Tytuł dostępny bezpłatnie w ofercie wypożyczalni Depozytu Bibliotecznego.
[PK]
Jest rok 1352. Przed dwoma laty przez Norwegię przetoczyła się epidemia dżumy, pustosząc wielkie obszary kraju. W jednej z udręczonych nieszczęściem wsi mieszka Ingebjřrg, siedemnastoletnia dziedziczka bogatego dworu. Jej ojciec zaginął w tajemniczych okolicznościach i Ingebjřrg musi wyjść za mąż, żeby móc przejąć rodzinny majątek. Jest silna, zdrowa i piękna, ale żyje w czasach, gdy mężczyzn jest niewielu.
Cykl: Przepowiednia księżyca, t. 7
Książka dostępna w katalogu bibliotecznym na zasadach dozwolonego użytku bibliotecznego.
Tylko dla zweryfikowanych posiadaczy kart bibliotecznych.
Książka dostępna w zasobach:
Miejska Biblioteka w Mszanie Dolnej
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 241
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Przepowiednia księżyca tom 7
Frid Ingulstad
Przekład
Tadeusz Lange
Tytuł oryginału norweskiego: Kongens kurćr
Ilustracje na okładce: Eline Myklebust
Projekt okładki: Tadeusz Szlaużys
Rędakcja i korekta: BAP-PRESS
Copyright © 2004 by N.W. DAMM & S0N A.S, OSLO
Copyright this edition: © 2010 by BAP-PRESS
Published by agreement with CAPPELEN DAMM AS All Rights Reserved
Wydawca:
Axel Springer Polska Sp. z o.o.
02-672 Warszawa
ul. Domaniewska 52
www.axelspringer.pl
ISBN 978-83-7558-764-7
ISBN 978-83-7558-771-5
oraz
BAP-PRESS
05-420 Józefów
ul. Godebskiego 33
www.bappress.com.pl
ISBN 978-83-7602-133-1
ISBN 978-83-7602-161-4
Informacje o książkach z serii „Przepowiednia księżyca”:
Infolinia: 0 801 000 869
Internet: www.fakt.literia.pl
Skład: BAP-PRESS
Druk: Norhaven A/S, Dania
Ingebjorg mieszka u Bergtora Massona, we dworze Bel-gen w Oslo. Tutaj jej wrogiem staje się żona Bergtora, Gi-sela, która domyśla się, że jej mąż wciąż kocha Ingebjorg. Gisela znajduje sekretny list, w którym wymieniony jest jej ojciec i sira Joar, i donosi o tym pani Thorze. Kobiety wspólnie planują zamordować Ingebjorg. Tymczasem ją odwiedza szwedzki krewny, Turę Gustavsson, który chce się z nią ożenić, ale Ingebjorg musi jeszcze jakiś czas pomieszkać w twierdzy Akersborg i przepisywać księgi dla ochmistrza dworu królewskiego.
Ingebjorg odkrywa, że Gisela i ochmistrz są kochankami. Gisela zachodzi w ciążę, ale kto jest ojcem dziecka? Pewnego dnia w odwiedziny do Ingebjorg przybywa jej przyjaciółka Isabelle, która nabawiła się wstydliwej choroby. Przyjaciel i obrońca Ingebjorg, rycerz Darre, ma zawieźć Isabelle do klasztoru Vaerne na leczenie. Ingebjorg opowiada mu o swoim przerażającym śnie, w którym ktoś rzuca się na nią z nożem. Wkrótce senny koszmar staje się rzeczywistością, bo oto którejś nocy Ingebjorg budzi się i widzi w swojej sypialni panią Thorę...
Klasztor Franciszkanów
Ingebjorg Olavsdatter
dziedziczka dworu Saemundgard w parafii
Eidsvoll
Elin Tordsdatter
niedawno zmarła matka Ingebjorg
Olav Erlingsson
zmarły ojciec Ingebjorg
Eirik Magnusson
nieżyjący kochanek Ingebjorg, powieszony za kradzież
Bergtor Masson
były narzeczony Ingebjorg, i przybrany ojciec Ingebjorg, kupiec
Gisela Sverresdatter
gospodyni we dworze Belgen
Pani Thora Birgersdatter -
była matka przełożona w klasztorze Nonneseter, pozbawiona urzędu
Siostra Sigrid Jonsdatter -
nowa matka przełożona w klasztorze Nonneseter
Sira Joar
były ksiądz w kościele Świętego Krzyża, pozbawiony urzędu
Siostra Isabelle
przyjaciółka Ingebjorg, była nowicjuszka w klasztorze Nonneseter
Kowal Ragnvald
potajemny kochanek Isabelle
Orm Oysteinsson
ochmistrz dworu królewskiego (najwyższy rangą urzędnik w kraju)
Pani Bothild
gospodyni Akersborg, żona Orma 0y-steinssona
Olof Torvaldsson
szwedzki krewny Ingebjorg
Ture Gustavsson
bratanek Olofa, zalotnik Ingebjorg
Ingebjorg krzyknęła. W tej samej chwili pani Thora podniosła ramię i w migotliwym świetle kaganka dziewczyna dostrzegła w jej w dłoni długi nóż. Znów chciała krzyknąć, ale obezwładnił ją strach. Siedziała na łóżku jak sparaliżowana i wpatrywała się w powoli zbliżającą się, czarno odzianą postać. Przestała myśleć; jej serce waliło jak oszalałe, w uszach dudniło. Patrzyła śmierci w oczy, ale nie była w stanie się ruszyć. Wiedziała, że lada moment nóż wbije się w jej pierś.
Nagle poczuła, jakby za ramiona chwyciły ją jakieś niewidoczne ręce i strząsnęły z niej paraliż. Błyskawicznie podniosła pierzynę i, trzymając ją przed sobą, wyskoczyła z łóżka.
Ale pani Thora była równie szybka: dopadła do Ingebjorg, złapała za pierzynę i przez chwilę obie ciągnęły ją, każda w swoją stronę.
Ingebjorg wiedziała, że jeśli puści pierzynę, będzie po niej. Pani Thora była opętana nienawiścią i żądzą zemsty, a to dodawało jej sił. Miała przy tym świadomość, że jeśli jej się nie uda i o wszystkim dowie się ochmistrz, jej życie zawiśnie na włosku...
Pani Thora napierała, a Ingebjorg cofała się przed nią. Nie padło ani jedno słowo.
Nagle, ku swojemu przerażeniu, Ingebjorg poczuła, że uderza plecami o ścianę. Była w sytuacji bez wyjścia. Zasłaniając się pierzyną, rzuciła się raptownie do przodu z nadzieją, że zbije przeciwniczkę z nóg, ale starzejąca się przeorysza nie zatraciła swej dawnej bystrości umysłu
i przewidziała zamysł dziewczyny. Odskoczyła w bok, a Ingebjorg runęła jak długa na podłogę. I nagle zrozumiała, co się za chwilę stanie: zanim zdąży wstać, pani Thora uderzy. Była stracona.
W tej samej chwili w izbie rozległ się dźwięczny, męski głos:
- Stać!
Pani Thora zamarła; nie spodziewała się, że ktoś może jej przeszkodzić.
Leżąc na brzuchu i spodziewając się w każdej chwili śmiertelnego ciosu, Ingebjorg jak przez mgłę usłyszała głos rycerza Darrego.
- W imię Boże, stój! Jeśli wbijesz jej ten nóż, postaram się, żebyś skończyła na stosie!
Nagle pani Thora jakby odżyła: odwróciła się na pięcie i rzuciła do drzwi, ale rycerz Darre zastąpił jej drogę. Ingebjorg z trudem wstała i starała się utrzymać na rozdygotanych nogach. Widziała, jak Darre chwyta byłą matkę przełożoną za przegub dłoni, wytrąca jej nóż i wykręca ręce do tyłu. Pani Thora kopała, wiła się jak piskorz i sypała najcięższymi przekleństwami. Jednak rycerz Darre był dużo silniejszy, niż Ingebjorg sądziła. Trzymając zakonnicę w żelaznym uścisku, wyprowadził ją z izby. Ingebjorg usłyszała jeszcze pełne nienawiści słowa, które pani Thora rzuciła przez ramię:
- Poczekaj, Ingebjorg Olavsdatter. Ja jeszcze wrócę! Nawet gdyby to miał być mój ostatni czyn na tej ziemi, dopadnę cię i zabiję!
Kiedy poszli i Ingebjorg została sama, zareagowało jej ciało: zaczęła się trząść jak w febrze, zęby jej dzwoniły, palce miała lodowate, a głowa była jak gniazdo os, w którym myśli krążyły bezładnie, a żadnej z nich nie dało się przytrzymać. Nogi się pod nią ugięły, straciła równowagę i runęła jak długa. Padając, potrąciła stoliczek, na który pani Thora odstawiła przyniesiony kaganek. Stoliczek się przewrócił i kaganek zgasł. Ciemność spotęgowała
jeszcze jej strach; Ingebjorg wybuchnęła płaczem, po-pełzła do kąta i skuliła się tam jak śmiertelnie przerażone dziecko. Siedziała w bezruchu, wpatrzona w mrok. Nawet nie próbowała zamknąć drzwi. W odrętwieniu pomyślała, że i tak nic by to nie dało, skoro pani Thora zdołała wejść mimo założonej sztaby...
Przyszła do siebie dopiero po dłuższej chwili. Z trudem stanęła na wciąż niepewnych nogach i dotarła do krzesła, na którym leżało jej ubranie. Za którymś razem udało jej się w końcu przełożyć suknię przez głowę.
Zbyt wycieńczona, by stać, przysiadła na skraju łóżka. Czuła lodowaty strach, że pani Thora wróci, a zarazem bała się wyjść z izby i przejść do innych pomieszczeń ciemnej wieży. Nawet w ciemnicy w Nonneseter nie przeżyła czegoś podobnego. Tam miała przynajmniej siostrę Sigrid - dobrego anioła i pokrewną duszę. No i siostrę Potentię, i wielebnego Jacoba... Tu był co prawda rycerz Darre^ ale nie znała jego poglądów politycznych i nie odważyła się powiedzieć mu o liście. Ochmistrz stał po stronie przeciwników, a po podgrodziu kręcił się sira Joar z jakąś sekretną misją. Może nie powinna ufać nawet pani Bothild?
Nie wiedziała, jak długo tak siedzi - zbyt przestraszona, by wyjść, i za bardzo przerażona, by zostać. Nagle usłyszała na zewnątrz szybkie kroki. Zerwała się i schroniła w kącie za drzwiami; czuła, że serce zamarło jej w piersi. Stała tak przyciśnięta do ściany, a jej głowę ogarniał chłód. Bała się, że straci przytomność.
- Panienko Ingebjerg?
Głos wydawał się głosem rycerza Darrego, ale czy mogła być tego pewna? Wstrzymała oddech i nasłuchiwała, a serce biło jej tak głośno, że na pewno było je słychać.
- Panienko, jesteś tu?
W tej samej chwili w korytarzu zapaliło się jakieś światełko i Ingebjorg odważyła się spojrzeć ku drzwiom. Zobaczyła, że stoi w nich rycerz Darre. Powoli wyszła z ukrycia.
- Ja... ja... - wyjąkała. Pokój zawirował jej przed oczami, zachwiała się i oparła o drzwi. Nagle nogi ugięły się pod nią i już miała runąć na ziemię, kiedy chwyciła ją para mocnych rąk i zaniosła bezwładną na łóżko.
- Biedactwo, tego już było za wiele - mruknął rycerz Darre, podkładając jej poduszkę pod głowę i otulając pierzyną, jakby była małym dzieckiem. Na wpół przytomna Ingebjorg pomyślała, że swoimi delikatnymi ruchami rycerz przypomina jej siostrę Sigrid.
- Nie bój się - ciągnął zatroskanym głosem. - Pani Tho-ra jest pod kluczem. O świcie doniosę o wszystkim ochmistrzowi.
Ingebjorg westchnęła.
- Ocaliłeś mi życie, Darre.
- To sen ocalił ci życie - odparł zdecydowanym tonem. - Był ostrzeżeniem.
Spojrzała na niegp zdziwiona. W migotliwym świetle kaganka wydał jej się smuklejszy niż zwykle.
- Kiedy opowiedziałaś mi swój sen, nie mogłem przestać o nim myśleć. Mówiłaś, że twoje sny się sprawdzają, więc uznałem, że twój strach może mieć jakieś podstawy. Że to nie jest zwykła kobieca histeria. Wyobraźnia podsuwała mi obrazy tego, co mogłoby ci się przydarzyć. Nie mogłem spać, więc postanowiłem przezwyciężyć lęk przed złym psem Malcanisem, który podobno jest najgroźniejszy po zmroku, i powrócić do Wieży Dziewicy, żeby sprawdzić, czy wszystko w porządku. A kiedy zobaczyłem, że twoje drzwi, są uchylone, poczułem, jak włosy stają mi dęba. Gdybym przybył za późno, nigdy bym sobie tego nie wybaczył!
- Pamiętam, że założyłam sztabę - przerwała mu Ingebjorg. - Jak jej się udało otworzyć ją z zewnątrz?
Rycerz odwrócił się i podszedł do drzwi. Przez chwilę oglądał sztabę w świetle kaganka.
- Ktoś przy niej majstrował - stwierdził zaskoczony. -Przecież byłem tu, jak cieśla Jonas te drzwi naprawiał!
Ingebjorg uniosła się na łóżku.
- Majstrował? To chyba dziś rano. Albo jeszcze wcześniej - dodała i aż się wzdrygnęła. - Mogła tu przecież przychodzić pod moją nieobecność...
- Albo ma wspólników - zauważył rycerz Darre. -Uważam, że Ormowi Oysteinssonowi trzeba też powiedzieć o Joarze.
Ingebjorg nic nie odrzekła. Rycerz Darre wciąż nie wiedział, że ochmistrz należy do przeciwników króla.
Podszedł do jej łóżka.
- Powinien wiedzieć, że obawiasz się obojga. Trzeba mu donieść, co się zdarzyło w Nonneseter, żeby zrozumiał, dlaczego oni tak cię nienawidzą.
Ingebjorg się zawahała.
- Jest coś, czego ci, nie powiedziałam - zaczęła powoli. Rycerz przysiadł na brzegu jej łóżka.
- Zdarzyło się coś jeszcze?
Skinęła głową.
- Jesteś, stronnikiem króla, nieprawdaż?
Skinął głową.
- Oczywiście. Inaczej by mnie tu nie było.
- Nie wszyscy na zamku są lojalni wobec króla Magnusa - ciągnęła ostrożnie.
Spojrzał na nią zaskoczony.
- Mówiłam ci, że pani Thora i sira Joar są przeciwnikami króla, a ty mi nie uwierzyłeś.
- Nie... - Zakręcił się niespokojnie. - Moi rodzice znali księdza. Zdaje mi się, że coś go niegdyś łączyło z moją matką... Dlatego byłem tak poruszony, kiedy wymieniłaś jego imię.
Ingebjorg spojrzała mu prosto w oczy.
- Wiem, że to prawda. Mam list, który mój ojciec i kilku członków Rady Królewskiej napisało do poprzedniego kanclerza. Wymienia się w nim niektórych przeciwników króla. Zaraza spowodowała, że list ten nie dotarł do kanclerza. Znalazłam go w kaftanie ojca, na miejscu jego śmierci.
Rycerz Darre był wstrząśnięty.
- Naprawdę? To trzeba przekazać ten list Ormowi Oysteinssonowi!
Ingebjorg powoli pokręciła głową, wciąż patrząc mu w oczy.
- Nie. Jego nazwisko też jest wśród nazwisk zdrajców. - W panującym półmroku Ingebjorg wydało się, że twarz rycerza zrobiła się szara jak popiół. Siedział bez ruchu, wpatrzony w nią, jakby miał nadzieję, że żartuje, a zarazem wiedząc, że to jednak nie są żarty. - Przykro mi, panie, bo wiem, ile on dla ciebie znaczy.
Milczał, a ona pojęła, jak głęboko jest wstrząśnięty. Żałowała, że musiała mu to powiedzieć.
- Sira Joar także jest tam wymieniony... I ojciec Gise-li, u której mieszkałam na dworze Belgen - ciągnęła cicho.
W końcu odzyskał mowę.
- Ale dlaczego, panienko, nic z tym dotąd nie zrobiłaś? Wszak szczątki ojca znalazłaś już zeszłej zimy?
Przytaknęła.
- Kiedy pokazałam list matce, ostrzegła, żebym nie pokazywała go nikomu, kto pieczętuje się innym sygnetem niż ojciec. W klasztorze ukryłam go w niszy muru kościelnego, ale sira Joar i pani Thora podejrzewali, że jest w moim posiadaniu. Bito mnie batogiem i trzymano w ciemnicy, ale ja poprzysięgłam sobie, że nigdy nie dostaną go w swoje ręce. Kiedy wyszłam z klasztoru, pokazałam go mojemu przybranemu ojcu, Bergtorowi, bo byłam pewna, po której jest stronie. Bergtor znał w dworze Valen pewnego chłopa, który miał taki sam sygnet, i postanowił pojechać tam z listem. Przypuszczalnie jednak Gisela podsłuchała moją z nim rozmowę i doniosła wielebnemu Joarowi. Bergtora napadnięto, ale złoczyńcy nie znaleźli przy nim listu, bo zdążył mi go oddać, kiedy odkrył, że Gisela przegląda jego rzeczy. Uznał, że list będzie tu bezpieczny, mimo że ochmistrz należy do przeciwnego stronnictwa. Zapewne Orm Oysteinsson kontaktuje się z księ-
dżem, a ten sądzi, że list jest albo u Bergtora, albo u tego chłopa z Valen. Do głowy mu nie przyjdzie, że Bergtor pozwolił mi zabrać list ze sobą tu, na zamek.
Rycerz Darre pokręcił głową
- Musisz się, Ingebjorg, pozbyć tego listu. Posiadanie go jest zbyt niebezpieczne, a wydarzenia tej nocy tylko to potwierdzają.
- Pani Thora nie przyszła tu po list - zaprotestowała Ingebjorg. - Powiedziałaby mi o tym. Przyszła, żeby mnie zabić!
- Żeby mieć wolną rękę w szukaniu listu - upierał się Darre.
- Być może. Ja jednak sądzę, że raczej z nienawiści do mnie. Gdyby matka nie umieściła mnie w klasztorze Non-neseter, pani Thora nadal byłaby tam przełożoną. Wciąż miałaby sirę Joara jako kochanka, czerpała ze środków klasztoru i nadużywała władzy, gnębiąc siostry, spowiednika i klasztornych poddanych.
- To możliwe, ale zważywszy na to, jak niebezpieczny jest ten list dla tych, którzy są w nim wymienieni, uważam, że nie powinnaś go trzymać. Jeżeli ten dokument wpadnie w ręce króla, wszyscy zostaną skazani na śmierć. Chyba jesteś tego świadoma?
Ingebjorg kiwnęła głową.
- Bardzo chętnie bym się go pozbyła, ale jak?
- Możesz, dać go mnie, a ja przekażę go królowi Magnusowi.
Ingebjorg patrzyła na niego oniemiała.
- Naprawdę to zrobisz? Ośmielisz się to zrobić?
- Naturalnie.
- A jeśli ochmistrz zacznie coś podejrzewać?
- Trzeba działać tak, żeby nie zaczął... Tu chodzi o moje życie.
- Zabierzesz list do Sarpsborga?
- Byłaby to znakomita okazja. No, chyba że twoja przyjaciółka, pani Isabelle, oczaruje mnie do tego stopnia, że zapomnę o bożym świecie... - dodał ze śmiechem.
Spojrzała na niego z namysłem.
- Muszę być z tobą szczera. Uratowałeś mi życie i kłamstwo mnie mierzi.
- Okłamałaś mnie, Ingebjorg?
Powoli pokiwała głową.
- Chciałam okłamać. To nieprawda, że Isabelle jedzie do klasztoru Vserne sama. Będzie jej towarzyszył ukochany. Chcieliśmy cię, zwieść i udawać, że to jej brat...
Rycerz westchnął ciężko.
- No, to przepadła jeszcze jedna okazja. Zawsze, kiedy spodoba mi się jakaś panna, okazuje się, że należy już do innego. - Uśmiechnął się. - Ale niech ci nie będzie przykro. Chybaby mnie jednak nie oczarowała. Nie jest taka jak ty.
Ingebjorg poczuła, że się rumieni.
- Ja też należę do innego.
- Wiem. Ale nie jesteś jeszcze mężatką, a do wesela, jak słyszałem, jeszcze daleko.
Spojrzała na niego zaskoczona, a on znów się zaśmiał.
- Nie bój się, ja tylko żartuję. Po takiej nocy trzeba się trochę rozweselić.
Ingebjorg skinęła głową, ale wcale nie była pewna, czy to faktycznie był żart.
- A co z panią Thorą? - spytała, by zmienić temat.
- Nie wyobrażam sobie, żeby mogło ją spotkać coś innego niż kara śmierci. Miała zostać wygnana z królestwa i być może obłożona klątwą. A teraz jeszcze doszła próba zabójstwa!
- A jeżeli ochmistrz spróbuje ją uniewinnić, bo są przecież po tej samej stronie?
- Nie sądzę. Ona nic dla niego nie znaczy. W walce mężczyzn o władzę kobieta się nie liczy.
- Ale sira Joar może się za nią wstawić. Może znów się dogadali?
Zmarszczył czoło; nie był już tak pewny swego.
- To prawda. Wciąż nie wiemy, kto cię próbował wy-
straszyć w Ciemnym Korytarzu. Jeżeli nie była to pani Thora, mógł to być sira Joar.
- A to znaczy, że nie jestem bezpieczna, chociaż ona jest pod kluczem - stwierdziła Ingebjorg.
- Będę cię strzegł. Skoro już wszystko wiem, odtąd nie spuszczę cię z oka. Dopóki w kraju panuje spokój, niewiele mam do roboty. Ten list zaś wezmę od razu. Jakby ktoś próbował ci zagrozić, możesz powiedzieć, żeś dała go mnie.
Spojrzała na niego z przerażeniem.
- Ale wtedy to ty narazisz się na niebezpieczeństwo!
Z uśmiechem pokręcił głową.
- Nie boję się. Poza tym jestem pewien, że mam za sobą większość załogi zamku. Mogę ukryć dokument gdzieś w wielkiej sali i trzymać tam straż na zmianę z kimś, komu mogę bezwzględnie zaufać.
Ingebjorg wysunęła się z łóżka i podeszła do wiszącego na ścianie dużego gobelinu; niegdyś przyszyła do niego od spodu ów ważny list. Teraz ostrożnie odpruła go i podała rycerzowi.
- Możesz go przeczytać i przekonać się, że mówię prawdę.
- Ani przez moment nie wątpiłem, że jest inaczej - odparł zdecydowanie. Rozwinął pergamin i zbliżył go do kaganka, żeby lepiej widzieć.
Ingebjorg przysiadła na łóżku i w milczeniu czekała, aż jej towarzysz skończy czytać. Jej spojrzenie powędrowało do okna, za którym powoli wstawał szary świt. Pomyślała o pani Thorze, siedzącej w którymś z zamkowych lochów, i poczuła do niej jeszcze większą nienawiść, niż dotąd.
- A jeśli sira Joar dowie się o wszystkim i ją uwolni? -spytała nagle.
Rycerz Darre nie odpowiedział; wciąż jeszcze czytał list. W końcu podniósł wzrok, ale dalej siedział, patrząc przed siebie i potrząsając głową.
- W życiu bym w to nie uwierzył. Orm Oysteinsson, ochmistrz, prawa ręka króla Magnusa, spiskuje przeciw
swemu panu! Chce mu odebrać władzę i oddać ją możno-władcom! - Potrząsnął głową. Nagle dotarło do niego, że Ingebjorg o coś go pytała. - Co mówiłaś?
- Powiedziałam, że sira Joar może się dowiedzieć, że pani Thora jest w lochu, i spróbować ją uwolnić.
- Na razie nie musisz się o to martwić. Zapłaciłem strażnikom, żeby szczególnie uważali.
- Dziękuję - rzekła wzruszona. - Nie wiem, jak ci się odwdzięczyć.
- To my jesteśmy ci wdzięczni. Gdybyś nie była tak lojalna i list dostałby się w niepowołane ręce, moglibyśmy się nigdy nie dowiedzieć, kim są zdrajcy, i w końcu byłoby za późno.
Ingebjorg uśmiechnęła się, lekko zażenowana. Uważała, że Darre przypisuje jej zbyt wielkie zasługi.
- Jesteś pewnie bardzo zmęczony Darre. W ogóle się przecież nie kładłeś.
Odwzajemnił jej uśmiech.
- Myślisz, że nie wytrzymam jednej nocy bez snu? Nie wiesz, że rycerzy uczy się walczyć aż do końca? W takich sytuacjach nie myśli się o śnie!
- Zostaniesz więc tu, aż zapieje kur?
- Tak. Nie odważę się spuścić cię z oka.
- Och, dziękuję! - wykrzyknęła z ulgą. - Boję się, że gdybym została sama, nie zdołałabym się uspokoić.
Uśmiechnął się ze współczuciem.
- Ja też byłbym niespokojny. Kładź się i śpij. Obiecuję, że zostanę przy tobie, póki nie usłyszę, iż wstaje służba.
Przepełniona wdzięcznością, Ingebjorg położyła się do łóżka, zamknęła oczy i po chwili już spała.
Kiedy się obudziła, świeciło słońce. Rycerz Darre stał przy oknie i patrzył na plac przed stajnią. Zauważyła, że nagle zmarszczył brew.
- Widzisz tam kogoś?
Niechętnie skinął głową.
- Przed chwilą widziałem, jak wjechał tu na karym koniu mężczyzna w czerni.
- Sira Joar... - szepnęła Ingebjorg i chwyciła się za serce.
- To nic nie musi oznaczać - przekonywał Ingebjorg rycerz Darre. - Wiemy, źe już tu bywał, a teraz nawet wiadomo, w jakim celu. Wcale nie musi to dotyczyć ciebie.
- Bergtor też tak mówił, ale ja nie jestem tego pewna - odparła Ingebjorg, czując, że ogarnia ją lęk. - Jeśli ty opowiesz ochmistrzowi o wydarzeniach dzisiejszej nocy, to sira Joar też się o nich dowie.
Rycerz Darre w zamyśleniu pokiwał głową.
- Oysteinsson jest ochmistrzem królewskim... Musi zrobić to, co do niego należy!
- Czy aby na pewno? - Ingebjorg miała wątpliwości. -Często się słyszy o członkach Rady, którzy działają na własną rękę. A Oysteinsson nie jest ani wierny, ani prawy.
Odwrócił się do niej.
- Co o tym wiesz, Ingebjorg?
Opuściła głowę.
- Może nie powinnam tego mówić, ale skoro jesteś człowiekiem króla, powinieneś wiedzieć wszystko. Oysteinsson cudzołoży z moją przybraną matką, Giselą.
- Kpisz sobie ze mnie?
Ingebjorg pokiwała głową, rozumiejąc jego niedowierzanie; najpierw opowiedziała mu o pani Thorze i Joarze, potem o jego próbie wzięcia jej gwałtem, a teraz jeszcze dorzuciła informację, że ochmistrz ma kochankę. Rycerz Darre zdawał się taki niewinny... Przypuszczała, że nie doświadęzył jeszcze zbyt wiele tego, co Bergtor nazywał
„życiem wśród możnych”, i wcale nie było jej przyjemnie otwierać mu oczy na ludzką głupotę, nieuczciwość i zdradę.
- Wiesz to na pewno?
Ingebjorg znów skinęła głową.
- Przypadkowo natknęłam się na nich, jak grzeszyli, kiedy Gisela przebywała tu ostatnio z mężem - szepnęła, wstydząc się za przybraną matkę.
Widziała teraz wyraźnie, że rycerz nie chce więcej słyszeć takich historii. Wyprostował się i powoli ruszył do drzwi.
-Uprzedzimy ich. Trzeba powiadomić ochmistrza o nocnych wydarzeniach, zanim dowie się o nich od innych.
- Chcesz, bym poszła z tobą?
-Tak.
Szybko wyskoczyła z łóżka i bez powodzenia spróbowała wygładzić na sobie suknię.
- Strasznie wyglądam. Zdążę zmienić odzienie?
Pokręcił głową.
- Zostań, jak jesteś. W końcu miałaś ciężką noc. -Uśmiechnął się do niej ciepło.
Odwzajemniła uśmiech. Rycerz Darre był dla niej opoką.
Wziął ją za rękę i poprowadził Ciemnym Korytarzem. Poczuła się bezpiecznie, bo przypomniała sobie, jaki okazał się silny i zdecydowany. Nie do końca jednak potrafiła go rozgryźć. Nie był jak inni mężczyźni; była w nim łagodność i troskliwość, która zupełnie nie pasowała do rycerza z zamkowej załogi. Chociaż wciąż prawił jej komplementy i żartował, że się jej oświadczy, nigdy nie pozwolił sobie wobec niej na żadną poufałość, nigdy nie okazał pożądania. Nagle przyszła jej do głowy pewna myśl: złe języki mówiły, że król Magnus ponad niewiasty przedkłada młodych mężczyzn, i że Bengt Algotsson jest dla władcy kimś więcej, niż tylko wasalem i rycerzem z drużyny. A może Darre też ma takie skłonności, ale skrzętnie je ukrywa?
Była to przykra myśl. W Szwecji pani Birgitta napominała króla Magnusa; głosiła, że zaraza była karą za jego związki z młodymi mężczyznami, i chciała go za to odsunąć od tronu. Także w Norwegii za życie w takim grzechu groziła surowa kara. Ingebjorg pomyślała, że być może rycerz Darre boi się, że ktoś odkryje jego skłonności. Może właśnie dlatego udaje, że jest w niej zakochany?
Kiedy zbliżali się do wyjścia, poczuła, jak tłucze się w niej serce. Co Orm Oysteinsson powie na to, że dawna matka przełożona z Nonneseter siedzi w lochu jak pospolita złodziejka? Może wpadnie w szał i nie uwierzy ani jej, ani swemu rycerzowi?
Wyszli na zewnątrz. Darre odwrócił się do niej i uśmiechnął krzepiąco.
- On nic ci nie może zrobić. To nie ty popełniłaś występek.
Mogła się tylko uśmiechnąć; po raz kolejny rycerz czytał w jej myślach.
Przeszli przez brukowany dziedziniec i Darre otworzył przed nią drzwi do Wieży Śmiałków. Ingebjorg zastanawiała się, czy rzeczywiście jest tak spokojny, na jakiego wygląda. W końcu nie tylko zapobiegł zabójstwu, ale także podjął ryzykowną decyzję o wtrąceniu pani Tliory do lochu, chociaż wysoko postawione osoby odbywały zwykle karę w jednej z izb wieży.
Zapukał do drzwi wiodących do komnat ochmistrza, a Ingebjorg modliła się w duchu, żeby Orm Oysteinsson był na miejscu. Im szybciej dowie się o nocnym zdarzeniu, tym mniejsze ryzyko, że rycerz Darre odpowie za samowolę.
Usłyszeli wyraźne „wejść!”. Rozpoznała głos ochmistrza i odetchnęła z ulgą. ,
Oysteinsson podniósł głowę znad dokument^^®^^ właśnie czytał, i spojrzał na nich zaskoczony/
- Co, nie możecie doczekać się śniadania/
Rycerz Darre pokręcił głową.
- Nie, panie. Przychodzimy, ponieważ mamy arcyważ-
ną sprawę.
- Tak? - Spojrzał na nich wyczekująco.
Ingebjorg zauważyła, że rycerz Darre jest zdenerwowany. Przestępował z nogi na nogę i zwilżał wargi językiem.
- Dziś w nocy w zamku stało się coś okropnego, panie. Ta oto panienka Ingebjorg została napadnięta. Chciano ją zabić.
Ochmistrz spojrzał z niedowierzaniem na rycerza, potem na Ingebjorg, potem znów na rycerza.
- Chyba sobie kpisz, panie Darre.
- Nie, panie. Niegdyś ta oto dama opowiedziała mi o tym, jak spełniają się jej sny. Wczoraj dowiedziałem się o jej najnowszym sennym koszmarze i zacząłem się o nią niepokoić. Zamiast więc udać się na spoczynek, poszedłem do Wieży Dziewicy, by sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. Ku swemu przerażeniu odkryłem, że drzwi do jej komnaty są uchylone. Gdy zajrzałem do środka, zobaczyłem okropny widok: panienka Ingebjorg stała przyciśnięta do ściany, a ubrana na czarno niewiasta usiłowała ją zgładzić.
Orm 0ysteinsson zmarszczył czoło, jakby nie wierzył w ani jedno słowo z opowieści rycerza.
- Niewiasta? Ktoś ze służby, znaczy?
- Nie, panie. Była to niewiasta, która żywi do panienki Ingebjorg nienawiść i która już wcześniej jej groziła.
Ochmistrzowi stężała twarz. Skierował wzrok na dziewczynę.
- Coś ty zrobiła, panienko, żeby tak się tej niewieście narazić? - W jego głosie czuć było wyraźną niechęć.
Ingebjorg przełknęła ślinę. Nie wolno jej było wspomnieć ani o dokumencie, ani o spisku przeciw królowi. W ogóle ochmistrz nie mógł się niczego domyślić.
- Pan ochmistrz sporo już o tym wie... Wszak to dzięki panu uratowano mnie z Nonneseter.
Orm 0ysteinsson otworzył szeroko oczy.
- Chyba nie chodzi o byłą matkę przełożoną? Ingebjorg skinęła głową.
- Niestety, tak. Znienawidziła mnie, bo zeznałam przed biskupem, że zmusiła naszego księdza do złamania tajemnicy spowiedzi, wystawiała fałszywe listy odpustowe, a także zawłaszczyła sobie klasztorne dobra. Gnębiła siostry bez powodu, a mnie kazała chłostać batogiem i trzymała w ciemnicy. Kiedy zaś miałam urodzić dziecko, zostawiła mnie na pastwę losu.
- Słyszałem o tym wszystkim - powiedział niecierpliwie ochmistrz. - Ale coś ty uczyniła, panienko, żeby tak ją wyprowadzić z równowagi już po wyjściu z klasztoru?
- Nic, panie. Natknęłam się na nią w zaułku przy ulicy Wschodniej, a ona przysięgła, że zniszczy mi życie tak, jak ja zniszczyłam jej. Pała żądzą zemsty, bo uważa, że to przeze mnie straciła stanowisko i być może papież obłoży ją klątwą i skażę na banicję.
- Nie możemy karać osoby zakonnej za czyny popełnione w klasztorze - zaprotestował Orm Oysteinsson. -Klasztory rządzą się własnymi prawami i nasze ich nie dotyczą. Ukarać może ją tylko biskup, bo jest zwierzchnikiem Nonneseter. Też słyszałem, że ma być obłożona klątwą, i trochę mnie dziwi, że jeszcze to nie nastąpiło^ ale nie mogę przedkładać naszym sędziom sprawy, leżącej w gestii zakonnej.
- To, co się zdarzyło tej nocy, nie dotyczy klasztoru -zauważył rycerz Darre. - Pani Thora usiłowała zabić tę oto panienkę tu, na zamku!
Ochmistrz uśmiechnął się leciutko.
- Tak źle chyba nie było?
- Owszem, panie. Gdybym w porę nie wkroczył, ta młoda dama byłaby już martwa. Pani Thora stała nad nią ze wzniesionym do ciosu nożem. A oto i on - powiedział, wyjmując nóż z pochwy. - Wyrwałem go jej z ręki; nie ma wątpliwości, czym by się to skończyło.
Ochmistrz wstał. Widać było, że zaczyna im wierzyć.
Bez słowa podszedł do rycerza i wziął od niego nóż. Oglądał go uważnie, marszcząc w zamyśleniu czoło.
- Gdzie jest teraz pani Thora? - spytał po chwili.
- Możliwe, że złamałem przepisy, panie, ale uznałem, że najlepiej będzie wtrącić ją do lochu.
Orm Oysteinsson aż się cofnął.
- Do lochu?! Między złodziei i rzezimieszków?
- Uznałem, panie, że to najlepsze dla niej miejsce.
- Do diaska, rycerzu! Pomyśl, jak na to zareaguje biskup. A co powie kanclerz, gdy się dowie, że trzymam w lochu przełożoną z Nonneseter?
Rycerz Darre nerwowo przestąpił z nogi na nogę.
- Kiedy usłyszą, czego się dopuściła, chyba to zrozumieją?
- Wcale nie jestem tego pewien. - Twarz Orma 0ysteinssona spurpurowiała. - Trzeba było mnie obudzić i spytać o radę. Postąpiłeś bardzo samowolnie, rycerzu!
Darre spuścił głowę, zawstydzony.
- To moja wina. - Ingebjorg próbowała przyjść mu w sukurs. - Rycerz widział, jaka jestem przerażona, i chciał, bym miała pewność, że pani Thora nie wydostanie się na wolność.
Orm Oysteinsson przyglądał im się z namysłem.
- Poszedłeś, panie, do damy w środku nocy, czy tak? Czy wiesz, że jest prawie zaręczona? Wiesz, z kim?
Rycerz Darre skinął głową.
- Zrobiłem to, co uważałem za słuszne, panie. Panienka Ingebjorg miała sen, że ktoś chce ją zabić, a jej sny spełniały się już wcześniej.
- Hm. - Ochmistrz odwrócił się i zaczął nerwowo chodzić w tę i z powrotem. - Możecie odejść - rzucił przez ramię.
Rycerz i Ingebjorg spojrzeli po sobie zaskoczeni, po czym on zdecydowanym krokiem wymaszerowal z komnaty, a ona z wahaniem ruszyła za nim.
Pod drzwiami skryptorium stanął, przepuścił ją i sam
też wszedł do środka. Następnie odwrócił się i spojrzał na nią niepewnie:
- Nie wiem, co mam o tym wszystkim myśleć. Wyglądało na to, że nie spodobał mu się mój postępek, ale nie był też wyraźnie zagniewany.
- Znalazł się w trudnej sytuacji. Chyba nam uwierzył, ale narazi się Kościołowi, jeśli postawi ją przed sądem.
Rycerz Darre zgodził się z nią.
- Musimy poczekać.
Popatrzyła na niego.
- Nie wspomniałeś mu o Joarze.
- Nie ośmieliłem się. Ochmistrz nie może się dowiedzieć, że my wiemy, po co ksiądz stale przyjeżdża do zamku.
Ingebjorg westchnęła, drżąc na całym ciele.
- Chciałabym mieć pewność, że jego obecne odwiedziny nie wiążą się ze mną. Wciąż nie czuję się bezpieczna, chociaż pani Thora jest pod kluczem.
- Doskonale to rozumiem. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby się czegoś dowiedzieć. Jeśli Orm Oysteinsson kontaktuje się z księdzem, ten szybko się dowie o losie pani Thory. A jeśli ci dwoje się dogadali, sira Joar na pewno spróbuje ją jakoś uwolnić.
- Jakże mogliby ją uwolnić, skoro usiłowała Sokonać zabójstwa?
- Mogą twierdzić, że oboje kłamiemy. Ochmistrz ma wszak tylko moje i twoje słowo, że tak istotnie było. Nie zapominaj, że pani Thora piastowała najwyższe stanowisko, jakie kobieta w naszym kraju może osiągnąć. Bywała u biskupów i innych kościelnych dostojników, odwiedziła papieża w Rzymie i cieszyła się ogólnym szacunkiem.
Ingebjorg skinęła markotnie głową.
- Siostra Sigrid też może złożyć zeznania...
Darre pokręcił głową.
- Słyszałaś, co powiedział ochmistrz - klasztory rządzą się własnymi prawami. Nie muszą nawet płacić za swoje ziemie czynszu, jak wszyscy inni.
- Mogę powołać na świadka Bergtora. On wie, że pani Thora mi groziła.
- Groźba to nie to samo co próba jej spełnienia.
Ingebjorg spojrzała na niego zrozpaczona.
- To co zrobimy?
- Poczekajmy. Pilnuj, żeby na drzwi zawsze była założona sztaba, i nie opuszczaj izby bez potrzeby. Odprowadzę cię dzisiaj na spoczynek i spróbuję namówić służącą Kirsten, żeby u ciebie spała. Jest odważna, energiczna i można jej ufać. Znam ją od dawna, bo jest matką jednego z moich przyjaciół.
- Dziękuję - szepnęła Ingebjorg i zadrżała na myśl o najbliższej nocy.
Ku swemu zdziwieniu, zdołała skupić się na pracy i przed południem całkiem sporo przepisała. Dobrze było mieć coś do roboty, a księga była ciekawa. Mimo to od czasu do czasu podchodziła do okna i wyglądała, chociaż sira Joar nie mógł przecież zakraść się od ogrodu, skoro widziano go, jak wjeżdżał konno do zamku od strony stajni.
W pewnej chwili, kiedy słońce już się zniżało, wydało jej się nagle, że słyszy gdzieś w pobliżu głos pani Thory, i przeszły ją ciarki. Zaraz potem zapukano do drzwi i rycerz Darre doniósł, że jej prześladowczynię przeniesiono z lochu do jednej z komnat w Wieży Kanoników.
- Do Wieży Kanoników? - powtórzyła przerażona Ingebjorg. - To właśnie tam udało się wejść Joarowi!
Rycerz skinął głową.
- Spróbuję się dowiedzieć, czy jest tu jakiś związek, ale teraz muszę już uciekać. - Wybiegł z komnaty, a Ingebjorg szybko założyła na drzwi sztabę.
Nie była już w stanie skupić się na kopiowaniu. Siedziała, łowiąc uchem różne dźwięki i próbując odgadnąć, co one znaczą. Jak Orm Oysteinsson zamierza rozwiązać ten problem? Wiedziała od rycerza Darrego, że według krajowego prawa człowiek, który żabi je innego człowieka nożem, sam ma być zabity. A jeśli pchnie kogoś no-
żem, ale go nie zabije, będzie miał tym samym nożem przebitą dłoń. Temu zaś, który kogoś ukąsił, wyrwie się przednie zęby. Miało być tak jak w Piśmie Świętym - oko za oko, ząb za ząb. Nie pamiętała jednak, żeby słyszała kiedykolwiek o usiłowaniu zabójstwa.
Rycerz Darre pojawił się znów, kiedy słońce powędrowało już daleko na zachód.
- Sira Joar właśnie wszedł do Wieży Śmiałków. Dowiem się, gdzie jest teraz oraz z kim i o czym rozmawia.
- Bądź ostrożny - błagała zaniepokojona Ingebjorg. -Nie mogą cię zauważyć.
Pokręcił głową i ruszył do drzwi.
- Co mówi prawo o kimś, kto wyciąga miecz albo nóż w złych zamiarach, panie? - spytała szybko.
- W przypadku zamkowych kara nie jest dotkliwa, ale jeśli chodzi o innych, sprawa jest poważna, bo to przestępstwo popełnione na królewskiej ziemi. Wyjaśnię ci to później, Ingebjorg.
Skinęła głową i kiedy wyszedł, szybko założyła na drzwi sztabę. Zaczęła rozważać jego słowa: za to, co pani Thora robiła w klasztorze, nie można było jej ukarać, ale tu przecież był królewski zamek, a ona wyciągnęła nóż w złych zamiarach. Czy prawo przewidywało taki przypadek, czy też karę pozostawiono w gestii sędziów, tak jak w sprawach o zabójstwo i ciężkie obrażenia cielesne? Wszystko zależało więc od tego, czy pani Thora nadal cieszyła się poważaniem wśród sędziów. Jeśli nie śledzili sprawy z Nonneseter, było mało prawdopodobne, by ukarali ją surowo. Ingebjorg przeszły ciarki. Ryzykowała, że pani Thora zapłaci wysoką grzywnę, ale zostanie puszczona wolno.
Odkąd Darre wyszedł z komnaty, nie potrafiła usiedzieć w miejscu. Jeśli złapią go, jak podsłuchuje rozmowę ochmistrza i siry Joara, wymierzą mu surową karę. A jeżeli Orm Oysteinsson nabierze podejrzeń, że rycerz wie więcej, niż powinien, jego życie będzie w niebezpie-
czeństwie. Chodziła niespokojnie po izbie, usiłując stłumić lęk. Jeśli złapią rycerza, straci swojego jedynego obrońcę...
Czas wlókł się niemiłosiernie. Za oknem słońce dotarło już do łańcucha wzgórz, a dzwon na wieczerzę wciąż milczał.
Nagle Ingebjorg usłyszała na zewnątrz szybkie kroki. Ktoś niecierpliwie zastukał do jej drzwi, a ona szybko podbiegła, by je otworzyć.
Do komnaty wpadł rycerz Darre.
- Słyszałem ich! - wykrzyknął, łapiąc oddech. - Miałaś rację. Sprzysięgli się, by pozbawić króla Magnusa tronu. Słyszałem, jak wspomnieli referendarza Nilsa Turessona, jako jednego ze spiskowców. Ponoć jest przywódcą buntowników w Szwecji...
- Mówili coś o pani Thorze? - przerwała mu Ingebjorg, która w tym momencie nie potrafiła myśleć o niczym innym, tylko o zagrażającym jej niebezpieczeństwie.
Skinął głową.
- Sira Joar był wyraźnie zaskoczony, gdy usłyszał, że jesteś tu, na zamku. Sam nie kontaktuje się z zamkowymi - pojawia się i znika najdyskretniej, jak się da, być może pod pretekstem udzielania ostatniej posługi skazańcom. - Zrobił przerwę dla zaczerpnięcia oddechu, po czym ciągnął: - On chyba nie ma nic wspólnego z panią Thorą. Gdy usłyszał o wydarzeniach dzisiejszej nocy, szpetnie zaklął i powiedział o niej parę słów, których nie powtórzę. On jej nienawidzi, panienko. Nie wybaczył jej utraty stanowiska. Nawet jeżeli kiedyś były między nimi dobre stosunki, to teraz są chyba jak najgorsze.
Ingebjorg odetchnęła z ulgą.
- W takim razie Bergtor miał rację - on nie bywa tu z mojego powodu.
- Nie, przyjeżdża tu, żeby spiskować przeciwko królowi Magnusowi. Trzeba położyć temu kres. Kiedy król przybędzie do Sarpsborga, przekażę mu wszystko, co wiem.
- A co mówili o pani Thorze? Co chcą z nią zrobić?
- Odniosłem wrażenie, że boją się tego, co może jej przyjść do głowy. Dla niej spór o króla nie jest istotny, ona chce tylko zaspokoić swoją żądzę zemsty.
- To znaczy obawiają się, że ich wyda, jeśli nie zrobią tego, czego żąda?
- Coś w tym rodzaju.
- A więc kto wie, czy nie puszczą jej wolno, aby tylko uniknąć kłopotów?
- Być może, lecz niekoniecznie. Niewykluczone, że spróbują ją uciszyć na zawsze pod pretekstem tego, co się wydarzyło tej nocy. Zdaje się, że ksiądz do tego zmierza, ale pewności nie mam.
Ingebjorg przeszły ciarki.
- Mogą przekupić sędziów?
- Albo złożyć przeciw niej fałszywe świadectwo. Jedno nie ulega wątpliwości: ochmistrz nie życzy sobie, żeby przebywała na zamku aż do wyroku. Nie są pewni, czy stać ją na kaucję, a w przeciwnym razie musieliby ją tu trzymać do końca.
Rycerz Darre stal przez chwilę zamyślony.
- Wiesz, co podejrzewam? - powiedział po chwili. - Zerkałem na nich przez szczelinę w drzwiach i zauważyłem, że kiedy wielebny Joar odwrócił się, by wyjść, Orm 0ysteinsson podejrzliwie za nim patrzył.
- Cóż to znaczy?
- Możliwe, że się mylę, ale odniosłem wrażenie, że ochmistrz mu nie ufa.
Ingebjorg spojrzała na niego wyczekująco.
- Naturalnie, jest ostrożny. Jeśli nie w pełni księdzu ufa, może chcieć go usunąć.
- A ty jak uważasz? Może mu ufać? Myślałam, że on żyje sprawą króla.
- Pewnie masz rację, Ingebjorg, ale mnie się zdaje, że z nim jest tak jak z panią Thorą - jego własna sprawa jest dla niego o wiele ważniejsza.
Ingebjorg znów przeszły ciarki.
- Co zrobi ochmistrz, jeśli dojdzie do wniosku, że sira jest nielojalny?
Rycerz Darre spojrzał jej głęboko w oczy.
- Czy naprawdę muszę to powiedzieć?
W tej samej chwili zabrzmiał dzwon na wieczerzę.
- Nie wiem, czy odważę się siąść do stołu z Ormem Oysteinssonem - szepnęła nerwowo Ingebjorg.
- Musisz. To nic, że widać po tobie, iż się lękasz. Pani Bothild na pewno słyszała już o tym, co zaszło tej nocy, i niechybnie martwiłaby się o ciebie.
- Wątpię, bo ona za mną nie przepada.
- Mylisz się. Kiedy cię nie ma, mówi o tobie ciepło. Może wydawać się chłodna i wyniosła, bo życie ją tego nauczyło, ale w głębi duszy chyba taka nie jest.
Ingebjorg spojrzała na niego zaskoczona, znów uderzyło ją, że rycerz odczuwa jak kobieta.
Wyszli ze skryptorium i poszli razem do Wieży Śmiałków.
- Tylko pilnuj się, Ingebjorg, żeby nie wspomnieć o sprawie króla - szepnął jej do ucha, otwierając przed nią drzwi.
Dziewczyna kiwnęła głową.
Rycerze Galtung i Losne już wrócili, więc zasiadło ich do stołu sześcioro.
Ingebjorg zauważyła, że ci dwaj spoglądają na nią ciekawie, ale nie w taki sposób, w jaki zwykle mężczyźni patrzą na kobiety; w ich twarzach było tylko współczucie.
Ku jej zdziwieniu pani Bothild wyciągnęła do niej ramiona i chwyciła ją mocno za ręce.
- Biedactwo! Nie wiem, jak mam wyrazić swoje oburzenie. Jestem po prostu wstrząśnięta. Takie straszne przeżycie, i to od razu po przeprowadzce do zamku!
Ingebjorg się zarumieniła; poczuła się nieswojo.
- To niesłychane! - ciągnęła żona ochmistrza. - Ja sama byłam za młodu nowiejuszką w klasztorze Bakke w Nidaros. Posłano mnie tam, bym nauczyła się chrześcijańskiego obycia. Nasza matka przełożona była łagodna i pobożna. I bardzo uczciwa. Była też wszechstronnie uzdolniona i umiejętnie zarządzała klasztornymi dobrami, cieszyła się więc zasłużonym szacunkiem. Nie miałam pojęcia, że pani Thora z Nonneseter to taka czarna owca; myślałam, że wszystkie przełożone są takie jak moja. To niesłychane, żeby przeklinać zakonnice, katować je na śmierć, upijać się ze stołecznym księdzem i obsiewać jego pola na koszt klasztoru!
Ingebjorg nie wiedziała, co o tym myśleć. Ten opis pani Thory przypominał jej raczej występki opata z klasztoru Utstein. Albo Orm Oysteinsson zapomniał, co faktycznie słyszał, albo celowo przesadził, opowiadając jej o pani Thorze.
- Czy to prawda, że ona chciała cię udusić, panienko? - Rycerz Losne nie mógł powściągnąć ciekawościT
- Próbowała zabić mnie nożem - odparła cicho Inge-bjorg, czując się bardzo nieswojo.
- A rycerz Darre cię ocalił - dodała pani Bothild, posyłając mu pełne podziwu spojrzenie.
- Istotnie, ocalił mi życie - przyznała Ingebjorg. - Gdyby nie on, nie byłoby mnie teraz tutaj.
Galtung i Losne spojrzeli na niego z widoczną zazdrością.
- Musiała chyba popaść w obłęd! - wykrzyknęła pani Bothild.
- Nic podobnego - odezwał się nagle ochmistrz. - Jest tak samo zdrowa na umyśle jak ty i ja. Dobrze wiesz, Bothild, że szaleńcy unikają kary. Ale jej to nie dotyczy. Byłoby obrazą boską nie ukarać jej za taki występek!
Rycerz Darre pokiwał głową.
- Ja też tak uważam, panie. Wcale nie sprawiała wrażenia obłąkanej. Była po prostu zaślepiona nienawiścią i żądzą zemsty.
Rycerz Galtung i rycerz Losne spojrzeli na Ingebjorg z niedowierzaniem.
- Ale... Jak ona mogła... - wyjąkał bezradnie Losne, po czym nagle poczerwieniał i spuścił wzrok.
Ingebjorg uznała, że musi im wszystko wyjaśnić, w przeciwnym razie mogliby zacząć podejrzewać, że za tym wszystkim kry je się coś innego.
- Gdy moja matka była na łożu śmierci, pani Thora zmusiła ją w Nonneseter, by w moim imieniu złożyła śluby zakonne. A to znaczyło, że będę przywiązana do klasztoru do końca życia i że wszystko, co odziedziczę po rodzicach, stanie się własnością klasztoru.
Rycerz Losne aż się zakrztusił z wrażenia.
- Pani Thora jest bardzo ambitna i żądna władzy. Chciała za wszelką cenę zrobić z Nonneseter najpotężniejszy klasztor w Norwegii; było jej wszystko jedno, w jaki sposób zdobędzie na to środki. Jako jedyna ośmieliłam się jej przeciwstawić, bo miałam pewność, że moja matka nie złożyła ślubów z własnej woli. Przyznaję, że nie byłam pokorną nowi-cjuszką. Stopniowo odkrywałam inne, naganne praktyki w klasztorze: tajemne schadzki pani Thory z jednym z księży, fałszywe listy odpustowe i tak dalej. Poza tym odkryłam, że pani Thora zmusza naszego spowiednika do ujawniania jej tajemnicy naszej spowiedzi. Z pomocą dwóch naszych księży i dwóch zakonnic złożyłam więc skargę do biskupa... - Odwróciła się do ochmistrza. - Ale bez pomocy pana Orma Oysteinssona nic bym nie wskórała.
Ochmistrz żachnął się, wyraźnie zażenowany.
- Podziękuj twojemu przybranemu ojcu, Bergtorowi Massonowi. Ja owszem, podejrzewałem, że nie wszystko tam jest tak, jak być powinno, ale nie zdecydowałbym się działać, gdyby on się w to nie włączył.
- W życiu nie słyszałam równie ponurej historii! - wykrzyknęła poruszona pani Bothild. - A teraz jeszcze ta straszna osoba obwinia panienkę Ingebjorg o to, że pozbawiono ją urzędu!
Ochmistrz pokiwał głową.
- Tak, to haniebna sprawa. Hańba dla naszego Kościoła, naszych klasztorów i naszego królestwa.
- Co z nią będzie? - spytał przejęty rycerz Galtung.
Ochmistrz wzruszył ramionami.
- Nie wiem, o tym zdecydują sędziowie. Jej występki w klasztorze nas nie dotyczą.
- Chyba nie wyłga się grzywną? - zapytał rycerz Losne.
Orm Oysteinsson zacisnął wargi.
- Zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby tak łatwo nie wykręciła się od odpowiedzialności.
- Zasługuje na ukamienowanie - oznajmiła surowo pani Bothild.
- Zgadzam się z tobą, pani - przyłączył się rycerz Galtung.
- Skoro kamienujemy tych, którzy próbowali sami się zabić, skoro topimy czarownice w morzu, powinniśmy podobnie postąpić z taką wcieloną diablicą jak ta zakonnica! - oznajmił wzburzony rycerz Losne. - Niech ją powieszą, panie ochmistrzu. Nie zasługuje na nic lepszego, niż nędzny złodziej.
Ingebjorg zrobiło się niedobrze. Owszem, chciała, żeby pani Thora zniknęła z jej życia raz na zawsze, ale taka żądza mordu ją przerażała. Nie mogła zapomnieć, jak bardzo przeżyła to, że Eirika kazano pogrzebać za mu-rem cmentarza, skazując go tym samym na wieczne potępienie. A teraz być może jej własna skarga spowoduje, że kogoś innego spotka podobny los. Co gorsza, rycerze byli wyraźnie pod wpływem słów pani Bothild, a w tych słowach było wiele nieprawdy. Mimo, że ją, Ingebjorg, okrutnie chłostano, nigdy nie słyszała, by pani Thora kazała kogoś innego zaćwiczyć na śmierć; nie słyszała też o bezza-
sądnym użyciu przez nią klątwy, hulaszczym życiu czy obsiewaniu pól jej kochanka na koszt klasztoru. Ingebjorg była ciekawa, skąd pochodzą te informacje. Czyżby stał za nimi ochmistrz, szukający pretekstu, by posłać byłą matkę przełożoną na śmierć?
Oczami wyobraźni ujrzała nieszczęśliwą twarz księdza Gunnara i pomyślała, że tak naprawdę zmuszanie klasztornego księdza do zdradzania tajemnicy spowiedzi czy wystawianie fałszywych listów odpustowych było niewiele mniejszym przewinieniem, niż te występki, które wymieniła pani Bothild. Nie mówiąc już o zamykaniu nowieju-szek, w pełnej wygłodniałych szczurów, ciemnicy. Tak, pani Thora była niewątpliwie złą kobietą i zasługiwała na karę. Pytanie tylko, na jaką?
Posiłek dobiegł końca i rycerz Darre odprowadził Ingebjorg na dziedziniec i dalej do Wieży Dziewicy. Kiedy weszli do ciemnego korytarza, obrócił się do niej i ujął ją za rękę.
- Służąca Kirsten zgodziła się dziś tu spać, ale zakazałem jej o tym mówić. Nikt nie może wiedzieć, że boisz się siry Joara.
- Dzięki, rycerzu. Co sądzisz o dzisiejszej rozmowie przy stole?
- Mnie ona uspokoiła. Wygląda na to, że pani Thora poniesie zasłużoną karę.
- Ale to, co mówiła pani Bothild, nie było prawdą. Nigdy nie słyszałam, by pani Thora zakatowała kogoś na śmierć, hulała po całych dniach czy kazała obsiewać ziemie księdza na koszt klasztoru.
- Pewna jesteś, że znasz całą prawdę o niej? Czyż przywłaszczenie czyjegoś spadku lub wystawianie fałszywych listów odpustowych nie jest równie nikczemne jak obsiewanie ziem księdza?
- No tak... - przytaknęła w ciemności.
- Czyż nie mówiłaś ochmistrzowi, że kazała tak cię chłostać, iż omal nie umarłaś?
- Tak było.
Uścisnął jej rękę.
- Nie możesz teraz osłabnąć, skoro dotąd byłaś tak silna, panienko. Ale rozumiem cię - dodał szybko. - Nie jest przyjemnie posłać kogoś na szubienicę!
Ingebjorg znów uderzyło, że rycerz nie myśli tak, jak inni mężczyźni.
Kiedy doszli do jej izby, przed drzwiami stała już, nie pierwszej młodości, pokojowa Kirsten.
Ingebjorg widywała ją nieraz, ale nigdy dotąd z nią nie rozmawiała.
- Mam nadzieję, że nie będziesz miała przeze mnie kłopotów, Kirsten - rzekła.
Kobieta pokręciła głową.
- Dopóki robię, co do mnie należy, nikomu nic do mnie - odparła spokojnie, gdy wchodziły do izby.
Ingebjorg omal nie potknęła się o siennik, który leżał na podłodze tuż za drzwiami. Odwróciła się do Darrego.
- Dziękuję za pomoc. Do zobaczenia jutro.
- Dobranoc, Ingebjorg. Mam nadzieję, że dobrze się wyśpisz - odrzekł dwornie.