z Imperium Równikowego mieli go za nic.
Wprawdzie Trisda, wraz z pozostałymi czterema częściami Podbitych Wysp, już od sześćdziesięciu lat należała do Imperium Równikowego, ale wyspiarzy wciąż uważano za grubiańskich i niewykształconych prostaków, którzy niewiele się zmienili od czasu, kiedy ich kraj podbiło Imperium. Ojciec Scarlett spodziewał się, że wydając córkę za arystokratę, zyska powszechne poważanie, a wraz z nim zdobędzie upragnioną władzę.
– To niczego nie dowodzi – powiedziała Tella.
– Hrabia sprawia wrażenie człowieka przyzwoitego, taktownego i...
– Łatwo udawać dżentelmena, pisząc uprzejme listy. Dobrze wiesz, że wszyscy, z którymi ojciec dobija targu, to podłe kreatury.
– Nie mów tak.
Scarlett wyrwała Telli liścik. Jej siostra się myliła. Nawet równy, staranny charakter pisma hrabiego świadczył o jego łagodnym usposobieniu. Gdyby jej los nie leżał mu na sercu, nie pisałby tak często, by pomóc jej oswoić lęk. Nie obiecałby, że zabierze Tellę do Valendy, stolicy Imperium Elantyńskiego, dokąd nie sięgała władza ich ojca. W głębi duszy Scarlett przeczuwała, że hrabia nie spełni wszystkich jej oczekiwań, ale i tak wolała żyć u jego boku niż w rodzinnym domu. Zresztą zlekceważenie woli gubernatora wiązało się ze zbyt dużym ryzykiem. Wciąż dźwięczały jej w uszach jego słowa: „Jeśli coś pokrzyżuje te plany, krew poleje się nie tylko z policzka twojej siostry”.
Scarlett nie zamierzała rezygnować z małżeństwa tylko po to, żeby zyskać szansę na wypowiedzenie jednego życzenia po zakończeniu Caravalu.
– Tello, jeśli samowolnie opuścimy wyspę, ojciec będzie nas ścigał choćby na kraniec świata.
– Przynajmniej pozwiedzamy odległe krainy – odparła Tella. – Wolę umrzeć, niż żyć uwięziona tutaj albo w domu hrabiego.
– Chyba nie mówisz poważnie – ofuknęła siostrę Scarlett.
Irytowała się, kiedy Tella składała tak nierozważne deklaracje. Bała się, że siostra w głębi duszy pragnie śmierci. O wiele za często z ust Telli padały słowa: „Wolę umrzeć”. Zapomniała też chyba, jak niebezpieczny jest świat. Babcia opowiadała im nie tylko o Caravalu, ale także o tym, co przytrafiało się młodym kobietom, które wymknęły się spod rodzinnej kurateli. Próbowały się usamodzielnić, wydawało im się, że zdobędą porządny fach, a kończyły w domu publicznym albo w przytułku, żyjąc w warunkach uwłaczających ludzkiej godności.
– Za bardzo się wszystkim przejmujesz. – Tella stanęła na chwiejnych nogach.
– Co robisz?
– Nie zamierzam już dłużej czekać na pokojówkę. Przez godzinę będzie się nade mną użalała, opatrując mi twarz, a potem położy mnie na cały dzień do łóżka. – Podniosła z podłogi mantylkę i założyła ją na głowę, by zasłonić siniaki na twarzy. – Jeśli mam wyruszyć jutro z Julianem w podróż, to muszę się zająć kilkoma sprawami. Powinnam na przykład dać mu znać, że spotkam się z nim o świcie.
– Zaczekaj! Nie przemyślałaś tej decyzji.
Scarlett ruszyła za siostrą, ale ta wymknęła jej się i wbiegła na górę po schodach.
Na zewnątrz powietrze było gęste jak zupa, unosił się w nim wilgotny, słonawy i stęchły zapach popołudnia. Do kuchni dostarczono ryby. Scarlett czuła przykrą woń w całym domu, kiedy biegła za Tellą po terakotowych posadzkach pod białymi arkadami.
Ich ojcu dom wiecznie wydawał się za mały. Leżał na obrzeżach miasta na terenach tak rozległych, że można było go stale powiększać. Dobudowywano kolejne skrzydła z pokojami gościnnymi. Powstawały nowe dziedzińce i sekretne przejścia, którymi wnoszono szmuglowany alkohol i inne zakazane towary. Scarlett i Telli zabroniono wchodzić do wielu nowych pomieszczeń. Gdyby ojciec przyłapał je na tym, jak biegają po całej posiadłości, z pewnością kazałby im wychłostać stopy. Ale ból pięt i palców był niczym w porównaniu z karą, jaką wymierzyłby córkom, gdyby się dowiedział, że Tella zamierza opuścić wyspę.
Poranna mgła, która jeszcze nie opadła, nie ułatwiała Scarlett poszukiwań. Raz po raz tracąc siostrę z oczu w najbardziej zamglonych korytarzach, wyobrażała sobie, że już nigdy jej nie zobaczy. Nagle zauważyła rąbek niebieskiej sukni na schodach prowadzących do najwyżej położonego pomieszczenia w całej posiadłości, gdzie mieścił się konfesjonał. Wysoka wieża z białego kamienia jaśniała w słońcu tak, że widać ją było z drugiego końca miasta. Gubernator Dragna dbał o opinię człowieka pobożnego, choć tak naprawdę nie zwierzyłby się nikomu ze swoich niecnych postępków. Wieża była jednym z niewielu miejsc na całej wyspie, do których rzadko zaglądał, dlatego idealnie nadawała się na skrytkę na sekretne listy.
Scarlett przyspieszyła kroku i dogoniła siostrę u szczytu schodów, w półkolistym holu z rzeźbionymi drewnianymi drzwiami prowadzącymi do konfesjonału.
– Stój! – zawołała. – Jeśli napiszesz do tego żeglarza, opowiem o wszystkim ojcu!
Postać natychmiast się zatrzymała. Kiedy mgła opadła i dziewczyna się odwróciła, Scarlett zamarła. Jasne światło słoneczne zalało niewielki hol, oświetlając młodą kobietę w niebieskiej sukni i chustce na głowie. Strój upodabniał ją do Telli.
Scarlett musiała przyznać, że jej siostra potrafiła po mistrzowsku mylić tropy. Po karku popłynęła jej strużka zimnego potu na samą myśl o tym, że w tej chwili Tella wykrada zapasy z jednej ze spiżarni, przygotowując się do ucieczki z Julianem.
Scarlett postanowiła w inny sposób pokrzyżować jej plany.
Wiedziała, że Tella na jakiś czas ją znienawidzi, ale nie mogła pozwolić na to, by siostra zmarnowała sobie życie z powodu Caravalu. Przecież małżeństwo Scarlett uratowałoby je obie. Gdyby jednak do niego nie doszło, czekałby je straszny los.
Scarlett poszła za młodą nowicjuszką do konfesjonału. W niewielkim okrągłym pomieszczeniu w głuchej ciszy słychać było tylko niemrawe skwierczenie knotów. Grube ociekające woskiem świece stały wzdłuż kamiennych ścian, oświetlając gobeliny przedstawiające świętych w agonii, a zakurzone zeschnięte kwiaty wydzielały stęchłą woń. Scarlett zaswędział nos. Minęła rząd drewnianych ławek i podeszła do ołtarza. Leżały na nim kartki, na których grzesznicy spisywali swoje przewiny.
Scarlett była w tej kapliczce po raz pierwszy siedem lat wcześniej, po zniknięciu matki. Nie wiedziała, że spowiadano się tutaj, przekazując pisemne wyznanie grzechów księdzu, który podpalał kartki. Tak jak gubernator, matka Scarlett Paloma, nie była religijna. Ale kiedy zniknęła z Trisdy, jej zdesperowane córki nie miały do kogo zwrócić się o pomoc i przychodziły tutaj, żeby modlić się o rychły powrót matki.
Oczywiście ich prośby nie zostały wysłuchane, ale księża w inny sposób im się przysłużyli. Siostry odkryły, że potrafili bardzo dyskretnie przekazywać informacje.
Na jednej z kartek Scarlett starannie napisała wiadomość.
Musimy się dzisiaj zobaczyć. Spotkajmy się na plaży Del Ojos. O pierwszej po północy. To bardzo ważne.
Zanim przekazała ją księdzu wraz z hojnym datkiem, zaadresowała liścik, ale nie opatrzyła go podpisem. Zamiast imienia narysowała serce. Miała nadzieję, że to wystarczy.