Przepowiednia księżyca (7). Królewski kurier - Frid Ingulstad - ebook

Przepowiednia księżyca (7). Królewski kurier ebook

Frid Ingulstad

0,0

Opis

Tę książkę możesz wypożyczyć z naszej biblioteki partnerskiej! 

 

Książka dostępna w katalogu bibliotecznym na zasadach dozwolonego użytku bibliotecznego. 
Tylko dla zweryfikowanych posiadaczy kart bibliotecznych.  

 
Jest rok 1352. Przed dwoma laty przez Norwegię przetoczyła się epidemia dżumy, pustosząc wielkie obszary kraju. W jednej z udręczonych nieszczęściem wsi mieszka Ingebjrrg, siedemnastoletnia dziedziczka bogatego dworu. Jej ojciec zaginął w tajemniczych okolicznościach i Ingebjrrg musi wyjść za mąż, żeby móc przejąć rodzinny majątek. Jest silna, zdrowa i piękna, ale żyje w czasach, gdy mężczyzn jest niewielu. 
[Opis wydawnictwa] 

 

Cykl: Przepowiednia księżyca, t. 7 

 

Książka dostępna w zasobach: 
Miejska Biblioteka Publiczna im. Jana Pawła II w Opolu (5) 
Biblioteka Publiczna Miasta i Gminy Barcin im. Jakuba Wojciechowskiego 
Biblioteka Publiczna Miasta i Gminy w Gostyniu 
Miejska Biblioteka Publiczna im. Zofii Urbanowskiej w Koninie (3) 
Biblioteka Miejsko-Powiatowa w Kwidzynie 
Powiatowa i Miejska Biblioteka Publiczna im. Marii Fihel w Miechowie 
Miejska Biblioteka Publiczna im. Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego w Morągu 
Miejska Biblioteka w Mszanie Dolnej 
Miejska Biblioteka Publiczna im. Ł. Górnickiego GALERIA KSIĄŻKI w Oświęcimiu
Miejska Biblioteka Publiczna im. Adama Próchnika w Piotrkowie Trybunalskim (2) 
Biblioteka Publiczna im. H. Święcickiego w Śremie (2)

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 237

Rok wydania: 2010

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



 

Przepowiednia księżyca tom 7

Frid Ingulstad

Królewskikurier

Przekład

Tadeusz Lange

 

Tytuł oryginału norweskiego: Kongens kurer

Ilustracje na okładce: Eline Myklebust

Projekt okładki: Tadeusz Szlaużys

Redakcja i korekta: BAPPRESS

Copyright © 2004 by N.W. DAMM & S0N A.S, OSLO

Copyright this edition: © 2010 by BAPPRESS

Published by agreement with CAPPELEN DAMM AS All Rights Reserved

Wydawca:

Axel Springer Polska Sp. z o.o.

02-672 Warszawa

ul. Domaniewska 52

www.axelspringer.pl

ISBN 978-83-7558-764-7

ISBN 978-83-7558-771-5

oraz

BAPPRESS

05-420 Józefów

ul. Godebskiego 33

www.bappress.com.pl

ISBN 978-83-7602-133-1

ISBN 978-83-7602-161-4

Informacje o książkach z serii „Przepowiednia księżyca”:

Infolinia: 0 801 000 869

Internet: www.fakt.literia.pl

Skład: BAPPRESS

Druk: Norhaven A/S, Dania

GALERIA POSTACI

 

W poprzednim tomie...

Ingebjørg mieszka u Bergtora Massona, we dworze Belgen w Oslo. Tutaj jej wrogiem staje się żona Bergtora, Gisela, która domyśla się, że jej mąż wciąż kocha Ingebjørg. Gisela znajduje sekretny list, w którym wymieniony jest jej ojciec i sira Joar, i donosi o tym pani Thorze. Kobiety wspólnie planują zamordować Ingebjørg. Tymczasem ją odwiedza szwedzki krewny, Ture Gustavsson, który chce się z nią ożenić, ale Ingebjørg musi jeszcze jakiś czas pomieszkać w twierdzy Akersborg i przepisywać księgi dla ochmistrza dworu królewskiego.

Ingebjørg odkrywa, że Gisela i ochmistrz są kochankami. Gisela zachodzi w ciążę, ale kto jest ojcem dziecka? Pewnego dnia w odwiedziny do Ingebjørg przybywa jej przyjaciółka Isabelle, która nabawiła się wstydliwej choroby. Przyjaciel i obrońca Ingebjørg, rycerz Darre, ma zawieźć Isabelle do klasztoru Vaerne na leczenie. Ingebjørg opowiada mu o swoim przerażającym śnie, w którym ktoś rzuca się na nią z nożem. Wkrótce senny koszmar staje się rzeczywistością, bo oto którejś nocy Ingebjørg budzi się i widzi w swojej sypialni panią Thorę...

 

Klasztor Franciszkanów

Rozdział 1

Ingebjørg krzyknęła. W tej samej chwili pani Thora podniosła ramię i w migotliwym świetle kaganka dziewczyna dostrzegła w jej w dłoni długi nóż. Znów chciała krzyknąć, ale obezwładnił ją strach. Siedziała na łóżku jak sparaliżowana i wpatrywała się w powoli zbliżającą się, czarno odzianą postać. Przestała myśleć; jej serce waliło jak oszalałe, w uszach dudniło. Patrzyła śmierci w oczy, ale nie była w stanie się ruszyć. Wiedziała, że lada moment nóż wbije się w jej pierś.

Nagle poczuła, jakby za ramiona chwyciły ją jakieś niewidoczne ręce i strząsnęły z niej paraliż. Błyskawicznie podniosła pierzynę i, trzymając ją przed sobą, wyskoczyła z łóżka.

Ale pani Thora była równie szybka: dopadła do Ingebjørg, złapała za pierzynę i przez chwilę obie ciągnęły ją, każda w swoją stronę.

Ingebjørg wiedziała, że jeśli puści pierzynę, będzie po niej. Pani Thora była opętana nienawiścią i żądzą zemsty, a to dodawało jej sił. Miała przy tym świadomość, że jeśli jej się nie uda i o wszystkim dowie się ochmistrz, jej życie zawiśnie na włosku...

Pani Thora napierała, a Ingebjørg cofała się przed nią. Nie padło ani jedno słowo.

Nagle, ku swojemu przerażeniu, Ingebjørg poczuła, że uderza plecami o ścianę. Była w sytuacji bez wyjścia. Zasłaniając się pierzyną, rzuciła się raptownie do przodu z nadzieją, że zbije przeciwniczkę z nóg, ale starzejąca się przeorysza nie zatraciła swej dawnej bystrości umysłu i przewidziała zamysł dziewczyny. Odskoczyła w bok, a Ingebjørg runęła jak długa na podłogę. I nagle zrozumiała, co się za chwilę stanie: zanim zdąży wstać, pani Thora uderzy. Była stracona.

W tej samej chwili w izbie rozległ się dźwięczny, męski głos:

- Stać!

Pani Thora zamarła; nie spodziewała się, że ktoś może jej przeszkodzić.

Leżąc na brzuchu i spodziewając się w każdej chwili śmiertelnego ciosu, Ingebjørg jak przez mgłę usłyszała głos rycerza Darrego.

- W imię Boże, stój! Jeśli wbijesz jej ten nóż, postaram się, żebyś skończyła na stosie!

Nagle pani Thora jakby odżyła: odwróciła się na pięcie i rzuciła do drzwi, ale rycerz Darre zastąpił jej drogę. Ingebjørg z trudem wstała i starała się utrzymać na rozdygotanych nogach. Widziała, jak Darre chwyta byłą matkę przełożoną za przegub dłoni, wytrąca jej nóż i wykręca ręce do tyłu. Pani Thora kopała, wiła się jak piskorz i sypała najcięższymi przekleństwami. Jednak rycerz Darre był dużo silniejszy, niż Ingebjørg sądziła. Trzymając zakonnicę w żelaznym uścisku, wyprowadził ją z izby. Ingebjørg usłyszała jeszcze pełne nienawiści słowa, które pani Thora rzuciła przez ramię: - Poczekaj, Ingebjørg Olavsdatter. Ja jeszcze wrócę! Nawet gdyby to miał być mój ostatni czyn na tej ziemi, dopadnę cię i zabiję!

Kiedy poszli i Ingebjørg została sama, zareagowało jej ciało: zaczęła się trząść jak w febrze, zęby jej dzwoniły, palce miała lodowate, a głowa była jak gniazdo os, w którym myśli krążyły bezładnie, a żadnej z nich nie dało się przytrzymać. Nogi się pod nią ugięły, straciła równowagę i runęła jak długa. Padając, potrąciła stoliczek, na który pani Thora odstawiła przyniesiony kaganek. Stoliczek się przewrócił i kaganek zgasł. Ciemność spotęgowała jeszcze jej strach; Ingebjørg wybuchnęła płaczem, popełzła do kąta i skuliła się tam jak śmiertelnie przerażone dziecko. Siedziała w bezruchu, wpatrzona w mrok. Nawet nie próbowała zamknąć drzwi. W odrętwieniu pomyślała, że i tak nic by to nie dało, skoro pani Thora zdołała wejść mimo założonej sztaby...

Przyszła do siebie dopiero po dłuższej chwili. Z trudem stanęła na wciąż niepewnych nogach i dotarła do krzesła, na którym leżało jej ubranie. Za którymś razem udało jej się w końcu przełożyć suknię przez głowę.

Zbyt wycieńczona, by stać, przysiadła na skraju łóżka. Czuła lodowaty strach, że pani Thora wróci, a zarazem bała się wyjść z izby i przejść do innych pomieszczeń ciemnej wieży. Nawet w ciemnicy w Nonneseter nie przeżyła czegoś podobnego. Tam miała przynajmniej siostrę Sigrid - dobrego anioła i pokrewną duszę. No i siostrę Potentię, i wielebnego Jacoba... Tu był co prawda rycerz Darre, ale nie znała jego poglądów politycznych i nie odważyła się powiedzieć mu o liście. Ochmistrz stał po stronie przeciwników, a po podgrodziu kręcił się sira Joar z jakąś sekretną misją. Może nie powinna ufać nawet pani Bothild?

Nie wiedziała, jak długo tak siedzi - zbyt przestraszona, by wyjść, i za bardzo przerażona, by zostać. Nagle usłyszała na zewnątrz szybkie kroki. Zerwała się i schroniła w kącie za drzwiami; czuła, że serce zamarło jej w piersi. Stała tak przyciśnięta do ściany, a jej głowę ogarniał chłód. Bała się, że straci przytomność.

- Panienko Ingebjørg?

Głos wydawał się głosem rycerza Darrego, ale czy mogła być tego pewna? Wstrzymała oddech i nasłuchiwała, a serce biło jej tak głośno, że na pewno było je słychać.

- Panienko, jesteś tu?

W tej samej chwili w korytarzu zapaliło się jakieś światełko i Ingebjørg odważyła się spojrzeć ku drzwiom. Zobaczyła, że stoi w nich rycerz Darre. Powoli wyszła z ukrycia.

- Ja... ja... - wyjąkała. Pokój zawirował jej przed oczami, zachwiała się i oparła o drzwi. Nagle nogi ugięły się pod nią i już miała runąć na ziemię, kiedy chwyciła ją para mocnych rąk i zaniosła bezwładną na łóżko.

- Biedactwo, tego już było za wiele - mruknął rycerz Darre, podkładając jej poduszkę pod głowę i otulając pierzyną, jakby była małym dzieckiem. Na wpół przytomna Ingebjørg pomyślała, że swoimi delikatnymi ruchami rycerz przypomina jej siostrę Sigrid.

- Nie bój się - ciągnął zatroskanym głosem. - Pani Thora jest pod kluczem. O świcie doniosę o wszystkim ochmistrzowi.

Ingebjørg westchnęła.

- Ocaliłeś mi życie, Darre.

- To sen ocalił ci życie - odparł zdecydowanym tonem. - Był ostrzeżeniem.

Spojrzała na niego zdziwiona. W migotliwym świetle kaganka wydał jej się smuklejszy niż zwykle.

- Kiedy opowiedziałaś mi swój sen, nie mogłem przestać o nim myśleć. Mówiłaś, że twoje sny się sprawdzają, więc uznałem, że twój strach może mieć jakieś podstawy. Że to nie jest zwykła kobieca histeria. Wyobraźnia podsuwała mi obrazy tego, co mogłoby ci się przydarzyć. Nie mogłem spać, więc postanowiłem przezwyciężyć lęk przed złym psem Malcanisem, który podobno jest najgroźniejszy po zmroku, i powrócić do Wieży Dziewicy, żeby sprawdzić, czy wszystko w porządku. A kiedy zobaczyłem, że twoje drzwi, są uchylone, poczułem, jak włosy stają mi dęba. Gdybym przybył za późno, nigdy bym sobie tego nie wybaczył!

- Pamiętam, że założyłam sztabę - przerwała mu Ingebjørg. - Jak jej się udało otworzyć ją z zewnątrz?

Rycerz odwrócił się i podszedł do drzwi. Przez chwilę oglądał sztabę w świetle kaganka.

- Ktoś przy niej majstrował - stwierdził zaskoczony. - Przecież byłem tu, jak cieśla Jonas te drzwi naprawiał!

Ingebjørg uniosła się na łóżku.

- Majstrował? To chyba dziś rano. Albo jeszcze wcześniej - dodała i aż się wzdrygnęła. - Mogła tu przecież przychodzić pod moją nieobecność...

- Albo ma wspólników - zauważył rycerz Darre. - Uważam, że Ormowi Oysteinssonowi trzeba też powiedzieć o Joarze.

Ingebjørg nic nie odrzekła. Rycerz Darre wciąż nie wiedział, że ochmistrz należy do przeciwników króla.

Podszedł do jej łóżka.

- Powinien wiedzieć, że obawiasz się obojga. Trzeba mu donieść, co się zdarzyło w Nonneseter, żeby zrozumiał, dlaczego oni tak cię nienawidzą.

Ingebjørg się zawahała.

- Jest coś, czego ci, nie powiedziałam - zaczęła powoli. Rycerz przysiadł na brzegu jej łóżka.

- Zdarzyło się coś jeszcze?

Skinęła głową.

- Jesteś, stronnikiem króla, nieprawdaż?

Skinął głową.

- Oczywiście. Inaczej by mnie tu nie było.

- Nie wszyscy na zamku są lojalni wobec króla Magnusa - ciągnęła ostrożnie.

Spojrzał na nią zaskoczony.

- Mówiłam ci, że pani Thora i sira Joar są przeciwnikami króla, a ty mi nie uwierzyłeś.

- Nie... - Zakręcił się niespokojnie. - Moi rodzice znali księdza. Zdaje mi się, że coś go niegdyś łączyło z moją matką... Dlatego byłem tak poruszony, kiedy wymieniłaś jego imię.

Ingebjørg spojrzała mu prosto w oczy.

- Wiem, że to prawda. Mam list, który mój ojciec i kilku członków Rady Królewskiej napisało do poprzedniego kanclerza. Wymienia się w nim niektórych przeciwników króla. Zaraza spowodowała, że list ten nie dotarł do kanclerza. Znalazłam go w kaftanie ojca, na miejscu jego śmierci.

Rycerz Darre był wstrząśnięty.

- Naprawdę? To trzeba przekazać ten list Ormowi Oysteinssonowi!

Ingebjørg powoli pokręciła głową, wciąż patrząc mu w oczy.

- Nie. Jego nazwisko też jest wśród nazwisk zdrajców. - W panującym półmroku Ingebjørg wydało się, że twarz rycerza zrobiła się szara jak popiół. Siedział bez ruchu, wpatrzony w nią, jakby miał nadzieję, że żartuje, a zarazem wiedząc, że to jednak nie są żarty. - Przykro mi, panie, bo wiem, ile on dla ciebie znaczy.

Milczał, a ona pojęła, jak głęboko jest wstrząśnięty. Żałowała, że musiała mu to powiedzieć.

- Sira Joar także jest tam wymieniony... I ojciec Giseli, u której mieszkałam na dworze Belgen - ciągnęła cicho.

W końcu odzyskał mowę.

- Ale dlaczego, panienko, nic z tym dotąd nie zrobiłaś? Wszak szczątki ojca znalazłaś już zeszłej zimy?

Przytaknęła.

- Kiedy pokazałam list matce, ostrzegła, żebym nie pokazywała go nikomu, kto pieczętuje się innym sygnetem niż ojciec. W klasztorze ukryłam go w niszy muru kościelnego, ale sira Joar i pani Thora podejrzewali, że jest w moim posiadaniu. Bito mnie batogiem i trzymano w ciemnicy, ale ja poprzysięgłam sobie, że nigdy nie dostaną go w swoje ręce. Kiedy wyszłam z klasztoru, pokazałam go mojemu przybranemu ojcu, Bergtorowi, bo byłam pewna, po której jest stronie. Bergtor znał w dworze Valen pewnego chłopa, który miał taki sam sygnet, i postanowił pojechać tam z listem. Przypuszczalnie jednak Gisela podsłuchała moją z nim rozmowę i doniosła wielebnemu Joarowi. Bergtora napadnięto, ale złoczyńcy nie znaleźli przy nim listu, bo zdążył mi go oddać, kiedy odkrył, że Gisela przegląda jego rzeczy. Uznał, że list będzie tu bezpieczny, mimo że ochmistrz należy do przeciwnego stronnictwa. Zapewne Orm Oysteinsson kontaktuje się z księdzem, a ten sądzi, że list jest albo u Bergtora, albo u tego chłopa z Valen. Do głowy mu nie przyjdzie, że Bergtor pozwolił mi zabrać list ze sobą tu, na zamek.

Rycerz Darre pokręcił głową

- Musisz się, Ingebjørg, pozbyć tego listu. Posiadanie go jest zbyt niebezpieczne, a wydarzenia tej nocy tylko to potwierdzają.

- Pani Thora nie przyszła tu po list - zaprotestowała Ingebjørg. - Powiedziałaby mi o tym. Przyszła, żeby mnie zabić!

- Żeby mieć wolną rękę w szukaniu listu - upierał się Darre.

- Być może. Ja jednak sądzę, że raczej z nienawiści do mnie. Gdyby matka nie umieściła mnie w klasztorze Nonneseter, pani Thora nadal byłaby tam przełożoną. Wciąż miałaby sirę Joara jako kochanka, czerpała ze środków klasztoru i nadużywała władzy, gnębiąc siostry, spowiednika i klasztornych poddanych.

- To możliwe, ale zważywszy na to, jak niebezpieczny jest ten list dla tych, którzy są w nim wymienieni, uważam, że nie powinnaś go trzymać. Jeżeli ten dokument wpadnie w ręce króla, wszyscy zostaną skazani na śmierć. Chyba jesteś tego świadoma?

Ingebjørg kiwnęła głową.

- Bardzo chętnie bym się go pozbyła, ale jak?

- Możesz, dać go mnie, a ja przekażę go królowi Magnusowi.

Ingebjørg patrzyła na niego oniemiała.

- Naprawdę to zrobisz? Ośmielisz się to zrobić?

- Naturalnie.

- A jeśli ochmistrz zacznie coś podejrzewać?

- Trzeba działać tak, żeby nie zaczął... Tu chodzi o moje życie.

- Zabierzesz list do Sarpsborga?

- Byłaby to znakomita okazja. No, chyba że twoja przyjaciółka, pani Isabelle, oczaruje mnie do tego stopnia, że zapomnę o bożym świecie... - dodał ze śmiechem.

Spojrzała na niego z namysłem.

- Muszę być z tobą szczera. Uratowałeś mi życie i kłamstwo mnie mierzi.

- Okłamałaś mnie, Ingebjørg?

Powoli pokiwała głową.

- Chciałam okłamać. To nieprawda, że Isabelle jedzie do klasztoru Vserne sama. Będzie jej towarzyszył ukochany. Chcieliśmy cię, zwieść i udawać, że to jej brat...

Rycerz westchnął ciężko.

- No, to przepadła jeszcze jedna okazja. Zawsze, kiedy spodoba mi się jakaś panna, okazuje się, że należy już do innego. - Uśmiechnął się. - Ale niech ci nie będzie przykro. Chybaby mnie jednak nie oczarowała. Nie jest taka jak ty.

Ingebjørg poczuła, że się rumieni.

- Ja też należę do innego.

- Wiem. Ale nie jesteś jeszcze mężatką, a do wesela, jak słyszałem, jeszcze daleko.

Spojrzała na niego zaskoczona, a on znów się zaśmiał.

- Nie bój się, ja tylko żartuję. Po takiej nocy trzeba się trochę rozweselić.

Ingebjørg skinęła głową, ale wcale nie była pewna, czy to faktycznie był żart.

- A co z panią Thorą? - spytała, by zmienić temat.

- Nie wyobrażam sobie, żeby mogło ją spotkać coś innego niż kara śmierci. Miała zostać wygnana z królestwa i być może obłożona klątwą. A teraz jeszcze doszła próba zabójstwa!

- A jeżeli ochmistrz spróbuje ją uniewinnić, bo są przecież po tej samej stronie?

- Nie sądzę. Ona nic dla niego nie znaczy. W walce mężczyzn o władzę kobieta się nie liczy.

- Ale sira Joar może się za nią wstawić. Może znów się dogadali?

Zmarszczył czoło; nie był już tak pewny swego.

- To prawda. Wciąż nie wiemy, kto cię próbował wystraszyć w Ciemnym Korytarzu. Jeżeli nie była to pani Thora, mógł to być sira Joar.

- A to znaczy, że nie jestem bezpieczna, chociaż ona jest pod kluczem - stwierdziła Ingebjørg.
- Będę cię strzegł. Skoro już wszystko wiem, odtąd nie spuszczę cię z oka. Dopóki w kraju panuje spokój, niewiele mam do roboty. Ten list zaś wezmę od razu. Jakby ktoś próbował ci zagrozić, możesz powiedzieć, żeś dała go mnie.

Spojrzała na niego z przerażeniem.

- Ale wtedy to ty narazisz się na niebezpieczeństwo!

Z uśmiechem pokręcił głową.

- Nie boję się. Poza tym jestem pewien, że mam za sobą większość załogi zamku. Mogę ukryć dokument gdzieś w wielkiej sali i trzymać tam straż na zmianę z kimś, komu mogę bezwzględnie zaufać.

Ingebjørg wysunęła się z łóżka i podeszła do wiszącego na ścianie dużego gobelinu; niegdyś przyszyła do niego od spodu ów ważny list. Teraz ostrożnie odpruła go i podała rycerzowi.

- Możesz go przeczytać i przekonać się, że mówię prawdę.
- Ani przez moment nie wątpiłem, że jest inaczej - odparł zdecydowanie. Rozwinął pergamin i zbliżył go do kaganka, żeby lepiej widzieć.

Ingebjørg przysiadła na łóżku i w milczeniu czekała, aż jej towarzysz skończy czytać. Jej spojrzenie powędrowało do okna, za którym powoli wstawał szary świt. Pomyślała o pani Thorze, siedzącej w którymś z zamkowych lochów, i poczuła do niej jeszcze większą nienawiść, niż dotąd.

- A jeśli sira Joar dowie się o wszystkim i ją uwolni? - spytała nagle.

Rycerz Darre nie odpowiedział; wciąż jeszcze czytał list. W końcu podniósł wzrok, ale dalej siedział, patrząc przed siebie i potrząsając głową.

- W życiu bym w to nie uwierzył. Orm Oysteinsson, ochmistrz, prawa ręka króla Magnusa, spiskuje przeciw swemu panu! Chce mu odebrać władzę i oddać ją możno-władcom! - Potrząsnął głową. Nagle dotarło do niego, że Ingebjørg o coś go pytała. - Co mówiłaś?

- Powiedziałam, że sira Joar może się dowiedzieć, że pani Thora jest w lochu, i spróbować ją uwolnić.

- Na razie nie musisz się o to martwić. Zapłaciłem strażnikom, żeby szczególnie uważali.

- Dziękuję - rzekła wzruszona. - Nie wiem, jak ci się odwdzięczyć.

- To my jesteśmy ci wdzięczni. Gdybyś nie była tak lojalna i list dostałby się w niepowołane ręce, moglibyśmy się nigdy nie dowiedzieć, kim są zdrajcy, i w końcu byłoby za późno.

Ingebjørg uśmiechnęła się, lekko zażenowana. Uważała, że Darre przypisuje jej zbyt wielkie zasługi.

- Jesteś pewnie bardzo zmęczony Darre. W ogóle się przecież nie kładłeś.

Odwzajemnił jej uśmiech.

- Myślisz, że nie wytrzymam jednej nocy bez snu? Nie wiesz, że rycerzy uczy się walczyć aż do końca? W takich sytuacjach nie myśli się o śnie!

- Zostaniesz więc tu, aż zapieje kur?

- Tak. Nie odważę się spuścić cię z oka.

- Och, dziękuję! - wykrzyknęła z ulgą. - Boję się, że gdybym została sama, nie zdołałabym się uspokoić.

Uśmiechnął się ze współczuciem.

- Ja też byłbym niespokojny. Kładź się i śpij. Obiecuję, że zostanę przy tobie, póki nie usłyszę, iż wstaje służba.

Przepełniona wdzięcznością, Ingebjørg położyła się do łóżka, zamknęła oczy i po chwili już spała.

Kiedy się obudziła, świeciło słońce. Rycerz Darre stał przy oknie i patrzył na plac przed stajnią. Zauważyła, że nagle zmarszczył brew.

- Widzisz tam kogoś?

Niechętnie skinął głową.

- Przed chwilą widziałem, jak wjechał tu na karym koniu mężczyzna w czerni.

- Sira Joar... - szepnęła Ingebjørg i chwyciła się za serce.

Rozdział 2

- To nic nie musi oznaczać - przekonywał Ingebjørg rycerz Darre. - Wiemy, że już tu bywał, a teraz nawet wiadomo, w jakim celu. Wcale nie musi to dotyczyć ciebie.
- Bergtor też tak mówił, ale ja nie jestem tego pewna - odparła Ingebjørg, czując, że ogarnia ją lęk. - Jeśli ty opowiesz ochmistrzowi o wydarzeniach dzisiejszej nocy, to sira Joar też się o nich dowie.

Rycerz Darre w zamyśleniu pokiwał głową.

- Oysteinsson jest ochmistrzem królewskim... Musi zrobić to, co do niego należy!
- Czy aby na pewno? - Ingebjørg miała wątpliwości. - Często się słyszy o członkach Rady, którzy działają na własną rękę. A Oysteinsson nie jest ani wierny, ani prawy.

Odwrócił się do niej.

- Co o tym wiesz, Ingebjørg?

Opuściła głowę.

- Może nie powinnam tego mówić, ale skoro jesteś człowiekiem króla, powinieneś wiedzieć wszystko. Oysteinsson cudzołoży z moją przybraną matką, Giselą.
- Kpisz sobie ze mnie?

Ingebjørg pokiwała głową, rozumiejąc jego niedowierzanie; najpierw opowiedziała mu o pani Thorze i Joarze, potem o jego próbie wzięcia jej gwałtem, a teraz jeszcze dorzuciła informację, że ochmistrz ma kochankę. Rycerz Darre zdawał się taki niewinny... Przypuszczała, że nie doświadczył jeszcze zbyt wiele tego, co Bergtor nazywał „życiem wśród możnych”, i wcale nie było jej przyjemnie otwierać mu oczy na ludzką głupotę, nieuczciwość i zdradę.

- Wiesz to na pewno?

Ingebjørg znów skinęła głową.

- Przypadkowo natknęłam się na nich, jak grzeszyli, kiedy Gisela przebywała tu ostatnio z mężem - szepnęła, wstydząc się za przybraną matkę.

Widziała teraz wyraźnie, że rycerz nie chce więcej słyszeć takich historii. Wyprostował się i powoli ruszył do drzwi.

- Uprzedzimy ich. Trzeba powiadomić ochmistrza o nocnych wydarzeniach, zanim dowie się o nich od innych.

- Chcesz, bym poszła z tobą?

- Tak.

Szybko wyskoczyła z łóżka i bez powodzenia spróbowała wygładzić na sobie suknię.

- Strasznie wyglądam. Zdążę zmienić odzienie?

Pokręcił głową.

- Zostań, jak jesteś. W końcu miałaś ciężką noc. - Uśmiechnął się do niej ciepło.

Odwzajemniła uśmiech. Rycerz Darre był dla niej opoką.

Wziął ją za rękę i poprowadził Ciemnym Korytarzem. Poczuła się bezpiecznie, bo przypomniała sobie, jaki okazał się silny i zdecydowany. Nie do końca jednak potrafiła go rozgryźć. Nie był jak inni mężczyźni; była w nim łagodność i troskliwość, która zupełnie nie pasowała do rycerza z zamkowej załogi. Chociaż wciąż prawił jej komplementy i żartował, że się jej oświadczy, nigdy nie pozwolił sobie wobec niej na żadną poufałość, nigdy nie okazał pożądania. Nagle przyszła jej do głowy pewna myśl: złe języki mówiły, że król Magnus ponad niewiasty przedkłada młodych mężczyzn, i że Bengt Algotsson jest dla władcy kimś więcej, niż tylko wasalem i rycerzem z drużyny. A może Darre też ma takie skłonności, ale skrzętnie je ukrywa?

Była to przykra myśl. W Szwecji pani Birgitta napominała króla Magnusa; głosiła, że zaraza była karą za jego związki z młodymi mężczyznami, i chciała go za to odsunąć od tronu. Także w Norwegii za życie w takim grzechu groziła surowa kara. Ingebjørg pomyślała, że być może rycerz Darre boi się, że ktoś odkryje jego skłonności. Może właśnie dlatego udaje, że jest w niej zakochany?

Kiedy zbliżali się do wyjścia, poczuła, jak tłucze się w niej serce. Co Orm Oysteinsson powie na to, że dawna matka przełożona z Nonneseter siedzi w lochu jak pospolita złodziejka? Może wpadnie w szał i nie uwierzy ani jej, ani swemu rycerzowi?

Wyszli na zewnątrz. Darre odwrócił się do niej i uśmiechnął krzepiąco.

- On nic ci nie może zrobić. To nie ty popełniłaś występek.

Mogła się tylko uśmiechnąć; po raz kolejny rycerz czytał w jej myślach.

Przeszli przez brukowany dziedziniec i Darre otworzył przed nią drzwi do Wieży Śmiałków. Ingebjørg zastanawiała się, czy rzeczywiście jest tak spokojny, na jakiego wygląda. W końcu nie tylko zapobiegł zabójstwu, ale także podjął ryzykowną decyzję o wtrąceniu pani Thory do lochu, chociaż wysoko postawione osoby odbywały zwykle karę w jednej z izb wieży.

Zapukał do drzwi wiodących do komnat ochmistrza, a Ingebjørg modliła się w duchu, żeby Orm Oysteinsson był na miejscu. Im szybciej dowie się o nocnym zdarzeniu, tym mniejsze ryzyko, że rycerz Darre odpowie za samowolę.

Usłyszeli wyraźne „wejść!”. Rozpoznała głos ochmistrza i odetchnęła z ulgą.

Oysteinsson podniósł głowę znad dokumentów, które właśnie czytał, i spojrzał na nich zaskoczony.

- Co, nie możecie doczekać się śniadania?

Rycerz Darre pokręcił głową.

- Nie, panie. Przychodzimy, ponieważ mamy arcyważną sprawę.

- Tak? - Spojrzał na nich wyczekująco.

Ingebjørg zauważyła, że rycerz Darre jest zdenerwowany. Przestępował z nogi na nogę i zwilżał wargi językiem.

- Dziś w nocy w zamku stało się coś okropnego, panie. Ta oto panienka Ingebjørg została napadnięta. Chciano ją zabić.

Ochmistrz spojrzał z niedowierzaniem na rycerza, potem na Ingebjørg, potem znów na rycerza.

- Chyba sobie kpisz, panie Darre.

- Nie, panie. Niegdyś ta oto dama opowiedziała mi o tym, jak spełniają się jej sny. Wczoraj dowiedziałem się o jej najnowszym sennym koszmarze i zacząłem się o nią niepokoić. Zamiast więc udać się na spoczynek, poszedłem do Wieży Dziewicy, by sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. Ku swemu przerażeniu odkryłem, że drzwi do jej komnaty są uchylone. Gdy zajrzałem do środka, zobaczyłem okropny widok: panienka Ingebjørg stała przyciśnięta do ściany, a ubrana na czarno niewiasta usiłowała ją zgładzić.

Orm Oysteinsson zmarszczył czoło, jakby nie wierzył w ani jedno słowo z opowieści rycerza.

- Niewiasta? Ktoś ze służby, znaczy?

- Nie, panie. Była to niewiasta, która żywi do panienki Ingebjørg nienawiść i która już wcześniej jej groziła.

Ochmistrzowi stężała twarz. Skierował wzrok na dziewczynę.

- Coś ty zrobiła, panienko, żeby tak się tej niewieście narazić? - W jego głosie czuć było wyraźną niechęć.

Ingebjørg przełknęła ślinę. Nie wolno jej było wspomnieć ani o dokumencie, ani o spisku przeciw królowi. W ogóle ochmistrz nie mógł się niczego domyślić.

- Pan ochmistrz sporo już o tym wie... Wszak to dzięki panu uratowano mnie z Nonneseter.

Orm Oysteinsson otworzył szeroko oczy.

- Chyba nie chodzi o byłą matkę przełożoną? Ingebjørg skinęła głową.

- Niestety, tak. Znienawidziła mnie, bo zeznałam przed biskupem, że zmusiła naszego księdza do złamania tajemnicy spowiedzi, wystawiała fałszywe listy odpustowe, a także zawłaszczyła sobie klasztorne dobra. Gnębiła siostry bez powodu, a mnie kazała chłostać batogiem i trzymała w ciemnicy. Kiedy zaś miałam urodzić dziecko, zostawiła mnie na pastwę losu.

- Słyszałem o tym wszystkim - powiedział niecierpliwie ochmistrz. - Ale coś ty uczyniła, panienko, żeby tak ją wyprowadzić z równowagi już po wyjściu z klasztoru?

- Nic, panie. Natknęłam się na nią w zaułku przy ulicy Wschodniej, a ona przysięgła, że zniszczy mi życie tak, jak ja zniszczyłam jej. Pała żądzą zemsty, bo uważa, że to przeze mnie straciła stanowisko i być może papież obłoży ją klątwą i skażę na banicję.

- Nie możemy karać osoby zakonnej za czyny popełnione w klasztorze - zaprotestował Orm Oysteinsson. - Klasztory rządzą się własnymi prawami i nasze ich nie dotyczą. Ukarać może ją tylko biskup, bo jest zwierzchnikiem Nonneseter. Też słyszałem, że ma być obłożona klątwą, i trochę mnie dziwi, że jeszcze to nie nastąpiło, ale nie mogę przedkładać naszym sędziom sprawy, leżącej w gestii zakonnej.

- To, co się zdarzyło tej nocy, nie dotyczy klasztoru - zauważył rycerz Darre. - Pani Thora usiłowała zabić tę oto panienkę tu, na zamku!

Ochmistrz uśmiechnął się leciutko.

- Tak źle chyba nie było?

- Owszem, panie. Gdybym w porę nie wkroczył, ta młoda dama byłaby już martwa. Pani Thora stała nad nią ze wzniesionym do ciosu nożem. A oto i on - powiedział, wyjmując nóż z pochwy. - Wyrwałem go jej z ręki; nie ma wątpliwości, czym by się to skończyło.

Ochmistrz wstał. Widać było, że zaczyna im wierzyć. Bez słowa podszedł do rycerza i wziął od niego nóż. Oglądał go uważnie, marszcząc w zamyśleniu czoło.

- Gdzie jest teraz pani Thora? - spytał po chwili.
- Możliwe, że złamałem przepisy, panie, ale uznałem, że najlepiej będzie wtrącić ją do lochu.

Orm Oysteinsson aż się cofnął.

- Do lochu?! Między złodziei i rzezimieszków?
- Uznałem, panie, że to najlepsze dla niej miejsce.
- Do diaska, rycerzu! Pomyśl, jak na to zareaguje biskup. A co powie kanclerz, gdy się dowie, że trzymam w lochu przełożoną z Nonneseter?

Rycerz Darre nerwowo przestąpił z nogi na nogę.

- Kiedy usłyszą, czego się dopuściła, chyba to zrozumieją?

- Wcale nie jestem tego pewien. - Twarz Orma Oysteinssona spurpurowiała. - Trzeba było mnie obudzić i spytać o radę. Postąpiłeś bardzo samowolnie, rycerzu!

Darre spuścił głowę, zawstydzony.

- To moja wina. - Ingebjørg próbowała przyjść mu w sukurs. - Rycerz widział, jaka jestem przerażona, i chciał, bym miała pewność, że pani Thora nie wydostanie się na wolność.

Orm Oysteinsson przyglądał im się z namysłem.

- Poszedłeś, panie, do damy w środku nocy, czy tak? Czy wiesz, że jest prawie zaręczona? Wiesz, z kim?

Rycerz Darre skinął głową.

- Zrobiłem to, co uważałem za słuszne, panie. Panienka Ingebjørg miała sen, że ktoś chce ją zabić, a jej sny spełniały się już wcześniej.

- Hm. - Ochmistrz odwrócił się i zaczął nerwowo chodzić w tę i z powrotem. - Możecie odejść - rzucił przez ramię.

Rycerz i Ingebjørg spojrzeli po sobie zaskoczeni, po czym on zdecydowanym krokiem wymaszerował z komnaty, a ona z wahaniem ruszyła za nim.

Pod drzwiami skryptorium stanął, przepuścił ją i sam

też wszedł do środka. Następnie odwrócił się i spojrzał na nią niepewnie:

- Nie wiem, co mam o tym wszystkim myśleć. Wyglądało na to, że nie spodobał mu się mój postępek, ale nie był też wyraźnie zagniewany.
- Znalazł się w trudnej sytuacji. Chyba nam uwierzył, ale narazi się Kościołowi, jeśli postawi ją przed sądem.

Rycerz Darre zgodził się z nią.

- Musimy poczekać.

Popatrzyła na niego.

- Nie wspomniałeś mu o Joarze.
- Nie ośmieliłem się. Ochmistrz nie może się dowiedzieć, że my wiemy, po co ksiądz stale przyjeżdża do zamku.

Ingebjørg westchnęła, drżąc na całym ciele.

- Chciałabym mieć pewność, że jego obecne odwiedziny nie wiążą się ze mną. Wciąż nie czuję się bezpieczna, chociaż pani Thora jest pod kluczem.
- Doskonale to rozumiem. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby się czegoś dowiedzieć. Jeśli Orm Oysteinsson kontaktuje się z księdzem, ten szybko się dowie o losie pani Thory. A jeśli ci dwoje się dogadali, sira Joar na pewno spróbuje ją jakoś uwolnić.
- Jakże mogliby ją uwolnić, skoro usiłowała dokonać zabójstwa?
- Mogą twierdzić, że oboje kłamiemy. Ochmistrz ma wszak tylko moje i twoje słowo, że tak istotnie było. Nie zapominaj, że pani Thora piastowała najwyższe stanowisko, jakie kobieta w naszym kraju może osiągnąć. Bywała u biskupów i innych kościelnych dostojników, odwiedziła papieża w Rzymie i cieszyła się ogólnym szacunkiem.

Ingebjørg skinęła markotnie głową.

- Siostra Sigrid też może złożyć zeznania...

Darre pokręcił głową.

- Słyszałaś, co powiedział ochmistrz - klasztory rządzą się własnymi prawami. Nie muszą nawet płacić za swoje ziemie czynszu, jak wszyscy inni.
- Mogę powołać na świadka Bergtora. On wie, że pani Thora mi groziła.
- Groźba to nie to samo co próba jej spełnienia.

Ingebjørg spojrzała na niego zrozpaczona.

- To co zrobimy?

- Poczekajmy. Pilnuj, żeby na drzwi zawsze była założona sztaba, i nie opuszczaj izby bez potrzeby. Odprowadzę cię dzisiaj na spoczynek i spróbuję namówić służącą Kirsten, żeby u ciebie spała. Jest odważna, energiczna i można jej ufać. Znam ją od dawna, bo jest matką jednego z moich przyjaciół.

- Dziękuję - szepnęła Ingebjørg i zadrżała na myśl o najbliższej nocy.

Ku swemu zdziwieniu, zdołała skupić się na pracy i przed południem całkiem sporo przepisała. Dobrze było mieć coś do roboty, a księga była ciekawa. Mimo to od czasu do czasu podchodziła do okna i wyglądała, chociaż sira Joar nie mógł przecież zakraść się od ogrodu, skoro widziano go, jak wjeżdżał konno do zamku od strony stajni.

W pewnej chwili, kiedy słońce już się zniżało, wydało jej się nagle, że słyszy gdzieś w pobliżu głos pani Thory, i przeszły ją ciarki. Zaraz potem zapukano do drzwi i rycerz Darre doniósł, że jej prześladowczynię przeniesiono z lochu do jednej z komnat w Wieży Kanoników.

- Do Wieży Kanoników? - powtórzyła przerażona Ingebjørg. - To właśnie tam udało się wejść Joarowi!

Rycerz skinął głową.

- Spróbuję się dowiedzieć, czy jest tu jakiś związek, ale teraz muszę już uciekać. - Wybiegł z komnaty, a Ingebjørg szybko założyła na drzwi sztabę.

Nie była już w stanie skupić się na kopiowaniu. Siedziała, łowiąc uchem różne dźwięki i próbując odgadnąć, co one znaczą. Jak Orm Oysteinsson zamierza rozwiązać ten problem? Wiedziała od rycerza Darrego, że według krajowego prawa człowiek, który zabije innego człowieka nożem, sam ma być zabity. A jeśli pchnie kogoś nożem, ale go nie zabije, będzie miał tym samym nożem przebitą dłoń. Temu zaś, który kogoś ukąsił, wyrwie się przednie zęby. Miało być tak jak w Piśmie Świętym - oko za oko, ząb za ząb. Nie pamiętała jednak, żeby słyszała kiedykolwiek o usiłowaniu zabójstwa.

Rycerz Darre pojawił się znów, kiedy słońce powędrowało już daleko na zachód.

- Sira Joar właśnie wszedł do Wieży Śmiałków. Dowiem się, gdzie jest teraz oraz z kim i o czym rozmawia.
- Bądź ostrożny - błagała zaniepokojona Ingebjørg. - Nie mogą cię zauważyć.

Pokręcił głową i ruszył do drzwi.

- Co mówi prawo o kimś, kto wyciąga miecz albo nóż w złych zamiarach, panie? - spytała szybko.
- W przypadku zamkowych kara nie jest dotkliwa, ale jeśli chodzi o innych, sprawa jest poważna, bo to przestępstwo popełnione na królewskiej ziemi. Wyjaśnię ci to później, Ingebjørg.

Skinęła głową i kiedy wyszedł, szybko założyła na drzwi sztabę. Zaczęła rozważać jego słowa: za to, co pani Thora robiła w klasztorze, nie można było jej ukarać, ale tu przecież był królewski zamek, a ona wyciągnęła nóż w złych zamiarach. Czy prawo przewidywało taki przypadek, czy też karę pozostawiono w gestii sędziów, tak jak w sprawach o zabójstwo i ciężkie obrażenia cielesne? Wszystko zależało więc od tego, czy pani Thora nadal cieszyła się poważaniem wśród sędziów. Jeśli nie śledzili sprawy z Nonneseter, było mało prawdopodobne, by ukarali ją surowo. Ingebjørg przeszły ciarki. Ryzykowała, że pani Thora zapłaci wysoką grzywnę, ale zostanie puszczona wolno.

Odkąd Darre wyszedł z komnaty, nie potrafiła usiedzieć w miejscu. Jeśli złapią go, jak podsłuchuje rozmowę ochmistrza i siry Joara, wymierzą mu surową karę. A jeżeli Orm Oysteinsson nabierze podejrzeń, że rycerz wie więcej, niż powinien, jego życie będzie w niebezpieczeństwie. Chodziła niespokojnie po izbie, usiłując stłumić lęk. Jeśli złapią rycerza, straci swojego jedynego obrońcę...

Rozdział 3

Czas wlókł się niemiłosiernie. Za oknem słońce dotarło już do łańcucha wzgórz, a dzwon na wieczerzę wciąż milczał.

Nagle Ingebjørg usłyszała na zewnątrz szybkie kroki. Ktoś niecierpliwie zastukał do jej drzwi, a ona szybko podbiegła, by je otworzyć.

Do komnaty wpadł rycerz Darre.

-