Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Wszyscy mamy za sobą trudne chwile – rozstanie, chorobę, śmierć kogoś z bliskich, byliśmy nękani, wykorzystywani czy poniżani. Bywa, że w konsekwencji zmagamy się z atakami paniki, cierpimy na fobie, trawi nas zazdrość albo przepełnia chroniczny smutek.
Nie możemy zmienić przeszłości, ale możemy ją przekształcić w cenne doświadczenie dla naszej teraźniejszości.
• Dlaczego zawsze czuję się gorszy?
• Jak wybaczyć?
• Dlaczego czuję smutek, skoro mam wszystko?
• Jestem swoim najsurowszym krytykiem. Dlaczego?
• Co zrobić, żeby nie żyć wspomnieniami?
Naucz się wyciągać lekcje z przeszłości. Zamień bolesne wspomnienia w dar pomocy innym, przekuj rozpamiętywane krytyczne słowa w wewnętrzną afirmację, przekształć zazdrość w poczucie własnej wartości, wynieś z błędów i porażek naukę na przyszłość.
Właśnie nadeszła chwila, żeby uleczyć nasze dzisiaj i pójść w stronę lepszego jutra.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 214
Podziękowania
Całemu roboczemu zespołowi, który umożliwił powstanie tej książki: dla Silvii, Cristiny, Kariny i Silvany – moja największa wdzięczność. Podziękowania dla doktora Juana Carlosa Kusnetsoffa za wsparcie i zawsze szczodrość.
Prolog
Możliwość wypowiedzenia się w prologu do tej książki jest przywilejem. Bernardo jest jedną z osób, które mam w sercu.
Do korzyści, które daje moja profesja, należy poznawanie ludzi, których warto poznać, a jedną z takich osób jest Bernardo. Jestem bardzo dumny z moich rodziców, którzy nauczyli mnie tysięcy ważnych rzeczy. To także dzięki nim wyrosłem z mnóstwem utartych powiedzeń, które czasami chciałoby się wyplenić z własnego życia, jak na przykład: „Jeśli nie będziesz jadł, przyjdzie potwór i cię zabierze”, „Nie możesz wskakiwać do basenu wcześniej niż dwie godziny po posiłku, ponieważ możesz doznać szoku termicznego”. Niemniej jednak jednym z powiedzeń, które najbardziej mnie naznaczyły, było niniejsze: „Przyjaciół poznaje się w biedzie”. Co oznacza, że czasami, kiedy ci się powodzi, jesteś bardzo samotny.
Dlatego bardzo dobrze jest, gdy pojawiają się ludzie zestrojeni z tobą, którzy cię rozumieją, są dumni i szczęśliwi z powodu twojego sukcesu i pomagają ci w tym, by twoje życie było lepsze. Takimi ludźmi chcę się otaczać.
Przeżywałem osobisty kryzys, kiedy nie wiedziałem, kto jest moim przyjacielem, a kto nim nie jest, i w jednej z takich chwil zapragnąłem zmiany, ponieważ faktycznie zmęczyła mnie obecność przy mnie „toksycznych ludzi” wywołujących „toksyczne emocje”. Przez to myślałem, że moje życie pełne jest „szczęśliwych porażek”. Od chwili zaś, gdy poznałem Bernarda, poczułem, że mogę kochać siebie bardziej i bez poczucia winy cieszyć się niezwykłymi wynikami.
Jestem pewny, że osoba, która z kimś czyta, słucha, pije kawę lub zjada wspólnie kolację, tak jak ja mogłem z Bernardem, najprawdopodobniej nigdy w życiu nie odniesie już więcej emocjonalnych ran.
Diego Pérez
Wstęp
Wszyscy mamy jakąś przeszłość i wszystkim nam przydarzyły się rzeczy piękne i brzydkie, mamy wspomnienia, które podtrzymują nas emocjonalnie, i wspomnienia, które nas zasmucają. Dlatego w niniejszym tekście chcemy odbyć podróż wstecz, by ponownie udać się do tych smutnych doświadczeń, które przeżyliśmy, i w ten sposób je uleczyć. Ktoś powiedział, że jeśli nie uleczysz swojej przeszłości, jesteś skazany na jej powtarzanie.
Celem tej podróży nie jest wpędzenie się w depresję czy emocjonalne zgnębienie. Nie jest nim również obsesyjne przypominanie sobie całej naszej przeszłości, byśmy nadal w niej żyli. Ostatecznym zamierzeniem jest rozwiązanie jej i pójście do przodu.
Robert Neimeyer, znakomity pisarz, jest autorem książki na temat niepokoju ogarniającego ludzi w obliczu kwestii śmierci. Przebadał zagadnienie: dlaczego niektórzy akceptują śmierć znacznie spokojniej niż inni. I odkrył, że takie osoby nie miały niezałatwionych spraw. Nie było niczego niedomkniętego w ich przeszłości lub prawie niczego. W większości poświęciły się one osiągnięciu swoich celów i zrealizowaniu projektów.
Faktem jest, że nie potrzebujemy czekać na jakieś nieszczęście lub śmierć, by nauczyć się żyć, ciesząc się życiem, jego dobrymi i nie tak dobrymi chwilami. Musimy nauczyć się żyć, zamykając nierozwiązane tematy i problemy z ludźmi po to, by nie zostały nam niespłacone emocjonalne długi.
W tej książce proponujemy wspierające techniki stosowane w różnego rodzaju terapiach w odniesieniu do osób, które przeżyły traumatyczne zdarzenie lub bolesne okoliczności. To techniki i metody wykorzystywane przez profesjonalistów kochających swój zawód i stosujących je dla dobra i zdrowia pacjenta.
Niniejsza książka w żadnym wypadku nie zastąpi indywidualnej bądź rodzinnej psychoterapii czy profesjonalnej pomocy. Jej celem jest dostarczenie pewnych praktycznych narzędzi mogących nam pomóc zamknąć te otwarte historie, które pozostały nam z przeszłości.
Przeszłość ta została wspólnie zbudowana między nami i innymi osobami, lecz przyszłość jest naszą konstrukcją, gdyż to my jesteśmy architektami naszego przeznaczenia. Jestem przekonany, że jeśli zdołamy uleczyć przeszłość, zamknąć ją i zawrzeć z nią pokój, będziemy mogli aktywować jedną z najpotężniejszych emocji, jakie istnieją, nadzieję: czekać na coś, co jest jutrem.
Jak we wszystkich moich książkach, starałem się być bardzo praktyczny i prosty, wnieść znane idee, które pozwalają nam odbyć tę podróż i się przekształcić, uleczyć przeszłość w teraźniejszości.
Święty Augustyn mawiał, że przeszłość jest w teraźniejszości, teraźniejszość w przeszłości, a przyszłość w teraźniejszości. To chwila, żeby uleczyć nasze dzisiaj i pójść w stronę lepszego jutra.
Do zobaczenia na szczycie.
Bernardo Stamateas
Rozdział 1
Przekształcając wspomnienie rany w zwycięską bliznę
W ciągu naszego życia wszyscy będziemy musieli przejść cztery etapy. Każdy z nich jest niczym podróż pociągiem – gdy dojeżdżamy do określonej stacji, podróż ta się kończy. Wówczas należy wysiąść, wsiąść do innego pociągu i dojechać do następnej stacji. Jakie są te cztery stacje?
Pierwsza to stacja dzieciństwa. Kiedy dzieciństwo się kończy, musimy wysiąść i wsiąść do pociągu, który dowiedzie nas do drugiej stacji w życiu, którą jest młodzieńczość. Kiedy przebędziemy już młodzieńczość, wysiadamy z pociągu i wchodzimy w inny etap, jakim jest młodość i dorosłość. A na końcu tego etapu wysiadamy i musimy wsiąść do innego pociągu, który dowiezie nas do starości.
Wszyscy musimy przejść te etapy i te stacje. Niemniej jednak czasami niektórzy nie chcą wysiąść na odpowiedniej stacji, z wygody lub dlatego że tam, gdzie są, znajdują więcej przyjemności lub przywilejów. Chcą na przykład pozostać w dzieciństwie i mówią sobie: „Nie ruszam się stąd, zachwyca mnie ten etap, na którym wszyscy się mną zajmują”. Lub wolą pozostać na zawsze młodzieńcami, ponieważ: „Bycie nastolatkiem jest najlepszym, co mogło mnie spotkać”. Przysporzy im to jednak pewnych niedogodności, życie jest bowiem ciągłym podążaniem od jednej stacji do drugiej.
Co się dzieje, kiedy ktoś nie chce wysiąść na jakiejś stacji? Może na przykład stać się jednym z tych wiecznych nastolatków, mających czterdzieści lat lub więcej, których przeżycie zależy od oszczędności rodziców lub szans, jakie może im stworzyć któryś z członków rodziny.
Każdy etap swojego życia przeżyj intensywnie, ponieważ przeszłość jest przeszłością – byś nie cierpiał z powodu tego, co mogło się wydarzyć. Dlatego energicznie ciesz się swoim życiem.
Ivelisse Guerrero
Inne osoby przeskoczyły stacje. Na przykład ktoś nie miał dzieciństwa, gdyż podczas swych wczesnych lat cierpiał z powodu przemocy, nie był doceniany lub w czasie kiedy powinien się bawić, chodzić do parku lub cieszyć się swoimi zabawkami, miał obowiązek opiekowania się młodszym rodzeństwem i szybko znalazł się w świecie młodości. Lub ktoś, kto w chwili, gdy kończyło się jego dzieciństwo i miał wejść w etap młodzieńczości, nie mógł tego uczynić, gdyż musiał pójść do pracy, walczyć o życie i nagle znalazł się na etapie młodość–dorosłość.
Kiedy zbyt długo pozostajemy na jakimś etapie lub pomijamy któryś, ponieważ go nie przeżyliśmy lub przeżyliśmy niewłaściwie, w większości przypadków w historii naszego życia pozostaje rana, która musi się zabliźnić. Jeśli mamy otwarte rany, braki w naszej historii, nie będziemy mogli nadal się rozwijać i budować przyszłości.
Trzeci etap życia obejmuje młodość i dorosłość. Kiedy człowiek staje się młodzieńcem? Kiedy przestaje być nastolatkiem i staje się młodym człowiekiem? Gdy zostawia za sobą nastoletniość i zaczyna myśleć o jutrze. Gdy mówi: „Chcę coś zaplanować”. Oznacza to, że młodość–dorosłość jest etapem podboju, projektów, marzeń. W tym okresie pragniemy prosperować, chcemy marzyć, iść do przodu i coś osiągać: mamy cele. Co jednak się dzieje, kiedy zostałeś skrzywdzony na tym etapie? Popadasz w depresję, nie masz już marzeń, cokolwiek jest przed tobą, wydaje się nie mieć znaczenia, po prostu tylko czekasz, żeby życie minęło. Niemniej jednak jest to etap, w którym musisz się umocnić, uleczyć swe rany, by nadal zaplanować wszystko, co ma nadejść w twoim życiu. Właśnie podczas tego etapu, kiedy rana zdaje się najgłębsza, musisz sprawić, żeby się zabliźniła, aby móc ponownie walczyć.
Młodość jest chwilą, żeby studiować wiedzę; starość, żeby ją stosować.
Jean-Jacques Rousseau
Następnie spotykamy się z czwartym etapem, starością. Możemy uważać, że jest to po prostu „ostatni pociąg”, lub możemy uczynić coś znacznie lepszego: odkryć, że ma ona sens i wyjątkową wartość, że jest etapem mądrości.
Starość cieszy się złą sławą. W bajkach czarownica jest młoda czy stara? Oczywiście, że jest stara. A dziad z worem jest młody czy stary? Stary. Jak się też zwykle mawia, stare to są szmaty.
Kiedy po raz pierwszy poczułeś się stary?
Kiedy zwrócono się do ciebie per „pan”.
Kiedy puściłeś oko do kobiety, a ona podała ci chusteczkę, żebyś usunął sobie pyłek z oka.
Kiedy prezenty urodzinowe przemieniły się w krem przeciwzmarszczkowy, klej do protez zębowych, farbę do włosów lub laskę z importowanego drewna.
Kiedy rzucono ci jakiś komplement, a ty od razu wzniosłeś mu pomnik i przechodzisz koło niego od czasu do czasu, żeby sobie przypomnieć.
Kiedy twój nocny stolik zapełnił się lekami, lekami, lekami…
Kiedy twój notes zaczął się roić od wpisów: doktor, doktor, doktor…
Kiedy zacząłeś dbać o swój ogródek, ponieważ jest najważniejszą częścią twojego życia.
Końcem życia nie jest starość, końcem życia jest śmierć. Starość to jedynie pewien etap.
Zaczynamy życie, biegając, a kończymy, idąc. Rozpoczynamy życie w dzieciństwie, biegnąc w pełni sił, lecz kończymy je, stąpając powoli, żeby cieszyć się krajobrazem. Na tym etapie nadal możesz marzyć, doradzać, twoje doświadczenie jest wiele warte, możesz dzielić się swoją historią z dziećmi i wnukami. Najważniejsze jest jednak to, że masz czas, by odbudować swoją historię, w pełni ją uleczyć, nie pozostawiając otwartych żadnych drzwi dla bólu, lecz zamykając wszystkie te, które jeszcze dzisiaj sprawiają ból. Kiedy staną się jedynie blizną, będziesz miał niezwykłą starość, pełną radości, marzeń i przyjaźni oraz mądrości, ponieważ każda stacja gromadzi wszystkie poprzednie.
Z uwagi na to proponuję ci, byś nie żył nadal z żadną otwartą raną. Nie zostawiaj żadnych „otwartych drzwi”. Oferuję ci techniki, które pomogą ci je zamknąć, zabliźnić wszystkie te etapy, które musiałeś przeskoczyć z uwagi na okoliczności, w jakich przyszło ci żyć.
Który z etapów twojej historii jest wadliwy?
Twoje dzieciństwo – i nawet teraz boli cię, że nie mogłeś się bawić.
Twój okres nastoletni, ten etap, kiedy marzyłeś, że dotykasz dłońmi nieba, i żałowałeś, że nie miałeś przyjaciół, by to z nimi dzielić.
Młodość–dojrzałość, kiedy nie mogłeś czegoś osiągnąć i straciłeś chęci, żeby rozpocząć to, o czym kiedyś marzyłeś.
Starość, ponieważ chcą ukraść ci mądrość; mówią ci, wskazują, podkreślają, że w twoim wieku nie już nie masz co mówić, że nic, co mówisz, nie ma sensu.
Chcę ci powiedzieć, że wszystkie te rany, te jeszcze otwarte drzwi, mogą się zabliźnić i stać się oznaką, że wszystko, co przeżyłeś, pomogło ci, obróciło się na dobre, byś nadal się rozwijał i szedł do przodu. Mogą stać się oznaką, że jeśli je pokonałeś, to dlatego że jesteś w pełni zdrowy. Twoja rana już nie krwawi!
Ćwiczenie: Pisać i wyrzekać się
Proponuję ci, byś wykonał następujące ćwiczenie: napisz coś, a następnie odrzuć. Wyrzeknij się tego wspomnienia, które jeszcze teraz nie pozwala ci iść do przodu i uleczyć rany.
Weź kartkę i zanotuj dziesięć najsmutniejszych w twoim życiu wspomnień:
…
…
…i tak sukcesywnie, aż dojdziesz do dziesięciu.
Kiedy już je zapiszesz, przeczytaj na głos każde z nich i z głębi serca wyrzeknij się każdego wspomnienia.
Jeśli na przykład twój ból był wywołany faktem, że w dzieciństwie ojciec lub matka nie okazywali ci czułości, powiedz: „Dzisiaj wyrzekam się bólu, jaki czułem dlatego, że mój ojciec/moja matka nie obejmował/obejmowała mnie za każdym razem, gdy tego potrzebowałem. Dzisiaj odrzucam to wspomnienie, wiem bowiem, że od teraz ja będę osobą, która będzie obejmowała innych, która będzie okazywała uczucie i otrzymywała miłość”.
Technika polegająca na zapisywaniu wspomnień pozwoli ci:
zobiektywizować zmartwienia, które ci nie służą, nadając im bardziej konkretny charakter.
nie dać się ponieść swoim myślom – na wspominanie jest odpowiedni czas.
myśleć o innych rzeczach, jako że złe myśli są zakazane.
zrozumieć, że masz ważniejsze rzeczy do zrobienia.
Im więcej rzeczy zdołasz nanieść na papier, tym rzadziej będą one gościć w twoim umyśle.
Ćwiczenie: List na złe dni1
Jeśli musisz zaleczyć jakąś ranę, jeśli czujesz, że to znamię, ten ból osiągnął ostrą fazę, zachęcam cię, byś mając zły dzień, w chwili, kiedy uznasz, że zdołasz to uczynić, napisał do siebie samego list. W tym liście możesz wyrazić swoje wsparcie, swoją solidarność z własną osobą, a także udzielić sobie jakichś dobrych rad odnośnie do tego, co możesz zrobić, by przetrwać ten zły dzień, a nawet przemienić go w dobry; przypomnieć sobie, jakie działania podjąłeś w podobnych sytuacjach, które pomogły ci ścierpieć rany i je zaleczyć.
Ta technika, „list na złe dni”, jest odpowiednia, jeśli czujesz, że masz się już lepiej i potrafisz określić, co ci pomaga w złych chwilach.
Nie rozumiem, dlaczego ludzie przychodzą do mnie, żeby się wypłakać, Czy to dobrze o mnie świadczy?
Nie wszyscy mają zdolność wczucia się w sytuację drugiej osoby, by pomóc jej odzyskać siły i uleczyć ból. Jeśli jesteś kimś, kto potrafi podsunąć drugiej osobie jakieś rozwiązanie, dzieje się tak dlatego, że mówiąc w przenośni, masz w rękach białe prześcieradło, które może zakryć rany innych ludzi. Umiesz powiedzieć: „Ja cię zasłonię. Nikt nie ujrzy twoich ran”. Z pewnością potrafisz zasłonić rany drugiego i wiesz, jak go uściskać.
Jak mogę pomóc komuś, kto został zraniony?
Nigdy nie mów źle o kimś, kto został zraniony, ponieważ być może jutro da ci pracę i będzie kimś, kto pomoże ci uleczyć twoją ranę, która jeszcze jest otwarta. Musimy przywdziać białą szatę. Kiedy to uczynimy, zawsze przyjdzie ktoś, żeby nas objąć i pobłogosławić.
Co mogę zrobić, kiedy czuję, że mam otwartą ranę i nie udaje mi się jej zaleczyć?
Wszyscy musimy przygotować się na to, byśmy kiedy nadejdą złe dni, wiedzieli, co robić. Po pierwsze, możemy płakać. Nie należy się powstrzymywać, należy pozbyć się bólu. Płacz jest emocjonalną ekspresją, która pojawia się w trudnych chwilach. Więc płacz.
Kiedy patrzysz na tkany wzór, widzisz węzły, gdy jednak ukończysz pracę, masz ładny sweter. Kryzysy cię kształtują – dzisiaj płaczesz, lecz jutro wszystko obróci się na dobre, ponieważ „kryzys to próba”, a „świadectwo jest zaliczoną próbą”. Całe zło, jakiego nastręcza nam życie, w końcu przekształca się w świadectwo, które będzie pomocą dla innych. Przechodziłeś przez trudną dolinę, lecz już ją masz za sobą.
Kryzysy wyrugują z twojego życia wszystko, co nieprzydatne, ciasne myślenie, lęki, porażkę, smutek… Wszystkie bowiem próby, jakie dzisiaj przeżywasz, przeobrażą się w twoje doświadczenie zwycięstwa – jako że okoliczności lub osoby, które wywołały tę twoją ranę, zamierzając cię pognębić, osiągną jedynie to, że usuną z twojego życia to, co już niepotrzebne.
W roku 1498 Michał Anioł wyrzeźbił Pietę, dzieło z marmuru znajdujące się w bazylice Świętego Piotra. Przedstawia ono Marię trzymającą w ramionach ciało niedawno zdjętego z krzyża Jezusa. W 1972 roku pewien szaleniec zaatakował Pietę pałką. Rzeźba pękła w kilku miejscach, lecz dzięki pracy restauratorów ludzie nadal mogą podziwiać to dzieło i cieszyć się z kilku powodów: po pierwsze z uwagi na piękno rzeźby, a po drugie ze względu na to, jak pięknie ją odnowiono. Kiedy życie zadaje ci cios i coś w tobie pęka, pojawi się ktoś, żeby dokonać renowacji. Chociaż sądzisz, że przeżywasz najgorszy dzień w swoim życiu, znajdzie się rozwiązanie i w końcu zwyciężysz.
Co mogę uczynić, kiedy ktoś mnie rani?
Kiedy gniew długo trwa, jest bardzo intensywny i znajduje ujście z jakiegokolwiek powodu, wówczas musimy uważać, gdyż nieumiarkowany gniew jest szkodliwy i może wywołać bardzo poważne dolegliwości. W takich przypadkach wskazane jest zastosowanie techniki, którą nazywany „czasem na zewnątrz”: porzucić tę sytuację, przejść się, pospacerować, wyjść z pokoju, w którym się znajdujemy, wyjść z domu. Lub też nabrać pewnego dystansu, jako że dobrze jest wyrazić gniew, dobrze jest także wyznaczyć granice, nie możemy jednak pozwolić, by się w nas gromadził, kiedy bowiem trwa długi czas, jest bardzo silny i pojawia się z byle jakiego powodu, może przyprawić nas o chorobę.
Co należy zrobić w zły dzień, kiedy wydaje się, że nic nie zdoła sprawić, bym poczuł się dobrze?
W taki dzień nie ruminuj minionych przykrości ani nie podsycaj urazy z powodu tego, co przeżywasz. Ludzie mają skłonność do zrzucania na kogoś winy – wielokrotnie na swoją rodzinę, lecz ty nie musisz nikogo obwiniać, nawet w najgorszym dniu twojego życia. Gdy bowiem zrzucasz na kogoś winę, gorzkniejesz, a poczucie zgorzknienia nigdy nie sprawi, że wydostaniesz się ze swojego najgorszego dnia, lecz w nim pozostaniesz.
Nie pozwalaj sobie na gorycz, a przeciwnie, wiedz, że są ludzie, którzy nie wiedzą, co mówią, są ludzie, którzy nie wiedzą, co robią, a ty musisz im wybaczyć.
Jezus powiedział: „Wybacz im, gdyż nie wiedzą, co czynią”. Dlaczego? Nie wiedzieli? Skoro powiesili go na krzyżu nagiego, skoro grali o jego szaty, to oczywiście wiedzieli. Tymi słowami Jezus wyraził jednak myśl: Nie pozwolę, żeby ktokolwiek zaprawił goryczą moje serce, jeśli bowiem chcę zmartwychwstać, muszę wywołać atmosferę przebaczenia. Jeżeli zatem skrytykowano cię, jeśli cię zraniono, jeśli zadano ci ranę, z chwilą gdy zdołasz wybaczyć, rana się zasklepi. Powstanie tak potężna blizna, że już nigdy więcej to, co ci uczynią, nie umieści cię poniżej tych, którzy cię ranią. I tak dowiesz się, że możesz płakać, złościć się, a później wybaczyć, by móc kontynuować swoje życie.
Ludzie zwykle trzymają się przeszłości, bólu, zajęci wskazywaniem palcem porażki, błędu. Nie pozwól, by ta gorycz nad tobą zwyciężyła, odsuń ją na bok i wzmacniaj się wiarą w Boga. Jeśli umiesz patrzeć, ujrzysz obok siebie ludzi, którzy natchną cię otuchą, którzy będą podzielać twojego ducha, ludzi, którzy mimo wszystko potrafili pójść do przodu. A jeśli oni mogli, ty także będziesz mógł. Spójrz na swoje jutro nowym wzrokiem. I nie wspominaj złego dnia, nie przykładaj do niego wagi, poświęć się budowaniu tego jutra, a jutro wszystko będziesz miał na nowo, to, co utraciłeś lub co ci zabrano. Jutro będzie lepsze.
Jeśli traktujesz osobę taką, jaka jest, pozostanie taką, jaka jest. Ale jeśli potraktujesz ją tak, jak gdyby była tym, kim powinna i mogłaby być, stanie się tym, kim powinna być.
Johann Wolfgang von Goethe
I w ten sposób to, co wcześniej było bólem, teraz jest darem. Złe potraktowanie, ten uczuciowy kryzys, ta niesprawiedliwość, ta twoja próba samobójcza, ten płacz, dziś uleczony, jutro stanie się darem, żebyś teraz mógł pomagać innym. Jesteś gotów, by powiedzieć temu, który znajduje się w takiej samej sytuacji: „Skoro ja to pokonałem, ty także to pokonasz, uda ci się”.
Są takie osoby, które na nic nie mają ochoty, jakby wytrzebiły z siebie pasję, chęć życia, walczenia o więcej. Nie mają już chęci odniesienia sukcesu, podróżowania, lepszego ubierania się, rozwoju, zmiany domu ani poznawania nowych ludzi. Utraciły chęci, wszystkie chęci, jakie wcześniej miały.
Koniecznie trzeba odnowić tę chęć życia, tę pasję do codziennego wstawania. A w tym celu musisz być zdrowy. Uleczyć ranę i ujrzeć, że stała się blizną. Znakiem, który pomoże ci pamiętać, że to już za tobą, że rana już się zasklepiła, że jesteś gotów podążyć do przodu. Ta rana, dzisiaj blizna, jest dowodem zdolności, jaką miałeś, by przekształcić każdą trudną lub bolesną sytuację w zwycięski medal, w zysk, w sukces.
Sztuka życia polega na umiejętności dostrzeżenia tego, co korzystne.
Doménico Cieri Estrada
Pamiętaj, że każdy etap ma swój urok i możesz cieszyć się każdym z nich. Nie jest rzeczą pewną, że to młodzieńczość jest najlepszym etapem życia, a także najbardziej konfliktogennym. Wszystkie etapy mają swoje dobre strony i nauczmy się je odkrywać i cieszyć się nimi. Postanów sobie, że mądrze odzyskasz to, czego nie przeżyłeś w poprzednich etapach.
Jeśli w dzieciństwie niewiele się bawiłeś, zacznij znów się bawić, odzyskaj to, musisz nabyć chęci. Jeśli nie miałeś przyjaciół, postanów, że zrewidujesz swoją postawę wobec innych, i zacznij marzyć, że jak mówi ta piosenka Roberta Carlosa, „masz milion przyjaciół”. Jeśli nie miałeś marzeń, zacznij znowu marzyć, odzyskaj tę pasję i zdobądź to, czego jeszcze nie osiągnąłeś. I bądź mądry. Jak? Nadal się rozwijaj. Zawsze.
Ludzie cię nie rozpoznają, lecz ty ich rozpoznasz, ci bowiem, którzy wdepnęli w twoje życie, będą tacy sami jak wcześniej, ale ty będziesz rosnąć. A kiedy cię ujrzą, powiedzą: „To niemożliwe! To ten, który wcześniej płakał po kątach, ten, który miał wszędzie tysiące otwartych ran?”.
Wszystko to, czego, jak sądzisz, nie miałeś, Bóg postawi na drodze twojego życia. Jeśli uważasz, że brakowało ci ojca, da ci ojca zastępczego, który dostarczy ci tego, czego nie otrzymałeś. Jeśli była to matka, postawi u twego boku kobietę, która obdarzy cię macierzyńską miłością. A kiedy ponownie wyłonią się myśli o przeszłości, rana zda się ponownie otwierać, będziesz gotów, by powiedzieć: „Pomyśleć, że to wspomnienie wcześniej przyprawiało mnie o płacz, lecz teraz przyprawia mnie o śmiech”.
To wspomnienie znajdzie cię zdrowego i spokojnego.
Rozdział 2
Przekształcając bóle i straty w hołd
Śmierć to temat, którego nikt nie chce poruszać, o którym nikt nie chciałby musieć mówić. A jednak w pewnej chwili życia wszyscy będziemy musieli stawić czoło stracie ukochanej istoty.
My, ludzie, jesteśmy jedynymi stworzeniami, które wiedzą, że umrą. Bez względu na zabiegi liftingujące, dbanie o dietę, chodzenie na siłownię dla wszystkich nadejdzie pora śmierci. Śmierć jest egalitarna i powszechna dla wszystkich ludzkich istot. Kiedy widzimy śmierć w telewizji, myślimy, że spotyka innych, lecz nie nas. Kiedy nas dotyka, kiedy stajemy w obliczu śmierci, mówimy sobie: „Nigdy nie myślałem, że może to mnie spotkać”, chociaż wiemy, że jesteśmy istotami śmiertelnymi. I być może właśnie z tego powodu śmierć jest czymś, co zawsze rzutuje na innych i im się przydarza. Być może z uwagi na niepokój, jaki wielokrotnie budzi w nas temat śmierci, podczas czuwania pojawiają się osoby żartujące lub kpiące, które jedzą, ponieważ czynienie tego jest sposobem powiedzenia sobie, że jeszcze żyjemy.
Śmierć innej osoby przypomina nam o własnej skończoności. Kiedy kogoś opłakujemy, płaczemy również nad sobą, wiemy bowiem, że umrzemy.
Śmierć budzi dwa wielkie lęki: strach przed tym, jak umrzemy, i strach przed tym, co po śmierci.
Wiele osób mówi: „Nie boję się umrzeć, lecz boję się utracić jasność myśli, nie chcę zależeć od innych, nie chcę cierpieć”, ponieważ wszyscy lękamy się tego jak zła. Jest także lęk przed tym, co stanie się potem…
Niemniej jednak mimo lęków i stawianych sobie pytań wszyscy staliśmy, stoimy lub staniemy przed doznaniem bólu, jaki wywołuje utrata istoty, którą kochamy: dziecka, brata, ojca bądź matki, krewnego, przyjaciela. Wtedy spotykamy się z rozpasaniem śmierci, z sytuacją, która bezpośrednio stawia nas w obliczu bólu.
Pośród tego bólu czujemy, że nasze serce nie zdoła już więcej wytrzymać, że słabnie. Czujemy się złamani, przepełnieni żałością, wydaje się nam, że już nigdy więcej nie będziemy mogli poczuć się szczęśliwi, że nigdy już nie odzyskamy tego dobra, jakiego zaznawaliśmy w czasie, który mogliśmy dzielić z tymi, których już przy nas nie ma.
Pragniemy znaleźć odpowiedź na ten ból, wyjaśnienie, nic jednak nie daje nam spokoju, zdaje się, że nic nie wystarcza. Pośród takiego bólu „nie ma pociechy”.
W obliczu takiej sytuacji niektórzy mówią: „Cóż, muszę starać się nie myśleć, postarać się zapomnieć”. Tymczasem musimy zrobić coś dokładnie przeciwnego, pozwolić sobie na odczuwanie i przekształcić wszystkie te wspomnienia o osobie, która już odeszła, a które w sobie nosimy.
Jedynie wtedy, gdy zdołamy wyrazić ból, kiedy go wypalimy, kiedy go uznamy, ból złagodnieje. Tylko wtedy, gdy go przejdziemy, uleczymy się z niego.
Jest rzeczą rozsądną, by przeżywając żałobę, poszukać towarzystwa i porady innych. Jednak otaczające nas osoby również cierpią, może nie z przyczyny tego, kogo już nie ma, lecz z uwagi na osobę, która utraciła kogoś bliskiego. Starając się powiedzieć nam coś, co przyniesie nam ulgę, zwykle radzą: „Pomyśl o czymś innym”, „Bóg go zabrał”, „Nie płacz, miej wiarę”, „To minie, zobaczysz”. A jeśli chcemy podzielić się z nimi jakimś wspomnieniem, które podsuwa nam pamięć, mówią: „Lepiej pomówmy o czymś innym, to ci dobrze nie zrobi”, i wiele podobnych zdań, które często bardziej zasmucają osobę dającą upust bólowi. W większości przypadków towarzyszenie w milczeniu temu, kto przeżywa taką bolesną sytuację, przynosi znacznie większe korzyści niż mówienie.
Nigdy nie tracimy tego, czym kiedyś się cieszyliśmy. Wszystko, co głęboko kochamy, przemienia się w część nas samych.
Helen Keller
Z biegiem lat widziałem, jak całe rodziny leczyły się z bólu tylko dlatego, że każdego wieczoru spotykały się, by wspólnie płakać, móc przez godzinę lub dwie mówić, móc powiedzieć sobie to, co czują. Łączenie się z właściwymi, zaufanymi ludźmi w miejscu, gdzie będziemy czuć się swobodnie, spokojni, jest konieczne, abyśmy wyczerpali ból, żebyśmy go przeżyli i uleczyli.
„Stając w obliczu utraty ukochanej istoty, niektóre osoby zaczynają myśleć: ja żyję, a ty nie”. Generują wówczas w sobie wielkie poczucie winy, coś, co nazywa się „poczuciem winy tego, który przeżył”: dlaczego umarłeś ty, a nie ja? Szczególnie dotyczy to rodziców opłakujących utratę swoich dzieci. Osoby przeżywające taką chwilę zaczynają się krzywdzić głębokim poczuciem winy.
Wyłaniają się takie stwierdzenia, jak: „Ciebie zabrała śmierć, lecz mnie zabije poczucie winy”. Ten, który przeżył, myśli: „Ja żyję, lecz nie jestem w lepszej sytuacji od ciebie. Jeśli ty nie zasługiwałeś na życie, ja również nie zasługuję na to, by żyć”.
Pewien bardzo znany historyk utrzymuje, że religia latami napełniała nasz umysł poczuciem winy, przemieniając nas w osoby, które nie potrafiły cieszyć się dobrem, jakie mieliśmy przed sobą, lub tym wszystkim, co przeżywaliśmy.
Z uwagi na to w obliczu śmierci ukochanej osoby myślimy zwykle, że cieszymy się przywilejem bycia żywymi, możnością kontynuowania życia i mamy poczucie winy, że czegoś pozbawiliśmy osobę, która odeszła.
Ból jest, sam w sobie, lekarstwem.
William Cowper
Te uczucia będą trwać przez pewien czas – konieczny, aż będziemy gotowi na nowo podjąć nasze życie, ponownie się zająć sobą i tym, co na pewien czas zaniechaliśmy.
Śmierć zabiera ukochaną istotę, lecz nigdy wspomnienia. Miłość i wspomnienia są wieczne. Pewien autor powiada: „Śmierć kończy jakieś życie, lecz nigdy związek”. A kiedy traci się ukochaną istotę, trzeba przekształcić się w historyka osoby, która odeszła. Jednym ze sposobów rozpoczęcia przemieniania tego bólu jest poproszenie tych, którzy ją znali, o opowiedzenie nam wszystkiego, co dotyczy zmarłego: jakichś ciekawostek, tego, jaki był, co lubił robić, jaka cecha najbardziej go charakteryzowała, co lubił jeść. To znaczy, zebranie największej możliwie ilości informacji o osobie, którą tak kochamy.
Bawiłeś się kiedyś kalejdoskopem?
Przypominam sobie, że ja, kiedy chodziłem do szkoły, bawiłem się tym walcem z lusterkami w środku. Gdy się go obracało i patrzyło pod światło, tworzyły się różne kształty.
Gdy wspominamy lub gromadzimy historie dotyczące bliskiego, który odszedł, zaczynamy dostrzegać, że każda z osób, które go znały, które stanowiły część jego życia, snuje swoją opowieść w określony sposób. Każda nadaje mu odmienną formę i odtwarza ją na nowo, inaczej. Każda bowiem historia niesie ze sobą jakąś emocję, a opowiadając ją, nie tylko wypowiadamy pewne słowa, lecz także w naszej relacji objawiają się również wszystkie nasze uczucia, co zbliża nas do tego życia, które wspominamy.
Nie wspomina się dni, wspomina się chwile.
Cesare Pavese
Śmierć kończy życie danej osoby, lecz nigdy nie kończy związku, jaki z nią mieliśmy, ani ze śladem, jaki w nas pozostawiła. Z uwagi na to musimy zachować wiążący nas z nią album naszych wspomnień.
Jak wymazać z naszego umysłu te chwile, te obrazy, które powtarzają się raz za razem?
Otrzymałem kiedyś list od osoby, której zmarł ktoś bliski i nie potrafiła wymazać z myśli obrazu chwili, w której musiała przyjąć do wiadomości, że tym kimś była jej matka.
Może się wydawać, że szpetne wspomnienia pozostają zapisane w naszym umyśle, wypalone ogniem, powracają co rusz, by sprawiać nam większy ból niż ten, który już odczuwamy.
Większość ludzi ma jakieś smutne lub bardzo głębokie wspomnienie bólu, które pojawia się w ich życiu wciąż bez pozwolenia, jakby postanowiło pozostać w nich żywe. Faktem jest, że kiedy ma się jakieś smutne wspomnienie, mózg zaczyna wytwarzać substancje sprawiające, że to wspomnienie wypala się w nim jak ogniem. A kiedy człowiek ma już utrwalone smutne wspomnienie, pojawia się po nim inne smutne wspomnienie, potem następne i następne – i w ten sposób widzi własne życie jako wypełnione bólem i chwilami, których nie chciałby nigdy więcej wspominać. Sprawiają, że całe jego losy jawią się niczym droga krzyżowa.
Nie dzieje się tak w przypadku miłych, dobrych wspomnień. Pozostają one zakodowane w naszym umyśle, lecz nie powtarzają się intensywnie, a to my sami decydujemy o tym, by wprowadzić je do naszej teraźniejszości. Faktem jest, że w takich przypadkach mózg nie wytwarza tyle substancji, ile jest potrzebnych do przyswojenia smutnych lub bolesnych wspomnień.
Mając na uwadze ból i przyczynę, która utrudnia przeżycie żałoby, napisałem list do tego człowieka, który się do mnie zwrócił, i zaproponowałem mu wykonanie pewnego ćwiczenia:
– Za każdym razem, kiedy powróci to smutne wspomnienie, które odcisnęło się w twojej pamięci, chcę, żebyś pomyślał o miłym wspomnieniu, żebyś wysiłkiem woli wspomniał coś miłego.
– Kiedy moja matka mnie przytuliła – odparł.
Wówczas zaproponowałem mu, żeby wykonał drugą część ćwiczenia;
– Za każdym razem, kiedy to smutne, wypalone ogniem wspomnienie przyjdzie ci na myśl, wspomnij również chwilę, kiedy matka cię przytulała,
Co to znaczy? To, że do każdego bólu, każdego smutku, musimy dodać przyjemną fotografię, szczęśliwe wspomnienie. Nie oznacza to, że powinniśmy odrzucać ból czy też powtarzać sobie: „Nie muszę tego pamiętać, nie muszę już tego pamiętać”, lecz że pozwalamy sobie na ból, na smutne wspomnienie. Kiedy jednak przychodzi nam na myśl ta chwila, ta wizja, którą raz po raz wspominamy, możemy dołączyć fotografię szczęśliwego wspomnienia.
Dobra chwila oznacza na nowo poczuć się szczęśliwym.
Gabriela Mistral
Te odczuwane smutne wspomnienia, które nas więżą, które nigdy nie przestaną boleć, staramy się ująć je w pewne ramy. Co znaczy „ująć w ramy” jakieś smutne wspomnienie? To szukać czegoś dobrego, co ktoś powiedział, uczynił lub pomyślał w trudnej chwili lub po tej trudnej chwili. Kiedy się to znajdzie, stanie się ramą, w jaką zostanie ujęte wspomnienie. Nie oznacza to negowania smutnego wspomnienia, nie równa się podejściu: „Nie będę o tym myślał”, lecz „Będę myślał o tym smutnym wspomnieniu, ale również zdołam dojrzeć coś dobrego w tej jakże trudnej chwili”.
Często zdarza się też, że gdy ktoś umiera z powodu choroby, na którą nauka nie zdołała jeszcze znaleźć lekarstwa, pojawia się pytanie: „Dlaczego on umarł? Dlaczego nie ja?”.
Raz pewna babcia przysłała mi mejla, prosząc o pomoc w następującej sytuacji:
Moja pięcioletnia wnuczka zmarła przed miesiącem na raka, czuję się niepocieszona, była wszystkim, co piękne, co babka może poczuć… Dzisiaj, kiedy jej nie mam, wiele płaczę i jeszcze bardziej za nią tęsknię. Jakiej rady by mi pan udzielił?
Moja odpowiedź brzmiała:
Przechodzisz przez proces żałoby, pozwól sobie na wyrażenie bólu, przywołaj wnuczkę w swoim umyśle przez najlepsze wspomnienia. Ból jest chwilą, którą przeżywamy, żeby połączyć się z istotami, które kochamy, żeby mówić, żeby dzielić z nimi czas i dać sobie pozwolenie na złe samopoczucie.
Pewne badanie przeprowadzone na osobach, które utraciły ukochanych i doświadczyły smutnych przeżyć, ujawniło, poprzez ich odpowiedzi, że ich życie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Ci ludzie zaczęli znacznie częściej komunikować się z osobami, które kochali, i cenić najważniejsze w życiu rzeczy.
Wszyscy, którzy doświadczyli ciężkiej straty, przestali zważać na zdanie innych. Kiedy widziało się, jak ktoś odchodzi lub przeszło się coś ciężkiego, to jakie znaczenie ma to, co mówią inni! Na nowym etapie życia, po przejściu przez proces tak intensywnego bólu ludzie nabierają odwagi, by znacznie więcej zaryzykować: uświadamiają sobie, że człowiek bardziej obwinia się o to, czego nie zrobił, niż o to, co zrobił.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
1. Zaczerpnięte z: M. Beyerbach, M. Herrero de Vega, 200 tareas en terapia breve, Herder, Barcelona 2010. [wróć]