Oferta wyłącznie dla osób z aktywnym abonamentem Legimi. Uzyskujesz dostęp do książki na czas opłacania subskrypcji.
14,99 zł
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 14,99 zł
Ta jedna noc może odmienić twoje życie. Albo brutalnie je zakończyć.
Ślady krwi znalezione na miejscu zbrodni dają Justynie nadzieję na to, że Milena, jej siostra, wciąż żyje. Ze strzępków koszmaru sprzed ponad dwudziestu lat Justyna układa coraz wyraźniejszy obraz.
Okazuje się, że w noc Perseidów, na kilka miesięcy przed swoją śmiercią, Milena wraz z grupą znajomych jedzie do odludnego neolitycznego obserwatorium, gdzie poddaje się tajemniczemu rytuałowi. Jednak nie wszyscy jego uczestnicy wyjdą z lasu żywi...
Justyna z uporem podąża za tajemnicami siostry, choć wie, że może to sprowadzić niebezpieczeństwo na jej rodzinę. Ważne tropy prowadzą do Obrzyc i owianego mroczną historią szpitala psychiatrycznego. Po otwarciu drzwi, za którymi niegdyś odbywały się masowe mordy, Justyna zdaje sobie sprawę, że pewne sekrety powinny pozostać zakopane żywcem. Na zawsze.
Ewa Przydryga po raz kolejny zapewnia lekturę pełną napięcia i dramatycznych zwrotów, pochłaniającą jak najczarniejsza noc.
"Konstelacja emocji. Dawno nie byłem w tak kosmicznej podróży literackiej”.
Maciej Siembieda
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Czas: 7 godz. 30 min
Lektor: Kosior FilipFilip Kosior
„Żadna droga w moim życiu nie była tak długa jak ta, która miała mnie zaprowadzić do mnie samej”.
ALICE MILLER
„Najlepsza część życia ludzkiego to małe, bezimienne i zapomniane akty dobroci i miłości”.
WILLIAM WORDSWORTH
Wąwóz Śnieżycowy JarNoc Perseidów, lipiec 1999
– Tak musi smakować śmierć – pomyślała Milena. Zacisnęła dłoń w pięść i potarła nią brzuch. Kiedy drewniana czara wsunęła się w jej ręce, przyłożyła jej krawędź do ust. Już po pierwszym łyku cierpki płyn zalepił cały przełyk. Tak samo jak wcześniej, otaczały ją twarze i oddechy pełne wyczekiwania. Tylko jedno się zmieniło. W jej dłoń wsunęła się ręka. Aksamitna skóra i znajomy dotyk, który był jak anomalia w miejscu, gdzie wszystko jakby prowadziło do jądra ciemności.
Tymczasem gorzki płyn dotarł do żołądka. Tam po raz pierwszy dziewczyna poczuła opór. Rozpalane w brzuchu palenisko wywołało tak silny ból, że nie zdołała powstrzymać napływającej fali mdłości. Wszystko, co miała w żołądku, kilkukrotnie uderzyło głośno w misę, nad którą się nachyliła. Im więcej razy to robiła, tym bardziej słabł jej zacisk na metalowym rancie. W końcu zacisk zupełnie puścił, a ona opadła na chłodną ziemię. Coś pod nią dudniło. Albo ta głośno przyzywająca ją do siebie ciemność, albo tylko jej własne serce.
Z tej perspektywy, gdy leżała z policzkiem przyciśniętym do ziemi, rzeczywistość postrzegała zupełnie inaczej. Nie było w niej niczego trwałego ani znajomego. We wnętrzu kalejdoskopu, w którym się znalazła, Milena była wielkości pyłku. Prawie jak nicość. W kolorowe figury – trójkąty, kwadraty, koła – wpisane było jej obracające się ciało.
Kolejny skurcz brzucha rozmył nawet to – kolory i szkiełka. Znów miała pod sobą ziemię. Potem wszystko działo się szybko. O znajdujący się tuż przed nią kamień zgrzytnęła krawędź metalowej misy. Coś musnęło jej włosy. A potem z nich się zsunęło. Do gorącej twarzy przykleiły się mokre kosmyki. Dźwięki zmieniły swoje natężenie i ton. Nie było pośród nich tamtych oddechów ani pulsu ziemi – tylko syczenie.
Wąż, który do niej podpełzał, miał połyskujące łuski. Wyglądały jak wabiące ją szmaragdowe szkiełka. Milena nie dała mu się omamić. Jednak każda z kilku rozpaczliwych prób, by podnieść się z ziemi i przed nim uciec, przynosiła odwrotny skutek. Jakaś siła zbyt mocno przyciskała ją do ziemi. Wpychała do środka. Dziewczyna usłyszała wtedy dwa głosy. Szybkie i ostre – jak strzała trafiająca do celu.
– Łap ją.
– Szybko! Mocniej!
Potem głosy dobiegały z innej strony.
– Kurwa! Za mocno jej to robisz!
– Przestań już!
Nareszcie mogła się poruszyć. Podparła się na łokciach o ziemię i uniosła głowę wyżej. Nowa perspektywa niczego nie zmieniła, świat nadal odbijał się w krzywym zwierciadle. Jedna ciemna plama, wkodowana w szarą zieleń, zlewała się z drugą. Jedyne, co Milena widziała wyraźnie, rosło i wciąż do niej pełzło.
Wąż.
Łuski na jego skórze przybrały postać metalowej chropowatości – takiej, jaka osłania zbroję. Szorstkiej i ostrej, gotowej ciąć skórę, byle tylko wślizgnąć się do środka. A właśnie tam gad wydawał się zmierzać. Do niej. Najpierw jego głowa pojawiła się między rozchylonymi udami dziewczyny. Potem w tym samym miejscu znalazły się tułów i ogon. Kiedy na nią natarł, w środku zapiekło ją jeszcze bardziej. Sięgnęła w stronę wymykającego się jej węża, ale nie zdążyła go wydobyć, nim zdołał się w nią wślizgnąć. Była teraz cięższa o jego masę, a zarazem pusta. Wypalona. Łzy, które spłynęły po policzkach, bolały ją tak samo jak ślad, który zostawił po sobie wąż. W końcu zniknął.
– Boże, przestań! – Rozpaczliwy głos zamienił się w krzyk.
Boże, przestań! – powtórzyło leśne echo, ale za każdym razem trochę ciszej.
Palec, który chwilę później pojawił się na ustach Mileny, zadrapał jej spierzchnięte wargi. W górę i w dół. Czyjaś ręka wplotła jej się we włosy.