Tytuł dostępny bezpłatnie w ofercie wypożyczalni Depozytu Bibliotecznego.
Tę książkę możesz wypożyczyć z naszej biblioteki partnerskiej!
Książka dostępna w katalogu bibliotecznym na zasadach dozwolonego użytku bibliotecznego.
Tylko dla zweryfikowanych posiadaczy kart bibliotecznych.
Jest rok 1352. Przed dwoma laty przez Norwegię przetoczyła się epidemia dżumy, pustosząc wielkie obszary kraju. W jednej z udręczonych nieszczęściem wsi mieszka Ingebjrrg, siedemnastoletnia dziedziczka bogatego dworu. Jej ojciec zaginął w tajemniczych okolicznościach i Ingebjrrg musi wyjść za mąż, żeby móc przejąć rodzinny majątek. Jest silna, zdrowa i piękna, ale żyje w czasach, gdy mężczyzn jest niewielu.
[Opis wydawnictwa]
Cykl: Przepowiednia księżyca, t. 35
Książka dostępna w zasobach:
Miejska Biblioteka Publiczna im. Jana Pawła II w Opolu (5)
Biblioteka Publiczna Miasta i Gminy Barcin im. Jakuba Wojciechowskiego
Biblioteka Publiczna Miasta i Gminy w Gostyniu
Miejska Biblioteka Publiczna im. Zofii Urbanowskiej w Koninie (4)
Biblioteka Miejsko-Powiatowa w Kwidzynie
Powiatowa i Miejska Biblioteka Publiczna im. Marii Fihel w Miechowie
Miejska Biblioteka Publiczna im. Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego w Morągu
Miejska Biblioteka w Mszanie Dolnej
Miejska Biblioteka Publiczna im. Adama Próchnika w Piotrkowie Trybunalskim (2)
Biblioteka Publiczna im. H. Święcickiego w Śremie (2)
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 207
Rok wydania: 2011
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Przepowiednia księżyca tom 35
Frid Ingulstad
Duchowezmagania
Przekład
Anna Marciniakówna
Tytuł oryginału norweskiego:
Sjelekamp
Ilustracje na okładce: Eline Myklebust
Projekt okładki: Tadeusz Szlaużys
Redakcja i korekta: BAPPRESS
Copyright © 2007 by N.W. DAMM & SØN A.S, OSLO
Copyright this edition: © 2011 by BAPPRESS
Published by agreement with CAPPELEN DAMM AS
All Rights Reserved
Wydawca:
Ringier Axel Springer Polska Sp. z o.o.
02-672 Warszawa
ul. Domaniewska 52
www.ringieraxelspringer.pl
ISBN 978-83-7558-764-7
ISBN 978-83-7558-905-4
oraz
BAPPRESS
05-420 Józefów
ul. Godebskiego 33
www.bappress.com.pl
ISBN 978-83-7602-133-1
ISBN 978-83-7602-174-4
Informacje o książkach z serii „Przepowiednia księżyca”:
Infolinia: 0 801 000 869
Internet: www.fakt.literia.pl
Skład: BAPPRESS
Druk: CPI, Niemcy
Ingebjørg Olavsdatter - dziedziczka dworu w Dal, w parafii Eidsvoll
Folke Bårdsson - mąż Ingebjørg
Bård Axelsson - ojciec Folkego
Gaute - przyrodni brat Folkego, nieślubny syn Bårda
Pani Ulrika - matka Folkego
Alv - syn Ingebjørg i Turego
Elin - córka Ingebjørg i Folkego
Bård - syn Ingebjørg i Folkego
Bergtor Måsson - były narzeczony Ingebjørg
Tyra Oddsdatter - druga żona Bergtora
Hallstein Måsson - brat Bergtora
Torolv - syn Giseli, nieżyjącej żony Bergtora
Pani Margareta - była teściowa Ingebjørg
Pani Anna - starsza szwagierka Ingebjørg
Bengt Algotsson - szwedzki książę, w niełasce u króla
Młody król Håkon - nowo koronowany król Norwegii
Król Eryk - starszy syn króla Magnusa, władca dużej części Szwecji
Król Magnus - ojciec Håkona i Eryka
Królowa Blanka - królowa Szwecji, zarządza dystryktem Tunsberg
Pani Bothild - żona byłego ochmistrza
Simon Isleifsson - zarządca Sæmundgård
Ingerid - służąca Ingebjørg, żona Simona
Olav - przybrany syn Simona i Ingerid
Åsa - zaufana Ingebjørg i chrzestna matka Elin
Ellisiv - córeczka Åsy, nieślubne dziecko Turego
Jorid Jønsdotter - córka nadwornego pisarza
Rikissa Gerhardsdotter - młoda szlachcianka
Pewnej nocy wiosną 1358 roku Ingebjørg obudził krzyk małego Bårda. Przerażona odkryła, że Saemundgærd stoi w ogniu. Uratowali się wszyscy z wyjątkiem parobka Sigvata. O podłożenie ognia podejrzewano Rodgeira Magnussona, który z czasem przyznał się do zbrodni, a wkrótce potem zachorował na dżumę i zmarł.
Pogorzelcy zamieszkali na jakiś czas u Solveig i jej ojca. Pojawiły się jednak pogłoski, że coraz więcej ludzi choruje na nową zarazę. Simon z Ingerid i częścią służby uciekli w góry. Folke, Ingebjørg i trójka ich dzieci, a także Åsa z córeczką Ellisiv, służąca Margret, parobek Ivar i ludzie Folkego wyruszyli na południe, w stronę Hallandii. Po drodze spotykali mnóstwo ludzi uciekających przed zarazą. Znaleźli też porzuconego, rannego szczeniaka, którego ze sobą zabrali. Alv dał mu na imię Łapa.
Torolv został u Bergtora, który wraz z rodziną zamierzał wypłynąć na morze. Ingebjørg z mężem i całym orszakiem nocowała we dworze Eikaberg. Następnego ranka gospodarz Ragnvald Brusesson miał ich odprowadzić do Setergärd, dworu, w którym została stracona pani Thora. W Sarpsborg dogonił ich wójt Oslo, który ich ścigał, ponieważ w Setergärd znaleziono martwego Ragnvalda. Wójt stwierdził jednak, że są niewinni. W zamku Hornborg spotkali trzech szlachciców wracających z uczty w Varberg. Opowiadali oni, że księżna wdowa Ingebjørg ma ochotę uwieść Gautego, przyrodniego brata Folkego.
W rzeczywistości Gaute zakochał się w Jorid, córce nadwornego pisarza, odkrył jednak, że panna ukrywa jakąś bolesną tajemnicę. Tymczasem pani Ulrika, matka Folkego, stara się ożenić przybranego syna z panną Magdaleną. W Konghelle orszak Ingebjørg spotyka męża Anny. Ingebjørg stwierdza, że to sympatyczny człowiek, ale uwolnił Annę, ponieważ wykazała skruchę i żal. Nareszcie zbliżają się do Getakärr. Ingebjørg czuje się źle, przeczuwa, że poroni. Prosi wszystkich, by pojechali przodem, ona zaś kieruje się w stronę rynku. Nagle słyszy za sobą głos, odwróciwszy się, dostrzega Annę. „Pani Ingebjørg? Jak to dobrze, że wróciliście. Oszczędzę sobie fatygi”, oznajmia szwagierka.
Ingebjørg jeszcze mocniej zacisnęła nogi, by ukryć to, co się z nią działo. Z całych sił starała się nad sobą zapanować i ze zdumieniem stwierdziła, że mdłości ustąpiły. Serce podskoczyło jej do gardła, kiedy zobaczyła, kto przed nią stoi. Anna nie powinna sądzić, że udało jej się przestraszyć bratową.
- Niech będzie pochwalony, pani Anno. - Sama była zaskoczona, że w ogóle zdołała coś powiedzieć, a na dodatek głos brzmi zdrowo i normalnie, choć dopiero co myślała tylko o tym, żeby się położyć. - A ja właśnie niedawno miałam bardzo miłe spotkanie z pani mężem.
Zdążyła zauważyć błysk niepewności w spojrzeniu swego największego wroga, zaraz jednak oczy stały się ciemne i złe jak zazwyczaj.
Widziała, jak Anna walczy ze sobą. Chyba zaczęła wierzyć, że Ingebjørg mówi prawdę, i nie wiedziała, jak się w tej sytuacji zachować.
- Owszem, czyż nie potrafi świetnie udawać? To wielka sztuka odgrywać życzliwość i oddanie, kiedy spotyka się ludzi, których wolałoby się nie widzieć - Anna najwyraźniej zdołała się opanować.
Ingebjørg słuchała z uśmiechem. A więc udało jej się wzbudzić w Annie niepokój.
- Proszę go ode mnie pozdrowić i podziękować za tamtą szczerą rozmowę. Dobrze jest wiedzieć, że człowiek ma przyjaciół.
Ku zdziwieniu Ingebjørg Anna odwróciła się na pięcie i marszowym krokiem ruszyła w stronę swojego wierzchowca, wydała rozkaz pokojówce i innym towarzyszącym jej ludziom, a potem odjechała, nie odwracając głowy.
Dopiero teraz Ingebjørg zauważyła, ile ją to spotkanie kosztowało. Mdłości i zawroty głowy wróciły ze zdwojoną siłą, aż się skuliła i musiała się oprzeć o ścianę szopy, żeby nie upaść.
- Przepraszam, czy mogłabym pani w czymś pomóc - nie wiadomo skąd wzięła się młoda kobieta, stanęła obok Ingebjørg i chciała ją podtrzymać. Ingebjørg widziała ją jak przez mgłę, bo ból szarpał jej ciało. Mimo to rozpoznała pannę, to córka nadwornego pisarza, która siedziała przy niej w czasie uczty wydanej przez księżną wdowę, i z którą tak dobrze jej się rozmawiało.
Tamta też ją rozpoznała i krzyknęła głośno:
- Czyż to nie pani Ingebjørg?
Ingebjørg przytaknęła.
- Czy mogę prosić panią o przysługę? Mój mąż pojechał przodem, myślę, że czeka na mnie za bramą miasta. Czy byłaby pani tak dobra i... - nie dokończyła prośby, bo pociemniało jej w oczach, osunęła się na ziemię i zapadła w otchłań.
Kiedy otworzyła oczy, zdała sobie sprawę, że leży na szerokim łożu w jakiejś sypialni, która wydawała jej się znajoma. Po jednej stronie łóżka stał Folke i rozmawiał z panią Ruth Güllicksdotter, a po drugiej córka nadwornego pisarza siedziała na samym brzeżku i trzymała ją za rękę.
Ingebjørg natychmiast przypomniała sobie, co się stało.
- Dziękuję, panno... - nie była w stanie odnaleźć w pamięci jej imienia.
- Jorid Jønsdotter - odparła tamta skrępowana. - Był tu lekarz księżnej wdowy. Jest pani w dobrych rękach.
Folke musiał usłyszeć ich głosy, bo się odwrócił. Wyraz ulgi pojawił się na jego twarzy, kiedy dotarło do niego, że żona odzyskała przytomność. Pochylił się nad nią, pocałował i pogłaskał po czole.
- Najdroższa moja, bardzo cię boli?
Ingebjørg pokręciła przecząco głową.
- Dżuma byłaby o wiele gorsza. Wtedy wy też byście zachorowali.
Folke posłał jej przerażone spojrzenie.
- Bałaś się, że dopadła cię zaraza?
Zmęczona pokiwała głową.
- Najświętsza Panienko! - Folke zrobił znak krzyża. - W takim razie zgadzam się z tobą. Możesz urodzić jeszcze wiele dzieci, Ingebjørg. Przeżyłaś zbyt wiele. Pożar, lęk przed chorobą i długa, męcząca podróż. Nie można było oczekiwać niczego innego.
- To prawda. Czy z Bårdem i Elin wszystko w porządku? A jak inne dzieci?
Folke przytaknął.
- A dlaczego prosiłaś, żebym pojechał przodem? Już wtedy coś zauważyłaś?
- Musiałam zdobyć świeże ubranie. - Uśmiechnęła się skrępowana.
- Żeby ukryć nieszczęście. I panna Jorid spotkała cię bliską omdlenia. Powiedziała mi, że rozmawiałaś z jakąś obcą kobietą.
- To była Anna.
Folke zaniemówił. Widziała, że twarz mu się zmienia, a rysy tężeją.
- Anna Gustavsdotter? Żona wójta?
- Tak - Ingebjørg udało się uśmiechnąć. - Zdaje mi się, że ją przestraszyłam.
Mąż przyglądał jej się badawczo.
- Powiedziałam, że spotkałam jej męża i bardzo się ze sobą zaprzyjaźniliśmy.
Folkego to nie uspokoiło.
- To chyba nie mogło przestraszyć Anny?
Dopiero teraz podeszła do nich pani Ruth.
- Tak się przeraziłam, kiedy wniesiono panią do zamku, pani Ingebjørg. Byłam pewna, że ta przeklęta kobieta zdołała odebrać pani życie.
Folke marszczył czoło, minę miał poważną, wyraźnie zmartwioną.
- Musimy wyjeżdżać. Nie ufam nikomu.
Pani Ruth pokręciła głową.
- Tutaj i ona, i dzieci są bezpieczne. Proszę nie zapominać, że król Magnus znowu jest panem Varberg, po porozumieniu, jakie zawarł z synem. Skoro ja mam prawo tu mieszkać, mimo że jestem ciotką wojowniczego księcia, to jest oczywiste, że również państwo mogą z nami zostać, jak długo zechcą. Nikt niepożądany nie będzie do zamku wpuszczony.
Folke wciąż marszczył czoło.
- Kiedy nocowaliśmy w Konghelle, dowiedziałem się, że sytuacja jest w najwyższym stopniu niepewna zarówno dla króla Magnusa, jak i króla Eryka. Obaj pożyczyli na wojenne wyposażenie więcej pieniędzy, niż są w stanie oddać. Król Eryk jest coraz bardziej zależny od grafów holsztyńskich, którzy wkrótce zawładną chyba całą Szwecją. I król Magnus, i król Håkon zdają sobie z tego sprawę i zastanawiają się, co powinni zrobić, by nie dopuścić do dalszego wzrostu siły grafów.
- My jednak wiemy, jakie plany mają ci królowie - rzekła cierpko pani Ruth. - Mówi się, że obaj po jadą na Boże Narodzenie do Kopenhagi, by ostatecznie doprowadzić do zaręczyn króla Håkona z małą Małgorzatą. Mają nadzieję zapewnić sobie dzięki temu pomoc jej ojca, króla Waldemara, przeciwko królowi Erykowi.
Folke przytakiwał, rozglądając się wokół, by mieć pewność, że w izbie nie ma nikogo, kto nie powinien tego słuchać.
Zerknął na Ingebjørg z troską w oczach.
Ingebjørg skrzywiła się.
Nagle Folke zdał sobie sprawę, że panna Jorid wciąż siedzi przy Ingebjørg i posłał jej niespokojne spojrzenie.
- Zakładam, że nadworny pisarz śledzi, co się dzieje i jest po naszej stronie.
Panna Jorid przytaknęła.
- Ojciec zawsze wspierał króla Magnusa, nawet kiedy król Eryk przejął zamek. Ojciec nie popiera jego poglądów. Jest starym człowiekiem i niewiele już może zrobić, ale zawsze miał oczy i uszy otwarte. Co prawda ostatnio gorzej słyszy, ale i tak świetnie orientuje się w sytuacji.
Pani Ruth uśmiechnęła się tajemniczo.
- Pan chyba nie wie, Folke, że pański brat wodzi oczyma za naszą piękną panną pisarzówną?
Ingebjørg popatrzyła najpierw na panią Ruth, a potem na pannę Jorid. Naprawdę Gaute zakochał się w córce nadwornego pisarza? Ale co na to powiedzą rodzice Folkego?
Folke musiał pomyśleć to samo. Uśmiechnął się do panny.
- Świetnie rozumiem mojego brata, ale proszę zbyt wiele nie oczekiwać, panno Jorid. Mój ojciec z pewnością zechce mieć coś do powiedzenia w sprawach jego przyszłości, tak jak w swoim czasie domagał się posłuszeństwa ode mnie.
Ingebjørg zauważyła, że uśmiech zgasł na wargach panny Jorid, a na jej twarzy pojawił się wyraz smutku i przygnębienia. Nie ma wątpliwości, że dziewczyna odwzajemnia uczucia Gautego.
Przypomniała sobie, że ona i Folke rozmawiali o Gautem tamtej nocy, kiedy w drodze do Oslo spali pod gołym niebem. Powiedziała wtedy, że chciałaby ożenić Gautego z Åsą, a Folke oznajmił, że ojciec nigdy się na to nie zgodzi. Gaute będzie musiał poślubić pannę z jakiegoś szwedzkiego szlacheckiego rodu.
Drzwi się otworzyły i do izby wbiegł Alv z Łapą w objęciach. Szczeniak bardzo urósł, wierzgał teraz łapami, chcąc się wyrwać chłopcu.
Margret wbiegła za nimi, próbując zabrać dziecko i psa, Alv jednak upierał się, że zostanie przy matce.
Folke pośpiesznie odebrał mu szczeniaka.
- Łapy nie trzeba nosić, Alv. Nie widzisz, jak się wyrywa na ziemię?
Chłopiec chciał protestować, ale zamiast tego rzucił się w stronę łóżka i wdrapał się do matki.
Ingebjørg objęła synka i przytuliła do siebie.
- Już niedługo wyzdrowieję, to pojedziemy dalej, do wujka Gautego, pana Bårda i pani Ulriki.
- Ja chcę siedzieć na koniu razem z wujkiem Gautem - zawołał Alv ze śmiechem.
Nagle Ingebjørg poczuła skurcz w sercu. Czy Alv będzie mógł poruszać się poza murami posiadłości, skoro Anna znajduje się w pobliżu? Czy będą musieli żyć w nieustannym lęku o dziecko? Westchnęła ciężko. Jak wójt mógł być taki naiwny? Skoro Anna próbowała otruć własną matkę, to jest zdolna naprawdę do wszystkiego. Wójt musi zdać sobie sprawę, że ta kobieta zrobi, co będzie mogła, by odziedziczyć majątek ojca. Alv zaś stoi jej na drodze.
Pani Ruth odwróciła się.
- Chyba powinniśmy zostawić pacjentkę na jakiś czas w spokoju. - Ruszyła ku drzwiom, ale znowu przystanęła. - Mam przekazać pani pozdrowienia od pani Katariny. Ona też tu teraz jest.
Ingebjørg uśmiechnęła się.
Panna Jorid wstała.
Panna Jorid uśmiechnęła się.
Dopiero kiedy dziewczyna opuściła izbę, Ingebjørg przypomniała sobie, że przecież ona też umie czytać. Kiedy widziały się po raz pierwszy, opowiadała jej, że pożycza książki z biblioteki.
Po chwili Margret zabrała Alva, małżonkowie zostali sami. Powiedziano jej, że Bård śpi. Nakarmiła go mieszkająca w zamku mamka. Teraz Folke usiadł na krawędzi łóżka i ujął rękę żony.
Ona jednak pokręciła głową.
- To jednak już drugie dziecko, które poroniłaś.
Ingebjørg nie odpowiadała.
- Chciałabyś się trochę przespać?
- Nie, wolałabym żebyś tu przy mnie siedział i trzymał mnie za rękę tak jak teraz.
- Mówiłaś, że przestraszyłaś Annę, ale ja widzę, że chyba jest odwrotnie.
Ingebjørg wciąż nie odpowiadała.
- Ona nie zdoła wedrzeć się do zamku, Ingebjørg.
- Ona może nie, ale z pewnością wszędzie ma pomocników. Biedni ludzie zrobią wszystko, by zarobić jakiegoś szylinga.
- Poproszę, by wzmocniono straże i nie wpuszczano nikogo niepowołanego.
- A co my wiemy o służbie tutaj, w Varberg? Niektórzy z nich na pewno stoją po stronie księcia. I dobrze wiedzą, że on i Anna są sobie bliscy.
Folke niespokojnie spojrzał w okno.
- Wkrótce się ściemni. Proponuję, żebyśmy zostali tu na noc i ruszyli dalej jutro wcześnie rano.
Ingebjørg zgodziła się.
Mąż pogłaskał ją po czole.
Folke uśmiechnął się.
Folke pochylił się i pocałował ją.
- Nie, nie zapomniałem o tym, Ingebjørg. Pamiętam każdą noc, kiedy kładłem się spać zrozpaczony, pamiętam ból, kiedy nie otrzymałem odpowiedzi na swój list i sądziłem, że ze mną zerwałaś. I nie śmieję się z ciebie, podziwiam twoje gorące serce. Cierpisz razem z Gautem i panną Jorid, bo jesteś taka, jak jesteś. I ja bym nie chciał, żebyś się zmieniła. Kto wie, może ty, dzięki swojej trosce o innych ludzi, potrafisz dokonać tego, co się nikomu innemu nie udało: wpłyniesz na mojego ojca.
Ingebjørg słuchała z uśmiechem.
- W każdym razie spróbuję. Uważam, że panna Jorid jest dobrą i łagodną kobietą, która stałaby się wielką radością i wsparciem dla Gautego. Jest mądra, umie czytać i pisać, posiada prawdopodobnie znacznie więcej umiejętności niż zwykłe córki szlacheckich rodów. Jedyne, czego jej brakuje, to potężny ojciec ze szlachecką krwią z żyłach, ale jestem pewna, że świetnie sobie poradzi bez tego.
- Powinni cię słyszeć szlachcice z Hallandii - roześmiał się Folke, po czym wstał. - Pójdę porozmawiać z zarządcą, by wzmocnił straże. Nie musisz się bać o Alva. Margret ma surowo przykazane, żeby nikogo nie wpuszczać, zresztą jest z nią Åsa.
Ingebjørg przytakiwała w milczeniu, ale kiedy wyszedł, leżała i myślała, jak łatwo Anna lub jej pomocnicy mogliby się zakraść do zamku. Szwagierka z pewnością wszędzie tu ma swoich ludzi.
Służąca przyniosła tacę z jedzeniem dla chorej. Ingebjørg nie widziała przedtem tej dziewczyny.
- Chyba cię jeszcze nie spotkałam. Byłaś tu już trzy lata temu?
Zauważyła, że tamta się rumieni, a wzrok ma rozbiegany.
- Nie, pracuję dopiero od Bożego Narodzenia.
- Ale zdążyłaś już poznać panią Ruth i panią Katarinę?
Dziewczyna skinęła głową, nie patrząc na nią.
- Chyba wiesz, że pani Ruth jest ciotką księcia Algotssona?
Dziewczyna znowu przytaknęła w milczeniu.
- Tak się ucieszyłam na jej widok. Bardzo się zaprzyjaźniłyśmy, kiedy byłam w Varberg przed trzema laty.
Tym razem też nie doczekała się odpowiedzi. Ingebjørg miała wrażenie, że dziewczyna nie bardzo wie, co ze sobą zrobić.
- Postaw tacę na stole, za chwilę coś zjem.
Służąca dygnęła i wyszła.
Ingebjørg przyglądała się kuszącym kawałkom mięsa, cieniutkim chlebkom i kubkowi piwa, czując, że cieknie jej ślinka. Długo nie jadła, ale coś jej mówiło, że powinna się powstrzymać.
Głupia jesteś, powiedziała sobie w duchu. Anna pojechała i nie może wiedzieć, że znalazłaś się w królewskim zamku.
A jeśli wie?
Nie miała odwagi tknąć jedzenia. Anna mogła się zatrzymać za bramą miasta, zauważyć, że panna Jorid przekazała wiadomość Folkemu, i że on wraz z orszakiem zawrócił do Varberg. W królewskiej twierdzy aż się roi od łudzi, nikt nie jest w stanie kontrolować wszystkich.
Na szczęście Margrecie surowo przykazano, by trzymała dzieci w izbie, dopóki nie trzeba będzie jechać dalej. Åsa jest z nią, a jeśli na kimś można polegać, to właśnie na Åsie. Ona by nie dopuściła do dzieci obcej służącej i nie pozwoliła Alvowi zjeść czegokolwiek, czego sama najpierw nie spróbuje. Ingebjørg nawet nie musiała jej o tym mówić, Åsa sama rozumie, że muszą mieć się na baczności. Zresztą Ellisiv też jest zagrożona. Anna z pewnością wie, że Ellisiv jest córką Turego.
Ale jednak Alv przybiegł do matki, Margret musiała go gonić. Jak zdołał się wydostać za drzwi, jeśli skobel był zaciągnięty?
Ingebjørg rzucała się na posłaniu coraz bardziej zaniepokojona. W końcu nie mogła już dłużej, wstała i ubrała się. Tysiące kobiet traci dzieci i nie kładą się z tego powodu do łóżka. Wyszczotkowała włosy, włożyła czepek i podeszła do okna. Miała stąd widok na morze. Niebo było błękitne, bez jednej chmurki, powierzchnia wody skrzyła się w słońcu. W oddali widziała statki płynące na północ, lub inne, zmierzające na południe. Żagle wyglądały jak białe ptaki. Jakaś duża, szeroka hanzeatycka koga zbliżała się do królewskiego nabrzeża, żagle łopotały delikatnie, marynarze biegali po pokładzie, prowadząc statek do brzegu. Ten widok sprawił, że zaczęła myśleć o Erlingu i jego opiekunie z Rostocku. Wkrótce minie rok, odkąd widziała syna. Gdzie on się teraz znajduje? Jak mu jest? Czy słusznie postąpiła, wyrzekając się go?
Koga wolno zbliżała się do brzegu. Teraz Ingebjørg wyraźnie widziała załogę, młodych chłopców i starych, doświadczonych marynarzy. Na mostku stał wysoki mężczyzna, wymachiwał rękami i krzyczał. To z pewnością szyper.
Z kajuty wyszło dwoje dzieci: chłopiec pięcio-, może sześcioletni i trochę mniejsza dziewczynka. Chłopiec miał ciemne włosy, widziała to wyraźnie. Dziewczynka nieco jaśniejsze. Może trzeba by wysłać któregoś z ludzi Folkego, żeby się dowiedział, skąd szyper pochodzi i czy zna nazwisko Sebastian Bernward.
Rzecz jasna ów ciemnowłosy chłopiec nie ma z nią nic wspólnego. Byłby to niewiarygodny zbieg okoliczności. Poza tym wygląda na to, że on ma siostrę.
Może Sebastian Bernward wziął jeszcze jedno dziecko? Albo ponownie się ożenił? Może poślubił wdowę z dzieckiem?
Ale on przecież wciąż jest żonaty z Åshild, a dwóch żon mieć nie wolno.
Chociaż może Kościół w Rostocku nie wie, że on ma już żonę w Norwegii. Ktoś taki potrafi oszukiwać ludzi.
Pochyliła się i wpatrywała w statek, który już zacumował. Teraz wyraźnie widziała chłopca, ale był odwrócony do niej plecami. Włosy miał tak samo ciemne, jak Erling. Szczęknęła klamka i Ingebjørg odwróciła się gwałtownie. Folke patrzył na nią zaskoczony.
- Wstałaś?
- Tak, nie mogłam już dłużej leżeć.
- Dlatego, że jesteś niespokojna?
- Może to też, ale przede wszystkim dlatego, że czuję się silna na tyle, by wstać i jak najszybciej znowu wyruszyć w drogę. Wiejskie kobiety też tracą dzieci i zaraz potem muszą brać się do roboty.
- Ale ty nie jesteś wiejską kobietą. Ty jesteś moją żoną, najdroższym skarbem, jaki posiadam. Poza tym możemy wyruszyć dopiero jutro rano.
Podszedł do niej. Ingebjørg miała nadzieję, że Folke nie zauważy ciemnowłosego chłopca na pokładzie kogi. Wtedy by pewnie zrozumiał, o czym myślała. A przecież miał nadzieję i wierzył, że udało jej się raz na zawsze wyrzucić Erlinga z myśli.
- Mam ochotę spotkać się z panią Katariną, skoro tu już jestem. Chciałabym też porozmawiać jeszcze z panią Ruth. Może minąć wiele czasu, zanim znowu je spotkam, a obie są mi takie życzliwe.
Folke uniósł palcem jej podbródek i przyglądał się twarzy żony.
- Co się dzieje, Ingebjørg?
- Przecież wiesz.
On wolno potrząsnął głową.
- Nie. Wiem, że niepokoisz się z powodu Anny, bo obawiasz się o życie Alva i swoje, ale nie wiem, dlaczego stoisz przy tym oknie i wpatrujesz się w morze.
Wzrok Folkego podążał w stronę horyzontu, zatrzymując się na statkach stojących na kotwicach oraz tych przy nabrzeżu. Ingebjørg poczuła, że teraz patrzy na hanzeatycką kogę. Na razie nic nie mówił.
- Czy ty myślisz o tamtym mieszkańcu Rostocku i jego synu? - spytał w końcu.
- A czy można myśleć o jednym i pomijać drugiego.
Folke nie odpowiadał, nadal wpatrywał się w morze.
Po chwili Folke zwrócił się do żony:
Ingebjørg skinęła w odpowiedzi i patrzyła w ślad za Folkem, dopóki nie zniknął za drzwiami. Jaki to postawny i przystojny mężczyzna, nie znała innego takiego.
Nagle wolno i jakby ze zdziwieniem pokręciła głową. Folke natychmiast się domyślił, że ona przygląda się dzieciom na pokładzie kogi, choć przecież od dawna nie wspominali nawet imienia Erlinga. Można by sądzić, że Folke czyta w myślach żony. Sprawiło jej to przyjemność, ale zarazem też ból. Teraz go z pewnością zawiodła. Wiedziała, jak bardzo pragnął, by udało jej się zapomnieć. Folke nie rozumie, że pod tym względem mężczyźni różnią się od kobiet. Matka nigdy nie zapomni dziecka, które wydała na świat.
Odwróciła się od okna i wolno poszła w stronę półki z książkami na drugim końcu pokoju. Nawet tutaj, w izbie gościnnej, było ich wiele.
Najwięcej znalazła książek poświęconych kwestiom kościelnym, między innymi dzieło napisane przez mnicha Bernharda z Clairvaux, założyciela zakonu cystersów. Opowiadał jej o nim brat Eilif, bo przecież klasztor Hovedøen należy do tego zakonu. Brat Eilif mówił, że Bernhard traktował wiarę jako tajemnicę, z czym nie zgadzał się uczony Abelard, który głosił, że niektóre teksty w Biblii są ze sobą nawzajem sprzeczne. Taki stosunek do świętych tekstów był niebezpieczny, więc jego książki zostały spalone na stosie.
Zdjęła którąś książkę z półki i stwierdziła ze zdziwieniem, że to właśnie przekład jednej z tych wyklętych prac: Tak i nie albo za i przeciw. Brat Eilif o niej opowiadał i brał Abelarda w obronę. „Każdy ma prawo do samodzielnego myślenia”, mawiał. Mimo gniewu duchowieństwa Abelard zyskał wielu zwolenników. Miał zaledwie dwadzieścia trzy lata, kiedy otworzył szkołę w Paryżu, opowiadał brat Eilif. Jego stosunek do kobiet też był inny niż stosunek brata Bernharda. Podczas gdy przeciwnik zajmował się sprawami duchowymi, to Abelarda pochłaniała głównie zmysłowa miłość do Heloizy, w końcu nie był w stanie myśleć o niczym innym.
Ostrożnie przewracała arkusze pergaminu, zapisane starannymi literkami i myślała o swojej miłości do Folkego. Może Gaute i panna Jorid przeżywają taką samą, trudną do ugaszenia tęsknotę, jakiej doświadczyli Folke i ona, a także owa znana para kochanków z Francji sprzed dwustu laty. Ludzie się nie zmieniają, mężczyźni i kobiety dzisiaj przeżywają to samo i tak z pewnością pozostanie po wsze czasy. Zostali stworzeni przez Boga, by przeżywać pożądanie, tęsknotę i zmysłowość.
Odstawiła książkę na miejsce i spojrzała ku drzwiom. Dlaczego Folke nie wraca? Myślała, że poszedł tylko po coś, ale minęło już tyle czasu...
Mogła, rzecz jasna, wezwać którąś z pokojówek, by towarzyszyła jej do Sali Królewskiej. Jeśli Anna coś knuje, to przecież raczej nie zaatakuje jej w ponurych zamkowych korytarzach. W każdym razie nie teraz, kiedy wzmocniono straże.
W tej samej chwili zauważyła, że poronienie jeszcze się nie skończyło, bo coś ciepłego zmoczyło podkład. Trzeba go zmienić w nadziei, że nie będzie musiała pozostawać w sypialni.
Miała tu dzbanek z wodą i miednicę. Oporządziła się najlepiej, jak mogła.
Pomyślała o Sæmundgård i znowu przypomniała sobie pożar. Z trudem powstrzymywała płacz. Mój Boże, ten dwór, który tak bardzo kochałam, został przemieniony w stos czarnych węgli i popiołu. Tyle tylko zostało ze starych, spalonych słońcem, drewnianych budynków. Jeśli nawet zostaną wzniesione nowe, to już nigdy nie będzie tak samo. Stary dom zniknął na zawsze. Może najlepiej byłoby tam już nie wracać.
Zapukano do drzwi i Ingebjørg odwróciła się pośpiesznie. To z pewnością Folke.
Ale nie, to Alv i Ellisiv w towarzystwie Åsy.
Ingebjørg przytaknęła z uśmiechem.
- Na to liczyłam. To przecież król Håkon jest panem na tym zamku, a on wie, że jego matka i ja jesteśmy zaprzyjaźnione.
Nie zawsze sprawy wyglądały tak prosto. Teraz, na szczęście, książę jest daleko stąd, nieszczęsny dokument należy do przeszłości, Orm Øysteinsson nie żyje, a król Håkon na zawsze pozostanie jej przyjacielem. Ponadto Folke jest jednym z najbardziej lojalnych ludzi króla Magnusa, z czego obaj władcy zdają sobie sprawę.
Alv i Ellisiv podbiegli do okna, chłopiec natychmiast znalazł stołek, na który się wdrapał, by móc wyglądać na zewnątrz.
- Spójrz, Ellisiv! Hanzeatycka koga. Powinniśmy mieć teraz łuk i strzały, to byśmy rozerwali ich na kawałki.
- Ale dlaczego? - spytała dziewczynka przestraszona.