Tytuł dostępny bezpłatnie w ofercie wypożyczalni Depozytu Bibliotecznego.
Tę książkę możesz wypożyczyć z naszej biblioteki partnerskiej!
Książka dostępna w katalogu bibliotecznym na zasadach dozwolonego użytku bibliotecznego.
Tylko dla zweryfikowanych posiadaczy kart bibliotecznych.
Jest rok 1352. Przed dwoma laty przez Norwegię przetoczyła się epidemia dżumy, pustosząc wielkie obszary kraju. W jednej z udręczonych nieszczęściem wsi mieszka Ingebjrrg, siedemnastoletnia dziedziczka bogatego dworu. Jej ojciec zaginął w tajemniczych okolicznościach i Ingebjrrg musi wyjść za mąż, żeby móc przejąć rodzinny majątek. Jest silna, zdrowa i piękna, ale żyje w czasach, gdy mężczyzn jest niewielu.
[Opis wydawnictwa]
Cykl: Przepowiednia księżyca, t. 4
Książka dostępna w zasobach:
Miejska Biblioteka Publiczna im. Jana Pawła II w Opolu (5)
Biblioteka Publiczna Miasta i Gminy Barcin im. Jakuba Wojciechowskiego
Biblioteka Publiczna Miasta i Gminy w Gostyniu
Miejska Biblioteka Publiczna im. Zofii Urbanowskiej w Koninie (3)
Biblioteka Miejsko-Powiatowa w Kwidzynie
Powiatowa i Miejska Biblioteka Publiczna im. Marii Fihel w Miechowie
Miejska Biblioteka Publiczna im. Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego w Morągu
Miejska Biblioteka w Mszanie Dolnej
Miejska Biblioteka Publiczna im. Adama Próchnika w Piotrkowie Trybunalskim (2)
Biblioteka Publiczna im. H. Święcickiego w Śremie (2)
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 239
Rok wydania: 2010
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Przepowiednia księżyca tom 4
Frid Ingulstad
Cena grzechu
Przekład
Anna Marciniakówna
Tytuł oryginału norweskiego: Syndens pris
Ilustracje na okładce: Eline Myklebust
Projekt okładki: Tadeusz Szlaużys
Redakcja i korekta: BAPPRESS
Copyright © 2003 by N.W. DAMM & S0N A.S, OSLO
Copyright this edition: © 2010 by BAPPRESS
Published by agreement with CAPPELEN DAMM AS All Rights Reserved
Wydawca:
Axel Springer Polska Sp. z o.o.
02-672 Warszawa
ul. Domaniewska 52
www.axelspringer.pl
ISBN 978-83-7558-764-7
ISBN 978-83-7558-768-5
oraz
BAPPRESS
05-420 Józefów
ul. Godebskiego 33
www.bappress.com.pl
ISBN 978-83-7602-133-1
ISBN 978-83-7602-149-2
Informacje o książkach z serii „Przepowiednia księżyca":
Infolinia: 0 801 000 869
Internet: www.fakt.literia.pl
Skład: BAPPRESS
Druk: Nörhaven A/S, Dania
Dla Ragnhild mojej konsultantki historycznej, która inspiruje mnie swoim zachwytem dla tej serii i dla średniowiecza
Wiosną 1352 roku Ingebjørg odnajduje zwłoki ojca, który zaginął przed dwoma laty. Znajduje też przy nim bardzo cenny relikwiarz, sygnet z pieczęcią i fragmenty dokumentu, napisanego po łacinie, a zawierającego wiele nazwisk możnych panów.
Ingebjørg jest zakochana w urodziwym Eiriku Magnussonie, który wkrótce ma wstąpić do królewskiej drużyny. Wbrew swej woli zostaje zaręczona z Bergtorem Massonem, gdy jednak ten odkrywa, iż Ingebjørg urodzi dziecko Eirika, znika bez śladu. Matka Ingebjørg jest śmiertelnie chora i, by zapewnić córce przyszłość, oddaje ją do klasztoru w Oslo. Tej samej nocy, kiedy obie przybywają na miejsce, matka umiera. Następnego dnia Ingebjørg dowiaduje się, że matka złożyła w jej imieniu śluby zakonne; tym samym związała ją z klasztorem do końca życia. Przełożona, pani Thora, pała do Ingebjørg nienawiścią. Z czasem dziewczyna domyśla się, że i ona, i sira Joar są bardzo zaangażowani w walkę między królem i możnymi panami, ponad wszystko pragną zdobyć dokument jej ojca. Próbują zmusić ją, by powiedziała, gdzie go ukryła, Ingebjørg jednak skutecznie się opiera.
Eirik, który został giermkiem w Akershus, w tajemnicy odwiedza Ingebjørg, ale pewnego dnia w mieście dziewczyna widzi, że prowadzą go na szubienicę. Ukradł sakiewkę z królewskiego stołu i zostanie za to powieszony.
Wobec nieustannego łamania klasztornych reguł Ingebjørg zostaje za karę zamknięta w ciemnicy pełnej szczurów. Tam też zaczyna rodzić i tylko dzięki wstawiennictwu siry Jacoba przełożona ją wypuszcza. Poród jest ciężki, Ingebjørg pozostawiona sama sobie boi się, że oboje z dzieckiem przypłacą to życiem.
Klasztor Nonneseter, Oslo
Wiosna 1353
Ingebjørg wbijała paznokcie w krawędź wąskiej pryczy, zagryzała wargi do krwi, by stłumić krzyk. Bóle narastały i teraz miała wrażenie, jakby jej ktoś rozcinał brzuch ostrym nożem. Skądś, jakby z daleka, słyszała swoje wrzaski, odbijające się echem od grubych ścian.
Chociaż w izbie było bardzo zimno, pot lał się z niej strumieniami. Z bólu szarpała włosy i jak przez mgłę widziała, że ręce ma zakrwawione. Jezus też oblewał się krwawym potem, przemknęło jej przez myśl w oszołomieniu. I on bał się ukrzyżowania tak samo, jak ona się teraz boi, że umrze z dzieckiem w brzuchu. Próbowała składać ręce do modlitwy, ale bezskutecznie. Zamiast tego wrzeszczała na cały głos:
Nadeszła nowa fala bólu, gorsza niż wszystkie poprzednie, i rodząca zawyła niczym dzikie zwierzę. Kiedy najgorsze minęło, zawołała w śmiertelnym przerażeniu:
Znowu chwycił ją skurcz. Zacisnęła ręce na brzegu pryczy, zaparła się nogami i zagryzała wargi tak, że w ustach poczuła smak krwi. Cierpki zapach potu i wód płodowych uderzał w nozdrza. Ból przeszywał ciało niczym rozpalone żelazo, a potem przygasał w ciszy.
Kiedy na chwilę ją opuścił, wybuchnęła głośnym płaczem.
- Bóg nie może kochać kogoś takiego jak ja - szeptała. - To jest kara za grzechy.
Mój grzech jest jak wszystkie grzechy świata razem wzięte myślała. To nieszczęsne dziecko musi zapłacić za wszystko, co ja zrobiłam. Nigdy nie zdołam wydać go na świat, zakleszczyło się w moim ciele i na nas oboje spadnie po tamtej stronie kara boska.
Zdawała sobie sprawę, że siły z niej uchodzą, ale kiedy pojawił się kolejny skurcz, wydała znowu rozdzierający serce krzyk. W środku ataku usłyszała, że drzwi się otwierają i do małej izdebki weszła siostra Konstancja z siostrą Potentią.
W tej samej chwili poczuła, że w jej wnętrzu coś się dzieje. Instynktownie zaczęła przeć ze wszystkich sił, zebrała całą wolę, by wypchnąć dziecko na świat, parła tak, że z wysiłku twarz jej płonęła, w ostatniej, spazmatycznej próbie ratowania życia maleństwu i sobie. W mglistym zamroczeniu widziała, że obie stare siostry podchodzą bliżej. Jedna niosła miednicę z gorącą wodą, druga czyste ubrania.
I wtedy stał się cud. Coś ciepłego wyśliznęło się z jej ciała i słabiutki, żałosny płacz, jakby głos bezradnego pisklęcia, wypełnił celę. Ingebjørg uniosła głowę i spojrzała na swoje uda, gdzie mignęła jej czerwona, zakrwawiona masa. Opadła z powrotem na twardą pryczę, cierpienie opuściło ciało położnicy, spłynęła na nią ciemność.
Gdy Ingebjørg doszła znowu do siebie, wokół panowała głucha cisza i nieprzeniknione ciemności. Uniosła się na łokciach, nie miała pojęcia, co się dzieje, czyżby to wszystko jej się przyśniło?
- Siostra Potentia? Siostra Konstancja? - Głos brzmiał obco i dziwnie w tej ciemnej celi, odbijając się od grubych murów.
Mimo woli położyła rękę na brzuchu i stwierdziła, że już go nie ma. A więc to jednak nie był koszmarny sen. Naprawdę wydała na świat dziecko.
Ale gdzie ono jest? Czy siostry je zabrały? Czy żyje? Zwlokła się z pryczy i pokonując zawrót głowy, stanęła na lodowatej podłodze. Pojawił się skurcz w brzuchu, ale ledwo go zauważyła.
- Siostro Potentio, siostro Konstancjo! - zawołała znowu. - Gdzie jest moje dziecko, co się z nim stało?
Zataczając się, poszła po omacku w stronę drzwi, badała opuchniętymi palcami futrynę, ale wkrótce stwierdziła, że skobel zamknięty jest od zewnątrz. Tłukła pięścią, wołając i krzycząc, pchana siłą, nad którą nie była w stanie zapanować. Poród minął i ona przeżyła. Dziecko także, bo przypomniała sobie wyraźnie tamto ciche, żałosne kwilenie. Ale dlaczego ktoś zabrał je matce? Czy umyli je, owinęli ciepło?
Dotknęła dłonią jednej piersi. Była wrażliwa i twarda, wkrótce pojawi się mleko. Matka powinna nakarmić dziecko, malec potrzebuje jedzenia, a ona jest jedyną osobą, która może mu je dać. Czy zakonnice nie zdają sobie z tego sprawy? A może położyły go w jakimś zimnym pomieszczeniu, żeby umarł? Jej samej zrobiło się zimno na myśl o tym. Nie, to niemożliwe, niesłychana decyzja nawet jak na panią Thorę.
Czy to pani Thora o wszystkim zdecydowała? - przemknęło jej przez głowę w panice. Może oddała go jakiejś kobiecie z okolic klasztoru. Kobiecie, która sama niedawno rodziła i będzie miała pokarm dla synka Ingeborg.
Wcale by mnie to nie zdziwiło, pomyślała z goryczą. Pani Thora jest zdolna do wszystkiego. Może nawet odebrać matce dziecko tuż po rozwiązaniu.
Po ciemku wróciła na pryczę. Położyła się i znowu wybuchnęła płaczem. Pani Thora odebrała jej małego Eirika i pozwala, żeby karmiła go inna kobieta, żeby go do siebie tuliła, była jego matką.
Jeśli nie zrobiła czegoś gorszego... Ogarnęło ją przerażenie. Może pani Thora oddała go cieśli Zachariaszowi, jego głuchej żonie i tej rudej ladacznicy, godząc się na to, że z czasem mały będzie wiązany i bity. Pani Thora szukała zemsty, a lepszej okazji nie mogłaby sobie wymarzyć. Możliwe, że będzie posługiwać się dzieckiem, by zmusić Ingebjørg do mówienia. Nieszczęsna dziewczyna miała wrażenie, że słyszy wściekły głos tamtej: „Jeżeli nie powiesz, gdzie znajduje się dokument, twoje dziecko za to zapłaci”. Coś takiego trudno byłoby wytrzymać.
Narastał w niej gniew. Już dawniej pani Thora budziła w niej wściekłość, częstą i gwałtowną, ale nigdy nie była ona większa niż teraz. Życzyła jej tego samego, czego pani Thora życzyła osobie, która ukradła książkę z biblioteki: żeby ją pokręciło, sparaliżowało, żeby musiała się wić z bólu i błagać o litość, żeby męki nie opuściły jej aż do śmierci, i żeby potem, kiedy stanie już przed bramą piekieł, na wieki smażyła się w ogniu.
Jak Bóg może pozwolić, żeby człowiek taki jak Thora miał prawo zarządzać klasztorem? Czy nie widzi, ile w niej zła? Dlaczego pozwala, by miała władzę nad niewinnymi? Ingebjørg jest oczywiście istotą grzeszną, ale jej maleństwo nie zawiniło więcej niż ptasie pisklę i było tak samo bezradne, jak to kwilenie, które wydało z siebie tuż po urodzeniu.
A może pani Thora go sprzedała? Albo kazała wynieść do lasu, żeby tam umarł? Na myśl o tym z przerażenia nie mogła się ruszyć.
W końcu odwróciła się ciężko na pryczy, wyczerpana porodem i wszystkimi bolesnymi myślami. Dręczył ją strach przed silami ciemności. I ona, i dziecko są wciąż nieczyste i stanowią łatwą zdobycz dla ciemnych mocy. Dopóki dziecko nie zostanie ochrzczone, będą oboje wystawieni przez podziemne istoty na wielkie pokusy. Te istoty mogą uciec stąd, zabierając i małego Eirika, i ją. Może pani Thora nie zechce pozwolić, by Ingebjørg poszła do kościoła, gdzie ksiądz mógłby prosić Pana o błogosławieństwo dla niej. Może nie pozwoli, by ksiądz dmuchnął trzy razy w buzię dziecka i tym samym przepędził diabła, jeśli ten zdążył się już zagnieździć w duszy maleństwa. Poza tym podejrzewała, że nie zrobiono wszystkiego, co należy uczynić podczas porodu i tuż po nim. Otóż dziecko trzeba położyć na podłodze, by wchłaniało w siebie soki ziemi, następnie zanurzyć je w zimnej wodzie, by je uodpornić i zapewnić oddech. Poza tym powinno się wzywać Boga na pomoc przy rozwiązaniu, wypowiadając następujące słowa: „Maria urodziła Jezusa, Elżbieta urodziła Jana Chrzciciela, przybądź na świat ku ich czci. Przybądź, dziecko, Pan wzywa cię do światła”. Jeśli ten rytuał nie zostanie spełniony, to i ona, i chłopiec zostaną pozbawieni ochrony.
Gdzie jest dziecko? Myśl nie przestawała jej dręczyć, nie pozwalała zasnąć. I dlaczego jeszcze nie przyszła siostra Sigrid? Czy pani Thora nie poinformowała jej o porodzie?
Przygnębiająca ciemność.
Ingebjørg po omacku sprawdziła mały stolik i stwierdziła, że lampka wciąż tam stoi, ale nie miała czym jej zapalić. Nikt nie chciał, by mogła coś widzieć. Pewnie nie powinna była zauważyć, że zabrano jej dziecko.
Coś ciepłego i mokrego ciekło jej między udami, ale nie miała szmaty na podkład, nie miała czym się wytrzeć. Chciało jej się strasznie pić, gardło było jak wyschnięta słoma, ale na stoliku nie znalazła nic prócz lampki. Może tamci chcą, żeby leżała tu, dopóki nie umrze z głodu i pragnienia? Rozdygotana, wdrapała się znowu na wąską, twardą pryczę. Słoma kłuła ją w plecy i o ile przedtem cuchnęła paskudnie, to teraz było jeszcze gorzej. Ingebjørg czuła się tak zbrukana i nieczysta, jak zdaniem księży są wszystkie położnice. Żeby chociaż mogła spać, pogrążyć się w pozbawionym marzeń niebycie, gdzie nie ma żadnych przerażających myśli, ale niestety, była przytomna, a nawet podniecona, nie miała ochoty przymknąć oczu.
Przyłapała się na tym, że wciąż nasłuchuje. Może chłopca umieszczono w ogrzewanej izbie? O ile mogła ocenić, tylko schody do dormitorium dzielą tę izdebkę od kalefaktorium. Potrafiła sobie wyobrazić, że siostra Potentia i siostra Konstancja zabrały dziecko do tego, jedynego w klasztorze, ogrzewanego pomieszczenia. Wiedziała wprawdzie, że często noworodki podstawia się pod otwór w dachu, kiedy pada śnieg, by je zahartować, a przynajmniej sprawdzić, czy są wystarczająco silne, by przeżyć, ale z pewnością zakonnice nie znają tego obyczaju.
Nawet jeśli wstrzymywała dech, by lepiej słyszeć, żaden dźwięk do niej nie docierał. Nie miała pojęcia, jaka to pora doby, równie dobrze mógł być środek nocy. Kiedy próbowała to jakoś obliczyć, mózg odmawiał posłuszeństwa. Przypominała sobie, że było po tercji, kiedy została doprowadzona do rozmównicy, do pani Thory, ale ile czasu spędziła w ciemnicy i jak długo przebywa w pomieszczeniu, w którym rodziła? Poza tym nie ma przecież pojęcia, jak długo leżała nieprzytomna po porodzie.
Ktoś musi przynieść jej jedzenie. A w każdym razie coś do picia, myślała, próbując oblizywać wyschnięte wargi. Były popękane, czuła słodkawy smak krwi.
Miała wrażenie, że trwa to wszystko całą wieczność. Nawet poród zaczynał być odległym, choć bolesnym wspomnieniem. Czy to się działo wczoraj? A może leży tak od wielu nocy? Nie potrafiła sobie jednak przypomnieć, by coś w tym czasie jadła lub piła, a przecież człowiek bez pożywienia i napoju nie przeżyje wielu dni. W głowie miała chaos, myśli wirowały jak szalone, ledwo zdążyła pochwycić jedną, ta już znikała, a za nią pojawiała się kolejna, którą tak samo trudno było zatrzymać. Jakby człowiek próbował łapać ryby gołymi rękami.
W końcu jednak usłyszała dźwięk kroków za drzwiami. Skobel został otwarty i strumień światła wpłynął do izdebki. Przez moment nie wiedziała, czy udawać, że czuje się lepiej, czy gorzej, niż w istocie jest. Jeśli to przyszła pani Thora, by wymusić na niej odpowiedź, to lepiej udawać, że nadal jest nieprzytomna, ale gdyby to była jedna z sióstr z jedzeniem, to mogłaby ją błagać o wiadomość, co się stało z chłopcem.
- Niech cię Bóg błogosławi, siostro Ingebjørg - rozległ się dobry głos siry Jacoba.
Ingebjørg uniosła się na łokciu i w napięciu wpatrywała w zbliżającą się postać.
- Sira Jacob! - wykrzyknęła z ulgą. - Wiesz już o wszystkim? - Głos odmawiał jej posłuszeństwa, czuła się słaba. Konała z pragnienia.
Kapłan skinął głową i odstawił latarkę na stolik.
- Pani Thora prosiła mnie, bym zaprowadził cię do kościoła. Nosiłaś w sobie poganina i nie możesz przyjmować komunii, dopóki nie zostaniesz oczyszczona.
Ingebjørg nie słuchała go.
- Wiesz, co oni zrobili z moim dzieckiem?
Sira Jacob rozejrzał się po izdebce.
- To nie ma go tutaj?
Ingebjørg gorączkowo pokręciła głową.
- Po porodzie straciłam przytomność, a kiedy się ocknęłam, byłam sama.
- Nie zajmowałem się tym - odparł niemal skrępowany. - Siostry wzięły go chyba, żeby go oporządzić.
- Więc to jednak chłopiec, tak jak myślałam?
- Nie wiem nic prócz tego, że mam cię zaprowadzić do kościoła i udzielić ci błogosławieństwa, ale jestem pewien, że pani Thora mówiła „on”.
- Mógłbyś być taki dobry i powiedzieć im, że powinnam go nakarmić? Mleko rozsadza mi piersi, a chłopiec powinien dostać jeść.
Sira Jacob przytaknął, ale wyglądało na to, że niechętnie rozmawia z nią o takich sprawach.
- Przykro mi, że ci nie uwierzyłem, kiedy zapewniałaś, że zaczynasz rodzić, siostro Ingebjørg. Pani Thora wmówiła mi, że sobie to wymyśliłaś, żeby uniknąć kary. Powiedziałem jej, że miałaś objawienie. Rzecz jasna nie opowiadałem dokładnie, o co w nim chodziło - dodał pośpiesznie. - Wtedy ona mi wyznała, że ty często mówiłaś o objawieniach, ale zawsze okazywało się to kłamstwem.
Wpatrywał się w nią z uwagą.
- To nieprawda! - krzyknęła Ingebjørg. - Przeżyłam to tylko dwukrotnie, za pierwszym razem powiedziałam siostrze Sigrid, a za drugim tobie.
Ksiądz wciąż się w nią wpatrywał.
No to pani Thora nad nim też ma teraz władzę, pomyślała Ingebjørg z goryczą.
- Czy to dlatego nagle zmieniłeś się w stosunku do mnie? - spytała z żalem.
- Ja się wcale wobec ciebie nie zmieniłem, siostro Ingebjørg, ale miałem czas się nad sobą zastanowić. Sira Gunnar miał rację mówiąc, że ty nie możesz dostać rozgrzeszenia, dopóki nie okażesz skruchy i nie obiecasz zadośćuczynienia oraz poprawy. A ty odmawiałaś, pani Thora jest zrozpaczona twoją zatwardziałością. W końcu nie widziała innego wyjścia, jak wyznaczyć ci najsurowszą karę: zamknięcie w ciemnicy.
Ingebjørg w milczeniu kiwała głową. A zatem straciłam również sirę Jacoba, myślała urażona. Co takiego ma w sobie pani Thora, że tak wielu ludzi jej się słucha i podporządkowuje? Siostra Potentia i siostra Hildegard, siostra Konstancja i sira Joar, arcybiskup Hallvard i sira Jacob. Dlaczego nikt nie potrafi jej przejrzeć? Jak mogą jej wierzyć, skoro gołym okiem widać, że kłamie?
- Ale ty rozumiesz, że ja w tej ciemnicy mówiłam prawdę? - próbowała bronić się Ingebjørg.
- To, że rozwiązanie zaczęło się za wcześnie jest karą Pana za to, że nie chciałaś powiedzieć pani Thorze, gdzie schowałaś dokument swojego ojca.
Ingebjørg patrzyła na niego bez słowa, a potem wybuchnęła:
Twarz siry Jacoba zrobiła się purpurowa.
Ingebjørg z całej siły zagryzała dolną wargę, nie spuszczając z niego oczu.
Ingebjørg domyślała się, że jest rozczarowany i poruszony. Sprawiło jej to ból.
Rozejrzała się po izdebce, by stwierdzić, czy siostra Potentia nie zostawiła jej czystego habitu, ale niczego takiego nie zauważyła. Zsuwając się z pryczy była rada, że habit nowicjuszki jest taki szeroki i ukrywa całą jej nędzę. No, a jeśli z tyłu został zakrwawiony, to już nie jej wina.
Ksiądz ruszył ku drzwiom, nie oglądając się na Ingebjørg, a ona posłusznie podążyła za nim.
Przed drzwiami kościoła przystanął, podniósł gliniane naczynie i świecę, przygotowaną na progu, po czym ją zapalił. Następnie zwrócił się z uroczystą miną ku Ingebjørg, spryskał ją święconą wodą, wyciągnął ku niej płonącą świecę, w końcu podał jej rękę i wprowadził do świątyni.
Kiedy cisi, w uroczystym nastroju, szli w stronę ołtarza, Ingebjørg myślała, że wszystko byłoby inaczej, gdyby ten ksiądz nagle się nie zmienił. Teraz miała wrażenie, że trzymanie jej ręki sprawia mu przykrość. Sama jednak myślała tylko o tym, co się stało z dzieckiem.
Przed ołtarzem ksiądz prosił Pana o błogosławieństwo dla tej kobiety tak, by w końcu mogła przyjąć komunię.
Podczas całej ceremonii Ingebjørg boleśnie zdawała sobie sprawę z chłodu sity Jacoba i z jego strachu, który zauważyła już wcześniej, w chwili, kiedy wszedł do jej izdebki. Ksiądz wie, że diabeł zagraża nie tylko położnicy, ale także ludziom, którzy ją otaczają. Kobieta to grzeszna istota, która kusiła Adama cielesną rozkoszą, grzechem właśnie. Na dodatek, do tego lęku i niechęci wobec mnie jako kobiety, która dopiero co urodziła, sira Jacob jest mną rozczarowany, myślała. Bo został jednym z posłusznych sług pani Thory.
Z ulgą przyjęła błogosławieństwo, ale mimo to była smutna, kiedy ksiądz odprowadzał ją do izdebki. Do celi, jak zaczęła to w duchu nazywać.
Kapłan zatrzymał się w progu i widać było wyraźnie, że chciałby jak najszybciej stąd zniknąć.
- Bądź tak dobry i znajdź mi mojego chłopca - szepnęła Ingebjørg błagalnie. - On skinął głową i drzwi się za nim zamknęły. Ingebjørg słyszała, że zatrzaskuje skobel z tamtej strony. Znowu została sama, wydana na pastwę ciemności.
Po omacku podeszła do pryczy i położyła się, mając w głowie chaos. Teraz, skoro pani Thora poleciła zaprowadzić ją do kościoła, Ingebjørg może mieć nadzieję, że przełożona klasztoru nie zamierza jej zabić. Byłoby to zresztą dziwne, biorąc pod uwagę, jak bardzo chce zdobyć dokument ojca. Prawdopodobnie ma zamiar głodzić ją, by zmusić do wyznania prawdy. Brak dziecka też jest elementem udręki.
Dokument, myślała przerażona. Ten papier stał się przekleństwem. Wcale zresztą nie jest pewne, czy posiada takie znaczenie, jak matka sobie wyobrażała. Nawet jeśli zawiera nazwiska części królewskich przeciwników, to byłoby dziwne, gdyby ludzie króla już wcześniej tych nazwisk nie poznali. Ingebjørg nie miała okazji dowiedzieć się, co jeszcze jest w dokumencie, bo nie odważyła się wyjąć go z ukrycia. Poza tym brakuje sporego kawałka. Może matka znalazła ten brakujący fragment, kiedy zbierali szczątki ojca? - przyszła jej do głowy nowa myśl. Może Thora odnalazła go wśród rzeczy matki i dzięki temu dowiedziała się, czego dokument dotyczy.
Próbowała zwilżyć wargi, ale w ustach też nie miała ani odrobiny śliny. Przełykając, czuła dotkliwy ból w gardle. Zaczynała fantazjować na temat wody, wyraźnie słyszała w pobliżu szum strumienia, w chwilowym zamroczeniu chciała wstać z pryczy, pobiec tam, pochylić się i zaczerpnąć wody. Zaraz jednak zrozumiała, że strumień istnieje tylko w jej wyobraźni.
Pragnienie stawało się nie do wytrzymania, bała się, że rozum jej się miesza, a kiedy spierzchnięte wargi pękały, łapczywie zlizywała krew. Myśli o dziecku, pani Thorze, dokumencie i sirze Jacobie zniknęły. Pragnęła jedynie pić.
Wtedy na zewnątrz nareszcie usłyszała kroki. Skobel został zdjęty, otworzono drzwi. W progu, jak przez mgłę, zamajaczył jej potwór, diabelska istota ubrana na czarno. Trzymała w ręce małą tranową lampkę, której blask ledwo sięgał białej twarzy o czarnych jak węgiel oczach.
Ingebjørg próbowała usiąść i otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale język tkwił nieporuszony, a słowa wypowiadała ze świstem:
Czarna, diabelska postać zrobiła parę kroków w głąb izby.
Ingebjørg gwałtownie zsunęła się na podłogę i padła przed tamtą na kolana.
Chciała złapać przełożoną za rękę, ale tamta odepchnęła ją gwałtownie.
Ingebjørg z trudem chwytała powietrze, a potem powiedziała przez spierzchnięte wargi:
- To nieprawda. Ja słyszałam jego kwilenie.
- No to źle słyszałaś, siostro Ingebjørg - odparła tamta lodowatym głosem. - Martwy pomiot został dziś rano pochowany po tamtej stronie cmentarnego muru.
Ingebjørg stała z otwartymi ustami i ze świstem wciągała powietrze.
- On nie był martwy. Słyszałam, jak kwili.
Pani Thora roześmiała się nieprzyjemnie.
Ingebjørg wpatrywała się w nią, wytrzeszczając oczy, a usta układały się do krzyku.
- Zabiliście go - zawyła, nie spuszczając wzroku z przełożonej. - Pozbawiliście go życia, żeby się na mnie zemścić. I ty mówisz mi o grzechu? Ty, największa ze wszystkich grzeszników! Myślisz, że ja nie wiem, czym ty się zajmujesz? Ty, która pysznisz się tym, że uczysz siostry przyzwoitości i czystości, ty nie jesteś lepsza od najgorszej ladacznicy. To ty uprawiasz nierząd z sirą Joarem w świętych murach konwentu, to ty zmusiłaś matkę, by w moim imieniu złożyła zakonne śluby, ty ukradłaś moje dziedzictwo, a teraz zabiłaś moje dziecko! Jesteś potworem, czarownicą, jesteś wyrzutkiem - głos położnicy przeszedł w pisk. - Nienawidzę cię!
Twarz pani Thory zrobiła się trupioblada. Mniszka znieruchomiała, stała z podniesioną głową i tylko lekkie drżenie jednego z kącików ust wskazywało, jak bardzo jest wzburzona. Z trudnym do zrozumienia opanowaniem odwróciła się z wolna, otworzyła drzwi i wyszła, a Ingebjørg rzuciła się ze szlochem na pryczę. Zdawała sobie sprawę, że właśnie podpisała na siebie wyrok śmierci, ale, choć to dziwne, wcale się tym nie zmartwiła.
Ingebjørg z pragnienia odchodziła od zmysłów i nie była w stanie rozpaczać po zmarłym dziecku, kiedy drzwi otworzyły się ponownie i zobaczyła światło. Nawet nie słyszała, że ktoś zdejmuje skoble, nie wiedziała też, ile czasu minęło od wizyty pani Thory. W głowie jej huczało, ciało nie odczuwało prawie nic. Paliło ją tylko w gardle i nade wszystko dręczyła nieznośna myśl: pić!
Nie była nawet w stanie unieść głowy, by zobaczyć, kto przyszedł. Niewyraźnie widziała, że zbliża się do niej jakaś postać. Teraz mnie zabije, pomyślała, nie próbując nawet stawiać oporu.
Wtedy poczuła na wargach coś chłodnego, wilgotnego i kwaśnego. Otworzyła oczy i spojrzała prosto w łagodną twarz anioła: siostra Sigrid. Na moment znalazła się w innym świecie. Była pewna, że to postać samego Chrystusa, że krzyż czeka, a ta wilgotna szmatka na wargach zawiera wywar z ziół, które łagodziły jego cierpienie. Anioł uśmiechnął się do niej ze współczuciem i podał kubek z czymś słodkim i kwaśnawym. Ingebjørg piła łapczywie, czując się niczym tonący, który uchwycił się ostatniej deski ratunku. Ciecz spływała z kącików warg na brodę i w dół do szyi, ale ona się tym nie przejmowała, po prostu piła i piła aż do ostatniej kropli.
Głowa opadła na słomę.
Siostra Sigrid pogłaskała ją czule po głowie,
Miała wrażenie, że zakonnica się uśmiecha.
Ingebjørg pokręciła lekko głową, ale nie była w stanie protestować. Pokój znowu zaczął wirować, było to przyjemne, powoli zaczynała pogrążać się w łagodnym mroku.
Kiedy się obudziła, znowu była sama, ale na stoliku stała zapalona świeca, Ingebjørg miała na sobie czyste ubranie, zauważyła, że część cuchnącej słomy usunięto i przyniesiono nową. Myślała przytomniej, ale wróciło też wzburzenie i żal. Pani Thora zamordowała małego Eirika, Ingebjørg nie miała wątpliwości. Dziecko nie żyje. Nie ma już synka, który by dorósł i wyglądał tak jak ojciec, a z charakteru podobny był do dziadka ze strony matki, jak sobie wymarzyła. Ingebjørg została na świecie sama. Matka nie żyje, Eirik nie żyje, synek też nie, a sira Jacob odwrócił się do niej plecami. Gdyby nie siostra Sigrid, nie byłaby w stanie nawet pomyśleć, jak będzie dalej żyć.
Nagle usłyszała, że ktoś do niej idzie. Drzwi się otworzyły i weszła siostra Sigrid. Na widok jej łagodnej twarzy Ingebjørg wybuchnęła płaczem.
Przeorysza podbiegła do pryczy, objęła Ingebjørg ramionami i kołysała jak dziecko.
Ingebjørg wtuliła w nią twarz, dawało jej to poczucie bezpieczeństwa, jakby znalazła kryjówkę przed wszystkim, co boli i dręczy. Przed strachem w ciemnicy, obawą przed śmiercią przy porodzie, cierpieniem, pragnieniem i żałobą po dziecku, któremu nie pozwolono żyć. Wszystko spadło na nią z siłą wiosennych roztopów, szloch wstrząsał ciałem.
Kiedy w końcu się uspokoiła, siostra Sigrid usiadła na krawędzi wąskiej pryczy, wciąż trzymając ją w ramionach, i zaczęła mówić spokojnie:
- Musisz sobie wciąż powtarzać, że to lepiej, iż chłopczyk nie żyje. Dzieci z nieprawego łoża zwykle czeka trudny los, obawiam się, że twój syn doznałby wiele bólu. A teraz jest w drodze do raju, siostro Ingebjørg. Sira Jacob i ja odprawiliśmy mszę za jego duszę i w najbliższym czasie będziemy to robić codziennie. Ja nie wierzę w całe to gadanie o odrzuceniu i o tym, że nieochrzczone dziecko jest stracone. Jezus tak nie postępuje. Przecież powiedział: „Pozwólcie dziatkom przyjść do mnie”, więc chociaż nie zdążyliśmy go ochrzcić, wierzę, że nasze modlitwy zostaną wysłuchane.
Ingebjørg uniosła ku niej twarz.
Siostra Sigrid zdecydowanie kiwnęła głową.
Ingebjørg z wdzięcznością przyjmowała pociechę.
Siostra Sigrid patrzyła na nią z powagą.
Ingebjørg przytaknęła.
Siostra Sigrid nie komentowała jej oskarżeń.
Ingebjørg znowu wybuchnęła płaczem.
Przeorysza przytuliła ją do siebie.
Ingebjørg kiwała głową. Już sama rozmowa z siostrą Sigrid jej pomogła.
Odkąd zaczęła trochę jeść i pić, powoli wracały jej siły. Leżała w celi jeszcze przez kilka dni, ale opiekowano się nią dobrze i karmiono. Domyślała się, że pożywienie jest o wiele lepsze, niż pani Thora zadysponowała. Poza tym wciąż miała zapaloną świeczkę na stoliku i nie musiała leżeć w ciemnościach. Codziennie przychodziła do niej siostra Sigrid. Ingebjørg domyślała się, że dobrą opiekę poprzedziła ostra wymiana zdań między obiema zakonnicami. Na szczęście sira Jacob stał po stronie przeoryszy. Przypuszczalnie więc pani Thora uznała, że najrozsądniej będzie im ustąpić. Zwłaszcza, że sira Jacob przyłączył się do walki, a poza tym jest krewnym siry Joara. Nie można też wykluczyć, że pani Thora uwierzyła, iż Ingebjørg mówi prawdę, skoro nawet na progu śmierci nie zmieniła zdania. Może rzeczywiście da jej spokój z tym dokumentem, myślała z nadzieją. Ale jaką karę wyznaczy pani Thora za pozbawione szacunku zachowanie wobec siebie, Ingebjørg nie miała nawet odwagi pomyśleć.
W miarę jak wracała do zdrowia, rozpalała się w niej powoli iskra życia. Pojawiła się też wola walki. W ciągu długich godzin, które spędziła na twardej pryczy, nie mając do kogo otworzyć ust, ani żadnego zajęcia, wciąż wracała myślami do swojego objawienia. Nadal była pewna, że nic jej się nie przyśniło. Nawet jeśli sira Jacob zaczynał w to wątpić, to ona nie. Bóg ją wyznaczył, by ujawniła zło pani Thory i przywróciła spokój, czystość oraz niewinność w świętym konwencie. Może to jest owo zadanie, które siostra Sigrid doradzała jej znaleźć. Kiedy znowu stanie na nogi i, miej my nadzieję, zostanie wyznaczona do przepisywania, w największej tajemnicy napisze list do biskupa i opowie mu o wszystkim, co się stało. Początkowo biskupowi trudno pewnie będzie uwierzyć w to, co opowiada jakaś nowicjuszka, ale jeśli ona nie ustąpi i znowu napisze, to być może on zdecyduje się zbadać sprawę. Biskup jest najwyższym zwierzchnikiem klasztoru Nonneseter i jedynym dostojnikiem, który może odwołać matkę przełożoną. Jeśli już go to zainteresuje, to z pewnością i siostra Sigrid, i sira Gunnar zechcą wystąpić jako świadkowie.
Ta myśl bardzo ją ożywiała. Gdyby udało jej się usunąć panią Thorę z Nonneseter mogłaby poczuć, że jej życie nie poszło na marne, i że czas spędzony w klasztorze na coś się przydał. W tej sytuacji nawet śmierć małego Eirika nabrałaby sensu.
Dni w celi były długie i samotne. Jedyne, co słyszała, to bicie dzwonów, wzywających na modlitwę, ale głosy sióstr do niej nie docierały. Jedyną jej pociechą była siostra Sigrid.
Czasami wracała myślami do Ssemundgard i życia, które zostawiła za sobą. To zawsze budziło tęsknotę. Teraz śnieg zaczął już topnieć i woda kapie wesoło z dachów, świeci wiosenne słońce, a strumyki zaczynają śpiewać pod cieniutką warstwą lodu. Wędrowne ptaki wracają z dalekich krain, a w koronach drzew drozdy śpiewają na całe gardło. Żółte kwiatki podbiału mienią się niczym słoneczka w rozpadlinach, a ludzie we dworach otwierają drzwi tak szeroko, by pozbyć się dymu i wpuścić do środka słoneczne ciepło. Wszyscy wyjmują narzędzia potrzebne do wiosennych prac. W niedzielę przed kościołem głosy są jaśniejsze niż podczas zimowych chłodów, oczy kierują się ku niebu, jakby chciały przywołać słońce i ciepło, a podczas nabożeństwa ludzie modlą się o dobry rok i bogate plony. W oborach ryczą krowy w nadziei, że wkrótce wyjdą na zielone pastwiska, a w owczarniach i stajniach panuje wiosenny niepokój.
Ingebjørg zawsze kochała wiosnę. To, że dni stają się jaśniejsze, chłód ustępuje, słońce ogrzewa sczerniałe ściany z bali, a trawa na dachach zaczyna się zielenić.