Pozytywni ludzie - Bernardo Stamateas - ebook + audiobook + książka

Pozytywni ludzie ebook

Bernardo Stamateas

4,3

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Bernardo Stamateas, psycholog, psychoterapeuta i seksuolog kliniczny, którego ksiązki cieszą sie w Polsce dużym powodzeniem, radzi, jak zmienić swoją osobowość w pozytywnym kierunku. Sposobem na to jest m.in. otoczenie się ludźmi myślącymi pozytywnie, chcącymi się rozwijać, nieprowokującymi niepotrzebnych konfliktów. Z ksiażki dowiemy się, jak ich rozpoznać, na jakie cechy zwrócić uwagę, a także jak uzdrowić swoje relacje z inymi ludźmi, aby czerpać z nich dobre nastawienie do życia. Bez takiego nastawienia i wsparcia z zewnątrz trudno realizować swoje plany i marzenia. Ta książka niewątpliwie niesie ze sobą pozytywne wibracje.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 116

Oceny
4,3 (54 oceny)
33
11
3
6
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
GingerCat44

Nie oderwiesz się od lektury

x
00
hankamaj

Nie oderwiesz się od lektury

ok
00
pflunt

Dobrze spędzony czas

Bardzo fajna, będę odsłuchiwał jeszcze raz by przyswoić sobie pewne tematy 😊
00
aksamitela

Nie oderwiesz się od lektury

Bardzo fajna nie przesłodzona
00
beawies

Nie oderwiesz się od lektury

Ta książka "dodała mi skrzydeł".
00

Popularność




Rozdział 1. Związek to podstawa

Roz­dział 1

Zwią­zek to pod­stawa

Konfliktowe związki

W epoce pono­wo­cze­snej, w któ­rej żyjemy, zja­wi­sko kon­flik­to­wych związ­ków stało się bar­dzo obecne w codzien­nym życiu: pro­blemy w związku, mię­dzy przy­ja­ciółmi, współ­pra­cow­ni­kami, w rodzi­nie; sytu­acje, w któ­rych poja­wiają się trud­no­ści, pro­wa­dzące do sprze­czek. Warto jed­nak przy oka­zji zazna­czyć, że wystę­po­wa­nie kon­flik­tów jest zja­wi­skiem nor­mal­nym – służą one roz­ła­do­wa­niu ist­nie­ją­cych napięć. Wybuch kon­fliktu sta­nowi ujście dla sku­mu­lo­wa­nego napię­cia, umoż­li­wia jego wyra­że­nie i uze­wnętrz­nie­nie. Dla­tego warto zro­zu­mieć, że kłót­nia jest rze­czą nor­malną. Ważne, by nie robić z tego pro­blemu.

Skąd bierze się tyle konfliktów w związkach?

• Brak nam czasu, który jest nie­zbędny, by się doga­dać i spo­koj­nie dys­ku­to­wać.

Co robią pary, przy­ja­ciele, sze­fo­wie i pra­cow­nicy? Nie mają czasu, pró­bują więc się doga­dać w dosłow­nie parę minut. Kobieta mówi do męża: „Dzieci nie radzą sobie w szkole”, a on na to: „Tylko one cię obcho­dzą, mną się już w ogóle nie inte­re­su­jesz”. Żona odpo­wiada: „Nie­prawda, po pro­stu twoja matka zawsze się wtrąca…". Nie tędy droga. Chcie­li­by­śmy roz­wią­zać wszyst­kie pro­blemy w pięć lub dzie­sięć minut. Ale nie da się. Dla­czego? Dla­tego, że w tak ogra­ni­czo­nym cza­sie nie ma moż­li­wo­ści, by się nad nimi pochy­lić i spró­bo­wać zro­zu­mieć, o co cho­dzi. Cią­gle brak nam czasu, stale odczu­wamy jego pre­sję. Prze­świad­cze­nie o koniecz­no­ści życia tu i teraz, korzy­sta­nia z każ­dej chwili spra­wia, iż żyjemy w nie­ustan­nym pośpie­chu. Stąd biorą się: nie­po­kój, ataki paniki i kon­flikty w związ­kach. Co będzie potem – nie­ważne, teraz nie ma czasu.

W epoce pono­wo­cze­snej czas nie ist­nieje – umarł. Nie ma prze­szło­ści ani przy­szło­ści, ist­nieje wyłącz­nie teraź­niej­szość i liczy się tylko to, by dzi­siaj było dobrze. „Tu i teraz” wyeli­mi­no­wało przy­szłość i prze­szłość, dla­tego wielu z nas nie potrafi już pla­no­wać. Nie potra­fimy myśleć przy­szło­ściowo, wyzna­czyć sobie planu pracy czy nauki. Jutro dla nas nie ist­nieje. Jed­nak nie jest to wła­ściwe rozu­mo­wa­nie – ow­szem, dzień dzi­siej­szy jest ważny, ale trzeba pamię­tać, że po nim nie­uchron­nie przyj­dzie jutro.

W epoce nowo­cze­snej (pro­ces trans­for­ma­cji kul­tu­ro­wej roz­po­czął się w latach 70. XX wieku, a nasi­lił się w latach 80.) ist­niały jesz­cze prze­szłość, teraź­niej­szość i przy­szłość. Dzięki takiemu postrze­ga­niu rze­czy­wi­sto­ści ludzie musieli pra­co­wać, uczyć się i robić plany na przy­szłość. Spo­glą­da­li­śmy w przy­szłość, gdyż mie­li­śmy coś do zbu­do­wa­nia. „Co chciał­byś robić, gdy doro­śniesz?” – pytano nas czę­sto. „Pla­nuję iść na stu­dia” albo „Pójdę do pracy”. Teraz już tak nie ma. Powin­ni­śmy zwol­nić, by odzy­skać przy­szłość, by cie­sząc się teraź­niej­szo­ścią, nie tra­cić z oczu jutra. A do tego potrzebny jest nam czas.

Zaj­muj się jed­nym kon­kret­nym pro­ble­mem – roz­wa­że­nie go wymaga czasu. Nie podej­muj wielu kwe­stii naraz. Nie pró­buj roz­wią­zać trud­nych zagad­nień w pięć minut, przy poran­nej kawie albo tuż przed wyj­ściem do pracy. Jeśli zamie­rzasz omó­wić jakąś sprawę, zasta­nów się naj­pierw, ile potrze­bu­jesz na to czasu.

Naj­szczę­śliw­szymi chwi­lami, jakie zna moje serce, są te, w któ­rych ogar­nia ono swym uczu­ciem osoby godne sza­cunku. Tho­mas Jef­fer­son

• Nie mamy wglądu we wła­sne ja.

Kiedy jasno mówisz o tym, co czu­jesz i czego pra­gniesz, owo doświad­cze­nie wglądu we wła­sne ja przy­czy­nia się do zacie­śnie­nia więzi w związku. „Dzieje się ze mną to i to”, „Potrze­buję…”, „Chciał­bym…” – takie słowa zbli­żają.

• Mamy potrzebę poczu­cia spraw­czo­ści.

Wiele nie­sna­sek wynika z walki o wła­dzę. W grun­cie rze­czy stałe kłót­nie nie doty­czą spor­nych tema­tów, lecz tego, kto tu rzą­dzi i kto decy­duje o wszyst­kim. Każdy pró­buje narzu­cić roz­mówcy swój punkt widze­nia. Waż­niej­sze jest nie tylko to, o czym dys­ku­tu­jemy, ale też to, jak to robimy. Jeśli w wymia­nie zdań z zało­że­nia przyj­mu­jesz postawę kry­tyczną i agre­syw­nie reagu­jesz na argu­menty dru­giej strony, z bie­giem czasu odczu­jesz nega­tywny wpływ swo­jego podej­ścia na rela­cję.

Co się sta­nie, jeśli nie osią­gniemy poro­zu­mie­nia? Są dwie moż­li­wo­ści: albo jedna z osób pod­po­rząd­kuje się dru­giej, tłu­miąc nara­sta­jący w niej gniew, albo kon­flikt roz­cią­gnie się w cza­sie. Gdy w związku poja­wią się następne mniej­sze czy więk­sze pro­blemy, ich kon­se­kwen­cją będzie powolne, lecz cią­głe pogar­sza­nie się rela­cji.

Gdy ktoś stwier­dza, że jest prze­ciwny cze­muś albo że się z czymś nie zga­dza, pró­bu­jąc w ten spo­sób koń­czyć roz­mowę, otwar­cie poka­zuje, że nie ma zamiaru dys­ku­to­wać, by dojść do poro­zu­mie­nia, lecz prze­ciw­nie – pra­gnie narzu­cić innym wła­sny punkt widze­nia. Gdy ktoś pyta mnie o zda­nie, odpo­wia­dam: „Pytasz mnie, bo naprawdę chcesz się dowie­dzieć? Czy już wiesz, co o tym myślisz, i chcesz jedy­nie ze mną podys­ku­to­wać?”. Jeśli odpo­wiedź brzmi: „Już wiem”, odpo­wia­dam: „W takim razie pozo­stań przy swoim zda­niu, moje ci nie­po­trzebne”. Co innego, gdy mimo że mam wyro­bione zda­nie na jakiś temat, chciał­bym posłu­chać opi­nii innych, ponie­waż uwa­żam, że wie­dzę wypra­co­wuje się wspól­nie, a pozna­nie odmien­nych per­spek­tyw wzbo­gaca.

W książce Odcho­dząc od NIE Wil­liam Ury mówi o istot­no­ści „wycho­dze­nia na bal­kon” – to meta­fora ozna­cza­jąca zro­bie­nie kroku wstecz dla uzy­ska­nia odpo­wied­niej per­spek­tywy – i dodaje: „Wszy­scy znamy osoby, które przyj­mują jakąś pracę albo wcho­dzą w pewien zwią­zek, a gdy oka­zuje się, że nie doga­dują się z sze­fem lub part­ne­rem, wolą się wyco­fać, niż szu­kać poro­zu­mie­nia. A tym­cza­sem zazwy­czaj oka­zuje się, że po pro­stu źle inter­pre­to­wały zacho­wa­nie dru­giej osoby i nie pró­bo­wały zna­leźć roz­wią­za­nia. Osoba, która raz za razem zrywa rela­cje, ni­gdzie nie przy­na­leży i wciąż zaczyna od zera”.

Zasta­nówmy się teraz wspól­nie nad trzema zagad­nie­niami zwią­za­nymi z pro­ble­mem sta­łej walki o wła­dzę:

– W sytu­acji kon­fliktu stra­te­gia zacho­wa­nia dystansu nie zawsze się spraw­dza. Dla­czego? Dla­tego, że dys­ku­sja do niczego nie pro­wa­dzi, bo w isto­cie nie doty­czy zagad­nie­nia, o któ­rym rze­komo dys­ku­tu­jemy. Nie dostrze­gamy rze­czy­wi­stego jej przed­miotu i takie bez­owocne prze­py­chanki mogą trwać latami. Jeśli nato­miast uda nam się uela­stycz­nić naszą postawę i zro­zu­mieć, na czym polega praw­dziwy pro­blem, mamy już połowę suk­cesu.

– To, o czym roz­ma­wiamy, nie jest rze­czy­wi­stym przed­mio­tem dys­ku­sji. Jest nim domi­na­cja jed­nej ze stron, czemu oczy­wi­ście zaprze­czają zaan­ga­żo­wane w kon­flikt osoby, chcąc same sie­bie utwier­dzić w prze­ko­na­niu, że idzie o coś innego. Warto, żeby uświa­do­miły sobie, jakie zasady obo­wią­zują w ich związku. Czy demo­kra­tyczne? Oparte na wspól­nym uzgad­nia­niu decy­zji? Na podziale ról? Czy oparte na domi­na­cji jed­nego z part­ne­rów nad dru­gim? Pod­po­rząd­ko­wa­nie się zawsze rodzi tajoną urazę.

Nie inte­re­suje mnie wła­dza dla wią­żą­cych się z nią zysków, inte­re­suje mnie wła­dza moralna, słuszna i dobra. Mar­tin Luther King Jr.

– Każda rela­cja ma swoją dyna­mikę. Stałe układy trwają, gdyż obie strony z bie­giem czasu roz­wi­jają się i zmie­niają. Dla­tego argu­ment typu „zawsze tak robi­li­śmy” jest pozba­wiony sensu.

• Nie potra­fimy wyzna­czyć gra­nic dys­ku­sji.

Bar­dzo ważne, by w bli­skich rela­cjach (mąż–żona, rodzice–dzieci) wypra­co­wać wzorce dys­ku­to­wa­nia, w tym przy­jąć zasadę „zero agre­sji słow­nej” i agre­sji w ogóle. Jeśli twoim celem staje się ata­ko­wa­nie dru­giej osoby, to zna­czy, że wcale nie zależy ci na roz­wią­za­niu pro­blemu. Po zaist­nie­niu kon­fliktu na usta­la­nie gra­nic jest już po pro­stu za późno.

• Zga­du­jemy, zamiast zapy­tać.

Klu­czem do suk­cesu w związku jest wię­cej pytać, a mniej zga­dy­wać. Rza­dziej przyj­mo­wać coś za pew­nik, czę­ściej pytać. W książce Yo no peleo, tú no peleas (Ja się nie kłócę, ty się nie kłó­cisz) Ale­jan­dra Sta­ma­teas wyja­śnia: „Kie­ru­jąc się domy­słami, tra­cimy czas i siły i pozwa­lamy, by nara­stał w nas gniew. Prze­cho­dzimy wów­czas do defen­sywy: obmy­ślamy zemstę lub ripo­stę na to, co druga osoba może nam zro­bić lub powie­dzieć. A prze­cież jesz­cze nic nie zro­bił, niczego nie powie­dział! Powin­ni­śmy poskro­mić wła­sne ego, bo nie wszystko zaczyna się i koń­czy na nas. Świat się nie zawali, nawet jeśli usu­niemy się ze sceny, będzie trwał dalej, gdy nas już nie będzie”. Ilu z nas sły­szy od part­nera lub mówi do niego podobne słowa: „Co to za mina? Gnie­wasz się? Jesteś smutna? Dla­czego ze mną nie roz­ma­wiasz? Pew­nie cię nudzę?”. Prze­stań zga­dy­wać, zacznij pytać.

Rela­cja nie ulega uzdro­wie­niu sama z sie­bie – trzeba ją w takim duchu budo­wać. Nie odkła­daj roz­mowy do czasu, aż będzie źle. Zadbaj o codzienną komu­ni­ka­cję, tak z part­ne­rem, jak z dziećmi. Zada­waj pyta­nia, żeby dowie­dzieć się, co naprawdę prze­ży­wają, szu­kaj oka­zji, by stwo­rzyć miłe wspo­mnie­nia i wspól­nie prze­ży­wać chwile rado­ści. A gdy pojawi się pro­blem, z któ­rym trzeba sobie pora­dzić, pamię­taj, że wiele was łączy. Będzie to sta­no­wić solidną pod­stawę do szu­ka­nia roz­wią­za­nia.

Zerwij ze stra­te­gią kojota i stru­sia pędzi­wia­tra: gdy jedno się zbliża, dru­gie się oddala; gdy jedno pyta, dru­gie mil­czy; im bar­dziej pró­buję się do niego zbli­żyć, tym bar­dziej on się oddala; im bar­dziej on się oddala, tym bar­dziej ja sta­ram się go dogo­nić. Sta­raj­cie się roz­ma­wiać o tym, co was inte­re­suje – o podró­żach czy muzyce. Nie ocze­kuj, że znaj­dzie­cie roz­wią­za­nie wszyst­kich życio­wych pro­ble­mów w ciągu zale­d­wie kilku minut. Buduj atmos­ferę dia­logu i dbaj o to, w jaki spo­sób się komu­ni­ku­je­cie.

Codzienne zgrzyty w związkach

Kon­flikty są czę­ścią życia. Skąd się biorą? Stąd, że jeste­śmy różni. Dla­tego nie cho­dzi o to, by je wyeli­mi­no­wać, lecz by wie­dzieć, jak należy postę­po­wać w takich sytu­acjach. Powinny jed­nak poja­wiać się raczej oka­zjo­nal­nie i nie rzu­to­wać na jakość związku.

Wyobraź sobie, że mówisz komuś: „Nie podoba mi się ta cecha two­jego cha­rak­teru”. Jedna osoba przyj­muje wów­czas postawę zamkniętą, druga eks­pan­sywną; jedna się wyco­fuje, druga, prze­ciw­nie, daje upust eks­pre­sji. Nie­któ­rzy natych­miast uno­szą się gnie­wem, który rów­nie szybko mija, pod­czas gdy inni długo pie­lę­gnują w sobie urazę.

Trzeba być ela­stycz­nym i sta­rać się nego­cjo­wać z part­ne­rem, pamię­ta­jąc o tym, że zwią­zek jest waż­niej­szy niż pewne roz­bież­no­ści w spo­so­bie bycia. W ten spo­sób wypra­co­wana ugoda pro­wa­dzi do zbu­do­wa­nia nowego typu rela­cji mię­dzy part­ne­rami, do ich spo­tka­nia się i odnowy związku.

Nie­któ­rzy są jak trzcina: łamią się w obli­czu prze­ci­wieństw. Inni zaś są jak gałąź: ugi­nają się i pró­bują popa­trzeć na sprawę z punktu widze­nia dru­giej osoby. Ci dru­dzy mają dużo empa­tii, co powo­duje, że potra­fią być ela­styczni. I do tego powin­ni­śmy dążyć.

Kon­se­kwen­cja i ela­stycz­ność sta­no­wią klucz do roz­woju oso­bi­stego: sta­raj się być kon­se­kwentny, ale otwarty na zmiany. Wal­ter Riso

Przy­pu­śćmy, że pewien ojciec pra­gnie trosz­czyć się o swe dora­sta­jące dziecko tak, jak to robili jego rodzice, gdy był w tym samym wieku. Praw­do­po­dob­nie cze­kają go ogromne pro­blemy wycho­waw­cze. Ela­stycz­ność ozna­cza pozby­cie się utar­tych prze­ko­nań i wzrost empa­tii, zro­zu­mie­nie, że nie wszystko w życiu jest czarne lub białe, zimne albo gorące, lecz że ist­nieją także sza­ro­ści oraz tem­pe­ra­tury umiar­ko­wane.

Kiedy potra­fimy w spo­sób miły i spo­kojny powie­dzieć, co nam się nie podoba lub co sta­nowi dla nas pro­blem w rela­cjach z drugą osobą, wpły­nie to pozy­tyw­nie na jakość związku. Nie cho­dzi wtedy o walkę o wła­dzę („to ja mam rację, a nie ty”), lecz o wspólne wypra­co­wa­nie lep­szego roz­wią­za­nia, by obie strony były zado­wo­lone.

Jeśli dwie osoby się pokłócą i prze­staną ze sobą roz­ma­wiać, to zna­czy, że rela­cja nie opie­rała się na solid­nych pod­sta­wach. Przy­ja­ciele mogą spie­rać się na dowolny temat i na­dal pozo­stać przy­ja­ciółmi, gdyż ich więź jest sil­niej­sza i ma dla nich więk­sze zna­cze­nie niż przed­miot dys­ku­sji. Jeśli ktoś ma pre­ten­sje do dru­giej osoby i zamiast z nią o tym poroz­ma­wiać, zwie­rza się zna­jo­mym, nie tylko nie przy­czy­nia się do roz­wią­za­nia pro­blemu, ale prze­ciw­nie, spra­wia, że jego złość nara­sta. Podą­ża­jąc tą drogą, nie uwolni się także od fru­stra­cji, którą odczuwa.

Oka­zjo­nalne sprzeczki nie­rzadko biorą się z naszych ocze­ki­wań wobec dru­giej osoby: „Cze­ka­łam na twój tele­fon, myśla­łam, że mi pomo­żesz, że ze mną pój­dziesz”. Jeśli owe ocze­ki­wa­nia nie zostały speł­nione, czu­jemy się oszu­kani i roz­cza­ro­wani. A bywa, że druga osoba nie ma poję­cia o naszych ocze­ki­wa­niach!

Na szczę­ście zawsze możemy poroz­ma­wiać i oka­zać sobie miłość, co pomoże nam się pogo­dzić i wzmoc­nić naszą więź.

Obser­wujmy wła­sne zacho­wa­nia. Dla­czego roz­po­wszech­niam w sieci takie, a nie inne opi­nie na czyjś temat? Dla­czego mówię o kimś wła­śnie w ten spo­sób? Jakie cechy cha­rak­teru (zwłasz­cza nega­tywne) uak­tyw­niają się we mnie pod wpły­wem danej osoby? Doko­nu­jąc intro­spek­cji (co według mnie jest nie­zwy­kle ważne dla zdro­wia psy­chicz­nego), zamiast szu­kać winy w innych, kry­ty­ko­wać ich lub dys­kre­dy­to­wać, wyko­rzy­staj swoje myśli i odczu­cia do wła­snego roz­woju. A gdy doj­rze­jesz i znaj­dziesz swego wewnętrz­nego prze­wod­nika, będziesz mógł sku­pić się na wła­snych celach i pobić wła­sne rekordy.

Każdy z nas ma dwa obli­cza: emo­cjo­nalne i racjo­nalne, zależne i nie­za­leżne, eks­tra­wer­tyczne i intro­wer­tyczne. Ide­ałem jest utrzy­ma­nie rów­no­wagi mię­dzy nimi, choć zwy­kle jedno z nich prze­waża.

Wła­ści­wie dobrane słowa mogą zastę­po­wać całe zda­nia; sta­no­wią wcie­le­nie i zewnętrzny prze­jaw myśli. Słowa są prze­zro­czy­ste, są jedy­nym zwier­cia­dłem, w któ­rym odbi­jają się nasze myśli. Joseph Joubert

Pozytywni ludzie

Nie­które osoby dzia­łają na nas krze­piąco. Prze­ka­zują nam wła­sną radość, pro­mie­niują poczu­ciem speł­nie­nia, zara­żają swoją ener­gią i popra­wiają nam nastrój. Takimi ludźmi warto się ota­czać.

W życiu spo­ty­kamy rów­nież osoby tok­syczne, które nas dołują, ale teraz skupmy się na tych, które oddzia­łują na nas pozy­tyw­nie i czy­nią nasze życie lep­szym.

Wszy­scy rodzimy się gotowi do łącze­nia się z innymi w rela­cje. Związki są bar­dzo istotne, nie potra­fimy żyć bez innych ludzi! Dla­tego, mimo tylu aspek­tów, które nas dzielą, musimy stwier­dzić, że więzi są pod­stawą. Mie­li­śmy oka­zję się o tym prze­ko­nać pod­czas przy­mu­so­wej izo­la­cji podyk­to­wa­nej wzglę­dami sani­tar­nymi, gdy byli­śmy zmu­szeni zre­zy­gno­wać z codzien­nych kon­tak­tów spo­łecz­nych. Wszy­scy potrze­bu­jemy innych, nawet jeśli Ci się wydaje, że jest ina­czej.

Zdrowa rela­cja z dru­gim czło­wie­kiem wnosi w nasze życie wiele dobrego.

• Nadaje zna­cze­nie sło­wom.

Zda­rza się, że ktoś ma dużą wie­dzę i jest eks­per­tem w pew­nej dzie­dzi­nie, a mimo to jego opi­nie i rady nie tra­fiają na podatny grunt, ponie­waż nie potrafi nawią­zać dobrych, sil­nych więzi z innymi. Wyobraźmy sobie, że ktoś mówi przy­ja­cie­lowi: „Wydaje mi się, że dobrze byłoby zro­bić tak i tak”, a ten postę­puje zgod­nie z ową radą. Póź­niej inny zna­jomy mu wypo­mina: „Prze­cież mówi­łem ci to samo”. Nasuwa się pyta­nie: dla­czego owa osoba posłu­chała rady jed­nego zna­jo­mego, a dru­giego zlek­ce­wa­żyła? Dla­tego, że więź decy­duje o sile słów. Ludzie nie liczą się z opi­niami osób, któ­rych nie cenią.

Nie­ważne, jakie bogac­twa by czło­wiek posiadł, jakim wspa­nia­łym zdro­wiem i wygo­dami się cie­szył, nie dadzą mu szczę­ścia, jeśli nie cie­szy się sza­cun­kiem innych. Bla­ise Pas­cal

• Daje nam zdro­wie psy­chiczne.

Dobra więź z dru­gim czło­wie­kiem przy­wraca nam zdro­wie po wcze­śniej­szych nie­uda­nych związ­kach. Psy­cho­te­ra­peuci twier­dzą, że taka więź sta­nowi waru­nek sku­tecz­nej tera­pii. Sto­sują wypró­bo­wane tech­niki, które jed­nak nie zadzia­łają, jeśli zabrak­nie więzi. Nie­za­leż­nie od nurtu psychotera­pii udo­wod­niono, że jej sku­tecz­ność zależy od więzi mię­dzy tera­peutą i pacjen­tem. Jakie­kol­wiek by sto­so­wano tech­niki, więź oka­zuje się więc naj­waż­niej­sza.

Na pewno pamię­tasz dziadka, rodzica czy daw­nego przy­ja­ciela, który potra­fił roz­we­se­lić cię swymi sło­wami czy zacho­wa­niem. I na jego wspo­mnie­nie wzdy­chasz: „Jak on dobrze na mnie dzia­łał!”. Wszy­scy mamy podobne doświad­cze­nia.

• Dobre oddzia­ły­wa­nie na innych ludzi wycho­dzi daleko poza zwy­kłą uprzej­mość i bycie miłym.

Jasne, że trzeba odno­sić się do innych z sza­cun­kiem, grzecz­nie się widać i żegnać, nie zapo­mi­nać o sło­wach „pro­szę” i „prze­pra­szam”. Wszystko to prawda, jed­nak zupeł­nie na czym innym polega budo­wa­nie moc­nej, uzdra­wia­ją­cej więzi, któ­rej jakość daleko wykra­cza poza zwy­kłą uprzej­mość.

Dom, w któ­rym miesz­kasz, zbu­do­wany jest ze słów, które wypo­wia­dasz. Hafiz

Przy­po­mnijmy, że kon­flikty są rze­czą nor­malną, ale agre­sja nie służy niczemu dobremu. Gdy jedna ze stron kon­fliktu jest wście­kła, lepiej odło­żyć dys­ku­sję na póź­niej, odcze­kać godzinę lub dwie, powie­dzieć sobie: „Poroz­ma­wiamy o tym póź­niej”.

Jeśli nauczymy się słu­chać innych, inni też zaczną nas słu­chać. Aby móc doko­ny­wać dobrych wybo­rów w rela­cjach z innymi, musimy wyko­nać wewnętrzną pracę, poznać samych sie­bie, zaak­cep­to­wać i poko­chać takimi, jacy jeste­śmy. Jedy­nie wów­czas będziemy w sta­nie zbu­do­wać zdrową, syme­tryczną więź na zasa­dzie „ja dbam o cie­bie, ty dbasz o mnie”, „ty mi poma­gasz, ja poma­gam tobie”, „ja ci coś daję i przyj­muję coś w zamian”. Tylko w ten spo­sób będziemy mogli cie­szyć się sta­bil­nymi, solid­nymi rela­cjami.

Wszy­scy dążymy do roz­woju i postępu w życiu. Aby to osią­gnąć, powin­ni­śmy ota­czać się oso­bami, które coś nam dają, a nie odbie­rają. Czy wiesz, że z bie­giem czasu upo­dab­niamy się do ludzi, z któ­rymi prze­by­wamy? Jeśli spę­dzasz dużo czasu w towa­rzy­stwie osoby wiecz­nie nie­za­do­wo­lo­nej, kry­tycz­nej lub kłó­tli­wej, prę­dzej czy póź­niej sam taki się sta­niesz.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki