Tytuł dostępny bezpłatnie w ofercie wypożyczalni Depozytu Bibliotecznego.
Tę książkę możesz wypożyczyć z naszej biblioteki partnerskiej!
Książka dostępna w katalogu bibliotecznym na zasadach dozwolonego użytku bibliotecznego.
Tylko dla zweryfikowanych posiadaczy kart bibliotecznych.
Jest rok 1352. Przed dwoma laty przez Norwegię przetoczyła się epidemia dżumy, pustosząc wielkie obszary kraju. W jednej z udręczonych nieszczęściem wsi mieszka Ingebjrrg, siedemnastoletnia dziedziczka bogatego dworu. Jej ojciec zaginął w tajemniczych okolicznościach i Ingebjrrg musi wyjść za mąż, żeby móc przejąć rodzinny majątek. Jest silna, zdrowa i piękna, ale żyje w czasach, gdy mężczyzn jest niewielu.
[Opis wydawnictwa]
Cykl: Przepowiednia księżyca, t. 5
Książka dostępna w zasobach:
Miejska Biblioteka Publiczna im. Jana Pawła II w Opolu (5)
Biblioteka Publiczna Miasta i Gminy Barcin im. Jakuba Wojciechowskiego
Biblioteka Publiczna Miasta i Gminy w Gostyniu
Miejska Biblioteka Publiczna im. Zofii Urbanowskiej w Koninie (3)
Biblioteka Miejsko-Powiatowa w Kwidzynie
Powiatowa i Miejska Biblioteka Publiczna im. Marii Fihel w Miechowie
Miejska Biblioteka Publiczna im. Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego w Morągu
Miejska Biblioteka w Mszanie Dolnej
Miejska Biblioteka Publiczna im. Ł. Górnickiego GALERIA KSIĄŻKI w Oświęcimiu
Miejska Biblioteka Publiczna im. Adama Próchnika w Piotrkowie Trybunalskim (2)
Biblioteka Publiczna im. H. Święcickiego w Śremie (2)
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 240
Rok wydania: 2010
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Przepowiednia księżyca tom 5
Frid Ingulstad
Godzina prawdy
Przekład
Lucyna Chomicz-Dąbrowska
Tytuł oryginału norweskiego:
Sannhetens time
Ilustracje na okładce: Eline Myklebust
Projekt okładki: Tadeusz Szlaużys
Redakcja i korekta: BAPPRESS
Copyright © 2003 by NW. DAMM & SØN A.S, OSLO
Copyright this edition: © 2010 by BAPPRESS
Published by agreement with CAPPELEN DAMM AS
All Rights Reserved
Wydawca:
Axel Springer Polska Sp. z o.o.
02-672 Warszawa
ul. Domaniewska 52
www.axelspringer.pl
ISBN 978-83-7558-764-7
ISBN 978-83-7558-769-2
oraz
BAPPRESS
05-420 Józefów
ul. Godebskiego 33
www.bappress.com.pl
ISBN 978-83-7602-133-1
ISBN 978-83-7602-153-9
Informacje o książkach z serii „Przepowiednia księżyca”:
Infolinia: 0 801 000 869
Internet: www.fakt.literia.pl
Skład: BAPPRESS
Druk: Norhaven A/S, Dania
Mojemu synowi Arndtowi Emilowi za dobrą wolę
i nieocenioną pomoc przy komputerze
GALERIA POSTACI
Ingebjørg Olavsdatter - dziedziczka dworu Sæmundgård w parafii Eidsvoll
Elin Tordsdatter - niedawno zmarła matka Ingebjørg
Olav Erlingsson - zmarły ojciec Ingebjørg
Eirik Magnusson - nieżyjący kochanek Ingebjørg, powieszony za kradzież
Bergtor Måsson - narzeczony Ingebjørg; zaginął bez śladu
Pani Thora Birgersdatter - matka przełożona klasztoru Nonneseter
Siostra Sigrid Jonsdatter - przeorysza klasztoru Nonneseter
Sira Gunnar - najwyższy kapłan klasztoru i jego doradca
Sira Jacob - nowy, młody ksiądz, posługujący w klasztorze
Sira Joar - ksiądz w kościele Świętego Krzyża
Hildegard, Konstancja
i Potentia - zakonnice wierne matce przełożonej
Siostra Katarina - młoda nowicjuszka
Siostra Sunniva - młoda nowicjuszka
Siostra Isabelle - przyjaciółka Ingebjørg, córka gospodarza z Eidsvoll
Kowal Ragnvald - potajemny kochanek Isabelle
Orm Øysteinsson - najwyższy rangą urzędnik w kraju,
ochmitrz królewski
Gisela Sverresdatter - gospodyni we dworze Belgen
Olof Torvaldsson - szwedzki krewny Ingebjørg
W ciasnej i mrocznej celi klasztornej Ingebjørg wydaje na świat dziecko. Po ciężkim porodzie, usłyszawszy ciche kwilenie maleństwa, traci przytomność, a gdy ją odzyskuje, dowiaduje się, że dziecko urodziło się martwe. Nie może w to uwierzyć. Przy grobie synka, przy którym towarzyszy jej sira Jacob, dziewczynie znów ukazuje się złowieszczy księżyc.
Sira Gunnar potwierdza, że pani Thora zmusiła panią Elin, matkę dziewczyny, do złożenia w imieniu córki ślubów zakonnych. Staruszek chce wyznać wszystko biskupowi. Dyktuje Ingebjørg list, ale traci przytomność, nie zdążywszy złożyć swojego podpisu.
Sira Joar, w którym Ingebjørg od dawna wzbudza pożądanie, próbuje wziąć nowicjuszkę siłą, nieoczekiwanie jednak pojawia się pani Thora. Zarzuca dziewczynie kuszenie duchownego i za karę nakazuje ją wychłostać. Ledwie żywą nowicjuszkę odnajduje w ciemnicy dobra przeorysza.
Parę dni później przybywa do klasztoru ochmistrz, by prosić uzdolnioną w sztuce kaligrafii Ingebjørg, o przepisanie księgi. Dostrzega, w jakim stanie jest dziewczyna. Ingebjørg łudzi się, że ochmistrz domyśli się, iż klasztorze źle się dzieje. Najwyższy urzędnik królewski, który darzy opatkę ogromnym szacunkiem, nie podejmuje jednak żadnych działań. Tymczasem siostra, Sigrid, siostra Potentia i sira Jacob postanawiają zwrócić się o pomoc do biskupa, ale wydaje się, że biskup nie daje wiary ich słowom. Ingebjørg jest rozdarta pomiędzy nadzieją, że kiedyś uda jej się opuścić klasztorne mury a strachem, że tak się nie stanie.
Pewnego dnia do Nonneseter przybywa biskup, a na jego twarzy maluje się gniew...
Rok 1353, klasztor Nonneseter w Oslo
Ingebjørg czuła, jak krew zastyga jej w żyłach. Najchętniej by zemdlała albo zapadła się pod ziemię. Niestety, cud nie nastąpił.
Matka przełożona powolnym krokiem podeszła do niej i, zwracając się do biskupa Salomona, oznajmiła głośno:
- A oto nasza kłamliwa i niepokorna siostra Ingebjørg, Eminencjo. Z powodu nieposłuszeństwa została ukarana odosobnieniem. Zakazałam jej pokazywać się na dziedzińcu, wystarczy jednak, że się odwrócę, a już postępuje wbrew mojej woli.
Ingebjørg otworzyła usta, by się wytłumaczyć, ale matka przełożona, udając, że tego nie widzi, ciągnęła dalej:
- Uczyniłam wszystko, co w mojej mocy, by uchronić ją przed wiecznym potępieniem, Eminencjo. Modlę się za nią każdego dnia i nocy, płaczę i błagam Pana o pomoc. Nakłoniłam też wszystkie siostry w naszym zgromadzeniu, by wspólnie zanosiły za nią modły, ale bez skutku. Zgodnie z paragrafem 28 reguły benedyktyńskiej zakonnicę, której nie da się uleczyć, powinno się amputować, czyli „usunąć zło ze wspólnoty”, skoro jednak matka w jej imieniu złożyła śluby, nie jest to możliwe. Czuję się bezradna, Eminencjo - dodała, posyłając biskupowi Salomonowi błagalne spojrzenie. - Nienawidzę grzechu i kocham moje podopieczne, nawet te zagubione, dlatego zawsze kieruję się zasadą świętego Benedykta, by karać z rozwagą i z umiarkowaną surowością, bowiem jak jest napisane: „Jeśli zbyt mocno się tłucze, aby pozbyć się rdzy, można roztrzaskać naczynie” oraz w innym miejscu: „Grzech należy usunąć ostrożnie i z miłością”.
Ingebjørg nie miała odwagi podnieść wzroku i spojrzeć na biskupa, który milczał, nie próbując nawet dojść do głosu, ale wyczuwała napięcie. Może to złudzenie, ale zdawało jej się, że słyszy w głosie matki przełożonej lekki niepokój, gdy ta mówiła dalej:
- Odkąd jednogłośnie wybrano mnie na matkę przełożoną w klasztorze Nonneseter, z uznaniem mówiono, że karząc nieposłuszne siostry, kieruję się rozwagą. Każde moje polecenie było przemyślane i nacechowane powściągliwością, ponieważ zawsze staram się pamiętać o słowach proroka Jakuba: „Jeśli teraz zmuszę moją trzodę, by poszła dalej, wszystkie owce zginą w ciągu jednego dnia”. Żyłam w zgodzie z tą zasadą, bowiem „umiejętność właściwego rozeznania to najważniejsza spośród wszelkich cnót”, jak podaje Reguła.
Ingebjørg czuła, jak wzbiera w niej gniew na te wszystkie kłamstwa i przechwałki matki przełożonej, stała jednak nieruchomo ze spuszczoną głową. Nie zamierzała dać satysfakcji pani Thorze, która próbowała ją sprowokować, by biskup osobiście się przekonał, że Ingebjørg sprzeniewierza się klasztornym regułom.
Ingebjørg ukłoniła się z pokorą, odwróciła się i odeszła. Za plecami słyszała jeszcze, jak pani Thora przypochlebia się przysłuchującemu się jej z kamienną twarzą biskupowi:
Kiedy Ingebjørg weszła do armarium, siostra Potentia posłała jej zaciekawione spojrzenie i zapytała:
Siostra Potentia jęknęła i zakryła usta dłonią.
Ingebjørg pokiwała w milczeniu głową, bo ze strachu słowa więzły jej w gardle.
- Są w rozmównicy.
- Jezu Chryste! Tak mi przykro, siostro Ingebjørg! Nie musisz nic mówić. Po twojej minie poznaję, że zostałaś zauważona. Wyjaśnię oczywiście, że to ja poleciłam ci wyjść.
Ingebjørg skinęła głową, siadając przy pulpicie, i pomyślała, że na niewiele się to zda, bo nic nie zdoła stłumić gniewu matki przełożonej. Nie była w stanie powstrzymać drżenia dłoni, w której trzymała pióro. Trzęsła się ze strachu, przypomniawszy sobie surową twarz biskupa, który po przeczytaniu listów i wysłuchaniu skarg siry Jakoba, uczynił to, co należało: wezwał matkę przełożoną na rozmowę. Z tą kobietą jednak nikt jeszcze nie wygrał. Matka przełożona wysławiała się z godną pozazdroszczenia swobodą i potrafiła się umiejętnie maskować.
Ingebjørg nie spała tej nocy, obawiając się, że lada chwila ktoś wywlecze ją brutalnie z łoża i wyprowadzi z dormitorium. Czuła, że to już koniec. Pani Thora dowiedziała się o jej liście do biskupa i o tym, że nakłoniła sirę Gunnara, by też złożył skargę. Może nawet czytała te listy. Matka przełożona, która już wcześniej pałała niechęcią do Ingebjørg, teraz nienawidzi jej pewnie w dwójnasób. Nie zniesie dłużej jej obecności we wspólnocie. Gdyby jednak chciała usunąć ją z zakonu, musiałaby zwrócić wszystkie dobra, z których czerpała korzyści, a na to jest zbyt pazerna.
Ingebjørg nie miała wątpliwości, że znalazła się w niebezpieczeństwie. Matka przełożona postara się znaleźć wiarygodne wyjaśnienie nagłej śmierci nowicjuszki, biskup z ulgą pozbędzie się problemu, a po jakimś czasie zapomni zarówno o listach, jak i o skargach siry Jakoba. Życie w klasztorze zaś potoczy się dalej, jakby nic się nie zdarzyło.
Słaniając się ze zmęczenia, a zarazem spięta do granic wytrzymałości, stawiła się w armarium o zwykłej porze. Ku swemu zdumieniu zastała tam znów siostrę Potentię, która pośpiesznie próbowała ją uspokoić:
- Powiedziałam, że to moja wina, siostro Ingebjørg.
Ingebjørg pokiwała głową i, unikając wzroku siostry Potentii, zasiadła przy pulpicie i odpowiedziała cicho:
- Zapewne niewiele to pomogło.
Siostra Potentia nie od razu jej odpowiedziała, ale Ingebjørg wyczuła jej niepokój.
- Przypilnuję cię, siostro Ingebjørg - odezwała się zakonnica stłumionym głosem. - Pomogą mi siostra Sigrid i sira Jacob.
Ingebjørg rozszerzyła oczy ze zdumienia:
- Powiedziałaś im o tym?
- Orientują się w sytuacji. - Siostra Potentia potwierdziła skinieniem głowy.
- Obawiają się tego samego, co ja?
- Łudzą się, że biskup wyrobił sobie własny pogląd - odparła zakonnica, kręcąc się niespokojnie.
- Ale obawiają się, że jest dokładnie na odwrót.
Siostra Potentia pominęła tę uwagę milczeniem, rzekła zaś:
- Nie ma co martwić się na zapas. Przyjrzymy się dokładnie temu, co się dzieje. Będziemy śledzić każdy krok siostry Konstancji i siostry Hildegard, a poza tym sprawdzać wszelkie przedsięwzięcia matki przełożonej. Zdaje się, że nie jest tak pewna swego, jak udaje. Sprawa jest poważna, kiedy dwóch kapłanów klasztornych składa skargę do najwyższych władz na głowę klasztoru. Nie sądzę, by twój list mógł o czymś przesądzić, co najwyżej zirytował biskupa, trudno mi jednak uwierzyć, by mógł zignorować świadectwo siry Gunnara.
W tej samej chwili rozległo się pukanie do drzwi, a gdy siostra Potentia sprawdziła, kto przyszedł, Ingebjørg usłyszała dziwnie podenerwowany głos siostry Isabelle.
Nie znalazła właściwego słowa, a może nie odważyła się go wypowiedzieć. Siostra Potentia pośpiesznie opuściła pomieszczenie biblioteki, rzucając na odchodnym:
Ingebjørg podniosła zdziwiony wzrok. Tylko raz wcześniej pilnowała jej nowicjuszka.
Isabelle weszła do środka i gdy tylko zamknęła za sobą drzwi, natychmiast podeszła do pulpitu Ingebjørg, mówiąc:
Ingebjørg skinęła lekko głową.
Isabelle objęła ją ramieniem.
- Do tego czasu będę już martwa. Matka przełożona dowiedziała się o listach, a może nawet je przeczytała. Widzę w jej oczach, jak wielką pała do mnie nienawiścią, i wiem, że knuje, jak się mnie pozbyć.
- To nie może być prawda, Ingebjørg. Jak matka przełożona mogłaby kogoś zabić?
Ingebjørg uniosła mokrą od łez twarz i wyjaśniła:
- Zakonnicy, Isabelle, nie podlegają prawom świeckim, tylko klasztornym. W Utstein wielu mnichów zamęczono na śmierć, a opata nie spotkała za to żadna kara. Dopiero gdy zaczął trwonić dobra klasztorne, nie wpuścił na teren klasztoru biskupa i pozwolił zamieszkać w klauzurze swojej nałożnicy, biskup się rozgniewał i złożył skargę papieżowi.
- Czy to prawda? - wyszeptała Isabelle. - A moja matka zawsze powtarzała, że przełożeni w klasztorach są tu na ziemi sługami Pana.
Ingebjørg otarła łzy w rękaw, starając się uspokoić.
- Może i są, ale nie w tym klasztorze. Nieszczęście Nonneseter polega na tym, że pani Thora została wybrana na opatkę, zanim ci, którzy dokonali takiego wyboru, poznali, jakim naprawdę jest człowiekiem.
Isabelle zerknęła na nią zdziwiona.
- Jesteś mądra, Ingebjørg. Zrozumiałaś to dużo wcześniej, niż pozostałe siostry.
Ingebjørg pokręciła głową.
- Tylko dlatego, że swym postępowaniem wzbudzałam w niej gniew. Nie byłam posłuszna i często kłamałam. Przez moje grzechy odkryłam zło w pani Thorze. Inna matka przełożona na jej miejscu też by mnie karała. Ona jednak nie karze po to, by ratować nasze dusze, tak jak powinna matka przełożona. Jej sprawia przyjemność dręczenie innych.
Isabelle popatrzyła na nią, wyraźnie zatrwożona, ale usłyszawszy zbliżające się kroki, pośpiesznie oddaliła się od przyjaciółki. Po chwili otwarły się drzwi i do środka wmaszerowała siostra Konstancja.
- Możesz odejść, siostro Isabelle - zakomenderowała krótko.
- A gdzie siostra Potentia? - Ingebjørg, przejęta tym, że wreszcie udało jej się porozmawiać z przyjaciółką, dopiero teraz zaniepokoiła się, po co matka przełożona wezwała zakonnicę. Może to ma jakiś związek z tym, że siostra Potentia wysłała mnie po nóż? - zgadywała. A może domyśliła się, że siostra Potentia przestała być jej ślepo posłuszna?
Starała się pisać, powstrzymując drżenie dłoni. Przez cały czas nasłuchiwała kroków, mając nadzieję, że siostra Potentia lada chwila wróci, co się jednak nie stało.
Raz po raz podnosiła wzrok na milczącą siostrę Konstancję, która ze zmarszczonym czołem, jakby targały nią niespokojne myśli, patrzyła posępnie przed siebie. Dziwne, że nie czyta, jak inne pilnujące mnie zakonnice, pomyślała Ingebjørg.
Nastała pora podwieczorku, a siostra Potentia nie wróciła. Nikt też nie zmienił siostry Konstancji, która coraz częściej posyłała tęskne spojrzenia ku drzwiom i, w końcu, zapomniawszy się, mruknęła półgłosem:
- Dziwne, że nikt nie przychodzi.
Niepokój Ingebjørg narastał. Drżała na całym ciele i nie była w stanie utrzymać w ręku pióra.
Siostra Konstancja zauważyła to i ofuknęła ją, przywołując do porządku:
- Co z tobą, siostro Ingebjørg? Dlaczego nie piszesz? Ingebjørg nie odważyła się przyznać do swego strachu. - Coś jest nie tak z moją ręką, siostro Konstancjo. Trzęsie się.
Siostra Konstancja wstała i podeszła do niej.
- Hmm... Dopiero by było, gdyby księga dla ochmistrza królewskiego nie została przepisana na czas - rzuciła z przyganą.
- Ochmistrz wyznaczył jakiś termin? - zapytała Ingebjørg.
- Oczywiście. A co, myślałaś, że możesz się lenić?
Ingebjørg pokręciła głową i wyszeptała:
- Nic nie poradzę na to, że drży mi ręka, siostro Konstancjo - wyszeptała. - Chyba ją przeforsowałam w ciągu ostatnich dni.
- To wstań i trochę się poruszaj - rzuciła zakonnica niechętnie.
Uchyliły się drzwi, po czym do środka weszła siostra Sunniva, przynosząc jedzenie. Talerz z cielęciną gotowaną w mleku, z kolendrą i warzywami dla siostry Konstancji i miskę z soczewicą dla Ingebjørg.
Ingebjørg zapytała cicho, nie zważając na to, że łamie klasztorny ślub milczenia:
- Siostro Sunnivo, wiesz, co z siostrą Potentią?
Siostra Sunniva zerknęła nerwowo na siostrę Konstancję, ale widząc ją całkowicie pochłoniętą jedzeniem, wyszeptała w odpowiedzi:
- Nie wiem. Podobno nagle źle się poczuła. Tak mówiła siostra Sigrid.
Ingebjørg straciła resztki nadziei. Serce zabiło jej niespokojnie i pomyślała z trwogą, że pani Thora odgrywa się pewnie na biednej zakonnicy.
- Czy siostra Sigrid jest gdzieś w pobliżu? - odważyła się zapytać szeptem.
- Zakonnice zebrały się na naradę w kapitularzu.
- A cóż to za rozmowy? - rozległ się nagle surowy głos siostry Konstancji.
- To moja wina, siostro - pośpiesznie pokajała się Ingeborg.
- O czym rozmawiałaś z siostrą Sunnivą? - dopytywała się podejrzliwie zakonnica.
- Upomniałam się jedynie o chleb - skłamała Ingebjørg.
- Pośpiesz się, siostro Sunnivo - skarciła siostra Konstancja młodą nowicjuszkę.
Ingebjørg posilała się zupą z soczewicy, wdychając smakowity zapach cielęciny, którą raczyła się siostra Konstancja, i zastanawiała się, dlaczego zwołano zebranie. Tego dnia przypadała środa, a zwykle wszelkie sprawy, dotyczące klasztoru omawiano w poniedziałki. Czyżby miało to jakiś związek z wizytą biskupa? Może pani Thora postanowiła wymusić na zakonnicach przyrzeczenie i nakłonić je, by zaprzeczyły przed biskupem, jakoby życzyły sobie zmiany matki przełożonej? Jeśli wszystkie starsze zakonnice staną za nią murem, biskup nie zdecyduje się podjąć żadnych działań, nawet gdyby nabrał podejrzeń, że w klasztorze dochodzi do łamania prawa. W każdym razie nie uczyni niczego, póki znowu nie wydarzy się coś, co przykuje uwagę duchownych, pomyślała ponuro. Wiadomość o tym, że nowicjuszka zmarła na ciężką chorobę z pewnością nie skłoni go do działania.
Siostra Sunniva wróciła z dwiema kromkami suchego chleba. Ingebjørg podziękowała, usiłując uchwycić wzrok siostry. Była ciekawa, czy dowiedziała się czegoś nowego w refektarzu i czy wyczuwała, co się święci?
Siostra Sunniva zerknęła na nią nerwowo, po czym obróciła się gwałtownie. Ingebjørg zdążyła ujrzeć jej przestraszoną twarz, ale pomyślała, że to może tylko złudzenie.
Siostra Konstancja wciąż się posilała, gdy do armarium przyszła siostra Hildegard. Szeptały coś zawzięcie, ale choć Ingebjørg usiłowała podsłuchać, nie udało jej się wychwycić ani jednego słowa. Siostra Hildegard była jednak wyraźnie zdenerwowana, policzki jej poczerwieniały i dyszała ciężej niż zwykle, co skłaniało do podejrzeń, że podczas konwentu wydarzyło się coś szczególnego.
Gdy już siostra Konstancja opuściła bibliotekę, siostra Hildegard pochyliła głowę i, zacisnąwszy dłonie, krążyła nerwowo w tę i z powrotem, półgłosem wypowiadając słowa modlitwy. Za każdym razem, gdy z korytarza dolatywały odgłosy kroków, zatrzymywała się gwałtownie i wpatrywała z napięciem w drzwi, a gdy się nie otwierały, kroczyła dalej uporczywie, nie przestając mamrotać pod nosem.
Ingebjørg nie mogła się skupić na przepisywaniu, mimo że rozdział, nad którym właśnie pracowała, bardzo ją zaciekawił. Opowiadał o wydarzeniach, które miały miejsce pod koniec ubiegłego stulecia w Szwecji. Na tronie zasiadał wówczas Magnus Ladelaas z rodu Folkungów. Podobnie jak Magnus Prawodawca w Norwegii, on wprowadził stan rycerski w Szwecji. Ingebjørg zaintrygowało to, że król Magnus III miał syna o imieniu Eryk, pazernego chciwca, skłonnego do knucia intryg. Po śmierci króla Magnusa tron odziedziczył jego najstarszy syn Birger, który rządził nieudolnie i Eryk postanowił go obalić.
Ingebjørg podniosła wzrok, rozmyślając nad obecnym królem Magnusem i jego synem Erykiem, i zastanawiała się, czy to tylko przypadkowa zbieżność imion. Pochłonięta treścią księgi, zapomniała całkiem o siostrze Potentii, która nie pokazywała się od paru godzin, o zakonnicach, zgromadzonych w kapitularzu, a także o siostrze Hildegard, przemierzającej w tę i z powrotem pomieszczenie biblioteki i mamroczącej nieprzerwanie modlitwy.
Póki u boku króla stał jego wierny marszałek Torgils Knutsson, wszelkie próby obalenia go z tronu w porę udaremniano. Eryk więc wraz z bratem Waldemarem postanowił wmówić łatwowiernemu Birgerowi, że Torgils jest sprawcą niezgody pomiędzy nimi. Torgils Knutsson tymczasem, nie przeczuwając niczego, przebywał w swoim dworze Lena w Zachodniej Gotlandii. Tam najechał go nieoczekiwanie król ze swymi braćmi i liczną świtą. Gdy marszałka, zakutego w kajdany, postawiono przed królem i jego braćmi, ten wykrzyknął: „Do końca życia nie zmyjesz z siebie wstydu, że tak haniebnie mnie zdradziłeś, królu”. Marszałka posadzono w siodle i, z nogami skrępowanymi pod końskim brzuchem, powiedziono do Sztokholmu, gdzie został wtrącony do wieży więziennej, a wkrótce po tym stracony. Ingebjørg przeszły dreszcze. Cóż to za dziwna zbieżność! Obecny król, władca szlachetny i prawy, także nazywa się Magnus i ma syna o imieniu Eryk, pazernego intryganta, który chce pozbawić ojca tronu. To chyba nie przypadek, że ochmistrz chciał, żeby mu przepisać tę właśnie księgę, oraz że jej własny ojciec czytał ją tuż przed śmiercią.
Zapadł wieczór, a ona wciąż nie miała żadnych wieści o siostrze Potentii. Podenerwowana siostra Hildegard pilnowała jej aż do kolacji. Ingebjørg cieszyła się, że księga pozwala jej skierować myśli na inne tory.
Tej nocy spłynął na nią dziwny spokój. Uznała, że jeśli naprawdę w klasztorze coś się dzieje, pani Thora nie odważy się jej na razie tknąć. Podczas zebrania zapewne coś się wydarzyło, skoro siostra Hildegard przyszła taka zdenerwowana i szeptała o czymś zapamiętale z siostrą Konstancją. Siostra Potentia także wspomniała wcześniej, że pani Thora straciła zwykłą pewność siebie.
Ale co się działo z siostrą Potentią? - zastanawiała się zmartwiona. Zwykle to ona zwoływała wszystkie siostry na nieszpory, tymczasem tego wieczoru uczyniły to inne zakonnice.
Dostrzegła ją dopiero w dormitorium, gdy udawały się na spoczynek.
Następny dzień minął podobnie. Ingebjørg nie widziała siostry Potentii, a pilnowały jej na zmianę siostry Hildegard i Konstancja. Stopniowo jednak udało się Ingebjørg stłumić strach. Trwała przy tym, co już wcześniej przyszło jej do głowy: póki przepisuje księgę dla ochmistrza, może czuć się bezpieczna. A tak długo jak biskup interesuje się tym, co dzieje się w klasztorze, matka przełożona będzie bardzo ostrożna.
Praca nad księgą posuwała się szybko naprzód. Dni mijały jednostajnie. Wreszcie któregoś przedpołudnia w armarium znów pojawiła się siostra Potentia. Ingebjørg przyjrzała się jej uważnie i poczuła ulgę, nie zauważywszy niczego szczególnego. Przez moment sądziła, że zakonnica wyjaśni, dlaczego została wezwana do pani Thory, ale gdy tak się nie stało, zrozumiała, że siostra Potentia nie ma ochoty o tym mówić. Dowiedziała się jedynie, że pani Thora ponownie została wezwana na rozmowę do biskupa.
Ingebjørg popatrzyła na nią pytająco.
Ingebjørg ciarki przeszły po plecach. Oznaczało to bowiem jedno: pani Thora zdołała przekonać biskupa o swej niewinności.
Kaligrafowała, rozmyślając nad treścią księgi, a także usiłując sobie wyobrazić, co dzieje się teraz na dworze biskupim. Jeśli pani Thora uspokoiła biskupa i sprawa została zakończona, tylko księga dla ochmistrza może powstrzymać matkę przełożoną przed ostateczną zemstą, pomyślała z lękiem.
Rozległo się pukanie. Sądziła, że to któraś z zakonnic, pełniąca w tym tygodniu dyżur w kuchni, przyszła powiadomić siostrę Potentię o posiłku. W drzwiach ujrzała jednak siostrę Sigrid, której nie widziała od dnia, kiedy do klasztoru przybył biskup. Przeorysza chyłkiem przemknęła do siostry Potentii i coś jej szepnęła, a potem skierowała wzrok na Ingebjørg i oznajmiła:
Ingebjørg podniosła się z ociąganiem. Nie potrafiła odgadnąć wyrazu twarzy przeoryszy i obawiała się, co ją czeka. Niczego dobrego raczej się nie spodziewała, więc, przestraszona, udała się za siostrą Sigrid.
Gdy tylko znalazły się na zewnątrz, przeorysza odwróciła się i powiedziała:
Ingebjørg zerknęła na nią niespokojnie.
Ingebjørg spojrzała zdziwiona.
Siostra Sigrid skinęła głową.
- Wiem, że pani Thora odprawiłaby z kwitkiem każdego, kto zapytałby o ciebie, ale mnie wydał się on tak dostojny, że nie odważyłam się zaprotestować. Byłam oszołomiona i nie zapamiętałam nawet jego imienia - dodała z poczuciem winy. - Chodź, siostro Ingebjørg. Trzeba się śpieszyć, nim wróci pani Thora.
Przemierzając klasztorny ogród, Ingebjørg usiłowała odgadnąć, kim jest ów gość. W pierwszej chwili pomyślała, że to ochmistrz, zaraz jednak zreflektowała się, że to niemożliwe, bo przecież siostra Sigrid zna najważniejszego urzędnika w królestwie. Zresztą ochmistrz nie pytałby o Ingebjørg w taki sposób i przybyłby z dużo większą świtą.
Uchwyciła się więc nadziei, że biskup Salomon zdecydował się podjąć wreszcie jakieś działania i przysłał któregoś ze swych ludzi, by ją sprowadzić do biskupstwa. Ale i to wydało się jej mało prawdopodobne.
A może to jej krewny Torgeir Sigurdsson? Nie, on nie prezentował się tak wytwornie. Nie mógł to być także sira Kjetil z kościoła Eidsvoll, ponieważ wówczas przeorysza Sigrid rozpoznałaby w nim duchownego.
Siostra Sigrid otworzyła furtę klasztorną, za którą czekał gość. Nigdy nie wpuszczano obcych na teren klasztoru bez wyraźnego pozwolenia.
Ingebjørg wyjrzała zaciekawiona i doznała gwałtownego wstrząsu. Na widok mężczyzny na koniu ugięły się pod nią kolana i przez moment zdawało się jej, że ma urojenia. Zakręciło się jej w głowie i oczy zaszły jej mgłą.
- Bergtor! - wyjąkała z niedowierzaniem, chwytając się muru, by nie upaść.
Siostra Sigrid podtrzymała ją przestraszona, mówiąc: - Chyba nie zemdlejesz znowu, siostro Ingebjørg?
Słyszała jej głos jakby z oddali i pomyślała niejasno, że przeorysza chce w ten sposób obudzić uwagę gościa.
Jak w amoku patrzyła na zeskakującego z konia Bergtora, który podał cugle jednemu ze swych towarzyszy i podbiegł lekkim krokiem.
- Czy wszystko z nią dobrze? - usłyszała głos, który brzmiał równie ciepło jak kiedyś. Uchwycił ją mocno za ramię i razem z przeoryszą poprowadził do rozmównicy. Ingebjørg zastanawiała się, czy to nie sen.
Poczuła się nieco lepiej, gdy usiadła. Zwracając się do siostry Sigrid, wyjaśniła:
- To Bergtor Måsson. Ten, z którym byłam zaręczona.
Przeorysza skinęła głową.
- Domyśliłam się. Widzę, że już doszłaś nieco do siebie, więc zostawiam was samych. Matka przełożona zapewne wróci nieprędko.
Skierowała się pośpiesznie ku drzwiom i zniknęła.
Bergtor zaś usiadł przy Ingebjørg i zapytał:
- Co z tobą, Ingebjørg? Jesteś chora?
Ingebjørg pokręciła głową.
- Nie, po prostu przeżyłam wstrząs, gdy cię ujrzałam, sądziłam bowiem, że nie żyjesz.
Zerknął na nią swymi błękitnymi oczami i uśmiechnął się lekko. Miał na sobie bardzo wytworny, kosztowny strój, uszyty według najnowszej mody: obcisłe zielone pończochy, złocony kaftan z aksamitu, brązową pelerynę z jedwabiu ze złoconymi haftami i buty z cielęcej skóry. Gęste włosy zakrywały mu uszy, ale na czubku głowy połyskiwała niewielka łysina. Bródkę miał krótko przystrzyżoną. Wyglądał znacznie przystojniej, niż go zapamiętała.
- A co, też myślałaś, że padłem ofiarą jakichś rzezimieszków?
Ingebjørg spuściła wzrok i wyszeptała:
- Nie, obawiałam się, że sobie odebrałeś życie.
- Dlatego, że oczekiwałaś dziecka innego mężczyzny? Pokiwała głową.
- Nigdy nie wpadło ci do głowy, że mogłem po prostu odjechać w swoją stronę?
- Owszem, czasem myślałam sobie, że chciałeś oszczędzić wstydu swojemu rodowi, i specjalnie zostawiłeś wszystkie rzeczy, by wyglądało to na nieszczęście.
- Chciałem oszczędzić wstydu nie tylko moim krewnym, ale także twojej matce, Ingebjørg. Pomyślałem, że wszyscy wezmą mnie za ojca tego dziecka, które nosiłaś wówczas pod sercem, dzięki czemu nie będziesz musiała nikomu wyjawiać prawdy.
Ingebjørg pokiwała głową zasmucona.
- Może i by się to udało, ale brzemiennej kobiecie niełatwo prowadzić gospodarstwo. Matka była chora, jak wiesz.
Zerknąwszy na niego, zauważyła, że wbił wzrok w podłogę.
- Wstyd mi, Ingebjørg. Myślałem, że ratuję cię od hańby i nawet mi się zdawało, że postąpiłem jak bohater. Dopiero później zrozumiałem, że było dokładnie na odwrót. Okazałem się tchórzem. Mogłem się przecież z tobą ożenić i uznać to dziecko za swoje. Być może prawda nigdy nie wyszłaby na jaw. Kiedy usłyszałem, że matka oddała cię do klasztoru i w twoim imieniu złożyła śluby zakonne, zrozumiałem, że popełniłem błąd. Czy zdołasz mi to kiedyś wybaczyć? - spytał, zwracając się do niej.
Ingebjørg, zdziwiona, napotkała jego spojrzenie.
- Ja mam ci wybaczyć? Przecież to raczej ja powinnam cię prosić o wybaczenie!
Speszony, odwrócił wzrok, jakby nie lubił, by mu przypominać, że go zdradzono.
- Gdy zostałaś mi przeznaczona, byłaś młoda i zakochana w innym. Nic dziwnego, że w takich okolicznościach nie chciałaś się ze mną wiązać.
- Większość panien zaręcza się z wybranymi przez rodziców mężczyznami.
- To też prawda.
Zamilkli.
- Słyszałem, że go powieszono - odezwał się ostrożnie po chwili.
- Skradł feniga z królewskiego stołu.
- Spotkałaś go po przybyciu tutaj?
Ingebjørg, która miała nadzieję, że jej o to nie zapyta, odpowiedziała cicho:
- Tak, przy paru okazjach. Przysłano go z Akersborg do pomocy przy gaszeniu pożaru w mieście. Poparzonych przyprowadzano wówczas do klasztoru.
Bergtor nie skomentował jej słów.
- A ty gdzie przebywałeś przez cały ten czas? - zapytała, by zmienić temat.
- Na zachodzie kraju. Ale w zeszłym tygodniu kupiłem dwór w Oslo.
- Kupiłeś? Po co? Przecież w okolicy stoi tyle opustoszałych dworów, za które nie trzeba płacić.
Popatrzył na nią z uśmiechem i wyjaśnił:
- Postanowiłem osiąść w mieście i spróbować swych sił w handlu.
Pokiwała głową ze zrozumieniem. Że też nie domyśliła się tego, patrząc na jego strój.
- Byłeś może ostatnio w domu, w Habbarstad?
Potwierdził.
- A widziałeś Sæmundgård, jadąc konno przez Dal? - odważyła się wreszcie zapytać, mimo że wiedziała, iż odpowiedź sprawi jej ból.
- Tak, smutny widok. Komu twoja matka zapisała w testamencie dwór?
- Część ziem przekazała klasztorowi, a sirę Hallvarda, arcykapłana i jej krewnego oraz sirę Kjetila upoważniła, by sprawowali nadzór nad majątkiem.
- Sądziłem, że tobie przypadła w spadku znaczna część dworu?
Ingebjørg pokręciła głową.
- Zakonnica nie ma prawa niczego posiadać.
- To znaczy, że nie wiesz, kto będzie gospodarował w Sæmundgård?
- Nie. Przypuszczam, że ktoś z Nonneseter, chociaż w zakonie brakuje ludzi, którzy mogliby się zająć uprawą ziem i hodowlą. Nie ma też skąd brać służby.
- Pewnie z czasem dwór odziedziczy twoje dziecko?
Ingebjørg spuściła wzrok i zagryzła wargi.
- Powiedzieli mi, że dziecko umarło.
Popatrzył na nią szeroko otwartymi oczami i spytał zdumiony:
- A ty rozpaczasz? Mimo wszystko nie odczuwasz ulgi?
Pokręciła gwałtownie głową.
- Nie, boleję nad tym, że nie zdążyłam poznać swojego dziecka. Serce mi pęka, cierpię na duszy i ciele. Poza tym bardzo silnie doświadczam nienawiści matki przełożonej.
Przyszło jej na myśl, że gdyby biskup nie uwierzył jednak w wyjaśnienia pani Thory i usunąłby ją ze stanowiska, wówczas ona, Ingebjørg, zostałaby zwolniona ze ślubów zakonnych, a Bergtor mógłby jej pomóc wrócić do Sæmundgård.
Natychmiast jednak porzuciła tę nadzieję, przypominając sobie słowa siostry Potentii.
Pani Thora uśmiechała się wszak zwycięsko, wyjeżdżając do biskupstwa. Pewnie biskup nie dał wiary zarzutom, zawartym w listach.
Zerknęła ukradkiem na Bergtora i pomyślała nagle, że może dałoby się ponowić zerwane zaręczyny. O ile oczywiście otrzymałaby zgodę na opuszczenie klasztoru.
Speszona, oblała się rumieńcem, bo przecież nie wiedziała, czy Bergtor nadal coś do niej czuje. W końcu, mimo wszystko, wydała na świat dziecko innego mężczyzny. Nie była już dziewicą, a i niewiele pozostało pewnie z jej urody. Zbrzydła i wychudła po ciężkiej zimie, gdy przymierała głodem. Poza tym została oszpecona okropnymi bliznami na plecach.
Powinna mu powiedzieć, że pani Thora zmusiła matkę do złożenia ślubów zakonnych i że istnieje tylko wątła nadzieja, by mogła odejść z klasztoru.
Mimowolnie pokręciła głową. Jeśli biskup uwierzy słowom pani Thory, nie będzie już na co liczyć, pomyślała. Bergtor tylko się niepotrzebnie zdenerwuje moim losem.
Zastanowiło ją jego milczenie. Czyżby rozważał, dlaczego pani Thora ją znienawidziła? A może podejrzewa, że Ingebjørg znalazła sobie innego mężczyznę i nie uszło to uwagi matki przełożonej?
- Dlaczego matka przełożona cię nienawidzi, Ingebjørg? - zapytał wreszcie.
Pokręciła się niespokojnie.
- Od pierwszej chwili nie kryła do mnie niechęci. Nie byłam dość pokorna i posłuszna, jak inne siostry i zareagowałam bardzo gwałtownie, dowiedziawszy się, że matka w moim imieniu złożyła śluby zakonne. Nie jestem mniszką z powołania, Bergtor. Wierzę w Boga, ale nie uważam, by życie w klasztorze było właściwą formą oddawania mu czci. W każdym razie, nie w moim przypadku.
Pokiwał głową z namysłem. Zapewne w duchu przyznawał jej rację. Wiedział, że nie ma zadatków na zakonnicę.
- A co ci dolega? Długo chorowałaś?
- Nie jestem chora, lecz osłabiona po porodzie, a także z powodu braku snu i jedzenia.
Rozszerzył oczy zdumiony.
- Aż tak jest ci tu źle w klasztorze?
- Nie uwierzyłbyś, gdybym ci o tym opowiedziała - odparła krótko, odwracając głowę.
Położył swą masywną dłoń na jej dłoni. Pamiętała ten pełen dobroci i ciepła gest.
-Jakżebym pragnął ci pomóc, Ingebjørg, ale zdaje się, że nie uda się pominąć klasztornej reguły.
- Nikomu poza biskupem.
- Chcesz, bym z nim porozmawiał i powiadomił, że dostajesz za mało jedzenia?
Niemal się roześmiała.
- Nie, zresztą to i tak by nie pomogło.
Odetchnął głęboko.
- Czuję się poniekąd winny temu, że się tu znalazłaś. Gdybym nie odjechał, matka nie wysłałaby cię do klasztoru.
- To nie całkiem tak, Bergtorze. Zgrzeszyłam. Ale wyspowiadałam się, wyraziłam głęboki żal i otrzymałam przebaczenie Boga i Kościoła.
Wpatrując się w nią intensywnie, spytał niepewnie:
- To znaczy, że żałujesz tego, co zrobiłaś?
- Tak, żałuję - odparła, uchwyciwszy jego wzrok.
- Nie rozpaczasz już po tamtym?
Pokręciła głową.
Przez chwilę wyglądało tak, jakby Bergtor chciał jej coś powiedzieć, zamilkł jednak i jakiś czas trwało, nim się przemógł:
- A co myślisz o mnie, to znaczy o nas?
Ingebjørg zdecydowała się na szczerość. Gdyby była wolna, a on zechciałby ją poślubić, nie miałaby nic przeciwko temu. Często myślała o nim, że jest dobrym człowiekiem. Równie szlachetnym jak jej ojciec i równie miłym i troskliwym jak ochmistrz. Chyba byłoby im dobrze razem.
- Gdybym nie była taka głupia - zaczęła z ociąganiem - moglibyśmy być teraz szczęśliwi. Masz dobre serce, Bergtorze. To, co czułam do Eirika, było tylko krótkotrwałą gorączką. Nie potrafię tego wyjaśnić inaczej.
Uścisnął mocno jej dłoń.
- Och, Ingebjørg - wyszeptał chrapliwie. - Jakież życie bywa przewrotne. Siedzisz tu teraz, zamknięta w klasztornych murach, a ja... - urwał i cofnął rękę. Sięgnął po coś do kieszeni, mówiąc:
- Mam coś dla ciebie, ale skoro nie wolno ci niczego posiadać, to nie wiem, co z tym zrobisz.
Jęknęła wzruszona, rozpoznając natychmiast krzyż z relikwiami, należący do jej ojca.
- Jak go zdobyłeś?
Uśmiechnął się uradowany.