Ból, który wzmacnia - Bernardo Stamateas - ebook + audiobook + książka

Ból, który wzmacnia ebook

Bernardo Stamateas

4,2

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Śmierć bliskiej osoby, rozstanie, choroba, problemy finansowe… Ból jest nieodłączną częścią życia. Nie da się go wyeliminować, jednak to od ciebie zależy, jak przetrwasz ten trudny czas.

Czy wypierasz swoje uczucia i idziesz dalej naprzód, nie dając sobie czasu na refleksję?

A może pogrążasz się w cierpieniu tak, że pochłania cię bez reszty?

Nie pozwól, by ból cię niszczył, zabierał ci nadzieję, przejmował nad tobą kontrolę. Pomyśl o nim jako o katalizatorze zmian, których potrzebujesz w życiu.

Bernardo Stamateas, światowej sławy psycholog, terapeuta i specjalista od samorozwoju, zaprasza do stanięcia z bólem twarzą w twarz. Daje proste wskazówki i przedstawia strategie, które pomogą ci zmierzyć się z cierpieniem i zobaczyć w nim w szansę na rozwój i osobistą przemianę.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 155

Oceny
4,2 (18 ocen)
10
4
1
3
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Alriss

Dobrze spędzony czas

Pomocno książka, by móc przejść przez okres, który wydaje się najgorszym w życiu.
00
mikolajkamil

Z braku laku…

banały
00
Sisi2111

Nie oderwiesz się od lektury

cudowna
00
karoherair

Dobrze spędzony czas

Dokładnie jak na okładce. Ta książka to taki plasterek na ból, który pomaga oswoić się z cierpieniem, akceptować go i zrozumieć. Sporo odnośników do Biblii, które niekoniecznie mi grały w połączeniu z naukową psychologią. Ostatnie dwa rozdziały takie sobie.
00
marcioszkadom

Nie oderwiesz się od lektury

bardzo dobra i bardzo potrzebna lektura
00

Popularność




Rozdział 1

ROZ­DZIAŁ 1

BÓL ŻYCIA

Różne rodzaje strat

Ist­nieją różne rodzaje strat: mate­rialne, strata bli­skich, utrata miło­ści, wize­runku, zdro­wia, pracy, pozy­cji spo­łecz­nej, przy­ja­ciela… W tej całej róż­no­rod­no­ści jest jed­nak wspólny mia­now­nik dla wszyst­kich strat: ból, który powo­dują.

Nie znam nikogo, kto lubi roz­ma­wiać o bólu. Zwy­kle wolimy uni­kać tematu lub w jakiś spo­sób ukry­wać swoje uczu­cia. Prawda jest taka, że czy nam się to podoba, czy nie, każdy z nas w pew­nym momen­cie musi sta­wić czoło bólowi. Ból jest powszechny, sta­nowi nie­od­łączną część życia i czyni nas rów­nymi wszyst­kim isto­tom ludz­kim na ziemi.

Nie można przejść przez życie bez bólu. Jedyne, co możemy zro­bić, to wybrać ból, który sta­wia przed nami nasze życie.

Ber­nie S. Sie­gel

Dla­czego odczu­wamy ból? Z powodu strat, któ­rych doświad­czamy.

Przyj­rzyjmy się bli­żej poszcze­gól­nym rodza­jom strat.

a) Straty mate­rialne

Zda­rza się, że gubimy przed­mioty. Bab­cia poda­ro­wała ci pióro, a ty je zgu­bi­łeś? Drob­nostka, która być może dla kogoś innego nie ma żad­nej war­to­ści, ale tobie wydaje się bez­cenna ze względu na zwią­zek uczu­ciowy z bab­cią: to nie jest byle jakie pióro, to pióro od babci. Każdy z nas doświad­czył kie­dyś straty mate­rial­nej.

b) Utrata kogoś bli­skiego

Strata uko­cha­nej osoby to ból zwią­zany z bra­kiem moż­li­wo­ści inte­rak­cji z kimś, kto opu­ścił ten świat. To prawda, że pamięć pozo­staje i nosimy ją w sercu, ale nic nie zmie­nia faktu, że danej osoby już przy nas nie ma, nie możemy jej dotknąć ani z nią poroz­ma­wiać, co jest źró­dłem ogrom­nego cier­pie­nia. Wszy­scy doświad­czy­li­śmy straty kogoś bli­skiego.

Nie spo­sób utra­cić tego, co poko­cha­li­śmy. Wszystko, co mocno kochamy, staje się czę­ścią nas samych.

Helen Kel­ler

c) Utrata miło­ści

Wiele osób doświad­czyło porzu­ce­nia. Wbrew pozo­rom bywa ono gor­sze niż śmierć kogoś bli­skiego. Dla­czego? Bo kiedy uko­chana osoba umiera, wiemy, że jest to pro­ces nie­od­wra­calny, że na pewno już do nas nie wróci. Nie pozo­staje nic innego, jak prze­żyć żałobę. Tym­cza­sem jeśli osoba, którą kochamy, nas porzu­ciła, możemy wciąż się łudzić, że wróci… To wła­śnie spra­wia, że utrata miło­ści bywa tak bole­sna.

To tylko pew­nego rodzaju przy­krość nie być kocha­nym. Praw­dzi­wym nie­szczę­ściem jest nie kochać.

Albert Camus

d) Utrata wła­snego wize­runku

Mówimy na przy­kład.: „W ponie­dzia­łek idę na dietę”, a tym­cza­sem w ponie­dzia­łek nie możemy prze­stać jeść. Oprócz figury tra­cimy rów­nież twarz, pozy­tywny wize­ru­nek samych sie­bie. Wszy­scy w pew­nym momen­cie doświad­czy­li­śmy utraty wła­snego wize­runku.

e) Utrata zdro­wia

Kiedy koń­czymy czter­dzie­ści lat, nagle wszystko się zmie­nia. Wydaje się, że nie­które rze­czy nagle zaczy­nają trwać w nie­skoń­czo­ność – także ból. Boli nas ręka lub noga i wydaje nam się, że draż­niące uczu­cie ni­gdy nie minie. Nagle staje się to naj­waż­niej­szym tema­tem do roz­mów, które pro­wa­dzimy z bliż­szymi i dal­szymi zna­jo­mymi. Utrata zdro­wia w pew­nym momen­cie życia jest nie­unik­niona i wszy­scy jej doświad­czamy.

Bólu nie należy ani szu­kać, ani uni­kać.

Ramón de Cam­po­amor

f) Utrata roli spo­łecz­nej

Ta strata poja­wia się na przy­kład wtedy, gdy prze­cho­dzimy na eme­ry­turę i prze­sta­jemy peł­nić funk­cję pra­cow­nika. Możemy pra­co­wać i współpra­co­wać z innymi przez lata, ale kiedy odcho­dzimy z pracy, nagle sta­jemy się nie­wi­dzialni, zda­rza się, że nikt już do nas nie dzwoni. To utrata waż­nej roli w życiu i powód, dla któ­rego tak wielu eme­ry­tów zamyka się w domach. Wszy­scy doświad­czy­li­śmy utraty jakiejś roli spo­łecz­nej.

Osta­tecz­nie liczą się nie lata życia, ale życie w ciągu lat.

Abra­ham Lin­coln

Straty możemy podzie­lić na:

• Straty moż­liwe do unik­nię­cia i straty nie­unik­nione

Straty, które bolą naj­bar­dziej, to te, któ­rych można unik­nąć. Jeśli ule­gniemy wypad­kowi albo ktoś umrze, mamy zazwy­czaj poczu­cie nie­uchron­no­ści tego wyda­rze­nia, wiemy, że nic nie mogli­śmy zro­bić, by mu zapo­biec. Dla­tego też znacz­nie bar­dziej bole­sne są straty, co do któ­rych myślimy, że nie były nie­unik­nione: ana­li­zu­jąc sytu­ację, docho­dzimy do wnio­sku, że gdy­by­śmy postą­pili w inny spo­sób, wszystko poto­czy­łoby się ina­czej i uda­łoby się tej straty nie ponieść.

• Straty przej­ściowe i trwałe

Stra­cić coś, co możemy odzy­skać (na przy­kład pie­nią­dze, które możemy ponow­nie zaro­bić), to nie to samo, co stra­cić coś, co już ni­gdy nie wróci. Pro­blem zdro­wotny to nie to samo co utrata wzroku. Ozna­cza to, że trwała strata boli nas bar­dziej niż tym­cza­sowa.

• Straty rze­czy­wi­ste i uro­jone

Wiele osób cierpi z powodu wyima­gi­no­wa­nych zagro­żeń. Roz­my­ślają o tym, że mogą stra­cić pracę, zacho­rują, że umrą lub zostaną odrzu­cone. Wyobra­żają je sobie, roz­wa­żają je i robią zało­że­nia, które nie mają nic wspól­nego z rze­czy­wi­sto­ścią, przez co żyją w sta­nie per­ma­nent­nego ocze­ki­wa­nia, że sta­nie się coś złego.. Przyj­rzyjmy się na przy­kład dzia­ła­niom osoby zazdro­snej. Myśli: „Czuję, że on mnie zostawi”, dopy­tuje: „Gdzie byłeś, z kim byłeś?”, nie wie­rzy: „Zoba­czymy. Daj mi swoje hasło do Face­bo­oka”. Cały dzień spę­dza na bada­niu, gdzie jest jej part­ner, z kim, co robi, co mówi. A ból, który odczuwa, jest głę­boki, nawet jeśli jest wyima­gi­no­wany. Wielu ludzi żyje, wiecz­nie roz­my­śla­jąc, zasta­na­wia­jąc się i przyj­mu­jąc zało­że­nia, które nie są praw­dziwe.

• Straty prze­wi­dy­wane i nie­spo­dzie­wane

Straty, któ­rych dozna­li­śmy nie­spo­dzie­wa­nie, bolą bar­dziej niż te, które możemy prze­wi­dzieć, ponie­waż nie jeste­śmy na nie przy­go­to­wani. Jeżeli przy­cho­dzimy do pracy i sły­szymy: „Redu­ku­jemy zatrud­nie­nie, więc musimy cię zwol­nić”, cier­pimy znacz­nie bar­dziej niż wów­czas, gdy usły­szymy: „Słu­chaj, musimy stop­niowo redu­ko­wać zatrud­nie­nie, więc przy­go­tuj się, bo za około dwóch lat być może będziemy musieli się poże­gnać”. Choć to na­dal boli, mamy czas na przy­go­to­wanie się. Utrata bli­skiej osoby, która dłuż­szy czas cho­ruje i stop­niowo gaśnie, choć nie­wąt­pli­wie bole­sna, to nie to samo, co nagłe odej­ście kogoś, kto cie­szył się dobrym zdro­wiem. Strata, któ­rej dozna­jemy z zasko­cze­nia, spra­wia, że nie mamy czasu zin­ter­na­li­zo­wać tego, co się wyda­rzyło, i zada­jemy sobie pyta­nie: „Co się stało?!”. Cho­ciaż obie straty wiążą się z cier­pie­niem, nie­spo­dzie­wana strata boli bar­dziej.

Straty, jakie by nie były, zawsze wiążą się z cier­pie­niem. Z tego powodu usi­łu­jemy trzy­mać ból z dala od nas. Jed­nak bez względu na to, jak bar­dzo się sta­ramy, jest to nie­moż­liwe.

Ból zawsze musi zostać wyra­żony. Dla­czego? Dla­tego, że roz­mowa i bycie razem mają uzdra­wia­jącą moc. W naj­trud­niej­szych chwi­lach, gdy ból jest inten­sywny, pomocna może być także wiara – wiara w nad­rzędną istotę, która towa­rzy­szy nam nawet wtedy, gdy wydaje się, że roz­są­dek nas opu­ścił.

W tej książce będziemy zaj­mo­wać się róż­nymi rodza­jami strat, pró­bu­jąc nauczyć się czer­pać z nich jak naj­wię­cej siły.

Daj głos bole­ści! Boleść bowiem niema

Do serca szepce i pękać mu każe.

Wil­liam Szek­spir

Rozdział 2. Mity na temat bólu

ROZ­DZIAŁ 2

MITY NA TEMAT BÓLU

1. Znajdź sens bólu, nadaj mu znaczenie.

Bez względu na to, co sta­nowi zewnętrzny powód naszego bólu – roz­sta­nie, cho­roba, kon­flikt w pracy – fun­da­men­talne zna­cze­nie ma nasza reak­cja wewnętrzna, czyli postawa, jaką przyj­mu­jemy, gdy cier­pimy. Powin­ni­śmy dążyć do tego, by dzia­łać, aby ból nie pozo­stał żywy. Zawsze jest coś, co możemy zro­bić, by zmniej­szyć wspo­mniane uczu­cie. Igno­ro­wa­nie bólu nie jest wska­zane, wręcz prze­ciw­nie – naj­zdrow­szą rze­czą jest odwa­żyć się doświad­czać go tak długo, jak to konieczne, by w końcu cał­ko­wi­cie znik­nął. Wszy­scy odczu­wamy potrzebę zna­le­zie­nia sensu lub nada­nia zna­cze­nia naszemu bólowi.

Uśmie­rze­nie bólu na chwilę sprawi jedy­nie, że póź­niej będziesz go odczu­wać jesz­cze moc­niej.

J.K. Row­ling

Hisz­pań­ski pisarz Jorge Ordeig Cor­sini w swo­jej książce El Dios de la alegría y el pro­blema del dolor (Bóg rado­ści i pro­blem bólu) pisze: „Bio­rąc pod uwagę fakty doty­czące tego, co się wyda­rzyło, ludzie chcą pojąć i zro­zu­mieć przy­czynę bólu, któ­rego doświad­czają, zna­leźć w nim sens. Poję­cie sensu nie­sie w sobie wyja­śnie­nie. Ludzie czę­sto potrze­bują wyja­śnie­nia, pra­gną poznać przy­czynę tego, co ich spo­tkało. Kiedy przy­cho­dzi wyja­śnie­nie, poja­wiają się dwa pyta­nia: o przy­czynę, która do niego dopro­wa­dziła, oraz o cel, do któ­rego owo wyda­rze­nie pro­wa­dziło. Możemy na przy­kład zro­zu­mieć, że pożar został jakoś wywo­łany (czy to zapró­sze­nie ognia, czy cokol­wiek innego). Kiedy jed­nak cho­dzi o czyn ludzki, istot­niej­sze jest pozna­nie celu danego dzia­ła­nia. Czło­wiek jest istotą, która dzięki swo­jej inte­li­gen­cji odkrywa różne moż­liwe cele, a poprzez dzia­ła­nie wol­nej woli decy­duje, który z nich wybrać”1.

Wszyst­kie nasze dzia­ła­nia wyka­zują trans­cen­den­cję i wszy­scy ludzie poszu­kują sensu. Ten sens, któ­rego szu­kamy, to nic innego, jak wyja­śnie­nie każ­dego dzia­ła­nia, które wyko­nu­jemy, które sami dla sie­bie wybie­ramy. Wszy­scy mamy zdol­ność do nada­wa­nia każ­dej czyn­no­ści okre­ślo­nego celu. Ozna­cza to, że potra­fimy okre­ślić, do czego dane dzia­ła­nie jest nam przy­datne.

Ludzie mogą nadać poczu­cie sensu wszyst­kiemu, a umoż­li­wia im to język. Jeśli jeste­śmy w sta­nie zauwa­żyć u sie­bie jakieś prze­ko­na­nie, naj­praw­do­po­dob­niej będziemy w sta­nie spra­wić, że zaist­nieje w świe­cie zewnętrz­nym. Jeśli ktoś mówi, że życie jest bar­dzo cięż­kie, bar­dzo moż­liwe, że wła­śnie takie jest to, z czym styka się wokół sie­bie. A jeśli ktoś inny powie, że potrafi sobie pora­dzić ze wszyst­kim, co go spo­tyka, i fak­tycz­nie w to wie­rzy, to tak wła­śnie będzie – już wkrótce będzie mógł obser­wo­wać, jak dzięki swo­jej umie­jęt­no­ści mie­rzy się z każdą prze­szkodą.

Bo mapa jest taka, jaka jest zie­mia. A język jest źró­dłem wszyst­kiego, co ist­nieje. Z tego powodu każdy może zna­leźć sens w tym, co widzi i postrzega. To zna­cze­nie jest moto­rem do prze­kształ­ce­nia trud­nych i bole­snych oko­licz­no­ści w coś, co ma zna­cze­nie.

Kiedy pijesz kawę z przy­ja­ciółką i patrzysz przed sie­bie, widzisz swoją towa­rzyszkę, a za nią innych ludzi, któ­rzy też przy­szli do tego lokalu. Twoja przy­ja­ciółka jest główną posta­cią, a inni są tłem. Jeśli zaś sku­pisz wzrok na ludziach za nią, wtedy to oni odgry­wają główną rolę, a kon­tur przy­ja­ciółki się roz­mywa. To samo sta­łoby się, gdy­byś spoj­rzał na przy­kład na kel­nera – byłby posta­cią, a wszystko inne, łącz­nie z osobą sie­dzącą tuż obok cie­bie, byłoby tłem. Przed wyda­rze­niem zawsze ist­nieje struk­tura „postać – tło”, ponie­waż nie jeste­śmy świa­domi naszej zdol­no­ści obser­wo­wa­nia świata i nada­wa­nia innego zna­cze­nia wszyst­kim nega­tyw­nym rze­czom, któ­rych doświad­czamy, aby pisać nowe histo­rie.

Wielka sztuka życia polega na odczu­wa­niu – odczu­wa­niu, że ist­nie­jemy, nawet w bólu.

Lord Byron

2. Mity na temat bólu.

Zapra­szam do ana­lizy trzech mitów lub błęd­nych prze­ko­nań na temat bólu:

1) Musimy zna­leźć roz­wią­za­nie dla bólu.

Ból nie jest pro­ble­mem, który wymaga roz­wią­za­nia, lecz raczej emo­cją, któ­rej cza­sami musimy doświad­czyć. Jeśli postrze­gamy to jako pro­blem do roz­wią­za­nia, z pew­no­ścią dora­dzimy cier­pią­cemu: „Musisz coś zro­bić, żeby o tym zapo­mnieć” lub, pełni dobrych chęci, pró­bu­jąc popra­wić samo­po­czu­cie cier­pią­cego, powiemy: „Rozu­miem cię, prze­ży­łem to samo”. Błę­dem jest próba wypro­wa­dze­nia żałob­nika ze stanu, w jakim się znaj­duje, ponie­waż ból trzeba prze­żyć. Ktoś, kto stra­cił uko­chaną osobę, potrze­buje tylko tego, aby­śmy pozo­stali przy nim w ciszy, aby­śmy mu towa­rzy­szyli i pod­trzy­my­wali na duchu.

2) Musimy poko­nać ten etap bólu.

Ból nie jest eta­pem do poko­na­nia, nie jest prze­szkodą; jest raczej drogą, którą musimy prze­być. Na końcu podróży ból zawsze wyczer­puje się i nas odmie­nia.

Aby tak się stało, musimy prze­stać tłu­mić ból, a zacząć go wyra­żać. Róbmy to w śro­do­wi­sku, w któ­rym czu­jemy się bez­piecz­nie. Ni­gdy go nie poko­namy, lecz nie­zwy­kle ważne jest, byśmy mieli swo­bodę prze­ży­wa­nia go i wyra­ża­nia. Tylko wtedy, z cza­sem, pomoże nam ewo­lu­ować i stać się lep­szymi ludźmi.

Pośpiech nie jest wska­zany pod­czas prze­cho­dze­nia przez pro­ces bólu, ponie­waż każdy prze­żywa go na swój spo­sób. Cza­sami ból przy­po­mina bar­dzo ciemny tunel i naszym zada­niem będzie pomoc bli­skiej oso­bie w przej­ściu na drugą stronę.

3) Musimy zna­leźć odpo­wiedź na pyta­nie: „Dla­czego mnie to spo­tkało?”.

Ból to pyta­nie, na które nie ma odpo­wie­dzi. Cho­ciaż nor­malne jest zasta­na­wia­nie się, dla­czego tak się stało, cza­sami ktoś jest w sta­nie nawet podać nam moż­liwą przy­czynę tego, co się wyda­rzyło, to jed­nak nikt nie może mieć pew­no­ści, dla­czego stało się to, co się stało. Dopiero wtedy, gdy zdo­łamy zaak­cep­to­wać to, co się stało, poczu­jemy ulgę, a ostry i inten­sywny ból ustąpi.

Podob­nie jak miłość, ból jest czę­ścią naszego życia, czy tego chcemy, czy nie. Z cza­sem zaczyna się zmie­niać. Ocze­ki­wa­nie, że doświad­cze­nie straty nie będzie się wią­zało z bólem, to jak ocze­ki­wa­nie, że nie odczu­jemy bólu, gdy ude­rzymy się młot­kiem w palec. W obli­czu bólu nie trzeba nic robić, wystar­czy wyjść mu naprze­ciw, ale bez osą­dza­nia. Kiedy wypo­wia­damy bólowi wojnę, staje się on cier­pie­niem.

Wiesz, co spra­wia, że wię­zie­nie prze­staje być wię­zie­niem? Każde praw­dziwe i głę­bo­kie uczu­cie. Bycie przy­ja­cie­lem, bra­tem, kochan­kiem jest tym, co uwal­nia nas z wię­zie­nia. Bez tych uczuć czło­wiek jest mar­twy. Za każ­dym razem, gdy te uczu­cia się odra­dzają, odra­dza się życie.

Vin­cent van Gogh

Od momentu naro­dzin do śmierci wszy­scy w pew­nym momen­cie doświad­czamy bólu i cier­pie­nia, sty­kamy się ze śmier­cią. Ten temat można ana­li­zo­wać na dwóch płasz­czy­znach: inte­lek­tu­al­nej i emo­cjo­nal­nej. Kiedy cier­pimy, nie jeste­śmy zain­te­re­so­wani uzy­ska­niem inte­lek­tu­al­nej odpo­wie­dzi. Czu­jemy, że boli nas życie, a pro­blem jest natury czy­sto emo­cjo­nal­nej. Kiedy jed­nak nie cier­pimy, możemy zasto­so­wać podej­ście inte­lek­tu­alne. Ozna­cza to, że możemy odpo­wie­dzieć na pro­blem zarówno inte­lek­tu­al­nie, jak i emo­cjo­nal­nie, ponie­waż nie doświad­cza­jąc cier­pie­nia, mamy logiczną odpo­wiedź. Jed­nak pośród cier­pie­nia, zwłasz­cza gdy jest ono bar­dziej inten­sywne, nie spo­sób zna­leźć słusz­nej logicz­nej odpo­wie­dzi. Boli nas dusza i zada­jemy sobie pyta­nie: „Dla­czego mnie to spo­tyka?!”.

Jeśli jest coś, co spra­wia, że wszyst­kie istoty ludz­kie są sobie równe, to jest to ból: wszy­scy go kie­dyś doświad­czy­li­śmy. Nie­mniej każdy sam decy­duje, czy prze­ro­dzi się on w cier­pie­nie, czy nie. Ozna­cza to, że ból jest tym, co czu­jemy w obli­czu nega­tyw­nego wyda­rze­nia, ale cier­pie­nie to indy­wi­du­alna i nie­po­wta­rzalna inter­pre­ta­cja tego, co się wyda­rzyło i jak się z tym czu­jemy. Jeśli za wszelką cenę sta­ramy się unik­nąć bólu, zamie­niamy go w cier­pie­nie. Ale kiedy jeste­śmy na tyle odważni, by spoj­rzeć mu w oczy i pozwo­lić mu ist­nieć w naszym życiu, wtedy jeste­śmy w sta­nie go zaak­cep­to­wać. Z cza­sem on osłab­nie.

Ból przy­cho­dzi, przy­po­mi­na­jąc nam, że żyjemy, lecz jaką postawę powin­ni­śmy przy­jąć, gdy odczu­wamy inten­sywny ból, któ­rego nie potra­fimy wyja­śnić?

• Kiedy ból jest tak silny, że nie jeste­śmy w sta­nie go wyja­śnić, musimy schro­nić się w naszych uczu­ciach.

Gdy ból roz­dziera serce, naj­cen­niej­sze jest towa­rzy­stwo bli­skich, któ­rzy pomogą nam sobie z nim pora­dzić, a przede wszyst­kim nie stra­cić wiary.

• Kiedy nasz ból nie ma moż­li­wego wyja­śnie­nia, musimy spoj­rzeć na niego z innej per­spek­tywy.

Ozna­cza to, że w obli­czu prze­ciw­no­ści losu każdy z nas może roz­wi­nąć w sobie umie­jęt­ność ocze­ki­wa­nia cze­goś nie­zwy­kłego w swoim życiu. Kiedy cier­pimy, nie­zwy­kle ważne jest rów­nież, aby­śmy dobrze trak­to­wali sie­bie. Ozna­cza to, że musimy być dla sie­bie życz­liwi i wyro­zu­miali, powin­ni­śmy wystrze­gać się kry­ty­ko­wa­nia i robie­nia sobie wyrzu­tów.

Ból każ­dego czło­wieka jest wyjąt­kowy i nikt, bez względu na to, ile ma w sobie empa­tii, nie jest w sta­nie w pełni zro­zu­mieć dru­giej osoby w tej kon­kret­nej sytu­acji, w któ­rej się zna­la­zła. Jest to bar­dzo indy­wi­du­alna sprawa i należy ją usza­no­wać. Cza­sami, szcze­gól­nie wobec nie­ule­czal­nej cho­roby, docho­dzi do tak zwa­nej straty wyzwa­la­ją­cej, a ten, kto prze­żyje, odczuwa jed­no­cze­śnie ból i ulgę. Ni­gdy nie należy tego oce­niać ani kry­ty­ko­wać, ponie­waż doda­jemy w ten spo­sób jesz­cze jedną emo­cję, z którą ta osoba musi sobie pora­dzić.

Praw­dzi­wego bólu nie da się pogo­dzić z nadzieją. Bez względu na to, jak wielki jest ten ból, nadzieja zawsze wznosi się o sto łokci wyżej.

Hra­bia Lautréamont

Pod­su­mo­wu­jąc, naj­lep­szą rze­czą, jaką możemy zro­bić, aby pora­dzić sobie z bólem zwią­za­nym ze stratą kogoś, kogo kochamy, jest zna­le­zie­nie ziarna, które zosta­wił, odcho­dząc. Przez ziarno rozu­miemy ślad, który został w nas i który daje nam siłę, by iść dalej, pomimo pustki. Każda strata, czy to ludzi, zwie­rząt domo­wych czy nawet rze­czy, zawsze kryje w sobie lek­cję, która nas odmie­nia. Nie wypie­ra­jąc tego, co czu­jemy, sta­rajmy się myśleć o tym, co otrzy­ma­li­śmy w spadku i jak możemy to wyko­rzy­stać, by popra­wić życie nasze i innych.

Rozdział 3. Strata ukochanej osoby

ROZ­DZIAŁ 3

STRATA UKO­CHA­NEJ OSOBY

1. Ból związany z utratą ukochanej osoby

Śmierć jest zja­wi­skiem uni­wer­sal­nym, doty­ka­ją­cym wszyst­kich ludzi i we wszyst­kich cza­sach. Jest rów­nież nie­unik­niona. Nie­za­leż­nie od posia­da­nych zaso­bów czy opieki koniec kie­dyś po pro­stu przy­cho­dzi. Jest czę­ścią życia.

Wiemy, że śmierć kła­dzie kres życiu na ziemi, ale ni­gdy nie sta­nowi końca rela­cji, którą mie­li­śmy, ponie­waż ci, któ­rzy ode­szli, będą nam towa­rzy­szyć na zawsze – pamięć o nich wyryta jest w naszych ser­cach.

Paolo Daniel Acero pisał: „Żałoba jest jed­nym z doświad­czeń życio­wych, które naj­bar­dziej nazna­czają ludzi. Pozo­sta­wia nas z jed­nej strony zra­nio­nymi, a z dru­giej zaję­tymi tym, co możemy okre­ślić jako »zada­nie prze­ży­cia żałoby«. Kiedy śmierć bli­skiej osoby nastę­puje nie­spo­dzie­wa­nie, gdy umiera dziecko lub gdy do śmierci nie doszło wsku­tek nie­ule­czal­nej cho­roby (czyli np. gdy mamy do czy­nie­nia z samo­bój­stwem, kata­strofą itp.), żałoba jest trud­niej­sza do przej­ścia. Nasze serce czuje się gwał­tow­nie zra­nione i wstrzą­śnięte, domaga się pełni naszej uwagi, aby prze­żyć”2.

Śmierć to temat tabu, o któ­rym jed­nak trzeba roz­ma­wiać i który należy roz­wa­żać. Roz­mowa na ten temat pomaga zmniej­szyć strach i zwal­czyć prze­sądy. Marie Lan­ger, austriacko–argen­tyń­ska psy­cho­ana­li­tyczka, psy­cho­lożka i nauczy­cielka, powie­działa: „Kiedy wyra­żamy to, czego się boimy, prze­staje to być takie nie­bez­pieczne”.

Ter­min „żałoba” pocho­dzi od pra­sło­wiań­skiego słowa „żal” (ból). Żałoba składa się z kilku ele­men­tów. Naj­waż­niej­sze jest poczu­cie straty, które jest wiel­kim bólem. Potem poja­wia się treść straty, czyli osoba, z którą się roz­sta­jemy i przez którą czu­jemy ból. Docho­dzą wresz­cie także emo­cje innych ludzi, które rów­nież spra­wiają nam ból. Są też rze­czy, które tra­cimy wraz z odcho­dzącą osobą, a które ni­gdy do nas nie wrócą.

Żyjąc, wszy­scy doświad­czamy „małych śmierci”. Są to „zmar­twych­wsta­nia”, „mikro­próby” naszego ostat­niego, wiel­kiego prze­zna­cze­nia. Umie­ramy, bo żyjemy. Nie­któ­rzy filo­zo­fo­wie twier­dzą, że umrzeć to pozbyć się przed­mio­tów, przy­ja­ciół, uczuć, nie myśleć o niczym ani niczego nie pra­gnąć.

Śmierć może poja­wić się w każ­dym momen­cie życia i dość wcze­śnie się o tym prze­ko­nu­jemy. Jest jego czę­ścią i może nas zasko­czyć w dowol­nym momen­cie roz­woju. Nawet jeśli koja­rzy nam się przede wszyst­kim ze sta­ro­ścią, musimy mieć świa­do­mość, że śmierć może przyjść wcze­śniej. Należy ją przy­jąć jako coś natu­ral­nego i nie­uchron­nego, ponie­waż życie i śmierć są nie­roz­łączne.

Tylko ludzie zdolni do wiel­kiej miło­ści mogą odczu­wać wielką roz­pacz; lecz ta potrzeba miło­ści służy im jako śro­dek prze­ciwko roz­paczy i ocala ich.

Lew Toł­stoj

Sokra­tes powie­dział, że dobry lekarz musi mieć dwie cechy: techne i medeos. Techne doty­czy sztuki lecze­nia, a medeos – umie­jęt­no­ści opieki. Innymi słowy, lekarz, asy­stent, pie­lę­gniarka itd. sta­no­wią narzę­dzia do wspo­ma­ga­nia zdro­wia nie tylko za sprawą swo­jej wie­dzy, ale także dzięki temu, jakimi są oso­bami, i dzięki tro­sce, którą ota­czają nie­ule­czal­nie cho­rego pacjenta.

2. Co możemy zrobić dla kogoś, kto szykuje się do odejścia?

• Sprawmy, by czas, jaki mu pozo­stał, był war­to­ściowy.

Kiedy życie dobiega końca, możemy wzbo­ga­cić ostat­nie chwile naszego bli­skiego, zapew­nia­jąc mu czułą i tro­skliwą opiekę. Gdy medy­cyna oka­zuje się bez­radna, rodzina i przy­ja­ciele cho­rego mogą zro­bić bar­dzo wiele, oka­zu­jąc mu miłość i tro­skę.

• Towa­rzyszmy tym, któ­rzy odcho­dzą, aby mogli odejść god­nie.

Tak jak naro­dziny są cudow­nym i pięk­nym aktem, tak ten, kto odcho­dzi, powi­nien żegnać świat w swoim naj­lep­szym ubra­niu, gładko ogo­lony, pięk­nie pach­nący. W ten spo­sób w tych ostat­nich chwi­lach oka­zują pod­nio­słość chwili swego odej­ścia. Wielu już wcze­śniej wyco­fuje się z życia; jedni mają pełną świa­do­mość odcho­dze­nia, inni je prze­czu­wają. Pozwólmy im odejść god­nie.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

1. J. Ordeig Cor­sini, El Dios de la alegría y el pro­blema del dolor, Rialp, Madryt 2015. [wróć]

2. P.D. Acero, Del dolor a la espe­ranza, Edi­cio­nes San Pablo, Bogota 2014. [wróć]