Skuteczne rozwiązania - Bernardo Stamateas - ebook + książka

Skuteczne rozwiązania ebook

Bernardo Stamateas

5,0

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Przewodnik po pracy nad sobą i zmianami, które chcemy wprowadzić, by dostrzec własny potencjał i docenić życie we wszystkich jego wymiarach.

Wszyscy każdego dnia doświadczamy niezliczonych sytuacji problematycznych: lęki i katastroficzne myśli, bolesne straty, brak motywacji, konflikty w relacjach, trudności w podejmowaniu decyzji, nieumiejętność stawiania granic, niska samoocena itp. Trzeba się z nimi zmierzyć i znaleźć rozwiązanie, inaczej nie będziemy w stanie iść naprzód i czerpać z życia pełnymi garściami.

Autor wybiera trzydzieści sytuacji, z którymi najczęściej się mierzymy, i naprowadza czytelnika na rozwiązania tak, by poza pozbyciem się problemu rozwijać swoje mocne strony i budować wyższą samoocenę.

Ten poradnik stanowi pudełko niezwykłych zasobów wewnętrznych, które można rozwijać, aż do osiągnięcia swoich marzeń.

„Słowa, które wychodzą z naszych ust, mają moc budowania lub niszczenia osób i sytuacji. Wielokrotnie mówimy tak, kiedy w głębi duszy chcemy powiedzieć nie. Musimy nauczyć się mówić nie za każdym razem, kiedy jest to konieczne”.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 166

Oceny
5,0 (1 ocena)
1
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Prolog I

PRO­LOG I

Nie ulega wąt­pli­wo­ści, że kiedy się rodzimy, nie przy­by­wamy na tę bło­go­sła­wioną Zie­mię z instruk­cją obsługi życia pod pachą, a doświad­cze­nie, które zdo­by­wamy w każ­dym akcie życia, pozwala nam napi­sać naszą histo­rię. Księgi doświad­cze­nia nie da się prze­ka­zać: możemy pole­cać, kie­ro­wać, dora­dzać, ale to, czego nie spo­sób prze­ka­zać, to doświad­cze­nie.

O jakimś dzia­ła­niu można prze­czy­tać, opo­wie­dzieć o nim, opi­sać je, zre­la­cjo­no­wać, lecz choć­by­śmy nie wia­domo jaką wagę do tego przy­kła­dali, nie zdo­łamy nadać mu nie­oce­nio­nej war­to­ści emo­cji, tego, co spra­wiło, że drże­li­śmy, pła­ka­li­śmy roz­czu­leni, śmia­li­śmy się do roz­puku, roz­pa­cza­li­śmy czy ska­ka­li­śmy z rado­ści. A gdyby nawet udało się nam to prze­ka­zać, ni­gdy nie będzie to takie samo prze­ży­cie: każda ludzka istota jest wyjąt­kowa, jak wyjąt­kowe jest nasze DNA, a zatem uczu­cia, roz­sądne docie­ka­nia, emo­cje i dzia­ła­nia są w pełni subiek­tywne, a przez to szcze­gólne.

To cudowne, prawda? To cudowne, że się róż­nimy. Myśl, emo­cja i dzia­ła­nie – w peł­nej syner­gii – noszą oso­bi­stą pie­częć każ­dego czło­wieka, umoż­li­wia­jąc wza­jemną wymianę spo­łeczną, moc dania dru­giemu innego punktu widze­nia na rze­czy, punktu, który posze­rzy nasz hory­zont, który pozwoli nam spoj­rzeć dalej, który nas wzbo­gaci i dopro­wa­dzi do roz­woju. Cho­ciaż nie­rzad­kie są sytu­acje, kiedy dalecy od pozy­tyw­nego przy­ję­cia tego innego spoj­rze­nia rywa­li­zu­jemy, bro­niąc pozy­cji lub spie­ra­jąc się, nie rozu­mie­jąc, że to, co opi­suje ten drugi, przed­sta­wia inną per­spek­tywę świata, która może przy­nieść nam korzy­ści.

Każda ludzka istota indy­wi­du­al­nie buduje swoje opi­nie i uczu­cia – życie jest budo­wa­niem. Każdy czło­wiek jest wła­snym uni­wer­sum, podat­nym jed­nak na włą­cza­nie nowych doznań. Z uwagi na to nie powin­ni­śmy utrud­niać tego pro­cesu, blo­ku­jąc moż­li­wość ucze­nia się przez przyj­mo­wa­nie bar­dzo złych postaw obrony pozy­cji, nie roz­wa­ża­jąc tego, co mówi lub robi drugi czło­wiek. Nie ozna­cza to, że nie możemy się róż­nić. Zawsze, sza­nu­jąc kon­struk­cje dru­giego – a nazy­wam kon­struk­cjami jego reflek­sje, zaj­mo­wa­nie sta­no­wi­ska w jakiejś spra­wie, jego uczu­cia bądź dzia­ła­nia – możemy się zga­dzać lub nie, ni­gdy jed­nak nie możemy dys­kwa­li­fi­ko­wać lub lek­ce­wa­żyć tego innego punktu widze­nia.

Żyjemy zatem w świe­cie kon­struk­cji lub, ujmu­jąc to lepiej, we współkon­struk­cji. Ponie­waż zawsze budu­jemy wspól­nie z innymi i uczymy się wzbo­ga­cać się o cudze poglądy. I budu­jemy wraz z innymi, gdyż jeste­śmy isto­tami rozum­nymi, to nasza natura. Potrze­bu­jemy ich, a oni potrze­bują od nas uczu­cia, soli­dar­no­ści, szczo­dro­ści, współ­za­wod­nic­twa, odpo­wied­niego słowa, pomocy.

Jako istoty nawią­zu­jące związki emo­cjo­nalne, mające i oka­zu­jące uczu­cia, potrze­bu­jemy wska­zó­wek: słów przy­ja­ciela, rad rodzi­ców, uwag nauczy­cieli.

Nauczy­ciel Ber­nardo Sta­ma­teas przed­sta­wia nam prak­tyczne roz­wią­za­nia, 30 stra­te­gii wzmac­nia­nia moc­nych stron i roz­wią­zy­wa­nia kon­flik­tów. To małe dźwi­gnie, które po prze­te­sto­wa­niu wpra­wiają w ruch realne zmiany w przy­zwy­cza­je­niach, zwy­cza­jach, spo­so­bach myśle­nia, odczu­wa­nia i dzia­ła­nia. Głę­boka książka, łatwa do odczy­ta­nia i zro­zu­mie­nia, będąca jak prze­wod­nik lub doradca, który zawsze nam towa­rzy­szy.

Mimo iż Ber­nardo twier­dzi, że jestem jed­nym z jego men­to­rów, muszę przy­znać, że to on ma umie­jęt­ność prze­ka­zy­wa­nia wie­dzy tak jasno i elo­kwent­nie, że czy­ta­jąc, odno­simy wra­że­nie, jakby on sam bez­po­śred­nio do nas mówił. Na każ­dej stro­nie tego tek­stu zachęca do reflek­sji, aby skło­nić nas do kon­kret­nego dzia­ła­nia: to książka prak­tyczna i szczo­dra. Pod­ręcz­nik-prze­wod­nik poma­ga­jący nam lepiej funk­cjo­no­wać w życiu. Dzieło to jed­nak napi­sał autor, który poza swoją eru­dy­cją i wie­dzą – i z któ­rym łączy mnie piękna przy­jaźń – jest bar­dzo dobrą osobą, a tej wznio­słej cechy nie można się nauczyć, lecz jest wpi­sana w geny.

Doce­niam zaszczyt, że zosta­łem wybrany do napi­sa­nia pro­logu do tej książki, a cie­bie, kochany czy­tel­niku, zapew­niam, że będziesz ją czy­tał zre­lak­so­wany i rado­sny. Oczy­wi­ście bądź gotów się roz­wi­jać i wdra­żaj roz­wią­za­nia, które pro­po­nuje Ber­nardo Sta­ma­teas, ponie­waż wszyst­kie mają na celu poprawę życia.

DR MAR­CELO R. CEBE­RIO Dok­tor psy­cho­lo­gii Pro­fe­sor uni­wer­sy­tecki i dyrek­tor Argen­tyń­skiej Szkoły Sys­te­mo­wej

Prolog II

PRO­LOG II

W tej książce, którą dał nam Ber­nardo Sta­ma­teas, z pew­no­ścią znaj­dziemy wiele wska­zó­wek, jak zro­zu­mieć sie­bie i innych. Bez wąt­pie­nia pomoże nam zanu­rze­nie się w jej lek­tu­rze, ale jest w niej znacz­nie wię­cej niż to, co mówi nam tekst. Dzięki niej możemy prze­śle­dzić i zro­zu­mieć pewne rze­czy, które są dla nas jako ludzi bar­dzo ważne, ale jest to także zapro­sze­nie do pój­ścia drogą Ber­narda oraz przy­ję­cia tego daru.

W tym celu musimy coś zro­zu­mieć. Przede wszyst­kim empa­tię – men­talne nasta­wie­nie pozwa­la­jące nam ujrzeć per­spek­tywę innych, a nie sku­piać się na sobie. To klucz do usta­no­wie­nia bli­skich rela­cji z innymi ludźmi, jako że dzięki niej możemy uczest­ni­czyć w ich doświad­cze­niu i wypra­co­wać doświad­cze­nia wspólne.

Nie­ko­niecz­nie ozna­cza to podzie­la­nie takich samych opi­nii i argu­men­tów, nie trzeba nawet się zga­dzać z inter­pre­ta­cją rze­czy­wi­sto­ści, jaką przed­sta­wia inny czło­wiek, ozna­cza to próbę zro­zu­mie­nia i wysłu­cha­nia go, zarówno racjo­nal­nie, jak emo­cjo­nal­nie, i posta­wie­nie się na jego miej­scu.

Drugą klu­czową kwe­stią jest altru­izm, czyli zacho­wa­nie, w któ­rym ktoś robi coś bez­in­te­re­sow­nie, aby chro­nić innych i przy­no­sić im korzy­ści. Jest to nie­zbędne dla spój­no­ści każ­dej grupy. To poka­zuje, że nie cho­dzi tu o „prze­trwa­nie naj­sil­niej­szego”, ale „naj­bar­dziej przy­sto­so­wa­nego”. To pierw­sze odwo­łuje się do nar­cy­zmu i indy­wi­du­ali­zmu, dru­gie zaś do zespołu, soli­dar­no­ści i satys­fak­cji z pracy dla innych.

Wresz­cie, w świe­tle naj­now­szych badań neu­ro­nauki doty­czą­cych tego, co czyni nas szczę­śli­wymi, panuje pełna zgoda, że poma­ga­nie, dawa­nie i ofia­ro­wa­nie sie­bie innym gene­ruje wię­cej przy­jem­no­ści niż posia­da­nie rze­czy.

Cóż, w tej książce Ber­nardo Sta­ma­teas prze­ka­zuje nam swój prze­pis na szczę­ście nie w swoim tek­ście, ale w swoim dzia­ła­niu. W tym, że słu­cha dru­giego czło­wieka, aby go zro­zu­mieć, myśli o nim, aby mu pomóc, popro­wa­dzić go lub zapro­po­no­wać alter­na­tywy, i wresz­cie, aby uła­twić jemu i sobie zbli­że­nie się do szczę­ścia.

DR ANDY BLAKE Lekarz spe­cja­li­sta psy­chia­trii Pro­fe­sor uni­wer­sy­tecki

Prolog III

PRO­LOG III

Ber­nardo nie prze­staje mnie zadzi­wiać. W naszych rękach książka, która poru­sza wiele spraw o róż­nych aspek­tach. Na swej dro­dze roz­woju autor zaj­muje się bar­dzo cie­ka­wymi tema­tami – pole­micz­nymi i, czemu tak tego nie ująć, trans­cen­dent­nymi.

Przy­jem­ność i nie­chęć, zado­wo­le­nie i niezado­wo­le­nie sta­no­wią pod­ty­tuły wio­dące do całego mnó­stwa uczuć: wście­kło­ści, stra­chu, prze­peł­nio­nego nie­po­ko­jem bólu. W róż­nych roz­dzia­łach oma­wia on zacho­wa­nia aktywne, które – co jest nie­mal oczy­wi­ste – wystę­pują u wielu ludzi. Nie na tym jed­nak zasa­dza się proza Ber­narda. Wyraź­nie widoczny jest wysi­łek prze­kształ­ce­nia tego, co nega­tywne, w naukę, a w końcu w roz­wój.

W innym roz­dziale Ber­nardo mówi to, co wszy­scy wiemy i co nie­mal zawsze trudno nam wyja­śnić: „Słowa, które wycho­dzą z naszych ust, mają moc budo­wa­nia lub nisz­cze­nia osób i sytu­acji. Wie­lo­krot­nie mówimy »tak«, kiedy w głębi duszy chcemy powie­dzieć »nie«. Musimy nauczyć się mówić »nie« za każ­dym razem, kiedy jest to konieczne”.

Gorąco pole­cam prze­czy­ta­nie tego roz­działu.

Nie mam wąt­pli­wo­ści. Jest to jedna z wielu ksią­żek napi­sa­nych przez Ber­narda Sta­ma­te­asa, która odnio­sła naj­więk­szy suk­ces. Łatwo się domy­ślić, dla­czego: zmu­sza do myśle­nia, do reflek­sji. Spra­wia, że toż­sa­mość czy­tel­nika napo­tyka w nie­któ­rych pyta­niach lub poru­sza­nych tema­tach bli­skość wio­dącą nie­mal bez­wied­nie do zanu­rze­nia się we wła­snej histo­rii. Sły­chać okrzyki: „To już widzia­łem!”, „To już mi się przy­da­rzyło!”. Pisząc, Ber­nardo pro­wa­dzi psy­cho­te­ra­pię.

DR JUAN CAR­LOS KUSNET­ZOFF Lekarz psy­chia­tra i sek­su­olog

Wprowadzenie

WPRO­WA­DZE­NIE

Jeśli jest coś, czego musimy się nauczyć, to roz­wią­zy­wa­nie naszych kon­flik­tów. Kto ich nie ma? Wszy­scy prze­cho­dzimy w życiu różne chwile i szu­kamy tego „jak”: jak opa­no­wać lęki, jak popra­wić moje rela­cje part­ner­skie, jak dobrze doga­dy­wać się z moimi dziećmi i tak dalej. Szu­kamy narzę­dzi, inter­wen­cji, ćwi­czeń, uni­wer­sal­nych klu­czy, które pozwolą nam mody­fi­ko­wać nasze sys­temy wie­rzeń i nasze postę­po­wa­nie. Cza­sami zło­żony pro­blem ma pro­ste roz­wią­za­nie, a nie­kiedy wie­lo­let­nie kom­pli­ka­cje można roz­wi­kłać w kilka minut dzięki jakiejś inter­wen­cji – i w ten spo­sób two­rzymy nowy począ­tek, nowy roz­dział w histo­rii naszego życia.

Prze­mie­rzyw­szy z wielu powo­dów nasz kochany kraj i wiele innych na świe­cie, mając do czy­nie­nia w ciągu ostat­nich trzy­dzie­stu lat z bar­dzo wie­loma oso­bami: w poradni, pod­czas wykła­dów, roz­mów, czy wymie­nia­jąc setki maili, które codzien­nie do mnie przy­cho­dzą, byłem gotów pomóc ludziom w poszu­ki­wa­niu odpo­wie­dzi na pyta­nie: „Co mogę zro­bić, żeby dopro­wa­dzić do zmiany w moim życiu?”.

W ciągu tych lat widzia­łem rów­nież, że wielu ludzi pora­dziło sobie z trud­no­ściami, wzmoc­niło swoje siły, a w rezul­ta­cie moty­wo­wało innych, aby także mogli uwol­nić wielki poten­cjał, jaki w sobie noszą.

Celem tej książki jest zaofe­ro­wa­nie czy­tel­ni­kom trzy­dzie­stu uni­wer­sal­nych klu­czy pozwa­la­ją­cych wzmoc­nić siły, aby roz­wią­zać nęka­jące nas kon­flikty. A jed­nym ze spo­so­bów, które do tego pro­wa­dzą, są ćwi­cze­nia zawarte w tej książce. Nie zastę­pują oczy­wi­ście ani psy­cho­te­ra­pii, ani kura­cji medycz­nej, ani też pro­fe­sjo­nal­nej pomocy. Są po pro­stu dzia­ła­niami, które po zasto­so­wa­niu mogą roz­bu­dzić zdol­no­ści, w jakie wszy­scy jeste­śmy wypo­sa­żeni, owe cudowne wewnętrzne zasoby, które pozwo­liły nam prze­zwy­cię­żyć wszel­kie kry­zysy, jakie prze­cho­dzi­li­śmy.

Poza tym w tych tech­ni­kach czy­tel­nik znaj­dzie prak­tyczne pomy­sły, bar­dzo pro­ste do zasto­so­wa­nia, które jed­nak wyma­gają wysiłku i zaan­ga­żo­wa­nia w celu roz­wią­za­nia kwe­stii wspól­nych dla wszyst­kich ludz­kich istot.

Praca ta została napi­sana z entu­zja­zmem i rado­ścią po udo­wod­nie­niu sku­tecz­no­ści tych pro­stych ćwi­czeń, które można zasto­so­wać albo w porządku, w jakim są przed­sta­wione, albo też zgod­nie z potrze­bami chwili. Jedyne, co jest wyma­gane, to czas, poświę­ce­nie i zaan­ga­żo­wa­nie.

Do zoba­cze­nia na szczy­cie! Ber­nardo Sta­ma­teas

Rozdział 1. Trochę więcej tego, co mi sprzyja, trochę mniej tego, co mi szkodzi

Roz­dział 1

TRO­CHĘ WIĘ­CEJ TEGO, CO MI SPRZYJA, TRO­CHĘ MNIEJ TEGO, CO MI SZKO­DZI

1. CO ROBIĘ SAM SOBIE

Przez więk­szość czasu anga­żu­jemy się w okre­ślone dzia­ła­nia z nawyku, obo­wiązku, koniecz­no­ści, rutyny. I nie jest to złe. Jako osoby doro­słe mamy zobo­wią­za­nia, które musimy wypeł­niać. To część życia. Warto jed­nak także zasta­no­wić się, ile z tego, co robimy, nas pasjo­nuje, spra­wia przy­jem­ność, a ile napawa nie­chę­cią, a mimo to na­dal to robimy.

Przy­jem­ność i satys­fak­cja są istotne w naszym życiu. Pra­gnie­nie, chęć osią­gnie­cia cze­goś to bar­dzo ważne aspekty zdro­wia umy­sło­wego każ­dego czło­wieka. Pra­gnie­nie utrzy­muje nas przy życiu, dla­tego musimy być isto­tami pra­gną­cymi.

Gdyby udało się nam zro­bić wię­cej niż to, co jest dla nas korzystne, i mniej niż to, co nam szko­dzi, w naszym codzien­nym życiu osią­gnę­li­by­śmy zrów­no­wa­żoną satys­fak­cję. Ocze­ki­wa­nie zado­wo­le­nia, jakie nastę­puje po wyko­na­niu zada­nia, oraz moż­li­wość poświę­ce­nia się następ­nie przy­jem­nej dzia­łal­no­ści są bar­dzo satys­fak­cjo­nu­jące.

Istotą pra­gnie­nia jest pozo­sta­wa­nie w sta­nie nie­za­do­wo­le­nia. „Chcę to”, „Chcę tamto”. Dzi­siaj mam motor, któ­rego tak pra­gną­łem, lecz jutro chcę go sprze­dać. A po sprze­da­niu motoru chcę samo­chód. Kiedy twoje dzieci mówią: „Mamo, tato, chcę to”, nie odpo­wia­daj: „Nie, nie można”. Nie niwecz ich pra­gnie­nia, pozwól im pra­gnąć, gdyż pra­gnie­nie jest moto­rem moty­wa­cji. Wszy­scy musimy pra­gnąć.

Opo­wiem ci o moim doświad­cze­niu. Mój ojciec chciał, żebym został księ­go­wym, i powta­rzał mi: „Musisz zostać księ­go­wym, w ten spo­sób zosta­niesz w rodzin­nej fir­mie”. Jed­nak ja zaczą­łem stu­dio­wać psy­cho­lo­gię. A on wciąż mi mówił: „Musisz uczyć się na księ­go­wego”. Aż pew­nego dnia, przy jakiejś oka­zji, odpo­wie­dzia­łem mu: „Będę robił to, co chcę robić”.

Wiele osób robi to, co im mówią rodzice. Dla­czego? Ponie­waż w isto­cie, gdy czy­jeś pra­gnie­nie jest słabe, w końcu speł­nia się pra­gnie­nie innych. Ci, któ­rzy speł­niają pra­gnie­nie swo­ich rodzi­ców, myślą jak dzieci: „Jeśli nie zro­bię tego, co chcą tata lub mama, nie będą mnie już kochać”.

Pewne osoby wypeł­niają rów­nież prze­strzeń marzeń i pra­gnień pseu­do­pra­gnie­niami. Pra­gną osią­gnąć wiele rze­czy, lecz w chwili gdy to osią­gają, mówią: „W rze­czywistości nie było to tak ważne, jak sądzi­łem” lub „Poświę­ci­łem się, żeby to osią­gnąć, a teraz uświa­da­miam sobie, że to także nie wypeł­nia mojego życia”. Pseu­do­pra­gnie­nia to nie­upraw­nione pra­gnie­nia: „wydają się” dobre, lecz kiedy zostaną speł­nione, nie mają war­to­ści, jaką im się nada­wało. Pew­nego razu miliar­der Geo­rge Soros powie­dział, że oddałby wszyst­kie swoje pie­nią­dze, aby zostać inte­lek­tu­ali­stą: „Oddał­bym całą swoją for­tunę, aby uznano mnie za dobrego filo­zofa” – powta­rzał. Ale nie speł­nił swo­jego marze­nia.

2. DLACZEGO TAK TRUDNO JEST NAM SIĘ CIESZYĆ?

Przez lata uczono nas, że wszystko, co spra­wia przy­jem­ność, jest złe. To, co było przy­jemne, zawsze było uwa­żane za podej­rzane i nie­bez­pieczne, ponie­waż mogło pro­wa­dzić do roz­pu­sty, uza­leż­nie­nia i innych nega­tyw­nych skut­ków. Prawda jest taka, że uro­dzi­li­śmy się, aby być zdrowi i cie­szyć się życiem, i ist­nieje w nas zdol­ność do prze­zwy­cię­że­nia wszel­kich fobii i lęków, z któ­rymi się spo­ty­kamy. Cie­sze­nie się tym, co lubimy i co nas pasjo­nuje, znaj­do­wa­nie przy­jem­no­ści w rela­cjach, jakie jeste­śmy w sta­nie stwo­rzyć i pod­trzy­my­wać, roz­ko­szo­wa­nie się dobrym jedze­niem – wszystko to uwal­nia hor­mon zwany endor­finą, który spra­wia, że czu­jemy się cudow­nie. Dla­tego powin­ni­śmy ponow­nie roz­wa­żyć nasze sta­no­wi­sko wobec pra­gnień i prawa do tego, aby się cie­szyć.

Wiele osób nie potrafi się cie­szyć, ponie­waż za każ­dym razem, kiedy dobrze sobie radzą, akty­wuje się ich wewnętrzny głos, który skła­nia do boj­ko­to­wa­nia swo­jego szczę­ścia. Uwa­żają, że nie zasłu­gują na to, co mają, i można by odnieść wra­że­nie, że postęp, jakiego doko­nali, ich zawsty­dza. A z dru­giej strony zda­rzają się sytu­acje, które myli się z przy­jem­no­ścią, a nie tylko nią nie są, lecz wręcz wywo­łują dys­kom­fort. Jasne roz­po­zna­nie rodzaju doświad­cze­nia może pomóc nam zro­zu­mieć, dla­czego cza­sami sami ogra­ni­czamy naszą zdol­ność do czer­pa­nia przy­jem­no­ści. Przyj­rzyjmy się dwóm sytu­acjom boj­kotu:

• Fał­szywa przy­jem­ność

Wszystko, co robimy ukrad­kiem, jest fał­szywą przy­jem­no­ścią, ponie­waż nie możemy się tym cie­szyć, nie możemy tego poka­zać naszym dzie­ciom, nie możemy się tym dzie­lić. Na przy­kład posia­da­nie kochanka (kochanki) nie daje nam praw­dzi­wej przy­jem­no­ści, gdyż przy­jem­ność + nie­po­kój to fał­szywa przy­jem­ność. Praw­dziwa przy­jem­ność to przy­jem­ność + przy­jem­ność.

Wszystko, co nad nami domi­nuje, jest fał­szywą przy­jem­no­ścią. Nie tylko to, co robimy w ukry­ciu, wywo­łuje nie­za­do­wo­le­nie, lecz także to, co nas opa­no­wuje, nie może dać nam praw­dzi­wej przy­jem­no­ści. Osoba, która spę­dza cały dzień, gra­jąc w Inter­ne­cie, i nie może się odłą­czyć, odczuwa przy­jem­ność i udrękę, ponie­waż jest w szpo­nach uza­leż­nie­nia. Być może mówi sobie: „mam roz­rywkę”, lecz nie jest to roz­rywka, gdyż doświad­cza nie­po­koju zmie­sza­nego z przy­jem­no­ścią. Wszystko, co ma nad nami wła­dzę, nie jest przy­jem­no­ścią.

• „Przy­jem­ność” i „ulga” to nie to samo

Wiele osób wie­rzy w prze­ży­wa­nie doświad­czeń wywo­łu­ją­cych przy­jem­ność, a jed­nak jedyne, co uzy­skują, to cza­sowa ulga od głęb­szego bólu. Jeśli na przy­kład ktoś nad­używa alko­holu bez kon­troli, nie znaj­duje odprę­że­nia, ale jedy­nie stara się wypeł­nić emo­cjo­nalną pustkę. Usi­ło­wa­nie ukry­cia bólu przez dzia­ła­nia zwią­zane z przy­jem­no­ścią nie przy­nosi żad­nej gra­ty­fi­ka­cji.

3. JAK POCZUĆ PRAWDZIWĄ PRZYJEMNOŚĆ

Kiedy doświad­czamy praw­dzi­wej przy­jem­no­ści? Gdy mamy otwarte serce, szczę­śliwą rodzinę, dobrych przy­ja­ciół, z któ­rymi dzie­limy życie, wtedy nie potrze­bu­jemy zewnętrz­nych bodź­ców. Nie będziemy oszu­ki­wać ani dzia­łać po kry­jomu, ponie­waż kiedy roz­wi­jamy naszą wewnętrzną przy­jem­ność, nie musimy szu­kać fał­szy­wej. Przy­jem­ność nas odbu­do­wuje i to jest powo­dem, dla któ­rego musimy nauczyć się pro­wa­dzić życie pełne przy­jem­no­ści.

Po to, żeby w naszym życiu rosło to, co dobre, musimy nauczyć się w sie­bie inwe­sto­wać. A zatem mów o sobie dobrze, gra­tu­luj sobie, dbaj o swoje ciało i swoje zdro­wie. Ciesz się wszyst­kim: swo­imi dziećmi, dobrą kola­cją, swoim part­ne­rem, swoją pracą, dniami relaksu. Jedy­nie wów­czas, gdy odczu­wamy przy­jem­ność z powodu tego, co robimy, jeste­śmy oso­bami wol­nymi i o zdro­wych emo­cjach. Każda prze­ży­wana sytu­acja jest wyjąt­kowa i musi dawać nam radość. Nie cze­kajmy do jutra, cieszmy się dzi­siaj!

4. PRZECHODZIMY DO ĆWICZENIA: „TROCHĘ WIĘCEJ TEGO, CO Mi sprzyja, trochę mniej tego, co mi szkodzi.

Skoro już prze­ana­li­zo­wa­li­śmy zna­cze­nie przy­jem­no­ści i tego, co jest dla nas dobre, przejdźmy do ćwi­czeń.

Co spra­wia, że czuję się dobrze?

Pro­sty przy­kład w celu zilu­stro­wa­nia tego tematu: jeśli lubisz spa­ce­ro­wać i robisz to raz w tygo­dniu, zacznij spa­ce­ro­wać dwa razy na tydzień; jeśli spa­ce­ru­jesz przez czter­dzie­ści minut, zacznij spa­ce­ro­wać przez czter­dzie­ści pięć. Ten dodat­kowy dzień i te dodat­kowe pięć minut robią róż­nicę mię­dzy tym, co zwy­kłe, i tym, co niezwy­kłe.

Zano­tuj poni­żej trzy rze­czy, które spra­wiają ci przy­jem­ność i które już robisz.

1………………………………

2………………………………

3………………………………

Teraz wydłuż wyko­ny­wa­nie tych czyn­no­ści o kilka minut lub zwiększ czę­sto­tli­wość o jeden raz.

Co spra­wia, że czuję się źle?

Jeśli na przy­kład roz­mowa z twoim sze­fem nie spra­wia ci przy­jem­no­ści, a roz­ma­wiasz z nim dzie­sięć minut dzien­nie, zacznij roz­ma­wiać przez pięć minut. Jeśli oglą­dasz poranne i wie­czorne wia­do­mo­ści, a to cię stre­suje, zacznij oglą­dać tylko jeden pro­gram infor­ma­cyjny dzien­nie.

Poni­żej zano­tuj trzy rze­czy, które spra­wiają, że czu­jesz się źle, i które musisz zre­du­ko­wać.

1………………………………

2………………………………

3………………………………

Odro­bina wię­cej tego, co spra­wia, że czu­jemy się dobrze, coraz bar­dziej łączy nas z wra­że­niem przy­jem­no­ści, ale odro­bina mniej tego, co nam spra­wia przy­jem­ność, źle na nas wpływa. Wszy­scy prze­ży­wamy sytu­acje, które wywo­łują w nas nie­po­kój, pre­sję, stres, dla­tego musimy okre­ślić, co wywo­łuje w nas złe samo­po­czu­cie, i zre­du­ko­wać to do nie­wiel­kiego pro­centu.

Zde­cy­duj się zwięk­szyć to, co spra­wia ci przy­jem­ność, i posta­nów zre­du­ko­wać to, co spra­wia, że czu­jesz się źle. Suge­ruję, abyś wyko­ny­wał to ćwi­cze­nie przez tydzień, kon­cen­tru­jąc się na zwięk­sza­niu przy­jem­no­ści i zmniej­sza­niu tego, co gene­ruje stres.

Zacznij od razu! Każ­dego tygo­dnia nieco wię­cej tego, co spra­wia, że czu­jesz się dobrze, odro­bina mniej tego, co spra­wia, że czu­jesz się źle.

Rozdział 2. Pisać, czytać i podrzeć

Roz­dział 2

PISAĆ, CZY­TAĆ I PODRZEĆ

1. RÓŻNE SPOSOBY WYRAŻANIA TEGO, CO NAM SIĘ PRZYDARZA

Przez długi czas mówiono nam: „Nie pozwól, aby kie­ro­wały tobą uczu­cia”. Trzeba było myśleć, rozu­mo­wać, pla­no­wać, doda­wać, mie­rzyć, lecz nie czuć. Nawet dzi­siaj są takie osoby, któ­rym trudno się przy­znać, że mają pro­blemy emo­cjo­nalne, jakby cho­dziło o coś nie­bez­piecz­nego czy nie­przy­zwo­itego, i mylą smu­tek z depre­sją, strach z ata­kiem paniki, radość z manią.

Na przy­kład depre­sja, którą można zde­fi­nio­wać jako spa­dek nastroju, jest cho­robą, pod­czas gdy smu­tek jest nor­mal­nym odczu­ciem. Mania jest psy­cho­mo­to­rycz­nym pod­nie­ce­niem bez gra­nic, nie­opa­no­wa­nym. To rów­nież cho­roba, pod­czas gdy radość jest nor­mal­nym uczu­ciem. Nie­któ­rzy twier­dzą, że uczu­cia są nor­malne, gdy są zgodne z ich doświad­cze­niem, jeśli więc jakaś osoba ni­gdy się nie uśmiech­nęła, widząc kogoś, kto się uśmie­cha, będzie uwa­żać, że ma do czy­nie­nia z kimś cho­rym.

Jeśli ni­gdy nie pła­kała, widząc kogoś pła­czą­cego, będzie sądzić, że ta osoba nad sobą nie panuje. Z uwagi na to nasze spo­soby odczu­wa­nia i wyra­ża­nia uczuć ni­gdy nie powinny sta­no­wić wzorca oce­nia­nia uczuć innych.

Uczu­cia mogą być róż­nego rodzaju: strach, wście­kłość, miłość, nie­po­kój, bojaźń, ból, odraza. Pomyślmy o pale­cie mala­rza. Emo­cje to kolory, poezja spra­wia­jąca, że nasze życie będzie inne. Gdy­by­śmy nie mieli uczuć, jak sądzisz, jak wyglą­da­łyby nasze dni? Jak mogli­by­śmy powie­dzieć „kocham cię”, „tęsk­nię za tobą”, „nie czuję się dobrze”? Uczu­cia mają moc „wyska­ki­wa­nia”: mogę dobrze czuć się w domu, jeśli jed­nak coś mi się sta­nie, wybu­cham w pracy lub odwrot­nie. Nie wyja­wiam sło­wami tego, co czuję, lecz moje ciało wyraża to przez objawy na skó­rze, bóle głowy, żołądka itp.

Musimy wyra­żać nasze uczu­cia. Wyzwa­lać je. Zanim jed­nak sku­pimy się na tym punk­cie, prze­ana­li­zujmy różne spo­soby, jakimi cza­sami blo­ku­jemy nasze emo­cje.

•Powstrzy­my­wa­nie. Emo­cje się poha­mo­wuje, niczego się nie wyraża. Osoby ucie­ka­jące się do tego mecha­ni­zmu zwy­kle są bar­dzo roz­sądne, o wiel­kim poten­cjale inte­lek­tu­al­nym. Rela­cjo­nują sprawy, „niczego nie odczu­wa­jąc”. Wypę­dziły do piw­nicy wszel­kie smutne i bole­sne uczu­cia, żeby ponow­nie ich nie doświad­czać. Kiedy ktoś umarł, sły­sze­li­śmy, jak się mówi: „Nie płacz”, „Jest mu teraz lepiej”. I różne wypo­wie­dzi, jakich wole­li­by­śmy nie sły­szeć. Pewni ludzie uwa­żają, że wyra­ża­nie uczuć jest czymś nie­bez­piecz­nym lub w złym guście. Jeśli jed­nak nie wyra­zimy tego, co się z nami dzieje, póź­niej poja­wią się wszyst­kie cho­roby psy­cho­so­ma­tyczne.

•Agre­sja. Osoby raniące bez trudu mówią to, co myślą, i w każ­dej chwili wycią­gają szty­let. Czło­wiek agre­sywny może rów­nież mieć wybu­chowy tem­pe­ra­ment, daje upust zło­ści i wali w ściany, trza­ska drzwiami, bez pro­ble­mów obraża i krzy­czy. Pamię­tam przy­pa­dek pew­nej kobiety, która stra­ciła męża po wielu latach mał­żeń­stwa. Pod­czas pierw­szego spo­tka­nia zaczęła nie­spo­dzia­nie kłó­cić się ze mną i mnie obra­żać, mówiąc rze­czy nie­na­da­jące się do powtó­rze­nia, a ja mil­cza­łem. Dopiero po kwa­dran­sie roz­pła­kała się i zaczęła oka­zy­wać odczu­wany ból, wyłusz­cza­jąc w końcu wszyst­kie powody tęsk­noty za mężem.

•Nega­cja. Ludzi, któ­rzy zawsze wszystko negują, nazywa się „wiecz­nie zado­wo­lo­nymi”, gdyż spra­wiają wra­że­nie zado­wo­lo­nych, cho­ciaż w głębi duszy są o krok od wybu­chu. Czło­wiek negu­jący to taki, dla któ­rego wszystko zawsze dobrze się układa, „nic się nie stało”. Do wszyst­kich się uśmie­cha, uka­zuje zwy­cię­ską i szczę­śliwą twarz, lecz nie daje sobie pozwo­le­nia na wyra­że­nie uczuć, jakie ma w sercu.

•Nega­tyw­ność. Czło­wiek nega­tywny uka­zuje na twa­rzy, w całej posta­wie i w sło­wach pesy­mizm, depre­sję, potę­pie­nie innych i oschłość. Wszystko inter­pre­tuje, przyj­mu­jąc naj­bar­dziej szko­dliwy i cha­otyczny punkt widze­nia. Takie osoby nie tole­rują swo­bod­nej wypo­wie­dzi i wszyst­kich osą­dzają. Oba­wiają się oka­zy­wa­nia uczuć, gdyż lękają się utraty kon­troli i wiążą oka­zy­wa­nie emo­cji z cho­robą.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki